Zdrada - portal zdradzonych - News

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Ostatnio Widziani

# poczciwy00:48:50
Crusoe01:13:54
zona Potifara02:19:41
Mari199905:48:44
Roszpunka1918:08:06

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NieSypiam
04.05.2024 20:06:38
NowySzustek pozdrawiam cie ziomeczku, dzięki za wszystko i oby ci się wiodło. Ja wyszedłem na prostą i wszystko u mnie dobrze (bez szona) Uśmiech Uśmiech Uśmiech

Matsmutny
03.05.2024 06:00:21
.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

a ja go nadal kocham i nie wiem co robićDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam czytam i czytam i postanowiłam sie zalogować Mam 34 lata od 11 lat jestem żoną od 10 lat matka teraz mam 2 chłopców 10 i 6 latka wcześniej z mężem byłam 8 lat .Mamy wspólna firmę kilku pracowników kredyt hipoteczny an nieruchomości przemysłowe dom i wszystko było ok. Ja w pracy do 18 w ciagu dnia rozmawiałam z mężem z 15 do 20 razy potem dzieci z przedszkola i szkoły i do domu . Ugotować obiad zwykle w butach na szybko potem odrabianie lekcji z synem a mąż przyjechał z pracy wcześniej i siedział przed kompem , nie sprzątał bo twierdził że nie brudzi , nie gotował bo nie umie nawet trawę musiałam kosić bo mu się nie chciało z synem odrabiać lekcje bo syn z nim nie chciał , bo on tylko sie darł i tak elegancko 11 lat beż dostepu do konta bo na pewno wszystko wydam (bo kobiety takie są , bo zawsze wszystko wydaję itp)Ale ciągle miałam nadzieje że to się zmieni , kiedyś mąz mnie zauważy , doceni powie kochanie jesteś cudowna usiądz odpocznij . I doczekałam się kochanki romansu do którego sie przyznał 18 latka z wioski obok zasadnicza zawodowa , galerianka . Przyznał się że ją poznał jak kupował mi prezent na imieniny (24 maja) więc ona wiedziała ze jest żona i dzieci.Zreszta opowiadal jak to doładowyła jej telefon (a ona zrobiła mu awanturę że jak to mąż był ujęty dopiero jak sie spytałam skąd wiedział że trzeba doładować owy telefonik oczy mi sie trochwe otwary - bo dziewczynka powiedziała dzień wczesniej "nie dzwoń do mnie bo nie mam nic na karcie i nawet odebrać nie będę mogła" ) No zwykła galerianka , która co wiem z pierwszej ręki czyli od nauczycielki( która była na rozprawie sądowej jak jej przyznawali kuratora) juz w gimnazjum świadczyła usługi natury seksualnej A mój mąż sie zakochał i z "tym czymś" postanowił mnie zdradzić . No wiec wydało się i moja czarna dziura , ataki paniki, depresja i choć mija rok ja nadal korzystam z antydepresantów i psychiatry. Tyle czasu i łez już upłynęło a ja ciągle mam czasem takiego dola ze nie chce mi się wstać z łóżka i robić cokolwiek . On był całym moim światem , wszystkim , miłością mojego życia. Nadal go kocham choć nie mieszkam juz z nim bo sie wyprowadziłam a później kazałam jemu się wynieść z naszego domu i wróciłam tam z dziećmi . Już od listopada tak się mijamy , od kwietnia mieszkam całkiem sama z dziećmi a i tak nie moga dać sobie z tym rady , czuje się nic nie warta , cały czas pytam gdzie popełniłam bład , co zrobiłam nie tak , jak mam naprawić własne zycie jak uwieryć w siebie!!! Jak tak łatwo było mnie zamienić na 18 latkę. Boję sie o wszystko o dzieci o finanse , o to czy dam rade później I chyba cały czas czekam że może otrzeźwieje i wróci Jestem przez to we własnych oczach jeszcze bardziej żałosna. Czasem jestem żądna zemsty , czasem zła , czasem bardzo przygnębiona a nade wszystko zagubiona w tym wszystkim nie wiem co robić zabiegać o niego ? , być obojetna czekać ? dać mu szansę zachęcać , zniechecać. Bardzo mi brak tego że nie mogę się do nikogo przytulić , boje się że nikt mnie już nie bedzie kochał Wiem że pisze troche chaotycznie ale taki właśnie chaos mam w głowie pozdrawiam wszystkich zdradzonych , zyczę wam by nigdy więcej

zdradaDrukuj

Zdradzona przez mężahej pare dni temu wyrzucilam meza z domu po okazalo sie ze mnie zdradza, tylko ze to juz trzeci raz. jestesmy malzenstwem 11 lat co trzy lata mnie zdradza, tylko ze to jest takie dziwne ze on zakazdym razem jest pewien ze sie zakochal chce odrazu wszystko rzucic dlaniej a jak ja odchodzilam do po 2-3 miesiacach prosil abym wrucila, wracalam bo kocham. wiem glupia jestem.teraz to nie ja odeszlam bo nie mam do kad a mamy 2 dzieci. ja nie pracuje bo mamy problemy zdrowodne z dziecmi, a wiec teraz ja go wyrzucalam z jego rodzinnego domu.tylko co dalej? mieszkam u niego nie mam gdzie isc, niby daje jakies pieniadze, ale sie boje jak dlugo. po za tym boje sie ze jak mu sie znudzi to wruci bo to jego dom i ja nic nie bede mogla zrobic. i bede musiala go znosic. mimo ze to trzeci raz to ciagle tak bardzo boli.wszyscy mi mowia ze powinnam isc do tam tej i jej awanture zrobic ale czy to cos da

FatalnieDrukuj

Zdradzony przez żonęWitam. znalazłem się tu przypadkiem, siedząc przed komputerem jakoś tak machinalnie wpisałem w wyszukiwarkę słowo zdrada. Nie mam nikogo z kim jestem na tyle blisko, bym mógł się otworzyć, kto pomógł by mi spojrzeć na to co się stalo z boku, bez emocji. Trzy dni temu szukając jakiegoś linka, do którego chciałem wrócić, wszedłem na opcję historii w przeglądarce i SZOK! Dziesiątki logowań do portalu sympatia pl. Dwanaście lat małżeństwa, troje dzieci a moja żona flirtuje w najlepsze z jakimś facetem. Nie wiem czy doszlo do fizycznej zdrady ale chyba ją planowali. Po powrocie do domu mojej żony powjedzialem jej tylko Ze ją prosze żeby tego nie robiła że trafiłem na ten przeklęty portal i że wiem. Moja żona jest typem takiej delikatnej romantyczki książki, muzyka do tej pory nie dawała mi żadnych podstaw do podejrzeń. Teraz świat mi się zawalił. Czy byliśmy dobrym małżeństwem? Nie wiem, mi było z nią dobrze, jedynym minusem była taka jej delikatna niezdolność do okazywania uczuć, nasze zbliżenia wyglądały tak że to ja byłem tą stroną która szuka seksu, która mówi że kocha, ona raczej sama z siebie od lat nie okazywała mi żadnych uczuć. Mineło parę dni i spytałem ją czy to skończyła? Powiedziała że tak, spędziliśmy razem dzień wieczorem normalnie rozmawialiśmy, doszło do zbliżenia. Powiedziałem że proszę ją o wybaczenie o to że kiedykolwiek ją zawiodłem, że bardzo ją kocham i niewyobrażam sobie życia bez niej. Chciałem to skończyć i zapomnieć, zamknąć ten temat, zacząć na nowo. W między czasie musialem sprawdzić. Wszystko, skrzynki meilowe, komórkę historię odwiedzanych stron. Poza tą sympatią pl i dziesiątkami wpisów tam, znalazłem tylko meila mojej żony do niego z jej zdjąciem i pytaniem czy ona mu się podoba.Próbowałem też ściągnąć jakiś program do odzyskiwania skasowanych maili, ale nie działał. Musiałem wiedzieć, musiałem sprawdzić. Nie znalazłem niczego co było by dowodem na to że fizycznie mnie zdradziła. I tego wieczora po tym naszym zbliżeniu, powiedziałem jej o tym, wpadła we wściekłość kazała mi ****. Powiedziała że teraz napewno mnie zdradzi i to tak żebym o tym wiedział. Że ją szpieguje, że jestem psychiczny i że koniec z nami. Ręce mi opadły. Nie usłyszałem od niej słowa przepraszam, czy prośby o wybaczenie wziołem to na siebie jak duży chłopiec. Chciałem dać jej i sobie szansę. Teraz nic już nie czuję poza żalem, nawet nie do niej, bardziej do siebie że jej powiedziałem, że wiem i że sprawdzałem. Proszę niech mi ktoś podpowie, jak mam się zachować, co robić? Czy ja jestem jeszcze normalny?

nie dam rady...Drukuj

Zdradzona przez mężaMija 4 nieprzespana noc... Po15 latach malzenstwa moj maz znalazl sobie inna , ta inna ma 18 lat. Nie funkconuje normalnie, nie jem nie spie nie oddycham, ciagle mysle ze on tam gdzies jest z nia. Nie rozmiawiam o tym z nikim bo jest mi wstyd, ze to moja wina ,ze jestem gorsza, ze cos jest ze mna nie tak . Nie moge sie pozbierac, nie widze sensu zycia nic czarna dziura. Potrzebuje pomocy tyle wiem....

Pomocy!!!Drukuj

Że to musiało przytrafić się właśnie mnie. Zacznę od początku 2 lata temu opisywałam jak to mąż mnie zdradził i cały świat runął, do tej pory nie mogę całkowicie dojść do siebie, ciągle jestem sama nie szukam nikogo, ale to jest mój wybór. Otóż całkiem niedawno (jakieś 3 tygodnie temu) w pracy odebrałam telefon firmowy w słuchawce usłyszałam miły głos męski witam panią Pani A.... miło Panią słyszeć i tak dalej i tu się przedstawił, tak skojarzyłam szybko Pana rozmówcę był to właściciel firmy produkcyjnej, kiedyś współpracującej z firmą w której ja pracuję, poinformował mnie, że w zaszłym tygodniu był u mojego szefa, ale mnie nie było, a miał taką nadzieję że mnie zobaczy, że sobie porozmawiamy tak jak za dawnych czasów pożartowaliśmy trochę i na koniec rozmowy Pan X.. zaproponował że, może w niedalekiej przyszłości jak będzie u nas w firmie to wybierzemy się wspólnie na kawę oczywiście zgodziłam się bo cóż to kawa to przecież nie przestępstwo, a do tego ja głupia i naiwna myślałam że to jest przyjaciel zaproponowałam, że ja czasami jeżdżę w delegacje do miasta w którym on prowadzi swój biznes to możemy się tam spotkać wypić kawę i pogadać początkowo nawet się ucieszył, ale jak dodałam że jeżdżę z koleżanką to szybko zmienił zdanie, że tak i owszem, ale jego często nie ma na miejscu w firmie, tu zapaliło mi się czerwona lampka, a do głowy przyszła myśl że nie chodzi mu tylko o kawę. Tu należało by wspomnieć że za czasów kiedy obydwie firmy współpracowały ze sobą Pan X.. bywał u mojego szefa i za każdym razem kiedy przyjeżdżał przywoził mi czekoladki, a bywało też że dostawałam czekoladki od Pana X.. przekazywane przez kierowcę który przywoził towar z firmy Pana X... . Otóż w poniedziałek przed wczoraj Pan X.. odwiedził firmę w której ja pracuję przywitał się ze mną był jakiś inny przynajmniej ja go inaczej kojarzę wykręciłam się sianem, że nie mam czasu na kawę, no gdyby mnie uprzedził, że przyjeżdża, to bym sobie inaczej dzień zorganizowała, a tak to muszę jechać do Urzędu bo mam ważną sprawę, zbyłam gościa i myślałam że to już koniec, ale niestety to nie jest takie proste bo wczoraj zadzwonił do firmy pod pretekstem, że nie może się dodzwonić do naszego kierownika, a chciał jeszcze coś przedyskutować, poinformowałam go że kierownik jest o dnia dzisiejszego na tygodniowym urlopie, i niech próbuje dzwonić na jego telefon, a nie do firmy, Pan X... oznajmił że sprawa nie jest tak strasznie ważna żeby zakłócać komuś urlop, ale skoro Pani A.. jest w firmie to może porozmawiać ze mną i tu się zaczęło facet oszalał zaczął zasypywać mnie komplementami, jednym słowem miał parcie na mnie, nie wiem co o tym myśleć i co robić, nie wiem jak go zbyć bo to poważny i liczący się dla naszej firmy producent jeśli coś pójdzie nie tak i współpraca nie dojdzie do skutku, a na jaw wyjdzie, że to z mojej winy stracę pracę. Proszę pomóżcie jak to załatwić by nikt nie ucierpiał.

zdradzana, zniszczonaDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam, Czytam to forum juz od kilku miesiecy postanowilam opisac moja historie. Poznalismy sie z mezem 11 lat temu i byla to fantastyczna milosc. Na poczatku nie moglismy jesc ani spac. po ok. roku razem mialam juz podejrzenia w stosunku do L., ze przesadza z alkoholem, ale bylam mloda, sama lubilam poimprezowac, wybaczalam. Po 3 latach pojawil sie syn. Dodam, ze w ciazy maz rowniez pil, znikal na cale noce, bardzo to przezywalam, przez co ciaza byla zagrozona. Potem bylo kilka lat lepszych i gorszych, jednak zawsze z alkoholem w tle. Po ok. 7 latach zwiazek byl mocno zachwiany przez alkoholizm meza i moje wspoluzaleznienie. Postanowilismy sie rozstac. Wtedy usiadlam z nim w kuchni i niby na zarty powiedzialam: teraz juz nie jestesmy razem, mozesz mi wszystko powiedziec... Maz przyznal sie do zdrady z kobieta z portalu internetowego. Pamietam, jak zalamal sie moj swiat. Wybaczylam jednak po miesiacu, maz staral sie, poszedl na leczenie, rok zyl w trzezwosci. Po roku znow zaczal pic. zorganizowalismy mala impreze w domu, byli nasi najlepsi znajomi. Wtedy maz i moja kolezanka znikneli. Jej maz znalazl ich w toalecie, uprawiali seks oralny. Znowu rozstanie, po 2 miesiacach mu wybaczylam. Po tym wydarzeniu posypala sie falla zdrad z jego strony, nawet juz nie wiem ile ich bylo, do tego dochodzi jego pijanstwo. 2 miesiace temu po miesiecznej przerwie postanowilismy sprobowac ponownie. Mamy wspolny, duzy dom, dziecko (na szczescie tylko jedno). Niestety i aczelam chodzic na grupe dla wspoluzaleznionych, ale sytuacja powtarza sie caly czas. Przez te 2 miesiace maz zdazyl juz wpasc w 3 tyg cug alkoholicki i zdradzic mnie, wymieniajac oblesne smsy z jakas zdzira z internetu. Znowu rozstanie. Czy bede twarda tym razem? Chcialabym wytrwac bez niego, ale jestem taka slaba, samotna. Za 2 dni sa moje urodziny a tu taki prezent z jego strony. Nienawidze go, ale cierpie tak strasznie kiedy go nie ma. To nie milosc, to jakies toksyczne uzaleznienie... :(

Nie wiem co teraz mam ze sobą robić...Drukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęWitam Sam nie wiem dlaczego tutaj pisze, ale myślę iż z faktu że nie mam kolegów a dzisiaj jest święto, dzień wolny i nie mam co robić. A naprawdę potrzebuje pomocy. Moja historia: Zaczęło się jeszcze w liceum gdy ja miałem 18 a ona 16 lat, spotykaliśmy się jako para koelgów na przerwach. Dobrze się dogadywaliśmy. W sumie stała się taką moją przyjacłką której zacząłem wszystko mówić odnośnie moich zauroczeń. Szczerze w tym czasie chodziłem z dwiema jej koleżankami z klasy. Rozmawialiśmy głównie o tym, aż tu nagle sam nie wiem skąd będąc z jej koleżanką uświadomiałem sobie że myślę ciągle o niej. Tak się to stało. Bylismy jeszcze dziećmi. Ona mieszkała kawałek poza miastem. Po lekcjach pamiętam mieliśmy tylko 2 godziny we wtorek (tyle trzeba było czekać na pks) i w sumie piatek do 7 wieczór. Nie zapomnę tego uczucia kiedy nie mogłem doczekać się tych dni, żeby pospacerować z nią w kierunku dworca. A w piątek byłem w 7 niebie, czas leciał tak szybko. Spotykalismy się tak przez pół roku. Spadło jak z jasnego grom z jasnego nieba. Poprostu mnie zostawiła. Okazało sie że wróciła do swojego byłego z wioski. Po pół roku jednak, nie zapomne tego dnia, będąc już z inna dziewczyną na imprezie nadszedł sms, że jeżeli ja kocham to żebym przyszedł do niej. rodzice kupili jej mieszkanie w mieście. Było juz poźno 2 w nocy odprowadziłem swoją dziewczynę do domu po szlonej imprezie 9w sumie było gorąco) i przeszedłem się do niej. Zerwałem jeszcze jedną różę które rosły na rondach. Zadzwoniłem aby wyszła do okna. Tak mnie wpuściła i już nie wypuściła spędziłem z nią trzy najcudowniejsze lata mojego zycia. Okazało się że jej rodzice są bardzo majętni. Ona dostała się na studia do Warszawy a mnie jej ojciec załatwił posadkę kierownika w swojej firmie nieopodal wawy. Przeprowadziliśmy się. Było super. czekała tylko kiedy wrócę z pracy, dzwoniła co godzine jak to określała "pogaduszyć". Dbała o mnie. Radzilismy sobie ze wszystkimi problemami w wielkim mieście, nawet jak nas wyrzucono z wynajmowanego pokoju z dnia na dzień daliśmy sobie radę. Aż do momentu.... pamiętam ten dzień równie dobrze. Pokłucilismy sie o coś, o jakąś głupotę. Mieszkalismy już w wynajętej kawalerce 3 lata. chciałem postawić na swoje. Nie odzywałem się do niej przez cały tydzień. Lecz kiedy pogodziliśmy się po tygodniu zaczęły dziać się już inne rzeczy. Mi brakowało czasu, awansowałem na stanowisko prokurenta, zastępowałem prezesa zarządu. dużo stresu i godzin pracy. wracałem wieczorami. Ona już ine była taka sama, zaczęła wychodzić na imprezy niby z koleżankami. Chowała komórkę, a jak chciałem ja sprawdzić była kłutnia o zaufanie. Trwało to kilka miesięcy. Wyjechała na miesiąc na wakacjach do Rosji doszkolić język. Zaprzestała mi szybko odpisywać na smsy. Postanowiłem napisać maila. Również nie odpisywała. I tak znalazłem w jej koszu inne maile ale już nie do mnie. Nie mogłem ich skończyć czytać tak łzy lały mio się strumieniami. zadzwoniłem do niej i zapytałem kim jest ten gościu. Ona się rozpłakała. Skończyła się karta. Później rozmawialiśmy przez telefon. chciałem żeby wróciła do domu. Pamiętam na doładowania na rozmowy do rosji straciłem chyba 4 tyś przez te trzy tyg. W końcu wróciła. Czekałem na nia na lotnisku. Zaczęła się tłumaczyć ale widać było że grała dalej na dwa fronty. W nocy wziąłem jej komórkę przeczytałem wszystko. Okazało sie że z nim sypiała. On wyjechał do USA a ona postanowiła zostać ze mną. Lecz nie zakończyła tego tak jak ja sobie zyczyłem. Nie skończyła tego przy mnie. Było ciężko ale jakoś to przetrwalismy, od razu pojechaliśmy na urlop na Teneryfe last minute z dnia na dzień. Nie wierzyłem że się uda ale ponownie się we mnie zakochała. Była jednak już jedna różnica: nie kochała się juz ze mną, nie uprawialiśmy sexu. Było wszystko inne ale nie sex. była bliskość nagość itp ale nie sex. Mówiła że coś ja blokuje. Ja nieraz napierałem, ale rozumiałem że nie chce aby robiła to z musu. Zostałem wiceprezesem. Myślałem że sytuacja się powtórzy. Jednak nie było aż tak źle. była fajnie lecz inaczej. Nie czułem się juz najwazniejszy. były koleżanki imprezy bezemnie. Szczególnie koleżanki, które w Warszawie posmakowały zabawy. Jedna poślubiła gościa którego zaraz po zdradzała z kolegą z którym zdradzała go jeszcze przed ślubem. I stało się znowu. Firma w której pracowałem zbankrutowała. Kasa zaczęła się kończyć. Dostałem się od nowego roku do innej firmy w sumie za fajna kase, ona skończyła za ten czas studia w warszawie, dostała się na aplikacje prawniczą i studia doktoranckie. Zawsze była ambitna. To w niej kochałem, ze ciagnęła mnie swoimi ambicjami a ja żeby nie być gorszy musiałem się starać dla niej. Wyjechałem na delegacje w sumie nie daleko 90 km od warszawy. Ale wracac codziennie nie było sensu. Było mało kasy więc wracałem tylko na weekendy. Tak minęły 3 miesiące. Po trzech miesiącach kiedy wróciłem również z dnia na dzień kiedy obudziłem sie rano u jej boku powiedziała że chciałaby zerwać. Zdenerwowałem się. zacząłem sie pakować. Bardzo mi jej brakowało przez tyle czasu a ona wystartowała z zakończeniem związku. Myślałem że mnie zatrzyma. niestety.... nie chciała. Później ja chciałem wrócić do domu. nie mogłem wytzymać bez niej. Wróciłem, ale zaczęło się dziać coś dziwnego. Wychodziła na imprezy tak jak kiedyś z koleżankami, chowała telefon. W czerwcu przez cały miesiąc szukała tylko powodów do kłutni i kazała wracać 300 km do domu na weekend bo niby miała dużo pracy do nadrobienia. W dniu jej urodzin 29 czerwca postanowiłem w tej grze wyłożyć wszystkie karty i sprawdzić. Kupiłem pierścionek z diamentem, oraz standardowo bielizne na urodziny. Był piątek. Z samego rana godz 5:30 chciałem jej wręczyć prezent, i zaprosić ją do naszej francuskiej restauracji w Warszawie i tam się oświadczyć. Kiedy chciałem ja obudzić trzymała w ręku swój tel komórkowy i otwartą wiadomość przychodzącą od koleżanki "aleksandy no..." Tylko że to nie była żadna aleksandra. To były życzenia od jej nowego "Niedźwiadka jak się na końcu podpisał" Kiedy ja obudziłem zrozumiałem co się dzieje, starałem sie zachować spokój. Kiedy zapytałem kim on jest 6 razy zachłysnęła się powietrzem zanim cos powiedziała. Wymysliła bajkę że to jej kolega i że jest poprasu głupi że pisze takie rzeczy. napisał że "lubi patrzyćjak ona tak słodko śpi". Sugerowało to że spędzili już co najmniej jedna noc razem. Chciałem zaprosić ją do tej restauracji jednak ona powiedziała że ma na dzień dzisiejszy inne plany że to jej urodziny i że będzie spędzać je z kim ona chce. Myślałem że nie będę miał już szansy więc wręczyłem jej pierścionek. Ucieszyła się lecz nie chciała go przyjąć - jako zaręczynowego. Chciała aby był on "przed zaręczynowy" Był to czas gdzie byliśmy i już razem 8 lat a 7 mieszkaliśmy razem. Wróciłem do domu wieczorem a jej nie było, ciągle odrzucała moje połączenia. Wróciła o 3 w nocy. Mówiła że była na imprezie aplikacyjnej. a ja czekałem sam w domu. Chowała telefon, wolała spać na ziemi niż ze mną. Kiedy kładłem się obok niej na ziemie ta zaczynała przepychanki. Nie trwało to zbyt długo, zadzwoniłem do "aleksandry" w poniedziałek. Okazało się ze to michał i że się z nią spotyka od jakiegoś czasu. powiedział że spali już razem. Zadzwoniłem do niej od razu, znowu się wykręcała że to jakiś psychol i że on sobie coś ubzdurał. Kazałem sie jej wyprowadzić. Wróciłem wcześniej do domu spakowałm jej rzeczy w wielkie worki na śmieci i czekałem aż wróci. Powiedziała że wszystko wytłumaczy. Kazałem jej przy mnie zadzwonić do niego i zakończyć to cokolwiek było. Nie zrobiła tego. wpadłem w szał. wyrzuciłem część jej rzeczy z 9 piętra. Było to niepotrzebne, Zaczęłiśmy sie szarpać. Żałuje tego dnia. W końcu tak juz płakała że sam się wyprowadziłem na stałe. Prosiłem ja jednak żeby wróciła. Wręcz ją błagałem płakałem przy niej. Ale ona sama mnie spakowała. nie miałem wielu rzeczy. Minęło już troche czasu, dalej za nia tęsknie. Powiedziała że rzuciła pracę żebym nie wydzwaniał na jej firmowy telefon, prywatny zmieniła. Jednak wczoraj zadzwoniłem z innego numeru, okazało się ze jest z nim na urlopie. Kazała wręcz nie dzwonić więcej i nie przeszkadzać im bo są w "****istym pensjonacie". Na pytanie czy znim spała odpowiedziała że tak i czy coś jeszcze chce wiedzieć bo nie ma czasu..... Potraktowała mnie jak ostatniego śmiecia. A ja tak się starałem. Pojechałem na delegacje dla nas abyśmy mieli na jej aplikacje i studia i życię. Miałem zaoszczędzone pare groszy na mieszkanie i kredyt. Wiedziała że ja kocham, mówiłem jej to prawie codziennie. A kochałem ją z całego serca, nie byłodnia abym o niej nie myślał. Na inne kobiety nie patrzyłem tak jak na nią. Nie interesowały mnie wogóle. Teraz jestem sam w Warszawie, zalany łzami już 3 miesiąc, nie mam się do kogo odezwać nie ma tutaj przyjaciół ani kolegów. W rodzinnym mieście też ich mam już niewielu. Myślałem że zestarzejemy się już we dwoje. Byłem pewny że sytuacja która już kiedyś miała miejsce nigdy się nie powtórzy. Ufałem jej, wierzyłem przez 2 miesiące w jej bajki i tłumaczenia bo nie chciałem uwierzyć że robi mnie w chu...Płakała za mna żebym przyjechał z nią do warszawy, a teraz wyrzuciła mnie jak śmiecia. Bez podania powodu. Bez Wytłumaczenia. Dlaczego ?

zdradza a ja go kocham:(Drukuj

Zdradzona przez mężaDzień dobry szukam pomocy...juz nie wiem co mam robić....mój mąż mnie ciągle oszukuje,zostałam przez niego zdradzona tyle co wiem to już 3 razy...Każdy raz z inną kobietą bo mi o tym mówi....Najgorsze jest to że go kocham ,wybaczam on mnie przeprasza kupuje kwiaty jest wspaniale przez pewien czas....i nagle w niego coś wstępuje idzie na imprezę tam poznaje kobietę i nie umie się powstrzymać..Byliśmy już w poradni niby było dobrze,ale jedno mnie męczy że on mówi że mnie kocha,wie że mnie rani a mimo to dalej popełnia ten sam błąd..Gdy mu powiedziałam byśmy się rozstali na jakiś czas to stwierdził że będzie jeszcze gorzej..Co ja mam o tym myśleć? blagam pomóżcie mi!!! Anka

Szkoda 24 lat...Drukuj

Zdradzona przez mężaBylo jak w bajce dwie rodziny.Corka poznala chlopca dwa lata starszego od siebie mieszkal w nastepnej klatce i pokochala go. On ja tez i tak narodzila sie milos ktora trwala wiele lat. Po 4 latach poznalismy jego rodzicow i bylo sympatycznie zaczely sie wyjazdy wspolne wakacje było naprawde fajnie. Corka i jej chlopak planowali ślub. Mieszkaliśmy w bloku i postanowilismy kupic dom i wszystko układało sie dobrze do momentu jak moj maz i matka chlopaka nawiązali romans. Zycie moje i mojej córki jednego dnia zamieniło sie w koszmar. Zdrada trwala od sylwestra tego roku. Moj maż prowadzi firme zee wspolnikami i pani wydawalo sie ze pieniedzy jest bardzo duzo ,ale nie wziela pod uwage ze ja niepracuje i jestem oszczedna ,wiele ubran kupuje w ciucholandach bo sa tam naprawde dobre i modne rzeczy. Wydawalo sie jej ze moj maz bedzie obsypywal ja pieniedzmi i wszystkim co sobie zamarzy. A tych pieniedzy nie jest tak duzo bo maz daje i tylko 3 tysiace i mam jeszcze tysiac od mamy ktora mieszka z nami. Na utrzymanie domu i jedzenie to nie jest tak duzo. Maż został w domu ,ale jest obcy milczacy. Powiedział że żałuje tego ,ale do mnie nie chce wrocic w sęsie fizycznym. Powiedział że potrzebuje czasu. Zastanawiam sie kto tu ma czekać na co . Ja zdradzona żona mam czekać ąz mojemu mężowi się odwidzi i znowu zobaczy we mnie kobietę. Moja córka była przed marurą jak to wszystko wyszlo. Biedna zdala ,ale nie tak jak byla przygotowana stres ktory przezyla trwa do dzisiaj .Płacze często bo chłopiec był jej wielką miłością ,ale zdała sobie sprawe że nie może z nim być bo w kłótni prędzej czy póżniej wykrzyczeli by sobie zdrady rodziców. Jak zyć ,jak myśleć o przyszłości. Czasami mam ochotę wyjść z domu i więcej nie wrócić. Przeszłam zawał ,jestem na silnych lekach i schudłam 12 kilo. Jak się ma 58 lat to świat już nie ma kolorów. Tak bym chciała żeby kiedyś zaświeciło dla mnie słońce.

mam ochote wykrzyczec swiatu...Drukuj

Zdradzony przez żonęWitajcie Wszyscy... Od pewnego czasu czytam o Waszych dramatach i postanowilem dodac swoj. Po co ? Bo mam ochote wykrzyczec calemu swiatu zeby sie opamietal. Od poczatku... Mam ponad 40 lat. W zwiazku od niespelna 20tu. Dwie najcudowniejsze corki na swiecie i zone. Chociaz uczciwiej byloby postawic kropke po "najcudowniejsze corki na swiecie". Z nia jest juz i wiem ze bedzie zupelnie inaczej. Pogubilem sie w swoim zyciu. Od wielu lat (wg niej 15tu) bylem gowniarzem, nieodpowiedzialnym gowniarzem ktory myslal, ze dostarczanie kasy do domu to w sumie najwazniejsze zadanie meza/ojca. Oczywiscie staralem sie dbac o dom, rodzine i o nia, ale tak jakby na pol gwizdka. Pracowalem (bo od pol roku nie mam pracy) w dosc rozrywkowej branzy. Czeste wyjazdy, zabawa, alkohol i oczywiscie wiele okazji na moj jednorazowy skok w bok. Lecz nie korzystalem z tego"dobrodziejstwa". Jakos nie musialem a moze alkohol (o tym pozniej) byl moim wiekszym "przyjacielem" i doradca. Czy na trzezwo bym korzystal - pewnie tak. Przeciez jestem zdrowym facetem, ktory majac dwie glowy - nie zawsze mysli ta wlasciwa. Trafilo sie jednak cos wiecej - cos (celowo nie pisze "ktos") co na jakis czas pozwolilo mi oderwac sie od powszedniosci dnia i tego wszystkiego co dzis jest dla mnie najwazniejsze. Rodziny. Pelnej rodziny. Nie chce grzebac sie teraz w szczegolach sprzed wielu lat, ale wowczas wydawalo mi sie ze jestem szczesliwszy. Coz za zluda. Dzis kiedy czasem/rzadko o tym wspominam mam tylko jeden wniosek - jak moglem dac sie tak omotac zeby na jednej szali polozyc rodzine i zone a na drugiej to "cos". Alkohol nie jest okolicznoscia lagodzaca ale byl wowczas wszechobecny. W pore sie opamietalem chociaz bylem juz o krok od przejscia na druga strone. Wrocilem i poprosilem o wybaczenie (zona juz byla swiadoma sytuacji, odkryla to osobiscie). Wybaczyla mi i postawila tylko jeden warunek - koniec kontaktowania sie z tym "czyms". Tak zrobilem. Tez chcialem ratowac moje malzenstwo i rodzine. Udalo sie. Bylo fajnie, no moze nie jak w miesiacu miodowym ale fajnie. Wybaczyla mi i powiedziala, ze jest w tym tez jej wina. Minelo wiele lat. Przez ten czas nie szukalem kontaktu. Nie potrzebowalem tej pani do niczego. Chcialem to wymazac z pamieci bo sam czulem sie jak ostatni ****ek, ktory dal sie owinac wokol palca. Bylem zabawka ale cieszylo mnie to ze to czas przeszly. Niestety pozostal alkohol. Na poczatku myslalem, ze to zupelnie niewinne. 200-500 gram wieczorem to przeciez nic takiego - tak myslalem. Jak alkohol potrafi byc podstepnym wrogiem i przyjacielem zrozumialem duzo pozniej. Ale nie za pozno. Dzis jestem "czysty". Zyje na trzezwo i dobrze mi tak. No ale mialo byc o zdradzie... Mijaly kolejne lata a w naszym malzenstwie zaczelo sie duzo zmieniac. Poczatkowo zupelnie tego nie zauwazalem. Wczesniej moja zona (w mojej opinii) byla pieknym dodatkiem do mojego zycia. Wycofana, w cieniu, oddana dzieciom, domowi. Ale w ktoryms momencie swojego zycia (ten tez przegapilem) zaczela myslec tez osobie. Postawila na swoj wlasny rozwoj w kazdej plaszczyznie. Robila kariere, wziala wiele spraw w swoje rece i przestawala sie ode mnie uzalezniac. Mozna powiedziec - stanela na wlasne nogi.Nadal dzieci byly dla niej najwazniejsze a na mnie spogladala juz inaczej. Ona szla do przodu - ja stalem w miejscu (a kto stoi w miejscu ten sie cofa - czyz nie?). Alkowe zamienialem coraz bardziej na alk. Bylo go coraz wiecej i wiecej az przestalem to kontrolowac. Ona w tym czasie stala z boku i interweniowala w sytuacjach skrajnych. Schemat wowczas byl ten sam. Wybacz - wiecej tego nie zrobie - zaufaj mi - badzmy razem. Wiele razy sie udawalo dojsc do fazy"badzmy razem". Po raz kolejny mi ufala a ja im szybciej to nastepowalo tym szybciej wracalem do picia po katach. Az doszedlem do dna. Nieudana proba samobojcza, leczenie psychiatryczne, leki itd. To byl moj krzyk. W tak skrajnej sytuacji zadzwonilem do niej zeby sie pozegnac a moze zeby obarczyc ja odpowiedzialnoscia. Przyjechala przerazona a nastepnego dnia powiedzial DOSC. Nie chciala juz wiecej brac odpowiedzialnosci za mnie. Nianczyc mnie. Udalo sie. Mnie sie udalo. Przestalem pic i myslalem, ze teraz wszystko bedzie cudownie. Wyrwalem sie z nalogu a z ostatecznym rozstaniem z wódą musialem sobie radzic sam. Wyprowadzila sie z domu na 10 dni i poprosila abym nie kontaktowal sie z nia w zaden sposob. Chciala przemyslec. Dzieci byly na wakacjach wiec moglem spelnic jej zyczenie. Nie musielismy przeciez nawet dzielic sie obowiazkami domowymi. Po 10 dniach wrocila i jak dzis wiem miala juz wszystko poukladane. Rozstanmy sie - to jej pierwsze slowa. Na poczatku wpadlem w panike ale poprosilem aby uchylila mi dzwi. Blagalem o jeszcze jedna (kolejna) szanse. Zgodzila sie ale powiedziala, ze nie bedzie mi wiecej pomagac. Ze przez tak wiele lat ciagnalem ja w dol ze teraz zajmuje sie juz wlasnym zyciem a to co nas laczy to dzieci. Pomyslalem ze lepsze to niz byc z dala od niej bo wowczas nie widzialaby ze sie staram, ze dojrzalem, ze zrozumialem co jest dla mnie sensem zycia. Zakochalem sie w niej kolejny raz ale 100razy mocniej i 100razy swiadomiej niz po pierwszej randce. Stworzylem zlota klatke. Kawa do lozka, sniadanie na stole itd. Z dziecmi w koncu nawiazalem bardzo fajny kontakt i w zasadzie moznaby powiedziec - sielanka. Niestety - zycie to nie amerykanski film. Odkrylem jej podwojne zycie (chociaz ona tego tak nie odbiera - bo wg jej slow mentalnie jestesmy juz po prawie po rozwodzie wiec nie prowadzi podwojnego zycia - to jej slowa ). Pan jest od niej duzo starszy. Tez w malzenstwie z zona po przejsciach. Zlapali wiec szybko wspolny jezyk. Oboje mieli partnerow z problemami alkoholowymi. Co prawda takich ktorzy wygrawaja kazdego dnia z ta choroba ale jednak wspolnota zaczela sie tworzyc. Wowczas kiedy to odkrylem nie wpadlem w panike - bylem na to przygotowany, chociaz czy tak naprawde mozna sie przygotowac na taka sytuacje?. Sama zaczela mi opowiadac jak potrzebowala wowczas wsparcia, sily ktorej ja jej nie dawalem a ktora znalazla u niego. Pomyslalem ze w sumie jestem Panu w jakims sensie wdzieczny, Ze skoro teraz (jak myslalem) probujemy odbudowac nasz zwiazek to jest w tym i jego zasluga. Mowila, ze to przyjaciel, grupa wsparcia itd. Spytalem, ze skoro teraz probujemy budowac na nowo to po co on? "Myslisz ze teraz moglabym przestac sie z nim kontaktowac?. Po tym ile dla mnie zrobil nie moge go odciac" - powiedziala. "OK - rozumiem" - to byla moja reakcja i to uslyszala w moim komentarzu do swoich slow. Zylem wiec dalej i otaczalem ja opieka i tworzylem sielanke Ale zdarzylo sie ze zupelnie przypadkowo odkrylem, ze to wiecej niz tylko "grupa wsparcia". Pierwszy sms, pierwszy mail ktory przeczytalem choc nie byl adresowany do mnie byl jak noz w serce. Tlumaczylem sobie. Chlopie - a czego sie spodziewales ze cale zycie bedzie na ciebie czekac i tolerowac twoje gowniarstwo. W koncu ma prawo do wlasnego szczescia. Powiedzialem wiec ze bede walczyl i choc uwazam, ze ta walka jest nierowna (ja = najgorsze wpomnienia, on = piekne, swieze chwile) to walczylem kazdego dnia. Najtrudniej jednak jest wygrac z samym soba. Odkrywajac to co odkrylem wiedzialem ze to kwestia czasu az stane sie detektywem we wlasnym domu. Wiele razy zreszta o tym rozmawialismy i choc nadal probowala moje myslenie sprowadzac na droge "miedzy nami nic nie bylo" to ostatni sms ktory intuicyjnie odkrylem a ona odkryla ze odkrylem "wyswietlil" wszystko. Cios na 2 i podwojny. W serce meza i w serce mezczyzny zarazem. Jak moglas pomyslalem - to ja sie tak staram od jakiegos czasu a Ty co? Ochlonalem - zaprosilem na spacer i powiedzialem jej ze na swoj sposob to rozumiem (w koncu bylem przed laty w podobnej sytuacji). Powiedzialem tez ze wybaczam (i naprawde to nie byly puste slowa). Nie przyjela wybaczenia bo "nie czuje sie winna i nie zrobilam nic co mialbys mi wybaczyc". To dla mnie bylo juz niepojete. Jak to? Poszla z nim do lozka wielokrotnie (nie zaprzeczala) stworzyli wiez emocjonalno-cielesna (nie zaprzeczala) i "nie czuje sie winna???'" Poprosila o czas na podjecie decyzji. Dastala go (w chwili kiedy to pisze nadal go ma). Spytalem jakie alternatywy rozwaza? Najpierw uslyszalem ze dwie: byc ze mna lub nie byc. Cudownie pomyslalem - bede walczyl i musze wygrac. Przeciez czlowiek nie chce byc sam. Potem doszla alternatywa nr 3 - Pan. Powiedziala mi ze Pan tez walczy o swoje malzenstwo. Dodala ze nie chce byc dla niego odwodem i ze zaproponowala mu aby sie nie kontaktowali. Skrzydla wyrosly mi tak szybko ze bylem jak Ikar. Ale moja historia jest podobna jak jego. Skrzydla byly sklejone woskiem. Spytalem wiec jak to w koncu jest? "A kto ci powiedzial ze zerwalam z nim kontakt?", "Ja nie podjelam jeszcze decyzji wiec zle mnie zrozumiales" Wiem (latwo to odkryc) ze nadal dzien zaczyna od niego (sms"/ po wyjsciu z domu pewnie pierwszy telefon to do niego, moze spotkanie przed praca) a konczy tez z nim (widzialem telefon o polnocy w jej rekach i uciekanie do lazienki zeby odpisac -to nowy obrazek). Swoja droga po co ucieka - spimy w koncu osobno wiec swobode ma totalna... Wiecie co w tym wszystkim jest najbardziej bolesne ? Nie zdrada (przyczynilem sie do tego), nie detyktywistyczne zapedy (skonczylem z tym - nie jestem masochosta), nie swiadomosc ze oto gdzies tam jest pan ktory zajmuje kazdego dnia kolejna czesc jej serca ktore tak bardzo chcialbym zeby znow otworzyla dla mnie. Najgorsze jest klamstwo. Ona zawsze sie nim brzydzila a teraz ta cala konspiracja to jedno wielkie klamstwo. Widze ze sama sie z tym meczy ale przeciez nie bede jej pomagal podjac decyzje. Mysle czesto co z tym zrobic? Pojechac do niego, a moze spotkac sie z jego zona, wyslac mu maila, sms z grozba czy prosba? nie wiem. Mam czasem ochote na radykalne rozwiazania ale chce byc dojrzalym czlowiekiem i chce przez to przejsc z godnoscia. NIE WIEM CO ROBIC!!!. W zasadzie czekam na wyrok, ale czuje ze ona juz podjela decyzje a jedynie dzieci i problemy jakie wiaza sie z rozwodami hamuja ich przed glosnym powiedzeniem "zegnaj" w moim i jego kierunku. To kwestia czasu w ktorym ja zamierzam walczyc o nia do konca a moze i dalej. Wiem, ze sam sobie zgotowalem ten los ale mam ochote wykrzyczec calemu swiatu zeby sie opamietal. a.

Co byście zrobili na moim miejscu?Drukuj

Zdradzony przez żonęWitam wszystkich, Pisze w kategorii "Zdradzony przez żonę" ale nie jestem jeszcze w małżeństwie. jesteśmy zaręczeni od 1 roku a chodzimy już 7 la. To już prawie jak małżeństwo. Moje problem z dziewczyna zaczęły się rok temu kiedy coś podejrzewając zacząłem kontrolować jej sms-y, pocztę. Smsy były i są do tej pory skrupulatnie usuwane. poczta nie. okazało się ze flirtuje z żonatymi facetami. z jednym się coś skończyło to z drugim. Nigdy nie przeczytałem żeby do czegoś miedzy nimi doszło ale zawsze to wyglądało jakby się bawila z nimi, a oni pisali ze ja kochaja, tesknia itp. przez 3 lata nie mieszkalismy razem a od momentu jak sie przeprowadzila do mnie to te kontakty z tamtych chwil zostaly i w sumie kontynuuje je dalej niemniej juz na luzniejszym poziomie. zawsze sie ktos w niej zakochiwal. rok temu dobralem sie do historii polaczen i mialem pelny obraz co sie dzieje jak mnie nie ma przy niej. bardzo duzo dzwonila, smsowala. byly tez mmsy i w sumie podeszlem ja ze wiem ze wysylala mmsa do goscia z jej nowej pracy. powiedzialem ze wiem co to byl za sms i ze wyslala mu nagie zdjecie. Przyznala sie ze to byly tylko piersi a wlasciwie dekolt. Co bylo tak naprawde to sie moge domyslac. Od tego momentu zaczela sie jazda, to znaczy robilem jej jazdy o zdradzie itp. Od tego momentu zaczalem kontrolowac jej juch w sieci. okazalo sie ze otwarla nowe konto i czatuje online z gosciem z pracy w pracy. jak otwieralem te czaty to nieraz zapisywaly sie ostatnie zdania nie odczytane jeszcze przez nia a napisane przez tego goscia. oczywiscie robilem jej jazdy ale nie mowilem ze wiem ze czatuja. zawsze w tym byly czule slowka tego goscia, niestety nie wiem co bylo z jej strony. Po tym wszystkim nie majac pewnosci ze mnie nie zdradza dowiedzialem sie od niej pod silnym naciskiem ze jedynie sie calowali. postanowilem z nia wtedy zerwac. oczywiscie byla rozpacz, placz itp. szkoda mi bylo tych 6 lat, majac wspolne plany na przyszlosc. Odpowiadal mi jej charakter. Ze mną była zawsze taka ze nigdy bym nie przypuszczal ze moglaby zdradzac. Dalem jej ostatnią szansę. zadzwonilem do tego goscia powidzialem co o tym mysle i zeby sie delikanie od niej odwalil. Miedzy nami sie zmienilo rzeczywiscie, zaczela zupelnie inaczej sie zachowywac tak jakby moze cos zrozumiala. kontakty na czasie ustaly, pojawialy sie jedynie od czasu do czasu (oczywiscie te nieodczytane przez nia). Nie mialem podstaw zeby ja oskarzac bo zawsze po pracy ja odbieralem, jak wychodzila to zawsze chciala zemym szedl z nia, i kolezanka. czesto gdzies razem wychodzilismy. Ostatnio kilka dni temu odczytalem czat od tego goscia, ktory brzmial: "i tak cie kochane slonko bardzo potrzebuje tak to jest jak się sprobuje cię calej". zamurowalo mnie. nigdzie nie wychodzila sama wiec nie moglem niczego podejrzewac. powiedzialem jej ze sie dowiedzialem ze flirtuje w pracy z tym gosciem co rok temu, ze on ja kocha a ona to nie wiem, powiedzialem jej ze wiem ze sie piepszyla z nim. ona oczywiscie zaprzeczyla. teraz nie wiem co robic dalej, czy to jest 100% podstatwa zeby sadzic ze mnie zdradzila? czy powinienem z tym gosciem inaczej "porozmawiać" a może on oddaje mi przysługę pokazując z kim chodzę? nie chcialbym tez obory robic. jestem zalamany ta cala sytuacją. pewnie tak jak kazdy by byl. teraz nie odzwyamy sie. w miedzy czasie tego roku razem kupilismy mieszkanie, remontujemy je, mowimy o slubie. zawsze jej mowilem co dla mnie w zwiazku jest najwazniejsze, a mianowicie szczerosc, gdyz od niej bierze sie zaufanie. zawsze chcialem zeby mi mowila prawde, gdyz bylem na to uczulony, gdyz bylem juz zonaty i zostalem zdradzony i wtedy sie rozstalem gdyz byla w ciazy z innym. Nie powiem Wam nic nowego, ze byla to najgorsza rzecz w moim zyciu. wszyscy znajomi wiedzieli ze bylem rogaczem. ale to inna historia. Nie chce tego powtórzyć i teraz. Chyba poprostu juz nie zaufalbym zadnej kobiecie, bo to obecna dziewczyna miala stanowic dla mnie to ze nie wszystkie kobiety sa takie same. I bardzo dobrze to robila, zaufalem jej i czulem sie taki wolny wiedzac ze nikt mnie nie oszukuje. Teraz to się wali. Oczywiscie nie jestem ideałem, mam swoje wady pewnie jak kazdy. Na co zawsze staralem sie klasc nacisk to aby zawsze szczerze porozmawiac i mowic prawde, ale w tym przypadku duzo rzeczy wyciagalem na sile, podstepem aby sie przyznala. Prosze odpiszcie co o tym myslicie, czy juz zdradzila? Nie będąc w tym stanie emocjonalnym pewnie powiedzialbym ze zdradzila, ale doszukuje sie gdzie, skoro nigdzie nie wychodzila sama, nawet ostatnio jak bylem na kawalerskim w innym miescie to z historii otwieranych stron widzialem ze siedziala do polnocy prawie na necie ogladaja rozne rzeczy, sluchajac muzyki, nie byla na czasie. Dziękuje z gory za Wasze porady. hill