Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Obito00:33:32
S7300:44:17
Roszpunka1900:59:12
Julianaempat...02:28:42
# poczciwy03:16:51

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

brak perspektyw Drukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynętęsknię, jestem zły, nie potrafię sobie wybaczyć przez ostatnie 6 miesięcy żyję jak w amoku chciałbym powiedzieć że straciłem coś cennego . Zaczęło się rok temu w jej urodziny ; zostaliśmy parą; ona po paru dniach zerwała z swoim facetem by być ze mną ; wyjazd na wspólne wakacje ; decyzja o wspólnym zamieszkaniu, wszystko działo sie tak szybko i hmmm i było wspaniale ; dlatego mam taki mętlik w głowie dlaczego doszło do zdrady, na początku emocjonalnej , kolega z pracy który też mieszkał obok i przywoził ją z niej, rozmowa na ten temat- "nie będę wdawała sie w romans w pracy' uspokoiła mnie ale on gdzieś tam zawsze był - wspólna kawa w biurze jakieś załatwianie rzeczy na mieście, i pewnie jej zwierzanie sie mu z naszych problemów. Któregoś dnia jej najlepsza przyjaciółka ostrzegła mnie że on ostro "startuje' do mojej dziewczyny - mieszkaliśmy razem, rozmawialiśmy na ten temat mieliśmy jakieś wspólne wizje przyszłości.. ael słowa przyjaciłółki zaburzyły moje bezpieczeństwo, zacząłem dostrzegać symptomy zdrady , wychodziła umalowana do pracy kiedy wcześniej robiła to w pracy, parę błędnych sems-ów do mnie - odsunięcie się i rezygnacja z seksu . z pracy zaczęła przychodzić apatyczna i zmęczona - na moje pytanie odpowiedziała depresja i skutek odstawienia tabletek i jej anemia (chcieliśmy dziecko) . Przejąłem część obowiązków domowych na siebie trwało to 3 miesiące ; popełniłem też ja sam parę głupstw stres w mojej pracy ,moja choroba uczelnia i walka w sądzie o dziecko z moją byłą dopełniały mojej frustracji - do tego nie zdany egzamin na prawo jazdy wszystko to skumulowało sie w jedno . ALE NA POCZĄTKU DAWAŁEM RADY - pyszczku dziubku, robię to dla niej , myślałem że hmmm ta zimowa deprecha jej minie i nagle pękłem pojawił się alkochol, dwa razy wypiłem dosyć i tak wcięty wróciłem do domu, najgorsze to że zakochałem sie w niej - ale widziałem że odpływa gdzieś, kwiaty urocze kolacje wyjazdy wszystko to w de- .. zacząłem być zazdrosny ; ukrywałem to ; ale też niszczyło mnie to wdzięczniej. uspokajało mnie to że mieszkamy razem kocham ją i te jej poranne przytulanie i buziak przed wyjściem do pracy. Przestała dbać o mnie , nie tylko w tym sensie (sex) ale przez rozmowę - coraz bardziej pozwalała sobie na kąśliwe uwagi w moją stronę - jak dobra żona z ciebie ... qurwa robiłem to bo myślałem że jest chora . doszło do sprzeczki na imprezie gdzie dała popis swojej zazdrości uderzając dziewczynę w twarz za to że rozmawia ze mną, ja też dostałem od niej ... nie wytrzymałem po dwóch tygodniach wyprowadziłem się do siebie - zrobiłem to w głupim stylu czekając na nią w domu - bo podobno była na imprezie z koleżanką ;-( wypiłem w samotności i podjąłem decyzję o wyprowadzce .... przepraszała mnie w sms-e napisała tęsknię :-( wróciłem ale rzeczy nie przywiozłem ;-( chciałem jej i sobie dać odetchnienie i szansę kogo wybierze - faceta który niestety robił dla niej wszystko czy kolegę z pracy - wtedy jeszcze tego nie wiedziałem ale hmmm po trzech dniach od naszego "rozstania" była już z nim - przez miesiąc lawirowała w w zasadzie robiła mnie w konia - kwiaty i to ja czułem sie winny i przeprosiny na nic. zakochałem sie nie myślałem logicznie , nie wymagałem od niej nic - bo myślałem że - przyczyną jej zachowania są hormony apatia i depresja .. nawet dietę jej stworzyłem - chciałem mieć z nią dziecko troszczyłem się a na głupie odzywki nie reagowałem, nie byłem też sobą .. i stało się .. jest z nim a ja tęsknię bo początek mieliśmy dobry .. ale potem okazałem cie ciulem , to jej słowa , nie ma prawka auta , nie stać mnie na nią , jestem za niski i do tego nie dbam o siebie .. trochę to trudne zważywszy że dbałem o nas dwoje .. je przyjaciółka wyjawiła mi po czasie moich starań że była już z nim będąc ze mną - więc to jej choroba i je humory to była ściema dałem się oszukać - ale czy na pewno mnie oszukała ..? kocham ją nadal ale nie widzę szans powrotu i wybaczenia je - może jakiś zakamarek moje duszy tego pragnie .. byliśmy szczęśliwi przez jakiś czas, psułem to ja, jej przyjaciółka która w pewnym momencie za często nasz odwiedzała i doradzała jej we wszystkim by niedawno wyznać mi miłość , że mnie kocha albo żebyśmy chociaż poudawali miłość przed moją była co miało niby wzbudzić zazdrości ( chyba litość ) u moje byłej .. Moje byłej nie umiem życzyć szczęścia nie umiem wybaczyć w sercu ale też ją kocham za te wspaniałe chwile razem :-( jest teraz z nim podobno szczęśliwa i nikogo tak wcześniej nie kochała jak go ... skacze koło niego i mu dogadza - to słowa jej przyjaciółki . a ja czuję sie podle , wykorzystany emocjonalnie i też finansowo do tego obniżyła moją samoocenę do tego stopnia że jedyne co mogę to praca, rzuciłem studia ostatni rok , prawka też mi się nie chce robić .. taęłm komuś tyle dobra i serca a dostałem z buta .. wierząc komuś nie wiem nie umiem je dobrze życzyć - kurka wiem że to już się nie wróci .. nie umiem jej wybaczyć że to właśnie on ... zaufałem jej

brazylijska telenowela to pikuśDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam w gronie zdradzonych. Moja historia jak w tytule jest długa, banalna, ale niestety bardzo dla mnie trudna do logicznego ogarnięcia. Ale do rzeczy: kilka miesięcy temu przez przypadek odkryłam, że mój mąż od kilku lat ma romans i co więcej owocem tego związku jest dziecko, dzisiaj już kilkuletnie. Jak większość tu piszących przeżyłam ciężki szok czytając maile odkrywające przede mną część drugiego życia niewiernego małżonka. Kiedy przyswajałam sobie treści nie dla mnie przeznaczone, naszych dzieci (mamy ich dwoje) szczęśliwie nie było w domu, a i małżonek był gdzieś poza, miałam więc chwilę, żeby pokrzyczeć, popłakać, napić się wódki i przygotować się na spotkanie i konfrontację z mężem. Jak wrócił do domu początkowo próbował się wypierać, ale jak tylko dotarło do niego, że przeryłam całą jego skrzynkę skapitulował i przyznał się. Nie ukorzył się jednak, nie błagał o wybaczenie, co więcej tej pierwszej nocy (gadaliśmy prawie całą noc) wyznał, że to długa historia, że to moja wina, że do tego doszło, bo ja zła kobieta jestem, bo nie było ciepła w domu i takie tam pierdoły na wspomnienie których robi mi się niedobrze. Muszę dodać, że jesteśmy ze sobą bardzo długo, bo od szkoły średniej, byliśmy dla siebie nawzajem pierwszymi kochankami, razem dojrzewaliśmy, przeżywaliśmy dobre i złe chwile, planowaliśmy wspólne życie. Po drodze zdarzały się różne sytuacje, z racji tego, że studiowaliśmy w różnych miastach, nasze życie wówczas dzieliło się na dni spędzane na uczelni osobno i radosne i namiętne weekendy spędzane razem. Po kilku pierwszych latach bycia razem dopadł nas kryzys, chyba bardziej mnie, złożyło się na to kilka czynników, między innymi choroba, która mnie dopadła i wpędziła mnie w lekka depresję. Okazało się po kilku miesiącach, że dolegliwości same ustąpiły, ale ja miałam jakieś wewnętrzne przekonanie, że mój mąż (ówczesny chłopak) średnio mnie wtedy wspierał, słabo mnie rozumiał i trochę się od niego odsunęłam. Doszło do tego, że poznałam rozrywkowe towarzystwo, zaczęłam się bawić, no i niestety finał był taki, że zdradziłam. Amok trwał miesiąc, może dwa, ale wyrzuty sumienia nie pozwoliły mi spać spokojnie i sama wszystko wyznałam chłopakowi. Było ciężko, nawet bardzo, liczyłam się z tym, że skoro dopuściłam się zdrady, to mogę zostać sama. Bardzo się wtedy starałam, z każdym dniem bardziej rozumiałam, że ta chwila głupoty, to straszna krzywda jaką wyrządziłam swojemu ukochanemu. Zresztą on bardzo to wszystko przezywał, byliśmy tacy młodzi, ale im bardziej ja starałam się udowodnić, że to był błąd, że żałuję, że więcej tego nie zrobię, tym bardziej on na moich oczach zmieniał się z kochającego chłopaka w cynika i lowelasa. Ale nie odszedł, twierdził, że nadal kocha (ale co tam w jego głowie się działo, to tylko on wie). Mijały lata, oświadczył się, wzięliśmy ślub, po jakimś czasie urodziło się pierwsze dziecko, wszystko wydawało się być w porządku. Ja nigdy potem nie spojrzałam na innego mężczyznę z pożądaniem, byłam wierna i kochająca, chyba jestem typem co jak zrobi to raz, to potem już nigdy więcej. Zdaję sobie sprawę, że możecie mieć odmienne zdanie, ale prawda jest taka, że po tym jednym epizodzie ze studiów, wiedząc jaki to dramat i głupota nigdy więcej nawet nie pomyślałam o zdradzie. Możecie spytać po co to piszę, ano dlatego, że prowadząc długie nocne rozmowy z moim mężem po odkryciu jego zdrady dowiedziałam się, że on to zrobił, bo ja go zdradziłam te kilkanaście lat temu. Czyli moja wina. Wyrok z odroczonym terminem zapadalności, zemsta po latach. I to jaka, kilkuletni romans, dziecko. Oczywiście nie jestem blondynką, ostatnie kilka miesięcy widziałam, że mąż się miota, nie śpi po nocach, wygląda nieszczególnie, ale na wszystkie moje pytania co się dzieje, miał gotowe odpowiedzi, że to praca, stresy, etc. Podobno chciał mi powiedzieć, był już blisko, nie zdążył, zostawił niewylogowaną skrzynkę na moim kompie. Powinnam jeszcze napisać kilka słów o naszym życiu małżeńskim, żebyście mieli pełny obraz sytuacji. Jesteśmy małżeństwem kilkanaście lat, oboje pracujemy, tylko, że ja stacjonarnie, a małżonek w siłach sprzedaży, więc wiecznie poza domem. Dziećmi i domem z powyższych względów bardziej zajmuję się ja, ale kiedy jesteśmy w komplecie, mąż nie uchyla się od prac domowo-ogrodowych i opieki nad dziećmi. Ma zresztą bardzo dobry kontakt z dziećmi (to ja jestem cholera i ta co wymaga). Jeśli chodzi o sex to tu też nie było problemów, często, różnorodnie, jak na tyle lat razem to mogę powiedzieć, że super. Oczywiście na moje pytanie dlaczego to zrobił, nie uzyskałam sensownej odpowiedzi, tak jak wiele osób tu piszących pewnie dlatego, że była to odmiana, że miał ku temu okazję, sprzyjające warunki pracy. Ja nigdy nie byłam typem detektywa, choć był czas, że miałam sporo podejrzeń, wiele rzeczy w zachowaniu mojego męża nie podobało mi się, złapałam go raz czy dwa na kłamstwie, ale przyparty do muru bardzo ładnie się wybronił i wyśmiał moje podejrzenia usypiając tym samym moją czujność. Przechodząc do finału opowiem Wam jeszcze, co działo się od dnia odkrycia zdrady do teraz. Jak pisałam pierwsze kilka dni to był czas bezsensownych rozmów, pełnych emocji, łez, pytań dlaczego to zrobił. Nie posuwaliśmy się do przodu, on twierdził, że to przechodzony związek, że już z nią nie jest, że może ją nadal kocha, ale lepiej jeśli będzie sam, może jeszcze sobie życie ułoży. Ja do tej pory zatwardziała zwolenniczka wywalania rzeczy przez okno po odkryciu zdrady, nagle spotulniałam, zaczęłam się zastanawiać, czy jest szansa, aby cokolwiek odbudowywać, szukałam winy w sobie, rozmawiałam z przyjaciółmi, dużo czytałam psychologicznych książek. Po kilku pierwszych dniach poprosiłam go, żeby się wyprowadził i poukładał się sam ze sobą i zastanowił czego chce w życiu. Niechętnie, ze łzami w oczach wyniósł się na 3 tygodnie (dzieciom powiedzieliśmy, że wyjechał służbowo). Ja przez te 3 tygodnie miałam czas, żeby spokojniej pomyśleć co dalej, oczywiście byłam u prawnika, choć i bez tego wiedziałam, że jakbym się uparła to rozwód z orzeczeniem winy dostałabym szybko. Ale chyba nie chciałam się rozstawać, targały mną skrajne emocje, jednego dnia myślałam, że damy radę i wszystko się ułoży, a drugiego, że to bez sensu, że to nienormalne okłamywać kogoś w tak perfidny sposób tyle lat, ukrywać fakt posiadania dziecka, a jednocześnie być tak fajnym ojcem dla naszych dzieci. Czas mijał, po trzech tygodniach wrócił, rozmawialiśmy co dalej. Stwierdził, że chciałby spróbować, że zdaje sobie sprawę, że to będzie trudne, że ja mogę mieć "jazdy", ale jest na to gotowy, że szkoda tych wspólnych lat, dzieci, że tyle nas łączy. A co do kochanki, to dowiedziałam się, że jak się poznali (oczywiście przy okazji pracy) to było fajnie, fascynacja, wzajemne pocieszanie się (ona się chyba akurat miała problemy w swoim małżeństwie). Ale w międzyczasie ja zaszłam w drugą ciążę, więc przestali się spotykać, ale chyba tylko na chwilę. Potem znowu było miło i znajomość się rozwijała, ale w związku z tym, że mój mąż nie potrafił się zdeklarować, to kochanka zaczęła być niecierpliwa i zaczęły się schody. Doszło do tego, że rozstali się, ale krótko potem okazało się, że ona jest w ciąży. No i skończył się piękny sen. Dla mojego męża to pewnie był szok, ale jak widać potrafił się skutecznie zasklepić w sobie i do niczego się nie przyznać. Urodziło się dziecko, mąż oswajał się z sytuacją, laska zapewne oczekiwała deklaracji, choć podobno świadomie podjęła decyzję, że sama sobie dziecko wychowa. Wg męża zmieniła się (pewnie miała coraz większy żal i pretensje, że on stoi w rozkroku i nie umie się zdecydować), przestało być miło i fajnie, ale nadal spotykali się! Niekoniecznie tylko ze względu na dziecko. Dopiero jakiś rok temu ona postanowiła układać sobie życie nie oglądając się na mojego męża i tym samym wyobrażam sobie, że w ogóle przestało być miło. Zbyt wiele nie wiem, ponieważ małżonek bardzo oszczędnie opowiadał swoją historię, podobno nie chcąc mnie bardziej ranić. No i teraz finał. Po rozmowach ustaliliśmy, że spróbujemy od nowa, on aby mieć pewność, że dziecko jest jego robi testy DNA (ja nic tu nie sugerowałam, sam stwierdził, że woli to sprawdzić), musimy porozmawiać z dziećmi (tego najbardziej się boję), powiedzieć rodzicom. Aha, on spotyka się z dzieckiem raz w tygodniu przez kilka godzin, uczęszcza też na psychoterapię, nasza relacja teraz z jednej strony jest dużo lepsza, więcej rozmawiamy (widzę teraz, że komunikacja nie była naszą najmocniejszą stroną), uprawiamy dziki seks jak za młodu, ale z drugiej strony nie mogę się uwolnić od myślenia, jak można było tak perfekcyjnie udawać, jak bardzo trzeba być, no właśnie nie wiem jak to napisać, socjopatą? narcyzem?, żeby móc codziennie wstawać, chodzić do pracy, uśmiechać się (no dobra może niezbyt często) po prostu żyć jak gdyby się nic nie stało? Ja nie wiem, czy ja dam radę wybaczyć, próbuję, wielokrotnie hamuję się, żeby nie walnąć jakimś głupim tekstem, choć korci jak cholera. No i właśnie co sądzicie, co robić, czy terapia małżeńska może nam pomóc (mam mieszane uczucia), czy ja mu jeszcze kiedyś zaufam? Piszcie, chętnie z Wami podyskutuję, to chyba dla mnie najlepsza terapia... jeszcze raz przeczytałam to, co napisałam i wygląda na to, że chyba mam już lekki dystans do tego co się stało, ale nadal potrzebuję rady i wsparcia, długo się zastanawiałam, czy w ogóle opisywać tu moją historię, ale mam nadzieję, że tak, czekam zatem na Wasze przemyślenia i dziękuję, że dobrnęliście do końca, strasznie długie to wyszło.....

Co robićDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaZ chłopakiem jesteśmy ze sobą 2 lata. Zaczęło się jakiś miesiąc temu. W telefonie mojego chłopaka znalazłam sms od jakieś dziewczyny, zaczynający się od Kochanie ... Poszłam do niego i zapytałam czy mnie zdradza. Powiedział, że nie. Że to tylko koleżanka itd. Uwierzyłam próbował doprowadzić do konfrontacji Ja Ona ale ona nie chciała. Ostatnio zauważyłam że dzwonił do niego mechanik. Jest to o tyle dziwne,że jego samochód od jakiegoś czasu jest nieczynny. Zapomniałam o sprawie, ale jakoś mi się przypomniało i zapytałam o mechanika. Stwierdził, że to kolega. Coś mnie podkusiło i zapisałam jego nr telefonu w swoim. Dwa dni temu zadzwoniłam pod ten nr i odebrała dziewczyna. Gdy zapytałam si o to czy mój mnie zdradza odpowiedziała, że mam pytać jego a nie jej. Że to sprawa między nami a jej proszę nie mieszać. Ten nr domyślam się jest tym samym co tamtej dziewczyny(jestem prawie pewna mam pamięć do nr). Gdy zadzwoniłam do niego i powiedziałam, że zadzwoniłam pod nr i czy zna ten nr zaprzeczył. Wiem, że kłamie, ale nie mogę mu nic udowodnić. Co mam zrobić?

dlaczego?Drukuj

Zdradzona przez mężaWitam Prosze o pmoc bo nie daje rady...Zaczne od poczatku,ale w miare zwięzle:)jestem w zwiazku z facetem od 11 lat 3 lata temu odkrylam ze zdradza mnie od 3 miesiecy.To byl romans nie sama zdrada,znam go i wiem ze sie zakochal ale motal sie pomiedzy mna a nia.Tak sie stalo ze zaszlam w miedzy czasie w ciaze.Dzisiaj jestesmy rodzicami dwuletniego synka i od miesiaca zaczelam wyczuwac ze cos jest nie tak...zaczelam znowu "weszyc"i okazalo sie ze spotyka sie z ta sama kobieta z ktora mnie zdradzil.Po wielkij awanturze dowiedzialam sie ze zawsze sie z nia bedzie spotykal bo to jego przyjaciolka a ja wszystko przejaskrawiam bo to ze sie przyjaznia nie znaczy ze sypiaja ze soba.Powiedzialam ze ma odejsc odemnie ale przekonuje ze tamten zwiazek to tylko znajomosc i ze swietnie mu sie rozmawia z tamta dziewczyna...Boze co mam robic ja w to nie wierze a moze powinnam moze faktycznie tak jest?

nie umiem sobie z tym poradzić. Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaZacznę od początku. Jestem młodą, zaledwie 18letnią dziewczyną. 2 lata temu poznałam chłopaka. Wysoki brunet, ciemne oczy, twarz modela. Nie rozumiałam, czemu zwrócił uwagę właśnie na mnie, ale pewnie właśnie z tego powodu kompletnie mi odbiło- zakochałam się. Zaczęła się sielanka- wieczorne spacery, wakacje, prezenty, a po pół roku związku, nasz pierwszy seks. Pokochałam go nie tylko ja, ale też znajomi, rodzina. Także do mnie przywiązała się jego rodzina, wszyscy byli pewni, że jesteśmy dla siebie stworzeni i że to nigdy się nie skończy. Ja z reguły podchodziłam do takich spraw z dystansem, jednak miło było słuchać jego zapewnień, że "to już na zawsze". W pewnym momencie jednak, zaczęliśmy się kłócić. Były to dość burzliwe kłótnie, lecz kiedy się godziliśmy, wszystko wracało do normy, nadal byłam szczęśliwa. Pewnego dnia otrzymałam anonim na gadu gadu o tym, że D. rzekomo mnie zdradza oraz numer telefonu do nieświadomej niczego drugiej dziewczyny. Zadzwoniłam. Drżącym głosem powiedziałam o co chodzi. Ona nie miała pojęcia, że D. ma dziewczynę, powiedział jej, że się rozstaliśmy. Zadzwoniłam do niego, wyzwałam, powiedziałam, że nie ma po co wracać. Tej nocy nie odebrałam 34 połączeń od niego. Rodzice zauważyli mój płacz, powiedziałam im wszystko. Byli w szoku. Przyjechał do mnie i tłumaczył, że nie wie, co się z nim działo, że nadal mnie kocha, żebym dała mu szanse. Powiedziałam, że się zastanowie, jednak on już się nie odezwał. Kilka dni później napisał krótkie "przepraszam".
Od tego czasu minęło pół roku. Pół roku tęsknoty za nim i jednoczesnego bawienia się innymi chłopakami. Bywałam w stosunku do nich okrutna, traktowałam przedmiotowo, strasznie się tego wstydzę. Nie umiałam zaufać, w każdym widziałam jego- faceta zdolnego do zdrady. Niedawno się zakochałam, zaczęłam budować relację powoli, od początku, poznawać tego chłopaka. I wtedy odezwał się on- D. Dowiedziałam się, że ma dziewczynę, przeprosił mnie za tamtą sytuację jeszcze raz. Myśląc, że dawno już się pozbierałam opowiada mi, jaka ona jest cudowna i jak ją kocha. Mówi o niej tak, jak kiedyś o mnie... Wczoraj wygarnęłam mu wszystko, że przez niego stałam się zimna, że nie umiem kochać. Wyrzygałam mu wszystkie jego wady i zerwałam kontakt raz na zawsze. Nie kocham go, to pewne. Jednak nie umiem o nim nie myśleć, nie być zazdrosną o jego dziewczynę, zacząć żyć od nowa. Myślę o wizycie u psychologa, nie umiem poradzić sobie z tym sama...

Nie wiem co dalej,ale nie wygląda to dobrzeDrukuj

Zdradzony przez żonęWitajcie. Mimo,że to mój pierwszy post,przejrzałem wcześniej prawie cały dział dot.zdrady. Z żoną jesteśmy od 12 lat. Mamy 3 dzieci 5-11 lat. Wszystko układało nam się z grubsza dobrze. Jak to w małżeństwie zdarzały się lepsze i gorsze chwile. Jeszcze 3 tygodnie temu wszystko było ok. Żona na tydzień wyjechała służbowo do Niemiec.Pierwsze 4 dni załatwiała sprawy zlecone przez firmę,kolejne 3 chciała poświęcić na zakupy,zobaczenie ciekawych miejsc. Spotkała tam swojego kolegę(prawie go nie znała,może raz ze 2 lata temu był u niej w firmie służbowo,pracuje w filii firmy w Niemczech)i się zaczeło. W ciągu pozostałych 3 dni pobytu tam: -zjadła z nim kolacje -była na wycieczce w Holandii kilkugodzinnej z nim -oczarował ją masą obietnic,jak będzie jak ułożą sobie razem życie w Niemczech -oczywiście były sprawy łóżkowe -zakupi i... powrót do Polski. Po powrocie,jakbym rozmawiał z obcą osobą. Radość na przemian z wypaleniem. Marzenia,połączone z beznadzieją. Pełne zamknięcie się. Rozmawiała tylko ze mną jak coś tam jej się zachciało powiedzieć. Z dziećmi też. Aż wieczorem w dniu powrotu powiedziała:Nie kocham Cię,nawet tego nie jestem pewna. Jadę pojutrze do Niemiec. Tam jest bogato,będę zarabiać mnóstwo pieniędzy,wynajmę mieszkanie,ściągnę dzieci. Po tym co powiedziała zacząłem dopytywać co się stało? Przed wyjazdem tu w polsce miała tyle planów,część rozpoczętych i niezakończonych,interesowały ją dzieci,mieliśmy wspólne pasje, To ona na to,że kocha innego,że jest tego pewna,on ją kocha,poradzi sobie,mimo,że nie zna niemieckiego,tylko angielski,mimo,że ani nie była u niego w domu,ani nic,jest po prostu go pewna. Cały czas zachowywała się tak,jak gdyby była zaprogramowana. Minęła noc. Kolejny dzień. Poszła do pracy,a po powrocie znów to samo. Ten sam tekst,ona już jedzie do Niemiec,kupuje bilet i szykuje się do wyjazdu,nawet może połączyć mnie z tym mężczyzną(co zrobiła),żeby MI !!! powiedział,że ją kocha. Oczywiście wszelkie moje próby uświadomienia jej,że postępuje wbrew logice spełzły na niczym,a pozew o rozwód,który zaczeła pisać nie został przez nią dokończony. Nadeszła noc,poszliśmy spać i rano obudził mnie telefon. To dzwoni ona i rozryczana mówi,że wstała w nocy i chciała iść na lotnisko,albo dworzec i jechać do niego,ale ją okradziono i nie ma nic,ani dokumentów,ani rzeczy i żebym po nią przyjechał. Po prostu nie wierzyłem,myślałem,że śnie. Wskoczyłem w samochód i pojechałem. Stała zapłakana,ale ani nie przytuliła się,wsiadła tylko zła do auta i wróciliśmy do domu. Wściekła poszła spać,a ja do pracy. Kolejny dzień:wzieliśmy oboje tydzień urlopu. Pierwsze,co przyszło jej do głowy,to wyrobienie utraconego dowodu i reszty dokumentów.Gdy dotarliśmy do urzędu i dowiedziała się,że będzie czekać na ich odbiór 30 dni mało nie padła z wrażenia. Następny dzień:była już spokojniejsza,ale nieobecna myślami,roztargniona,bez uśmiech,miałem wrażenie,że obrażona na cały świat. W zasadzie to ja rozmawiałem,ona unikała mówienia zbyt wiele. I tak się złożyło,że zatelefonował wtedy do niej ten jej amant. Byliśmy akurat w miejscu gdzie jest duży ruch,więc włączyła głośnik,ale usłyszałem,mimo,że odeszła ode mnie kilka kroków,jak pytał kiedy będzie,a ona,że zgubiła dokumenty i nie może teraz,a ten gość mówi,że to w niczym nie przeszkadza,że może po nią być. Powiedziała,że nie,bez dokumentów się nie ruszy,bo wystarczy jakaś kontrola i zatrzymają ja za to. Wieczorem wyszła na zajęcia z dziećmi,ale zapomniała zabrać ze sobą telefonu,więc nie myśląc wiele przejrzałem billing i okazało się,że będąc ze mna te kilka dni po przyjeździe pisała do niego smsy,a to z pracy,a to w momencie,gdy spacerowaliśmy i wszedłem do sklepu po napój. Od tej chwili minęły kolejne 3 dni-podobne do tego opisywanego po stracie dowodu. Będąc ze mna nie starała sie rozmawiać,wręcz unikała tego,unikała mojego wzroku,była zimna,a rozmawiając z innymi wręcz nadaktywna,udająca wyluzowaną kobietkę. Wczoraj dopiero otrzymała cios. Zatelefonował jej koleżka i pyta dlaczego do niego nie pisze(najwidoczniej poprzedniego dnia nie napisała sms) i czy ma pieniądze,a w zasadzie ich część na wynajem mieszkania,bo on nie chciał jej mówić,ale to mieszkanie co miał,to wynajmował wspólnie z kolegą,który teraz wyjeżdża. A gdy zapytała o jedną z jego obietnic,czyli o obiecaną jej tam pracę stwierdził,że nie miał za bardzo czasu się tym zająć. Obiecała mu,że oddzwoni za chwilę i już widzę jak chce sięgnąć do naszych oszczędności,więc ją zatrzymałem i usłyszałem to,co wyżej napisałem,o czym rozmawiali. Powiedziałem- nie,nie będzie jechała do swojego kochanka na koszt rodziny,jeżeli jej coś obiecał,niech dotrzyma słowa,a ona niech jedzie i będzie z nim szczęśliwa a mi da rozwód,bo nie zamierzam znosić jej humorów. Obrażona poszła,zamkneła się w pokoju i najwidoczniej z nim pisała,albo rozmawiała. Dziś rano zatelefonował znów i powiedział,że chyba nie może być z nią,bo on miał kiedyś żonę,którą zdradził i z inną,z którą też nie jest ma dziecko,z żoną właśnie dlatego się rozwiedli,wobec czego pa! Nastąpiła cisza. Zamurowało ją. Nie zdążyłem nic powiedzieć,ale usłyszałem jak pod nosem powiedziała inaczej mu się odegram. Nadal jest taka sama jak była. Ponura,odrzucająca w zachowaniu,zero czułości. Dodam jeszcze,że przez ten krótki okres czasu chociaż nie jestem otyły schudłem z 10 kilo,prawie nie jadłem.Nie wiem co mam zrobić,ale wiem,że coś w tej sytuacji zrobić muszę.Jej 2 przyjaciółki odwróciły się od niej,bo jak zaczeła im mówić o tym gościu,to zrobiły duże oczy,odeszły od stolika w kawiarni,a następnie zatelefonowały do mnie z ostrzeżeniem,że moja kogoś ma i maxymalnie namieszał jej w głowie.Powiedziały,że ma ją za zabawkę,a ona tego nie dostrzega.Wdzięczny im jestem,że tak się zachowały. Ona nadal chce żyć jakoś po swojemu,nie wiem o czym myśli,ale najpewniej o niczym rozsądnym. Podczas jednej z rozmów padła od niej propozycja,że możemy być jak brat i siostra,bo ona do związków się nie nadaje. Nawet nie zauważyła,że nie miało to sensu,skoro z tamtym chciała być. Jestem rozdarty,trochę ochłonąłem,ale zupełnie nie wiem co zrobić.Co mówić dziecią,jak postąpić. Z jednej strony dzieci,z drugiej zdrada i jak przypuszczam chyba jakieś wypalenie uczucia z jej strony i niezdecydowanie,zagubienie,albo pójście na życiową łatwiznę bez obowiązków. Spróbujcie doradzić,zależy mi na niej. Wybaczać umiem,ale nie wiem czy ma to sens.

zbuntowana zdradzona - rada dla żonDrukuj

Zdradzona przez mężaMąż mnie zdradzał wielokrotnie. To taki typ bawidamka i jedynaka-egoisty. Kochałam go i chciałam z nim być. 1/ zdrada (odkrtyty list miłosy do wspólnej koleżanki) - czarno na białym o miłości i tęsknocie za wspólnymi nocami. Nie przyznał się, a ja wierzyłam mu jak głupia. Zaraz po tym zajściu oświadczył sie... Myślałam, że zrozumiał i chce być ze mną. Od tego czasu cierpiałam, drżałam o to, żeby nie zrobił tego ponownie, byłam słaba. Kolejne zdrady to tzw "koleżanki", wymiana sms-ów, spotkania. Mówił, że to ja jestem nienormalna, że nie zabronię mu mieć "znajomych". Już w tych czasach mu nie ufałam, zaczynałam go mieć dosyć. Ostatnia zdrada, to grubszy romas, który trrwał ok. pół roku. On kłamał ją i mnie. Spotkałam się z nią i szczerze żal mi było dziewczyny. TO ZAWSZE ZDRADZAJĄCY JEST WINNY I NIKT MI NIE POWIE, ŻE WINNA JEST TEGO KOCHANKA!!!! Przecież nie kazała mu iść ze sobą do łóżka i zakochać się w sobie. Męża kopnęłam w du...ę i zostawiłam. Błagał, płakał, robił głupie rzeczy - NIE UGIĘŁAM SIĘ. Minęły 3 lata od tego czasu i poza dzieckiem nic nas nie łączy. Wiem, że dobrze zrobiłam. Na facetów się zbuntowałam. Dużo poznanych przeze mnie żonatych facetów robi to samo ze swoimi żonami co mój mąż ze mną i dziwię się (sorry za określenie) tym GŁUPIM Żonom, które zdradzone wierzą, że będzie dobrze.... To jest jakaś iluzja, którą same sobie wytwarzacie w swoich głowach. Jeśli facet ma romansto trzeba mu po prostu pokazać gdzie raki zimują i koniec kropka. Po co dawać szanse, to bez sensu.

jak z tym zycDrukuj

Zdradzony przez żonę3 lata temu zostalem zdradzony przez moja zone osobe ktora bardzo kochalem i chyba dalej kocham choc ufalem jej bezgranicznie ;przestroga dla was koledzy;uwazajcie na niewierne zony wychodzila do kolezanki,do fryzjera czesto zmecZona moja wina ze czesto jestem w trasie ,tiry,no i nie zauwazylem ze jest zle a ktos to poprostu wykorzystal niestety i to moj byly kolega info dla zon kierowcow jak argumentowal kochanek mojej zony nie wszyscy stajemy na parkingach na tirowki duza wiekszosc mysli o tym zeby szczesliwie wrocic do naszych wiernych zon a teraz wszystko slabo wyglada obudzilem sie za pozno zostawic ja zal nie dla niej da dziecka ? mam syna7 letniego wybrac reszte zycia bez zaufania?zostawic ich bez perspektyw do zycia?szlachetne ze jej moze wybaczylem.wlasnie moze ?czy to szlachetne co robic

zdradzil mnieDrukuj

Zdradzona przez mężaPo 4 latach malzenstwa zdradzil mnie maz. Jest mi tak ciezko ze nie wiem co pisac. Czuje pustke, zlosc. Troche go zaniedbywalam. Nie kochalam sie z nim, czesto robilam mu wyrzuty. Jestem takim typem pretensjonalnej zony. Czesto mam humory. On byl dobry maz, ale do czasu. Dobre relacje z dziecmi, wspieral mnie bronil. Nawet cos wspominal ze jakos w malzenstwie naszym gorzej sie dzieje. No i bach, stalo sie. Zradzil mnie. Chodzimy na terapie od 7 miesiecy. Jest ciezko. Wracaj mysli, wspomnienia, on wciaz sie stara. Pisze to bo jest mi ciezko. Nie wiem jak to dalej sie potoczy. Nie wiem jakie historie zycie pisze takim malzenstwom jak moje. Jak jest najczesciej, jak sie dzieje, jak koncza malzenstwa? Czy rozwody sa czeste i czy to dobre wyjscie ? Czy mozna sie jeszcze raz zakochac w mezu? Czy mozna mu wybaczyc? czy mamy szanse na szczescie?

Zdrada narzeczonegoDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaCześć. Może zacznę od samego początku. Poznaliśmy się w styczniu 2007 roku. Było fajnie, dogadywaliśmy się. W 2008 roku mieliśmy przerwę, choć zapomniał mnie o tym poinformować. Był z inną kobietą, która wcześniej niż ja poznała jego babcie i ciocie. Ale skończyło się, mówił, że z nią nie spał. Niech będzie, spróbujmy myślałam. Przebolałam to i znów było fajnie, aż zrobiło się wspaniale. Lata mijały przyjemnie. W 2010 roku w moje urodziny oświadczył się. Datę zaplanowaliśmy na 21 kwietnia 2012 roku. Niestety dwa tygodnie przed ślubem okazało się ze w marcu zdradził mnie 5 razu z ta samą kobietą, starszą o 6 lat od niego. czyli pod 40 a ja mam 25. szok. Wszystkie moje poprzedniczki były starsze. Czy coś w tym jest? No i nauczycielka kolejna, jak mamusia. Może szuka sobie takiej zastępczyni, która będzie mu matkować?! Nie wazne. Dowiedziałam sie od proboszcza parafii. Mieszkam w małej miejscowości więc plotki też szybko sie rozchodzą. W mgnieniu oka całe miasto wiedziało o wszystkim. A ja co mam myśleć? Czy mu wierzyć że kocha? Czy szuka sobie tylko ostoi? Mieliśmy wspólne plany a teraz to legło w gruzach. I te romantyczne i wspaniałe wspomnienia. Podróż poślubna zaplanowana, sukienka wisi w szafie, a ja nie wiem czy kogoś znajdę i boję sie samotności. Mogłam z nim rozmawiać o wszystkim, choć może to był błąd.

jak dalej z seksem?Drukuj

Zdradzona przez mężaMąz zdradził mnie prawie rok temu. Dowiedzialam sie z smsa po trwajacym juz pol roku romansie. Mamy 3 letniego synka który uwielbia tatusia. Chyba nie wybaczylam chociaz zdecydowalam ze na razie bedziemy razem chociazby dla synka. Nie umiem wybaczyc. Chodzimy na terapie ale nie widze zeby bylo lepiej. Ciagle wszystko rozpamietuje, kazdego maila jakiego czytalam, kazde slowo ktore jej napisal. Najgorzej jest z seksem. Z jednej strony bym chciala zeby to jakos wygladalo ale jak przychodzi co do czego to ja nie moge bo wyobrazam sobie jak ją dotykal, calowal, piescil i zbiera mnie na wymioty. Nie wiem co mam dalej robic. Czy to mi kiedys przejdzie? Czy bede mogla jeszcze zyc z nim w miare normalnie?