Zdrada - portal zdradzonych - News

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Ostatnio Widziani

bardzo smutny00:10:53
Roszpunka1900:49:52
Obito00:53:38
mrdear01:01:44
# poczciwy01:42:40

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Nie wiem co dalejDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansJestem ze swoim chłopakiem od dwóch lat, ostatnio co raz więcej się kłócimy, ja ciągle wypominam mu jego wady a on jeszcze przeprasza, nie potrafi się postawić, zrobiłby dla mnie wszystko, ale jego brak stanowczości, męskości i poczucia bezpieczeństwa sprawia że ten związek mnie męczy, on nie potrafi nic załatwić, w każdej sytuacji trzeba go pilnować, nic sam nie zrobi, ale mimo tych wad ma również dobre strony, jest dla mnie dobry i bardzo mnie kocha, już dwa razy rozstaliśmy się ale nie mogłam znieść jego łez i na drugi dzień wracałam w nadziei że się zmieni, co oczywiście obiecuje, ostatnio odezwał się do mnie były chłopak, który jest przeciwieństwem obecnego: męski, zaradny, ma pracę, mieszkanie, najchętniej, połączyłabym ich obu bo były natomiast nie traktuje poważnie związków, poważny związek to dla niego małżeństwo. Mam problem, ponieważ nie chcę tracić obecnego chłopaka, który jest materiałem na męża, ale instynkt kobiety, która chcę czuć się bezpiecznie przy mężczyźnie podpowiada mi iść do byłego, nie byłby to poważny związek, pewnie opierający się tylko na seksie ale właśnie takiej odskoczni mi trzeba, nigdy nikogo nie zdradziłam i taki czyn nie dał bym mi spokoju, także boje się zostawić obecnego chłopaka, ponieważ mogę tego żałować, wspomnę jeszcze że nie kocham byłego i nie zaangażuje się emocjonalnie, chyba zależy mi na przygodzie nie wiem co robić ani myśleć.

wiem jak to boli Drukuj

Witam moja historia jest taka . Jestem w związku 8 lat , poznałem moją Myszkę jak miała 15 lat ja miałem 20 lat . Była dla mnie kimś bardzo ważnym bo wyrwała mnie od złego otoczenia ,bo byłem złym człowiekiem i byłem pijakiem . Dzięki niej teraz żyję no ale do sedna sprawy . Nie zawsze było kolorowo bo jak wypiłem to mi się odklejało . Wiem że zile robiłem ale byłem tak nauczony przez życie nie potrafiłem się zmienić z dnia na dzień . Po 4 latach urodziła nam się wspaniała córeczka jest moim oczkiem w głowie i oddał bym za nią życie . Po urodzeniu dziecka moja myszka nie pracowała 2lata , potem znalazła pracę w Haczu i się zawalił mi się świat . Miała o wiele starsze koleżanki które miały zły wpływ na nią , i wiele rzeczy by się nie stało . Poznała tam lidera który wykorzystał fakt że nam się nie układa i stał się jej pocieszycielem . Jak się o nim dowiedziałem to mówiła że to tylko kolega że mam się nie martwić i takie tam . Potem płakała i mówiła że się zauroczyła , nie wiedziałem co mam zrobić . Potem podsłuchałem jak się zwierzała koleżance jaki on jest naprawdę i że żałuje że się z nim przespała dodam tylko jeszcze że byłem jej pierwszym facetem , i może tym bardziej mnie to boli . Na tej zdradzie nie tylko ja ucierpiałem ale także moja córka bo musiała patrzeć na awantury przez tego frajera . Ja bym nigdy nie poszedł do łóżka z zajętą dziewczyną i z dzieckiem nie był bym w stanie rozbić komuś rodziny . teraz mówi że żałuje ale nadal ma go w znajomych na NK i FB . Wybaczyłem jej to ale nie mogę zapomnieć chodź już 2 lata temu się to stało . Chcę nadal z nią żyć bo bardzo ją kocham i wiem że to też w jakimś stopniu z mojej winy się to stało. On jeszcze zapłać za wyrządzone nam krzywdy . Ja zrobię wszystko żeby było lepiej ale boję się że kiedyś znowu się to stanie Wesołych Świąt .

POMOCY... Potzrebuje zrozumiećDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakawitam, potrzebuje pomocy... generalnie doszukuję się powodów zdrady mojego faceta... nie wiem co mam myśleć dlatego proszę o pomoc.... mój były (A.K) zdradził mnie, prawdopodobnie cały związek zdradzał mnie z panienkami z internetu. Ja byłam dziewczyną która mógł pokazać rodzinie, zabrać na wesele do babci a na boku pisał okropne rzeczy z dziewczynami ze stron internetowych typu sympatia,fotka itd (mówi, ze tylo pisał, ale jestem pewna, że nie jest tak jak mówi... wyszło na jaw, że zdarzało mu się nie wracać do domu na noc) wysyłał swoje nagie zdjęcia do tych panienek mmsami również... o wszystkim dowiedziałam się z jego telefonu.. wiem telefon to jest pewna prywatność, ale od dawna miałam wątpliwości A. ukrywał telefon, zawsze miał wyłączone dźwięki, a nawet wibracje.. odpisywał jak nie było mnie przy nim.. nie mogłam dotknąć jego telefonu bo była awantura... nawet jeśli nic nie chciałam z nim zrobić...kiedyś złapałam go na pisaniu z panienkami, ale nie były to takie teksty jak tym razem... wybranki A. były zwykłymi szmatami... nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego jak można takie teksty jakie one rzucały powiedzieć nawet do męża... co sądzicie o tym??

ZDRADZONY!!! ZDEPTANY!!! PONIZONY!!!Drukuj

Zdradzony przez żonę Zona zawsze byla dla mnie najwazniejsza ok 1 rok temu po 9 latach malzenstwa zaczelo sie cos psuc ja widzac to pytalem o co chodzi ale ona zawsze odpowiadala zeby jej dac spokoj bo wszystko jest w porzadku. Pozniej jakies 2 miesiace temu tate jej zmarl po smierci tescia jeszcze bardziej sie ode mnie odsunela nie pomagaly moje pytania o co chodzi ja myslalem ze to depresja po stracie taty wiec nie chcialem naciskac aby mogla przezyc te strate na swoj sposob po 2 tygodniach od smierci tescia powiedziala ze chce sie wyprowadzic do przyjaciolki aby przemyslec wszystko bo stracila sens zycia i nie chce mnie ranic bo jak twierdzila zasluguje na kogos lepszego wiec przystalem na to aby jej dac czas na przemyslenie. Przez pierwszy okres kiedy sie wyprowadzila czesto przyjezdzala i mowila ze mnie bardzo kocha i ze jestem dla niej najwazniejszy. Po okolo 2 tyg od wyprowadzenia chcialem sie z nia skontaktowac poniewaz miala zadzwonic wieczorem ale tego nie zrobila ale nie odbierala telefonu wiec sie bardzo wystraszylem bo myslalem ze sie cos stalo, wiec pojechalem na policje i zglosilem zeginiecie po czym pol nocy jezdzilem i szukalem jej samochodu, myslalem o najgorszym, wrocilem do domu chcialem spac ale nie moglem nad ranem po raz kolejny dzwoniac na telefon informacyjny czy sprawa sie wyjasnila gdzie jest powiedziano mi ze dzwonila ze jest z nia wszystko w porzadku po czym ja dzwoniac do niej dowiedzialem sie ze spala 500 metrow od domu u jakiegos goscia. Ta noc kiedy zglaszalem zaginiecie byla najgorsza w moim zyciu tak bardzo ja kochalem ze nie moglem sobie wyobrazic ze cos sie z nia stalo ze nawet informacja ze jest u kogos byla dla mnie ulga ze jest z nia wszystko w porzadku. Po tym ustalilismy ze bedzie mieszkac u przyjaciolki i damy sobie czas bardziej jej bo ja chcialem aby wrocila ale po paru tygodniach kapnolem sie przez przypadek ze mnie oklamuje i ze dalej jezdzi do tego typa. Nie wiem co robic jeszce czekac i miec nadzieje ze przemysli i wroci wydaje mi sie ze bym chcial sprobowc chociaz jak na chlodno o tym mysle to mnie krew zalewa. Dodam tez ze po wyprowadzeniu sie zony mialem straszny dol ktory sie poglebil w dniu w ktorym zglaszalem zaginiecie a dobilo mnie jej klamstwo na koniec. Ja ostatnio nawet sugerowalem aby wrocila ze jakos sobie z tym poradzimy ale powiedziala ze nie bylaby w stanie mi patrzec w oczy po tym co zrobila, nie wiem co robic ? Prosze napiszcie co o tym sadzicie odposcic juz to i jakos sie sprobowac pozbieac czy jeszcze walczyc czy to ma sens?

Czas nie leczy moich ranDrukuj

Zdradzony przez żonęZaraz minie 8 lat od rozwodu. Miałem żonę przez 9 lat, dwoje dzieci. Wciąż ją bardzo kocham, za dziećmi przepadam. Żona, przepraszam, była żona mieszka rzem z dziećmi i nowym mężem w innym mieście, jakieś 100 km nas dzieli. Widuję sie z nimi raz na dwa tygodnie, czasem rzadziej, kiedy jestem w delegacji za granicą. Upłyneło już sporo czasu, jednak serce wali mi jak młot, kiedy jadę po dzieciaki. Niemal omdlewam z nerwów kiedy jej facet otwiera drzwi. Wysiadam nerwowo, żal, nieopisany żal i niemoc. To nie są drzwi do mojego domu! Wkrótce wigilia, siądą razem do stołu w świątecznej, podniosłej atmosferze, nie mogę tego już dłużej znieśc. Kupilem sobie barszczyk z paczki i uszka z marketu, wstanę rano z koszmarnym uczuciem zmarnowanego życia. 8 lat samotnego zasypiania, wstawania i marzeń o byłej żonie. Nie potrafię tego przerwać, chodzilem na terapię, celowo długo i wyczerpująco pracuję aby ciągle nie myśleć, nic nie pomaga.

wynik testu na zdradÄ™ :)Drukuj

Chodzę po tej stronie drugi dzień. Zastanawiam się jak może mi to pomóc wyjść na prostą. Czy to ma działać tak, że nie będę wracała myślami w kółko do tych samych pytań?
Zrobiłam test na zdradę, zrobiłam dwa razy, wyszło 0. :)) Zabawne. Doprawdy zabawne. Staż związku - prawie dziesieć lat, podczas tych lat - jego flirtów, zdrad?? nie wiem ile - wiele. Związek nie jest zalegalizowany. Między flirtami, a również podczas ich trwania, to w sumie fajny, odpowiedzialny gość(sic!). Gotuje - nie musi, wszędzie chce ze mną chodzić - nie ciągam go, nie proszę o to. Rzadko sama sprzątam, incydentalnie sama muszę zrobić zakupy.
Byłam kiedyś mężatką, wiem, co oznacza nieodpowiedzialny facet. Teraz mam odpowiedzialnego, ale również potrafiącego zadbać o swoje potrzeby, przede wszystkim o swoje. Jestem duża, wiem, że bycie monogamistą jest trudne, ale jak można "zaprzyjaźniać" się z "każdą" kobietą, do każdej się uśmiechać, każdą zdrabniać, komplementować, wychwalać, zagladać głęboko w oczy, podtrzymywac wszystkie dwuznaczne tematy, rozmawiać o babskich fatałaszkach, paznokciach, mężach, dziaciach, porodach, być pomocnym zawsze każdej potrzebującej kobiecie, szczególnie te nieszcześliwe trzeba koniecznie utulić :). Rozsądek mi mówi - nie masz źle, gość odpracowuje swoje wszystkie słabostki. Moja dusza mi mówi - jesteś tylko nieco wyróżnioną jedną z wielu. Wyróżnioną tym, że ze mną mieszka, przy mnie zasypia, mnie całuje jak się budzi, w sumie najwiecej smsów pisze do mnie :)). Ale... jeśli tylko jest okazja, trzeba z niej skorzystać, grzech zaniechania były zbyt ciężki :), więc korzysta z tego, co dookoła kobiety mają do zaoferowania. Każdy flirt kończy się, gdy zaczyna robić się niebezpiecznie, jak widzi, że za moment się wyda, że starci to, co sobie wypracowaliśmy przez te dziesieć lat. To układ, z którego trudno mi się wyplatać, choć dyssatysfakcja przekracza satysfakcję. Przecież "tylko jestem miły, przecież nie mogę być chamem". Ostatnio mąż jedej z nich interweniował, chciał wyjaśniać sprawę, bo przeczytał smsy do niej. Dziewczyna twierdzi - daj spokój, napisał kilka niestosownych smsów, nic nie było. A ja z upokorzenia płaczę pod prysznicem, czuję bezsilność. Nie wiem, czy chcę być mądrą kobietą, która potrafi sobie z tym radzić. Czy chcę raczej być szcześliwa.

Nikogo nie znamy do końcaDrukuj

Zdradzony przez żonęWitam. Ożeniłem się z mądrą i zrównoważoną kobietą po sześciu latach znajomości. Wspólne studia, wspólne spędzanie czasu prawie w 90 % bardzo nas do siebie zbliżyły. Mogłem jej wszystko powiedzieć i ona mnie też. Pobraliśmy się. Po paru latach dopiero pojawiła się dwójka dzieci. Żona zaczęła pracować w jednej z firm. Ja też pracowałem ale miałem niestabilną pracę. Dwie firmy w których pracowałem zbankrutowały (nie przeze mnie hehe) potem często w innych firmach dziękowali mi po np 3 miesiącach. (nie byłem dobrym handlowcem) Moja żona miała stabilna pracę. Zaczęła jednak romansować ze swoim szefem. Odkryłem to po około dwóch latach trwania. Dotarłem do maili, do zdjęć. (robili sobie w łóżku zdjęcia). W mailach pisała ze nigdy mnie nie kochała, że wychodząc za mnie za mąż wiedziała, że kiedyś spotka jeszcze swoją prawdziwa miłość. Żona przyznała się do zdrady. Mieliśmy zacząć od nowa. Ja czułem że ta zdrada jest w dużej mierze moją winą bo zawiodłem jako mąż i ojciec nie potrafiąc zapewnić rodzinie ani dachu na głową (mieszkaliśmy u jej matki - masakra) ani godnego życia. Mamy też dwójkę dzieci. Chciałem ocalić tą rodzinę dla nich przede wszystkim. Nie chciała jednak zmienić pracy bo jak mówiła nie będzie zaczynać od nowa kariery. Dalej pisała maile do niego miłosne itd. Zaproponowała też abyśmy.....przeprowadzili się do jej szefa do domu, który miał pod Poznaniem a który stał pusty. Strasznie się wściekłem. Zrobiłem ku.... awanturę na ta propozycje. Ona niby zrozumiała ale po około miesiącu zaproponowała to samo znowu. Kupiliśmy w końcu mieszkanie w centrum Poznania na kredyt. Małe ale własne. Ja prowadzę firmę swoją a ona dalej pracuje u tego gościa. Ja oczywiście mam problemy finansowe ale nie mogę jej zamknąć bo mam otwarte umowy z klientami. Firma tego gościa mieści się w jednej z kamienic, w mieszkaniu jego. Jak wyjdą pracownicy to mogą tam robić co chcą. Żona mówi, że ten romans jest już skończony. Czy trwa czy nie nie wiem bo nie pisują maili ani nie smsują (może się pilnują) Żona mną gardzi. Pyta przy dzieciach po co idę do pracy skoro z tego i tak nic nie ma. Albo mówi, że nie nadaje się na ojca. Teściową przy dzieciach mówi, że muszą się praktycznych rzeczy uczyć bo będą jak ojciec. Masakra. Nie wiem co zrobić. Chciałem zawsze żeby dzieci miały normalna, pełna rodzinę. Gdyby nie one to bym się dawno rozwiódł. Mają jednak rodzinę patologiczną ale o tym nie wiedzą. Czuje, że zbliżam się do jakiejś granicy. Moja matka ani teściowa nie wiedzą o sprawie (ojciec i teść nie żyją) Pewnie dalej żyje w trójkącie ale nie wiem tego na pewno.

Zdrada okiem obiektywnym, jak sie wydajeDrukuj

Zdradzony przez żonęMoja historia zaczela sie naprawde z dziesiec lat temu - wowczas moja dziewczyna zdradzila mnie. Byl wstyd, zazenowanie, przebita duma, nie tylko ta meska. Chcialem ja wyrzucic z naszego domu i zwiazku, ale przyczepila sie na sile do nogi i nie dalo rady jej patetycznie ruszyc. Potem byla proba zycia razem, bo wiazal nas nie tylko zwiazek, ale w efekcie wszystko sie rozpadlo, bo chyba wpadlem w depresje. Balem sie wychodzic z domu, z lozka trudno wstawalem, balem sie spojrzec ludziom w oczy, nawet w sklepie. W domu zostawaly praktycznie kluski i cebula, a ja tylko to jadlem. Zaczalem miec powazna awersje do telefonow, ktora mi zostala wlasciwie do tej pory. Wydawalo mi sie, ze na kogo spojrze - ten bedzie wiedzial, jak wielkie mam rogi i znal moja historie, jakbym mial ja wytatuowana na czole. Zwiazek rozpadl sie niedlugo potem, ja poznalem kogos innego przez internet. Z poczatku pisanie, poznawanie sie, potem przyjazd i od razu ladowanie w hoteliku, moze to ma jakies znaczenie. Potem rozwoj znajomosci i wkrotce oswiadczylem sie z przekonania, ze z rozwodka z dzieckiem nie nalezy sie bawic, tylko brac ja na powaznie. A skoro podobala mi sie i pasowala mi - to dlaczego mialbym sie z nia nie wiazac, wydawala mi sie wowczas ta jedyna, ze wzajemnoscia zreszta - rezolutna, piekna, pracowita, uczciwa, z "pazurkiem". W 2004 slub, ja pracowalem w Polsce, ona wrocila z zagranicy. Postanowilismy wyjechac razem, bo w Polsce nie bylo duzych perspektyw. Tam, gdzie wyladowalismy, nie bylo jednakze pracy dla mnie i zona pracowala, ja zajmowalem sie domem, dziecko bylo z dziadkami. Wkrotce pojawily sie pierwsze klotnie - okazalo sie, ze zona nie potrafi rozmawiac, co przyprawialo kazda klotnie o nieustajacy ciag wyrzutow w jedna strone, powielanie watkow bez konczenia poprzedniego, slowem - chaos. Szybko przekonalem sie tez, ze zona potrafi wsciec sie tak, ze leci na mnie z lapami, a jako ze nie naleze do zaslaniajacych sie, to byly bloki, ale tez i razy w tylek, czy w leb dla wyrwania z tego zacietrzewienia. Niechcacy w ferworze walki robilismy sobie tez siniaki i zadrapania, choc to zazwyczaj ja je mialem, jej przykladowo zrobilem siniaka, jak przypadkowo wpadlismy razem na kaloryfer. Bywa, niestety - i nie jestem z tego dumny. Przepraszalem ja za to, bo facet zawsze cierpi poczucie winy po czyms takim, rowniez nie rozmawialismy ze soba, a jesli juz, to potrafily pasc gorzkie slowa, czy wyzwiska. Wyrzucalem jej, ze nie umie rozmawiac, choc prosilem ja o to od dlugiego czasu, jak tylko to zauwazylem. Prosilem o koncentracje przy watkach, prosilem o zrozumienie tematyki, prosilem o dyskusje, a nie monolog. Wszystko na darmo. Oddalilismy sie od siebie, ja w pewnym momencie zauwazylem jej nadnaturalne zainteresowanie pisaniem na komputerze. Postanowilem ja przyszpiegowac i okazalo sie, ze pisuje z jednym gosciem z Polski w sposob ewidentnie erotyczny - co by mu zrobila, jakby sie spotkali itp. Choc nie zdobylem wiecej dowodow, ani nie poznalem calosci - nie mialem 100% pewnosci, ze chcialaby mnie zdradzic. Zrobilem jej wielka awanture, wymoglem na zonie obietnice, ze nigdy wiecej nie bedzie pisala z zadnym gosciem, a juz w szczegolnosci erotycznie. Ogarnalem sie jakos i wyjechalem do innego kraju szukac pracy. Po jej znalezieniu sciagnalem zone do siebie, ona tez zaczela pracowac, po wypracowaniu kazsy na wieksze mieszkanie sprowadzilismy syna i zamieszkalismy razem. Wkrotce potem zona zaszla w ciaze, urodzila drugie dziecko. W miedzyczasie ja trace prace i jakos tak sie uklada, ze nie znajduje nic dla siebie, a postanawiamy w zamian rozwinac wlasny biznes, ja pomagam sie zajmowac domem. Z tego mija 3,5 roku, a ja tylko otwieram biznes ze sporadycznie pojawiajacymi sie zleceniami, w wiekszosci zajmuje sie domem, zona zaczyna pracowac na pol etatu - aby oderwac sie od monotonnego wychowywania dziecka. Role w moim przekonaniu sie odwrocily, teraz to zona zaczyna zachowywac sie, jak facet utrzymujacy dom, a ja - jak baba siedzacaca przy garach i sprzatajaca dom, pilnujaca dziecka. W sumie z zasilkami starcza na biezace potrzeby, samochod. Zona sie rozwija, ja na to pozwalam - zmienia prace na coraz bardziej jej odpowiadajace, pomagam jej otworzyc jej wlasny biznes zgodny z jej zainteresowaniami. Nadchodzi sierpien, klocimy sie. Z mojego punktu widzenia klotnie sa takie same - moze za wyjatkiem, ze zona zrozumiala, ze na faceta nie rzuca sie do bicia. Jednak inwektywy rzucane pod jej adresem chyba robia swoje, mam sygnaly, ze jak sie nie zmienie, to "znajde sobie kochanka, zobaczysz". Odbieram to z przymruzeniem oka, ale jestem na tyle zmeczony klotniami i ciaglym poprawianiem i proszeniem zony o to samo (czyli nauczenie sie dyskusji, co uwazam za podstawe wszystkiego, bo tu nie tylko o klotnie chodzi, ale kazda inna rozmowe, o cokolwiek - by czlowiek nie czul sie winny, ledwo zona buzie otworzy), ze chyba po mnie to splywa. Mysle, ze zatracilem sie w swojej wielkiej niecheci do niej - nie chce pisac o milosci, bo nie wiem, czy ja kocham, czy moze przestalem ja kochac juz wtedy - bo nie wiem teraz niczego. W tym wielkim zaslepieniu, aby nie krzyczec nieraz po jej niektorych wypowiedziach, powtarzam pod nosem obelzywe teksty w jej strone. Tak, by nie slyszala. Mi to pomaga, bo rozladowuje to moja zlosc, ale chyba stres utrzymuje sie na wysokim poziomie, bo latwo mnie wyprowadzic z rownowagi, w klotni krzycze itp. Teksty chyba trafiaja mi do podswiadomosci, bo utrzymuje wysokie przekonanie o jej niskim poziomie intelektualnym. W skrocie. Tak, czuje sie fatalnie piszac to, bo przeciez ta piekna, wspaniala istota, ktora poslubilem, miala byc rowniez i madra... a tu taki dysonans. Irytuje mnie brak logiki nie tyle w kazdym przypadku, gdy cos powie, czy zrobi, ale potrafia to byc nawet najmniejsze rzeczy. Zona wyjezdza do Polski z dziecmi odpoczac, ja zostaje tu sam. Wraca, w miedzyczasie rozmawiamy przez Skype - mi wydaje sie, ze dosyc ladnie i cieplo. Pare dni po przyjezdzie nastepuje pierwsza zdrada, o czym dowiaduje sie kilka miesiecy potem, jak rowniez dowiaduje sie potem o metodzie - po prostu dopisala sobie wyjazd do innego miasta (ktorych w rzeczywistosci miala kilka) na rocie i ja w tym przekonaniu odwiozlem ja rano na dworzec, skad pojechala juz niepilnowana, gdzie chciala. Tymczasem my - zyjemy - jak dotychczas.. po przyjezdzie bylo chwile lepiej, ale zyjemy nadal "osobno", kazdy sobie. Rano odwoze ja do pracy, potem zajmuje sie dzieckim, obiad, w miedzyczasie granie (TAK, to jest powod, dla ktorego zamknalem sie w swojej "meskiej jaskini" i ktoremu poswiecalem kazda chwile czasu - pieprz*ne granie w kupiona gierke, ktora teraz przeklinam, ze w ogole sie tym zajalem - moja wina, to ja wyszedlem na najwiekszego debila w swiecie, ktory przez gre stracil zone), potem obiad, po obiedzie zamykam sie w pokoju, gram, wychodze robic kolacje, zona usypia malego, potem slysze, ze ona tez klika na swoim komputerze, przychodze do niej o 23:00 albo ona do mnie pytajac, czy obejrzymy serial - czasem ogladamy, czasem ktores sie obraza, ze drugie przyszlo tak pozno, wiec mu nie zalezy na jego osobie - TAK DO CHOLERY WYGLADALO NASZE ZYCIE. Czasem spimy w osobnych pokojach, czasem z mojego pomyslu, czasem z jej. Nigdy nie pytalem o jej powody, ale patrzac na moja owczesna zlosc chyba przyjmowalem, ze z nia dzieje sie podobnie - czyli ze musi przejsc zlosc, aby moc sie odzywac spokojnie i bez nerwow. Wowczas nic mnie jeszcze nie tknelo. Mijaja 2 miesiace, zona zdradza mnie drugi raz, tym razem nie dopisuje wyjazdu, ale zwyczajnie odwoze ja do pracy, a ona udaje sie na dworzec, bo ma przeciez dzien wolny. Ja nadal w swoim letargu, nie zauwazam nic, a przeciez symptomy zdrady znam - podczas gdy ona zadnej super bielizny nie zakladala, standardowy makijaz jak do pracy, zadna extra bizuteria, zaden extra ubior, zapach... Do czasu, gdy snia mi sie 2 koszmary jednej nocy. O tym jeszcze nie slyszalem, wiec zaraz po odwiezieniu zony do pracy zaczynam szpiegowanie wszystkich mediow elektronicznych. Snow juz nie pamietam, ale to musialo byc cos z nia zwiazanego, bo inaczej nie wskoczylbym od razu na jej komputer. Najpierw odkrywam tajne konto, wchodze, widze pisanie z gosciem. Zaczynam sie robic niespokojny, pikawa bije szybciej. Drugiego dnia odkrywam juz historie wiadomosci i widze, ze to internetowy romans. Mam podstawy, by domyslac sie wiecej, ale wszystko jest wciaz dwuznaczne, moze znaczyc zdrade, ale moze znaczyc i tylko pisanie. Nie mam 100% pewnosci, rece trzesa mi sie, kiedy sprawdzam jej komputer. Wkrotce odkrywam i drugie konto oraz drugiego goscia, teraz jestem zalamany. Kompletnie nie wiem, co o tym sadzic. Probuje sie uspokoic, wymyslic jakis plan. Pije 3-4l wody dziennie, mam wstret do jedzenia, ktorego do ust przez tydzien nie biore, tracac 3 kg na wadze - cos, co chcialem wczesniej osiagnac bezskutecznie, LOL. Swiat wali mi sie na glowe widzac DWOCH (!) gosci, z ktorymi ona swawolnie rozmawia piszac takie teksty, co do ktorych tylko ja - sadzilem - moglem miec prawo. Goscie z okolicy, wiec zdrada fizyczna mozliwa. Ten stan niepewnosci utrzymuje sie 6 dni, najwiekszy koszmar mojego zycia, choc to wcale nie koniec. Chce przyszpilic ja na goracym uczynku, mam juz daty wstepnego spotkania - to zona (!) proponuje drugiemu gosciowi niezobowiazujacy seks za 2 tygodnie - jak pisze - bez rozmow o problemach malzenskich, za to z przytulaniem. Chyba cudem jakims dochodze do przekonania, ze musze sie zmienic dla zony - na wypadek zdrady, aby przypomniala sobie, co traci. Aby przypomniala sobie, jaki jestem, kim bylem, za kogo wychodzila. Jestem dla niej wieczorami dobry, w nocy satysfakcjonujacy seks.. ale przy namietnych pocalunkach w twarz ona mowi, ze czuje sie jakos dziwnie - widze, ze nie za bardzo tego chce.. a za dnia rycze i zaciskam mocno piesci, by dusza nie bolala tak bardzo. Wiem, ze nie wytrzymam tak dlugo - chce przyspieszyc czas. W koncu w niedziele nadchodzi wiadomosc od drugiego kochasia, ze chcialby spotkac sie RAZ JESZCZE, by poczuc bla bla. Dla mnie to dowod ostateczny, chyba Bog sie zlitowal i nie kazal mi czekac tak dlugo, bo bym chyba osiwial. Jeszcze zdaze tylko po kryjomu przeczytac odpowiedz zony do niego (pisana z telefonu pare minut wczesniej), ze ona teraz jest zdezorientowana, ze sie zmienilem, ze wczesniej nie byla pewna, czy mnie kocha, ale postanowila dac nam szanse i dac malzenstwu trwac, bo widzi, ze mi zalezy. Co za ironia losu - ona decyduje sie na "tak", a ja wlasnie wybieram "nie" - nic, zemsta bedzie slodsza - mysle. Biore walizke, pakuje rzeczy, starszy syn zauwaza, tlumacze mu wiec, zaczyna ryczec. Jest mi cholernie ciezko, jak mam mu to powiedziec, tez placze. Przepraszam go za wszystko. Ustalamy plan - musze jeszcze przywiezc zone, a nie chce, by robila mi jakies awantury, czy biegala za mna po ulicy, syn musi mi pomoc w malym szwindlu. Na biurku zostawiam wydrukowany pozew o rozwod, obraczke i stos wydrukow z jej obu kont jako dowod, wszystko delikatnie przykryte ksiazka - tak, by minal jakis czas, zanim zauwazy, a ja zdaze odejsc. Przywoze zone, w drzwiach mowie, ze musze jeszcze w sklepie cos dla niej kupic i ze zaraz wroce. OK. Odchodze powoli, by za rogiem odetchnac z mala ulga - uciekam do kolegi, ktory zgadza sie mnie bokiem przenocowac kilka dni. Nie odbieram telefonow z poczatku, w koncu zaczynam odsluchiwac nagrana skrzynke. Wiadomosci nabieraja emocji z kazda chwila, zaczyna sie placz, prosby, przeproszenia i swiadomosc tego, ze zle zrobila i ze to niewiele pomoze teraz. Dzwoni, odbieram.. pierwsza rozmowa to wzajemne wyrzucanie zali i pretensji, nalecialych emocji. Po ktorym razie proponuje, by spotkac sie i porozmawiac sensownie. Ustalam pojutrze, w miedzyczasie przygotowuje sie do rozmowy. Ciezko pisac mi te wszystkie pytania - o ktorych wiem, ze nieodpowiedziane beda mnozyc dziesiatki sprzecznych odpowiedzi w mojej glowie przez reszte zycia. Znam siebie, tak to musi dzialac. Nadchodzi dzien spotkania, wtorek. Budze sie 3:30, nie moge spac. W glowie mam metlik. Zona wysla do mnie caly czas SMSy - pisze, ze bedzie starala sie jak najlepiej rozmawiac, ze chce wszystko naprawic. Pytam logicznie, by sprawdzic kilka rzeczy, ale odpowiedz mnie zupelnie nie satysfakcjonuje. Uprzedzam, ze z takimi odpowiedziami to nawet lepiej bedzie nie rozmawiac i oszczedzic sobie nerwow, przygotowuje ja na rozstanie. Planuje wziac starszego syna do siebie, mlodszy zostanie z zona - z dwojka sobie nie poradzi. Im blizej do spotkania, tym wiekszy czuje niepokoj, niewiedze i pustke. Po prostu - BOJE SIE. Kilkanascie minut przed wyjsciem biore krzyzowki i probuje sie odmulic, poukladac mysli, bo kompletnie nie mam pojecia, co zrobic. Zwykle panoramiczne, nic szczegolnego. Jedna dalem rade, a przy drugiej tknelo mnie jedno haslo - "zwalczaj nim zło", piec liter na "D".. akurat w takim momencie, tuz przed wyjsciem. Szybko sprawdzam wiec rozwiazanie koncowe w nadziei, ze tam moze znajde podpowiedz - bingo ! Haslo ewidentnie sugerujace, by dac zonie szanse, by byc dobrym i do niej wrocic. No ale kretynem nie jestem, zeby byle przypadkowi dac rzadzic swoim losem - podejrzliwie postanowilem sprawdzic nierozwiazane haslo koncowe poprzedniej krzyzowki - a tam znajduje tylko potwierdzenie (!). Zeby nie dac sie zwariowac sprawdzam, czy krzyzowki nie byly jedna po drugiej w serii - nie. Sprawdzam inne, rozwiazane juz hasla koncowe z poprzednich dni - i nic, tam sa tylko jakies bzdety ("wiosna bedzie kura jajka niosla" - przyklad teraz spisuje). Krzyzowki wzialem 2, kazda losowo wybrana.. nie jestem przesadny, ale to mi wyglada na jakies pchanie sie drzwiami i oknami w moje zycie skads z gory, wiec chyba nie ma sensu dyskutowac z sila wyzsza. Zreszta i tak nie mam lepszego pomyslu - ba, nie mam ZADNEGO pomyslu ! Ide na rozmowe - przygotowuje alkohol, by to jakos zniesc. Rozmawiamy dlugo, jest bolesnie. W kwestii jej dzialania przekonuje sie o jej glupocie i naiwnosci, a w kwestii przyczyny - o moim wizerunku w jej oczach, czyli jak zaciekly bylem podczas klotni, jakie zle mialem oczy, jak zle i brzydko do niej mowilem raniac ja itd. Zgadzamy sie mimo wszystko, ze moje podle zachowanie nie usprawiedliwia jej. Placze, duzo placze, wstydzi sie, przyznaje sie do zacmienia umyslowego - ze jak moglo sie to zdarzyc, teraz widzi, co narobila, pomimo ze paradoksalnie razem szydzilismy z takich przypadkow wczesniej. Napisze jej potem na kartce A4, ile razy mnie zdradzila - pomimo, ze byly to "tylko" 2 zdrady fizyczne, to dla mnie zdrada obejmuje znacznie wiecej szczegolowych dzialan.. a zapisze cala kartke, to uswiadamia jej ogrom problematyki. Mowi, ze szukala w tych gosciach mnie (a nie tego, co bylo ze mna, ale moze byc z innym), oraz ze chciala znalezc przyjaciela, ktory pocieszylby ja, ale dodatkowe prawienie komplementow + alkohol zagluszyl poczucie winy, zagluszyl kompleksy, zagluszyl wszystko. Z sytuacji kontrolowanego tropiciela zamienil ja w zwierzyne. Zamiast obiecanej pomocy uzyskala czesc pomocy plus klasycznie wpadla w pulapke, ktorej zastawione sidla wypunktowalem jej nawet ja sam. Dziwne to, co powiem, ale w pewnym sensie nawet zrobilo mi sie zal tych gosci (nie powiem, czemu, bo to juz za duzo). Znamienne jest nawet to, ze sam do nich napisalem i w odpowiedzi usyskalem odpowiedzi od obu, ze miedzy innymi ona szuka wlasnie mnie. Niewazne. Wyczerpujemy 3/4 listy moich pytan, wracam na noc do kolegi, przychodze nastepnego dnia. W miedzyczasie odmawiam robienia swoich codziennych obowiazkow, by zdala sobie sprawe, ze moja niedoceniana dotychczas praca w domu byla jednak duza pomoca, bez ktorej nie da sobie rady. I nie daje. Widzi, ze beze mnie moze stracic prace, a z nia zasilki. Dom sie powoli zapuszcza. Przychodze jeszcze do soboty, duzo rozmawiamy. Teraz jakos - moze w sytuacji podbramkowej - umie rozmawiac, widze, ze sie stara. Postanawiam w niemocy sprawdzic, czy i seks cos pomoze - bo dla mnie sytuacja beznadziejna i ciezka - seks jest wspanialy, jak dawno nie bylo: z namietnosci, pasja, pocalunki juz nie powoduja dziwnego uczucia, dotyk juz nie powoduje laskotek. Co prawda troche w tym i mojej winy,bo podczas seksu nieraz sobie zartowalem i przyzwyczailem tym zone - teraz koniec z zartami. W trakcie rozmow wychodzi, ze zawsze byla jednego pewna i zawsze to kazdej przyjaciolce powtarzala - ze kochankiem bylem dobrym i wystarczajacym - tak, ze nie potrzebowala miec seksu z innym. Ale zaznacza, ze seks dzieje sie w glowie, a u kobiet musi byc jeszcze kwestia bezpieczenstwa, zaufania, milosci. To wszystko gdzies sie ulotnilo podczas mojego letargu - zreszta sam jej w tym pomoglem swoimi durnymi tekstami o tym, ze "moglaby zdechnac". Wstyd mi, przeprosilem za to takze, jak tez wytlumaczylem kontekst - ze raczej chodzilo mi o to, ze musialaby umrzec, zanim przekonalaby sie, jak trzeba dbac o zdrowie - bo tego tyczyla nasza awantura, z mojej strony bylo to oburzenie, ze niedostatecznie przejmuje sie swoim zdrowiem, a sytuacja byla naprawde powazna. Zawiodla komunikacja. Niemniej jednak widze, ze przyswaja moje wszystkie tezy w swoj specyficzny sposob - po dniu przyznaje sie do tego swoimi slowami, jakby to ona na to wpadla. Zgadzamy sie we wszystkich rzeczach, ale glownie w tym, ze przejdziemy przez caly proces razem, nie osobno. Ze pomozemy najpierw mnie, a potem ja pomoge jej z jej problemami. W miedzyczasie stare nalecialosci bedziemy pokonywac razem. Mam nadzieje, ze "w trybie ekspresowym" zalapie kurs rozmowy, bo od tego zalezy cale przyszle zycie jej, moje i dzieci. Tak, jak zalapuje powoli cala reszte. Pomimo, ze logicznie wydaje sie, ze dziewczyna ma predyspozycje do skoku w bok pod pewnymi warunkami i zadnych mechanizmow obronnych, to zdecydowalem sie wskoczyc na nieswoj tor i dac jej kolejna szanse. Ostatnia szanse. Zrobilem to wiec i od niedzieli (w tydzien po wyprowadzce) zdecydowalem sie wrocic ostatecznie i powiadomic o tym wszystkich. Rodzine tez - w koncu brudy piore w swoim domku, ale ogolnie wszyscy musza wiedziec o wynikach prania. Nawiasem mowiac reakcja rodziny tez ja przygniotla - chyba nie zdawala sobie do konca sprawy, ile osob zawiodla. Nie wiem, czy wytrzymam. Nie wiem, czy podolam. Nie wiem, czym jest milosc. Wiem, ze nie jestem wspanialy, ani tym bardziej idealny i nigdy taki nie bede. Nie wiem, czy odbuduje zaufanie. Nie wiem, co sie do konca dzieje. Nie jestem pewien wielu rzeczy. Ale wiem, ze w cos wierzyc musze - wierze wiec, ze przejdziemy przez to razem. A co potem ? Potem bedzie punkt nastepny, pomoge jej. Moze wczesniej, jak bede gotowy. A co w miedzyczasie ? W miedzyczasie bede ja obserwowal, bo danie szansy to jedno, ale bycie jeleniem to drugie - i nie dosc, ze zgodzilismy sie na budowanie jej reakcji ochronnych na wypadek, gdyby stanela kiedys w przyszlosci znowu w sytuacji rozjazdu, to jeszcze wiem jedno: ze drugiej szansy nie bedzie. Ale tym razem chce sie napracowac tak, zeby byc absolutnie pewnym, ze z tej kobiety nic juz nie bedzie, kiedy odejde. Teraz takiej pewnosci nie mam, wrecz wprost przeciwnie i nie dflatego, ze chce, tylko ze widze to obiektywnie na maksa. Widze, ze dorosla, zrozumiala, jest swiadoma.. po tym calym swoim marnym zyciu, w ktorym nikt niczego jej nie nauczyl. Mam nadzieje, ze to pomoze komus, kto ma podobne rozterki albo podobna sytuacje. Zło zwalczaj dobrem i nie patrz sie, co mowia ludzie. Wazny jestes ty sam i to, co budujesz. I odrobina nadziei, ktora pcha Cie do przodu. P.S. Pisze to, bo wlasnie kilka minut temu stalo sie znowu cos niewytlumaczalnego. Coz, witajcie w moim zyciu. Otoz tutejszy urzad skarbowy wlasnie postanowil mi otrzymanym wlasnie czekiem zwrocic czesc kasy - na polskie to bedzie ponad 2.000 zl, co jest o tyle dziwne, ze przeciez ja podatku nie place od dobrych trzech lat. I co.. akurat w momencie, gdy jestem rozbity i zastanawiam sie nad sensem calej historii ? Przeciez ja dopiero co zdazylem powiedziec, ze kara zdrady za moje zachowanie jest chyba za wysoka. To tyle odnosnie tych wszystkich dziwnych znakow, ktorych ostatnio mam az nadto. Przesadny nie jestem, ale zignorowac to - mogloby byc glupota kosztujaca mnie reszte zycia.

Wierzę , nie wierzęDrukuj

Zdradzona przez mężaBoli tak bardzo , że wracanie myślami do tej historii , sprawia , że nie potrafię powstrzymać łez . Wydarzyło się tak wiele . Umarło wszystko w co wierzyłam . Nie jestem kochana i nie mam kogo kochać .Mąż kolejny raz zawiódł , zranił i upokorzył .Było wiele kobiet , ale zawsze miał wytłumaczenie a ja zaślepiona marzeniami o naszej wyjątkowej miłości wierzyłam w jego niewinność .Wiem , że jestem naiwna . Ostatni jego romans odkryłam poprzez telefon , który był wyciszony , ciągle w kieszeni , nawet podczas toalety . Czułam strach . Pewnej nocy , gdy biłam się z myślami znalazłam drugi telefon . Nie mogłam uwierzyć . Może smsy nie były nasycone erotyzmem ale były ciepłe . Oczywiście wydarł się na mnie za szpiegostwo .to tylko koleżanka z pracy -powiedział i koniec tematu . Mam się nie w...ć w jego znajomości . Minęło już kilka miesięcy i nadal przychodzą sms , nie tylko do niego ale również do mnie .- Jaka jestem głupia , jak się całowali i tym podobne . Mąż nie reaguje , toleruje i nawet odpowiada na nie . Przykro mi , że patrzy na moje cierpienie i nie kończy znajomości . Czuję , że jest dla niego ważna . Jego zaangażowanie emocjonalne jest gorszą zdradą niż zdrada fizyczna . Dodam , że twierdzi , że tylko mnie kocha i mam lekceważyć tą znajomość , bo przecież jest ze mną .Wierzę , nie wierzę ...

trochÄ™ pornografiiDrukuj

Zdradzony przez żonęPrzeszedłem przez wszystkie etapy, zdrada, kłamstwa, rozstanie, powrót, próba naprawy małżeństwa, rozstanie, rozwód. Z perspektywy czasu powiem, że szkoda życia. Powinno być tylko zdrada - rozwód. Są oczywiście małżeństwa, które można uratować, moje od początku było skazane na porażkę, o czym wcześniej niestety nie wiedziałem. halls - to do ciebie kieruję ten list, przeczytałem twoje opowiadanie i widze, że to małżeństwo nie ma szans i to nie tylko z tego powodu, że twoja żona to zwyczajna szmata ( przepraszam ), ale to ty nie dasz rady tego wytrzymać. Penis jakiegoś faceta pulsował po wytrysku wewnątrz twojej zony, pewnie wielokrotnie, leżeli nago i sapali, był sex oralny i różne inne zabawy w które ty dawno się nie bawiłeś. ty w tym czasie zajmowałes się waszymi dziećmi w domu. Zrozum, takie rzeczy są zarezerwowane tylko i wyłącznie dla małżonków, zresztą nie tylko takie. Nie dasz rady z tym żyć, to bedzie wracało do ciebie, zniszczy twoją psychikę, nie opędzisz się od tych myśli, będziesz wrakiem człowieka. Dobrym przykładem jest niejaki PSKOW, czesto pisujący na tym forum, facet nie daje już rady, widac to po jego postach. Nie jestem zwolennikiem bicia kobiet, nigdy zadnej nie udezyłem, ale swoją weź strzel z otwartej w pysk, powiedz po tym że jest zdzirą i puść ją wolno. Ratuj swoje i córek życie, powodzenia.

Podwojna zdradaDrukuj

Jak zacząc?..Tyle czasu minelo!Byly zdrady juz przed slubem,byly tez i po slubie i prawdopodobnie sa dalej,tyle ,ze ja juz nawet nic nie chce wiedziec,zamknelam sie w swojej samotnosci. Oczywiscie to nie jest tak ,ze przez ten czas sie biernie przygladam i nic z tym nie robie.Kiedys wyobrazalam sobie,ze jakby mnie zdradzil (juz jako zone)to bylby dla mnie koniec swiata,ale gdy sie o tym dowiedzialam to byl koszmarny bol i tragiczne uczucie bezsilnosci.Ponizenie . Wiadomo,ze bardzo sie od siebie wtedy oddalilismy.Wiedzialam ,ze juz nie mam absolutnie nikogo na swiecie tak dla siebie,dla kogo bylabym wyjatkowa.Moze tez dlatego latwo uleglam wplywowi witrualnej znajomosci,ktora dala mi chociaz odrobine szalenstwa w tej beznadziejnej codziennosci.Z panem wirtualnym kontaktowalam sie praktycznie codziennie i wreszcie mialam powod by sie usmiechac,serce szybciej bilo przy kazdym kolejnym esemesie czy telefonie.I stal sie z biegiem czasu kims mega wyjatkowym,waznym,a ze sam nie mial z gorki to tak sie wspieralismy nawzajem. Jednak w moim przypadku to co cudowne szybko gdzies wyparowywuje,zostaje tylko gorycz.Tak sobie dzis mysle ,ze on chyba nigdy nie zdawal sobie sprawy kim w moim zyciu byl,a i moze jest dalej,kto wie,w pamieci dalej siedzi..Najwiekszy problem w tym ,ze z mojej strony bylo wiecej niz z jego,chociaz twierdzil ,ze jestem dla niego wyjatkowa.Wszystko to tylko slowa,a fakty pokazaly,ze jednak ktos inny byl bardziej wyjatkowy...... Przez to wszystko ZAUFANIE to najbardziej obce mi słowo.Komu mam zaufac?Mezowi?Przyjacielowi?Moze ktos powie ,ze poprostu mialam pecha do tych,ktorych spotkalam w swoim zyciu,moze,nie wiem,jednak z obserwacji zwiazkow w moim otoczeniu tez nasuwa sie nie jeden wniosek i napewno nie w rozowych barwach. W tym momencie w moim malzenstwie przymykam na wiele rzeczy oko,zaciskam zeby,milcze w pewnych kwestiach,chociaz wiem,ze to pewnie blad.Jednak ja juz tak mam ,jak mnie ktos zrani ja sie wycofuje i wybieram swoja samotnosc,poki co na tym swiecie moge zaufac tylko sobie,ja nigdy nikogo nie zdradzilam!