Zdrowych Świąt i wszelkiej pomyślności dla całej społeczności zetkowej
hurricane
09.01.2025 09:01:02
Pomyślności w Nowym Roku
heniek
03.01.2025 00:51:19
Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę, aby nie gorzknieć na wszystkich polach i mieć radość nawet z takich małych bzdetów, jak te życzenia. Forum specyficzne, ale wciąż pozostajemy ludźmi, życie da
Perepek
18.12.2024 09:47:05
Hej zamierzam się złożyc pozew o rozwód macie do polecenia kogos z okolic Katowic? nie wiem jak sie za to zabrac
Ozyrys1
11.12.2024 18:21:15
Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Na miesiąc przed tym jak planowałem się oświadczyć po 3,5 letnim związku,
przypadkowo natrafiłem na maile mojej dziewczyny sprzed 1,5 roku. Pisała
do swojego jakiegoś przyjaciela, kolegi czy też powiernika. Nie wiem jak go traktować, bo nawet nie
wiedziałem o jego istnieniu. Ponoć niemal codziennie do siebie pisywali.
Nie to jest jednak problemem, bo każdy ma prawo do prywatności, chociaż
trochę ubodło to, że o naszych problemach pisywała innemu. Mniejsza o
to. Gorsze jest to, że tamte maile dotyczyły sytuacji, po odkryciu
której zawalił mi się świat.
Pierwszy mail zawierał m.in. tego typu treści:
"...przywróć mnie do porządku, bo sama kręcę na siebie sznur.
Od przeszło 2 lat mam chłopaka i nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Od czasu jak mnie zostawił nie jest już tak jak na początku [bo pół
roku wcześniej nie radziłem sobie z kompromisami w związku i
powiedziałem jej, że jej nie kocham i odchodzę. Po dwóch tygodniach
wróciłem a ona mnie przyjęła. Zrobiłem jej straszne świństwo, a ona
mnie przyjęła z powrotem, gdyż bardzo mnie kochała. Wiem to], ale
docieramy się. Na święta nawet zjadł kolację z moją rodziną (nie w
wigilię ale w święta). Wiem, że mnie kocha i mi ufa. Długo go
szukałam i wreszcie jestem z kimś, kto ma cechy jakie chciałam by miał
mój facet. Jest trudno, ale docieramy się. Wiem, że ma wobec mnie
jakieś plany.
Nie wiem co się stało, ale pierwszy raz zainteresowałam się innym chłopakiem tak jak
kobieta mężczyzną. Panowie wymieniali u nas lampy w pracy. Wczoraj
wymieniali
u mnie. Spodobał mi się jeden. Wypatrzyłam go, nawiązałam kontakt
wzrokowy, zaczęłam zagadywać i flirtować. Chłopak też się wyraźnie
mną zainteresował. Zauroczył mnie. Gdyby pracowali dłużej sytuacja byłaby tragiczna.
Potem cały dzień byłam niespokojna. Zaczęłam się zastanawiać co się
ze mną dzieje, nad swoimi uczuciami i czy to co mam to jest to.
Sytuacja jest tragiczna, bo dzisiaj chłopak zagadał, że oni już
skończyli i nie mają nic do roboty. Później zaproponował mi spotkanie
a ja zamiast trwać w tym, że nie to powiedziałam mu jak idiotka
"możesz
spróbować". Wymieniliśmy się telefonami i umówiliśmy na kawę.
Usprawiedliwiam się tym, że nie jestem mężatką.
Nie wyobrażam sobie, żebym miała zostawić swojego chłopaka, Jeśli do
spotkania dojdzie i Nowy będzie miała nadzieję na coś więcej, to tę
nadzieję mu odbiorę. Nie zamierzam ukrywać, że kogoś mam"
A koniec maila skwitowany był tym, że nie sądziła, że kobieta przed 30
może się podobać młodszemu i imponuje jej to. Ten mail był w
piątek.
Później, jeszcze tego samego dnia było więcej tych maili, między innymi o tym, że rozstania
się zdarzają, ale dla niej chłopak to nie tylko chłopak, ale ktoś
ważny. Zdania o tym, że zdaje sobie sprawę, że coś nowego jest
kuszące i może się zakończyć zakochaniem, ale wie, że wzajemna
fascynacja jeszcze niczego nie gwarantuje, bo niekoniecznie musi się
przekształcić w coś więcej. Były stwierdzenia, że to chyba próba jej uczuć.
W weekend byłem wtedy u niej i niczego dziwnego nie zauważyłem.
W poniedziałek pisała koledze, że Nowy (tak go nazywała, zamiennie z
amantem) odezwał się w piątek wieczorem i zapytała go o imię, bo w tym
wszystkim nawet się sobie nie przedstawili. On chciał się spotkać w
weekend, ale mu odmówiła i wstępnie umówili się na następny tydzień
(bo wiedziała, że w weekend będę u niej). Później pisała, że nie
odzywał się przez weekend, więc chyba mu nie zależy. W kolejnych dniach
pisała, że odezwał się w poniedziałek. W mailach były też różne
rozważania o rozstaniach,rozkochiwaniu się, o tym, że póki co nie ma co
się zastanawiać czy on podoba jej się bardziej czy mniej niż ja bo nie
wiadomo czy do spotkania dojdzie, o tym, że przyjaźń między facetem i
kobietą jest możliwa. Było też o tym, że to nie dzieje się we
właściwej kolejności, że miłość jest piękna tylko na początku, że
ona wątpi czy jest gotowa na małżeństwo, czy gdyby się zgodziła, to
czy dobrze by wybrała (a niemal od początku bardzo jej na tym zależało
żebyśmy się pobrali. Na początku jej mówiłem, że chcę się z nią
ożenić, później jednak podchodziłem do tego bardziej racjonalnie i
mówiłem jej, że póki co to musimy pomyśleć o tym by mieć warunki do
założenia rodziny, bo póki co to nawet nie mieszkaliśmy ze sobą i
trzeba najpierw dorobić się własnego kąta a nie w pokoju u rodziców
rodzinę zakładać). Pisała również, że lubi te słowne gierki,
spotkania, ale nie pędzi na to spotkanie jak na skrzydłach, bo jest w
związku. Było i o tym, że lepiej go nie informować o tym, że jest w związku od razu bo spotkanie
będzie nieudane.
Spotkali się po tygodniu. Mail relacjonujący zaczynała się od słów
"Już jestem PO". Opisała, że chłopak bardzo sympatyczny, że ona jest
nieśmiała ale na szczęście on zagajał, że wyszła na jaw jaka jest
różnica wieku między nimi (było to 5 lat - on był młodszy). Było
bardzo sympatycznie, rozmawiali o wszystkim i niczym, a ona kombinowała
jak koń pod górkę jak mu tu powiedzieć, że nic więcej z tego nie
będzie.Nie chciała go krzywdzić, bo wie jak to jest liczyć na coś
więcej i usłyszeć, że sorry ale nic z tego nie może być, bo mam
kogoś. Nie chciała żeby myślał, że bawi się jego uczuciami. I kiedy
on zaproponował kolejne spotkanie, to ona powiedziała mu, że jest za
młody i może z nim się spotykać tylko jako koleżanka.Spotkanie
skwitowała, że chłopak był całkiem udany i dopiskiem hihihi. Było
też jeszcze coś co chociaż w całej sytuacji jakoś połechtało ego -
stwierdzenie, że dobrze się rozmawiało, ale jednak ja wysoko podniosłem
poprzeczkę w rozmowie, że aż ona czasem nie wie o czym mówię.
W dalszych mailach było o tym, że on znów się odezwał i spotkali się
po kilku dniach. Spacerowali godzinę na mrozie i na koniec powtórzyła mu
to co na pierwszym spotkaniu. Poopowiadała, że fajne są takie kawki,
smski, spotkanka, ale nie jak się jest w związku. Że to jest fajne, ale
tylko jeśli obie strony są świadome reguł, bo przyjaźń damsko-męska
jest możliwa. Pisała. że lubi te słowne gierki i początki, ale że to
niebezpieczne i mogłaby się z czasem w nim zakochać.
Później odzywał się znów i chciał spotkania. Ona powiedziała, że
może ją odprowadzić po pracy na pociąg. Porozmawiali po drodze jakieś
40 minut i dobitnie mu powiedziała, że nie będzie się z nim spotykać.
Po tym jak go spławiła miała przez kilka dni "depresję", że on liczył
na coś więcej a ona to przerwała.
Wszystko podsumowała stwierdzeniem, że nie chce nikogo skrzywdzić, a jeszcze wyjdzie na to, że skrzywdzi wszystkich.
Kiedy to się działo, to akurat byłem bardzo zajęty, bo miałem mnóstwo
pracy i za kilka tygodni obronę pracy dyplomowej, do której przygotowanie
zajmowało niemal cały pozostały czas. W tym wszystkim niczego dziwnego
nie zauważyłem, a że nie mieszkaliśmy ze sobą, to było jej łatwiej
to wszystko ukryć. Przez te 3 tygodnie mieliśmy codzienny kontakt. Tego
dnia gdy umawiali się na spotkanie wysłałem jej maila około 17. Odpowiedziała
późnym wieczorem. Kiedy po wyjściu na jaw prawdy o Nowym jej o tym
powiedziałem, to stwierdziła, że pewnie już wyłączyła komputer w
pracy (a pracowała do 18) i odpowiedziała dopiero gdy w domu go
odpaliła. Tyle, że koledze wysłała maila już o 19 z uwagą, że cieszy
się, że tak szybko odpowiedział, czyli komputer miała włączony zaraz
po dotarciu do domu. Był to jej 3 mail do kolegi w sprawie Nowego. Wiem
również, że musiała przed odpisaniem mi umówić się na spotkanie z
tym drugim, bo nie sądzę aby w nocy się do niej odzywał, szczególnie, że
codziennie przed pójściem spać dzwoniliśmy do siebie. Kolejnym istotnym
faktem jest to, że od tego weekendu gdy już była umówiona na spotkanie
pracowała nad pewnym projektem graficznym, Był to projekt na pewien
konkurs. Był to mój produkt, ale zważywszy na mój brak czasu i jej
większą biegłość w obsłudze programów graficznych, to ona nad tym
pracowała według moich uwag. Nie było to coś bardzo ważnego, więc
kiedy w środę mi powiedziała, że musi zostać taka wersja jaka jest, bo już nie ma kiedy nad tym pracować, to
nie przejąłem się, chociaż grafika nie była dopracowana. Wtedy nie
wiedziałem, że następnego dnia po pracy nie ma czasu, bo jest umówiona
z innym.
Nim go spławiła ten trzeci raz, to notowała w kalendarzu, że on jej
się śnił. O mnie nie było w całym kalendarzu ani słowa, chociaż
wiem, że notuje tam ważne rzeczy.
Wielokrotnie mi powtarzała, że jak się kocha, to nie ma szans zainteresować nikt inny. Wiem, że tak jest faktycznie, bo kiedy poznałem prawdę o jej zachowaniu chciałem chyba po części uczynić jej na złość, w zemście i by zagłuszyć ból i umówiłem się z dwoma dziewczynami na randkę. Obie były bardzo fajne i obie chciały by były kolejne spotkania, jednakże pomimo świadomości, że w innych okolicznościach chętnie spotkałbym się zarówno z jedną jak i drugą, tak teraz nie czułem nic. Obie były mi totalnie obojętne. Nie byłem w stanie wykrzesać z siebie niczego, by się do nich zbliżyć. A ona umiała. Jak przyznawała, zauroczyła się i to tak silnie, że zaczęła się zastanawiać, czy mnie nie zostawić, dla chłopaka, którego imienia nawet nie znała.
Przypomniała mi się pewna sytuacja z naszych wspólnych wakacji. Było to pół roku po jej ukradkowych spotkaniach. Minęła nas na ulicy jakaś ładna dziewczyna. Powiedziałem w głupich żartach, że jest niezła i muszę wziąć od niej numer telefonu. Moja dziewczyna odpowiedziała mi, że mam iść, wziąć ten numer, umówić się, ale powrotu nie będzie. Obraziła się, przestała odzywać i poszła dalej sama. A przecież pół roku wcześniej zrobiła mi dokładnie coś takiego. I jakoś nie postąpiła według swojej oceny sytuacji.
Zawalił mi się świat. Kochałem ją między innymi za to, że była taka dobra, niewinna, niezdolna do czynienia zła. A jednak, okazało się, że nie jest bezgrzeszna. Kiedy poznałem prawdę, to przez miesiąc patrząc mi w oczy okłamywała mnie wymyślając różne wersje tego co zaszło. Umiała kłamać mi prosto w oczy.
Mówi mi, że mnie nie zdradziła, bo wycofała się w porę. Kiedy to jest w porę? Jedyne w porę to chyba niczego innego nie zaczynać. Co to za miłość, jak szuka się taniego poklasku? Co to za miłość, w której imponuje jej jak się podoba innemu, przystojnemu i młodszemu (bo był 9 lat młodszy ode mnie)? Co to za miłość, jak tak łatwo ulega się czarowi innego? Co to za miłość, jak trzeba zwalczać zauroczenie? Bo ona mówi, że mnie kochała i wyszła obronną ręką z tej próby, bo zabiła to zauroczenie i wybrała mnie. Mówi, że to było jej potrzebne żeby zrozumieć, że z nikim nie jest jej tak jak ze mną. To po co 2,5 roku wcześniej zgodziła się być moją, skoro tego nie wiedziała? Ponoć to jej pozwoliło odpowiedzieć na pytanie kto jest jej miłością. Tylko po co ze mną była wcześniej, skoro tego nie była pewna? Ona mówi, że wciąż pamiętała o mnie, dlatego nie zrobiła nic, by nadużyć mojego zaufania. To co trzeba zrobić by je nadużyć? Twierdzi, że mnie nie zdradziła. To gdzie zaczyna się zdrada?
Nigdy mu nie powiedziała, że jestem. Dlaczego? Twierdzi, że nie chciała go tak krzywdzić, bo był sympatyczny. Zamiast tego wolała krzywdzić mnie?
Twierdzi, że zawsze byłem ja, więc nigdy nie przyjmowała zaproszenia na randkę, że to od początku miała być tylko niezobowiązująca kawa. Niezobowiązująca kawa po tym jak flirtowała, jak wiedziała, że jest wzajemna fascynacja, jak imponowało jej, że młodszemu się podoba? Niezobowiązująca kawa rodzi zwątpienie w uczucia, jest ich próbą, wyzwala myśli o możliwości rozpoczęcia czegoś nowego? Chłopak, którego w mailach nazywa Nowym, amantem, adoratorem zapraszał ją na niezobowiązującą kawę? Niezobowiązująca kawa tworzy sytuację tragiczną i jest kręceniem sznura na samą siebie? Mam uwierzyć, że to nie była randka? Ukradkowe spotkanie, poprzedzone tygodniową ukradkową konwersacją nic nie znaczy? Że niby to nie było nic istotnego, nic co mogłoby zagrozić nam, co wpływałoby jakkolwiek na nasz związek, co nadwyrężałoby zaufanie jakim ją darzyłem? A miałem do niej pełne zaufanie. Nigdy nie sprawdzałem telefonu, komputera (a korzystałem z jej, ale nigdy nie wykraczałem poza używanie przeglądarki czy odpalenie filmu, by czasem nie naruszyć jej prywatności), nigdy nie dociekałem gdzie była, co robiła, z kim była. Nie miałem głupich myśli, gdy długo nie miałem z nią kontaktu. Wtedy odczuwałem jedynie tęsknotę i byłem pewien, że ona gdzieś tam czuje to samo. Ale byłem bardzo spokojny, bo wiedziałem, że gdzieś tam jest i obydwoje mamy świadomość, że jesteśmy dla siebie i niedługo znów będziemy się przytulać.
Przyznawała, że otrząsnęła się z tego, wycofała. Ale żeby się otrząsnąć i wycofać, to trzeba mieć z czego.
Tłumaczy: "Umówiłam się z nim, bo zgłupiałam doszczętnie i teraz
zupełnie
tego
nie rozumiem i nie umiem wytłumaczyć emocji, których
doświadczyłam."
"Wybrałam jedyną słuszną drogę i nie wmawiaj mi, że jest
inaczej, bo
nie jest. To było zwykłe zauroczenie. Tyle że mnie zaślepiło na
chwilę. Ale ocknęłam się! Wybrałam Ciebie, a ten rok mnie tylko
upewnił, że miałam rację."
"Masz prawo oceniać mnie surowo. Oczywiście, że masz. Bo
popełniłam
wielki błąd. Umówiłam się z kimś za Twoimi plecami, choć nie
powinnam tego robić. I żałuję. I nie rozumiem siebie z tamtego
czasu.
Ale czy by się to wydało, czy nie - to była dla mnie wielka lekcja
i
nauczka. I wiedziałam, co jest dla mnie najważniejsze i czego chcę.
I
wiedziałam, że już nikt nie jest w stanie mi zawrócić w głowie i
sercu, bo tam jest miejsce dla Ciebie."
" Wszystko świadczy przeciwko mnie. Bo
flirtowałam, bo dałam mu numer telefonu, bo zgodziłam się na
spotkanie,
bo na nie poszłam.
Tyle że nic z tego nie wynikło. Nie zrodziło to dalszego ciągu. Nie
było zaangażowania, nie było uniesień miłosnych, wyznań i
tęsknot."
"Poszłam na tę nieszczęsną kawę, z której nic nie było. Dla
Ciebie
to ewidentnie randka, a nawet romans. Dla mnie spotkanie, w trakcie
którego wiedziałam, że nie powinno mnie tam być. I sprawa się
zakończyła, a ja znalazłam odpowiedzi na moje pytania. Wiedziałam,
o
co
w moim życiu chodzi. To był jedyny wypadek, gdy zgodziłam się na
spotkanie. Do niczego nie doszło. Do niczego, co mogłabym sobie
wyrzucać. Błędem było, że poszłam. Tak. Ale wycofałam się, zanim
cokolwiek się wydarzyło."
"Oszukiwałabym Cię, gdyby coś z tego było. Gdybym tak się
zaangażowała i tworzyła z nim drugi związek. On się pojawił i zaraz
zniknął. Nie było nic więcej. Nic więcej!"
"No i stało się to, co się stało. Poszłam na spotkanie z
chłopakiem,
który mi się spodobał. (...) Chemia? Była jakaś tam iskierka
zainteresowania. (...) Poszłam tam. Wiem, nie powinnam. Ale
poszłam. I
zrozumiałam, że nie. Że to mnie nie interesuje. Że nie chcę. Że
jeśli miałam wątpliwości, to już ich nie mam."
"Nie zwodziłam Cię, ani nie zdradziłam. Ale przyjmuję, że mi
nie
ufasz
i że mi nie wierzysz. "
"Nie wiem, być może jakaś chwila zwątpienia w nasze bycie
razem
sprawiła, że stałam się rok temu stałam się tak podatna?"
"W tym czasie zostałam zaproszona na kawę. Do tej pory nie
było
wątpliwości i ktokolwiek o to zapytał, odchodził bez niczego. Nie
wiem,
co się stało, że wtedy się zgodziłam. Zaraz wypomnisz, bo ładny i
sympatyczny. Źle zrobiłam, ale się zgodziłam."
" Pojawił się ktoś inny, tak - mogłam przekreślić trzy lata z
Tobą
i
zacząć na nowo. I według Ciebie nie walczyłam, bo poszłam na to
spotkanie.
A to, że uświadomiłam sobie, że nie chcę żadnych spotkań z innymi,
że mnie to nie interesuje, bo jesteś Ty i ze chcę być z Tobą? Że
chcę walczyć, przezwyciężyć te wszystkie przeciwności, które nas
spotykają? Być ze sobą na dobre i na złe. To według Ciebie nie
walka.
To przekreślenie wszystkiego, co było."
" To było zwykłe zauroczenie. Tyle że mnie zaślepiło na
chwilę. Ale
ocknęłam się! Wybrałam Ciebie"
"Raz, ten jeden raz pozwolilam na mysl o kims innym. Jednoczesnie wlasnie
wtedy zrozumialam, jak Cie kocham. Ze to Ty."
"Spodobal mi sie, zrobilam ten blad i sie umowilam. Poszlam na spotkanie i
na tym sie skonczylo."
"Poczulam, ze komus sie spodobalam i to bylo mile. Tyle ze na krotko. Bo
otrzezwialam i zrozumialam, ze nie tedy droga."
" Usmiechnal sie i pokusil. I bylo tak, jak w filmie Natalie Portmam mowi
do Jude Lawa. Mozna sie temu poddac lub oprzec, kazdy ma czas, by sie
zastanowic i zdecydowac. Los mnie kusil- moglam wybrac cos nowego, przez to
moze pociagajacego albo wybrac to, co znam. Mialam chwile zawahania, ale
oparlam sie i wybralam Ciebie. Bo to Ciebie kochalam. Nie z rozsadku czy
przez wspomnienia. Z pelna odpowiedzialnoscia. I od tej chwili przestal byc
obiektem zainteresowania."
"Zalamana nie bylam. Podobalo mi sie? To, ze sie komus spodobalam
faktycznie na mnie podzialalo. To bylo tanie.
Tani poklask, ktory mnie omamil. Wyzwolilam sie z tego, ale nie zmienia to
sytuacji"
"Ale w chwili proby, w chwili tysiaca pytan, zrobilam cos bardzo zlego.
Pomyslalam, ze nowe moze byc lepsze. Dopuscilam taka mysl do siebie. I
chociaz teraz wydaje mi sie to nie do wyobrazenia, tak bylo. I masz racje,
to bylo spluniecie na nasze uczucie. Na to, co bylo dla mnie
najwazniejsze."
"Bo slub to glosne wypowiedzenie tego- slubuje, ze Cie kocham, ze bede Ci
wierna, na dobre i zle, i ze Cie nie opuszcze."
Ona mówi, że gdybyśmy byli małżeństwem, to na pewno by do tej sytuacji nie doszło. W mailach też się usprawiedliwiała tym, że nie jest mężatką. Co to za usprawiedliwienie? Kiedyś mi palnęła, że to dlatego, że małżeństwo to głośne ślubowanie miłości i wierności.
Mówi, że mnie nie zdradziła, bo tamten nigdy nic od niej nie dostał. Nic? Bo nie było kontaktu fizycznego i wyznań, to znaczy, że nie dostał nic? A bycie fair wobec mnie komu niby poświęciła?
Twierdzi, że nie zależało jej na tych spotkaniach. To dlaczego nie zrobiła nic, by do nich nie doszło? Wystarczyło wysłać smsa, że nie będzie spotkania. Nigdy tego nie zrobiła. W mailach przewija się kilkukrotnie zwątpienie czy do spotkania dojdzie, czy jakieś teksty typu o ile do spotkania dojdzie, ale wszystko jest uzależnione od zachowania chłopaka. Jej postawa cały czas jest na tak, ona na to spotkanie pójdzie. Nigdy, w żadnym mailu nie ma śladu, że ona robi cokolwiek by spotkania nie było.
Jak żyć ze świadomością, że kobieta, która miała być matką moich dzieci, tak mnie potraktowała?
Potrafilibyście wybaczyć?
Niby nic tragicznego nie zrobiła (w porównaniu z innymi opowieściami), wybrała Ciebie - powinieneś się cieszyć. No właśnie, wybrała Ciebie, tamten był gorszy - ale co by się stało jak by jej czymś bardziej zaimponował na tych spotkaniach? Oprócz urody i wieku?
Ona wydaje się być taka dumna że opamiętała się w ostatnim momencie... Ale czemu po 3 spotkaniach? Czy nie mogła po pierwszym spławić go przez telefon? Żal jej go było? Czy żal nie upewnić się czy coś nie zaskoczy między nimi z tą chemią...
Może to wydać się przesadą ale dla mnie takie spotkania są wystarczające by uznać że zostałem zdradzony. Skoro moja partnerka zaryzykowała związek żeby zobaczyć czy coś z kimś może zaskoczyć to dla mnie nie jest usprawiedliwieniem że nie wyszło. Nie ma pewności czy ona zrozumiała kogo kocha czy amant zawiódł... To kwestia przypadku a nie koniecznie jej zasługa - bo przy takiej populacji zawsze może trafić na kogoś kto spodoba jej się bardziej... i wtedy nie skończy się na 3 spotkaniach.
Strasznie długą rozprawkę napisałeś.
Oboje uczycie się dopiero życia, kiedyś to doświadczenie trzeba zdobyć; Widzisz już jak kobiety potrafią człowieka omamić i wciskać nielogiczny kit z wielkim przekonaniem swoich racji
One naprawdę nie wiedzą czemu tak się dzieje, większośc z nich poprostu tak ma; idą za głósem serca, który mogą usłyszeć w różnych okresach swojego życia;
To niezła szkoła dla Ciebie, abyś wyzbył się zbytniej naiwności. A dla niej ? Też by była, gdyby sama siebie nie oszukiwała; Standardowo, pojawił się nastepny obiekt, trzeba było ocenić, czy czasami nie warto do niego przeskoczyć, a małżeństwo tylko to utrudnia, więc dobrze, że teraz.
No niestety nie przeskoczyła, bo gościu coś nie rokował, a wydawało się inaczej; No ale miała przeciez do kogo wrócić, bo już dawno jesteś jej zapleczem;
Jednym słowem nic nadzwyczainego się nie stało. Zdobyliście dużą wiedzę. Inna też Ci niczego nie zagwarantyuje na 100%, chyba, że stara, ślepa i garbata na którą się już nikt nie połaszczy
No pomyśl logicznie, małżeństwo to nie akt własności; nie możesz dobytkiem zarządzać wedle swego uznania.
Gorzej! Dobytek może prędzej czy później zacząć zarządzać Tobą
Więc zastanów się czy to aby dobra inwestycja ?
A teraz po czymś takim, doświadczonej dziewczyny nie ma co zostawiać dla innego; Taki skarb, który już wie, że chwila nieuwagi i dla miłosci może poświęcić wszystko ? Wolisz taką, która to odkrycie zrobi Ci za 10 lat?
Lepiej, aby jednak dokładnie zrozumiała, że stosuje inne standardy dla Ciebie (bardzo restrykcyjne i kategoryczne), a zupełnie inne dla siebie- dowody masz całkiem niezłe; Krótko mówiąc jest zakłamana, ale to żaden wyjątek
Tak więc wymagania to ona ma wobec kogoś, ale zupełnie nie siebie; To żadna nowość, ale musisz jej to tak uświadomić aż zaboli.
Dokładnie ustalcie, czy ujednolicacie standardy, czy Ty masz przejąć te jej, bo powiem Ci, że może Ci być to całkiem na rękę..
W ramach demokracji nie powinna miec teraz do ciebie za dużo pretensji, bo jeśli tylko do bzyknięcia nie dojdzie, wszystko Ci wolno. A nawet jak dojdzie, to też przecież to tylko forma jakiegoś porównania czy warto się angażować w tą nową
Tak więc jak już wystarczająco się do kogoś zbliżysz, żeby ustalić czy warto ją zostawić, bo jakaś inna będzie fajniejsza, wtedy tylko szybkie rozstanie z tą swoją i masz lepszy towar
A ślub to Ci na co ? Wiesz ile nerwów rozwód kosztuje ?
Podziękuj lasce, bo może Ci w końcu oczy otworzyła
Ona wydaje się być taka dumna że opamiętała się w ostatnim momencie... Ale czemu po 3 spotkaniach? Czy nie mogła po pierwszym spławić go przez telefon? Żal jej go było? Czy żal nie upewnić się czy coś nie zaskoczy między nimi z tą chemią...
Może to wydać się przesadą ale dla mnie takie spotkania są wystarczające by uznać że zostałem zdradzony. Skoro moja partnerka zaryzykowała związek żeby zobaczyć czy coś z kimś może zaskoczyć to dla mnie nie jest usprawiedliwieniem że nie wyszło. Nie ma pewności czy ona zrozumiała kogo kocha czy amant zawiódł... To kwestia przypadku a nie koniecznie jej zasługa - bo przy takiej populacji zawsze może trafić na kogoś kto spodoba jej się bardziej... i wtedy nie skończy się na 3 spotkaniach.
Oboje uczycie się dopiero życia, kiedyś to doświadczenie trzeba zdobyć; Widzisz już jak kobiety potrafią człowieka omamić i wciskać nielogiczny kit z wielkim przekonaniem swoich racji
One naprawdę nie wiedzą czemu tak się dzieje, większośc z nich poprostu tak ma; idą za głósem serca, który mogą usłyszeć w różnych okresach swojego życia;
To niezła szkoła dla Ciebie, abyś wyzbył się zbytniej naiwności. A dla niej ? Też by była, gdyby sama siebie nie oszukiwała; Standardowo, pojawił się nastepny obiekt, trzeba było ocenić, czy czasami nie warto do niego przeskoczyć, a małżeństwo tylko to utrudnia, więc dobrze, że teraz.
No niestety nie przeskoczyła, bo gościu coś nie rokował, a wydawało się inaczej; No ale miała przeciez do kogo wrócić, bo już dawno jesteś jej zapleczem;
Jednym słowem nic nadzwyczainego się nie stało. Zdobyliście dużą wiedzę. Inna też Ci niczego nie zagwarantyuje na 100%, chyba, że stara, ślepa i garbata na którą się już nikt nie połaszczy
No pomyśl logicznie, małżeństwo to nie akt własności; nie możesz dobytkiem zarządzać wedle swego uznania.
Gorzej! Dobytek może prędzej czy później zacząć zarządzać Tobą
Więc zastanów się czy to aby dobra inwestycja ?
A teraz po czymś takim, doświadczonej dziewczyny nie ma co zostawiać dla innego; Taki skarb, który już wie, że chwila nieuwagi i dla miłosci może poświęcić wszystko ? Wolisz taką, która to odkrycie zrobi Ci za 10 lat?
Lepiej, aby jednak dokładnie zrozumiała, że stosuje inne standardy dla Ciebie (bardzo restrykcyjne i kategoryczne), a zupełnie inne dla siebie- dowody masz całkiem niezłe; Krótko mówiąc jest zakłamana, ale to żaden wyjątek
Tak więc wymagania to ona ma wobec kogoś, ale zupełnie nie siebie; To żadna nowość, ale musisz jej to tak uświadomić aż zaboli.
Dokładnie ustalcie, czy ujednolicacie standardy, czy Ty masz przejąć te jej, bo powiem Ci, że może Ci być to całkiem na rękę..
W ramach demokracji nie powinna miec teraz do ciebie za dużo pretensji, bo jeśli tylko do bzyknięcia nie dojdzie, wszystko Ci wolno. A nawet jak dojdzie, to też przecież to tylko forma jakiegoś porównania czy warto się angażować w tą nową
Tak więc jak już wystarczająco się do kogoś zbliżysz, żeby ustalić czy warto ją zostawić, bo jakaś inna będzie fajniejsza, wtedy tylko szybkie rozstanie z tą swoją i masz lepszy towar
A ślub to Ci na co ? Wiesz ile nerwów rozwód kosztuje ?
Podziękuj lasce, bo może Ci w końcu oczy otworzyła