Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
wyciagasz z BIblii tylko to co pasuje do Twojej koncepcji męskiego światopoglądu
Finko stop. To nie jest moja koncepcja. Ja Ci na samym początku dyskusji napisałem, że Słowa trzeba brać razem z całym kontekstem historyczno-społecznym. Tamten czas historyczny był stanem wyraźnego podziału między mężczyznami a kobietami. Kobiety tylko w kilku kulturach prawie dorównywały pozycji społecznej, władzy i prawom mężczyzn: Egipt, Rzym (w sensie obywatelstwa), Sparta w Grecji. Na drugim końcu były kultury, gdzie kobieta była traktowana na równi z rzeczą. Najgorzej kobietę traktowano, najmniej znaczyła, na Bliskim Wschodzie. Stamtąd wywodzi się kultura żydowska, więc ja się nie dziwię zapisom starotestamentowym. Pamiętaj, że pierwsi Chrześcijanie to byli Żydzi. Jezus był Żydem z urodzenia.
Napisałem Ci, że dla mnie jest bezsensem, że wymagasz od książki napisanej 2000 lat temu odniesienia do świata, jaki jest od 200 lat. Książka napisana 2000 lat temu odnosiła się do sytuacji jaka była 2000 lat temu i dawniej.
W polemikę z Tobą w materii "męskiej koncepcji" wszedłem dlatego, że postanowiłaś spróbować wykazać rodzaj równouprawnienia. Owszem, gdyby Jezus narodził się jako obywatel Rzymu, miałabyś spore szanse.
Cytat
ICH grzech, nikt mu nie trzymał noża na szyi.
Tak, ja to wiem. Ale tamci nie wiedzieli i we wpływie kobiety na mężczyznę (za sprawą jego pociągu seksualnego) widzieli siłę nieczystą. Stąd od początku kobieta, za ten wpływ na mężczyznę, jest pogardzana i uważana za gorszą.
Zapewne gdyby to kobiety spisywały, to napisałyby to inaczej, wskazując źródło męskiego problemu w samym mężczyźnie. Ale spisywali to mężczyźni, więc wygodniej było wskazać kobietę.
Cytat
chodziło mi o sprawy cielesne, zwyczajne
nie rozumiem, wcześniej napisałaś "dla wielu osób ktoś staje się sensem życia"
dla mnie sens życia odbywa się w głowie, nie w ciele, to jest myślenie o nim, emocje do niego itp.
Jaki to jest cielesny sens życia? Mi się to jakoś kojarzy z jedzeniem
Cytat
chodziło mi o szczęście przyziemne w związku, a łączenie się z kobietą tylko w celu uniknięcia rozpusty to absurd,
Dla Pawła nie było w tym absurdu, było to wręcz zgodne z całą linią traktowania kobiet przez Żydów.
O czym zresztą sama pisałaś, cytując jakieś opracowanie.
Finko, przytaczasz przykazanie miłości, świetnie. Ja zapytam przekornie, jeśli kochasz swojego domowego zwierzaka, to czy pozwalasz mu spać ze sobą w pościeli? Siadasz z nim razem do stołu, dając mu oddzielny talerz?
Teraz przenieś to do świata, gdzie powszechnie panuje pogląd, że kobieta to nie jest taki człowiek jak mężczyzna, że to bardziej duże dziecko. No więc kochasz to duże dziecko stosownie do niego. Tak jak kochasz swoje zwierzątko. Dajesz mu to, co Tobie wydaje się dla niego dobre. Nie widzę tu sprzeczności.
Dodatkowo napiszę tak. W tym przypisywaniu dodatkowych znaczeń do Słów, Finko, nie jesteś pierwsza. Akurat czytam coś, więc przekleję:
Dla poparcia tak brutalnej formy egzekucji [spalanie żywcem] posłużono się przewrotnie wypowiedzią Jezusa z ostatniej wieczerzy: "Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie." (Jana 15:6)
I stosowano to wobec ludzi, którym na torturach "udowodniono" odstępstwo od wiary.
Jako nowotestamentowe przykłady Augustyn wymienił "biczowanie Żydów przez Chrystusa w świątyni" (Jana 2:15) czy przypowieść Jezusa o ewangelizowaniu pogan, gdzie występuje stwierdzenie "przymuszaj, by weszli" (Łukasza 14:23). Augustyn interpretował to jako konieczność zmuszania opornych ludzi do przyjęcia wiary katolickiej za pomocą represji fizycznych. Podkreślał jednakże konieczność prześladowania jedynie z miłości w celu ratowania błądzącej duszy.
Myślę, że ci ludzie z Inkwizycji także bardzo wierzyli w swojego Boga, w taką interpretację i w prawdziwość tego, co robią. Inaczej nie wyobrażam sobie, jak można by mieć to na sumieniu i nie zwariować, mordując setki ludzi.
Tak więc Finko, bez nauki, bez rozumienia, sama wiara może być groźna.
Miałem dzisiaj ciężki dzień... Wszystkich chyba pojebało. Zadzwonił klient, że mu się zepsuł bzdyczek-pierdolniczek, potem drugi, że z kolei bzdecik-berecik, potem trzeci i czwarty... pies ukradł mi bułkę, którą sobie kupiłem na śniadanie, a pan z banku powiedział, że mogę zapomnieć o atrakcyjnym kredycie, ale jak wygram w totka to chętnie mnie skroją.... Dupa.... myślę sobie. I nagle ogarnął mnie strach... Problemy, problemy, problemy!!!! Wpadłem w panikę i uciekłem na wieżę... najwyższą w okolicy. Biegłem po schodach jak wariat... Wpadłem na górę ledwo żywy, zdyszany do bólu.. Serce waliło mi jak oszalałe... Siadłem i już, już chciałem skoczyć, ale popatrzyłem w dół i zobaczyłem ich wszystkich... wszystkich klientów, pana z banku, a nawet tego psa... I wiecie co? ONI WSZYSCY BYLI STRASZNIE mali... Zacząłem się śmiać... Ogarnęło mnie szczęście, nieoczekiwana radość... Mam was gdzieś... jesteście za mali, żeby mi coś zrobić...
Miałem ciężki rok... Wdrapałem się na wieżę swojej świadomości i wszystkie problemy mogą mi teraz skoczyć... Wszyscy kłamcy, zdrajcy, obłudnicy, fałszywi przyjaciele - FUCK OFF!
Rise, jesteś walnięty. Nie możesz się tak przejmować tym wszystkim co jest dookoła. To wszystko jest nieistotne, to jest tło życia. Nie pozwól temu wszystkiemu wejść Ci na głowę. Weź dobrą książkę i zatrać się w niej. Odskocz od tego świata. I nie szalej, nie na tym polega życie, nie o to chodzi.
Też przyłączam się do WAS ,jak dobrze ,że dla nie których kończy się pozytywnie ,to mnie jakoś podnosi na duchu ,no tak ja bym chciała od razu nie wiadomo czego ,a ile Wy macie za sobą burz .
JA nawet nie mogę stwierdzić czy mój kontaktuje się z nią czy nie tak jak skrzętnie ukrywał kom. wcześniej co zwróciło moją uwagę i zaczęłam szukać aż znalazłam ,więc jak poprosiłam o to ,żeby mi w ten sposób też udowodnił ,żebym poczuła się bezpieczniej wiedząc ,ze komórka leży a nawet jak ktoś dzwoni normalnie odbiera przy mnie to wściekł się ,powiedział ,że komórka to prywatna sprawa zmienił kod pin,rzeczywiście poczułam się bezpieczniej faktem jest ,że kontaktować można się na różne inne sposoby,acha spisałam jej numer w pierwszym odruchu ,kiedy chciałam go spr.już był nie aktualny.
Mam pytanie ,czy ktoś z was gra w gry w kurniku trochę się orientuje ,bo u mojego jak twierdził zaczęło się od gier wiecznie tam siedział szczególnie nad ranem i ponoć tam zaczęło się od nie winnej rozmowy a dalej nie muszę pisać jak się skończyło pseudo jej wiem pongo-pongo
ponoć z okolic Poznania tak pytam czasami świat jest mały,bardzo nie wiele wiem
Myślę, że ci ludzie z Inkwizycji także bardzo wierzyli w swojego Boga, w taką interpretację i w prawdziwość tego, co robią. Inaczej nie wyobrażam sobie, jak można by mieć to na sumieniu i nie zwariować, mordując setki ludzi.
Tak więc Finko, bez nauki, bez rozumienia, sama wiara może być groźna.
powiedziałabym to tak: bez Boga, sama wiara może być groźna.
w naszych czasach wiele kościołów i sekt posługuje się do swoich celów Słowem Bożym dlatego ja wolę czytać je sama, niż opierać się na "mądrych głowach",
TY Bob chyba tez tak robisz tylko czemu nam coś innego wychodzi?
najbezpieczniej będzie chyba stwierdzić że się nic nie wie i zacząć czytać od nowa
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
powiedziałabym to tak: bez Boga, sama wiara może być groźna.
Finko, podpisuję się pod tym, to najgroźniejsza rzecz, która może być: fanatyzm. Wiesz, tego się chyba najbardziej obawiam, fanatycznych ludzi. Każdy normalny człowiek, z racji sumienia, jest w jakiś sposób obliczalny. Fanatycy są straszni bo nie są obliczalni. Mają przeinaczone widzenie świata. Ze względu na własną wiarę są gotowi do strasznych rzeczy.
Cytat
TY Bob chyba tez tak robisz tylko czemu nam coś innego wychodzi?
Finko, dobre pytanie. Napiszę tak. W moim przypadku szukanie odpowiedzi na pytania do świata towarzyszyły mojemu rozwojowi w środku. Wychodziłem z ciężkich własnych kompleksów i w pewnym momencie rozwoju człowiek zaczyna sobie zadawać pytanie "po co jestem?", "co jest celem?", "dlaczego?".
Wcześniej miałem doświadczenia z KK, do którego zostałem bezwolnie włączony w wieku kilkutygodniowym. W wieku nastoletnim stwierdziłem, że nie odpowiada mi rola owieczki, za którą się myśli, a ona ma tylko słuchać i wierzyć. Wtedy się skończyło. Miałem do tego ciekawy rok doświadczeń, kiedy w ramach religii trafiłem w szkole na księdza, Salezjanina, byłego rektora KULu, który ze względu na nowotwór wrócił do mojego rodzinnego miasta (rok, max 2 lata życia) ale jeszcze uczył. Wtedy po raz pierwszy przekonałem się, że niekoniecznie religia jest "papką dla mas", ale poszukiwaniem i odkrywaniem prawdy.
Potem szukałem dalej, próby duszpasterstwa akademickiego spełzły na niczym, nie utrzymywały poziomu z Salezjaninem. Próbowałem parę spotkań Adwentystów Dnia 7-go, ale pomimo pozornego badania Pisma, tu także należało dojść do przyjętych prawd. Równolegle na tyle zacząłem rozumieć świat, wskutek zainteresowań rozwojem nauki, fizyką, że w pewnym momencie istnienie Boga nie było już takim pewnikiem, a na pewno nie Boga w postaci istoty, która ingeruje. Albo ogólnie w postaci istoty. Faktycznie na początku było ciężko tak o tym myśleć, bo wtedy całe istnienie człowieka staje się bezcelowe. Taki chichot natury się z tego robi, że po jej różnych eksperymentach, ze zmysłem echolokacji u nietoperzy, sonaru u wielorybów, skrzydeł u ptaków, rozwój mózgu u naczelnych spowodował powstanie świadomości i zorientowanie się w bezsensowności własnego istnienia. I ciężko się z tym pogodzić. Ciężko.
Finko, zgadzam się, że skądś się to wszystko wzięło. Coś powinno tam być, na początku. Chociażby dlatego, że inaczej jest to za okrutne. Ale z drugiej strony jeśli ludzie w ciągu ostatnich 2000 lat zrobili tak wielki postęp w rozwoju, to ten Stwórca musi być na miarę tego postępu człowieka, ale daleko bardziej doskonalszy. Nie odpowiada mi wizja Boga - obserwatora, bo po cóż miałby to robić? Dla zabawy? Jeśli my, ludzie, nie mamy ciągoty do męczenia innych, zabawy zwierzętami, potrafimy je w naszym wieku uszanować, chronić przed cierpieniem, a jesteśmy ukształtowani na Jego podobieństwo, to nie możemy Mu przypisywać tych dokładnie cech. Że obserwuje jak ludzie się męczą codziennym życiem i czasem pomoże, ale wymaga modłów do siebie. Dobrze, że już nie ofiar ze zwierza. Być może 2000 lat temu bym to kupił, ale teraz?
Wiesz, wydaje mi się, że na pewnym etapie rozwoju człowiek potrafi wyjść poza jedną religię, bo pomijając aspekty Boga i poszczególne "naleciałości ludzkie", 3 wielkie religie świata w kwestii ludzkiej mówią to samo. O tym, jak ludzie mają żyć razem. I pomimo że ich zasady powstawały dawno temu, to to jest bardzo budujące. Bo pokazuje, że myśl ludzka w końcu triumfuje. A żeby odgadnąć prawdziwą istotę Boga, jest być może jeszcze za wcześnie. Za mało wiemy, za mało jesteśmy świadomi. Być może jesteśmy takimi wyznawcami bogów greckich, którzy czekają na przyjście Chrześcijaństwa. I to co możemy zrobić najlepszego, to po prostu dobrze żyć. Dążyć do harmonii ze światem, do wewnętrznego spokoju.
Bob w pierwszej części Twojej wypowiedzi zgadzamy się co do joty!
z drugiej wypływa informacja że wciąż szukasz odpowiedzi, to wyjasnia mi Twoje tak bogate zainteresowania i wiedzę na wiele tematów, książkowo mnie pobijasz
myślę że każdy człowiek w pewnym momencie zadaje sobie te pytania
Cytat
"po co jestem?", "co jest celem?", "dlaczego?".
zainteresowania nauką, układem sił w naturze na pewno nie jest złe Ale czy pomaga w uzyskaniu odpowiedzi na te pytania?
chciałoby się jakiś pewników, czegoś co można dotknąć, przekonać się, bo nawet najpiękniejsze teorie innych najmądrzejszych ludzi będą dla nas tylko teoriami, pewnymi dopuszczalnymi możliwościami dopóki sami nie krzykniemy: "EUREKA!"
wiele lat temu, bez znajomości pism i koncepcji różnych religii, bez wnikania w to czy mi wolno i czy to ma jakikolwiek sens, po prostu zawołałam do Niego : "jesli wogóle jesteś!..."
raczkując w duchowym świecie prosiłam o "pokarm", to były konkretne prośby, mniejsze i większe, takie normalne, ważne dla mnie, potwierdzające że jest, np.:
proszę daj mi dziecko - dostałam więcej i większe oraz innej płci niż chciałam nawet! hi(podwójna porcja na wynos,wersja lux, bez pieluch bo adopcja),
zachowaj życie mojego dziecka!!(wypadek) - mała żyje i jest cudem bez pozostałości po nim,
min. uzdrów mnie z tej alergii, chcę mieć kota i się nie dusić jak go będę głaskać,
mam kota (z krwi i sierści<słodki>,
..ja nie wiem jak ale spraw aby mąż naprawdę wrócił...wysłane na karteczce przyczepionej do niebieskiego balona w przestworza...
- stało się,
na niektóre do dziś nie dostałam odpowiedzi, hmm czy to powód aby się obrazić?
czy trzeba wyjść poza własną świadomość i lewitować, polecieć w kosmos, przyswoić całą dostępną wiedzę aby odkryć Boga w swoim życiu i Jego zamysł wobec mnie, małej istotki, nic nie znaczącej w tym ciągłym ziemskim haosie?
bardzo się cieszę że nie jestem sama jak główka od szpilki w tym świecie,
od harmonii ze światem, pełnym niestety zła i nienawiści i od nieukojonego żadną martwą religią wnętrza, wolę prostą, naiwną, dziecięcą wiarę,
nie będę udawać że jestem bardziej skomplikowana, nie chcę ogarniać wszystkich tajemnic wieków przed i po mnie, ta wiedza nie jest mi do niczego potrzebna, próbowałam i nie dało o nic,
mojej pustki w duszy nie było w stanie zapełnić nic zrozumiałego i nie chodzi mi o mistycyzm ani wyciąganie kart tarota z talii wróżki,
nas ludzi, bardzo ogranicza to że wiemy tyle co poznaliśmy, tyle co sami doświadczyliśmy, tyle co przeczytalismy i usłyszelismy, mózg ludzi jest fenomenalny i i tak nie wykorzystujemy całych jego możliwości ale nawet jak wszystkie moje szare, nieużywane komórki napełnią się wiedzą to watpię że uzyskam odpowiedz, która ukoi moje wnętrze.
a może mamy w sobie taki "wieczny twardy dysk" gdzie zapisane są wszystkie nasze dążenia, motywacje, czyny, wiedzę jak zdobyliśmy w czasie całego życia, wiarę, miłość, emocje, nasze ja i przychodzimy z nią do Boga a On sprawdza ją w swym niebiańskim komputerze i ma na dłoni całe nasze życie, kasuje to wszystko co było bezużyteczne z uśmiechem i zostawia jeden plik z napisem "wiara, nadzieja i miłość"...?
no to ja chyba też odjechałam
Edytowane przez finka dnia 15.08.2008 12:36:36
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Finko, trafiasz w sedno z pisaniem o potrzebach. Ja dorzucę kilka rzeczy ze swoich przemyśleń:
1. Bóg wynika z człowieka, z jego potrzeb i pragnień, bowiem w każdej kulturze człowiek tworzył Boga (lub Bogów), do którego wysyłał swoje prośby, dziękował za to, co otrzymywał, bądź któremu złorzeczył za swoje porażki
2. w odniesieniu do któregokolwiek Boga wymagana jest "Wiara" i jest to unikalne w całej ludzkiej cywilizacji, do każdego innego "elementu" świata tej "Wiary" nie stosuje się, i jak się nad tym zastanowić, to jest to wielce ciekawa sprawa
3. świat, jaki jest, a precyzując ta cywilizowana, rozwinięta część mógł powstać za sprawą cywilizacji chrześcijańskiej (tu mam na myśli nie religię, ale całą filozofię chrześcijańską, głównie nastawioną na współistnienie, otwartą na człowieka). Można nawet napisać, że dzięki tej filozofii świat mógł się rozwinąć, owszem, na początku w kierunek średniowiecza, ale potem, po "przeformatowaniu" widzenia Boga, w kierunku oświecenia. Efektem tego rozwoju stał się również rozwój nauki, wiedzy o człowieku i świecie. Jest też tak, że im większy obszar człowiek odkrywa, tym mniejszy obszar pozostaje w domenie Boga. Przykładowo, efektem współczesnej medycyny jest to, że nikt współczesny, chory na grypę lub anginę, nie modli się do Boga w intencji wyleczenia. Bo wie, ile będzie chory, wie "co ma robić" w chorobie. A jeszcze paręset lat temu było inaczej.
Ten kierunek rozwoju jest nieodwracalny. Dlatego jak się nad tym zastanawiam, to ta nasza codzienność nie jest obszarem Boga. Jeśli za 50 lat opracują lekarstwo na raka, to co z aktualnymi modłami do Niego w intencji wyzdrowienia. Okażą się fałszywe?
Wygląda na to, że to my, ludzie, decydujemy o obszarze Boga.
Chyba że obszar ten należy lokować zupełnie gdzie indziej.
Jest jeszcze jedna rzecz, taka "zdobycz" aktualnej cywilizacji. Zauważam, że ludzie wklejają Boga tam, gdzie czegoś nie rozumieją. Pomimo tego, że cywilizacja jasno wyjaśnia dlaczego. Po prostu że jest łatwiej oddać taki obszar Bogu, niż przeczytać książkę, lub informacje w Internecie. I to też jest niebezpieczne. Co więcej, wydaje mi się, że nie o to Bogu chodziło. Bo jeśli rozwój cywilizacji ludzkiej jest efektem Bożej Ingerencji na początku, to zdobycze tej cywilizacji są po części jego efektami. To jak z automatyczną fabryką samochodów, człowiek tworzy roboty przemysłowe, które potem składają samochody.
Więc jeśli te zdobycze cywilizacji to Boski Plan, to wydaje mi się, że nieumiejętność korzystania z nich, widzenia, odwoływania się do Niego tam, gdzie to wołanie nie jest potrzebne, jest stawianiem całego zamysłu na głowie (jak to określiłem w którymś poście wcześniej, obrażaniem go).
To tak, jakbym grając na giełdzie modlił się do Niego o powodzenie. Ja Go w tym momencie obrażam, udając że nie znam zasad ekonomii. Żądając jego ingerencji we własny Plan, w efekcie którego ta ekonomia się narodziła. Zupełnie tak samo, jakbym wysyłając paczkę pocztą, modlił się o to, żeby za godzinę była u adresata. Czuje się w tym coś niewłaściwego, prawda?
ciągle mam złudną nadzieję że jak napiszę coś mądrego to zabraknie Ci słów
i skończymy dyskusję, widać nic mądrego jeszcze nie napisałam
obawiam się że jak kuczka wróci z wakacji i zobaczy nasza samowolkę to pożegnamy się z mianem moderatorów
Cytat
bob:Jest też tak, że im większy obszar człowiek odkrywa, tym mniejszy obszar pozostaje w domenie Boga. Przykładowo, efektem współczesnej medycyny jest to, że nikt współczesny, chory na grypę lub anginę, nie modli się do Boga w intencji wyleczenia. Bo wie, ile będzie chory, wie "co ma robić" w chorobie. A jeszcze paręset lat temu było inaczej.
znam wielu ludzi, którzy biorąc lek modlą się aby dobrze zadziałał i nie dał skutków ubocznych i
nie widzę w tym nic dziwacznego.
Paręset lat temu ludzie mieli swoje zioła lecznicze, nalewki i dodatkowo się modlili,
tu wiele się nie zmieniło oprócz większej skuteczności i asortymentu leków.
Cytat
bob: Dlatego jak się nad tym zastanawiam, to ta nasza codzienność nie jest obszarem Boga.
powiedz to ponad 33% ludności świata (około 2,1 miliarda) chrześcijanom, różnych kościołów na świecie
wiem generalizuję ale prawdziwy chrześcijanin wierzy że nasza codzienność jednak jest obszarem Boga.
Cytat
bob: Jeśli za 50 lat opracują lekarstwo na raka, to co z aktualnymi modłami do Niego w intencji wyzdrowienia. Okażą się fałszywe?
ja osobiście dziękowałabym za to lekarstwo jako odpowiedz na modlitwy.
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
znam wielu ludzi, którzy biorąc lek modlą się aby dobrze zadziałał i nie dał skutków ubocznych i
nie widzę w tym nic dziwacznego.
Paręset lat temu ludzie mieli swoje zioła lecznicze, nalewki i dodatkowo się modlili,
tu wiele się nie zmieniło oprócz większej skuteczności i asortymentu leków.
Finko, piszesz o absurdzie, którego nie rozumiem. To wygląda tak, że z jednej strony kieruję się wiedzą medyczną, a i odwołać się do Boga nie zawadzi. Albo jedno albo drugie. Bo to jest jak przysłowie: Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. Jest jakiś absurd w takim zabezpieczaniu się na wszystkich frontach. Rozumiałbym, jakby dany człowiek wierzył głęboko w moc Boga, wtedy leków nie bierze, ale żarliwie modli się. Ale i jedno i drugie? Bo co, bo Bóg "nic nie kosztuje"?
Finko, czy to też nie wykrzywia Boskiego Planu? Bo to jakby wiara w 2 Bogów, tego właściwego i tego drugiego, którego można by nazwać "cywilizacją". A potem jak ten ktoś zdrowieje, to czyja zasługa? Lekarstwa czy Boga? Tylko nie pisz czegoś w stylu "lekarstwa za sprawą Boga"
Cytat
powiedz to ponad 33% ludności świata (około 2,1 miliarda) chrześcijanom, różnych kościołów na świecie
wiem generalizuję ale prawdziwy chrześcijanin wierzy że nasza codzienność jednak jest obszarem Boga.
Finko, to dlatego, że Bóg stał się wygodny, rozumiesz? Czytałaś pewnie wielokrotnie Pismo, czy wydźwięk jego jest taki, żeby siedzieć w domu, nic nie robić, tylko zanosić modły? Niczym Żydzi modlący się o mannę z nieba?
Bóg powinien wg mnie inspirować do działania, dawać siłę do pokonywania własnych słabości. Tymczasem wiele osób jest słabych przez Boga. Bo zamiast modlić się o siłę do rozwiązania problemów modli się o rozwiązanie problemów. To jest istotna, potężna różnica, która zmienia wszystko.
Apostołowie prosili Boga o zesłanie ducha św. po to, żeby mieć odwagę wyjść i nauczać. Dlaczego nie modlili się, żeby Bóg nauczał za nich? Może dlatego, że lepiej rozumieli sens jego Słów?
Cytat
ja osobiście dziękowałabym za to lekarstwo jako odpowiedz na modlitwy.
A ja dziękowałbym za danie siły, uporu ludziom, naukowcom, którzy przez lata pracowali, walczyli, żeby to lekarstwo stworzyć. Jezus przyszedł po to, żeby pokazywać i nauczać, nie robić za ludzi. Jeśli jest Bogiem, to na pstryknięcie palcami mógłby to wszystko zrobić, mógłby zmienić świat. On pokazał kierunek i powiedział, zmieniajcie sami. I za to trzeba mu dziękować, za pokazanie kierunku, danie siły do zmian. Nie za zmiany.
Ja to tak rozumiem.
Bo jeśli przypisujemy Bogu sprawstwo rzeczy bieżących, to co z II w. św., obozami zagłady? Mamy dziękować za Cyklon B? Za energię atomową, dziękować czy nie dziękować , z jednej strony bomba, z drugiej elektrownia atomowa. A może dobre rzeczy mamy przypisywać Bogu a złe, złym ludziom? Nie, w ten sposób dochodzimy do absurdu.
Finko, celem Boga było danie człowiekowi siły. Nie uczynienie go słabym. Zerknij na żywoty świętych, tych prawdziwych świętych. Oni czerpali z Niego siłę. O to prosili i On to dawał. Przecież św. Wojciech mógłby modlić się, żeby Bóg za niego nawracał pogan. A sam po prostu siedziałby w domu i żarliwie modlił w takiej intencji
Skojarzył mi się program z TV sprzed kilku lat, w temacie prostytucji i walczenia z nią. Zaproszeni byli różni goście, m. in. jakaś kobieta z organizacji pozarządowej, gdzie próbują te kobiety wyciągać za pomocą porad, rozwiązywania problemów które skłoniły do prostytuowania się. Było też paru ludzi z jakiejś organizacji katolickiej. Wywiązała się dyskusja, w której ta pierwsza zarzuciła tym drugim tylko osądzanie tych kobiet i brak działań. Na to tamci, że jak to nic nie robią, przecież modlą się w intencji tych kobiet. Chwila konsternacji i dyskusja się zakończyła.
A ja się tak zastanawiałem, któremu jest bliżej Boga. Tym co się modlą, czy też tym , co działają w imię miłości bliźniego. Rozumiesz Finko?
Jeszcze jedno dopiszę ta liczba Chrześcijan jest grubo przesadzona. Wrzuca się tam po prostu wszystkich ochrzczonych.
[kwestie moderatorskie]
Finko, ze względu na zapchaną skrzynkę piszę tutaj:
rozmawiałem z Kuczką przed jej wyjazdem, nie da rady przenosić całych zestawów postów, to forum od strony softu nie ma takich mechanizmów, trzeba by przeklejać ręcznie post za postem
lepiej chyba, jeśli będziemy tu ewentualnie kontynuować , a nowe rzeczy przeklejać do nowych wątków
bob:A ja się tak zastanawiałem, któremu jest bliżej Boga. Tym co się modlą, czy też tym , co działają w imię miłości bliźniego. Rozumiesz Finko?
Ależ masz rację,ja tego nie neguję, np.:modlitwa o pracę bez konkretnego działania w tym kierunku, bez odwiedzenia UP, złożenia podań nic nie da tak samo jak hipokryzją jest
modlitwa o chleb dla ubogiego przechodząc obok dziecka proszącego o bułkę.
"wiara bez uczynków jest martwa"
http://pl.youtube.com/watch?v=KrFq3iZHHnM
Cytat
bob:On pokazał kierunek i powiedział, zmieniajcie sami. I za to trzeba mu dziękować, za pokazanie kierunku, danie siły do zmian. Nie za zmiany.
"Bóg sprawia w nas chcenie i wykonanie"
inne tłumaczenie:
"Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą."
Fil.2,13
więc tak zgadzam się i tak samo uważam, dziękuję mu i za tych co pracują nad lekiem ratującym życie przez 25 lat i za efekt ich pracy.
Cytat
bob:Finko, celem Boga było danie człowiekowi siły. Nie uczynienie go słabym.
dokładnie
"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia! "[Flp 4,13]
a WSZYSTKO znaczy WSZYSTKO
Edytowane przez finka dnia 15.08.2008 17:17:28
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Finko, ponieważ doszliśmy na pewnym (ważnym i istotnym) polu do konsensusu, to proponuję temat zakończyć. Bardzo przyjemnie było mi prowadzić z Tobą tą wymianę (szkoda, że nikt więcej nie miał ochoty zabrać głosu). Na koniec możemy chyba i sobie i czytelnikom życzyć więcej świadomości w podejmowaniu życiowych decyzji. I siły do tych decyzji, zgodnie z ostatnim postem Finki.
Bobiku nikt nie podjął tematu bo teksty pisaliście tak długie,że ja nie mialam sił poczytać, ani czasu.Może dzis skoro za oknem tak leje to sobie poczytam.Ale nie mam pewności.
Bob, ja jak zwykle jestem pokojowo usposobiona i cieszę się że kończymy tę dyskusję wspólnymi wnioskami, temu kto przeczyta w całości nasze bargroły dedykuję piosenkę
http://pl.youtube.com/watch?v=0qR-TBHOhZk
jadę wypocząć na kilka dni, odezwę się po powrocie!
Edytowane przez finka dnia 16.08.2008 23:04:05
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Pawson a Ty gdzie byłeś? Rozmawiałeś z nią? Mówiłeś o swoich problemach, wątpliwościach? Co zrobiłeś dla związku żeby było lepiej?
Po za tym jeśli było Tobie aż tak bardzo źle, jeśli się czułeś taki biedny i skrzywdzony dlaczego nie było Ciebie stać na dawkę cywilnej odwagi i dlaczego nie odszedłeś. Tak by było zdecydowanie uczciwiej. Nikt na tym forum nie mówi o tym, że należy trzymać się do końca życia partnera za wszelką cenę. Mówimy głównie o uczciwości i innych "trudnych" słowach, o których zapominają zdradzający...
Cytat
Nie jest dziwką
Rzeczywiście padają takie słowa, głownie w emocjach. Nie byłeś po tej drugiej stronie, więc tego nie zrozumiesz. Rzeczywiście prawda jest taka, że większe pretensje powinniśmy mieć do partnerów, ale tych z reguły kochamy, więc wszystkie obelgi spadają na kochanków czy kochanki.
Widzę, że czytasz posty, ale bez większego zrozumienia. Rzucasz słowa na wiatr i chyba nawet za bardzo nie liczysz na odpowiedź. Tak ot... Lekka prowokacja nie zaszkodzi. Tylko wiesz, na tym forum nie za bardzo o to chodzi i nie taki jest cel.
PS.
Po za tym spamowanie forum też nie najlepiej świadczy o Twoich postępkach.
Pawson Rise ma racje.... gdzie Ty byles??? TY chyba malo znasz jeszcze zycie czyba , ze udajesz ze nie znasz.Zona Cie nie podziwiala ? nie mowila jaki jestes wspanialy??? a Ty ?? co ty jej mowiles? Wiesz to tak zabrzmialo, ze to zona pcnela cie w ramiona innej.cZYLI wg twojej teorii dzis mi maz nie powiedzial ze ladnie wygladam ? ze jestem madra i inteligentna to musze zaraz poszukac sobie jakiego faceta ktory mi to powie a jak juz to od niego uslysze to powinnam wskoczyc mu do lozka??? no przeciez bede usprawiedliwiona?? PRZECIEZ TO BEDZIE WINA MEZA !!!! Wiesz a moze tak nalezalo by najpierw dostrzec zone?? moze jej zapytac dlaczego tak sie dzieje/ DLACZEGO cI TAKICH RZECZY NIE MOWI ? Poprostu brakuje mi sil na tlumaczenie .Ale powtorze ostatni raz NIC NIE USPRAWIEDLIWIA ZDRADY .Koniec kropka .Sam o niej podjąłes decyzje .Ajesli kochasz kchanke to odejdz od zony i zyjcie dlugo i szczesliwie tylko uprzedz ja zeby codziennie rano mowila ci litqnie komplemetow bo inaczej znow sie historia powtorzy .
Pawson a Ty gdzie byłeś? Rozmawiałeś z nią? Mówiłeś o swoich problemach, wątpliwościach? Co zrobiłeś dla związku żeby było lepiej?
Rise, z własnego doświadczenia wiem, że do kobiety czasem trudno dotrzeć. Możesz wypowiedzieć tysiące słów, a ona będzie myśleć, że "ten typ tak ma" (w sensie faceta). Dopiero jak coś traci, to docenia. Niestety, płeć piękna w takim sensie potrafi być bardzo ograniczona do własnych 4-ech liter.