Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Nie daje rady... Z górą rok temu odkryłem (już nie pamiętam w jaki sposób wpadły w moje ręce zdjęcia), że żona mnie zdradza. Jednoznaczne zdjęcia i to takie, że niektóre gwiazdy porno mogłyby czuć się zawstydzone. Ja oglądając, wymiotowałem...
Klasyczna reakcja mojej "kochanej przez innych żony"; wypieranie się, przyznawanie do tego, czego byłą pewna, że wiem, zrzucanie winy na to, że ją zaniedbywałem i ona "musiała", twierdzenie, że "to tylko seks", błaganie ze łzami w oczach bym jej nie porzucał i cały pozostały arsenał zachowań...
W tą moją winę prawie uwierzyłem; uratowała mnie znajoma jeszcze z dzieciństwa...
Chciałem jej zrobić "to samo" - nie byłem w stanie...
Nie, nie jestem święty. Wielu rzeczy "w tej kwestii" wcześniej doświadczyłem, ale nie potrafiłem jej zdradzić...
Uznałem, że każdemu wolno dać jedną szansę, bo każdy może pobłądzić. Postawiłem twarde warunki, ale całkowicie do przyjęcia: terapia, wspólna praca nad związkiem, rezygnacja z "przygód" i moja kontrola nad tą rezygnacją...
Zgodziła się, ale sił wystarczyło jej ledwie na miesiąc...
Mój wniosek o rozwód bez orzekania o winie (naprawdę nie chciałem jej robić "pod górkę"; zajmuje bardzo prestiżowe stanowisko w dużej, liczącej się w Polsce firmie). O dziwo nie buntowała się i rozwód przeszedł gładko...
Tylko co z tego...
Z różnych powodów musimy utrzymywać ze sobą kontakt. No, tak jest. Tylko, że ja po każdym takim kontakcie jestem na nowo rozwalony. Pomimo tego co zrobiła, od nowa zaczynam za nią tęsknić i jej pragnąć...
Nie pomaga nic: nowe miejsce zamieszkania, nowe aktywności, nowa praca...
Jak to wszystko wykorzenić z mojej głowy?
Wbić sobie do tego durnego łba, że to już nie jest "moja kochana przez innych żona" tylko ktoś ktoś kto -delikatnie ujmując - okrutnie ze mnie zadrwił...
Romanos, jeśli się jej nie pozbędziesz z codziennego życia, to możesz nigdy nie dojść "do siebie". To normalne u ludzi wrażliwych i przez tą swoja wrażliwość mocno skrzywdzonych.
Dlaczego musisz się z nia spotykać?
To dzieci? Czy praca, w której oboje jesteście zmuszeni utrzymywać relacje? Czy może jeszcze coś innego?
Rozważałeś możliwość pójścia na terapię? Może to coś pomoże. Zwłaszcza, gdy spotkasz tam ludzi w podobnej do Twojej sytuacji.
Druga rzecz, to czas.. U Ciebie nie minęlo go wiele, jeszcze nic nie okrzepło, nic do Ciebie nie dotarło.
Ile dziecko ma lat? Nie da się ograniczyć Twoich widzeń z żoną? Dziecko nie może samo jeszcze do Ciebie przychodzić?
Sam rozwód, to także nie była z Twojej strony chęć uwolnienia sie od niej, a jedynie głosny krzyk rozpaczy. Pewnie mialeś do końca cichutką nadzieję, że wydarzy się cud i do niego nie dojdzie, że żona "odczaruje się" w sytuacji, gdy otrzyma Twój pozew.
Ja wyznaję zasadę, ze jeśli robisz dużo by osiagnąć jakić cel, a cel wciąż jest poza Twoim zasięgiem, to znaczy że robisz za mało....
Piszesz o nowych aktywnościach A co to jest? Jak spedzasz czas wolny, oprócz zajmowania się dzieckiem? Wychodzisz "do ludzi"? Nawiązujesz nowe relacje? Nie mówię o szukaniu nowego związku, ale przyjaźni, zrozumienia, wspólnych pasji. Wyznacz sobie jakiś cel, trudny i niedostepny dla każdego i do niego dąż.. Nie wiem, co to mogloby być, bo Cię nie znam, ale np. licencja pilota śmigłowca, albo na łodzie żaglowe, albo upawnienia ratownika wodnego, albo górskiego.
A jeśli nie to, to może długa podróż w miejsca, które Ci się podobają i o których zawsze marzyłeś.
Jeszcze nie zauważyłeś, ile nowych korzyści niesie ze sobą bycie singlem. Więc rozejrzyj się dookoła, znajdź swoje miejsce, albo przynajmniej zacznij szukać. Siedzenie i rozdrapywanie swieżych ran niczego nie da, oprocz tego że nigdy nie będa miały szansy się zagoić.
I nie myśl o zastrzeleniu Wierz mi, przyjdzie taki dzień że spojrzysz na swoją żonę jak na kogoś, kogo kiedyś tam znałeś. Niczego więcej nie będziesz czuł, ale wysil się trochę i walcz o siebie.
Trzymaj się i uśmiechnij
Musisz skupić się w czasie wizyty na dziecku, najlepiej gdybyś zabierał go na spacery a z nią tylko dzień dobry i do widzenia. Cóż jest pomiędzy wami spora różnica wieku, ciąża w wieku 26-27 lat, jakiś czas chyba byliście w luźnym związku potem narzeczeństwo czyli w wieku 23-24 lat weszła z Tobą w związek. Wiec może teraz sobie używa życia lub robiła to już wcześniej i gdybyś nie zdobył tych zdjęć to dalej była by kochana żona ta jedyna a tak się wydało i Ty nie dałeś rady sie nią dzielić. Ciekawe tylko jak zdobyłeś te zdjęcia, może jakiś uczynny przyjaciel Tobie je podrzucił a teraz wszedł na Twoje miejsce. Mówisz że wysoko postawiona- to pokusa dla innych facetów zdobyć taką samicę- to mile smyra męskie ego, ale dziwie sie jej że na takie zdjęcia pozwalała- są niebezpieczne.
Romanos, biedny, wrażliwy chłopino. Na tę chorobę nie ma prostej rady. Jedynym lekiem jest czas, ale to pewnie wiesz, jak każdy.
Ja, gdy dowiedziałem się szczegółów zdrady mojej żony, po prostu chciałem się zabić. Nie mogłem normalnie funkcjonować, ból nie do opisania, w zasadzie ból fizyczny. Zresztą wciąż boli, a żebym mógł zasnąć to muszę łyknąć ze dwie tabletki. Schudłem parę kilo i od nowa trzeba budować "masę" ;-)
Niestety, jeżeli chcesz się odkochać, to nie możesz jej widzieć, słyszeć ani myśleć o niej. Co z oczu to z serca. Łatwo powiedzieć, nie? Trochę Matka Natura tutaj nie przemyślała sprawy. Miłość powinna się od razu wyłączyć, gdy zobaczy się partnera z innym.
Z różnych powodów musimy utrzymywać ze sobą kontakt. No, tak jest. Tylko, że ja po każdym takim kontakcie jestem na nowo rozwalony. Pomimo tego co zrobiła, od nowa zaczynam za nią tęsknić i jej pragnąć...
Nie pomaga nic: nowe miejsce zamieszkania, nowe aktywności, nowa praca...
Jak to wszystko wykorzenić z mojej głowy?
Wbić sobie do tego durnego łba, że to już nie jest "moja kochana przez innych żona" tylko ktoś ktoś kto -delikatnie ujmując - okrutnie ze mnie zadrwił...
Czy to miłość ? Czy uzależnienie ? Zastanawiałeś się nad tym ?
Minął dopiero rok z tego co opisujesz a to bardzo mało czasu aby ochłonąć i pogodzić się z rzeczywistością gdzie jej już blisko nie ma.
Mam nadzieję że nie jesteś typem samotnika bo w takim wypadku ciężej się przez to przechodzi. Znajomi, przyjaciele którzy są blisko pozwalają łatwiej przejść przez stan żałoby. Możesz też jak wyżej sugerowano spróbować pomocy psychologa.
Nawet po rozstaniu dzieci jednak łączą rodziców, bo dla nich zawsze zostajemy rodziną.
Czas czas czas - i minimalizacja spotkań, rozmow. Jakaś czesc z nas idealizuje i pragnie, marzy. Wrażliwość pewnie dodatkowo placze w tej sprawie.
To taki stan w którym trudno tez coś prawdziwego budować z kims innym bo to zapchaj dziura za moment lekko skrzywdzona przez nas (ale próbować warto budować coś nowego).
Psycholog - zawsze warto szukać i próbować czego nowego.
To normalne u ludzi wrażliwych i przez tą swoja wrażliwość mocno skrzywdzonych.
To jest jakieś cholerstwo,a może dar?
Emocjonalna świadomość,podatność na ból przeżywa się o wiele mocniej,nawet cierpienie innych, bo bierze się za bardzo do siebie,budujesz tarczę by wiedzieć jak się ochronić,nie boisz się samotności,poznajesz samą siebie,i jest tego więcej
A ta tarcza to jakaś przezroczysta możesz piorunami walić a i tak przejrzą co się za nią chowa,nie wiem jakim cudem
Romanos,
Cytat
Tylko, że ja po każdym takim kontakcie jestem na nowo rozwalony. Pomimo tego co zrobiła, od nowa zaczynam za nią tęsknić i jej pragnąć...
Za kim ty tęsknisz? ale nie dziwi mnie to,sama ponad rok zbierałam się z gleby,i żeby to raz, myślałam że to już mój koniec.
Cytat
Jak to wszystko wykorzenić z mojej głowy?
Samo z czasem się wykorzeni,w końcu zaakceptujesz i pogodzisz się z tym.
Nie da się z nią nie kontaktować i unikać spotkań. Jest nasze (dobrze wiem, że nasze) dziecko. Imieniny i urodziny dziecka, jakieś imprezy szkolne na, które zapraszani są rodzice, choroba dziecka... takich "koniecznych okazji" jest całe spektrum, a nie chcę tych ważnych dla dziecka chwil unikać tylko dlatego, że będzie tam również moja była żona...
Jeśli nie widzę jej 1-2 tygodnie jest OK...
Nie myśle wówczas, żyję "dniem dzisiejszym i zadaniami na teraz"...
Ale wystarczy, że przyjadę po córkę (mieszkam 50 km od niej) i przy okazji muszę porozmawiać z byłą żoną o sprawach dziecka i zaczyna sie z jej strony coś, co jak prawdopodobnie celnie nazywam, jest uwodzeniem, podrywaniem mnie, prowokowaniem...
Każdy pewnie wie o co chodzi: słowa, ton, spojrzenie, gesty... czasami "przypadkowe" muśnięcie dłonią...
Ona dobrze wie, co na mnie działa, ja dobrze znam jej "chwyty" i to naprawdę nie pomaga...
Bo oprócz tego, że jest szmatą, jest również piękną i mądrą kobietą...
Próby stawiania zdecydowanych granic działają na krótko niestety...
Pewnie wszyscy macie rację, że potrzebny jest czas...
Tylko jak przetrwać ten "etap pośredni"?
Na pewno przeszkadza mi moja praca, ale tego nie zmienię: robię projekty w domu i pewnie mógłbym zrezygnować i pójść na etat do "dużej firmy", ale za kilkukrotnie niższe pieniądze. Siedzę wiec w domu sam godzinami...
A przyjaciół i znajomych też nie chcę zadręczać swoją nieustanną obecnością: to dobrzy ludzie, pomagają jak potrafią, ale każdy ma swoje życie i swoją wytrzymałość...
Buduję jacht, skaczę ze spadochronem, nawet wróciłem do pasji z młodości i trenuję w amatorskiej drużynie rugby
I niestety wystarczy, że się z nią spotkam i cała jazda zaczyna się od nowa...
"W czarnej dupie" mam wrażenie, że jestem...
Znajoma powiedziałam i kiedyś: "Pamiętaj, zyskuje, kto ku... traci"...
Jak logika dział to faktycznie tak czuję, jak emocje się włączają to... piekło.
Czy przyjmowałem, że pozew rozwodowy ją otrzeźwi?
Nie będę kłamał, tak.
Ale była to tylko "miła opcja", nadzieja, marzenie... Na logikę doskonale wiedziałem, że nie...
Romanos - mam dokładnie to samo, tyle, że ja w trakcie rozwodu a po rozstaniu minęło 10 miesięcy i wiesz co....poznałem kogoś, ale nie żebym szukał, ot tak po prostu trafiło się jeśli można to tak ująć i to zmieniło zdecydowanie obraz mojej żony w moich oczach, gdy ją widzę te emocje są zdecydowanie mniejsze w stosunku do niej niż jeszcze np miesiąc temu. Nie jestem z tą kobietą, to koleżanka, spędzamy miło czas po prostu, ale ona uświadomiła mi, że jestem jeszcze coś wart, że kobiety też w jakimś sensie potrafią się zafascynować mną, że mogę się im podobać, jednym słowem, że nie jest ze mną tak źle - ta znajomość zdecydowanie podbudowała poczucie mojej wartości. Nie szukaj niczego na siłę, ale wyjdź do ludzi, otwórz się na nich, to dobre lekarstwo...
Trzymaj się.
Żaden to wyznacznik ale mam przyjaciela, który pracuje podobnie jak Ty w domu (czyli ten mały wymiar spieszenia się gdzieś do ludzi lekko odpada), zbiera się po rozstaniu już 3 lata i lekko mówiąc mam swoją teorie ze ten wymiar pracy ma tam swoje 3 grosze.
U mnie ten etap rozstania nazwijmy go separacja, zakończył się spora korekta i po prawie roku zaczęliśmy ponownie ale odczuwałem podobnie.
Nie zawsze jednak korekta jest możliwa i nie zawsze sensowne zejście.
No to musisz z nią szczerze porozmawiać żeby zaprzestała swoich podcchodów bo one tylko Ciebie denerwują uświadom jej ze masz jeszcze tamte zdjęcia i jak czasem na nie spojrzysz czujesz obrzydzenie- jak zapyta po o to robisz, to jej powiedź żebym pamiętał dlaczego od ciebie odszedłem. Może to pomorze i jeszcze jedno musisz wyjść do ludzi i zapolować na jakąś fajną kobitkę, 14 miesięcy to już kawałek czasu nie zamykaj się w domu. Tak wiem skoki spadochronowe itd. ale tam raczej niczego nie wychaczysz a tego teraz potrzebujesz ciepła kobiety. A i przypomnij sobie skąd zdobyłeś te zdjęcia i co w tedy czułeś - i myśl o tym kiedy ona zaczyna grę.
Witaj.
U mnie minęło jakieś 2,5 roku od akcji zero czyli akcji rogi. Co mogę Ci powiedzieć. Czas leczy rany. To banalne ale prawdziwe. Jak długo leczy? To zależy od tego jak będziesz się tym karmił. Mi zajęło to do całkowitego wyzdrowienie jakieś 1,5-2 lata. Z początku miałem to samo co Ty. Jakie moje rady? Nie patrz w tył i w przeszłość bo tam nic nie ugrzebiesz. Przeszłość była i to kluczowe słowo była. Była I nie będzie. Wcześniej czy później zdasz sobie sprawę z tego że patrząc tam nic nie wymyślisz. Lepiej jak zdasz sobie z tego sprawę teraz a nie za rok. Zmień kierunek patrzenia. Patrz mocno do przodu, stawiaj sobie cele, realizuj je, stawiaj nowe cięższe alerealne, podążaj dalej I dalej . Ciesz się z tego co masz. Podziel pracę i przyjemności. Ustal granicę. Gaś komputer i ruszaj biegać, na rower, na siłownię, skoczyć ze spadochronem. Siedzisz w samolocie I czekasz na skok. Dla czego by nie kierować tym samolotem . Zrób licencję naawionetke czemu nie ? Mówisz że masz pieniądze wykorzystaj to. Możesz zrobić coś czego inni nie mogą z różnych względów. Zwiedzaj świat, zwiedzaj Polskę, bywaj w nowym towarzystwie, poznawaj nowych ludzi, poznasz nowego towarzysza życia, przekuj porażkę w sukces. Rób tak żebyś za 5 lat powiedzial sobie ja pierdziele ile fajnych rzeczy zrobiłem. Nie zrobiłbym tego mając żonę bo wiedziałem w domu. Poszedłem w dobra stronę do przodu zrobiłem mnóstwo nowych rzeczy. Przeczytaj sobie teraz moja historię. Napisz na priw jeśli chcesz.
Komentarz doklejony:
Co do kontaktów to odstawiaj dziecko na zasadzie cześć-cześć I tyle bez zbędnych rozmów o niczym. Rozmawiaj tyle ile musisz. Chcesz się dowiedzieć jak w szkole to idź do szkoły tam pytaj nie u żony itd to taki przykład.
Imieniny i urodziny dziecka, jakieś imprezy szkolne na, które zapraszani są rodzice, choroba dziecka... takich "koniecznych okazji" jest całe spektrum, a nie chcę tych ważnych dla dziecka chwil unikać tylko dlatego, że będzie tam również moja była żona...
Romanos nie obraź się, ale Ty chcesz się "wyleczyć" z tego związku, czy zaczęliście z żoną swojego rodzaju grę? Ty męczysz się jak alkoholik na kacu, przysięgasz, że nie tkniesz więcej... Ale z ciężkim sercem i ze świadomością, że robisz źle, przyjmujesz następnego "kielicha", żeby Ci się uspokoiły i przestały drżeć ręce?
Twoja żona to niezła ............ wpisz sobie co chcesz w to wypunktowane miejsce, byleby nie był to komplement!
Ona doskonale widzi, jak Cię meczy i "zajeżdza", ale jej to wisi i powiewa! Bawi się Tobą , jak kot myszą i czerpie z tego sadystyczną przyjemność! Dla mnie to pozbawiona wszelkich skrupułów kombinatorka i lawirantka, do tego bez serca.
Ty jestes od niej uzależniony, jak od wszelkich narko uzależniony jest nałogowiec. Jest Ci wszystko jedno, czy zostaniesz opluty, skopany, poniżony, bylebyś dostał swoją działkę!
Romanos, zostal Ci jeszcze jeden ratunek: Pomoc profesjonalna. Nie czekaj, tylko zgłoś się do dobrego, sprawdzonego psychologa z rekomendacjami.
Dokładnie tak jak Myśląca napisała- ratuj się. Bzykała się z wieloma facetami, pozwalała sobie robić zdjęcia albo filmy w trakcie- i one gdzieś krążą w sieci a nad nią wisi miecz, bo jak to wyjdzie jej pozycja się zachwieje i to mocno. No ale tak jest gdy się myśli d... ale to jej problem. Gorzej jak kiedyś odkryje to dziecko. Nie daj się ponownie złapać na to ciało, pomyśl ilu ją miało (oczywiście w trakcie rozmowy z nią) powinno pomagać.
Ludzie! Dzięki!
To co napisaliście (zwłaszcza normalnyfacet i Myśląca) dało mi pewne rozwiązanie...
Tak proste, że aż sie dziwię, że wcześniej na to nie wpadłem...
Te spotkania, które muszą być, kategorycznie robić w miejscach publicznych, pod żadnym pozorem u niej w domu (no problem, gdy córka zachoruje, ale może i na to znajdę jakieś rozwiązanie)...
Zwykła, ale otwarta a nie kameralna kawiarnia np...
Tam taka "odważna" już nie będzie...
Przyjść kilka razy z umówioną koleżanką; też jej "rura zmięknie"...
Imieniny i urodziny dziecka organizować w lokalu; może wyhaczy sobie jakiegś innego faceta?
Tak proste, że ma szansę zadziałać...
A co do nowego związku to na razie nie...
Najpierw muszę dojść do ładu z samym sobą.
Jestem tak "potrzaskany", że mógłbym zrobić komuś krzywdę.
No, dzięki bogowie, że zaczynasz kombinować!:brawo
Tylko uważaj...
Nie na darmo pisałam o tej grze, jaką podjeliscie oboje.
Wcześniej pisałes, że żona nie przeszkadza Ci w byciu ojcem...
To się może zmienić, gdy zauważy, że się z tej gry wycofujesz, że przestajesz być pod jej wplywem, a jak znajdziesz sobie "koleżankę", to już w ogole. Te typy tak mają :rozpacz Nie masz do czynienia ze zwykłą zdradzaczka, tylko z niezłą manipulantką i prawie profesjonalną... obłudnicą. Jeszcze możesz się przekonać, że wcale jej nie znałes do końca!
Myśląca pewnie, że jej nie znał, poznał jej część osobowości na zdjęciach. A o kontakty z dzieckiem się nie martw, to zimna s... też taki bądź, jak będzie bruździć to zagroź, że wykorzystasz zdjęcia miły już byłeś.
jak będzie bruździć to zagroź, że wykorzystasz zdjęcia miły już byłeś.
Żeby to zrobić, to trzeba być twardym, a tego właśnie Romanosowi brakuje. Gdyby było inaczej, to w ogóle by go nie było tutaj.
Dlatego jeszcze raz namawiam do terapii. Na pewno nie zaszkodzi.
Hej. Moja żona zaczęła szaleć po 3 miesiącach totalnego olania jej. , żadna kawka, drink, wszystko co proponowana zostało całkowicie olane. Zaczęto mnie widzieć na miescie ... Tylko dziecko mnie interesowało a przy odbiorze mówiłem cześć i koniec... W marcu opiszę rok po.... Jak chcesz to pisz.
Po pierwsze mysle, ze musisz "odseparować" w jakis sposób swoje mysli od tej konkretnej kobiety. Nie wracac do wspomnien, wspolnych miejsc, zdjec itp. To, ze cierpisz nie jest oznaka slabosci a raczej sily. Potrafisz kogos obdarzyc szerym uczuciem a to wartosc nadrzedna. Niestety "silne uczucie" wiaze sie z rownie "silnym cierpieniem". Musisz przestac "rozdrapywac" stare rany. To niestety nie była "TA" osoba. Nie ta, ktora potrafila by docenic w Tobie to kim jestes.
To co piszesz, niestety zawiera w sobie sprzecznosci. Piszesz kobieta madra- czy kobieta madra tak postepuje wobec meza?
Piszesz, ze piekna- dla kogo? Dla Ciebie bo nadal jestes zaslepiony, zaslepiony jej obrazem w Twojej glowie.
Zyjesz fikcja, jej dawnym "obrazem", który utkwił Ci w pamieci. Obraz okazal sie falszywy, niestety, zrozum, ze tak mialo byc. Pewne wydarzenia sa nieuchronne, w Twojej żonie tkwiło to wszystko- brak szacunku, głupota czy tez posplite kur....To jest jej prawdziwy obraz, ktory musisz przyjac za pewnik.
Jest naprawde wiele wartosciowych ludzi i uwierz, ze "madra i piekna" kobieta nie zachowała by sie tak wobec Ciebie. Ty nadal jestes poszukiwaczem.
Na uspokojenie polecam lektur "Smiech w ciemnosci" Vladimira Nobokova, troche to ostudzi Twoje emocje i pozwoli spojrzec inaczej na ta sytuacje. i uwierz dam sobie reke uciac, ze jak skonczysz lekture bedziesz na poczatku drogi "leczenia" z Twojego dawnego zwiazku i fałszywego "obrazu" swojej żony.
Upadły... Nie będę kłamał, że nie jest piękna. Ten typ urody zdecydowanie mi (i niestety nie tylko mi) odpowiada. I nie zmieni tego fakt, że mnie zdradzała, bo jedno z drugim związku nie ma...
Pewnie, łatwiej było by uznać, że jest "brzydka, głupia i zła en masse", ale doskonale wiem, że to nieprawda...
Zeszmaciła się, moralnie jest dla mnie naprawdę nikim, tylko co z tego... Qrw... też moze być inteligentna i piękna...
Romanos,
Jesteś durny jak każdy facet,nic nie widzicie po za pięknym opakowaniem.
Cytat
Nie będę kłamał, że nie jest piękna. Ten typ urody zdecydowanie mi (i niestety nie tylko mi) odpowiada. I nie zmieni tego fakt, że mnie zdradzała, bo jedno z drugim związku nie ma...
Piękne na zewnątrz,puste w środku...ale na szczęście jeszcze się gdzieś ukrywają,piękne na zewnątrz i wewnątrz,jak taki rzadko spotykany kwiat
"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."
Zahira,
Widzimy widzimy...
Ale w każdym człowieku są różne natury...
Raz jedna wychodzi na wierzch, raz druga...
Wczoraj miałem się z nią spotkać i spotkałem się...
Przez telefon zapowiedziałem, że "nie przyjadę jak zawsze" tylko czekam na nią w kawiarni opodal jej domu i tam ma przywieźć córkę. No zaskoczona...
Zapowiedziałem, że od teraz do córki do domu będę przychodził wyłącznie w bardzo wyjątkowych przypadkach i wówczas cały czas będę przebywał tylko z dzieckiem, a jakiekolwiek ustalenia "rodzicielskie", jeśli juz będą musiały się odbywać "w cztery oczy", będą tak jak dziś - w miejscu publicznym...
Wyjaśniłem dlaczego... Oj, widać było niezadowolenie, ale musiała "trzymać twarz"
Teraz czekam na "przemyślaną reakcję"; o swoich "argumentach" jestem gotów przypomnieć, ale dopiero wówczas, gdy zechce robić mi "pod górkę"...
W sumie...
Chyba szczerze życzę jej, by sobie życie poukładała tak, jak ma na to ochotę...
Jeden tylko warunek: z dala ode mnie
Chyba szczerze życzę jej, by sobie życie poukładała tak, jak ma na to ochotę...
Jeden tylko warunek: z dala ode mnie
Żeby to było takie proste,i faktycznie dali spokojnie żyć,sami mają burdel w życiu na własne życzenie,a drugiemu nie dadzą spokoju ,mam tak od jakiegoś czasu jestem już trochę tym zmęczona i zaczyna drażnić pięknego dnia jak wybuchnę to Ruski rok popamięta
Szkoda, że żona to nimfomanka - niby to jest ludzkie oddawać się wielu ale dlaczego nie informują o tym potencjalnych partnerów - tylko stwarzają pozory jakiejś ułudy.
msz dnia luty 23 2018 09:42:17
Jesteś durny jak każdy facet,nic nie widzicie po za pięknym opakowaniem.
Widzisz jacy faceci są wspanioałomyślni...Taki tekst i żaden nie strzelił focha[...]
A o co tu się obrażać?
Jeśli spostrzeżenie Zahiry (Zahira?) jest prawdziwe, obrażanie się na prawdę jest głupotą. Jeśli nieprawdziwe, głupotą jest przejmowanie się
Chcę być konsekwentny...
Gryzłem się tym zbyt długo, szukałem "wykombinowanych" rozwiązań, a rozwiązanie było proste... tuż pod nosem...
Wystarczyło opisać problem, przeczytać odpowiedzi, wyciągnąć swój wniosek, by zrobić (mam nadzieję, że nie jedyny) krok do przodu.
Gdyby ściśle się trzymać, nie jest nimfomanką. Ma (być może "od zawsze" tylko utrzymywane na wodzy, być może pojawiły się w pewnym momencie), "dość specyficzne" potrzeby, których ja nie chciałem zaakceptować...
Romanos, Z ciebie to można, wiatrak zrobić
Jak się nie strzeli i nie popchnie,sam nic nie zrobisz.
Te nimfomanki to co niektórym chyba już po nocach się śnią
Cytat
nie jest nimfomanką. Ma (być może "od zawsze" tylko utrzymywane na wodzy, być może pojawiły się w pewnym momencie), "dość specyficzne" potrzeby, których ja nie chciałem zaakceptować...
Zahira...
Wiedziałem o "tych" potrzebach, ale dopiero od momentu, gdy zdjęcia wpadły w moje ręce. Wcześniej ani słowem się nie zdradziła.
Dla mnie granicą eksperymentu w seksie jest wyjście poza układ dwuosobowy. Ale na jakie zachowania w ramach tego układu para się zgodzi to już niczyja, tylko ich sprawa...
Z rozmów z byłą żoną wynikało, że ma tę samą granicę. Jak się okazało, jej zachowania świadczyły o czymś zgoła innym.
Wiedziałem o "tych" potrzebach, ale dopiero od momentu, gdy zdjęcia wpadły w moje ręce. Wcześniej ani słowem się nie zdradziła.
Lepiej późno jak wcale,czemu co wstydziła się o tym ci mówić?
Cytat
Dla mnie granicą eksperymentu w seksie jest wyjście poza układ dwuosobowy. Ale na jakie zachowania w ramach tego układu para się zgodzi to już niczyja, tylko ich sprawa...
Zahira nie obraź się ale czytasz czasem co napisałaś?Gdyby Romanos tak fantazjował to miała byś odmienne zdanie ,a on byłby najgorszym ojcem na świecie.
Crusoe, A ty potrafisz oddzielić jedno od drugiego? ty nie masz fantazji? na sufit patrzysz
To jaką jest matką i kobietą wie tylko Romanos,gdyby była zagrożeniem dla córki na pewno by jej nie zostawił, zwłaszcza posiadając takie zdjęcia... ale to nie znaczy że zagrożeniem nie jest bo nie wiadomo ile jeszcze takich zdjęć jest,i czy dziecko nie przechwyci.
To że ktoś ma fantazje,czy co tam jeszcze,a są jeszcze gorsi że można zwymiotować... i je realizuje gdzieś tam,to jest złym człowiekiem? złym rodzicem?
Ja tego też bym nie zaakceptowała,nawet mowy nie ma, ale życie erotyczne swoją drogą, a życie dnia codziennego swoją...
Zahira gdyby ona była singlem mogła by fantazjować z pułkiem wojska ale ona miała wtedy męża i dziecko.A co jeśli za parę lat jeszcze większa potrzeba fantazji nakłoni ją do wciągnięcia córki w te swoje zabawy.A Romanos miękki jest i łatwo odpuścił ,może dla świętego spokoju.
Crusoe nie sadze żeby Romanos był miękki-owszem dał jej szanse na poprawę( ja raczej takiej siły bym nie miał) nie skorzystała- rozwiódł się z nią, na to trzeba siły a, że bez orzekania o winie? widocznie jemu to nie jest do niczego potrzebne ( oboje dobrze ustawieni finansowo- to po co drzeć koty? dla satysfakcji?) I co masz na myśli łatwo odpuścił?
Romanos,
przeczytałem Twoją historię kilka razy i... 4 słowa "Ty ją nadal Kochasz". Czyt to że bedziesz odbierał córkę z publicznych miejsc coś zmieni? Nie sądzę. Wiadomo potrzebny jest czas. 14 m-cy to kupa czasu.
Możesz się nie zgodzić ale wiesz co widzę jak piszesz o "muskaniu" prowokacjach. Gdyby teraz zaklęła się na wszystkie świętości byli byście razem. Sorry ale tak to widzę. Mam znajomego który jest ponad 6 lat po rozwodzie. Związał się z moją przyjaciółką ale mentalnie jest nadal ze swoją b-żoną.
Czy nowy związek bedzie lekarstwem? Nie sądzę. Po prostu skrzywdzisz drugą osobę.
Wiesz co jest najmniej ciekawe ją coś ciągnie do Ciebie, Ciebie coś ciągnie do niej. I nie jest to tylko dziecko,
hakaa,
No to będzie,gorzka ta pigułka i akceptacja jej potrzeb obrazy ze zdjęć będą się wyświetlać za każdym razem...chyba lepiej od razu sobie strzelić w łeb,mniej będzie bolało.
Miłość i cierpienie,dwie nierozłączne siostry,na tym to polega? wieczne zadręczanie się?
Wiesz co B40?
Niewykluczone, że trafiasz w "centrum sedna"...
Rozum mówi: "nie", a serce...
Na logikę to nie chcę jej kochać. Jak logika się wyłącza to... tęsknię?
Cała nadzieja dla mnie jak widzę w tym, że zawsze uważałem (za stoikami), że miłość to jest akt woli i rezygnacja z niej również...
Tylko być twardym na "etapie pośrednim" jest choooolernie ciężko.
Na logikę to nie chcę jej kochać. Jak logika się wyłącza to... tęsknię?
Więc jednak Świadomie, lub nie, prowadzicie jakąś grę ze sobą? Teraz jest etap;
Ja Ci pokażę, że na mnie nie zadziałasz i co wtedy mi zrobisz? :kapitulacja
Poczekasz na odpowiedź i tak to się będzie ciągnęło?
Czego Ty własciwie chcesz Romanos?...
Umiesz sobie na to pytanie odpowiedzieć, czy nie chcesz? Czy może właśnie Ty jeden znasz odpowiedź
Myśląca...
Ja wiem czego chcę: chcę by dała mi święty spokój
To jest logiczne i przemyślane tylko niestety logika czasami mi się wyłącza...
Bo gdzieś tam w głębi umysłu jest niespełnione pragnienie bycia razem... bo sentymenty, wspólne doświadczenia, kilkanaście lat razem...
To przecież nie pozostaje bez wpływu (a powinno).
Piszę tu na forum i mi sie z wolna we łbie układa...
Znajduję (czytając Was) proste rozwiązania sam bym do tego dochodził albo dużo dłużej, albo wcale bym nie doszedł...
Cała nadzieja dla mnie jak widzę w tym, że zawsze uważałem (za stoikami), że miłość to jest akt woli i rezygnacja z niej również...
bardzo mądra rzecz; pytanie, jak wiele z tego rozumiesz...?
Cytat
Tylko być twardym na "etapie pośrednim" jest choooolernie ciężko.
Szczególnie w momencie, kiedy napompowane ego daje się we znaki
Twardym?
Zawsze to lepiej być udręczonym, zakochanym, zdradzanym przez przepiękną kobietę, a więc w domyśle istotę tak wyjątkową, że posiadającą w sobie coś wręcz nieskazitelnego. Cudo pożądane przez wielu. No i prestiż podnosi sama świadomość bycia wybrańcem tej wyjątkowości.
Niż trzeźwe spojrzenie na to, że jest się np. zwykłym frajerem, albo np. "brzydkim Bolkiem" pełnym próżności, dodającym sobie splendoru nie swoją urodą. Robionym np na okrągło w bambuko przez jakąś pustą tuftę, na którą odlewa się co drugi, który głośniej zatrąbi. Gościem na widok którego, posuwającym gwiazdę dobroczyńcom, kąciki ust z automatu unoszą się w półuśmiechu. Czy też samcem, który stojąc w pozycji rogacza, budzi politowanie u płci przeciwnej.
Jakimś tam rozwiązaniem, jest spotkanie się z własną wewnętrzną rzeczywistością. Uczciwe spojrzenie na to, "kim jestem" i zaakceptowanie tego, w jakim jesteś punkcie, bez uciekania w złudzenia i iluzje.
Cytat
Ja wiem czego chcę: chcę by dała mi święty spokój
Czy to aby na pewno ona Ci spokój odbiera?
Kiedy dobrze się bawi w gang bangach, myśli jej zajmuje planowanie, jak odebrać Ci spokój? Weź nie żartuj
Romanos masz pod ręką bardzo prosty środek przy pomocy którego te uczucia będziesz mógł w sobie zabijać- zdjęcia. Jak Będą męczyć Ciebie wspomnienia to sobie na nie spojrzyj i pomyśl sobie w tedy jak bardzo Ciebie upokorzyła, jak zniszczyła wasze małżeństwo, jak zniszczyła dzieciństwo waszego dziecka, jak zniszczyła cześć Ciebie. Wiem będzie ciężko ale musisz się z tym zmierzyć i z tego czerpać siłę. A tak na marginesie Twoja była to bardzo głupia i pusta osoba którą interesowała tylko przyjemność własnej d..., kto o zdroworozsądkowym podejściem do tematu zdrada pozwala sobie i innym do robienia zdjęć gdy się puszcza? :niemoc Przecież to totalny idiotyzm mieć nad sobą taki miecz, przecież wtedy można być szantażowanym albo finansowo albo przysłowiowe dasz d... albo zdjęcia wyślę mężowi. Nie dość że jej zdrada to moralne dno to jeszcze idiotka robiła sobie zdjęcia, chyba że faktycznie odgrywała scenę gdzie była gwiazdą porno? no to wtedy zdjęcia czy film obowiązkowy. Może byś Romanos zdradził jak zdobyłeś tą wiedzę o byłej, może komuś sie przyda.
Ja wiem czego chcę: chcę by dała mi święty spokój
To jest logiczne i przemyślane tylko niestety logika czasami mi się wyłącza...
Gdyby to było takie proste i łatwe, zdrada nie byłaby by zdradą. Bo nie kochalibyśmy i nie ruszałoby nas, to wszystko co nam robią Ci którzy są dla nas całym światem. A boli nas to wszystko, bo właśnie jest ta cholerna miłość, to przywiązanie, to zaufanie, to budowanie tego co wydaje się być naszym całym światem. A jest tylko iluzją. Gdyby nie ona ta cała miłość, można byłoby łatwo odwrócić się na pięcie, pójść w swoją stronę i nie chorować, oraz nie przeżywać tego całego cholernego bagna, mułu i totalnego rozwalenia.
Z tego co przeczytałam, Twoja była żona jest niesamowitą aktorką, idealnie wie jak zagrać, abyś robił to na co ona ma ochotę. Podejrzewam, że ona dokładnie wie, że Cię rozwala i czerpię z tego satysfakcje. To taki typ człowieka. Kobieta sukcesu bez skrupułów, wyższych uczuć. Królowa rządząca swoimi poddanymi. Tylko Ty już nie należysz do jej królestwa. Pokaż swoje ja. Niech ją zaboli, niech zobaczy co straciła. A córka? Nie obawiasz się że nasiąknie negatywnymi cechami "królowej"?
Romanos. Ty wiesz gdzie leży problem...Musisz być tylko/aż konsekwentny...Domyślam się że to trudne...problem stary jak świat: przesłuchaj sobie Alice Cooper - Poison...
Konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja...W przeciwnym wypadku You don't break these chains....Ona Cię zatruwa...naprawdę bądź konsekwentny...
devi:
Raczej nie boję się złego wpływu na córkę. "Drugiego życia" nigdy nie przynosiła do domu, ale...
Oczywiście obserwuję córkę i jednocześnie staram się, aby czas, który spędza ze mną był dobry. I nie chodzi mi tu li tylko jakieś "atrakcje" w stylu: konie, basen, kino... Raczej staram sie z nią spędzać czas: czytamy sobie, gotujemy razem, bardzo dużo rozmawiamy. Wierzę, że to choć w pewnym stopniu może ją uodpornić...
msz:
No właśnie... konsekwencja... Dziś drugi raz się jej "postawiłem" i uparłem, że będzie po mojemu. NA razie "łyka jak młody pelikan". Może to szok? Wszelako sądzę, że od następnego razu może być gorzej, bo za pierwszym razem byłą zaskoczona, za drugim chciała sprawdzić i mając powierdzenie moze zechcieć sie odegrać...
Zobaczymy...
Cała nadzieja dla mnie jak widzę w tym, że zawsze uważałem (za stoikami), że miłość to jest akt woli i rezygnacja z niej również...
Dla jednych akt woli, dla innych magia pochodząca z kosmosu, siła z która się nie dyskutuje i na którą nie ma mocnych;
Akt woli jako - mówisz i masz ? czy wypracowanie uczuć np. Ale my ich będziemy tak długo kochać, aż oni nas wreszcie pokochają
Tak, żartuję, chodziło Ci pewnie o ofiarę z własnej nie przymuszonej woli. Wydaje mi się, że myślisz tylko o niej, bo to jest proste i ją tłumaczy. Co by nie zrobiła miała do tego prawo, nie była Twoją własnością, choć kto daje i odbiera to....wiadomo. Faktycznie ci coś dawała czy to były Twoje wyobrażenia zgodnie z Twoimi oczekiwaniami.
To samo jednak dotyczy również Ciebie ale tu zaczynają się schody, bo trzeba wejrzeć w swoje słabości, potrzeby i utratę konkretnych korzyści, czasami wirtualnych. Jeśli je namierzysz i określisz, łatwiej będzie nad tym zapanować lub zaspokoić. Będziesz wiedział czego szukać nie wracając jak koń do stajni nie wiadomo po co.
Cała nadzieja dla mnie jak widzę w tym, że zawsze uważałem (za stoikami), że miłość to jest akt woli i rezygnacja z niej również...
To chyba jakies nowe odkrycie, na wymiar nowej teorii czarnych dziur :brawo
Podobno Japończycy robią spore postępy w tworzeniu "ludzkich" robotów, które maja zaprogramowane odczuwanie emocji. Można nimi póki co w miarę sterować :niemoc
Zwykłe "Homo Sapiens" musi niestety samo się borykać z problemem kontroli własnych uczuć. Tutaj nie ma czegoś takiego, że miłość to akt woli...
Fajnie świat by wyglądał! Decyduję kogo, za co, na ile obdarzę uczuciem
W realu... Zakochujemy się zwykle w draniach i mało mamy do gadania. Przynajmniej do czasu
W teorii z emocjami to jest tak, że na bodziec,który zadziała, nikt nie ma wpływu.
Mamy natomiast wpływ na automatyczne myśli. Na kontrolowanie ich. Kwestia zdolności do refleksji, samokontroli i dobrej znajomości samego siebie.
To te automatyczne myśli mają największy wpływ na nasze nastroje, czy nawet poczucie własnej wartości.
Miłość jest uczuciem. Nie wnikam , jak kto ją interpretuje, bo ile osób tyle znaczeń słowa "kocham".
Gro osób miłością nazywa samo poczucie pożądania cielesnego drugiej osoby.
I zdziwione jest, że jak po 2 latach chemia przestaje działać. I szuka odpowiedzialnych, najczęściej w partnerach, za to, że tak szybko ta "miłość"się wypaliła.
Fajnie świat by wyglądał! Decyduję kogo, za co, na ile obdarzę uczuciemsmiley
W realu... Zakochujemy się zwykle w draniach i mało mamy do gadania. Przynajmniej do czasu
Kilka tysięcy lat minęło zanim niektórzy ludzie nauczyli się rozpalać ogień, wcześniej korzystali z tego co natura roznieciła
Najpierw nauczyli się przenosić ogień i kontrolować już tlące się ognisko.
To już było coś.
Ciężko jest uzyskać iskrę, zwłaszcza po deszczu, bez rozpałki, krzemienia czy zapałek ale w sprzyjających okolicznościach jest to możliwe
No dla mnie to zakochanie i miłość są dwoma różnymi stanami...
Ale to dla mnie...
Naprawdę?
No to czujesz miłość bez zakochania? To nie różne stany, tylko jedno z drugiego wynika.
Nad czym Ty człowieku chcesz dyskutować? Nad nazewnictwem?
Masz problem, bo się zakochałeś, czytaj dalej; Kochałeś/kochasz swoją żonę .
Co ma do rzeczy kolejność zdarzeń?
Dzisssisss....
Zaczniesz myśleć o tym, jak się z tego programu Twojej żony wyplątać? Czy Ci w tym bałaganie dobrze jest?
Bo podobno:
Cytat
że zawsze uważałem (za stoikami), że miłość to jest akt woli i rezygnacja z niej również...
No dla mnie to zakochanie i miłość są dwoma różnymi stanami...
Kiedy kończy się działanie chemii, szczególnie w związkach wieloletnich, czy kilkudziesięcioletnich, dojrzała miłość staje się postawą względem drugiego człowieka i całą serią wynikających z tej postawy decyzji.
Jeśli nie masz problemu z traktowaniem partnera jako nabytą własność, masz świadomość, że ona jest wolnym człowiekiem. Możecie sobie jedynie wiele rzeczy ciągle wzajemnie ofiarować.
Co ona Ci ofiarowuje z siebie w tej chwili?
Jeśli nic, to Ty decydujesz o tym czy chcesz, pomimo braku jakiejkolwiek reakcji z jej strony, ofiarowywać cokolwiek z siebie nadal.
To jest Twój wybór.
I też kwestia poczucia Twojej własnej wartości.
Świadomości tego, jaką wartość ma to, co potrafisz z siebie dać drugiemu człowiekowi. Co w sobie nosisz.
Jak będziesz wiedział jaką wartość ma to co dajesz, jak unikalną wartość ma w dzisiejszym świecie, to nie będziesz tego ofiarowywał byle komu. Ty decydujesz o tym kogo obdzielasz, tym co masz w sobie najcenniejszego. Przed kim i jak głęboko się otwierasz, kogo i jak blisko do siebie dopuszczasz, do swoich najgłębszych i najintymniejszych warstw.
Bo to czego pragniemy, to nie jest seks, tylko bliskość.
Jeśli druga strona Ci czegoś nie daje, to znaczy, że dać nie chce, albo czasem nie może, bo czegoś w sobie nie ma.
Ego (i idący za nim ból), działa tylko w przyszłości i przeszłości.
Jak spojrzysz trzeźwo i rzetelnie na to co masz "tu i teraz". Nie na wspominki o tym co było i nie na marzenia o tym co może się wydarzyć, powinieneś to bardzo rzetelnie ocenić i to powinno Ci pomóc oczy otworzyć i wyjść poza te złudzenia w których tkwisz. Podstawą jest głębokie wsłuchanie się w samego siebie i współczucie dla samego siebie.
W realu... Zakochujemy się zwykle w draniach i mało mamy do gadania. Przynajmniej do czasusmiley
A jak ktoś wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia? albo nie raczej chyba włoż...noooo
A łobuz kocha najbardziej i jak odróżnić drania od łobuza?
Jak już sobie tak definiować te stany...miłość,zakochanie...
To czym tak naprawdę jest ta miłość ? i czy w ogóle jest.
No dla mnie to zakochanie i miłość są dwoma różnymi stanami...
Ale to dla mnie...
A Ty myslisz, ze jestes z jakiejś innej planety? Że Cebie nie obowiązują prawa fityki i biochemii?
Jesteś taki jak my, zupełnie taki sam I możesz między niepotrzebne szpargały wprowadzic obce stwierdzenia, że czujemy jakąs innośc w swoich uczuciach..
Też kiedys... kochaliśmy, płakalismy, prosilismy Boga żeby przetał nas doświadzczać... I przestał ! : Mnie po czterecha latach, ale byli już tu tacy "zawodowcy", że po pięciu, sześciu, i więcej...
Dziś, gdyby mój zaczął jakieś sztuczki w rodzaju "dotyka mnie", dostałby tak po łapach, że nie mógłby na nich usiąść przez miesiąc!
I pomysleć, że jak "mnie rzucił" to chciałam sobie życie odebrać!
Uczymy się siebie cały czas.. Ty też nie przystawaj... Wciąż nie wiesz o sobie wszystkiego :cacy
Popatrz, jeśli masz kobietę (partnera/partnerkę) która zna Twoje słabości (bo dopuściłeś tą osobę na tyle blisko siebie, aby je poznała) np pożądanie.
To masz taką sytuację jak teraz, zakręci tyłkiem i Ty głupiejesz.
Prowadzi Cię za ptaszka, jak chce. Niczym psa na smyczy.
Partner zwykle zna nasze słabosci, to ich przewaga nad nami. Nie znam innej możliwosci, aby dopuscic do siebie kogoś na tyle blisko, aby zarazem niczego o nas nie wiedział.
Cytat
Prowadzi Cię za ptaszka, jak chce. Niczym psa na smyczy.
Strona 9 z 9 << < 6 7 8 9
Dodaj komentarz
Dobre!!!
Tylko czasamai faceci mylą ptaszka :brawo
Z muchomorem sromotnikowym
Naprawdę, trzeba specjalisty żeby odrożnić jedno od drugiego
A potem te torsje! P:kapitulacja
Komentarz doklejony:
Sorry za te dziwne "wprawki" z wpisów amor..
Ja tylko skopiowałam jej tekst... Komputer zakwalifikował jak chciał, zrobił z tymi cytatami jak uważał.. Widocznie tak wglądaly w jego "odczuciu".
Zasada?
Piszmy z naszych odczuć, nie kopiujmy z Wikipedii, bo to czasem wychodzi jak wychodzi...
Komentarz doklejony:
Dla wszystkich.
Piosenki niemieckie też moga być fajne
Myslaca,
Nie dam ci spokoju chyba że Romanos, nas pogoni
Cytat
Tylko czasamai faceci mylą ptaszka
Cytat
muchomorem sromotnikowymsmiley
Naprawdę, trzeba specjalisty żeby odrożnić jedno od drugiego
No gdzie się nie obejrzysz to sami specjaliści,a co do czego kosmos...
Ja nie wiem co ma wspólnego ptak z muchomorem? nie można prościej nazywać rzeczy po imieniu
Ten ptak to jakiś pewnie nielot,a muchomor, fiołkowy taki malutki krótka nóżka,mały kapelutek,ledwo widać ale coś tam jest bo sromotnikowy to byłoby za dobrze
To nie faceci mylą. Oj macie problem dziewczyny. Trzeba uważać na co się siada w nagłej potrzebie. Macie wątpliwości, konsultujcie ze specjalistą przed nie po
Zahira i Yorik:
Sami się "pogońcie" Ja tam do "trójkąta" dołączać nie zamierzam
Tymczasem drugie spotkanie "w miejscu publicznym" za mną. Dla mnie to naprawdę "rewolucja w życiu" wiec nie nabijać się
Na razie było spokojnie, ale mam na to swoją teorię...
Mój pierwszy "bunt" był zaskoczeniem...
Drugi potwierdził być może jej podejrzenia i jeśli do tej pory sądziła, że ma mnie na pasku, było to dla niej znakiem, że mogę chcieć naprawdę "urwać się ze smyczy" (trochę naciągane, ale jak najbardziej możliwe)
Jeśli to powyższe jest prawdziwe, spodziewam się, że następnym razem rozpocznie się "zabawa" (stawiam na nagłą chorobę dziecka)
Yorik:
Romanos sie boi, że mu zacznie utrudniać kontakty z dzieckiem...
Bo to jedyna rana, którą tak naprawdę mozę drążyć...
Nie lubię byc "wkur.....m gnojem", ale potrafię.
Tylko po co?
Bezsens totalny. Zabawa w kotka i w myszkę. Ona się Tobą bawi i w momencie kiedy Ty się "buntujesz" ją to bardziej podkręca, boli, nie ma na Ciebie wpływu. Śmiem nawet użyć stwierdzenia, że może użyć wszelakich sztuczek, aby wykorzystać Ciebie do swojego dowartościowania się i podbudowania swojego ego. Chłopaku weź się nie dawaj. To śmierdzi na kilometr.
devi:
Przecież ja naprawdę nie mam zamiaru sie dać...
Ale nie ukrywam, że obawiam się retorsji...
Idę do bitwy o siebie jeśli tak można głupio i patetycznie napisać...
I byłbym naiwny, gdybym założył, że w trakcie "walki" nie zaboli lub nie nadejdą chwile zwątpienia...
Romanos
Jesteśmy na forum osób zdradzonych/zdradzających i wiesz co? teoria z praktyką nie idą w parze, sam idealnie o tym wiesz. Człowiek reaguje w sposób zupełnie inny niż zakładał czy zakłada, to jest impuls, iskra, dany moment....tylko w momencie kiedy zgotowała Ci takie piekło, sorry wszelkie sentymenty można zakopać, spalić, zamienić w popiół. Typowa modliszka (Najgorszy typ ze wszystkich typów kobiet. Seks to dla niej gra i wyłącznie środek do celu, którym jest to, by mężczyzna dosłownie umierał z miłości i pożądania do niej. Często zmienia nastrój: raz jest słodka i urocza, innym razem znów lodowata i złośliwa. Każde jej zachowanie jest dokładnie przemyślane. Kiedy już podporządkuję sobie mężczyznę zacznie go poniżać i lekceważyć, stopniowo doprowadzając do psychicznego upadku) zastanów się nad tym....ona Cię zniszczyła i nadal Cię niszczy, bawiąc się przy tym. A ta chwila zwątpienia ma być spowodowana czym przepraszam? Jej urodą? Intelektem? Twoją miłością do niej? Pociągiem seksualnym? Otrząśnij się i przypomnij sobie co był w stanie Ci zrobić i jak sprytnie wmawiała Ci, że to przez Ciebie, że to Twoja wina.
Chwile zwątpienia mogą być spowodowane wszystkim o czym piszesz
Tylko co z tego...
Ja też wiem, gdzie uderzyć i teraz to tylko kwestia przekonania, że wolno mi będzie w razie czego zastosować uderzenie odwetowe...
Czy wet za wet naprawdę przynosi ulgę?
Czy pomaga?
Czy nie stajemy się takimi samymi potworami jak Nasi ex?
Przeżywamy koszmar...cierpimy...wątpimy...tęsknimy...czujemy że kochamy, a może to rodzaj uzależnienia?
Każda z Naszych historii jest inna, niepowtarzalna i po kilku zdaniach przeczytanych na tym forum, czasami ciężko uwierzyć, że zdradzony, oszukany,opuszczony mężczyzna potrafi cierpieć równie mocno jak zdradzona, porzucona kobieta, Trudno uwierzyć w kobiety potwory, kobiety-maszyny do seksu i manipulacji. Trudno po tym wszystkim pozostać sobą. bardzo prawdziwe są pierwsze zdania napisane przez devi...Teoria teorią, a realia? Sami nie wiemy jacy jesteśmy silni, mimo słabości jaką czujemy w sercu... Czas...czas...czas..NASZ WRÓG I SPRZYMIERZENIEC. Dasz radę...ja już prawie dałam
Romanos przecież ty jej dałeś wyraźny zrozumiały chyba dla każdego sygnał że nie chcesz z nią być.ROZWIODŁEŚ SIĘ Z NIĄ.Co tu jeszcze dodawać.Dla jasności sytuacji możesz jej to przypomnieć.Twoje uderzenie odwetowe czyli ujawnienie jej słabostek może być zupełnie.nietrafione.Nie napisałeś nic w jaki sposób zdobyłeś zdjęcia , kim byli mężczyźni spełniający jej fantazje.Może to koledzy z pracy na równie prestiżowych stanowiskach.Na co dzień kochający mężowie i ojcowie.Na korporacyjnych imprezach alkohol i sex to podstawa dobrej zabawy,jej słabostki mogą być tam tajemnicą poliszynela.Ale zrobisz co Ci serce i rozum dyktuje.Nie zapomnij że to jest i zawsze będzie matka Twego dziecka.
przecież ty jej dałeś wyraźny zrozumiały chyba dla każdego sygnał że nie chcesz z nią być.ROZWIODŁEŚ SIĘ Z NIĄ.Co tu jeszcze dodawać.Dla jasności sytuacji m
Otoż NIE!
Romanos wniósł o rozwod z nadzieją, ze nigdy do niego nie dojdzie!
Miał nadzeję, ze jak dziewica na białym rumaku jego żona przybędzie do sądu, rozwali wszelkie wątpliwosci i do rozwodu nigdy nie dopuści! To, ze nastapił rozwód, to dla Romanosa jest największą niespodzianką i zaskoczeniem!!
Wiem, że to co teraz pisze dla niektorych to zupełna "zaskoczka", ale to prawda.
On ciagle ma nadzieję, że jego żona do niego wróci!
Cokolwiek teraz on napisze, to tylko zmylenie dla nas!
Romanos robi wszystko, zeby jego żona odkryła go na nowo. Nawet jego prośby o pomoc, to tylko sposoby wydobycia z nas jakiś skrętów/przekrętów, aby zadziałaly na jego byłą!
Myśląca - a to ciekawe co napisałaś, ale hmm..coś w tym jest. Myślę, że wiele z nas facetów (za kobiety się nie wypowiem) składając pozew o rozwód miało jednak nadzieję, że ta druga połówka w końcu się opamięta, traktowali to jak swego rodzaju straszak, bicz, co prawda najwyższego kalibru, ale chyba jedyny, który mógłby okazać się skuteczny. Cóż, pozwoliłem sobie na ten komentarz ponieważ, poniekąd byłem/jestem w tej samej sytuacji, z tym, że u mnie trwa to trochę dłużej z racji orzekania o winie, jeśli jednak w międzyczasie postanowiłbym spróbować i dać nam szansę ratować to nie wiem czy jednak wycofałbym się z procesu. Żyć można razem również po rozwodzie. Jednak wychodzę z założenia, że nigdy nie mów nigdy a myśli krążą różne po głowie...
Czytam te wszystkie komentarze,,mądre rady i z wieloma się nawet zgadzam.
Jak łatwo udzielać nam mądrych, naprawdę dobrych rad. Tak to dosyć łatwe bo patrzymy na to z boku. Ale mimo tego że z całą sympatią i z bagażem własnych, trudnych i bolesnych doświadczeń...nie umiemy tak naprawdę wejść w położenie drugiego człowieka. Wydaje nam się że w tej konkretnej sytuacji, zadziałalibyśmy tak...tak i tak i gotowe, ale przecież my tylko czytamy o czyjejś historii, próbujemy pomóc ale nie jesteśmy tam... to nie nasze emocje robią fikołki i psikusy, że ledwie żyjemy. Jestem 4 lata po rozwodzie...ktoś pomyśli..o ta to już ma problem z głowy. I...pewnie w dużym stopniu tak jest ale po upływie tego czasu naprawdę doskonale rozumiem Romanosa. My...ludzie wrażliwi przeżywamy to stokroć mocniej. Ktoś zaraz powie że to naiwność, uzależnienie od drugiej osoby. i może to prawda. Nie zmienia to faktu że cierpimy i nie radzimy sobie z rozstaniem z osobą, którą kochaliśmy najprawdziwiej na świecie...a ona zrobiła to co zrobiła. Nie potrafimy jeszcze resetować naszych serc...może kiedyś.
Nasze komentarze to upraszczanie czegoś co po części rozumiemy ale tylko po części, bo to nie nasza historia, nie nasze uczucia...W teorii sięgamy czasami Nobla ale w realu upadamy w przedbiegach...
Dlaczego musisz się z nia spotykać?
To dzieci? Czy praca, w której oboje jesteście zmuszeni utrzymywać relacje? Czy może jeszcze coś innego?
Druga rzecz, to czas.. U Ciebie nie minęlo go wiele, jeszcze nic nie okrzepło, nic do Ciebie nie dotarło.
Ile dziecko ma lat? Nie da się ograniczyć Twoich widzeń z żoną? Dziecko nie może samo jeszcze do Ciebie przychodzić?
Sam rozwód, to także nie była z Twojej strony chęć uwolnienia sie od niej, a jedynie głosny krzyk rozpaczy. Pewnie mialeś do końca cichutką nadzieję, że wydarzy się cud i do niego nie dojdzie, że żona "odczaruje się" w sytuacji, gdy otrzyma Twój pozew.
Ja wyznaję zasadę, ze jeśli robisz dużo by osiagnąć jakić cel, a cel wciąż jest poza Twoim zasięgiem, to znaczy że robisz za mało....
Piszesz o nowych aktywnościach A co to jest? Jak spedzasz czas wolny, oprócz zajmowania się dzieckiem? Wychodzisz "do ludzi"? Nawiązujesz nowe relacje? Nie mówię o szukaniu nowego związku, ale przyjaźni, zrozumienia, wspólnych pasji. Wyznacz sobie jakiś cel, trudny i niedostepny dla każdego i do niego dąż.. Nie wiem, co to mogloby być, bo Cię nie znam, ale np. licencja pilota śmigłowca, albo na łodzie żaglowe, albo upawnienia ratownika wodnego, albo górskiego.
A jeśli nie to, to może długa podróż w miejsca, które Ci się podobają i o których zawsze marzyłeś.
Jeszcze nie zauważyłeś, ile nowych korzyści niesie ze sobą bycie singlem. Więc rozejrzyj się dookoła, znajdź swoje miejsce, albo przynajmniej zacznij szukać. Siedzenie i rozdrapywanie swieżych ran niczego nie da, oprocz tego że nigdy nie będa miały szansy się zagoić.
I nie myśl o zastrzeleniu Wierz mi, przyjdzie taki dzień że spojrzysz na swoją żonę jak na kogoś, kogo kiedyś tam znałeś. Niczego więcej nie będziesz czuł, ale wysil się trochę i walcz o siebie.
Trzymaj się i uśmiechnij
Ja, gdy dowiedziałem się szczegółów zdrady mojej żony, po prostu chciałem się zabić. Nie mogłem normalnie funkcjonować, ból nie do opisania, w zasadzie ból fizyczny. Zresztą wciąż boli, a żebym mógł zasnąć to muszę łyknąć ze dwie tabletki. Schudłem parę kilo i od nowa trzeba budować "masę" ;-)
Niestety, jeżeli chcesz się odkochać, to nie możesz jej widzieć, słyszeć ani myśleć o niej. Co z oczu to z serca. Łatwo powiedzieć, nie? Trochę Matka Natura tutaj nie przemyślała sprawy. Miłość powinna się od razu wyłączyć, gdy zobaczy się partnera z innym.
Cytat
Nie pomaga nic: nowe miejsce zamieszkania, nowe aktywności, nowa praca...
Jak to wszystko wykorzenić z mojej głowy?
Wbić sobie do tego durnego łba, że to już nie jest "moja kochana przez innych żona" tylko ktoś ktoś kto -delikatnie ujmując - okrutnie ze mnie zadrwił...
Czy to miłość ? Czy uzależnienie ? Zastanawiałeś się nad tym ?
Minął dopiero rok z tego co opisujesz a to bardzo mało czasu aby ochłonąć i pogodzić się z rzeczywistością gdzie jej już blisko nie ma.
Mam nadzieję że nie jesteś typem samotnika bo w takim wypadku ciężej się przez to przechodzi. Znajomi, przyjaciele którzy są blisko pozwalają łatwiej przejść przez stan żałoby. Możesz też jak wyżej sugerowano spróbować pomocy psychologa.
Nawet po rozstaniu dzieci jednak łączą rodziców, bo dla nich zawsze zostajemy rodziną.
To taki stan w którym trudno tez coś prawdziwego budować z kims innym bo to zapchaj dziura za moment lekko skrzywdzona przez nas (ale próbować warto budować coś nowego).
Psycholog - zawsze warto szukać i próbować czego nowego.
Cytat
To jest jakieś cholerstwo,a może dar?
Emocjonalna świadomość,podatność na ból przeżywa się o wiele mocniej,nawet cierpienie innych, bo bierze się za bardzo do siebie,budujesz tarczę by wiedzieć jak się ochronić,nie boisz się samotności,poznajesz samą siebie,i jest tego więcej
A ta tarcza to jakaś przezroczysta możesz piorunami walić a i tak przejrzą co się za nią chowa,nie wiem jakim cudem
Romanos,
Cytat
Za kim ty tęsknisz? ale nie dziwi mnie to,sama ponad rok zbierałam się z gleby,i żeby to raz, myślałam że to już mój koniec.
Cytat
Samo z czasem się wykorzeni,w końcu zaakceptujesz i pogodzisz się z tym.
Jeśli nie widzę jej 1-2 tygodnie jest OK...
Nie myśle wówczas, żyję "dniem dzisiejszym i zadaniami na teraz"...
Ale wystarczy, że przyjadę po córkę (mieszkam 50 km od niej) i przy okazji muszę porozmawiać z byłą żoną o sprawach dziecka i zaczyna sie z jej strony coś, co jak prawdopodobnie celnie nazywam, jest uwodzeniem, podrywaniem mnie, prowokowaniem...
Każdy pewnie wie o co chodzi: słowa, ton, spojrzenie, gesty... czasami "przypadkowe" muśnięcie dłonią...
Ona dobrze wie, co na mnie działa, ja dobrze znam jej "chwyty" i to naprawdę nie pomaga...
Bo oprócz tego, że jest szmatą, jest również piękną i mądrą kobietą...
Próby stawiania zdecydowanych granic działają na krótko niestety...
Pewnie wszyscy macie rację, że potrzebny jest czas...
Tylko jak przetrwać ten "etap pośredni"?
Na pewno przeszkadza mi moja praca, ale tego nie zmienię: robię projekty w domu i pewnie mógłbym zrezygnować i pójść na etat do "dużej firmy", ale za kilkukrotnie niższe pieniądze. Siedzę wiec w domu sam godzinami...
A przyjaciół i znajomych też nie chcę zadręczać swoją nieustanną obecnością: to dobrzy ludzie, pomagają jak potrafią, ale każdy ma swoje życie i swoją wytrzymałość...
Buduję jacht, skaczę ze spadochronem, nawet wróciłem do pasji z młodości i trenuję w amatorskiej drużynie rugby
I niestety wystarczy, że się z nią spotkam i cała jazda zaczyna się od nowa...
"W czarnej dupie" mam wrażenie, że jestem...
Znajoma powiedziałam i kiedyś: "Pamiętaj, zyskuje, kto ku... traci"...
Jak logika dział to faktycznie tak czuję, jak emocje się włączają to... piekło.
Czy przyjmowałem, że pozew rozwodowy ją otrzeźwi?
Nie będę kłamał, tak.
Ale była to tylko "miła opcja", nadzieja, marzenie... Na logikę doskonale wiedziałem, że nie...
Od rozwodu minęło 14 miesięcy
Trzymaj się.
U mnie ten etap rozstania nazwijmy go separacja, zakończył się spora korekta i po prawie roku zaczęliśmy ponownie ale odczuwałem podobnie.
Nie zawsze jednak korekta jest możliwa i nie zawsze sensowne zejście.
U mnie minęło jakieś 2,5 roku od akcji zero czyli akcji rogi. Co mogę Ci powiedzieć. Czas leczy rany. To banalne ale prawdziwe. Jak długo leczy? To zależy od tego jak będziesz się tym karmił. Mi zajęło to do całkowitego wyzdrowienie jakieś 1,5-2 lata. Z początku miałem to samo co Ty. Jakie moje rady? Nie patrz w tył i w przeszłość bo tam nic nie ugrzebiesz. Przeszłość była i to kluczowe słowo była. Była I nie będzie. Wcześniej czy później zdasz sobie sprawę z tego że patrząc tam nic nie wymyślisz. Lepiej jak zdasz sobie z tego sprawę teraz a nie za rok. Zmień kierunek patrzenia. Patrz mocno do przodu, stawiaj sobie cele, realizuj je, stawiaj nowe cięższe alerealne, podążaj dalej I dalej . Ciesz się z tego co masz. Podziel pracę i przyjemności. Ustal granicę. Gaś komputer i ruszaj biegać, na rower, na siłownię, skoczyć ze spadochronem. Siedzisz w samolocie I czekasz na skok. Dla czego by nie kierować tym samolotem . Zrób licencję naawionetke czemu nie ? Mówisz że masz pieniądze wykorzystaj to. Możesz zrobić coś czego inni nie mogą z różnych względów. Zwiedzaj świat, zwiedzaj Polskę, bywaj w nowym towarzystwie, poznawaj nowych ludzi, poznasz nowego towarzysza życia, przekuj porażkę w sukces. Rób tak żebyś za 5 lat powiedzial sobie ja pierdziele ile fajnych rzeczy zrobiłem. Nie zrobiłbym tego mając żonę bo wiedziałem w domu. Poszedłem w dobra stronę do przodu zrobiłem mnóstwo nowych rzeczy. Przeczytaj sobie teraz moja historię. Napisz na priw jeśli chcesz.
Komentarz doklejony:
Co do kontaktów to odstawiaj dziecko na zasadzie cześć-cześć I tyle bez zbędnych rozmów o niczym. Rozmawiaj tyle ile musisz. Chcesz się dowiedzieć jak w szkole to idź do szkoły tam pytaj nie u żony itd to taki przykład.
Cytat
Romanos nie obraź się, ale Ty chcesz się "wyleczyć" z tego związku, czy zaczęliście z żoną swojego rodzaju grę? Ty męczysz się jak alkoholik na kacu, przysięgasz, że nie tkniesz więcej... Ale z ciężkim sercem i ze świadomością, że robisz źle, przyjmujesz następnego "kielicha", żeby Ci się uspokoiły i przestały drżeć ręce?
Twoja żona to niezła ............ wpisz sobie co chcesz w to wypunktowane miejsce, byleby nie był to komplement!
Ona doskonale widzi, jak Cię meczy i "zajeżdza", ale jej to wisi i powiewa! Bawi się Tobą , jak kot myszą i czerpie z tego sadystyczną przyjemność! Dla mnie to pozbawiona wszelkich skrupułów kombinatorka i lawirantka, do tego bez serca.
Ty jestes od niej uzależniony, jak od wszelkich narko uzależniony jest nałogowiec. Jest Ci wszystko jedno, czy zostaniesz opluty, skopany, poniżony, bylebyś dostał swoją działkę!
Romanos, zostal Ci jeszcze jeden ratunek: Pomoc profesjonalna. Nie czekaj, tylko zgłoś się do dobrego, sprawdzonego psychologa z rekomendacjami.
Ratuj się człowieku, bo nie jest dobrze.
Trzymaj się.
To co napisaliście (zwłaszcza normalnyfacet i Myśląca) dało mi pewne rozwiązanie...
Tak proste, że aż sie dziwię, że wcześniej na to nie wpadłem...
Te spotkania, które muszą być, kategorycznie robić w miejscach publicznych, pod żadnym pozorem u niej w domu (no problem, gdy córka zachoruje, ale może i na to znajdę jakieś rozwiązanie)...
Zwykła, ale otwarta a nie kameralna kawiarnia np...
Tam taka "odważna" już nie będzie...
Przyjść kilka razy z umówioną koleżanką; też jej "rura zmięknie"...
Imieniny i urodziny dziecka organizować w lokalu; może wyhaczy sobie jakiegś innego faceta?
Tak proste, że ma szansę zadziałać...
A co do nowego związku to na razie nie...
Najpierw muszę dojść do ładu z samym sobą.
Jestem tak "potrzaskany", że mógłbym zrobić komuś krzywdę.
Tylko uważaj...
Nie na darmo pisałam o tej grze, jaką podjeliscie oboje.
Wcześniej pisałes, że żona nie przeszkadza Ci w byciu ojcem...
To się może zmienić, gdy zauważy, że się z tej gry wycofujesz, że przestajesz być pod jej wplywem, a jak znajdziesz sobie "koleżankę", to już w ogole. Te typy tak mają :rozpacz Nie masz do czynienia ze zwykłą zdradzaczka, tylko z niezłą manipulantką i prawie profesjonalną... obłudnicą. Jeszcze możesz się przekonać, że wcale jej nie znałes do końca!
Poza tym, brawo! :brawo
I pisz, co tam u Ciebie.
Cytat
Żeby to zrobić, to trzeba być twardym, a tego właśnie Romanosowi brakuje. Gdyby było inaczej, to w ogóle by go nie było tutaj.
Dlatego jeszcze raz namawiam do terapii. Na pewno nie zaszkodzi.
Po pierwsze mysle, ze musisz "odseparować" w jakis sposób swoje mysli od tej konkretnej kobiety. Nie wracac do wspomnien, wspolnych miejsc, zdjec itp. To, ze cierpisz nie jest oznaka slabosci a raczej sily. Potrafisz kogos obdarzyc szerym uczuciem a to wartosc nadrzedna. Niestety "silne uczucie" wiaze sie z rownie "silnym cierpieniem". Musisz przestac "rozdrapywac" stare rany. To niestety nie była "TA" osoba. Nie ta, ktora potrafila by docenic w Tobie to kim jestes.
To co piszesz, niestety zawiera w sobie sprzecznosci. Piszesz kobieta madra- czy kobieta madra tak postepuje wobec meza?
Piszesz, ze piekna- dla kogo? Dla Ciebie bo nadal jestes zaslepiony, zaslepiony jej obrazem w Twojej glowie.
Zyjesz fikcja, jej dawnym "obrazem", który utkwił Ci w pamieci. Obraz okazal sie falszywy, niestety, zrozum, ze tak mialo byc. Pewne wydarzenia sa nieuchronne, w Twojej żonie tkwiło to wszystko- brak szacunku, głupota czy tez posplite kur....To jest jej prawdziwy obraz, ktory musisz przyjac za pewnik.
Jest naprawde wiele wartosciowych ludzi i uwierz, ze "madra i piekna" kobieta nie zachowała by sie tak wobec Ciebie. Ty nadal jestes poszukiwaczem.
Na uspokojenie polecam lektur "Smiech w ciemnosci" Vladimira Nobokova, troche to ostudzi Twoje emocje i pozwoli spojrzec inaczej na ta sytuacje. i uwierz dam sobie reke uciac, ze jak skonczysz lekture bedziesz na poczatku drogi "leczenia" z Twojego dawnego zwiazku i fałszywego "obrazu" swojej żony.
Pozdrawiam
Pewnie, łatwiej było by uznać, że jest "brzydka, głupia i zła en masse", ale doskonale wiem, że to nieprawda...
Zeszmaciła się, moralnie jest dla mnie naprawdę nikim, tylko co z tego... Qrw... też moze być inteligentna i piękna...
Jesteś durny jak każdy facet,nic nie widzicie po za pięknym opakowaniem.
Cytat
Piękne na zewnątrz,puste w środku...ale na szczęście jeszcze się gdzieś ukrywają,piękne na zewnątrz i wewnątrz,jak taki rzadko spotykany kwiat
"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."
Widzimy widzimy...
Ale w każdym człowieku są różne natury...
Raz jedna wychodzi na wierzch, raz druga...
Wczoraj miałem się z nią spotkać i spotkałem się...
Przez telefon zapowiedziałem, że "nie przyjadę jak zawsze" tylko czekam na nią w kawiarni opodal jej domu i tam ma przywieźć córkę. No zaskoczona...
Zapowiedziałem, że od teraz do córki do domu będę przychodził wyłącznie w bardzo wyjątkowych przypadkach i wówczas cały czas będę przebywał tylko z dzieckiem, a jakiekolwiek ustalenia "rodzicielskie", jeśli juz będą musiały się odbywać "w cztery oczy", będą tak jak dziś - w miejscu publicznym...
Wyjaśniłem dlaczego... Oj, widać było niezadowolenie, ale musiała "trzymać twarz"
Teraz czekam na "przemyślaną reakcję"; o swoich "argumentach" jestem gotów przypomnieć, ale dopiero wówczas, gdy zechce robić mi "pod górkę"...
W sumie...
Chyba szczerze życzę jej, by sobie życie poukładała tak, jak ma na to ochotę...
Jeden tylko warunek: z dala ode mnie
Cytat
Jeden tylko warunek: z dala ode mnie
Żeby to było takie proste,i faktycznie dali spokojnie żyć,sami mają burdel w życiu na własne życzenie,a drugiemu nie dadzą spokoju ,mam tak od jakiegoś czasu jestem już trochę tym zmęczona i zaczyna drażnić pięknego dnia jak wybuchnę to Ruski rok popamięta
Szkoda, że żona to nimfomanka - niby to jest ludzkie oddawać się wielu ale dlaczego nie informują o tym potencjalnych partnerów - tylko stwarzają pozory jakiejś ułudy.
Cytat
usunięty dubel
hurricane
Cytat
Jesteś durny jak każdy facet,nic nie widzicie po za pięknym opakowaniem.
Widzisz jacy faceci są wspanioałomyślni...Taki tekst i żaden nie strzelił focha[...]
A o co tu się obrażać?
Jeśli spostrzeżenie Zahiry (Zahira?) jest prawdziwe, obrażanie się na prawdę jest głupotą. Jeśli nieprawdziwe, głupotą jest przejmowanie się
Chcę być konsekwentny...
Gryzłem się tym zbyt długo, szukałem "wykombinowanych" rozwiązań, a rozwiązanie było proste... tuż pod nosem...
Wystarczyło opisać problem, przeczytać odpowiedzi, wyciągnąć swój wniosek, by zrobić (mam nadzieję, że nie jedyny) krok do przodu.
Dałeś jej kosza, jeśli do niej dotrze, może przestać być już taka miła i zobaczysz wroga; na wszelki wypadek się na to przygotuj.
Jak się nie strzeli i nie popchnie,sam nic nie zrobisz.
Te nimfomanki to co niektórym chyba już po nocach się śnią
Cytat
Jakie potrzeby? czyli wiedziałeś
Zahira,
Cytat
Nie da ci żona, nie da barmanka, tego co da Ci erotomanka
żebyś chociaż coś o tym wiedział,to może i bym uwierzyła
Wiedziałem o "tych" potrzebach, ale dopiero od momentu, gdy zdjęcia wpadły w moje ręce. Wcześniej ani słowem się nie zdradziła.
Dla mnie granicą eksperymentu w seksie jest wyjście poza układ dwuosobowy. Ale na jakie zachowania w ramach tego układu para się zgodzi to już niczyja, tylko ich sprawa...
Z rozmów z byłą żoną wynikało, że ma tę samą granicę. Jak się okazało, jej zachowania świadczyły o czymś zgoła innym.
Cytat
Lepiej późno jak wcale,czemu co wstydziła się o tym ci mówić?
Cytat
Boszeeee,ile to trza energii
A matką może być dobrą.
Cytat
To że ma kobietka swoje fantazje,to nie znaczy że jest złą matką i krzywdę córce zrobi...
to chyba nie były fantazje.
To jaką jest matką i kobietą wie tylko Romanos,gdyby była zagrożeniem dla córki na pewno by jej nie zostawił, zwłaszcza posiadając takie zdjęcia... ale to nie znaczy że zagrożeniem nie jest bo nie wiadomo ile jeszcze takich zdjęć jest,i czy dziecko nie przechwyci.
To że ktoś ma fantazje,czy co tam jeszcze,a są jeszcze gorsi że można zwymiotować... i je realizuje gdzieś tam,to jest złym człowiekiem? złym rodzicem?
Ja tego też bym nie zaakceptowała,nawet mowy nie ma, ale życie erotyczne swoją drogą, a życie dnia codziennego swoją...
przeczytałem Twoją historię kilka razy i... 4 słowa "Ty ją nadal Kochasz". Czyt to że bedziesz odbierał córkę z publicznych miejsc coś zmieni? Nie sądzę. Wiadomo potrzebny jest czas. 14 m-cy to kupa czasu.
Możesz się nie zgodzić ale wiesz co widzę jak piszesz o "muskaniu" prowokacjach. Gdyby teraz zaklęła się na wszystkie świętości byli byście razem. Sorry ale tak to widzę. Mam znajomego który jest ponad 6 lat po rozwodzie. Związał się z moją przyjaciółką ale mentalnie jest nadal ze swoją b-żoną.
Czy nowy związek bedzie lekarstwem? Nie sądzę. Po prostu skrzywdzisz drugą osobę.
Wiesz co jest najmniej ciekawe ją coś ciągnie do Ciebie, Ciebie coś ciągnie do niej. I nie jest to tylko dziecko,
To też jakieś wyjście.
No to będzie,gorzka ta pigułka i akceptacja jej potrzeb obrazy ze zdjęć będą się wyświetlać za każdym razem...chyba lepiej od razu sobie strzelić w łeb,mniej będzie bolało.
Miłość i cierpienie,dwie nierozłączne siostry,na tym to polega? wieczne zadręczanie się?
Niewykluczone, że trafiasz w "centrum sedna"...
Rozum mówi: "nie", a serce...
Na logikę to nie chcę jej kochać. Jak logika się wyłącza to... tęsknię?
Cała nadzieja dla mnie jak widzę w tym, że zawsze uważałem (za stoikami), że miłość to jest akt woli i rezygnacja z niej również...
Tylko być twardym na "etapie pośrednim" jest choooolernie ciężko.
Cytat
Więc jednak Świadomie, lub nie, prowadzicie jakąś grę ze sobą? Teraz jest etap;
Ja Ci pokażę, że na mnie nie zadziałasz i co wtedy mi zrobisz? :kapitulacja
Poczekasz na odpowiedź i tak to się będzie ciągnęło?
Czego Ty własciwie chcesz Romanos?...
Umiesz sobie na to pytanie odpowiedzieć, czy nie chcesz? Czy może właśnie Ty jeden znasz odpowiedź
Ja wiem czego chcę: chcę by dała mi święty spokój
To jest logiczne i przemyślane tylko niestety logika czasami mi się wyłącza...
Bo gdzieś tam w głębi umysłu jest niespełnione pragnienie bycia razem... bo sentymenty, wspólne doświadczenia, kilkanaście lat razem...
To przecież nie pozostaje bez wpływu (a powinno).
Piszę tu na forum i mi sie z wolna we łbie układa...
Znajduję (czytając Was) proste rozwiązania sam bym do tego dochodził albo dużo dłużej, albo wcale bym nie doszedł...
Cytat
Spokojnie,co róż wam jakieś nowości wymyślają,kiedyś dojdziecie
Cytat
To jej po prostu to powiedz,konkretnie i stanowczo...czy to aż takie trudne?
Cytat
bardzo mądra rzecz; pytanie, jak wiele z tego rozumiesz...?
Cytat
Szczególnie w momencie, kiedy napompowane ego daje się we znaki
Twardym?
Zawsze to lepiej być udręczonym, zakochanym, zdradzanym przez przepiękną kobietę, a więc w domyśle istotę tak wyjątkową, że posiadającą w sobie coś wręcz nieskazitelnego. Cudo pożądane przez wielu. No i prestiż podnosi sama świadomość bycia wybrańcem tej wyjątkowości.
Niż trzeźwe spojrzenie na to, że jest się np. zwykłym frajerem, albo np. "brzydkim Bolkiem" pełnym próżności, dodającym sobie splendoru nie swoją urodą. Robionym np na okrągło w bambuko przez jakąś pustą tuftę, na którą odlewa się co drugi, który głośniej zatrąbi. Gościem na widok którego, posuwającym gwiazdę dobroczyńcom, kąciki ust z automatu unoszą się w półuśmiechu. Czy też samcem, który stojąc w pozycji rogacza, budzi politowanie u płci przeciwnej.
Jakimś tam rozwiązaniem, jest spotkanie się z własną wewnętrzną rzeczywistością. Uczciwe spojrzenie na to, "kim jestem" i zaakceptowanie tego, w jakim jesteś punkcie, bez uciekania w złudzenia i iluzje.
Cytat
Czy to aby na pewno ona Ci spokój odbiera?
Kiedy dobrze się bawi w gang bangach, myśli jej zajmuje planowanie, jak odebrać Ci spokój? Weź nie żartuj
Oj tam,zaraz nie lubisz czasami,rzadko kiedy, ale jakiś pożytek jest
Cytat
I przyjemność też chyba czasami jakaś oprócz tego pożytku
Cytat
To jest logiczne i przemyślane tylko niestety logika czasami mi się wyłącza...
Gdyby to było takie proste i łatwe, zdrada nie byłaby by zdradą. Bo nie kochalibyśmy i nie ruszałoby nas, to wszystko co nam robią Ci którzy są dla nas całym światem. A boli nas to wszystko, bo właśnie jest ta cholerna miłość, to przywiązanie, to zaufanie, to budowanie tego co wydaje się być naszym całym światem. A jest tylko iluzją. Gdyby nie ona ta cała miłość, można byłoby łatwo odwrócić się na pięcie, pójść w swoją stronę i nie chorować, oraz nie przeżywać tego całego cholernego bagna, mułu i totalnego rozwalenia.
Z tego co przeczytałam, Twoja była żona jest niesamowitą aktorką, idealnie wie jak zagrać, abyś robił to na co ona ma ochotę. Podejrzewam, że ona dokładnie wie, że Cię rozwala i czerpię z tego satysfakcje. To taki typ człowieka. Kobieta sukcesu bez skrupułów, wyższych uczuć. Królowa rządząca swoimi poddanymi. Tylko Ty już nie należysz do jej królestwa. Pokaż swoje ja. Niech ją zaboli, niech zobaczy co straciła. A córka? Nie obawiasz się że nasiąknie negatywnymi cechami "królowej"?
Konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja...W przeciwnym wypadku You don't break these chains....Ona Cię zatruwa...naprawdę bądź konsekwentny...
Raczej nie boję się złego wpływu na córkę. "Drugiego życia" nigdy nie przynosiła do domu, ale...
Oczywiście obserwuję córkę i jednocześnie staram się, aby czas, który spędza ze mną był dobry. I nie chodzi mi tu li tylko jakieś "atrakcje" w stylu: konie, basen, kino... Raczej staram sie z nią spędzać czas: czytamy sobie, gotujemy razem, bardzo dużo rozmawiamy. Wierzę, że to choć w pewnym stopniu może ją uodpornić...
msz:
No właśnie... konsekwencja... Dziś drugi raz się jej "postawiłem" i uparłem, że będzie po mojemu. NA razie "łyka jak młody pelikan". Może to szok? Wszelako sądzę, że od następnego razu może być gorzej, bo za pierwszym razem byłą zaskoczona, za drugim chciała sprawdzić i mając powierdzenie moze zechcieć sie odegrać...
Zobaczymy...
Cytat
Dla jednych akt woli, dla innych magia pochodząca z kosmosu, siła z która się nie dyskutuje i na którą nie ma mocnych;
Akt woli jako - mówisz i masz ? czy wypracowanie uczuć np. Ale my ich będziemy tak długo kochać, aż oni nas wreszcie pokochają
Tak, żartuję, chodziło Ci pewnie o ofiarę z własnej nie przymuszonej woli. Wydaje mi się, że myślisz tylko o niej, bo to jest proste i ją tłumaczy. Co by nie zrobiła miała do tego prawo, nie była Twoją własnością, choć kto daje i odbiera to....wiadomo. Faktycznie ci coś dawała czy to były Twoje wyobrażenia zgodnie z Twoimi oczekiwaniami.
To samo jednak dotyczy również Ciebie ale tu zaczynają się schody, bo trzeba wejrzeć w swoje słabości, potrzeby i utratę konkretnych korzyści, czasami wirtualnych. Jeśli je namierzysz i określisz, łatwiej będzie nad tym zapanować lub zaspokoić. Będziesz wiedział czego szukać nie wracając jak koń do stajni nie wiadomo po co.
Cytat
To chyba jakies nowe odkrycie, na wymiar nowej teorii czarnych dziur :brawo
Podobno Japończycy robią spore postępy w tworzeniu "ludzkich" robotów, które maja zaprogramowane odczuwanie emocji. Można nimi póki co w miarę sterować :niemoc
Zwykłe "Homo Sapiens" musi niestety samo się borykać z problemem kontroli własnych uczuć. Tutaj nie ma czegoś takiego, że miłość to akt woli...
Fajnie świat by wyglądał! Decyduję kogo, za co, na ile obdarzę uczuciem
W realu... Zakochujemy się zwykle w draniach i mało mamy do gadania. Przynajmniej do czasu
bodziec/zdarzenie aktywizujące -> automatyczna myśl/przekonania -> emocja/reakcja
W teorii z emocjami to jest tak, że na bodziec,który zadziała, nikt nie ma wpływu.
Mamy natomiast wpływ na automatyczne myśli. Na kontrolowanie ich. Kwestia zdolności do refleksji, samokontroli i dobrej znajomości samego siebie.
To te automatyczne myśli mają największy wpływ na nasze nastroje, czy nawet poczucie własnej wartości.
Ale to dla mnie...
Gro osób miłością nazywa samo poczucie pożądania cielesnego drugiej osoby.
I zdziwione jest, że jak po 2 latach chemia przestaje działać. I szuka odpowiedzialnych, najczęściej w partnerach, za to, że tak szybko ta "miłość"się wypaliła.
Cytat
Nie tylko dla ciebie
miłość to dojrzałe uczucie.
Zakochanie,to stan oszołomienia,ale też cieszy na krótko ale jednak
Cytat
W realu... Zakochujemy się zwykle w draniach i mało mamy do gadania. Przynajmniej do czasu
Kilka tysięcy lat minęło zanim niektórzy ludzie nauczyli się rozpalać ogień, wcześniej korzystali z tego co natura roznieciła
Najpierw nauczyli się przenosić ogień i kontrolować już tlące się ognisko.
To już było coś.
Ciężko jest uzyskać iskrę, zwłaszcza po deszczu, bez rozpałki, krzemienia czy zapałek ale w sprzyjających okolicznościach jest to możliwe
Cytat
Ale to dla mnie...
Naprawdę?
No to czujesz miłość bez zakochania? To nie różne stany, tylko jedno z drugiego wynika.
Nad czym Ty człowieku chcesz dyskutować? Nad nazewnictwem?
Masz problem, bo się zakochałeś, czytaj dalej; Kochałeś/kochasz swoją żonę .
Co ma do rzeczy kolejność zdarzeń?
Dzisssisss....
Zaczniesz myśleć o tym, jak się z tego programu Twojej żony wyplątać? Czy Ci w tym bałaganie dobrze jest?
Bo podobno:
Cytat
To gdze ta Twoja wola do diaska?
Zakładając, że nie mylisz zkochania z miłością
Cytat
Sztuczny teoretyczny podział
Jeden proces można podzielić na kilkadziesiąt stanów i sobie je definiować do woli, jak co komu pasuje
Cytat
Kiedy kończy się działanie chemii, szczególnie w związkach wieloletnich, czy kilkudziesięcioletnich, dojrzała miłość staje się postawą względem drugiego człowieka i całą serią wynikających z tej postawy decyzji.
Jeśli nie masz problemu z traktowaniem partnera jako nabytą własność, masz świadomość, że ona jest wolnym człowiekiem. Możecie sobie jedynie wiele rzeczy ciągle wzajemnie ofiarować.
Co ona Ci ofiarowuje z siebie w tej chwili?
Jeśli nic, to Ty decydujesz o tym czy chcesz, pomimo braku jakiejkolwiek reakcji z jej strony, ofiarowywać cokolwiek z siebie nadal.
To jest Twój wybór.
I też kwestia poczucia Twojej własnej wartości.
Świadomości tego, jaką wartość ma to, co potrafisz z siebie dać drugiemu człowiekowi. Co w sobie nosisz.
Jak będziesz wiedział jaką wartość ma to co dajesz, jak unikalną wartość ma w dzisiejszym świecie, to nie będziesz tego ofiarowywał byle komu. Ty decydujesz o tym kogo obdzielasz, tym co masz w sobie najcenniejszego. Przed kim i jak głęboko się otwierasz, kogo i jak blisko do siebie dopuszczasz, do swoich najgłębszych i najintymniejszych warstw.
Bo to czego pragniemy, to nie jest seks, tylko bliskość.
Jeśli druga strona Ci czegoś nie daje, to znaczy, że dać nie chce, albo czasem nie może, bo czegoś w sobie nie ma.
Ego (i idący za nim ból), działa tylko w przyszłości i przeszłości.
Jak spojrzysz trzeźwo i rzetelnie na to co masz "tu i teraz". Nie na wspominki o tym co było i nie na marzenia o tym co może się wydarzyć, powinieneś to bardzo rzetelnie ocenić i to powinno Ci pomóc oczy otworzyć i wyjść poza te złudzenia w których tkwisz. Podstawą jest głębokie wsłuchanie się w samego siebie i współczucie dla samego siebie.
Cytat
A jak ktoś wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia? albo nie raczej chyba włoż...noooo
A łobuz kocha najbardziej i jak odróżnić drania od łobuza?
Jak już sobie tak definiować te stany...miłość,zakochanie...
To czym tak naprawdę jest ta miłość ? i czy w ogóle jest.
Cytat
Ale to dla mnie...
A Ty myslisz, ze jestes z jakiejś innej planety? Że Cebie nie obowiązują prawa fityki i biochemii?
Jesteś taki jak my, zupełnie taki sam I możesz między niepotrzebne szpargały wprowadzic obce stwierdzenia, że czujemy jakąs innośc w swoich uczuciach..
Też kiedys... kochaliśmy, płakalismy, prosilismy Boga żeby przetał nas doświadzczać... I przestał ! : Mnie po czterecha latach, ale byli już tu tacy "zawodowcy", że po pięciu, sześciu, i więcej...
Dziś, gdyby mój zaczął jakieś sztuczki w rodzaju "dotyka mnie", dostałby tak po łapach, że nie mógłby na nich usiąść przez miesiąc!
I pomysleć, że jak "mnie rzucił" to chciałam sobie życie odebrać!
Uczymy się siebie cały czas.. Ty też nie przystawaj... Wciąż nie wiesz o sobie wszystkiego :cacy
To masz taką sytuację jak teraz, zakręci tyłkiem i Ty głupiejesz.
Prowadzi Cię za ptaszka, jak chce. Niczym psa na smyczy.
Cytat
Strona 9 z 9 << < 6 7 8 9
Dodaj komentarz
Dobre!!!
Tylko czasamai faceci mylą ptaszka :brawo
Z muchomorem sromotnikowym
Naprawdę, trzeba specjalisty żeby odrożnić jedno od drugiego
A potem te torsje! P:kapitulacja
Komentarz doklejony:
Sorry za te dziwne "wprawki" z wpisów amor..
Ja tylko skopiowałam jej tekst... Komputer zakwalifikował jak chciał, zrobił z tymi cytatami jak uważał.. Widocznie tak wglądaly w jego "odczuciu".
Zasada?
Piszmy z naszych odczuć, nie kopiujmy z Wikipedii, bo to czasem wychodzi jak wychodzi...
Komentarz doklejony:
Dla wszystkich.
Piosenki niemieckie też moga być fajne
https://www.youtube.com/watch?v=7ZkejDqTuSM
Pewnie, że tak ale śpiewane po angielsku.
Nie dam ci spokoju chyba że Romanos, nas pogoni
Cytat
Cytat
Naprawdę, trzeba specjalisty żeby odrożnić jedno od drugiego
No gdzie się nie obejrzysz to sami specjaliści,a co do czego kosmos...
Ja nie wiem co ma wspólnego ptak z muchomorem? nie można prościej nazywać rzeczy po imieniu
Ten ptak to jakiś pewnie nielot,a muchomor, fiołkowy taki malutki krótka nóżka,mały kapelutek,ledwo widać ale coś tam jest bo sromotnikowy to byłoby za dobrze
Sami się "pogońcie" Ja tam do "trójkąta" dołączać nie zamierzam
Tymczasem drugie spotkanie "w miejscu publicznym" za mną. Dla mnie to naprawdę "rewolucja w życiu" wiec nie nabijać się
Na razie było spokojnie, ale mam na to swoją teorię...
Mój pierwszy "bunt" był zaskoczeniem...
Drugi potwierdził być może jej podejrzenia i jeśli do tej pory sądziła, że ma mnie na pasku, było to dla niej znakiem, że mogę chcieć naprawdę "urwać się ze smyczy" (trochę naciągane, ale jak najbardziej możliwe)
Jeśli to powyższe jest prawdziwe, spodziewam się, że następnym razem rozpocznie się "zabawa" (stawiam na nagłą chorobę dziecka)
Romanos sie boi, że mu zacznie utrudniać kontakty z dzieckiem...
Bo to jedyna rana, którą tak naprawdę mozę drążyć...
Nie lubię byc "wkur.....m gnojem", ale potrafię.
Tylko po co?
Przecież ja naprawdę nie mam zamiaru sie dać...
Ale nie ukrywam, że obawiam się retorsji...
Idę do bitwy o siebie jeśli tak można głupio i patetycznie napisać...
I byłbym naiwny, gdybym założył, że w trakcie "walki" nie zaboli lub nie nadejdą chwile zwątpienia...
Jesteśmy na forum osób zdradzonych/zdradzających i wiesz co? teoria z praktyką nie idą w parze, sam idealnie o tym wiesz. Człowiek reaguje w sposób zupełnie inny niż zakładał czy zakłada, to jest impuls, iskra, dany moment....tylko w momencie kiedy zgotowała Ci takie piekło, sorry wszelkie sentymenty można zakopać, spalić, zamienić w popiół. Typowa modliszka (Najgorszy typ ze wszystkich typów kobiet. Seks to dla niej gra i wyłącznie środek do celu, którym jest to, by mężczyzna dosłownie umierał z miłości i pożądania do niej. Często zmienia nastrój: raz jest słodka i urocza, innym razem znów lodowata i złośliwa. Każde jej zachowanie jest dokładnie przemyślane. Kiedy już podporządkuję sobie mężczyznę zacznie go poniżać i lekceważyć, stopniowo doprowadzając do psychicznego upadku) zastanów się nad tym....ona Cię zniszczyła i nadal Cię niszczy, bawiąc się przy tym. A ta chwila zwątpienia ma być spowodowana czym przepraszam? Jej urodą? Intelektem? Twoją miłością do niej? Pociągiem seksualnym? Otrząśnij się i przypomnij sobie co był w stanie Ci zrobić i jak sprytnie wmawiała Ci, że to przez Ciebie, że to Twoja wina.
Tylko co z tego...
Ja też wiem, gdzie uderzyć i teraz to tylko kwestia przekonania, że wolno mi będzie w razie czego zastosować uderzenie odwetowe...
Czy pomaga?
Czy nie stajemy się takimi samymi potworami jak Nasi ex?
Przeżywamy koszmar...cierpimy...wątpimy...tęsknimy...czujemy że kochamy, a może to rodzaj uzależnienia?
Każda z Naszych historii jest inna, niepowtarzalna i po kilku zdaniach przeczytanych na tym forum, czasami ciężko uwierzyć, że zdradzony, oszukany,opuszczony mężczyzna potrafi cierpieć równie mocno jak zdradzona, porzucona kobieta, Trudno uwierzyć w kobiety potwory, kobiety-maszyny do seksu i manipulacji. Trudno po tym wszystkim pozostać sobą. bardzo prawdziwe są pierwsze zdania napisane przez devi...Teoria teorią, a realia? Sami nie wiemy jacy jesteśmy silni, mimo słabości jaką czujemy w sercu... Czas...czas...czas..NASZ WRÓG I SPRZYMIERZENIEC. Dasz radę...ja już prawie dałam
Cytat
I tak sobie będziecie udowadniać, że znacie się na tyle, ze wiecie gdzie uderzyć jeden drugiego...
Potrzebujecie tego oboje? Czy tylko Ty.
Bo jeśli oboje... To znowu wracamy do tego, o czym pisałam wczesniej.
Ale to już chyba tylko do Twojej wiadomości Romanos, bo innych to tylko nudzi i nuży.
Trzymaj się Romanos.
Cytat
Otoż NIE!
Romanos wniósł o rozwod z nadzieją, ze nigdy do niego nie dojdzie!
Miał nadzeję, ze jak dziewica na białym rumaku jego żona przybędzie do sądu, rozwali wszelkie wątpliwosci i do rozwodu nigdy nie dopuści! To, ze nastapił rozwód, to dla Romanosa jest największą niespodzianką i zaskoczeniem!!
Wiem, że to co teraz pisze dla niektorych to zupełna "zaskoczka", ale to prawda.
On ciagle ma nadzieję, że jego żona do niego wróci!
Cokolwiek teraz on napisze, to tylko zmylenie dla nas!
Romanos robi wszystko, zeby jego żona odkryła go na nowo. Nawet jego prośby o pomoc, to tylko sposoby wydobycia z nas jakiś skrętów/przekrętów, aby zadziałaly na jego byłą!
Nie dajmy się zwariować.
Pozdrawiam wszystkich.
Jak łatwo udzielać nam mądrych, naprawdę dobrych rad. Tak to dosyć łatwe bo patrzymy na to z boku. Ale mimo tego że z całą sympatią i z bagażem własnych, trudnych i bolesnych doświadczeń...nie umiemy tak naprawdę wejść w położenie drugiego człowieka. Wydaje nam się że w tej konkretnej sytuacji, zadziałalibyśmy tak...tak i tak i gotowe, ale przecież my tylko czytamy o czyjejś historii, próbujemy pomóc ale nie jesteśmy tam... to nie nasze emocje robią fikołki i psikusy, że ledwie żyjemy. Jestem 4 lata po rozwodzie...ktoś pomyśli..o ta to już ma problem z głowy. I...pewnie w dużym stopniu tak jest ale po upływie tego czasu naprawdę doskonale rozumiem Romanosa. My...ludzie wrażliwi przeżywamy to stokroć mocniej. Ktoś zaraz powie że to naiwność, uzależnienie od drugiej osoby. i może to prawda. Nie zmienia to faktu że cierpimy i nie radzimy sobie z rozstaniem z osobą, którą kochaliśmy najprawdziwiej na świecie...a ona zrobiła to co zrobiła. Nie potrafimy jeszcze resetować naszych serc...może kiedyś.
Nasze komentarze to upraszczanie czegoś co po części rozumiemy ale tylko po części, bo to nie nasza historia, nie nasze uczucia...W teorii sięgamy czasami Nobla ale w realu upadamy w przedbiegach...