Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Obito
Roszpunka1900:26:18
mrdear00:58:46
NaiwnyJa01:13:05
# poczciwy03:53:16

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

jak poradzić sobie z bólem? /amor/Drukuj

Zdradzona przez mężaZdradził, bez dania wcześniej jakiegokolwiek sygnału, że coś mu w naszym związku nie odpowiada. Mój mąż :) na codzień czuły, kochający, troskliwy i nagle okazuje, że po 10 latach wspólnego, radosnego i szczęśliwego życia nie znałam człowieka. Pod maską nosił zakompleksionego flustrata, amoralnego słabeusza, małego fiucika? Czuje rozczarowanie, upokorzenie, ból , złość , gniew, obrzydzenie. On teraz się stara, walczy o nasz związek.Twierdzi, że nigdy nic nie czuł do tej kobiety,że była to jednorazowa pomyłka. Przypadkowy sex wynikający z głupiego nakręcenia się. Nie godzi się na rozwód. Chce przestać czuć ból! Chce wymazać z pamięci, to co się stało! Chce przestać czuć ból...
3739
<
#1 | Deleted_User dnia 09.09.2014 17:53
Na moment, wróciło do mnie to, co czujesz teraz...
Każdy, kto czyta Twoje słowa, wie, jak Cię boli...
Świat runął, prawda? Twój poukładany świat, w którym on i ona do końca swoich dni...
I miliony pytań: co zrobiłam nie tak? Jaka jest tamta? Dlaczego?
Spokojnie, Amor... Stało się. Czasu nie cofniesz. Nie zatracisz się w niepamięci. Pozostaje Ci, zatem, próbować jakoś to ogarnąć.
Daj sobie czas, niech emocje zaczną się wyciszać...
Możesz napisać, jak się dowiedziałaś? Dawno? Macie dzieci?
Jak wyrzucisz to z siebie, poczujesz się lżej. Skup się na pisaniu, a ból się zmniejszy.
Zdajesz sobie sprawę, ile ludzi czeka teraz na Twoje słowa? Gotowych do pomocy.
To są żywi ludzie, o tak złamanych sercach, jak Twoje.
Wielu cierpi teraz tak, jak Ty. Ale wielu już teraz się uśmiecha.
Nie bój się. Uśmiechniesz się i Ty...
Uśmiech
3739
<
#2 | Deleted_User dnia 09.09.2014 18:44
Nie mogę sobie wybaczyć tej pomyłki. Straciłam 10 lat. Nie mam kompleksów w stosunku do "tamtej".Szczerze powiedziawszy byłam zszokowana, że za taką starą pudernice się wziął.Zawsze powtarzał, że na śmietniku nie znalazł, a zdradził z bezkształtnym cielskiem, z którego korzystało przed nim pół miasta. Mój żołnierz, mój ideał, mój anioł, cały mój świat - zwykła ściera. Najgorsze jest to, ze nie pomaga mi terapia. Korzystam z pomocy specjalisty od kilku miesięcy, ale cały czas ten koszmarny ból wraca.Mam deprechę tak silną , że po prostu chciałabym już odejść, byle tylko wyjść z tego koszmaru.
3739
<
#3 | Deleted_User dnia 09.09.2014 19:18
A, on?
Co on robi?
Bo jesteście razem, prawda?
Czy nie lepiej................?
3739
<
#4 | Deleted_User dnia 09.09.2014 19:58
Wiem co czujesz, przeżywam to wszystko codziennie od nowa, choć już minęło osiem miesięcy od rozstania. Nie wiem, kiedy to przechodzi, czy w ogóle przechodzi, czy trzeba się nauczyć z tym bólem żyć i już. Ty masz o tyle trudno, że jak rozumiem nie rozstaliście się, wciąż mieszkacie razem? Codziennie musisz patrzeć na te fałszywą, zdradziecką gębę....
Mówisz, ze on się stara wszystko naprawić..
Tylko czasami nie da się już niczego naprawić, może to Ty jesteś właśnie tego przykładem?
Może coś w Tobie pękło i zwyczajnie nie dasz rady już z nim żyć?
Jeśli Twój stan się nie zmienia mimo wysiłków, to może powinnaś podjąć decyzję o separacji? Może to, że zniknie z Twojego życia na jakiś czas, pozwoli Ci dojść z tym wszystkim do jakiegoś ładu? Odpoczniesz od niego, zbierzesz myśli, zastanowisz się i podejmiesz decyzję, co dalej.
Zdrada to straszny cios wymierzony prosto w serce kochającej i ufnej osoby. Czy myślisz, że można żyć dalej, jakby nic się nie stało z przebitym sercem?
Czasem trzeba mnóstwa czasu na podgojenie się rany, a czasem nie zagoi się ona nigdy.
Ja nie jestem zwolenniczką tzw; wybaczania i dawania szansy, przez to właśnie zmarnowałam 17 lat życia! Gdybym kopnęła palanta po pierwszej jego zdradzie, uratowałabym 11 lat życia! może dziś była bym z kimś innym, a może sama... Ale na pewno mniej by to bolało, niż teraz.
Teraz doszło jeszcze poczucie bezdennej mojej naiwności i głupoty. Dałam się zrobić "na szaro" jak małe dziecko.
Może właśnie potrzebujesz czasu, żeby nabrać pewności jakiego chcesz życia dla siebie?
5808
<
#5 | Nox dnia 09.09.2014 20:03
Amor czy nie pomogłaby ci bardziej jego nieobecność/na jakiś kilkumiesięczny okres/i poukładanie siebie ?Jak spędzasz czas,masz go dużo wolnego?Teraz nadchodzi taki jesienny smutny okres który dobrze jest zagospodarować czynnie.Im więcej czasu na myślenie tym dłużej ból nie chce odpuścić.:
7439
<
#6 | hurricane dnia 09.09.2014 20:09

Cytat

Nie wiem, kiedy to przechodzi, czy w ogóle przechodzi, czy trzeba się nauczyć z tym bólem żyć i już.


Barbell, oczywiście, ze przechodzi, tylko nie u każdego po tym samym czasie, ale przechodzi!
pewnego dnia miejsce bólu zajmuje obojętność i zaczyna się widzieć pozytywne strony tego co sie stało, przestajesz się zastanawiać co się stało i dlaczego.
a nauczyć się trzeba żyć na nowo, inaczej, a nie z bólem Uśmiech
11571
<
#7 | malenka1888 dnia 09.09.2014 20:30
Fajnie by by było, gdybyśmy byli tak skonstruowani, że tylko nacisnelibysmy magiczny przycisk i wszystko wymazane z pamieci, bez bolu, bez cierpienia. Niestety jestesmy tylko ludzmi.... Moze się zmieni, moze sie nie zmieni, ja osobiscie nie wierze w te cudowne przemiany. Tylko ty wiesz co czujesz, jak jest miedzy wami i czy jestes w stanie zapomniec. My mozemy tylko Tobie przedstawic jak widzimy to z naszej perspektywy. Ja jestem zdania, ze jesli kocha sie kogos calym serduszkiem, to nie da sie tej osoby skrzywdzic... jak mozna zranic kogos kogo sie kocha? Dla mnie to jest niepojete, nigdy tego nie zrozumiem. Bol po zdradzie jest czyms strasznym.. mamy ochote sie zabic, zamknac w sobie, myslimy, ze juz nic nas dobrego nie spotka, a jednak.. i to zazwyczaj po takim przezyciu spotykaja nas cudowne chwile, osoby, dla ktorych naparawde warto zyc. Czytajac twoja oraz innych historie kreci mi sie lezka w oku, kazdego historia jest inna, ale bol taki sam...czytajac to wiedzac co przezywasz wiem, ze zawalil ci sie caly swiat i tez wiem, ze my mozemy oraz bliskie ci osoby pomoc tylko w pewnym stopniu. Najwazniejsze jest to, zebys sama zrozumiala, czy naprawde chcesz zyc juz zawsze bez zaufania...z swiadomoscia i obrazem przed oczami jak twoj maz Cie zdradzal. Niestety... mozna wybaczyc, ale nie zapomniec. Wierze w to, ze Ci się uda przezwyciezyc to wszystko, ten bol... nikt nie zasluguje na to.:cacy
3739
<
#8 | Deleted_User dnia 09.09.2014 21:23

Cytat

Nie godzi się na rozwód.

Ależ ta decyzja nie należy do niego, więc nie rozumiem, po co w ogóle pytać o zdanie Z przymrużeniem oka
Amor, niewiele piszesz o obecnej postawie męża (oprócz tego, co wyżej), nic nie powiedziałaś, skąd wiesz (jakże "miło by było, gdyby sam się przyznał Z przymrużeniem oka ) , to "przypadkowe" to jednorazowe?
Nie myślałaś, jak wspomniała wcześniej 1234554321, o separacji, choćby takiej bez formalności sądowych? Myślę, że to pozwoliłoby Ci na dystans, którego Ci brak...
3739
<
#9 | Deleted_User dnia 09.09.2014 22:32
Trudno mi o tym wszystkim pisać. Tak, jesteśmy razem. Decyzja o tym, została podjęta wspólnie. Tylko we mnie coś jednak nieodwracalnie pękło. Spali ze soba raz. Zdrada wyszła na jaw praktycznie od razu. Wrócił spóźniony do domu. Przytulił mnie aby dać buziaka i wtedy poczułam ten ohydny zapach, którego nie zapomnę do końca życia. Zapach spoconego kobiecego cielska. Charakterystyczny dla kobiet otłuszczonych w okresie menopauzy smród, zakrapiany tanimi perfumami.Zwróciłam na to uwagę strasznie się zdenerwował i wtedy zobaczyłam w jego oczach strach. Wiedziałam już, że coś jest nie tak, tylko nie wiedziałam co. W najśmielszych przypuszczeniach nie posądziłabym go o zdradę.Przyznał się po kilku dniach. Robiłam pranie i ten okropny zapach nie dawał mi spokoju.Podeszłam do niego wąchając ten sweter. I wtedy się przyznał. Poczułam dosłownie fizyczny ból w sercu. jakiego jeszcze nigdy nie czułam.Ból tym większy, ze cały czas przez te kilka dni ze mna sypiał. W odruchu dałam mu z piąchy w twarz. I pierwszy raz w życiu wpadłam w furie. Leciało wszystko.

Komentarz doklejony:
Jak się teraz stara? Jest bardzo czuły, troskliwy (ale taki był dla mnie zawsze) kupuje mi teraz więcej prezentów (przepiękny kupił na rocznice naszego ślubu o której pamiętał, ja zapomniałam) i bardzo dba o stały kontakt (czułe telefony z pracy, smsy) upiera się przy terapii, twierdzi, że psycholog wiele mu uświadomił i nie popełni już tak "głupiego błędu". No i ponoć definitywnie skończył się jego kontakt z tamtą kobietą. Prosił abym była obok, kiedy kończył ich znajomość i wysyłał jej informacje o tym, że już nigdy się z nią nie spotka, że nigdy do niej nic nie czuł i nie czuje.Zależało mu na tym abym widziała co do niej pisze, ale czy to skończyli, czy odegrał jakiś cyrk...Bóg jeden raczy wiedzieć. Proponowałam mu rozwód bez orzekania o winie, aby tylko nie oszukiwał, ale on nie chce słyszeć o rozwodzie. Proponowałam mu seprację, tym bardziej, że mamy możliwość aby jedno z nas zamiaszkało w drugim mieszkaniu, ale on się na nią nie godzi.Ponoć chce walczyć o nasze dobre jutro, ale obawiam się, że zostaje i upiera się przy ratowaniu naszego związku, tylko ze względów finansowych. Zbyt wiele by stracił przy rozwodzie i podziale majatku
3739
<
#10 | Deleted_User dnia 09.09.2014 23:40
A czego Ty chcesz, Amor, oprócz bezdyskusyjnego pozbycia się bólu?

Cytat

Proponowałam mu rozwód bez orzekania o winie

Decyzja o rozwodzie nie musi być obopólna i zgodna. Moim zdaniem stosujesz tylko straszak, a tak naprawdę, jakoś Ci dobrze z myślą, że mąż nie chce się rozwieść Z przymrużeniem oka Coś, jak potwierdzenie, że jednak kocha Z przymrużeniem oka
Rozwodu się nie proponuje, decyzję o nim się podejmuje i najczęściej w pojedynkę w podobnych akcjach Z przymrużeniem oka
3739
<
#11 | Deleted_User dnia 09.09.2014 23:45
chce przestać czuć ból i chce niemożliwego, bo chce aby cofnął się czas i aby to się nigdy nie wydarzyło... ja mu już nigdy nie zaufam i ja o tym już wiem

Komentarz doklejony:
Trudno mi podjąć definitywna decyzje o rozwodzie w momencie kiedy widzę, że on naprawdę się stara i 100 razy dziennie powtrza "wybacz" i "kocham". Sam rozwód tez nie umniejszy przecież tego bólu i poczucia upokorzenia, tylko zwiększy poczucie przegranej Smutek
3739
<
#12 | Deleted_User dnia 09.09.2014 23:50
To po co dałaś szansę, nie widząc na nią szans? Z przymrużeniem oka
Skoro wiesz, że nigdy nie zaufasz, jak chcesz ciągnąć to dalej?
Widzisz...Daj sobie czas na weryfikację poglądów, bo to, co teraz jest "na pewno" jutro może być tak samo pewne, jak pewni byliśmy, że zdrada nigdy nas nie dotknie...
3739
<
#13 | Deleted_User dnia 10.09.2014 00:09
kiedy decydowaliśmy się walkę o nasz związek, wtedy nie wiedziałam jeszcze, że nie potrafię wybaczać ... Smutek , że prawdziwe wybaczenie jest tak trudne Smutek
3739
<
#14 | Deleted_User dnia 10.09.2014 00:30
W pełni sobie zdaję sprawę (zresztą pamiętam swoją walkę), że dając szansę, zupełnie nie wiemy, z czym się to będzie jadło i jak trudne jest coś, co tak gładko brzmi...Tyle tylko ( i na to zwracam Ci uwagę wyżej), że nie ma sensu zakapturzyć się pośród "nigdy" i "na pewno", jeśli jednak chcesz, żeby wspólne jutro istniało. Potrzeba dużo pracy nad sobą, którą za Ciebie nikt nie wykona, a zakopywanie się w dole "nie potrafię, nie uda się", skazuje Cię na przedłużającą się agonię...i więcej $ wydanych na terapię Z przymrużeniem oka
Podjęliście walkę. Mąż, jak piszesz (trochę skrótowo), stara się. Ty też? Co robisz? Rozmawiacie? Bywa choć momentami dobrze czy permanentnie jest do bani?
Na wszystko potrzeba czasu, który prócz wykładni czasowej jest (a może przede wszystkim) staraniem się, stawianiem sobie kolejnych "zadań" do wykonania, obopólną walką, ale i również dobrze jest, by nie wymagać od siebie za dużo i natychmiast. To nie jest proces ani łatwy, ani szybki. To nie jest proces zagwarantowany, że na końcu pojawi się sukces.
Może powiem na swoim przykładzie, z czym nie radziłam sobie najdłużej - z obrazem niedoskonałości mojego TŻ, bo choć nigdy mu do ideału nie było blisko, po zdradzie dramatycznie spadł w moich oczach na dno. Potrzeba było wiele wysiłku, żeby przestać widzieć wszystko wokół w jedynie czarno-białym świetle. Potrzeba było czasu na zobaczenie, że nikt z nas nie jest doskonały, a to, co miało być pewnikiem, zwyczajnie się co prawda nie udało, ale życie toczy się dalej...Zaufanie wróciło dość szybko, ale tutaj zasługa większa nie moja Z przymrużeniem oka
I teraz tak...W tym wszystkim trzeba sobie kiedyś postawić jakąś granicę. Nie można w nieskończoność reanimować czegoś, co umarło, rozumiesz, prawda?
9937
<
#15 | Ramirez dnia 10.09.2014 03:01

Cytat

Pod maską nosił zakompleksionego flustrata, amoralnego słabeusza, małego fiucika?

Cytat

Chce przestać czuć ból!


Amor - chcąc przestać czuć ból, trzeba Ci sypnąć zdrowo po oczach! Nie ma innej rady!

Kiedyś, gdy naprawiałem telewizory, przez przypadek stłukłem szyjkę kineskopu. Rozległ się syk... i było już po kineskopie.
Zapytam Cię więc prostym pytaniem: "Chce przestać czuć ból! Chce wymazać z pamięci, to co się stało! Chce przestać czuć ból... " że potłukłem ten tak strasznie drogi kineskop. Jak? Co mi poradzisz? Jak mam przestać myśleć o tym wypadku? Poradź mi!!!

Przede wszystkim, musisz wybaczyć sobie, że uwierzyłaś, że w małżeństwie mąż jest Twoją własnością, a przecież zbiegł do innej - i że wypadki nie mają prawa się mu przytrafiać.

Kolejna kwestia, że małżeństwo to nie stosunki własnościowe, ale partnerstwo. Tu - mąż pod pantoflem, o którym to facecie masz i miałaś tak podłe zdanie - musi słuchać i być. Raz nie był.

Ze związku trzeba zawsze wykopać zdradzacza, który oszukuje, kłamie, i jest absolutnie nienaprawialny.

Czujesz ból - ale źródłem bólu jesteś Ty sama, a nie Twój mąż. W życiu zdarzają się różne błędy. Gdyby mąż miał raka i umierał - też czułabyś ból - bo on jest w Tobie. Twój umysł jest źródłem bólu - bo nagle Twoje EGO zostało poniżone przez inną kobietę.

To nie Twój mąż jest więc problemem, ale Twoje ogromnie rozdęte do niebotycznych rozmiarów EGO.

Rozdęte koszmarne EGO Twojego JA jest źródłem bólu, ta Twoja miłość własna do samej siebie, że takie coś mogło Cię spotkać, a nie powinno.
Bo on ma taki dom, małego fiuta, Ciebie - a zrobił to. I to boli. Że nie doceniał.

Może lepiej by było, gdyby umierał na raka, albo zabił w wypadku jakieś dzieci i poszedł siedzieć na 12 lat - to by to może aż tak nie bolało, bo nie skaleczyłoby EGO i tej miłości własnej. Ale on, on przecież...

Ale by przestać go czuć, musisz pozwolić by nie EGO, ale odrobina logiki w tym wszystkim wzięła górę.

Tu są osoby wielokrotnie zdradzone, czasami katowane i bite - ich EGO nie było tak chorobliwie olbrzymie jak Twoje, więc dały tu sobie ze zdradą radę lub odeszły. Na pewno też znalazłabyś tu koleżankę, która z chęcią by się z Tobą zamieniła na role.
Z wieloma dziewczynami z tego forum, nie możesz się nawet porównywać w tym co one przeszły - ale one dały sobie radę, więc i Ty dasz, ale.... Twoje EGO Ci w tym przeszkadza.

Do czasu, aż nie uznasz, że nie jesteś gwiazdą i pępkiem świata, nie pokażesz temu EGO, że rozum rządzi, a nie EGO- i że mąż nie jest Twoją własnością jak pies, jest partnerem zobligowanym do uczciwości i ważne by takim był nadal, bo tylko to się liczy, a nie śmieszny skok w bok - to się tego bólu nigdy nie pozbędziesz - chyba, że życia tak da Ci jeszcze popalić, aż sama z siebie będziesz się śmiać z tego, co teraz Ci się przytrafiło. I wtedy - to całe zdarzenie, będzie już nie tragiczne, ale wręcz śmieszne. Bo jest śmieszne, wobec tego co może się ludziom gorszego przytrafić w życiu.

Dziewczyno - masz męża, który popełnił błąd - i najważniejsze jest w tym, żeby on wiedział, że popełnił błąd - i by przepraszał. Bo przez kilka lat będziesz przez to... nieprzeproszona.

Za coś takiego, trudno się przeprasza. Ale powiadam Ci - mężowie żonom potrafią wyrządzić o wiele większe krzywdy - Twoja przy tym to pikuś, i od teraz mówisz swojemu EGO: "spadaj na drzewo" - czas wrócić do życia, razem z mężem.

Zadaj teraz sobie pytanie - czego chcesz od życia - i zacznij żyć po zdradzie, tak jak po jakimś wypadku samochodowym, czy po szpitalu! Bo to co się stało wobec np. wypadku samochodowego czy utraty zdrowia - to pikuś, a co by było, gdyby taki cios Cię spotkał?
3739
<
#16 | Deleted_User dnia 10.09.2014 09:46
Minęło kilka miesięcy od zdrady, prawda?
A napisałaś tak, jakby to się stało "wczoraj"... Takie miałam uczucie.
Zastałaś się w swojej traumie i ani rusz...
Dlaczego? Bo jest Ci tak dobrze.
Wg Ciebie rola pokrzywdzonej uprawnia Cię do brania. Zostałam zraniona, więc należy mi się zadośćuczynienie. Skrzywdził, niech odkupi swoje winy.
A on to robi.
A Ty? Co robisz Ty? Bierzesz.
A, czy jesteś, na tę chwilę, coś w stanie dać?
Masz ten komfort, że mąż żałuje, stara się i robi wiele, byś mu wybaczyła.
Nie znasz uczucia, kiedy, z zimnym spojrzeniem, mówi, że odchodzi...
I doceń to. I wyjdź jego staraniom naprzeciw.
Bo, jeśli nie, to co z was będzie? W końcu nie wytrzymacie. Może, nawet, prędzej on, niż Ty. Ty będziesz się zadręczać, że on pocieszy się w ramionach innej, a on, w poczuciu bezradności, znów zrobi głupotę.
Nie bronię go, absolutnie.
Ale, jeśli chcesz z nim być, musisz coś zmienić. Już go nie karz swoim bólem.
Zacznij dawać. W dawaniu jest więcej radości, niż w braniu.
Złagodniej.
A, jeśli nie, zrób radykalny ruch. Wyprowadź się do drugiego mieszkania.
I pobądź sama. Dlaczego tego nie zrobiłaś?
Bo nie chcesz. Bo to oznacza wysiłek. Zmierzenie się z nowym. Bez niego.
I, kto Ci będzie dawał?
3739
<
#17 | Deleted_User dnia 10.09.2014 11:43
JakichWiele masz racje i rozumiem. I faktycznie, nie ma sensu reanimować czegoś, co już umarło.

Komentarz doklejony:
Przede wszystkim, musisz wybaczyć sobie, że uwierzyłaś, że w małżeństwie mąż jest Twoją własnością, a przecież zbiegł do innej - i że wypadki nie mają prawa się mu przytrafiać.

Kolejna kwestia, że małżeństwo to nie stosunki własnościowe, ale partnerstwo. Tu - mąż pod pantoflem, o którym to facecie masz i miałaś tak podłe zdanie - musi słuchać i być. Raz nie był.


Sorry Ramirez, ale o czym Ty bredzisz człowieku??? :cacy o jakim Ty pantoflu mówisz? o jakich stosunkach własnościowych?? o jakim rozdetym ego? Jesteś pewien, że mówisz o moim małżeństwie, o mojej sytuacji, a nie o jakimś swoim prywatnym problemie?
4498
<
#18 | rekonstrukcja dnia 10.09.2014 12:11
Amor , nie napiszę nic nowego : SEPARACJA. I nie musi to być separacja sądowa, bo raczej mam na myśli, że powinniście zwyczajnie odpocząć od siebie. Jesteś najwidoczniej taką osobą, która nie może pr zebywać pod jednym dachem z kimś , kto Cię zranił. Powinnaś zostać sama , żeby móc sobie poukładać w głowie wszystko od nowa. Potrzebna jest Tobie izolacja od "sprawcy" , takie sam na sam ze sobą , bez zakłócających bodźców. Mąż chodzi na terapię , z tego co tu napisałaś , z dobrym dla niego skutkiem. Myślałaś o przystąpieniu do terapii indywidualnej ?
3739
<
#19 | Deleted_User dnia 10.09.2014 12:19
Ohhoooo.... Wydaje mi się , że trochę "pojechałaś" Amor..
Ramirez napisał co myśli, bo po to jest ten portal... Możesz się z jego zdaniem nie godzić, ale więcej szacunku do kogoś, kto próbuje zmierzyć się z Twoim problemem i znaleźć antidotum na Twoje bóle.
Skoro wiesz lepiej, to po co pytasz?
3739
<
#20 | Deleted_User dnia 10.09.2014 12:20
Avenious oczywiście, że doceniam starania mojego męża, dlatego jeszcze z nim jestem. Nie jest tak, ze ja nic nie robie tylko biorę Ja zupełnie świadomie i uczciwie pracuje nad własną złością i agresją, które bardzo intensywnie odczuwam po zdradzie. Wyładowuje się na worku, biegam. Jezyk zagryzam czasem do krwi. Dbam o dom i dobrą w nim atmosferę, tak jak zawsze dbałam. Tylko zwyczajanie coś we mnie pękło. Jestem zmęczona , nie mam już sily. Śmieszny i nieuczciwy w stosunku do mnie, jest więc zarzut, że nic z siebie nie daje tylko biorę. Gdyby mi było dobrze w mojej traumie, nie byłoby mnie tutaj teraz i nie szukałabym pomocy u psychoterpauty. I znam uczucie kiedy ktoś mówi, że odchodzi, bo mój mąż zaraz po zdradzie własnie to powiedział. On się wahał co zrobić. I to jego wahanie mocniej wbiło ten cierń.Co do przeprowadzki, to nie zrobiłam tego, bo drugie mieszkanie mamy w innym mieście, a ja mam prace tutaj na miejscu.
2120
<
#21 | binka dnia 10.09.2014 12:23
Amor nie potrafisz wybaczyć? To po co to ciągniesz? Powiedz wprost,nie dam rady,nie potrafię, rozstajemy się. Masz takie prawo, mąż zanim skoczył w bok powinien liczyć się z tym ,że możesz nie wybaczyć.
3739
<
#22 | Deleted_User dnia 10.09.2014 12:24
Barbell jestes pewna, że to ja pierwsza pojechałam?

Komentarz doklejony:
Rekonstrukcja , binka dziękuje. Chyba własnie od wczoraj dorastam do podjęcia definitywnej decyzji. I zdecydowanie upewniła mnie w tym argumentacja kolegi. Fakt, że gdzieś ktoś, daje sobie mordę wielokrotnie obić i tkwi nadal w tak toksycznym związku w żaden sposób w mim odczuciu nie usprawiedliwia żadnego q-restwa. A takim qrestwem jest własnie zdrada i wlanie trucizny w serce i głowę najbliższej osoby, przyjaciela. Każdy z nas ma rozum i serce. I nie widze żadnego usprawiedliwienia, dla podyktowanego zwierzęcą chucią, pier***enia się po kątach
7535
<
#23 | danone dnia 10.09.2014 12:40
U ruskich jest takie powiedzenie: Chłop szuka czegoś, czego nie ma w domu. Może miał uprane, uprasowane, ugotowane, ale zabrakło tego zwykłego (dla jednych) lub bardzo ważnego (dla drugich) powiedzenia : Kocham Cię. Może, po prostu chciał poczuć, ze jest potrzebny i kochany. Spójrz na siebie i zapytaj: czy w tym wszystkim nie ma też mojej winy?
3739
<
#24 | Deleted_User dnia 10.09.2014 12:58
EEEE... Danone Uśmiech Uśmiech Uśmiech
Chłop nie chłop (bo nie tylko chłopy zdradzają), ma rozum i wie, jak odróżnić dobre od złego. Jeśli rozróżnia i robi co robi, to może nie powinien nigdy dostać dowodu osobistego? Jakiś niepełnosprawny umysłowo jest? Przecież wie, że zdradzając wystawia na zatracenie miłość, wierność i uczciwość małżeńską? Skąd więc potem to zaskoczenie, że tego nie da się naprawić? Nie wszystko w życiu da się naprawić...
3739
<
#25 | Deleted_User dnia 10.09.2014 13:01
masz racje Danone jest też w tym moja wina ... szukał tego czego nie miał w domu Uśmiech więc niech sobie teraz do tego co znalazł idzie w podskokach Uśmiech
3739
<
#26 | Deleted_User dnia 10.09.2014 14:31
Bez żartów... Przeczytałam wszystkie Twoje wpisy jeszcze raz, z ogromną uwagą.
W tobie jest bardzo dużo złości i bezpodstawnej agresji, którą często walisz na oślep... Myślę, że nie wystarczą mordercze treningi i walenie pięściami w worek... Ten problem jest dużo głębszy. Choćby atak na Ramireza, czy fragment twojej wypowiedzi cyt; "Fakt, że gdzieś ktoś, daje sobie mordę wielokrotnie obić i tkwi nadal w tak toksycznym związku"

Myślisz, ze to ktoś jest winien że tobie coś w życiu nie wyszło?
Mówisz z taka nienawiścią o tamtej kobiecie, z taka pogardą...
Wiadomo, uwiodła ci męża, nie musisz jej lubić, ale czy jego tam nie było?
On nie podjął decyzji, że wlezie jej do łóżka? Taka niby stara, taka śmierdząca, a był moment, ze zastanawiał się, czy zostać z Tobą, czy pójść do niej?
Podjął decyzję, że zostaje z Tobą...A ty teraz masz problem?
Uważam, że nie jesteś gotowa na podjęcie jakiejkolwiek sensownej decyzji o swoim życiu, nie teraz nie w tym momencie. I nie zarzekaj się, ze już jakieś podjęłaś, bo nie będą dobre. Ty musisz się wyciszyć, uspokoić, przestać nienawidzić wszystkiego i wszystkich. Zebrać myśli i poszukać powodu dla którego twój mąż cię zdradził z nią. Nawet jeśli po jakimś czasie dojdziesz do wniosku, że zwykła świnia kudłata jest z niego i nie miał powodu do zdrady, to musisz mieć świadomość, że zrobiłaś retrospekcję w sposób prawidłowy i niepodważalny. To co ty teraz robisz, to jakiś bunt i krzyk, nie ma w nim żadnej właściwej analizy. Jeśli w tym stanie zrobisz jakiekolwiek kroki, możesz ich kiedyś żałować.
Powtórzę jeszcze raz.
Wyprowadź się z domu na jakiś czas, albo jemu każ się wyprowadzić. Na spokojnie, bez awantur. Nawet jeśli będzie to wynajęte mieszkanie. Zawieś kontakty z nim na jakiś czas... Pobądź sama i uspokój się. Nie przerywaj tej swoistej terapii, do czasu aż nie poczujesz czegoś oprócz złości.
Np. że miło byłoby z nim wypić kawę po pracy, albo że dawno nie czułaś się tak dobrze bez niego. To będzie odpowiedź.
Wypluwanie tu treści o nim jako frustracie, słabeuszu, małym fiuciku (?) i czekanie aż ktoś ci przytaknie nie ma większego sensu. Ugrzęzłaś jak wóz w piachu i nie ruszysz, jak będziesz na siłę "buksować".
4498
<
#27 | rekonstrukcja dnia 10.09.2014 15:18
Amor , nie piszesz o dzieciach , więc zakładam , że ich nie masz. Także nie ma "czynnika wyższego", który mógłby determinować do pozostawania w tym związku.
Powiem tak : nie musisz się na nikogo oglądać, bo nikt nie będzie się później za Ciebie w tym małżeństwie męczyć. Mąż się stara ? No i dobrze. Przynajmniej miał okazję odpokutować swój skok w bok. Także obydwojgu Wam będzie trochę łatwiej przełknąć to, że po prostu się nie udało naprawić waszego małżeństwa. To nie jest żaden przymus, być z kimś po zdradzie. Spróbowałaś , nie wyszło i tyle. Równie dobrze mogłaś od razu odejść, także nie daj sobie wmówić , że to przez Ciebie się nie udało posklejać tego związku.

Sprawa złości na tę panią , z którą rzecz się dokonała Z przymrużeniem oka . Jeśli wiedziała , że on żonaty, to jest współwinna . Ale pamiętaj o jednym : gwałtem go nie wzięła. I nawet jeśli to ona go uwiodła, to on wcale nie musiał korzystać z okazji , jest dorosły i wiedział , że stawia krzyżyk na Waszym małżeństwie. Jednym się udaje ze zdrady wyślizgać , jemu akurat noga się podwinęła i konsekwencją będzie rozwód. Bywa. Taka jest kolej rzeczy i chyba nie jest uczciwie w stosunku do osoby zdradzonej rozpajęczać się nad panem, któremu romans wyszedł bokiem.

************************************************

Czas najwyższy po prostu zająć się sobą i udzielić sobie pomocy.


Problemem jest złość , gniew, żal i wszelkie tego typu negatywne uczucia, które nie dość że Cię osłabiają , zżerają od środka, to zabierają też energię potrzebną do tego, żeby mieć chęci na takie konstruowanie dnia codziennego, aby przynosił satysfakcję . To nie Twój mąż jest źródłem tej złości , bo przecież w tym momencie już nic złego nie robi. Także obecnie to działa powiedzmy na zasadzie plamy na ulubionej bluzce , Ty za każdym razem jak patrzysz na odbarwienie, to widzisz coś ohydnego, co kiedyś na tej bluzce wylądowało . Amor , tego fizycznie już nie ma, więc nie karm tego, to w końcu zdechnie. Wyeliminuj to, wypchnij czymś konkurencyjnym, czymś co będzie atrakcyjniejsze dla Twojej wyobraźni. Po prostu zaszalej i podaruj sobie coś , o czym zawsze marzyłaś.
3739
<
#28 | Deleted_User dnia 10.09.2014 15:38
"na codzień czuły, kochający, troskliwy i nagle okazuje, że po 10 latach wspólnego, radosnego i szczęśliwego życia nie znałam człowieka.
Pod maską nosił zakompleksionego flustrata, amoralnego słabeusza, małego fiucika?" - czy naprawde nikt nie widzi tego pytajnika na końcu zdania? Nie uważam mojego męża za "małego fiucika", tylko trudno pogodzić mi się z faktem, że postawił na szali 10 lat naszego związku i chuć z drugiej strony. I nigdy się z tym nie pogodze. On się nie zastanawiał czy odejść do niej, bo ponoć odejście do niej nigdy nie wchodziło w gre. On się zastanawiał, czy nie odejść po tym co zrobił.Mylisz się jeśli sadzisz, że obarczam innych niepowodzenia w moim życiu, ja widzę swoją odpowiedzialność za moje życie i widzę moje błędy. Biorę tez za nie odpowiedzialność. To prawda mam głębszy problem ze złością i jeszcze większy z agresją. Byłam dzieckiem wychowywanym przez samotnego ojca- katowanym dzieckiem. Jestem kobietą po gwałcie. Po którym długo nie mogła dojść do siebie. Mój mąż był pierwszym mężczyzną w stosunku do którego przełamałam się i zaufałam

Wykasowałem dublet i jedna uwaga. Rozumiem wzburzenie ale takie uwagi jak w stosunku do Ramiereza nie będą tolerowane - Betrayed40
4498
<
#29 | rekonstrukcja dnia 10.09.2014 15:55
Czyli dwa lata temu przeszłaś trzeci gwałt .

Myślę , że radzisz sobie bardzo dobrze. Po prostu potrzebujesz i czasu i fachowej pomocy, żeby się z tym syfem uporać.
3739
<
#30 | Deleted_User dnia 10.09.2014 16:40
Nawet nie wiesz, jak ja cię rozumiem... Chyba nawet bardziej, niż ty myślisz.
Kobietom po takich przejściach czasami wydaje się, że ponoszą jakąś winę za to co je spotkało. Efektem ubocznym poczucia winy jest agresja skierowana na innych, lub nawet na siebie..
Myślisz pewnie; Tyle mu dałam, ofiarowałam, a on to wszystko w piach?....
Nie mogę się pogodzić, że znów byłam tak niewiele warta dla kogoś. I to dla kogo? Dla najważniejszego człowieka w moim życiu.
Więc go upodlę, zabiorę mu godność (ten mały fiucik!), skompromituję go. Jeśli zelżę też jego kochanicę (stara, śmierdząca), to zadam mu podobny do mojego ból.
Kobieta po tym, co ty przeszłaś w pierwszym rzędzie musi wybaczyć sobie. Pokochać się na nowo, myśleć o sobie jak o dziecku, które należy rozpieszczać z miłości.
Jeśli naprawdę nie widzisz szans na to, by twój związek ocalał, to się rozwiedź, jak napisała Rekonstrukcja. Ja cię nie będę namawiać do robienia niczego wbrew sobie.
Tylko czy ty na pewno wiesz dzisiaj, co jest tym "wbrew sobie"?
Ty walczysz teraz ze sobą, o niego czy z nim?
Rozpaczasz i krzyczysz... i płaczesz, skarżysz się...
Uspokój się proszę. Zdążysz jeszcze podjąć decyzję. Teraz potrzebujesz wyciszenia i odprężenia, bo w końcu coś się stanie złego z tobą, z twoim zdrowiem...
Pamiętaj, każdy jest najlepszym przyjacielem dla siebie samego. Zapomniałaś o tym, prawda?
I nie wszystko w życiu musi ci się udać, nawet małżeństwo. Jesteś taka jak inne kobiety, rozumiesz?
Pozdrawiam i myślę o Tobie bardzo ciepło.
3739
<
#31 | Deleted_User dnia 10.09.2014 19:43
Szukam pomysłów. Sposobów na radzenie sobie z bólem i lękami.Tego rodzaju bólem.

Powiem tak : jeśli wszyscy wokół mogą się kierować li tylko zwierzęcym instynktem, przekładać chuć i popęd sexualny nad rozum, empatię do drugiego człowieka i uczucia wyższe, to rozumiem, że ja też mam takie prawo.

1. W związku z tym mój małżonek od teraz powinien sobie kupować duże czapki, aby zmieściły się pod nimi rogi. W trakcie naszego małżeństwa, miałam kilka propozycji z których nie skorzystałam, aby go nie zranić. Głupia byłam, no nie? Trzeba było korzystać.Żyje się raz.
Przykład. Mam bajecznie przystojnego przyjaciela, o którego mój mąż jest bardzo zazdrosny.Kobiety za nim szaleją. A ja głupia odmówiłam. Obracałam jego propozycje w żart.
2. Babsko niech się gorliwie modli, aby nie spotkała mnie na swojej drodze, bo jej z tego siwego pustego łba popalone trwałą druty powyrywam. I nie będę się bawić w jakieś babskie przepychanki, tylko chwycę za bejsbola, lub pierwszy metalowy kosz jaki będę miała pod ręką. Jeśli nią mógł kierować głównie popęd sexualny, to przecież mną tez może. Zawalczymy o samca ostro. Jak na zwierzęta przystało. I nie dlatego zrównam ją z ziemia, że im się zdarzyło. To ich problem i ich sumienia lub jego braku.Zagryzę ją za to, że pomimo iż kilkakrotnie mówił jej bardzo wyraźnie, że nic do niej nie czuje i nigdy nie czuł,że zależy mu tylko na żonie, ona nadal mieszała i kombinowała, jak zniszczyć nasze małżeństwo.Zaoferowała nam kilka miesięcy piekła.Ona zachowała się jak zwierze, które nie ma żadnych zasad moralnych, gdy czegoś chce. To i mi wolno. Prawda?
3739
<
#32 | Deleted_User dnia 10.09.2014 19:50
Otóż nieprawda!
Matko jedyna, kobieto! Wiedziałam, że z tobą nie jest dobrze, ale nie wiedziałam, że aż tak źle!
3739
<
#33 | Deleted_User dnia 10.09.2014 20:02
Gdyby było ze mna tylko delikatnie źle- to bym sobie juz dawno poradziła sama Pokazuje język
3739
<
#34 | Deleted_User dnia 10.09.2014 20:07
Prawie każdy wariat tak mowi.
Sorry, ale jestem pielęgniarką w zamkniętym zakładzie dla psychicznie nieuleczalnie chorych w Niemczech, wyspa na Morzu Pólnocnym.
5808
<
#35 | Nox dnia 10.09.2014 20:10
,,Szukam pomysłów. Sposobów na radzenie sobie z bólem i lękami.Tego rodzaju bólem."mąż zdradzając cię zwolnił cię z danego mu słowa ,,miłość,wierność" ale to co piszesz niżej to nie jest dobra droga.Chcesz się bić o faceta na którym ci nie zależy?chcesz się zniżać do poziomu kochanki???To jakieś zawody mają być czy to żart?Amor rozważ moją propozycję.Skoro z mężem na razie sielanki nie ma pomyśl jak was rozdzielić na trochę.Jak rozumiem mieszkanie w innym mieście jest twoje .Czy odległość jest b,duża?Czy mąż nie mógłby się tam wyprowadzić?Czy zamiana mieszkania na twoją miejscowość nie wchodziłaby w rachubę lub sprzedaż tam i kupienie tu?Myślę że osobne mieszkanie to priorytet na tą chwilę spotykanie się raz na tydzień lub dwa na neutralnym gruncie.Nie można się leczyć mając do czynienia ze źródłem choroby.Mieszkając sama ,nie patrząc na męża,sama organizując sobie czas miałabyś go wykorzystać wyłącznie dla siebie i na siebie.Może z czasem okaże się że właśnie tak chcesz żyć ,że tak osiągniesz spokój i z czasem z potrzeby a nie !!!!!z zemsty umówisz się z kolegą na coś więcej niż kawę.Nie krzywdź siebie i przyjaciela by zemścić się na mężu.Zemsta się dokona jeżeli poradzisz sobie w życiu bez niego i...będziesz szczęśliwa.Ja ci życzę powodzenia.
3739
<
#36 | Deleted_User dnia 10.09.2014 20:25

Cytat

I nie dlatego zrównam ją z ziemia, że im się zdarzyło. To ich problem i ich sumienia lub jego braku.Zagryzę ją za to, że pomimo iż kilkakrotnie mówił jej bardzo wyraźnie, że nic do niej nie czuje i nigdy nie czuł,że zależy mu tylko na żonie, ona nadal mieszała i kombinowała, jak zniszczyć nasze małżeństwo.Zaoferowała nam kilka miesięcy piekła.Ona zachowała się jak zwierze, które nie ma żadnych zasad moralnych, gdy czegoś chce


Gdzie wtedy, gdy ta siwa tak zabiegała o Twojego męża, on sam miał rozum?
Nie żartuj...Nic nie czuł, kochał żonę, ale się bezwolnie oddawał w imię czego? Wierzysz w te brednie? Uśmiech
Zdradzał, bo ON TEGO CHCIAŁ.
Ona wykorzystała tylko okoliczności, które stworzył Twój mąż, więc albo skup się na nim, albo zwyczajnie w końcu przestań ziać nienawiścią, która tak naprawdę szkodzi teraz najbardziej Tobie.
Dziewczyno, potrzebujesz naprawdę pomocy, bo za chwilę zrobisz sobie krzywdę...
3739
<
#37 | Deleted_User dnia 10.09.2014 20:36
Tak na poważnie. O separacji i zamieszkaniu osobno, mój maż nawet słyszeć nie chce. Próbuje przewałkować takie rozwiązanie już od jakiegoś czasu. Na rozwód nie wyraża kompletnie zgody. I w tym tkwi problem. Musze sobie jakoś poradzić z moimi negatywnymi emocjami inaczej. Dzisiaj próbowałam postawić sprawę definitywnie:"nie radze sobie, muszę pobyć sama". W odpowiedzi usłyszałam :"kobieto ja Cie kocham, nie będzie żadnej separacji, damy rade" I nie pomagają żadne tłumaczenia, ze będę go ranić i atakować , bo czuje żal i ból. W odpowiedzi słyszę :"kocham Cie kwiatuszku" lub "świetnie sobie radzisz"," zawaliłem to muszę to znieść", "liczę się z tym, że nie będzie łatwo, ale ja nie wyobrażam sobie dnia bez Ciebie"...
3739
<
#38 | Deleted_User dnia 10.09.2014 20:41
A Ty chcesz separacji/rozwodu?
3739
<
#39 | Deleted_User dnia 10.09.2014 20:44
JakichWiele jestem tego samego zdania. Zdradził, bo chciał zdradzić.I to była jego decyzja. Słowa o tym że do niej nic nie czuł skierował do niej kiedy kończył ich znajomość. Co do całej reszty ja nie mam złudzeń. To on mnie zdradził, nie ona.

Komentarz doklejony:
Chce przestać czuć ból, by móc wsłuchać się wreszcie w sama siebie i wtedy zdecydować co dalej. Jeśli separacja (a czuje jej potrzebę coraz silniej) miałaby mi w tym pomóc, to jej chce. Mój małżonek stwierdził jednak dzisiaj, że bardzo prosi abyśmy wpierw podeszli z tym tematem do psychologa.
5808
<
#40 | Nox dnia 10.09.2014 20:53
Amor ale on na nic się nie musi zgadzać.Stawiasz ultimatum albo dostajesz czas dla siebie albo składasz papiery o rozwód.Pakujesz jego rzeczy i dajesz wybór i nie interesuje cię że sobie życia bez ciebie nie wyobraża.Klucze zostawia.Umawiacie się za 2 tyg na rozmowę i do tego czasu ma dać ci spokój.

Komentarz doklejony:
Nie nazywaj tego separacją jeżeli go to w zęby gryzie ale osobnym mieszkaniem.To to samo ale inaczej brzmi.

Komentarz doklejony:
do psychologa możecie chodzić nie mieszkając razem.Szarpiesz się już kilka miesięcy,widocznie nie tedy droga,zmień metodę i nie słuchaj niewiernego ale siebie.
3739
<
#41 | Deleted_User dnia 10.09.2014 21:09
On kategorycznie nie zgadza się na osobne mieszkanie. Musiałbym postawić sprawę na ostrzu noża, ale wtedy byłaby to już tylko rozmowa o ostatecznym rozstaniu.
3739
<
#42 | Deleted_User dnia 10.09.2014 21:15
Uśmiechnęłam się Uśmiech Boisz się, że mąż tak się zdenerwuje niusem o separacji, że pomimo tego, co zrobił, obrazi się i odejdzie?
Może najpierw zastanów się, czego chcesz, bo póki co jak mantrę powtarzasz tekst o bólu, a tak naprawdę wygodnie Ci nie robić nic, w obawie, że jakakolwiek decyzja to konsekwencje, a Ty ich nie chcesz brać na siebie Z przymrużeniem oka
Jasne, łatwiej się żyje biernie oczekując i wymagając, no i zawsze można ponarzekać na zły los etc.
Amor, zacznij być za siebie odpowiedzialna.
5808
<
#43 | Nox dnia 10.09.2014 21:19
czy nie dlatego czujesz się podle że mimo tego co zrobił to on decyduje o waszym życiu?Nie musisz rozmawiać o rozstaniu i o tym na co się zgadza.Ty go informujesz i już.Nie jesteś jego córką tylko żoną którą zawiódł.Co to za człowiek który widząc jak się miotasz jak cierpisz stawia warunki.To co robi to najlepsza droga do rozstania ale najpierw ty zadręczysz się albo wylądujesz w psychiatryku.Jesteś dorosła i masz prawo decydować o tym kogo chcesz oglądać w sypialni i kuchni codziennie,Masz prawo decydować nie pytając męża o zgodę bo on ciebie o zgodę nie pytał kiedy z mieszkania wyszedł by się zabawić .Nie pytał czy masz ochotę prać jego łachy.Wiedział co jest dla niego dobre.
3739
<
#44 | Deleted_User dnia 10.09.2014 21:20
No właśnie...
Boisz się ostatecznych rozwiązań? Taka jestem mala...
5808
<
#45 | Nox dnia 10.09.2014 21:22
gdyby było ci dobrze z żyć pod dyktando męża nie byłoby cię tutaj.Więc może czas na zmiany.
3739
<
#46 | Deleted_User dnia 10.09.2014 21:26
JakichWiele ale on się nie denerwuje i to nie jest dla niego nius.Nigdy w życiu nie obrażaliśmy się na siebie. Nigdy nie mieliśmy nawet cichych dni. Każda kłótnia, sprzeczka nie trwała dłużej niż godzine, dwie i kończyła się zawsze wspólnym kompromisem, czułymi pieszczotami, ****istym sexem i tak jest do dzisiaj.

Komentarz doklejony:
1234554321 jestem tutaj tylko dlatego, że nie radze sobie z moimi emocjami po jego zdradzie. Nasze życie było zawsze bardzo udane.Wszyscy nasi znajomi, rodzina zawsze stawiali nas za przykład bardzo dobranej i szczęśliwej pary. Twierdząc, że uwielbiają u nas przebywać, bo w naszym domu panuje wyjątkowo serdeczna,radosna, pełna ciepła i miłości atmosfera... Paradoks, nie? 10 lat po ślubie, a my zawsze chodziliśmy trzymając się za rękę, śpimy zawsze wtuleni... nawet teraz Smutek
3739
<
#47 | Deleted_User dnia 10.09.2014 21:51
Zastanawia mnie jedna rzecz. Twój mąż twierdzi, że był to jednorazowy wybryk. Chwilowa durnota. To, dlaczego, ta kobieta, tak o niego zabiegała, że nie dała Wam spokoju przez kilka miesięcy? Widocznie, zdążyła się zaangażować. Kiedy? Czy, naprawdę, wiesz wszystko, czy tyle, ile Ci mąż powiedział?
Pewnie, to już teraz nie ma znaczenia, ale, podczas rozwodu, może mieć.
3739
<
#48 | Deleted_User dnia 10.09.2014 21:52
Amor, może zamiast wciąż powtarzać, że nie radzisz sobie z bólem (co rozumiemy), zacznij słuchać, co Ci radzimy, zacznij myśleć, co jest według Ciebie dobrym rozwiązaniem i zacznij coś robić. Od samego powtarzania "nie radzę sobie" nie przybędzie Ci ulgi...
Zastanawiałaś się (pytałaś męża?), dlaczego pojawiła się zdrada, skoro byliście tak cudownym małżeństwem?

Cytat

my zawsze chodziliśmy trzymając się za rękę, śpimy zawsze wtuleni...

Na co to dowód? Uśmiech
Ja jestem (no dobra, byłabym, gdybym się nie zawzięła z rozwodemZ przymrużeniem oka ) 17 lat po ślubie i jeśli tylko nie taszczymy aparatów foto, też zawsze i wciąż chodzimy za rękę Z przymrużeniem oka No i popatrz, zdradził mnie, gamoń Z przymrużeniem oka
3739
<
#49 | Deleted_User dnia 10.09.2014 22:22

Cytat

.Ponoć chce walczyć o nasze dobre jutro, ale obawiam się, że zostaje i upiera się przy ratowaniu naszego związku, tylko ze względów finansowych. Zbyt wiele by stracił przy rozwodzie i podziale majatku


Cytat

I znam uczucie kiedy ktoś mówi, że odchodzi, bo mój mąż zaraz po zdradzie własnie to powiedział. On się wahał co zrobić.


Amor, a może Twoja przedłużająca się niemoc w poradzeniu sobie z bólem jest spowodowana tym że Ty jednak zdajesz sobie sprawę lub podejrzewasz co tak naprawdę trzyma Twojego męża przy Tobie. Że to wcale nie miłość, a wartość pieniądza...
Może jedynym sposobem na ten ból jest przeprowadzenie rozwodu... Może wtedy poznasz prawdziwe intencje męża....
3739
<
#50 | Deleted_User dnia 10.09.2014 22:35
JakichWiele przecież słucham Uśmiech Słucham i myślę.

Wg niego zdrada wynikła z tego powodu, że nakręcił sie na sex rozmowami z nią. Kiedy spotkali się wytpił więcej niż powinien i tak mu jakoś poszło ... :wykrzyknik

O tym chodzeniu za rękę to ja z sarkazmem.

Avenious- historie ich spotkania i znajomości poznałam z ust obydwojga. Pokrywa się to co mówili. Zjawiła się w firmie by złożyć zamówienie.I zostawiła swój nr gg do kontaktu. Mieli ze sobą kontakt przez to gg, przez okres dwóch tygodni.Spotkali się nakręci po tych dwóch tygodniach raz i wylądowali w łożku.

Złośliwie patrząc na to twierdze, że szukała sponsora. Dlatego mi jej nie żal.Tym bardziej, że odniosłam wrażenie, że wyjątkowo wyrachowana i cwana z niej suka. Czytałam to gg, bo dał mi do niego wgląd. Urabiała go jak chciała... ale może się mylę. Może tu była wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Tufta jest rozrywkowa, ma każde dziecko z innym. Może się szybko zako****e dziewczyna. Ona twierdzi, że jest niezwykle namiętna. No cóż ... widocznie "nie miał tego w domu" Uśmiech
p.s.
i faktycznie nie miał Uśmiech ja i ona jesteśmy z dwóch różnych konstelacji, ona tipsy, fryzjer, salony piękności, kreacje, romanse. ...ja konie, wiatr w potarganych, czesanych w pośpiechu włosach, łucznictwo, oficerki do bryczesów... dwa różne i skrajnie odmienne światy



Komentarz doklejony:
Lisbet tego właśnie się obawiam Smutek
3739
<
#51 | Deleted_User dnia 10.09.2014 23:02

Cytat

tego właśnie się obawiam

No widzisz...Nie słuchasz Z przymrużeniem oka Skoro jest coś konkretnego, co spędza Ci sen z powiek, ta obawa, że intencje są inne niż deklaruje, dlaczego nie chcesz tego sprawdzić?

Wracam do swojego stwierdzenia...Zwyczajnie boisz się postawić w końcu na swoją decyzję i wciąż oglądając się na to, co mąż powie/zrobi, stoisz w miejscu. Stać będziesz dalej, jeśli nie zrozumiesz siebie i nie weźmiesz sprawy we własne ręce i na własną odpowiedzialność.
3739
<
#52 | Deleted_User dnia 10.09.2014 23:09
A cóż Obie macie takiego innego w was?
Obie zabiegacie o tego samego faceta? (na pewno faceta?) Obie sobie obiecujecie powyrywanie kudel z głowy? Obie macie macie nie po kolei?
5808
<
#53 | Nox dnia 10.09.2014 23:16
a złość,gniew i obrzydzenie po tylu miesiącach do kogo/czego?i jak te uczucia i chęć separacji ma się do trzymania za rączki i wtulania się (do tej pory)?
3739
<
#54 | Deleted_User dnia 10.09.2014 23:22
Jakoś się ma...Nie wytłumaczysz tego, co nie wytłumaczalne..
Czasami oni tak mają...
3739
<
#55 | Deleted_User dnia 11.09.2014 00:05
JakichWiele słucham Uśmiech Chce to sprawdzić, tylko nie wiem jak.Poprzez separacje tego nie sprawdzę. No bo jak?Separacja może tylko mi pomóc pozbierać myśli i bardziej wsłuchać się w to czego ja chce i potrzebuje teraz.
Barbell Uśmiech inny system wartości to raz.
Dwa ja nie zabiegam o faceta. Ja mam męża,który twierdzi, że mnie kocha.Stanowiliśmy do tej pory RODZINĘ. I to on mnie zabiegał i zabiega na codzień. Człowieka z którym byłam w związku przez ostatnie 10 lat.Szmat czasu. Ja nie wyciągam ręki po cudze.Cudza firmę czy płynące z niej profity, bo ja to sobie wypracowałam przez ostatnie 10 lat, wspierając wielokrotnie i podbudowujac mojego męża.
Taki cudowny był w łóżku, że nie potrafi o nim zapomnieć? To co on w tym łóżku zrobić potrafi i jaki w tym łóżku jest, to jest to co wypracowaliśmy wspólnie(on i ja) i czego nauczyliśmy się od siebie przez te 10 lat NASZYCH wspólnych doświadczeń.
Jeśli nie udało jej się wcześniej przeżyć czegoś równie cudownego z innymi partnerami, to bardzo jej współczuje. Jej partnerom jeszcze bardziej. Babsko ma 50 lat.
Ona mi nie obiecuje wyrywania kudeł, to jej je wyrwę jak ją dorwę.
I jej głowa mnie nie interesuje. Martwię się o swoją.

1234554321 Uśmiech to ja mam problem z negatywnymi emocjami, nie mój mąż Smutek Smutek Smutek
3739
<
#56 | Deleted_User dnia 11.09.2014 00:36

Cytat

Chce to sprawdzić, tylko nie wiem jak.


Wiesz, oczywiście że wiesz. Ale jak Ci napiszę jak- weź rozwód.
A potem zobaczysz czy kocha Ciebie czy pieniążek

Cytat

Ona mi nie obiecuje wyrywania kudeł, to jej je wyrwę jak ją dorwę.

O, tak z pewnością to wszystko naprawi , jasne... Urwij jej jeszcze ucho.
Czy do Ciebie dotrze że ta kobieta miała przyzwolenie Twojego męża i to on był głównym sprawcą?

Tobie jest wygodnie przerzucić całą winę na kochankę bo wtedy Twój mąż jest bardziej cacy.
Współczuję Ci , bo takie samooszukiwanie bez podjęcia konkretnych kroków zeżre Cię od środka i kto wie gdzie wylądujesz. A być może najpierw będzie to komisariat jak pobijesz tę kobietę.
9937
<
#57 | Ramirez dnia 11.09.2014 01:14

Cytat

Byłam dzieckiem wychowywanym przez samotnego ojca- katowanym dzieckiem. Jestem kobietą po gwałcie. Po którym długo nie mogła dojść do siebie. Mój mąż był pierwszym mężczyzną w stosunku do którego przełamałam się i zaufałam


Amor - sporo przeszłaś, ale bywało gorzej. To tylko pozwoliło zbudować to, co jest teraz źródłem problemu - EGO Twój Ochroniarz. Tym bardziej, że wścieka się ono na tą demaskację.

EGO - ono musiało stać się wielkie, bo tylko jak ma się takie katowane życie, chce się coś z tego życia mieć, w praktyce chce się ciągnąc jak najwięcej dla siebie z tego minimum, jakie ma się szansę dostać.

Moja EX była DDA, więc był to podobny mechanizm chwytania co się da dla siebie, bo za chwilę nie będzie drugiej szansy. To rodzi poczucie własności tego minimum, które udaje się życiu wyrwać - i poczucie przywiązania do tego. I "Coś się od życia należy".


Mąż, nagle zrobił skok w bok, zawiódł. Przespał się z jakąś hienką, której udało się go uwieść. Zdradził.
OK, zdradził, mówi że popełnił błąd, stara się, przeprasza...

To co zrobił boli jak cholera. Uruchom wyobraźnię - wyobraź sobie, że się już rozstaliście.
Nie ma go.
Co czujesz? Ulgę?

Wyobraź sobie, że poznajesz nowego przystojnego faceta. Podrywasz go. Angażujesz się. Zaczynasz ufać. Idziecie do łóżka. Dowiadujesz się, że facet miał przed Tobą setkę kobiet. Może i będziesz czuć się dumna z tego, że Ty jesteś teraz jego ostatnią wybranką, ale on miał ich na pęczki. A Twój mąż jakąś jedną polującą hienkę, która chciała Ci go odebrać.

Nagle się okazuje, że ten przystojniak-****rz, co miał ich setki, będzie dla Ciebie bardziej wartościowym facetem, od męża, który zrobił błąd i uległ JEDNEJ hienie.
W Twoim wieku na nowego faceta-dziewica to raczej bym już nie liczył.

Masz prawo być agresywna, masz prawo być wkurzona, masz prawo rozładować te negatywne stłumione emocje. :cacy
Ale musisz w końcu zrozumieć, że to wszystko, ten ból - on jest w Tobie przez Twoje OGROMNE EGO, które tak na mnie nakrzyczało. Sama ulegasz autodestrukcji.

Problem jest też w Twoim mężu. Tobie na nim zupełnie nie zależy, i na to też się wściekasz. Gdyby Ci na nim zależało, Twoje EGO by mówiło: staraj się o niego, walcz o niego - jest tyle kobiet, które by Ci go z ochotą zabrały.

Nawet takie nic, takie minimum, taką seksualną nędzę w łóżku.

Twoje EGO natomiast mówi: zobacz jak Cię poniżył, zdeptał, takie małe coś, fjucik, takie nic... i sama na siebie zaczynasz być wściekła, że jeszcze jesteś z nim.

Po prostu - nie zależy Ci na nim i... chyba nigdy nie zależało. Był elementem Twojej układanki minimum, misternie od podstaw układanego życia i ją zwyczajnie popsuł.

Był tylko tym marnym facetem, któremu potrafiłaś zaufać, a on to zdeptał. I tylko dlatego Twoje EGO teraz sobie z tym nie radzi.

Gdyby to był jakiś Szejk Arabski czy Książę Wielkiej Brytanii za którym oglądają się wszystkie dziewczyny - gdyby miał on dla Ciebie znaczenie, wartość tego że jest z Tobą i oferuje siebie, to takie coś jak zdrada byłoby ciosem, ale z czasem by tak nie bolało, bo cieszyłabyś się, że on nadal chce być z Tobą, mówi że kocha, stara się.

A Ty się z tego zupełnie nie cieszysz, bo jest dla Ciebie małym fjucikiem, takim nikim, seksualną nędzą... I jesteś tu tylko po to, by znaleźć usprawiedliwienie do tego, co chcesz zrobić, i że to co już wiesz, że zrobisz, będzie słuszne - pod pozorem "by nie bolało". Szukasz potwierdzenia i usprawiedliwienia dla samej siebie, że decyzja o wykopaniu fjucika będzie tą jedyną słuszną.

Dostajesz więc prostą receptę, prymitywny algorytm na pozbycie się bólu, by usprawiedliwić to co chcesz zrobić:
ZDRADZIŁ - BOLI
WYKOPUJESZ FJUCIKA - ULGA.

:cacy
3739
<
#58 | Deleted_User dnia 11.09.2014 02:27
Ramirez Uśmiech Skarbie! Uśmiech ale Ty masz jazdę Uśmiech Raz: też cierpię na bezsenność. Dwa: nie przypominam sobie abym na Ciebie kiedykolwiek krzyczała, bo i niby z jakiego powodu?

Ramirez nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia ile mój partner miał kobiet przede mną i ile będzie miał po mnie. Liczy się dla mnie tylko jakość tego związku, który trwa kiedy jesteśmy razem.

Święta strefa.Kumasz? Uśmiech

Mój ojciec nie był alkoholikiem. I moje ego nie ma się czego wstydzić, aby musiało się obawiać zdemaskowania. Chyba, że o czymś nie wiem Uśmiech

Własność minimum mówisz? Żyje w realnym, brutalnym, rzeczywistym świecie, a nie w norze ascety.

Nie wiem co czuje jeśli go nie ma, bo jeszcze tego nie poczułam.

Twierdząc, że ulegam autodestrukcji, niczego nowego przede mną nie odkryłeś. Z tym problemem się tutaj zjawiłam.

Masz racje nie zależy mi , ale nie tyle na moim mężu, co nie zależy mi na niskiej jakości związku. Z nim , nawet jeśli nasz związek sie rozpadnie pozostaniemy dobrymi znajomymi.Tylko znajomymi, bo aby związek miał dla mnie miarę przyjaźni, musi spełniać kilka fundamentalnych warunków. Lojalność jest jednym z nich.

Masz racje, poniżył mnie. Masz też racje w twierdzeniu, że boli mnie fakt, ze on to zrobił. Jednak nie dlatego, ze jest dla mnie nikim, tudzież kimś, ale dlatego, że zranił świadomie.

cdn... Uśmiech
3739
<
#59 | Deleted_User dnia 11.09.2014 02:30
Nie podoba mi się Ramirez to co napisałeś ponieważ poniża i obraża to Amor.

Cytat

OK, zdradził, mówi że popełnił błąd, stara się, przeprasza...


Kwestią kluczową jest dlaczego przeprasza- z miłości czy wyrachowania- (wygodne życie i pieniądz?)
Bo przy wybaczaniu ważne są też intencje zdradzacza.
I nie to że zdradził boli najbardziej tylko to że powodem zostania ze zdradzoną żoną nie jest chęć naprawy tylko chęć wygodnego życia. Wtedy komunikat jest jasny, a trwanie przy kimś takim jest poniżające.

Cytat

Mąż, nagle zrobił skok w bok, zawiódł. Przespał się z jakąś hienką, której udało się go uwieść


Zawsze będę przeciwna robieniu ze zdradzacza przygłupa niezdolnego do podejmowania świadomych decyzji, niecnie i podstępnie uwiedzionego przez tę złą/tego złego.
Czyn dorosłego człowieka rodzi konsekwencje- proste .

Cytat

Dowiadujesz się, że facet miał przed Tobą setkę kobiet. Może i będziesz czuć się dumna z tego, że Ty jesteś teraz jego ostatnią wybranką, ale on miał ich na pęczki. A Twój mąż jakąś jedną polującą hienkę, która chciała Ci go odebrać.


No w tym świetle to ten mąż to niemal anioł jaśniejący, jak nic każda panna i mężatka chciała bym takie cudo mieć w domuSzeroki uśmiechSzeroki uśmiechSzeroki uśmiech

Cytat

Po prostu - nie zależy Ci na nim i... chyba nigdy nie zależało.

A mężowi tak zależało, że aż z tej chęci udowodnienia i pokazania jak bardzo mu zależy znalazł sobie kochankę Szeroki uśmiechSzeroki uśmiech

Cytat

jest tyle kobiet, które by Ci go z ochotą zabrały.

Nawet takie nic, takie minimum, taką seksualną nędzę w łóżku.


Szeroki uśmiechSzeroki uśmiechSzeroki uśmiechSzeroki uśmiech ale masz mniemanie o kobietach, już się ustawiamy w kolejce, chyba jest już nawet lista kolejkowa do tego cuda.

Ramirez napisał: Dostajesz więc prostą receptę, prymitywny algorytm na pozbycie się bólu, by usprawiedliwić to co chcesz zrobić:
ZDRADZIŁ - BOLI
WYKOPUJESZ FJUCIKA - ULGA

prymitywnym jest wmawianie jej winy i usiłowanie wpędzenia jej w winę.

Decyzję podejmie Amor- wybaczanie nie jest obowiązkiem, a Amor dobrze wie co ją boli i tkwi jak drzazga pod paznokciem i dlaczego nie może uzyskać spokoju. I nie jest to jej zranione Ego.

Amor życzę podjęcia słusznej decyzji , po której odzyskasz spokój .
3739
<
#60 | Deleted_User dnia 11.09.2014 09:17
cd 2.
Ramzes przykro mi, ale nadal uważam, że zdradzają zakompleksieni szukający możliwości dowartościowania się po kątach Uśmiech
Amoralni, albo dosadniej zwykłe gnidy moralne, czczące destrukcyjny relatywizm moralny, ludzie pozbawieni zdrowego , moralnego kręgosłupa. Małe fiuciki- ludzie słabi, bez charakteru. Mój mąż do nich dołączył, a może zawsze do nich należał, tylko okoliczności nie były sprzyjające.
I przykro mi Ramirez, jeśli zdradzasz, a współczuje jeśli zdradza Twoja żona.

Komentarz doklejony:
Lisbet w żaden sposób nie przerzucam odpowiedzialności z mojego męża na jego kochankę. Już napisałam gdzieś powyżej , TO ON MNIE ZDRADZIŁ, A NIE ONA.
Mam o niej złe zdanie, jako o kobiecie. Projektuje część swojej złość i gniewu na nią i mam tego świadomość.Być może ułatwia mi to przełkniecie i odnalezienie się w tej sytuacji. To jednak w żaden sposób nie usprawiedliwia tego co on zrobił. I nie trafia do mnie usprawiedliwienie, że kryzys wieku średniego, że hormony. Prostytucja to zawód, q-wa to charakter.

Nie mam żalu do Ramireza, że próbuje mi uświadomić istniejący we mnie konflikt. Razi mnie, że wymaga ode mnie zbyt wiele. Bo jeśli nawet przeczuwam, że wszystkie rzeczy są prawdziwą formą, nie zaprzestane na tym etapie mojego rozwoju istnieć w oddzieleniu od mojego ja. Nawet jeśli jest przyczyną mojego cierpienia.
3739
<
#61 | Deleted_User dnia 11.09.2014 10:24
Amor nigdzie nie napisałam , że to co zrobił usprawiedliwia Twojego męża tylko swoją złość kierujesz nie na ta osobę. Pobicie wyrwanie jej włosów i jakiekolwiek wyładowanie się na niej w żaden sposób nie zmieni Twojej sytuacji. Ty się skupiasz na tej kobiecie bo tak Ci łatwiej, znalazłaś temat zastępczy na którym się koncentrujesz aby nie wykonać radykalnych kroków.

Ani odegranie sie na tej kobiecie ani tysiąc wpisów tuta nie zmienią faktu że to do Ciebie należy następny krok bo to Ty czujesz się fatalnie w takim układzie.
I albo rozejdziecie się albo wybaczasz i nie rozdrapujesz tego strupa masochistycznie na nowo albo tkwisz dalej w takim dziwnym układzie bo boisz się że każdy radykalny krok odkryje niewygodna dla Ciebie prawdę o faktycznym wyglądzie miłości Twojego męża do Ciebie.
3739
<
#62 | Deleted_User dnia 11.09.2014 10:44
I jeszcze jedno. Ramzes może masz racje.I może nie walczę o niego choć wiem, że jest wiele kobiet, które w każdej chwili by mi go zabrały, ale ja od "spotkania" oczekuje czegoś innego niż wymuszenie na mnie trwania przez całe życie w gotowości bojowej.

Komentarz doklejony:
p.s. nie wiem czemu cały czas z Ramireza czynie Ramzesa, wybacz Ramirez
3739
<
#63 | Deleted_User dnia 11.09.2014 10:53

Cytat

.I może nie walczę o niego choć wiem, że jyest wiele kobiet, które w każdej chwili by mi go zabrały


Serio? hehe Szeroki uśmiech
Jak się zabiera komuś męża? Szeroki uśmiech

Cytat

ja od "spotkania" oczekuje czegoś innego niż wymuszenie na mnie trwania przez całe życie w gotowości bojowej.

przecież wiesz że nawet 1000 jego deklaracji nie zniszczy tej dręczącej Ciebie niepewności- kocha mnie czy pieniądze...
PowodzeniaZ przymrużeniem oka
5808
<
#64 | Nox dnia 11.09.2014 10:59
ja pytałam wyłacznie o twoje uczucia nie męża.
3739
<
#65 | Deleted_User dnia 11.09.2014 11:00
Lisbet na niego też kieruje swoją złość, ale nie moge kierować całej, bo będąc zmuszona czasowo do życia z nim pod jednym dachem, już bym mu te uszy odgryzła i pluneła nimi w twarz.

Ja muszę wiedzieć w jakim kierunku mam zrobić ten krok.Walczy we mnie Bóg i szatan. Miłość i zwierze. Ku któremu mam się skłonić?

Komentarz doklejony:
Lisbet co do "zabrania komuś męża" spytaj Ramireza, ja zacytowałm jego słowa.

Komentarz doklejony:
1234554321 ja czuje teraz w stosunku do niego skraje uczucia i całą ich plejade, złość i współczucie, gniew i zrozumienie, uwielbienie i obrzydzenie, miłość i nienawiść,
3739
<
#66 | Deleted_User dnia 11.09.2014 11:13
Ja króciutko, bo muszę zmykać:
Amor Ty napisałaś że wiesz że jest wiele kobiet które chcą zabrać Twojego mężą zacytowałam Ciebie
Bardzo mnie to rozbawiło że można komuś zabrać męża jakby był kukiełką bezwolną.

Cytat

niego też kieruje swoją złość, ale nie moge kierować całej, bo będąc zmuszona czasowo do życia z nim pod jednym dachem

Zmuszona?? Czym? Przecież nie sytuacja finansową..
A może to strach przed ponoszeniem konsekwencji własnych wyborów, musiałabyś w końcu zrobić radykalny krok ...
4498
<
#67 | rekonstrukcja dnia 11.09.2014 11:13
Ramirez, nie wiem co w Tobie siedzi, że masz tyle serca ,wyrozumiałości i ciepłych uczuć w stosunku do zdradzaczy, a osobom zdradzonym wkładasz w głowę że są niewdzięcznikami , którzy na własne życzenie tracą te swoje zdradzajace skarby.

Człowieku, masz jakiś żal do siebie ? Nie starałeś się należycie o swoją królewnę ( a może raczej qurewnę ) ? Ale to Twoja sprawa , nie przenoś tego na innych. Są ludzie , którzy się pozbyli zdrajców i są z tego dumni i szczęśliwi , że mogą normalnie żyć.
9937
<
#68 | Ramirez dnia 11.09.2014 11:44

Cytat

Ramirez, nie wiem co w Tobie siedzi, że masz tyle serca ,wyrozumiałości i ciepłych uczuć w stosunku do zdradzaczy, a osobom zdradzonym wkładasz w głowę że są niewdzięcznikami , którzy na własne życzenie tracą te swoje zdradzajace skarby.

Człowieku, masz jakiś żal do siebie ? Nie starałeś się należycie o swoją królewnę ( a może raczej qurewnę ) ? Ale to Twoja sprawa , nie przenoś tego na innych. Są ludzie , którzy się pozbyli zdrajców i są z tego dumni i szczęśliwi , że mogą normalnie żyć.



Rekonstrukcjo kochana! Jak napisałem w pierwszym swoim poście, Amor wymaga nie głaskania po głowie, ale sypania piaskiem po oczach.

Wstrząs, szok nawet kolejny - jest zawsze jedną z metod, która może przywracać do pionu, a Amor ma ten problem, że ją zdrada po takim czasie boli i nawet terapia jaką przechodzi - nie działa (Amor - zmień terapeutę - i żeby to był facet).

Amor musi poczuć nienawiść do terapeuty, by to co on robi mogło zadziałać. Czasami trzeba taką dziewczynę zanurzyć w bagnie, by nauczyła się normalnie pływać na powierzchni - bo ona cały czas boi się, że się topi. A Armor musi nauczyć się znowu cieszyć z drobiazgów, z tego że może iść z tym kimś ważnym dla niej do kina, przytulić się, coś obejrzeć, przeczytać, pogadać... żyć.

Czy mam żal do siebie? Tak - bo działałem kiedyś dokładnie tak jak to opisuje Amor, w czasach, kiedy nie było jeszcze internetu. Na własne życzenie zabiłem swój pierwszy związek, nie mogąc wybaczyć zdrady i non stop cierpiąc, zamiast cieszyć się z życia.
Nie było wtedy nikogo, kto by mi powiedział, gówniarzowi, że nie jest istotne to, co nie jest istotne.
W umyśle samo sobie tworzymy demony, z którymi często nie potrafimy się zmierzyć. A potem życie dopiero to weryfikuje i pozostaje tylko się z siebie śmiać, jaki człowiek potrafi być durny sam dla siebie. Żeby docenić to co się miało, często trzeba to stracić. Szkoda więc może słuchać tych co mówią przez pryzmat własnego doświadczenia, że nie zawsze trzeba tracić, by nauczyć się doceniać.
4498
<
#69 | rekonstrukcja dnia 11.09.2014 12:37
Ramirez, Ty nie sypiesz piaskiem po oczach, tylko szkłem albo co najmniej solą.

To co robisz owszem jest wstrząsem, ale z oburzenia, a nie że ktoś się klepnie w czoło : " no faktycznie, jaka/i ja głupia/i , przecież stracę kogoś cennego".

Cytat

Na własne życzenie zabiłem swój pierwszy związek, nie mogąc wybaczyć zdrady i non stop cierpiąc, zamiast cieszyć się z życia.

Hmm. I teraz wszystkim prawisz, że powinni doopę miodem swoim zdrajcom smarować, za to że są i oddychają. A jak ludzie nie mają ochoty, to imputujesz , że są wygodni/niewdzięczni/niedojrzali/durni.

Tak mi się właśnie wydawało, że nie umiesz się przestawić na inny tor myślenia i dla Ciebie rozstanie ze zdrajcą to jakiś koniec świata.

Cytat

A potem życie dopiero to weryfikuje i pozostaje tylko się z siebie śmiać, jaki człowiek potrafi być durny sam dla siebie. Żeby docenić to co się miało, często trzeba to stracić
.
Nie jesteś w stanie pojąć , że Sam się Ramirez wbiłeś w kanał. Jeden się z siebie śmieje, że nie umiał zostać , inny - że nie umiał odejść.

A cóż Ty za skarb straciłeś ,Ramirez ? Damę , która Ci rogi przyprawiała ? No, to faktycznie masz czego żałować... Teraz , to sam sobie psujesz życie takim żalem.
3739
<
#70 | Deleted_User dnia 11.09.2014 20:25
Ramirez jaki masz kolor oczu?
3739
<
#71 | Deleted_User dnia 12.09.2014 00:01
Amor, po tak traumatycznym przeżyciu ból będzie trwał kilka lat. W sprzyjających okolicznościach 2 lata, jak masz pecha to nawet 8. Bólu się nie pozbędziesz. Mózg wytrącony z równowagi będzie do niej wracał jak wahadło. Emocje będą się wychylać raz w jedną raz w drugą stronę. Od optymizmu po skrajną depresję. Najpierw częstotliwość tych zmian będzie bardzo szybka. Co pół godziny będziesz zmieniać zdanie:
r6; rozwód vs pozostanie w związku
r6; samobójstwo vs życie w bólu
r6; wyprowadzka vs zostaję w domu
r6; pakuję mu walizki vs pozwalam mu zostać
r6; zostanę cały dzień w łóżku vs pójdę do pracy
r6; zdradzę go vs pozostanę wierna
r6; i wiele, wiele innych
Z upływem miesięcy zmiany nastroju będą rzadsze ale nadal bardzo intensywne. Pojawią się również różne objawy somatyczne: migreny, mdłości, zgrzytanie zębami, wrzody ,nadciśnienie, nerwica lękowa, bezsenność, zaburzenia koncentracji, nadmierne zmęczenie, nadmierne pobudzenie i wszystko inne co tylko ma związek z długotrwałym stresem.
Napady złego nastroju będą pojawiały się nagle, bez uprzedzenia, zawsze w momencie gdy będzie się wydawało, że już wychodzisz z kryzysu co jeszcze bardziej będzie dołujące.
Co pomaga:
r6; Forum zdradzeni.info r11; dowiesz się tutaj, że to co się z Tobą dzieje jest naturalnym następstwem wielkiego wstrząsu, wszyscy tutaj jesteśmy na jakimś etapie po zdradzie
r6; psychoterapia r11; zajmie czymś Twój umysł ale na pewno Cię nie wyleczy
r6; cierpliwość i pokora w znoszeniu tego co Cię spotkało
r6; wsparcie najbliższych
Co na pewno nie pomoże:
r6; próba ucieczki od problemu i od bólu czyli: rozwód, wyprowadzka, separacja, wyjazd do dalekiego kraju, samobójstwo
r6; alkohol, leki uspokajające, papierosy
r6; zemsta (zdrada męża, zabicie kochanki)
r6; czekanie na cud, na jakieś wydarzenie które wszystko zmieni
Wszystkie Twoje osądy, obawy, pretensje i deklaracje wypowiadane w fazie złego nastroju będą traciły ważność gdy wahadło emocji wychyli się w drugą stronę. Będziesz niewiarygodna dla samej siebie i dla bliskich. I nic z tym nie zrobisz. Możesz tylko czekać i czerpać niewielką radość z tych lepszych dni. Na szczęście nic nie trwa wiecznie, nawet trauma po zdradzie Uśmiech
9937
<
#72 | Ramirez dnia 12.09.2014 01:23

Cytat

Amor dnia wrzesień 11 2014 19:25:45
Ramirez jaki masz kolor oczu?


Nie mam dla Ciebie w oczach swych koloru
Bo za nią wypatrzyłem wzrok
Ukryłem swoje ścieżki w mroku
Na pomoc wołam ciemną noc

Nie mam dla Ciebie w oczach swych koloru
Za Tobą już zamknąłem sny
Ślady rzuciłem w ogień tak
By nie szedł tędy nigdy nikt

Więc Ty mnie nie obejmiesz czule
Rękami swymi nie przytulisz mnie
Tak, ja bowiem wykreśliłem Ciebie
Na moim niebie poprzez dziwne sny

Po cóż Ci wiedzieć moja droga Amor
Jakim kolorem oczy me umarły
Czy swym podstępem w lustro wabisz mnie
Bym znowu ujrzał się szkaradnym?

Szeroki uśmiech

Komentarz doklejony:

Cytat


Ramirez, Ty nie sypiesz piaskiem po oczach, tylko szkłem albo co najmniej solą.

To co robisz owszem jest wstrząsem, ale z oburzenia, a nie że ktoś się klepnie w czoło : " no faktycznie, jaka/i ja głupia/i , przecież stracę kogoś cennego".
A cóż Ty za skarb straciłeś ,Ramirez ? Damę , która Ci rogi przyprawiała ? No, to faktycznie masz czego żałować... Teraz , to sam sobie psujesz życie takim żalem.

Tak. Jedną z przyczyn zdrady jest też eksperyment, więc gdy dziewczyna chce sprawdzić i potwierdzić swoją atrakcyjność, to jest tylko ładna, ale i głupia. Głupich może nie ma co żałować, ale głupi też bywają fajni, zabawni, inteligentni. Po zdradzie stają się głupimi zbrodniarzami. Na własne życzenie można ich wygumkować po zdradzie z własnego życia, bo zdrada boli - ale po rozstaniu nadal boli, ale inaczej, tak samotnie. Gdy żyjesz sobie po zdradzie z głupią kłamliwą larwą, to wcale nie przestajesz kochać, ale zaczynasz nienawidzić trochę ją, a trochę siebie za tą słabość. Ona nie dostaje tego czego oczekiwała, ja nie daję - bo mocno nieprzeproszone za tą zbrodnię zdrady EGO każe karać siedząc na huśtawce emocji, więc larwa wyciąga proste wnioski, że nigdy już nie wybaczę i szuka innego, bo kto by się chciał tak długo męczyć wzajemnie...

*kochana, czas może jest i najprostszą rzeczą, ale ma tę paskudną cechę, że upływa i nie stajemy się przez to wcale młodsi. Jedyny żal to taki, że kiedyś byliśmy młodzi i coś fajnego nie mogło być fajne - coś nam odebrano. ukradziono - a po części często sami się do tego przyczyniliśmy popełniając błędy. Jak czujesz, że coś jest błędem, to przez pryzmat doświadczenia - dzielisz się tym. Może inni będą mieć szansę na więcej szczęścia w życiu, albo się pokaleczą już na własne życzenie.

Imion użytkowników używamy na forum tylko za ich zgodą- wykasowałam na prośbę Rekonstrukcji. Lisbet
3739
<
#73 | Deleted_User dnia 12.09.2014 07:58
BladeRunner- nie chce bezmyślnie czekać. Muszą istnieć jakieś sposoby na zmniejszenie tego bólu.
Mi worek i bieganie pomaga , nawet jeśli na krótką metę i czasowo, ale mi pomaga. Gdybym qu-rwisko wciągnęła na ring i mogła jej obić zakazaną , szpetną mordę, tez czuje, że to by mi pomogło. Na chwilkę, ale to byłaby MOJA spokojniejsza chwilka.
Na pewno są jeszcze jakieś inne sposoby.

Komentarz doklejony:
Ramirez, słodki Ramirez Uśmiech i do tego tajemniczy i pełny obaw Uśmiech - a ja mam oczy duże i ponoć piękne, mają kolor zachmurzonego nieba, są koloru morza, takie szare i wilgotne, jak ulica w deszczu Uśmiech
- no to żebyś już wiedział, jak na drugi raz sypniesz w nie tym piaskiem Uśmiech

Komentarz doklejony:
Ramirez mój terapeuta jest mężczyzną.

Czym jest wybaczenie? .
Można iść z samym sobą na układ i żyć dalej spokojnie, bezpiecznie. Ciesząc się tymi wszystkimi pierdołkami z jednej strony , a z drugiej tak naprawdę jedynie uśpić problem.
Istnieje jednak ryzyko. Nigdy nie wiesz, kiedy ta misterna konstrukcja pierpapier.

Można też wybaczyć w pełni świadomie. tylko pokaż mi ludzi którzy do tego dorastają?
Mając na myśli wybaczenie w pełni świadome słyszę Chrystusowe "kochaj bliźniego swego bardziej niż siebie samego" , czyli przejdź granice własnego ego.
Musiałbym być jedną wielką miłością, aby było mnie na to stać..To już są "boskie sfery".

Masz racje, każdy człowiek który ma w bagażu wcześniejsze traumy związane z przemocą, która została na nim dokonana, musi wzmocnić swój pancerz-ego (wszystkie wyobrażenia o sobie, , wyobrażenia o zasadach moralnych i sposobach postępowania). I ja by przetrwać przy zdrowych zmysłach, aby móc sobie wszystko poukładać, również musiałam wzmocnić swojego ochroniarza, by odeprzeć siłę złego.
A najbliższa mi osoba (ta której dałam miłość, wierność, troskę, lojalność i oddanie, całą z trudem ukształtowaną siebie, coś najcenniejszego i najpiękniejszego co potrafię dać drugiej istocie) sprawiła, że nienawidzę mojego ochroniarza/ego
Zło, zwierzęca natura, chuć, popęd płciowy są łatwiejsze
9937
<
#74 | Ramirez dnia 12.09.2014 14:58

Cytat

Mi worek i bieganie pomaga , nawet jeśli na krótką metę i czasowo, ale mi pomaga. Gdybym qu-rwisko wciągnęła na ring i mogła jej obić zakazaną, szpetną mordę, tez czuje, że to by mi pomogło. Na chwilkę, ale to byłaby MOJA spokojniejsza chwilka.


Amor, o cudownych oczach! Nie warto. Jak mi gad dziewczę piękne bezwzględnie zakosił, chciałem go gołymi rękoma zatłuc. Z głupią tą myślą, żeby się nauczyć walić w pysk, na tych moich studiach zapisałem się do sekcji. Fajna sprawa nauczyć się walczyć, ale jeszcze lepsza - nauczyć się bronić, za stworzenie samej inspiracji by się tego uczyć, ten gad powinien dostać za to piwo, a nie "zebrać po ryju". ;-)

Uczysz się, że to co zaczyna działać, to co potrafisz, może być śmiertelną bronią. To tak, jakbyś miała non stop przy sobie broń. I wtedy, gdy wraca rozum na swoje miejsce, nie musisz już nikogo tłuc, nie musisz nikogo zabijać - bo wiesz, że to potrafisz. Zostaje prosta logika - uderzy/ma połamaną rękę, nogę, nos, wyrwane jądra... To jest poczucie władzy na materią. I już nie musisz tego robić i tego, jaka jesteś silna nikomu udowadniać, bo jesteś silna - nawet samej sobie nie musisz tego udowadniać. Jesteś wtedy wyżej, ponad tym i królujesz.

Gdyby poeta miał opisać miłość, musiałby ją umieć podzielić na dwie: miłość własną i miłość bezwarunkową. Miłość bezwarunkowa jest tą największą, bo jakie by partner świństwo nie popełnił, to cieszymy się z tego że po prostu jest. Ale jeśli popełnia świństwo - to cierpi EGO, czyli miłość własna. Miłość własna jest często w konflikcie z miłością bezwarunkową, ale akceptuje wyjątki. Do wyjątków należą miłości pomniejsze, np. do zwierzaków, do pasji, do rodziny, itd... ;-) Nad miłością własną można jakoś pracować, z miłością bezwarunkową gadania nie ma - kocha się i już. Chyba, że się już nie kocha, zostaje poraniona miłość własna i jest ogólnie już pozamiatane po związku.
3739
<
#75 | Deleted_User dnia 12.09.2014 23:02
Widzisz Ramirez gdybyś mu przywalił dałbyś upust swojej złości i agresji. Ból by trwał, ale chwilowo poczułbyś się lepiej.Taka chwila to w sumie niby nic, ale tak to nie masz nawet tej chwilki wytchnienia Uśmiech))

Ja kocham qrewicza (bardzo mi się podoba to określenie, więc kradnę) miłością bezwarunkową. Ja mu tą zdradę w sumie wybaczam.

Mój ból- mój problem

Staram się zrozumieć. Kryzys wieku średniego. Potrzebował jeszcze sprawdzić swoją sprawność seksualną. Sprawdzić, czy i jak działa na inne kobiety. Rozumiem, że zbłądził.

Jednak przez ten przypadek zaistniał w moich oczach jako człowiek z miałkim charakterem. Jako ktoś kto nie ma w sobie wyższych zasad moralnych. Ludzie sprawdzają się własnie w sytuacjach trudnych.

Zbłądził, bo przerosło go żyjące w nim zwierze. Chuć silniejsza była i sprawniejsza niż praca jego mózgu. Zdarzyło mu się. Rozumiem.

Qrewicz czuje się teraz podle. Na pewni nie jest łatwo być zdrajcą i żyć z tą świadomością.Odczuwać codziennie na barkach swój błąd. Patrzeć w lustro i widzieć tchórza bez zasad. Małego fiucika dowartościowującego się przez przygodny sex, zamiast pełnowartościowego mężczyzny, o którego wartości świadczy zadbana, szcześliwa rodzina, spełniona kobieta (jego kobieta) i zawodowy sukces.
Na dłuższą metę to musi być rujnujące uczucie.Bardzo mu współczuje.

To jest jednak jego ból.
Zafundował go sobie na własne życzenie.

Takim działanie sprawił jednak, że stracił w moich oczach. Okazał się być małym człowiekiem o słabym kręgosłupie moralnym.

I teraz to ja muszę podjąć decyzje, czy chce dalej żyć u boku mężczyzny, który okazał się być słaby.

Czy będę czuła się bezpiecznie u boku takiego faceta? Czy warto żyć u boku słabego mężczyzny ? Wiem już, że ta słabość w nim jest. Teraz chodzi o pierdołę (jednorazowy seks), ale jak zachowa się taka osoba gdy stanie na drodze naszego życia poważniejszy problem?

Bo to, że nie kocha, jest więcej niż pewne.Nie można kochać kogokolwiek, jeśli wcześniej nie pokochało się samego siebie.

A upodlenie własnego sumienia (w taki sposób w jaki on to zrobił ze swoim) o czym świadczy?

Ty jako mężczyzna z natury ten silniejszy od kobiety, jesteś w innej sytuacji i relacji w stosunku do swojej qrewny. To mężczyzna jest siłą.

Ja jako kobieta jestem w innej. Mój qrewicz okazał się być słaby.

Komentarz doklejony:
Widzisz Ramirez gdybyś mu przywalił dałbyś upust swojej złości i agresji. Ból by trwał, ale chwilowo poczułbyś się lepiej.Taka chwila to w sumie niby nic, ale tak to nie masz nawet tej chwilki wytchnienia Uśmiech))

Ja kocham qrewicza (bardzo mi się podoba to określenie, więc kradnę) miłością bezwarunkową. Ja mu tą zdradę w sumie wybaczam.

Mój ból- mój problem

Staram się zrozumieć. Kryzys wieku średniego. Potrzebował jeszcze sprawdzić swoją sprawność seksualną. Sprawdzić, czy i jak działa na inne kobiety. Rozumiem, że zbłądził.

Jednak przez ten przypadek zaistniał w moich oczach jako człowiek z miałkim charakterem. Jako ktoś kto nie ma w sobie wyższych zasad moralnych. Ludzie sprawdzają się własnie w sytuacjach trudnych.

Zbłądził, bo przerosło go żyjące w nim zwierze. Chuć silniejsza była i sprawniejsza niż praca jego mózgu. Zdarzyło mu się. Rozumiem.

Qrewicz czuje się teraz podle. Na pewni nie jest łatwo być zdrajcą i żyć z tą świadomością.Odczuwać codziennie na barkach swój błąd. Patrzeć w lustro i widzieć tchórza bez zasad. Małego fiucika dowartościowującego się przez przygodny sex, zamiast pełnowartościowego mężczyzny, o którego wartości świadczy zadbana, szcześliwa rodzina, spełniona kobieta (jego kobieta) i zawodowy sukces.
Na dłuższą metę to musi być rujnujące uczucie.Bardzo mu współczuje.

To jest jednak jego ból.
Zafundował go sobie na własne życzenie.

Takim działanie sprawił jednak, że stracił w moich oczach. Okazał się być małym człowiekiem o słabym kręgosłupie moralnym.

I teraz to ja muszę podjąć decyzje, czy chce dalej żyć u boku mężczyzny, który okazał się być słaby.

Czy będę czuła się bezpiecznie u boku takiego faceta? Czy warto żyć u boku słabego mężczyzny ? Wiem już, że ta słabość w nim jest. Teraz chodzi o pierdołę (jednorazowy seks), ale jak zachowa się taka osoba gdy stanie na drodze naszego życia poważniejszy problem?

Bo to, że nie kocha, jest więcej niż pewne.Nie można kochać kogokolwiek, jeśli wcześniej nie pokochało się samego siebie.

A upodlenie własnego sumienia (w taki sposób w jaki on to zrobił ze swoim) o czym świadczy?

Ty jako mężczyzna z natury ten silniejszy od kobiety, jesteś w innej sytuacji i relacji w stosunku do swojej qrewny. To mężczyzna jest siłą.

Ja jako kobieta jestem w innej. Mój qurewicz okazał się być słaby.
3739
<
#76 | Deleted_User dnia 12.09.2014 23:24
Ja piórkuję, was już do cna poje..ało

zostawiłaś puste miejsce więc chyba chciałaś abym wkleił balkon w Weronie........

www.odyssei.com/files/00/28/2828/2828.jpg

Ja piórkuję, was już do cna poj..ło? . Wynocha z tego portalu na balkon do Werony!
Zemdliło mnie...
Widać można być jednocześnie zdradzanym i po****m, nawet się rymuje.

i proszę nie używać wyrazów takich jak "piórkuję" ;P - Dr House

Komentarz doklejony:
Nawet nie zamierzam niczego używać.
Balkon jak balkon, taki można spotkać nie tylko w Weronie. Za to gości od których może zemdlić jeszcze częściej się spotyka.
Jeśli nie ja "piorkuję", to może otworzymy jakiś słownik znaczeń przeciwznacznych. Ktoś ma jakieś propozycje?
4498
<
#77 | rekonstrukcja dnia 13.09.2014 00:08

Cytat

czas może jest i najprostszą rzeczą, ale ma tę paskudną cechę, że upływa i nie stajemy się przez to wcale młodsi. Jedyny żal to taki, że kiedyś byliśmy młodzi i coś fajnego nie mogło być fajne - coś nam odebrano. ukradziono - a po części często sami się do tego przyczyniliśmy popełniając błędy. Jak czujesz, że coś jest błędem, to przez pryzmat doświadczenia - dzielisz się tym. Może inni będą mieć szansę na więcej szczęścia w życiu, albo się pokaleczą już na własne życzenie.


Taaak, a najlepiej zawsze jest , gdzie nas nie ma .

Ramirez, po pierwsze : jakim prawem po imieniu ?! Chyba jakieś zasady obowiązują , zwłaszcza na forum, które nie tylko my czytamy , ale nierzadko też padalce , przez które tu trafiliśmy ! Proszę administrację o wykasowanie tego , co się koledze wymsknęło.

Po drugie : ja nie wiem , albo Ty nie polizałeś dokładnie tego świństwa, co się zowie egzystencja PO ze zdrajcą , albo poumykały Ci z pamięci te ciemne strony medalu.

Starość to stan umysłu, a nie licznika.

Rekonstrukcjo usunęłam to o co prosiłaś i zlikwidowałam dubelek. Lisbet

9937
<
#78 | Ramirez dnia 13.09.2014 01:52

Cytat

Widzisz Ramirez gdybyś mu przywalił dałbyś upust swojej złości i agresji. Ból by trwał, ale chwilowo poczułbyś się lepiej.Taka chwila to w sumie niby nic, ale tak to nie masz nawet tej chwilki wytchnienia


Amor - twierdzisz, że robienie z siebie prymitywnej małpy pomaga? Dla mnie wystarcza świadomość, że gdybym chciał - mógłbym mu zrobić krzywdę. To była bardzo zła motywacja, by się tego uczyć, ale dobry nauczyciel pokazał właściwą ścieżkę. Zła karma zawsze wraca. Ona trafiła więc na faceta, który zawsze traktował ją jako wyposażenie domu po lodówce i łóżku. Śmiać mi się chciało, jak nie pozwalał jej iść obok siebie, bo... ludzie dostrzegą, że jest od niej niższy, więc zawsze szła kilka metrów za nim. Kogo ja miałem bić? ;-))) Po latach moją EX też zdjął mi kur****eł, i nie ważne było nawet to, że ma takiego pietra...

Po ponad 20 latach od tamtego zdarzenia okazało się, że się "zużyła" i stała "mało reprezentacyjna". Zmienił ją na młodszy model, i to chyba ze 12 lat młodszy. To był jej wybór i jej karma. Moja widać też.
Gdyby można znowu być młodym i zakochanym, i mieć ten rozum co się ma i to doświadczenie - to może byłoby inaczej. W każdym razie, lata PO z bólem takim samym jaki ma Amor - uważam za zmarnowane.

Amor, ile już trwa ten ból w Tobie? Marnujesz swój czas na trzymanie w sobie tego bólu. Nie warto. Lepiej cieszyć się życiem, niż samą siebie kaleczyć wspomnieniami, urazami - ta rana niech stanie się blizną.

Rekonstrukcjo - prawdziwa miłość jest praktycznie bezwarunkowa. Może wytrzymać sporo ciosów, jeden nie powinien jej zabić, a wtedy nadal kochasz. Jeśli nie - to tak na prawdę nigdy nie kochałaś, no może tylko samą siebie i cierpi tylko urażona miłość własna.
3739
<
#79 | Deleted_User dnia 13.09.2014 14:51
Barbell zdecyduj się Uśmiech)) albo nie szanuje, albo mnie poje**ło.
Dwóch zarzutów nie zniosemmm Uśmiech

Tak Ramirez twierdze, że chwilowe odreagowanie złości na chwilkę pomaga. Nie rozwiązuje problemu, ale na chwilkę pomaga.

Zła karma wraca pod warunkiem, że jakikolwiek ład w kosmosie istnieje. Równie dobrze teoria chaosu może być JEDYNĄ prawdziwie ilustrującą rzeczywisty obraz istnienia.

Widzisz Ramirez Ty jej wybaczyłeś, ale czy wybaczyłeś sobie?

Rekonstrukcja ma racje. Nie wiesz, czym jest życie ze zdrajcą po.
Nawet jeśli wybaczysz i zrozumiesz i nawet jeśli zaufasz, to na zawsze pozostaniesz już czujny. To jednak sprawi, że nigdy nie odzyskasz tego poczucia spokoju i szczęścia z którego dane było Ci korzystać przed. Nigdy.

Ja nie odrzucam qurewicza, po tym co zrobił. Nie mszczę się, nie pokazuje fochów. Sypiam z nim, troszczę się o niego, staram się zrozumieć. Wiesz jakim kosztem?

Coś we mnie pękło i nie da się tego skleić. Jego dotyk parzy. Ciało i dusza żyją osobno. Zamiast oddania i zatopienia się w rozkoszy, czuje pustkę. Nie stajemy się już jednym. Sex stał się tylko cielesnym doznaniem. Płytkim i nic nie znaczącym. Czuje w trakcie tak przerażająca samotność, że równie dobrze w tym samy czasie ktoś mógłby poddawać mnie torturom, bo nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia co wówczas dzieje się ciałem.

Kiedy zdradził zanegował moja wartość. Tą wartość, którą w związku stanowi jeden człowiek dla drugiego. Człowiek potrzebuje wiedzieć, że jest coś warty. Jeśli negujesz jego wartość, negujesz jego istnienie. I mój qurewicz zanegował moje.

Wiesz ile mnie kosztowało i ile włożyłam pracy (pracy nad sobą), aby zaufać drugiemu człowiekowi?
A qrewicz zanegował moje istnienie bezmyślnie. Oddając cześć zwierzęcej chuci. Jestem dla niego mniej warta niż zwierzęca chuć.

Masz racje wybaczenie jest konieczne. Nie jest jednak tożsame z pozostaniem nadal w związku ze zdrajcą .

Komentarz doklejony:
zdradził kilka miesięcy temu i to wszystko jest we mnie bardzo świeże
3991
<
#80 | kobieta33 dnia 13.09.2014 17:12
Witaj Amor- swoją drogą fajny nick Z przymrużeniem oka

Pamiętam siebie kilka miesięcy po ..., podobne uczucia mną targały,
u mnie był romans 40 dniowy, Ty i tak jesteś w 'lepszej' sytuacji bo u Ciebie był to jednorazowy skok w bok Fajne

Amor doskonale wiem ile kosztuje pracy zaufanie komuś, mój mąż był jedynym człowiekiem, któremu ufałam. Wiedział jako jedyny jaką mam przeszłość, a mimo to mnie zdradził. No cóż nie myślał pewnie wtedy o mnie Fajne
Najpierw opierałam swoją wartość na nim - na tym co zrobił - tak jak Ty, ale na szczęście dość szybko mi to przeszło !!!
On określił siebie dająć d... , nie mnie. Bóg jeden wie jakie myśli miałam po ... ja umiałam opanować swoją złość a on swojej huci już nie.

Po nie umiałam, nie wiedziałam jak mam odbierać swojego męża - stracił na męskości :rozpacz okazał się słaby :niemoc

Masz rację To jednak sprawi, że nigdy nie odzyskasz tego poczucia spokoju i szczęścia z którego dane było Ci korzystać przed. Nigdy.
Jestem 4 lata po, jestem nadal ze swoim mężęm i jestem szczęśliwa Pokazuje język ale gdybym (mam takie uczucie) odeszła wtedy od niego to też bym była szczęśliwa, bo nie uzależniam już od niego mojego szczęścia. Wcześniej nie widziałam swojej przyszłości bez niego, teraz już nie boję się jej bez jego nieobecności.
Masz rację jest inaczej niż przed zdradą, wiem że już nigdy nie poczuję tej jedności (dziecięćej naiwności) czy jak tam zwał (nie skalanej zdradą).
Cholera to bolało najbardziej, że dane było mi ufać raz jeden w życiu i już tego nie poczuję. Wiem, że Wiesz o czym piszę.
Nie mam najmniejszych powodów aby teraz nie ufać swojemu mężowi, ale trzeba być albo naiwnym albo głupim żeby zaufać komuś kto zdradził już bezgranicznie.
Przepraszam za chaos ale piszę gotując obiad i bawiąc się z moim 5 latkiem.
Ściskam,
Anka

'Bo w tym cały sens istnienia
Żeby umieć żyć
Bez znieczulenia
Bez niepotrzebnych niespełnienia
Myśli złych
'
9937
<
#81 | Ramirez dnia 13.09.2014 18:23

Cytat


Nawet jeśli wybaczysz i zrozumiesz i nawet jeśli zaufasz, to na zawsze pozostaniesz już czujny. To jednak sprawi, że nigdy nie odzyskasz tego poczucia spokoju i szczęścia z którego dane było Ci korzystać przed. Nigdy.

Czyli opadła pewna iluzja, i to iluzję tę kochałaś, tej iluzji brakuje. Wydoroślałaś.

Cytat


Ja nie odrzucam qurewicza, po tym co zrobił. Nie mszczę się, nie pokazuje fochów. Sypiam z nim, troszczę się o niego, staram się zrozumieć. Wiesz jakim kosztem?

Coś we mnie pękło i nie da się tego skleić. Jego dotyk parzy. Ciało i dusza żyją osobno. Zamiast oddania i zatopienia się w rozkoszy, czuje pustkę. Nie stajemy się już jednym. Sex stał się tylko cielesnym doznaniem. Płytkim i nic nie znaczącym. Czuje w trakcie tak przerażająca samotność, że równie dobrze w tym samy czasie ktoś mógłby poddawać mnie torturom, bo nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia co wówczas dzieje się ciałem.


Dlaczego więc to robisz? Nie chcesz go zranić? To trochę jak... prostytucja małżeńska - bowiem gdyby on poszedł do agencji, dziewczyna której sytuacja życiowa skłoniła do takiej pracy - miałaby bardzo podobne odczucia, byleby już skończył i sobie poszedł. Dla jakiego celu więc się tak poświęcasz?

Cytat


Kiedy zdradził zanegował moja wartość. Tą wartość, którą w związku stanowi jeden człowiek dla drugiego. Człowiek potrzebuje wiedzieć, że jest coś warty. Jeśli negujesz jego wartość, negujesz jego istnienie. I mój qurewicz zanegował moje.


Tu się mylisz - on wcale nie zanegował Twojej wartości. On wcale nie myślał w kategoriach wartości. On korzystał z przyjemności, raz może to być karuzela, raz jazda na Harleyu, a raz inna kobieta. Twoja wartość w tej materii nie zmieniała się ani na jotę.
Sama dla siebie się spozycjonowałaś poniżej - zupełnie niepotrzebnie.

Z facetem jest trochę jak z ukochanym psem. Raz potrafi się zdarzyć, że się zerwie z łańcucha i poleci zdrajca na suczki - a potem wraca po nocy i wyje by go wpuścić. Twoje szczęście nie powinno być uzależnione od tego, czy ten pies jest, czy się zerwał z łańcucha. To, że pies ucieknie raz czy drugi - nie powoduje, że po powrocie oddajesz go do schroniska do uśpienia, ani nie powoduje, że jego ucieczka redukuje Twoją wartość jako kobiety. Takie myślenie to skrajna głupota.

Ja wiem, że możesz czuć się poniżona, że była inna, że możesz czuć się zawiedziona - bo zawiódł a obiecywał wierność - ale to nie umniejsza w żaden sposób Twojej wartości, może poza jednym przypadkiem - kiedy żal za dawną iluzją i poczuciem bezpieczeństwa tak Ciebie paraliżuje, że stajesz się dla siebie gorsza w tym co robisz.

Odwiedź może jakiś fajny seks szop albo alledrogo dla dorosłych - kup zabawki typu smycz, szpicrutę, obrożę z kolcami na szyję - załóż to mu, a potem przypomnij sobie moją przypowieść o psie - takie ćwiczenie duchowe.
Możesz go w ten sposób karać, jak nieposłusznego psa. Wykorzystaj go, bądź zboczona! Fajne Po prostu, kiedyś miałaś przyjaciela męża - teraz masz męża psa. Niech się zdziwi!
Sam się do takiej roli sprowadził.

Masz go takiego jakim był, wykorzystuj go, ciesz się nim, albo porzuć, bo w małżeńskiej prostytucji długo nie wytrzymasz.
Tylko nie cierp, bo nie warto!
9746
<
#82 | lolik dnia 13.09.2014 18:29
Czytam 2 ostatnie posty i wydaje mi się, że ktoś tu moje myśli zapisał.

[Coś we mnie pękło i nie da się tego skleić. Jego dotyk parzy. Ciało i dusza żyją osobno. Zamiast oddania i zatopienia się w rozkoszy, czuje pustkę. Nie stajemy się już jednym. Sex stał się tylko cielesnym doznaniem. Płytkim i nic nie znaczącym. Czuje w trakcie tak przerażająca samotność, że równie dobrze w tym samy czasie ktoś mógłby poddawać mnie torturom, bo nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia co wówczas dzieje się ciałem.quote]

Czuję bardzo podobnie, nie osiągam zadnej satysfakcji.
Też staram się zrozumieć i życ normalnie, ale czasami się nie da. Dołki są nadal, chociaż już rzadsze.

Jednak najbardziej boli mnie fakt, że już nigdy mój mąż nie będzie dla mnie wyjątkowy, bardzo dużo stracił w moich oczach i czasami zastanawiam się dlaczego z nim jeszcze jestem? Czy ja go kocham, czy to tylko przyzwyczajenie?
Nasze malżeństwo stało się takie płytkie, z mojej strony nie ma zaangażowania,(może boję się, że znowu zostanę zraniona?)

Zaufanie?..... no coż brak.
Chociaż on bardzo się stara, nie mam zadnych zastrzeżeń.....tylko ja nie potrafię się starać.
Niby dalam szansę, niby chcę to ratować, ale nie potrafię nic zrobić w tym kierunku.
Wiem co czujesz, istna huśtawka emocjonalna, tysiąc myśli przelatuje przez glowę, czasami są one sprzeczne.
Zastanawiam się jak by to bylo gdybyśmy się rozstali, czy to nie byłoby lepsze dla mojej psychiki.

Mam nadzieję, że za 4 lata też będę mogła powiedzieć, że jestem szczęśliwa i nie będe wracać myślami do tematu zdrady.

[Nawet jeśli wybaczysz i zrozumiesz i nawet jeśli zaufasz, to na zawsze pozostaniesz już czujny. To jednak sprawi, że nigdy nie odzyskasz tego poczucia spokoju i szczęścia z którego dane było Ci korzystać przed. Nigdy.quote][/quote]

Zyczę Ci Amor i sobie , abyśmy kiedyś odzyskaly względny spokój, bo zdaję sobie sprawę, że tak jak przed nigdy nie będzie.
3739
<
#83 | Deleted_User dnia 13.09.2014 20:11
Czytam te ostatnie 3 posty Z przymrużeniem oka i widzę siebie...sprzed jakiegoś (już nie wiem, jakiego) czasu.
Może nawet bardziej niż niektóre dziewczyny wyżej, źle znosiłam każde zbliżenie, każdy seks. Dla mnie nie tylko nie było w nim bliskości (z mojej strony), dla mnie bywał niemal gwałtem. Bardzo długo to trwało i rodziło wiele problemów także poza sypialnią.
Wiedziałam, że problem leży wyłącznie we mnie i tym, co ogólnie nazywałam brakiem wyjątkowości, jak Wy, który widziałam w moim TŻ. Po zdradzie stał się mały, pospolity...stał się niewart mojego szacunku.
Kiedyś w rozmowie, ktoś zapytał mnie "No dobra, ale dlaczego ma być wyjątkowy? Żeby lepiej poczuło się Twoje ego - popatrz, jaka jestem wspaniała, że chciał mnie ktoś taki łauuu? A Ty jesteś wyjątkowa? I co to w ogóle jest ta wyjątkowość?"
Nie od razu zatrybiłam, bo wciąż widząc świat w czarno-białych odcieniach, uzurpowałam sobie prawo do tego, by przy mnie był ktoś, kto na mnie zasługuje. "Przecież jestem tak prawie doskonała, więc jak śmiał ze mnie tak zakpić." Tak, cierpiało moje urażone ego i to ono nie pozwalało mi wyjść poza urażoną dumę, żeby zobaczyć, że ten facet ma w sobie cechy, które cenię.
Jego brak wyjątkowości zwyczajnie zdawał się umniejszać mojej, no bo jak to?! Jestem (ja: wyjątkowa) z kimś tak niewyjątkowym?

Jeśli więc w tym naszym zdradzaczu potrafimy zobaczyć coś, co w dalszym ciągu nam się podoba, imponuje, jeśli potrafmy dostrzec w nim człowieka, jak my - z zaletami i wadami, może warto schować swoje urażone ego i cieszyć się z kolejnych dni. Pomijam tu celowo samą postawę w/w zdradzacza, bo to bezdyskusyjne, że po drugiej stronie musi być osoba, która zdaje sobie sprawę z błędu, który popełniła.

Co do zaufania...Nie mam recepty, ponieważ w tej kwestii chyba większy wkład własny ma mój TŻ, nie ja. Wróciło dość szybko i na pewno zacznie łatwiej niż wspomniane wcześniej kłopoty z bliskością.

Od zdrady minęło sporo czasu - to nie był proces ani szybki, ani łatwy i nie wiem czy bez wielu rozmów z osobami z tego portalu, dałabym radę...

Cytat

Nawet jeśli wybaczysz i zrozumiesz i nawet jeśli zaufasz, to na zawsze pozostaniesz już czujny. To jednak sprawi, że nigdy nie odzyskasz tego poczucia spokoju i szczęścia z którego dane było Ci korzystać przed.


Też tak myślałam i mówiłam. Dziś wiem, że myliłam się. Ba! Dziś jest lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, choć trzeba przyznać, że daleko nam przed zdradą było do ideału...

Jedno małe spostrzeżenie, które bardzo różniło mnie (choć nie tylko mnie) od innych zdradzonych...Nigdy nie przerzucałam winy na niunię (czytaj: kochankę). Pokusiłam się nawet by z nią porozmawiać chyba z czystej ciekawości, kto zaimponował temu mojemu gamoniowi. Nie będę się powtarzać, ale uśmiałam się i tyle było mojej złości na nią i chęci, by jej dopiec. Winnym był on, ona wykorzystała tylko sytuację, której nie byłoby, gdyby on jej nie stworzył.

Życzę, żeby udało się zdradzonym tak poukładać to, co się stało, by potrafić cieszyć się drobnostkami i każdym danym nam dniem...
3991
<
#84 | kobieta33 dnia 13.09.2014 20:23
Lolik 4 lata po jestem szczęśliwa, ale nadal wracam myślami i słowami np tutaj, do tematu zdrady. Nie zapomniałam i chyba nie zapomnę nigdy. Tak jak nie zapominamy o innych czy to pozytywnych czy to negatywnych aspektach naszego życia, które odcisneły na nim swój ślad.
Co do wybaczenia to uważam, że jest ono niezbędne żebyśmy osiągneli spokój, żebyśmy przestali się miotać, żeby nasze myśli się wyciszyły, żeby pogodziić się z tym co się stało, żeby wziąść życie takim jakim ono jest a nie takim jakie chcielibyśmy je widzieć.
Ja mojemu mężowi wybaczyłam i paradoksalnie sobie też już jakiś czas temu. Wybaczyłam mojemu mężowi ale go nie usprawiedliwiam.
Wybaczanie jest potrzebne nam samym obojętnie czy pozostajemy ze zdrajcami, czy zaczynamy życie bez nich.
Anka
9314
<
#85 | zatracony dnia 14.09.2014 14:53
JakichWiele
Jesteś bardzą mądrą dziewczyną,zawsze czytam Cie z przyjemnością ale tutaj nie mogę sie z Tobą zgodzic.
Nie ma spokoju,zaufania po zdradzie.Może nie wiem tego z własnego doświadczenia bo ja przegoniłem swoja byłą qurewne na cztery wiatry mimo że skomlała na kolanach.Ale...
Widze i obserwuje.Teraz tym bardziej czujnie,gdy spotkała mnie zdrada.Widze przyjaciól którzy zostali zdradzeni a dali szanse.Rozmawiam z nimi.NIKT NIE JEST SZCZESLIWY.
Widzisz.Wydaje sie Tobie ze dałas szanse,ze zwiazek jest lepszy...To tylko czasowa fatomorgana.Jeszcze się przekonasz.Zdradzi Cie znów.
Ide o zakład bo tak zbudowana jest psychika tych co zdradzili.
Ja ze swojej strony życze Ci abys była szczęsliwa zawsze.Zasługujesz na to chocby tym ze tylu ludzi dzięki Tobie stanęło na nogi.
3739
<
#86 | Deleted_User dnia 14.09.2014 22:29
Zatracony, jestem ponad 5 lat po ground zero i rozwodzie. Jest to na tyle długi czas, by wiedzieć, co się czuje, biorąc pod uwagę początkową gonitwę myśli i na tyle krótki, że nie mogę być pewna czy reforma zdradzacza się dokonała Z przymrużeniem oka
Na chwilę obecną "jestem w domu", jak jakiś czas temu opisywałam. I choć dla mnie samej kiedyś byłoby niepojęte, że można osiągnąć ten stopień spokoju i zadowolenia, który dziś w sobie mam, tak jest i póki co nic nie wskazuje, żeby dogoniły mnie jakieś demony przeszłości.
Z pewnością miały tu wpływ różne czynniki, nie tylko mój i mojego TŻ wkład, ot choćby to, jakim małżeństwem byliśmy kiedyś, a jakim (mimo zdrady) dziś i trochę perypetii życiowych po drodze, które zmieniają postrzeganie tego, co w życiu ważne, mniej ważne i zupełnie bez znaczenia.
Daleka jestem od tego, by widzieć świat w sztywnych ramach bez zrozumienia, że każdy z nas ma prawo do błędu, choć tak bywało wcześniej.
Daleka jestem również od tego, by nadużywać słów "nigdy" i "na pewno".
Za to nie chcę tracić żadnego z dni na umartwianie się i zastanawianie, co będzie jutro. Nie mogę powiedzieć, że żyję wyłącznie dniem dzisiejszym, bo to zupełnie do mnie niepodobne, ale to, co za mną, zostawiłam z spokoju i tylko czasem pozwalam sobie na małą ironię o białych kozaczkach na tylnym siedzeniu samochodu Z przymrużeniem oka
Myślę, że najważniejszym jest w decyzji "co dalej" po zdradzie (o ile zdradzacz w ogóle rokuje), przewartościowanie, którego bardzo długo nie mogłam zrozumieć i pozbycie się poczucia urażonej ambicji. Jeśli doda się do tego umiejętność wybaczania ludziom ich błędów (z tym też miałam długo problem)...można powiedzieć, że jest się w domu.
A szczęście...Może to kwestia definicji? Uśmiech

Przepraszam, Amor, za :topic
3739
<
#87 | Deleted_User dnia 14.09.2014 23:27
Nie przepraszaj JakichWiele, tym bardziej, że wypowiedz jest w temacie Uśmiech

Kobieta33 przeczytałam Twoją historię. Widzę że Twój partner (podobnie jak mój qurewicz), też znalazł sobie starszą partnerkę. Ciekawa jestem jak sobie radzisz z tą świadomością. Mnie niesamowicie razi i zniesmacza ten fakt. I uderza we mnie dużo mocniej, niż gdyby znalazł sobie atrakcyjną małolatę.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ją na zdjęciu poczułam zdziwienie. Kiedy przeczytałam co do niego pisała ( rnależy Ci się wszystko co najlepsze w życiur1;, rwidze, że z niejednego pieca chleb jadłeś, a tacy mężczyźni są wyjątkowir1Z przymrużeniem oka, to normalnie r30; klocki mi się posypały i nie chciały wrócić do pudełka.

Lolik / JakichWiele ja nie tyle widzę go w gorszym świetle, bo przecież ciągle jest tym samym człowiekiem, co mam świadomość jego słabości. Mam już pewność, że ona w nim istnieje. I ona budzi moje wątpliwości. Przecież nigdy nie wiadomo kiedy się znów odezwie.Raczej nie chce narażać się drugi raz na takie piekło. Nie wiem, czy chce ryzykować.

Ramirez wiara i trwanie w wierności, to iluzja?
rDlaczego więc to robisz? Nie chcesz go zranić?r1; r11; dlatego, że z nim jestem w związku małżeńskim. I rjeślir1; lub rdopókir1; nie odejdę, to niby z kim miałabym sypiać? Miłość nie zdarza się na zamówienie. Nawet jeśli odejdę, zostanę sama i załóżmy, że będę rozładowywać napięcie sexualne z przygodnymi partnerami, to przecież też nie będę czuła nic więcej, niż to co czuje teraz. A jeśli już nigdy nie pokocham? Mam zrezygnować z sexu?

rZ facetem jest trochę jak z ukochanym psem.r1; r11; nieeee, no sorry Ramirez, ale ja z moim psem nie sypiam Uśmiech)))) więc w sumie nie ma dla mnie żadnego znaczenia z jaką suczką będzie sobie używał.

Po rbłędzier1; mojego qrewicza, przez trzy miesiące czekałam, aby upewnić się, czy siebie (a co za tym idzie i mnie) niczym nie zaraził. Ja przez te 3 miesiące przeżywałam koszmar. Robiłeś kiedyś badania na obecność wirusa HIV? Wiesz ile kosztuje odebranie takich wyników? Budziłam się w nocy zlana zimnym potem. I nigdy nie zrozumiem durnia , że nie pomyślał o ryzyku, gdy stara tufta wychwalała się ilu to miała przygodnych partnerów. Jak sobie przypomnę na jaki stres mnie naraził, to nóż sam mi się w kieszeni otwiera.

Ok. On zbłądził. Popełnił błąd. Okazał się być człowiekiem o miałkim kręgosłupie moralnym, a ja nie mam w sobie dość miłości, aby mu pomóc w tej trudnej sytuacji w jakiej się znalazł. To moja miłość w tym wszystkim okazuje się być mała, słaba. Nie potrafię na tyle kochać drugiego człowieka, by wesprzeć go w momencie kiedy urażone zostało mojego ego.
Mogę starać się o wzrost mojej miłości. Wzmocnienie i ukierunkowanie jej. Dodanie jej siły i zbudowanie mocniejszą.
Takie działanie stoi jednak w sprzeczności z faktem, że chce jednak ryzykować i narażać się na powtórkę z rozrywki. I to już nie tylko miłość własna, ale silny instynkt samozachowawczy.
I jeśli on się tak silnie we mnie odzywa, być może wyczuwa coś, za czym nie nadążają zmysły.

Komentarz doklejony:
nie chce ryzykować*

Komentarz doklejony:
Takie działanie stoi jednak w sprzeczności z faktem, że NIE CHCE jednak ryzykować i narażać się na powtórkę z rozrywki. I to już nie tylko miłość własna, ale silny instynkt samozachowawczy.
I jeśli on się tak silnie we mnie odzywa, być może wyczuwa coś, za czym nie nadążają zmysły.
4498
<
#88 | rekonstrukcja dnia 15.09.2014 01:21
Amor, na podstawie Twojego ostatniego postu : absolutnie dobrze Ci zrobi pozostanie ze sobą sam na sam. Coś tam kołacze, coś wzywa , coś odpycha. Poplątanie, na które człowiek musi mieć i czas i przestrzeń do indywidualnego rozgryzienia zagadki.

I nie martw się o innych, jak Twoje rozwiązania zniosą, jaki będą mieli do nich stosunek. Ważne , żebyś to sama od podstaw wypracowała, wtedy będzie miało wartość.
3739
<
#89 | Deleted_User dnia 15.09.2014 17:10
Rekonstrukcja dziękuje za wszystko. Dużo myślałam przez ten weekend i podjęłam decyzje.

Czarę goryczy przelał sms od starej tufty:
"Przeżyliśmy coś wyjątkowego, zasługujesz na szczęście, ale zastanów się, czy będziesz z nią szczęśliwy. Musisz podjąć właściwą decyzję"

Wiele mogę qurewiczowi wybaczyć (może i nawet tą słabość), ale nie fakt, że zdradził mnie z debilką.
3739
<
#90 | Deleted_User dnia 15.09.2014 17:28
Amor, znowu się "ciskasz". Już nie jest tylko starą tufta, nie tylko śmierdzi, ale jeszcze jest debilką. Komu chcesz udowodnić, jaki błąd robi twój mąż? Nam tutaj niczego nie musisz udowadniać. Zdradził cię więc masz prawo do rozwodu. Nie musisz się zmuszać do wybaczenia i zaakceptowania związku "po fakcie". Dlaczego on w ogóle dostaje smsy od niej? Przecież pisałaś, że z nią zerwał, że się nie widują i nie utrzymują kontaktu? Więc?
Mam wrażenie, że nie potrafisz się pogodzić z faktem, że jej pozycja w tym waszym trójkącie jest dość stabilna, dlatego chcesz zachować pozory, ze od ciebie coś zależy. Jeśli tak jest, to przyjęłaś złą taktykę. Jeszcze wiele goryczy przełkniesz, na gada który zasługuje tylko na kopa w doopę na rozpęd.
9314
<
#91 | zatracony dnia 15.09.2014 17:48
Amor
Jesteś super!!!Tak trzymaj.Może to dziwnie zabrzmi ale "masz jaja":cacy Nie jeded facet z tych naszych forumowiczów Ci zazdrości.Wybaczają i trwają w kłamstwie,obłudzie i ogólnie w tym gnoju.Z perspektywy czasu,za jakies pare miesięcy zobaczysz jak słuszna decyzje podjęłas.
A jeszcze jak za jakis czas pojawi sie ktoś kogo pokochasz z wzajemnościa UśmiechHo,ho Z przymrużeniem oka
Wszystko ułozysz na zdrowych zasadach,na fundamentach solidnych i bedziesz szczęśliwa.Ide o zakład że tak będzie.
Jeszcze o fundamentach Szeroki uśmiech
Zdrada niszczy fundamenty związku(zaufanie,wiernosc,lojalność) i wybaczenie to jak poskładanie wysadzonych w powietrze fundamentów.Prędzej czy póżniej się zawali.Tak jest w życiu.
Trzymam za Ciebie kciuki :tak_trzymaj
3739
<
#92 | Deleted_User dnia 15.09.2014 19:12
Barbell uściślijmy. Śmierdział jego sweter. Jej nigdy nie miałam okazji wąchać.
Telefon zostawił na stałe w domu, abym miała do niego wgląd. Z informacją, że poza gg, ten nr był jedynym źródłem ich kontaktu. Sam zamienił nr na nowy i zamówił bilingi, aby nie było niejasności.
Do gg też zostawił mi otwarty dostęp. Jakiś czas temu zdecydowaliśmy o wykasowaniu gg, aby się niepotrzebnie nie irytować.

Z treści smsów (które ona przez ten okres przysłała) wnioskuję, że on faktycznie nie kontaktuje się z nią. On się zarzeka, że nie ma z nią kontaktu. Twierdzi , że brzydzi się tego co zrobił i brzydzi się tej kobiety. W ostatniej (jak utrzymuje) rozmowie telefonicznej z nią wyraźnie podkreślił, ze nigdy do niej nic nie czuł i nie czuje. Twierdząc jednocześnie, że kocha żonę i więcej się z nią już nigdy nie spotka. Jak jest naprawdę? Nie wiem!

Wiem, że na pewno nie dzwoni do niej z drugiego telefonu, bo sprawdzam to swoją drogą. Raczej na pewno nie łączy się z nią z naszych komputerów, bo to bym już wygrzebała. Zakładam jednak, że wszystko jest możliwe. Równie dobrze może mnie robić w bambuko i mogą wspólnie grać w jakąś śmieszną grę.

Nie mogę mu odmówić tego, że się stara i to wielotorowo. Dba o dom. Wyręcza mnie gdzie tylko może. Planuje nasze wolne chwile i całkiem sympatycznie je spędzamy. W zeszłym tygodniu otrzymałam dwa prezenty-niespodzianki i to całkiem pokaźnej wartości.

Stąd takie moje stanowisko i opinia o całej sytuacji.

Przybliż mi co masz na myśli, że zachowuje pozory, że ode mnie coś zależy ? I co rozumiesz pod pojęciem, że jej pozycja jest stabilna? Czy jest coś, czego ja nie widzę?

Komentarz doklejony:
zatracony dziękuje za wsparcie
9937
<
#93 | Ramirez dnia 16.09.2014 00:08

Cytat

W ostatniej (jak utrzymuje) rozmowie telefonicznej z nią wyraźnie podkreślił, ze nigdy do niej nic nie czuł i nie czuje. Twierdząc jednocześnie, że kocha żonę i więcej się z nią już nigdy nie spotka.


Będąc na miejscu hienki - jak można najbardziej uderzyć, by się zemścić za takie pożegnanie?

Wystarczy jakiś erotyczny monolog, jakieś wspominki, jakieś SMSowe zaproszenia z jej strony tak już dla kawału, że może się uda coś jeszcze... I już się gotujesz. A hiena łapki zaciera....

Z drugiej strony, gdy nie tęsknisz za mężem, to gdy nawet on utracił zaufanie i jakość wiernego - to niestety - ale utracił też Twoją miłość. Nery mu już nie oddasz, ręki sobie dla niego nie odetniesz... było coś i minęło.
Widocznie musiałaś się tutaj upewnić co do swoich przyszłych decyzji.

Cytat

to niby z kim miałabym sypiać? Miłość nie zdarza się na zamówienie. Nawet jeśli odejdę, zostanę sama i załóżmy, że będę rozładowywać napięcie sexualne z przygodnymi partnerami, to przecież też nie będę czuła nic więcej, niż to co czuje teraz. A jeśli już nigdy nie pokocham? Mam zrezygnować z sexu?


Cytat

Takie działanie stoi jednak w sprzeczności z faktem, że NIE CHCE jednak ryzykować i narażać się na powtórkę z rozrywki. I to już nie tylko miłość własna, ale silny instynkt samozachowawczy.
I jeśli on się tak silnie we mnie odzywa, być może wyczuwa coś, za czym nie nadążają zmysły.


Nie masz żadnej gwarancji, że Twój kolejny raz, nowa miłość, nie zakończy się podobnie.

Ryzyko zmiany jest więc tylko Twoje.
7375
<
#94 | B40 dnia 16.09.2014 01:43
Wiecie co a ja jak czytam sobie tą historię nasuwa mi się pewne spostrzeżenie. Wielokrotnie piszemy o przepracowaniu zdrady. Jak to sobie z nią poradziliśmy. Jak to staliśmy się silniejsi. Dostrzegliśmy mocne i słabe strony. Z osób które m.in. bym wymienił to JW i Ramirez. Szczególnie On. Nie wyszło nie zniszczyło to jednak w nim wiary w drugą osobę.

Było kiedyś w innym wątku o przepracowaniu zdrady. Tu jakoś słabo to widzę. Raczej karminie wilka. Podatny grunt kilka m-cy po nadchodzi dołek. W czym ma to pomóc? W stanięciu na nogi? Nie sądzę raczej wywalenie swoich żali.

Każdy je ma ja też ale jakoś nikt nie ocenia postawy zdradzacza. Jedyne rozwiązanie kop w doop..e. Nie, nie jedyne. Sam wiem jakie piekło przechodziłem zaraz po . Ale umiałem wybrać co dla mnie jest najważniejsze.

Odnoszę wrażenie Amor że już podjęłaś decyzję szukasz tylko usprawiedliwienia. Bo tak trzeba inaczej nie można. Można i wcale nie trzeba.

Sorry że to powiem ale największy problem z przepracowaniem tego szajsu mają właśnie osoby z rozbudowanym ego. Z poczuciem własnej wartości. Sam taki jestem. Dlatego rozumiem jak boli.

Chcesz dać szansę nie przeszkadzaj w naprawie. Nie chcesz dać zostaw go. Ale ma to być Twój wybór. Ani ja ani nikt inny nie przeżyje życia za Ciebie. I uwierz można żyć PO. Z czasem odcienie zdrady bledną. Ktoś powie zdradził raz zdradzi drugi ja powiem jak spotkasz kogoś nowego masz pewność ze Ciebie nie zdradzi? Nie bo takiego braku zaufania nauczyło nas życie.

Pół roku to naprawdę krótko ja zlądowałem wtedy na psychotropach. Wcześniej zdarzało mi się pić do lustra. Nie m sensu, żadnego.

Wybierzesz drogę najlepszą dla siebie ale ma być to Twoja droga. Nie nasze subiektywne rady często napiętnowane naszymi doświadczeniami, krzywdą, czy najzwyklejszą urażoną dumą. Nikt z nas nie przeżyje zycia za Ciebie.
3739
<
#95 | Deleted_User dnia 16.09.2014 10:45
Amor dobrze , ze pytasz myślę , ze jest to Twój sposób na przepracowanie zdrady. Może doszłaś do wniosku i czujesz, że ta droga nie jest dla Ciebie.
Tak czasami jest , i nie jest to utrata wiary w drugiego człowieka tylko po prostu przestaje się kochać i nawet najlepsze chęci po nie wystarczają a człowiek się męczy. Zdarza się.

Bałaś się, że maż jest z Tobą z pobudek finansowych- czy z tym lekiem sobie poradziłaś ?


To czy dasz szanse Wam czy sobie zależy od Ciebie- daj sobie czas przemyśl i dokonaj wyboru zgodnego z wewnętrznym głosem.

Pozdrawiam Eda65 jeśli jeszcze nas czyta Szeroki uśmiech
3739
<
#96 | Deleted_User dnia 16.09.2014 11:45
Mówię,, ze jej pozycja jest stabilna, bo kończy co zaczęła, czyli niszczy twoje małżeństwo.
Raz mówisz, ze nie utrzymują kontaktu, drugi że przeczytałas ostatnio smsa od niej... Dobrze, nieważne..Nie wałkujmy już tego.
Nie jesteś pewna uczuć swojego męża, podejrzewasz go jakąś grę (jest z tobą z wygody, czy pobudek finansowych)... Moim zdaniem masz trochę racji. Oczywiście w tym, że go podejrzewasz, nie że tak jest na pewno.
Ja jestem przeciwniczką dawania szans po zdradzie. Są rzeczy w naszym życiu, które mogą się zdarzyć tylko raz, jest droga w jedną stronę i już..
Nie jesteśmy dziećmi i wiemy co robimy.
W momencie kiedy twój mąż cię zdradzał, liczył się chyba z faktem, że możesz nie wybaczyć? Że możesz sobie nie poradzić ze zdradą? Że nie zapomnisz i nie przejdziesz nad tym do porządku dziennego?
Dlatego piszę, że pozycja tej baby jest stabilna. Ona już swoje zrobiła, wpuściła między was jad, którego ty nie możesz przetrawić. Jeśli zostaniesz z nim, to będziesz miała jej obraz przed oczami do końca życia.
Poza tym, dlaczego teraz myślisz, ze możesz mu ufać? Bo on wie, że ty wiesz i robi wszystko żebyś się już nie dowiedziała więcej?
Nawet pojęcia nie masz, jak przebiegli w swoich kłamstwach i matactwach są zdradzacze, jeśli chcą osiągnąć jakiś cel. Potrafią uśpić czujność nawet na wiele lat!
Ostatnio zainteresowałam się tematem zdrady w ogóle, dużo czytam, pytam znajomych i przyjaciół o opinie. Wiesz jaki wysunęłam wniosek? Nie ma szczęśliwych związków po zdradzie! Nawet jeśli niektórym się wydawało, że przepracowali temat, przebaczyli i pozostali w takich związkach, to po czasie była powtórka z rozrywki. Ostatni przykład? Moja przyjaciółka ze "szkolnej ławy". Trzynaście lat po zdradzie, trzynaście lat wspólnego szczęśliwego wydawało się jej życia i właśnie się dowiedziałam, że spakował się i wyprowadził z domu do jakiejś, bo się zakochał!
Nie twierdzę, że gdzieś nie żyją ludzie, którym się udało odbudowanie związku. Jednak nie można tego powiedzieć po roku, dwóch, czy nawet po kilkunastu latach! Każdy związek po zdradzie to już tylko posklejane szkło, może się rozpaść w każdej chwili, nawet bez zbytniego powodu.
Nie mniej jednak każdą decyzję która ma wpływ na nasze życie musimy podejmować rozważnie i na chłodno, żeby kiedyś nie mieć żalu do siebie samych. Ty jesteś jeszcze na etapie "gniewu i złości".
Dlatego proponowałam ci separacje i pobycie samej z sobą. Uporządkuj myśli, uspokój się.
Na dzień dzisiejszy wszystko co on robi oceniasz zanim przyjmiesz..
Mąż się stara... Dostałaś prezenty, nawet wartościowe...
A gdyby były niezbyt wartościowe, to znaczyłoby że mu mniej zależy? Czy może czuje się mniej winny?
Pamiętasz, jak cieszyłaś się nawet z drobiazgów?
Czy ty go jeszcze kochasz? Czy coś się skończyło między wami bezpowrotnie? Jeśli się skończyło, to nie macie żadnych szans. Tylko to ty musisz sobie odpowiedzieć na te pytania.
Pozdrawiam i życzę spokoju.
3739
<
#97 | Deleted_User dnia 02.10.2014 02:25
Ramirez jaka hienka? Stare, szpetne babsko, po której brzydziłabym się użyć tej samej łyżeczki do mieszania herbaty, a co dopiero tego samego ręcznika. Kwestie damsko-męskie pomijając. Masz racje, właśnie to się zmieniło : nery na pewno mu już nie oddam i już nigdy sobie ręki dla niego nie odetnę.
Nie mam gwarancji, że kolejny partner nie wywinie mi takiego samego numeru, tak jak nie mam gwarancji, że przeżyje jutrzejszy dzień. Mam za to doświadczenie. Pewność i przekonanie co do tego czego oczekuje od związku, od życia, od partnera.

Betrayed40 dziękuje. W moim wypadku potrzebny jest czas i już wiem, że separacja jest najlepszym rozwiązaniem. Zgodził się już na nią. Na separacje i alimenty z orzeczeniem o jego winie. Pod warunkiem, że zostaniemy razem pod jednym dachem i będzie miał możliwość naprawienia tego co zepsuł. Jeśli nie zmieni zdania przed rozprawą, będziemy mogli oszczędzić sobie prania brudów w sądzie i zbędnych nerwów. Nie wiem jak moje ego, ale ja czuje się bezpiecznie w sytuacji kiedy tym razem to on ryzykuje, a nie ja. Myślę, że to uczciwy układ po zdradzie. Daje mi poczucie spokoju i zaczynam dopuszczać do siebie myśl, że może faktycznie mu zależy i może rzeczywiście żałuje tego co zrobił. Czas pokaże.

Lisbet nie radze sobie z lękami, wręcz się nasiliły. Złość czuje już o wiele rzadziej, ale za to jej wybuchy są bardzo silne. Zaczynam mieć kłopoty ze zdrowiem. Żołądek mi siada. Stres chyba robi swoje i sieje w moim organizmie radosne spustoszenie. Nie potrafię jeszcze odzyskać dawnego spokoju.
4498
<
#98 | rekonstrukcja dnia 02.10.2014 09:02

Cytat

Stres chyba robi swoje i sieje w moim organizmie radosne spustoszenie. Nie potrafię jeszcze odzyskać dawnego spokoju.


Amor, jeśli rzeczywiście chcesz sobie pomóc , to rozszerz tę fikcyjną separację . Widocznie wolisz się zakatować psychicznie, ale nie spuszczać oka ze swojego "dobrodzieja". No tak, skoro hienka krąży, a on taki wrażliwy na jej przechodzone wdzięki...
3739
<
#99 | Deleted_User dnia 02.10.2014 23:12
Zdecydowałam, że na razie poczekam spokojnie na rozprawę i ustalenie dobrych dla mnie warunków separacji. Jeśli przez ten czas zdarzy się cokolwiek co wzbudzi we mnie jakikolwiek cień wątpliwości, automatycznie wystąpię o rozwód z orzeczeniem o winie.

Przez wzgląd na to co nas łączyło,mogę dać mu szanse na odbudowanie tego co zburzył. Czy to się w ogóle uda, czas pokaże. Ja na razie muszę myśleć o zabezpieczeniu samej siebie.

Kontaktowałam się już z adwokatem i wystąpię z dwoma sprawami. W związku z tym, że kilkakrotnie wypisywała do niego, aby zrobił ze mną "porządek", druga sprawa będzie sprawą karną przeciwko niej.

Chciałam aby ją o tym poinformował, ale on twierdzi, że nie ma sensu aby się do niej odzywał, bo wg niego to będzie ją tylko pobudzać do dalszych prób kontaktowania się. Zrobi to więc adwokat.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?