Prawa ojca - tata bez szans w walce o dziecko?
- 07.06.2013
- Opieka nad dziećmi
- 8186 czytań
- 3 komentarze
W teorii polskie prawo daje równe prawa do dziecka tak ojcu, jak i matce. W rzeczywistości to tylko marzenia ojców, bo suche liczby nigdy nie kłamią. Decyzja o rozstaniu z żoną jest niemal zawsze również decyzją o pożegnaniu z córką i synem. Po rozwodzie jedynie 3 proc. dzieci trafia pod opiekę ojców, niemal wyłącznie w przypadku kiedy matka nie jest w stanie zająć się dzieckiem lub stanowi dla niego zagrożenie. Dlaczego tak się dzieje?
Mężczyzna dyskryminowany
Dzisiaj zewsząd podnosi się krzyk ugrupowań feministycznych walczących o równe prawa kobiet, a co z mężczyznami? Czy w XXI wieku mężczyzna również ma prawo czuć się dyskryminowany w jakiejkolwiek dziedzinie życia? Okazuje się, że tak - szczególnie przez polskie prawodawstwo. Niska świadomość społeczna powoduje, że problem ten jest bardzo rzadko przedmiotem debaty publicznej, sporadycznie gości również w mediach i kampaniach społecznych. Pytanie brzmi jaki dziś jest zasięg tego zjawiska? Dlaczego nie ma odpowiedniej reakcji samych zainteresowanych na tego typu zachowania?
Prawa ojca w Polsce i na świecie
W Stanach Zjednoczonych mniej więcej połowa spraw sądowych kończy się zwycięstwem ojców, tworzących potężne lobby walczące o własne prawa. Podczas gdy za oceanem prawie 40% ojców zyskuje prawa rodzicielskie, w Polsce liczba ta sięga... 3. Okazuje się, że w Polsce statystyczny tata ma prawie 20 razy mniejsze szanse na uzyskanie prawa do opieki nad dzieckiem. Być może jest tak, że sądy w Polsce w wielu sprawach kierują się stereotypowym myśleniem o ojcu, którego nigdy nie ma w domu, który walcząc o prawa dziecka nie kieruje się jego dobrem, a jedynie chęcią zgnębienia żony. Jak to więc jest z tym tatą?
Według badań statystyczny polski tata rozmawia ze swoimi dziećmi 30 minut tygodniowo. Rzadko kiedy widzimy ojców na wywiadówkach czy odprowadzających maluchy do przedszkola, lekarza. Powstaje więc pytanie - czy Amerykanie są tak inni od nas, czy to ich sądy tak się różnią od naszych??? Ale nie musimy szukać tak daleko jak w USA - ciekawym przykładem służy Dania. Na zachodzie Europy znajduje zastosowanie tak zwana opieka naprzemienna. Dziecko spędza po prostu połowę czasu u matki i połowę czasu u ojca. Wydawałoby się, że sprawa prosta. Jednak nie u nas. Argumenty podnoszące komplikujące sytuacje życiowe (częste dojazdy i rozjazdy, zmiany środowiska, problem uczęszczania do jednej szkoły itp.) na razie skutecznie torpedują wprowadzenie takiego rozwiązania. Koniec końców, polskie prawodawstwo nie przewiduje takiej formy opieki na dziećmi.
Strażnicy prawa w państwie bezprawia
Jak wygląda sytuacja prawna ojca walczącego o prawa do opieki nad dzieckiem? Okazuje się, że nie za ciekawie! W prawie dotyczącym opieki ojca nad dzieckiem, w polskim prawie nie ma wzmianki o "samotnym ojcu". Kodeks rodzinny dyskryminuje ojców, zwłaszcza nieślubnych dzieci. Kobieta ma prawo wyboru, którego mężczyzna nie ma (adopcja, pozostawienie dziecka w szpitalu, alimenty, samotne macierzyństwo), nie będąc mężem matki dziecka, nie może bez jej zgody uznać dziecka za swoje. Nie może go samotnie wychowywać, czy pozwać matki o alimenty. Jego dziecko może być wychowywane przez kogoś innego, bo jego biologiczny ojciec nie ma do niego żadnych praw.
W praktyce nawet mając pełne prawa rodzicielskie i wyznaczone przez sąd terminy spotkań z dzieckiem nie możesz być niczego pewien. Dlaczego? - nie da się zmusić matki, żeby pozwoliła ojcu widywać się z potomstwem. Tylko od niej i jej dobrej woli tak naprawdę zależy czy będziesz mógł widywać swoją córkę lub syna. Wniosek o zabezpieczenie kontaktów czy ukaranie grzywną za utrudnianie kontaktów z ojcem niewiele da. Sprawy ciągną się latami, a ich efekty, to znaczy grożące konsekwencje najczęściej nie znaczą więcej niż kilkusetzłotowy mandat. Koniec. Nic więcej nie można zrobić, wszelkie możliwości prawne prowadzą nas w ślepy zaułek. Tak samo jest w sprawie alimentów - tu z kolei procenty i statystyki, tak niekorzystne dla mężczyzn jeśli spojrzeć na procent ojców, którym przyznaje się prawa rodzicielskie, pokazują kłopoty kobiet. Ściągalność zasądzonych stawek waha się bowiem według różnych danych w granicach 10%.
Co więcej codzienne sytuacje również dyskryminują ojców - brak domów "samotnego ojca", obsługiwanie w niektórych hipermarketach poza kolejnością tylko "matek z dziećmi", parkingi dla "matek z dziećmi". Wynika z tego, że żadna dziedzina życia nie przewiduje ojca z dzieckiem!
Wszystkie chwyty dozwolone?
Rozwód zawsze oznacza coś więcej niż rozstanie dwojga ludzi - to wywrócenie świata do góry nogami, zmieniające zależności rodzinne, warunki materialne oraz w oczywisty sposób decydujące o losie dziecka i jego kontaktach z rodzicami. Jeśli wybierasz się z żoną "na wojnę", w sądzie musisz przygotować się na wszelkie chwyty poniżej pasa. Często jedyną ambicją małżonków po rozstaniu jest jak najbardziej zaszkodzić byłemu partnerowi, nie zważając na los dziecka. Zarzuty o alkoholizm, bycie kobieciarzem czy przemoc w rodzinie pojawiają się bardzo często, ale najpoważniejszym ze wszystkich wysuwanych przez matki jest kwestia ewentualnego molestowania. Oskarżenia o pedofilię to "najcięższe armaty", jakie prawnicy mogą wysunąć, a pomówienie to jest o tyle kłopotliwe, że tak jak o nie łatwo, tak trudno się z niego oczyścić. A niesmak i zła reputacja potrafią ciągnąć się za niesłusznie oskarżonym już do końca życia.
Kto naprawdÄ™ traci? Porozmawiajmy o dzieciach
Rodzice - pamiętajcie, zanim zniszczycie wszystko co kiedyś was łączyło i zanim spalicie za sobą mosty... pomyślcie o dzieciach - przecież one nie są niczemu winne. Dlatego postarajcie się im oszczędzić horroru - nie traktujcie ich jak przedmiotu, który będziecie sobie wyrywać z rąk do rąk, grać nim na emocjach sądu i drugiego rodzica. Rozpad związku i walka o dziecko nie jest dla nikogo łatwa, ale najgorsza jest dla dziecka, które nie do końca rozumie daną sytuację.
źródło:
Link
Zapraszam do dyskusji, szczególnie tych z Was, którzy macie to za sobą...
Tu chyba można posłużyć się takim powiedzeniem : wygrywa ten, kto przyjmuje zakłady. Czyli prawnik, bo niezależnie od tego, co ugra na sali sądowej , zapłatę inkasuje.
Przegrywa zawsze dziecko. Sam fakt, że zostało przez prawo sprowadzone do roli długu, dostatecznie określa jego pozycję w tych przepychankach.
Kiedyś byłam z 4 letnim synem w sanatorium, na jakieś 150 matek z dziećmi , było z 10 ojców, patrzyłam na nich z podziwem, zazdrościłam, mój mąż przyjeżdżał do nas do sanatorium co weekend, ale traktował to jak wypoczynek, atrakcję. Tamci ojcowie wiedzieli na co chorują ich dzieci, jakie leki dostają, mój eks zmuszony przeze mnie żeby poszedł z synem do lekarza, dzwonił i dawał mi do telefonu lekarza i kazał mówić co synowi jest i jakie leki brał, nie był wstanie zapamiętać tego co mówiłam do niego rano.
po pierwszym szoku rozstania, zaproponowałam eksowi żeby zabrał syna na całe wakacje i się nim zajął( jak bardzo trzeba się zajmować 15 sto latkiem? ,uslyszałam, że syn może do niego przyjść kiedy chce, ma klucze od mieszkania. To było zajęcie się synem , raz poszedł, wrócił po 3 godzinach, ojca nie było, lodówka pusta, na stole kartka i pieniądze, tyle w temacie.
wierzę że są porządni ojcowie, ja takiego osobiście nie miałam zaszczytu poznać.
podoba mi się prawo w niektórych państwach, że to osoba która zdradziła odchodzi i nie ma prawa występować o opiekę nad dzieckiem. Woli kochankę/kochanka, jego sprawa, ale dziecko zostaje przy drugim rodzicu.
z perspektywy 4 lat, muszę powiedzieć, że popełniłam parę błędów, zmienił mi się teraz punkt widzenia, żałuję paru ruchów, które zrobiłam, starałam się je naprawić, ogólnie nie jest źle, ale nadal, ojciec to ten co dzwoni co jakiś czas i uważa że alimenty to wszystko co musi zrobić, innych obowiązków nie ma, jak on ma fajnie