Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

...Drukuj

Dzisiaj zadzwonił rano...powiedział, że nie umie ze mną być po tym co mi zrobił (dwa razy mnie zdradził, a raczej o dwóch się dowiedziałam),że nie nawiedzi siebie za to co zrobił, że chce sie zmienić, że musimy nauczyć się siebie od początku... Wiec chce się rozstać, aby wszystko się uspokoiło, musi minąć czas, żebyśmy wrócili do siebie. Czuje się naiwna i słaba ,czuje, że nie zasługuje na nic, czuje sie zupełnie bezwartościowa...

ZdradaDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaTo nie zdrada seksualna. Ale czuję się zdradzona. Mam 20 lat. Poznaliśmy się w liceum. Ja byłam w pierwszej on w trzeciej klasie. Ja-niewyróżniająca się niczym. On-najprzystojniejszy chłopak w szkole. Jesteśmy ze sobą 3 lata. Jesteśmy. Bo nie umiem go zostawić po tym co zrobił. 16 października chciał jechać z kolegami na bilard. Zgodziłam się, Bo dlaczego nie? Co jest złego w grze? Nic. No właśnie. Zawsze mu ufałam. Nie mieliśmy problemów. Przed wyjściem pytał mnie czy mu ufam. Oczywiście, że tak. Pisaliśmy cały czas. Mówił że są na bilardzie. Więc byłam spokojna. Następnego dnia w niedziele prosił bym przyjechała. Miał mi coś ważnego do powiedzenia. Od samego poczatku płakał. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Wiedziałam, że stało się najgorsze. Jak to z koegami upili się wszyscy. Każdy poderwał jakąś laskę, a że on mnie'kocha' siedział sam przy stoliku. Poszedł do baru. Podeszła do niego jakaś dziewczyna powiedziała mu, że jest bardzo przystojny i pyta sie go cz y pali. Powiedział że nie. Ale ona go wyciągnęła i poszli. Usiedli na schodach. Wypaliła papierosa, przyciągneła go do siebie i całowali się .. ;(( Opowiedział mi wsyzstko ze szczegółami tyle ile pamiętał. Tłumaczy się cały czas tym, że byli strasznie pijani z kolegami i dał się ponieść. Ale ja nie wierze. Nie potrafię mu zaufać, i nie potrafię go zostawić. Tak bardzo go kocham. Tylko z nim wiąże moje plany życiowe. Od dawna marzę żeby mi się w końcu oświadczył. a on mi zrobił taki numer. Wszyscy go bronia. Od zawsze. Za to ja od opczątku jestem ta zła. Zazdrosna. Nie pozwalam mu jeździć nigdzie z kolegami. A ja ? a ja bałam się. Znam świat, wiem jakie są kobiety ! (nie obrażając niektórych). i doszło w końcu do tego. Wiedziałam że to się kiedyś stanie. Nie umiem z tym zyć. Mam nawet myśli samobójcze ale co to da? Mówi, że jestem dla niego najważniejsza. Nie wierze. Nie jestem w stanie mu juz uwierzyć. Zawiodłam się bardzo. Gdybym spotkała tą dziewczynę to bym ją zabiła. Nie umiem z tym żyć. Nie potrafię. :( Byliśmy takim idealnym związkiem. Nie myślałam, że on taki zakochany we mnie, kładący mi cały świat do stóp, zrobił coś takiego ;-(

po tylu latach... Drukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansPiszę jako osoba zdradzająca… Mogę zostac przez Was potępiona, ale pragnę szczerej odpowiedzi na pytanie co się ze mną dzieje… dlaczego jest tak, że zdradziłam najcudowniejszego faceta na świecie, osobę która miała być moim mężem, mieliśmy tyle wspólnych planów… Poniżej historia opowiedziana w kilku zdaniach: Poznaliśmy się jeszcze w liceum, to była nasza pierwsza miłość. Oczywiście po drodze były jakieś lekkie potknięcia, czasem się kłóciliśmy ale bardzo kochaliśmy. Staraliśmy się naprawiać rzeczy które nas denerwowały i stworzyć coś (przynajmniej wg mnie) wyjątkowego. I mówiąc szczerze udawało nam się to. Mieszkaliśmy razem, dogadywaliśmy się. Był moim ideałem. Po 6 latach, przeprowadziliśmy się do nowego miejsca, zaczęły się problemy. Wydawało mi się że wszystko wylatuje mi przez palce, że on tak naprawdę już mnie nie kocha, nie spędzaliśmy ze sobą czasu, wciąż były kłótnie. Moje życie przestało być takie jak poprzednio, oprócz pracy zwaliło mi się na głowę masę spraw i dom z którym nie mogłam sobie dać rady. On (w moich oczach) nie pomagał mi, cały czas mnie oskarżał o rzeczy których nie dawałam rady zrobić, nie zdążyłam. To były drobnostki takie jak brak obiadu, nie wyprasowane pranie, brak zakupów , nie podjechanie gdzieś… ale było ich tyle że… Doszło do tego że po pracy leciałam do domu, staralam się zrobić jak najwięcej i nawet jak wszystko było ok. to, z lęku przed tym że on wejdzie do domu i znawu znajdzie coś co nie jest tak jak chciał, bałam się usiąść. Stałam w salonie czasem kilkadziesiąt minut i czekałam aż wróci żeby zobaczył że naprawde coś robie. Czułam się niedoceniona i niekochana. Moje życie polegało tylko na pracowaniu, praniu, gotowaniu , sprzątaniu i czekaniu na mojego mężczyznę. Dodam tylko że on oprócz pracy robił to co lubił, miał swoje hobby i większość wieczorów na nie poświęcał. Próby znalezienia czegoś co moglibyśmy zrobić razem zawsze kończyły się na niczym, on przecież nie miał czasu bo miał swoje hobby,i dlaczego miałby z niego rezygnować? W końcu coś we mnie pękło postanowiłam że ja też mogę robić coś fajnego, i zaczełam uczyć się jeździć na nartach. Sprawiało mi to ogromną radość. Weekendy które zazwyczaj spędzałam na sprzątaniu lub siedzeniu u teściowej zamieniłam na wypady na narty. Poznałam fantastyczne osoby i zauroczyłam się w facecie w którym nie powinnam. Każda próba namówienia mojego narzeczonego na natry kończyła się wymówką więc jeździłam sama, lub z nowo poznanymi osobami. Poznałam mężczyznę który poświęcal mi czas, doceniał to czym się zajmuje zawodowo, a pyzatym był „wolny” (w sensie duchowym),bez problemów dnia codziennego, czyli odwrotność tego co miałam w domu… Nie ukrywam że się zauroczyłam. Spotykaliśmy się jakiś czas, wydaje mi się ze ok. 2 miesięcy , no i poszyliśmy raz do łóżka. Po tym zdarzeniu nie mogłam się pozbierać, miałam ogromne wyrzuty sumienia w stosunku do mojego narzeczonego, zerwałam kontakt z „kochankiem” (nie lubie tego słowa ale nie wiem jak inaczej go określić) i przeprowadziłam poważną rozmowę z narzeczonym. Powiedziałam ze nie chce takiego związku że to koniec. Stwierdziłam że chce być sama, poukładać sobie w głowie czego tak naprawdę oczekuje. Ale mój narzeczony mnie zaskoczył, powiedział ze mnie kocha, że nie wyobraża sobie życia beze mnie itd. Zostaliśmy razem. Starałam odnajdywać się w nim to co podobało mi się w „kochanku”, namawiałam na wyjazdy i robienie czegoś razem. W miarę nam się to udawało. Było momentami ciężko ale wszystko zmierzało ku lepszemu. Gdy już było zupełnie fajnie napisał do mnie maila „kochanek” Wracał właśnie z za granicy do miejsca w którym mieszkam i prosił czy mogłabym pomóc mu w różnych kwestiach (sprawy wyłącznie służbowe) . Oczywiście zgodziłam się. Poszliśmy na kawe pogadaliśmy, pomogłam załatwić rózne żeczy, znowu kawa, potem ze sobą pisaliśmy, opowiadałam mu o narzeczonym, on mi o swojej byłej dziewczynie… Dla mnie nic co miałoby jakiekolwiek znaczenie, tym bardziej że nie było w tym żadnych uczuć. Trwało to może 2 tygodnie, w 3 tygodniu zaczął mi pisać wiadomości pt tęsknie, chciałbym cię zobaczyć itp. Nie za bardzo mi się to podobało, więc poprosiłam żeby tego nie robił. Widocznie nie w dość stanowczy sposób ponieważ nadal pisał, a ja żeby nie było mu przykro,niezręcznie, głupio (nie wiem jak to zazwac) starałam się odpowiadać wymijająco, troche śmiałam się z niego np. podrywaczu idź poszukaj sobie jakiejś małolaty itp. Był to poniekąd flirt na który się godziłam, choć nie wiem czemu. Nie planowałam z nim żadnej przyszłości, nawet nie chciałam iść z nim do łóżka, tak jak pisałam wcześniej nie było tutaj żadnej miłości. Zaczęłam chować telefon w domu z obawy przed tym że mój narzeczony zobaczy jakiegoś smsa. Oczywiście po tylu latach związku od razu zorientował się że jest coś nie tak. Zabrał mi komputer, telefon i zaczął szperać. Znalazł jakiegoś maila, smsa i zaczął pytać. Kłamałam i kłamałam… bałam się że dowie się o zdradzie sprzed 6 -7 miesięcy i że mnie zostawi. W końcu wszystko wsyszło na jaw… to czego żałuję że wszystko wyszło pod przymusem. Nie wystarczyły mu moje przeprosiny i zapewnienia ze nić między nami w ostatnim czasie nie było. Że całkowicie zerwę z nim kontakt. Zabrał mi telefon i pisał z „kochankiem” smsy podając się za mnie,prosił mnie żebym do niego zadzwoniła i powiedziała ze to koniec – tak zrobiłam. Nadal mi nie wierzy i prawdopodobnie nasz związek się rozpadnie… Kocham go, nie wyobrażam sobie życia bez niego.

Chciałabym wierzyć, że wybaczyDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansJesteśmy z Wojtkiem od 5 miesięcy. Znamy się od przeszło 3 lat, ale dopiero niedawno coś między nami zaiskrzyło. Nasz początek był dziwny. Oboje nie byliśmy w sobie zakochani, raczej podnieceni odkryciem samych siebie na nowo. On kochał swoją byłą dziewczynę - Anię, do tego jeszcze dla mnie zerwał z Natalią, z którą był ze dwa miesiące, a do której nic nie czuł. Ja lizałam rany po roku nieszczęśliwego zakochania w Bartku, który najpierw zrobił mi nadzieję, a potem olał, najgorsze było to, że potrafił przez tydzień się nie odzywać i nagle napisać esemesa"Hej", jakby nic się nigdy nie wydarzyło między nami... I ja i Wojtek wiedzieliśmy, że jesteśmy ze sobą w zasadzie może trochę dla zabawy, żeby się przekonać co z tego wyjdzie. "To takie dziwne. Jesteśmy razem, a żadne z nas nie kocha tego drugiego" - powiedziałam raz, gdy jechaliśmy razem autobusem. Zachowywaliśmy się jak normalna para- spędzaliśmy prawie cały czas razem, całowaliśmy się itd. Gdy zaczęliśmy być razem byłam jeszcze dziewicą, on już to robił wcześniej, mimo to dosyć szybko "wprowadziliśmy" zabawy do naszego związku. Wracając do domu on niego raz myślałam, że go kocham, raz nie byłam tego taka pewna. Po tygodniu on wyjechał na wieś do dziadków, na weekend. A mi się nudziło samej. Napisałam w piątek wieczorem do Bartka czy może nie zechciałby się spotkać i pogadać. Odpowiedział, że mogłabym do niego wpaść. Więc poszłam. Na początku zwyczajnie rozmawialiśmy, śmialiśmy się, nawet mi śpiewał. Zrobiło się bardzo przyjemnie tak jakbyśmy byli... przyjaciółmi. W pewnym momencie zaczął mnie całować, a ja zamiast to zatrzymać zatopiłam się w jego ustach, tak za nimi tęskniłam... Spytał czy pozwolę na więcej, nie zaprzeczyłam. Przeszliśmy do drugiego pokoju i ... no nazwijmy rzecz po imieniu - zrobiłam mu loda. Tego dnia nic więcej między nami nie zaszło. Wróciłam do siebie, a z nim pisaliśmy esemesy. Przez ten rok nieszczęśliwego zakochania oczywiście miałam marzenia, żeby być z nim lub mieć z nim swój pierwszy raz. On się mnie właśnie wtedy, w piątek w nocy zapytał. Czy chciałabym z nim to zrobić. Nie byłam pewna, ale w końcu uległam. Poszłam do niego w sobotę rano, niby spróbowaliśmy, ale w związku z tym, że żadne z nas wcześniej tego nie robiło - nie wyszło nam. Posiedzieliśmy jeszcze trochę razem i wróciłam do siebie. Od razu zaczęłam kontemplować to, co zrobiłam. I byłam już na 100% pewna, że nie chcę więcej próbować z Bartkiem, że kocham Wojtka i nie chcę ciągnąć zdrady. Problem w tym, że w ogóle ją zaczęłam... Nie pisałam z nim więcej, nie spotkaliśmy się. Wojtkowi w końcu wyznałam miłość i to z nim przeżyłam swój "pełny" :P pierwszy raz. Zrobiliśmy to po przeszło dwóch tygodniach. Nie zamierzałam mu powiedzieć o zdradzie. I pewnie nigdy by się nie dowiedział, gdyby nie to, że moja matka zabrała mi telefon i przeczytała esemesy moje z Bartkiem dowiadując się w s z y s t k i e g o. Nie chciałam mówić Wojtkowi, bo było nam naprawdę dobrze razem. Zakochaliśmy się w sobie na zabój, po raz pierwszy czuliśmy coś takiego.Nie chciałam tego popsuć. Ale byłam zmuszona. Matka wysłała mi wiadomość, że powie Wojtkowi. Więc to ja mu powiedziałam. Ale tylko o całowaniu. Był zły. Był bardzo zły, wściekły na mnie, bo prosił, żebym go nie zdradzała, że wcześniejsze jego związki się kończyły przez to. Obiecałam, że tego nie zrobię :(, że będę inna... No i nie byłam. Myślałam, że to będzie nasz koniec mimo, że go prosiłam, błagam, tłumaczyłam... Wybaczył mi, po tym jak powiedziałam, że się zabiję. Wyznał, że tez nie może żyć beze mnie. Zostaliśmy ze sobą i zapomnieliśmy o tym, znowu byliśmy szczęśliwi. Tylko, że to była zaledwie połowa prawdy. Moja matka nie powiedziała mu o tym na szczęście. Zaczęły się jego fantazje. Sama nie wiem kiedy. Że chciałby, żebym to zrobiła z kimś innym, że go to podnieca, że chciałby pokazać, że jest lepszy od innych facetów. Odmawiałam mu. Bałam się, że to się powtórzy... ten strach, że Wojtek mnie zostawi. Nie zrobiłam tego nigdy więcej. Ale jego podniecały same historyjki. Opowiadałam mu o tym, co naprawdę zrobiłam z Bartkiem i mówiłam, że to jest szczere. on na szczęście mi nie wierzył, więc miałam w pewnym stopniu czyste sumienie- powiedziałam prawdę. Ostatnio nalegał coraz bardziej i zaczął wątpić, że to o czym opowiadam to kłamstwo. Najpierw przekonałam go, że to nieprawda, że nic takiego nie zrobiłam - bałam się, że odejdzie. Ale potem powiedział, że chciałby, żeby to była prawda, że nie zerwałby ze mną. I powiedziałam. Poprosiłam,żeby został ze mną, żeby nic się nie zmieniało, powiedział, że ok. Nie dowierzał mi. Spytał komu powiedziałam o zdradzie. Dwóm przyjaciółkom. Jedna kategorycznie mu zaprzeczyła, żebym zrobiła cokolwiek, druga powiedziała, że to nie jego sprawa i nic mu nie powie. A on stwierdził, że skoro nie zaprzeczyła, to wydała mnie i uwierzył. Był smutny i stwierdził, że porozmawiamy jak wyzdrowieję (bo byłam przeziębiona od jakiegoś czasu). Pisaliśmy esemesy, on w pewnym momencie napisał, że skoro obiecał to nie zerwie, ale ciężko mu. Więc go wyręczyłam. Zerwałam esemesem. Tak wiem, to najgorsze co mogłam zrobić :( Ale chciałam mu zaoszczędzić czas. Do tego dochodziło jeszcze, że kłóciliśmy się dosyć często, zawsze godząc się ale mimo wszystko. Napisałam, że robię to dla niego, żeby był szczęśliwy, żeby się nie martwił, nie denerwował... Widziałam,że mu zależy, żebym to naprawiła. nie powiedział tego wprost, ale dał do zrozumienia, że chce, żebym się postarała, żebym nie odpuszczała. Przyszedł do mnie następnego dnia, miałam mu pomóc w chemii, ale okazało sie, że jeszcze nie przerabiałam tego tematu. Chciał wyjść, ale zatrzymałam go. Porozmawialiśmy trochę... on mówił, że nie chce ze mna być, że w nic mi nie wierzy, że nie zasługuje na niego, że nie jestem warta... W końcu zasnął, a ja przytuliłam sie do niego, brałam za rękę, drapałam po głowie tak jak lubił zawsze, raz go lekko pocałowałam. Pomyślałam, ze to może być ostatnia szansa, żeby go podotykać. Więc musiałam z niej skorzystać. Potem się obudził, znowu go poprosiłam, żeby został. Znowu rozmawialiśmy... Powiedział, że czuł jak go dotykałam, że "ten twój całus był słodki" Prosiłam go, mówiłam, że chcę to naprawić, że się zmienię, żebyśmy tego nie kończyli, że jeszcze jest sens... Sama nie byłam pewna czy jest. Znaczy chciałam bardzo chciałam móc naprawić, pokazać, że mi zależy, ale on był taki oschły... taki pewny tego, że to koniec. Zaczęłam się przytulać do niego. Oddał uściski. Leżeliśmy razem, rozmawialismy, ja płakałam głównie. Potem powiedział, żebym się umyła, weszliśmy razem do łazienki. Zdecydowałam sie na jeszcze jedną próbę "Daj mi szansę" - powiedziałam. "Tyle już dostałas..." - odparł. "Daj mi ostatnią. O ostatnią szanse jeszcze nie prosiłam" Zgodził się. Stwierdził, że wciąż mnie kocha, i żebym tego nie popsuła. Że bardzo mnie prosi, żebym nie zrobiła juz żadnego głupstwa. Było już w miarę dobrze. Przytulaliśmy się, całowaliśmy i wreszcie znowu byłam szczęśliwa. Tak szczerze, to to było wczoraj. Dzisiaj przyszedł do mnie, było wszystko w porządku, tylko mówił, że czasem jest nieszczęśliwy. Że to już nie jest to, co wcześniej. Powiedziałam, że ja też, że może potrzebujemy czasu. Jest miłością mojego życia, powiedział, że nikt inny nie pokocha mnie tak mocno jak on. Boję się co będzie dalej. Czy dam radę, czy nie popełnię jakiegoś błędu. Nie mogę go stracić. Nie przeżyję bez niego. Jest dla mnie wszystkim :(

zdradaDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam jestem na portalu pierwszy raz,mój mąż zdradza mnie ze swoją koleżanką z pracy jest młodsza odemnie o 10 lat ,my jesteśmy małżeństwem 18 lat.To nie jest jego pierwsza zdrada wcześniej 4 lata temu spotykał się z innną i w to wplątał dzieci wtedy 10cio i 6cio letnie jechał z koleżanką na basen i naszymi dziećmi a ja zostawałam w domu.Każdy mi mówi aby dać mu spokój niech robi co chce ja walcze o ten związek a czy to ma sens .Jest okropny dla mnie ,mówi abym sobie kogoś znalazła bo na starosć będę sama.Mamy wspólny dom ,kredyt może nie warto faktycznie trwać w czymś takim,ale ja tego nikomu nie zostawie.Obecnie kłamie na każdym kroku nigdzie nie chodzimy razem bo mówi że się mnie wstydzi.Ja mu wiąże buty prasuje koszule czy to jest normalne?

zdradzony poraz drugi w ciągu 8 latDrukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęWitam. Jesteśmy ze sobą 8 lat. Pierwszy raz mnie zdradziła po 2 latach. Niedawno całkiem przypadkowo dowiedziałem się że niecały rok wcześniej zostałem zdradzony poraz kolejny. Na początku się wszystkiego wypierała, ale zacząłem ją podpuszczać i przyznała się. Zdradziła mnie ze swoim kolegą, po krótkiej znajomości. Utrzymuje z nim kontakt do dzisiaj, chociaż twierdzi że to był tylko 1 raz. Przyznała że jakiś czas była w nim zauroczona, jednak po krótkim czasie jej przeszło. Od miesiąca spotykają się ze sobą na "kawie". Teraz twierdzi że żadne uczucia ją z nim nie łączą. Bardzo ją kocham, nie chcę tego przechodzić z kolejną osobą, ale nie jestem pewien czy to nie za wiele

Cy mąż mi wybaczy?Drukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansWitam, chciała się podzielić mim problemem. Od 3 miesiecy nie mieszkam z męzem a wszystko zaczeło sie rok temu.Odnowiłam kotakty ze znajomym z dawnych lat. Postanowilismy sie spotkać. Po pierwszym spotkaniu przyszly nastepne. W koncu podjelam decyzje ze odejde od meza. Zabrałam córke i pszlam mieszkac do mamy. Rodzic mi pomagali maz sie dowiedzal sie ze sie spotykalam z innym (ale nie spałam z tym znajomym to byly tylko spotkania.) Ale nie ukrywam ze maz mnie zle traktoał przez dwa lata to tez sie przyczyniło do złożenia wniosku o rozwód. Złożyłam go 1wrzesnia 2009 roku ale 17listopada 2009 zawisiłam sprawe wróciłam do meza. Ale j do konca nie nie bylam szczera utrzymywałam kontakt z moim znajomym. Któregos razu maz pracował na noc ja sie spotkalam z kolega wypilam za duzo i sie z nim przespalam pozniej bylo to czesciej wpadłam z nim w wir namietnosci.Kolega we mnie widział kobiete piekna (ja uważam siebie za brzydule)on całkiem inna niz moj maz. Kazdego dnia od meza slyszalam ty k...., brudasie itpale gdy maz chcial sie kochac widzial we mnie kobiete. Szcerze teraz mieszkam z tym kolega i moja corka ale do konca nie wiem czy to jest milosc czy zauroczenie. W ostatich dniach uświadomilam sobie ze zle zrobilam. Koham nada mojego meza. ALE WIEM ZEON MI NIE WYBACZY, WIEC CZY MOGE JAKOS GO ODZYSKAĆ?

kocha a zdradza?Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaJestem w trakcie rozwodu.Mam 26 lat i dwojke dzieci.Z obecnym chlopakiem jestem od lutego tego roku.Ma 29 lat- kawaler.Mieszkamy w roznych miastach oddalonych o 100km - widujemy sie w kazdy weekend i do tego duzo na telefonie wisimy. Nasz zwiazek zaczal sie od klamstwa,ale to akurat byla drobnostka. Sporo czasu minelo zanim poznal moje dzieci. Dopiero po 3 miesiacach zdecydowalam ze mozna sprobowac. Dla samotnie wychowujacej matki taka decyzja jest trudna,a el juz wtedy wiedzielismy ze sie kochamy i chcemy byc razem. Dwa tygodnie po tym mial urodziny, zrobilam mu niespodzianke i zaprosilam znajomych.Wszystko pieknie,noc juz spedzilismy sami.Na drugi dzien poszedl zmywac naczynia a mnie cos tknelo, cos mowilo "sprawdz telefon" i sprawdzilam.. I okazalo sie ze moj ukochany Piotrus mnie zdradza, a przynajmniej jak twierdzil zdradzaŁ. Dogadalismy sie w koncu , ze po czesci go rozumiem, bo nie wiedzial czy chce byc ze mna, bo angazowanie sie w zwiazek z MAMA to trudna decyzja.Wtedy po raz pierwszy powiedzial ze mnie kocha.Zryczalam go za to ze te cudowne slowa zostawil na Taką okazje..Ogolnie wybaczylam,pozbieralam,probowalam przejsc do porzadku dziennego i sie w koncu udalo. Gdy praktycznie zapomnialam o zdradzie okazalo sie ze utrzymuje jakies kontakty na portalu erodate, pisal do dziewczyn,a dokladnie jak twierdzil z jedna utrzymywal kontakt by hmm jak to opisac, dowiadywac sie jak mozna dobrze Mi zrobic. Twierdzi ze nigdy z zadna sie nei spotkal, ze to tylko ta jedna z ktora pisal, usunal konto ale skad mam wiedziec ze nie ma innego? znowu wybaczylam,znowu dalam szanse bo "przeciez fizycznie mnie nie zdradzil". W ten weekend bylam u niego, na jego maila wyslalam mu linka z jakims przepisem zeby u niego pogotowac, otworzyl mi swoja poczte i odrazu linka.Zasmialam sie z niego ze co tak szybko wylaczyl swojego maila,ale mowi ze zostawil wlaczonego. Za chwile wzielam laptopa do kuchni i ZNOWU cos mi mowilo "sprawdz poczte" I sprawdizlam i znowu znalazlam. Pisze skurwiel maile z laska,nie wiem skad onaco to za cizia, pewnie nawet nie wie ze facet jest w zwiazku.Po mailach widac ze laska jakas troche cnotliwa ale za moj Piotrus jak najbardziej odwazny i pewny siebie.Jak to on by chcial sobie na jej ponetne cialo popatrzec, ze chcialby sie spotkac, ze z mila checia chcialby dac jej klapsa w ponetny tyleczek.Pokopalam mu drzwi az sasiedzi przyszli zmartwieni czy cos sie stalo.Nawyzywalam,nakrzczalam i w pysk dalam. Co mam zrobic?Twierdzi ze robil to ze swojej proznosci, ze chce sie dowartosciowac.Poza tymi wybrykami idealnie sie dogadujemy sie, dopelniamy, on mi pomaga psychicznie,jest inteligentnym facetem, madrym zyciowo .Spedzamy razem we czworo cudowny czas. Idealne malzenstwo a tu takie cos. Kocham go i moje dzieci go kochaja. Wiem ze mnie kocha ale dlaczego to robi? Wstepnie juz zapisalam go do seksuologa na sobote. Ciekawe czy sie zgodzi,bo jesli nie to nie widze szans,chyba ze znow sie ugne. Czy jest tu ktos kto przechodzil takie rzeczy.Moze ktos kto ratowal swoja milosc u seksuologa.

Czy taj już będzie zawszeDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaZostałam zdradzona po prawie 6latach bycia z chłopakiem. Byłam pewna, że jest inny (jak pewnie większość z nas), żałowałam go że tyle pracuje, że ma ciężko, troszczyłam się,wierzyłam w każde słowo.W pewnym momencie zauważyłam, że jakoś mało się do mnie odzywa, mało dzwoni, mało odpisuje itp.Myślałam, że może powoli ma dość rutyny.Któregoś dnia stwierdził, że chce być sam.Nie chciałam pozwolić na to.Chciał przerwy pół rocznej.Nie chciałam się zgodzić bo wiedziałam,że pół roku to dużo czasu, w ciągu którego wszystko może się stać. W końcu zaczął unikać mojego kontaktu, zauważyłam zmiany,z dnia na dzień coraz większe.W końcu zauważyłam, że zaczął odpisywać na moje smsy z dystansem, odpisywał ale na wybrane smsy, nie o nas, na takie o byle czym.Dzwoniłam, a on nie odbierał, tłumaczył, że jest zajęty.Ale wierzyłam, że chce tej samotności, że może tak go przytłoczyłam, że chce tej wolności.Ja jednak walczyłam.Któregoś dnia dowiedziałam się, że jest z kimś, to był dla mnie szok, ale mniejsza o to.Nikt nigdy w życiu tak mnie nie skrzywdził, straciłam zaufanie do wszystkich.Mam 26lat i boję się, że nigdy nikogo już nie pokocham, że nie będę umiała nikomu zaufać.Ciągle boję się, że znów zostanę skrzywdzona.Boję się zaangażować.Czy tak już będzie zawsze?Chciałabym kogoś pokochać, jednak nie wiem czy będę umiała.

NIE ROZUMIEM Drukuj

Witajcie, Moja historia nie kwalifikuje się do żadnej kategorii. Jeszcze nie, bo nie wiem co myśleć, nie wiem co się dzieje. Najlepiej będzie jak zacznę od początku.. Dwa miesiące temu zaczęłam pracę w nowym miejscu i tam go poznałam. Początkowo unikałam go, bo słyszałam plotki że ma żonę i dziecko, ale bardzo mnie do niego ciągnęło..Wysoki, przystojny brunet z poczuciem humoru i ujmującym uśmiechem, skryty. Mówili o nim, że nie rozmawia o życiu prywatnym, jest poważnym facetem. Pewnego dnia napisał do mnie maila i tak się zaczęło.. Wymiana poglądów, żarty, rozmowa o gotowaniu..zaprosił mnie do siebie, razem przygotowaliśmy kolację, winko i rozmawialiśmy, odprowadził mnie do domu. Tak zaczęły się nasze spotkania. Powiedział mi że jest po rozwodzie i ma córkę która mieszka z byłą żoną. Nie lubił mówić o przeszłości, widocznie była bardzo bolesna. Mieszkał od pół roku w mieszkaniu należącym do jego siostry, było tam mnóstwo jej rzeczy. Pamiętam że podczas pierwszej wizyty zaintrygowało mnie to co zobaczyłam w łazience- oliwkę i płyn do higieny intymnej, ale nie byliśmy razem więc nie pytałam.. Nasze spotkania stały się intensywne, super spędzało się czas razem, dużo rozmawialiśmy, uśmiechał się. Często mówił że bardzo mnie lubi, że gdy przychodzę problemy zostają za drzwiami, uśmiechał się..W końcu nawet zostawałam u niego i razem jeździliśmy do pracy.. Jednak nie był to związek, podkreślał że związku nie chce, przynajmniej nie na razie, że to ograniczenia itd, ale że nie ma innej, po prostu nie chce się spieszyć..Mówił coś innego i pokazywał coś innego. Jego zachowanie, gesty dawały mi nadzieję, bo dbał o mnie. Bardzo się otworzył, zaczął więcej opowiadać o przyszłości. Aż tu nagle pewnego dnia po pracy zupełnie niespodziewanie dostałam od niego smsa o treści "Przestaniemy się spotykać, po weekendzie przyniosę tobie twoje rzeczy". Wmurowało mnie, bo ostatnie dni były cudowne, nie wiedziałam o co chodzi i do tego takie załatwiania sprawy przez smsy.. Za chwilę przyszedł kolejny: "Miła z ciebie dziewczyna ale ja już nie chcę się spotykać" i na dobitkę: "Nic nie obiecałem.Mówiłem że nie szukam nikogo.Nic nie deklarowałem.Niczego od Ciebie nie wymagałem.". Moje oczy zalały się łzami, nie zrobiłam i nie powiedziałam niczego złego więc czemu...Czemu w taki sposób..Następnego dnia rano przyszłam do pracy..Pod biurkiem znalazłam reklamówkę z moimi rzeczami..Nie mogłam zebrać myśli, próbowałam pracować, gdy nagle usłyszałam za mną "Cześć Kinga". Przyszedł. Oparł się o ladę, smutny, jakby przybity i zapytał "Jak się czujesz?". Odpowiedziałam "Chyba widać" (noc płaczu i podpuchnięte oczy..). "Nie uśmiechasz się"-odpowiedział. "Uśmiechałabym się gdybyś to inaczej załatwił, wybrałeś najgorszy możliwy sposób". Patrzył na mnie jakby coś czuł, chodził za mną. "Lepiej już idź"-powiedziałam to dwa razy, bo oczy zalewały mi się łzami. Poczekał chwilę i poszedł. Wrócił po raz drugi skanować dokument który był mu do niczego niepotrzebny (widocznie szukał wymówki), szukał kontaktu wzrokowego, ale go unikałam, znów odczekał chwilę i poszedł. Za trzecim razem chciał wejść ale stała u mnie koleżanka, cofnął się. Może ktoś z Was mi powie o co w tym wszystkim chodzi.. Skoro postanowił mnie wyrzucić w tak perfidny sposób, dlaczego nie jest konsekwentny, dlaczego szuka kontaktu ze mną? Chodzi o inna kobietę czy to zwykły lęk przed zaangażowaniem pchnął go do tego? Gdy zapytałam o powód stwierdził :"bo to szło w niewłaściwym kierunku". Nic nie rozumiem. Wiem tylko że jest mi bardzo przykro, cierpię bo za nim tęsknię, było mi z nim cudownie. Nie rozumiem dlaczego tak postąpił, a muszę go widzieć codziennie w pracy. Proszę pomóżcie mi zrozumieć..

nie wiem co myślecDrukuj

Zdradzony przez żonęW skrócie opisze moją historie. Moja żona nigdy nie miała ze mną łatwo, byłem zasdrosny, nie angazowałem sie w zycie rodziny tak jak powinienem i wogóle moje zachowanie z perspektywy czasu oceniam fatalnie. Ale zawsze ją kochałem i nigdy nie zdradziłem. Nasilenie moich humorów i pretensji nastapiło z chwilą gdy zmieniła prace i zaczeła jezdzić co m-c na spotkania firmowe, byłem zawsze zasdrosny. po około roku zaczałem zauważac że dużo rozmawia z kolegą z pracy, ja w tym czasie potrafiłem z nią nie rozmawiać przez dwa tygodnie "ciche dni". Na moje uwagi zawsze odpowiadała że tak dużo rozmawia ale to tylko kolega, spokojny, żonaty i wogóle spoko facet. Wiedziałem że ona mu się bardzo podoba bo jest atrakcyjną kobietą, i przecież to tylko facet. Ze spotkania firmowego w listopadzie 2008 wróciła jakby troche inna,zaczeła pilnować telefonu. Przez cały grudzień było między nami zle, bez seksu rozmowy tylko "służbowe". Przed świętami pojechała na spotkanie opłatkowe wróciła po dwóch dniach. Widziałem w jej oczach że coś jest nie tak, wiedziałem to, jestesmy małżeństwem 19 lat i mamy trójke pociech, znam ją troche. Swięta przebiegly super, było miedzy nami wspaniale, ba ja zdałem sobie sprawe że zle postepuje i obiecałem jej że ten nowy rok będzie bez kłótni i obrażania się. W połowie stycznia 2009 zacząłem otrzymywać dziwne telefony, pokazałem ten numer żonie, powiedziała że go nie zna i nie wie o co chodzi. Ale coś mi tu nie grało sprawdziłem telefon żony i okazało się że na ten numer dzwoniła i odbierała połączenia. Powiedziałem jej o tym, odpowiedziała że to numer żony tego kolegi i ona sama nie wie o co jej chodzi. Miałem dość tych zagadek i przy żonie wysłałem sms do niej i do kolegi że chce się z nimi jutro spokać i porozmawiać. Zona nie spała calą noc, rano dokładnie 15 stycznia 2009 o godz 6 powiedziała mi "zdradziłam cie z nim na wyjeżdzie" moje życie w tym momencie sie skonczyło. Była bardzo nie przyjemna i atakowała mnie, wyciągała wszystkie złe rzeczy które jej zrobiłem. Była inna to nie była moja żona. Wieczorem opowiedziała mi wszystko już na spokojnie. Mówiła że myślała że ja już jej nie kocham(mogła tak myśleć). Bardzo duzo ze sobą rozmawiali telefonicznie, ona zwierzała mu się ze swoich kłopotów w domu a on był tym który wysłuchał i pocieszył. Wiedziała że mu się podoba, zbliżyli się na spotkaniu listopadowym, bardzo dużo rozmawiali, pierwszy raz złapał ją za ręke. To było 30 Listopoada po powrocie jeszcze dwa razy spotykali się w grudniu przed wyjazdem opłatkowym. Były to spotkania w połowie drogi miedzy m-c zamieszkania, dzieli ich 200km. Spotkania a samochodzie, pierwsze pocałunki, wyznania. Zbliżał sie termin spotkania opłatkowego i jak mi powiedziała dostała od niego sms z propozycją seksu na tym spotkaniu"teraz tak sie to załatwia". Więc ta zdrada nie była nie zaplanowana. Pojechała, on już tam czekał i zrobili to o 12 w południe w pokoju hotelowym. Mieli jednak pecha, moja żona mieszkała w tym pokoju z koleżanką i ona ich nakryła.Żona narobiła takiego wrzasku że słychać ją było w całym hotelu, o wszystkim dowiedział się ich szef i odbył z nimi poważną rozmowe. Boże matka trójki dzieci, jak ona musiała się czuć. Wróciła do domu, było ok, ale w niedziele 21 geudnia zaczął do niej wydzwaniać ON, wyszła z domu żeby z nim porozmawiać. I co się okazało on o wszystkim powiedział swojej żonie i to właśnie ona chciała z nią porozmawiać. On powiedział swojej żonie że się zakochał i chce być z moją żoną, Oczywiście moja żona(tak mi powiedziała), przeprosiła ją i powiedziała że z nim nie chce być. A ja żyłem sobie w tym czasie w nieswiadomości. W styczniu wróciła do pracy i do dnia przyznania sie utrzymywała z nim kontakt bo jak mówiła było jej go szkoda !. Nie wiem jak facet po trzech tygodniach romansu chce zostawić zone, dziecko, nie wiem. Żona w dalszym ciągu jezdziła na te spotkania, on nie.Podobno nie utrzymywali kontaktu, nie wiem. Cały czas jej nie ufałem. Az nadszedł pazdziernik 2009, ma być spotkanie firmowe i on tym razem jedzie. Żona zgodnie z umową zostaje w domu. jedzie za to jej koleżanka. Coś mnie tkneło kupiłem dyktafon, wsadziłem jej w samochód i myśle ciekawe czy po powrocie koleżanki coś o nim będą rozmawiać bo zawsze mi mówiła że tego tematu nie ma. I co sie okazało. koleżanka na tym spotkaniu dała mu swój telefon i moja żona z nim rozmawiała. Opowiadała koleżance wszystko, że była cała w skowronkach, że powiedziała mu że zawsze będzie go miała w sercu i będzie go kochać. Boże a ja to wszystko nagrałem. Nie chciała się do tej rozmowy przyznać, dopiero jak pokazałem dyktafon uległa. Bardzo mnie przepraszała, powiedziała mi że tak do niej tylko mówiła bo chciała wyjść z tego wszystkiego z twarzą.Nie wiem. To był pazdziernik 2009r. w grudniu zaczeły się sms do mnie od niego w których bardzo mnie obrażał z powodu mojego kontaktowania się z jego żoną(była załamana), moja żona nigdy nie odpisała do niego w mojej obronie, W końcu nie wytrzymałem i postarałem się go spotkać. Było to spotkanie bardzo krótkie, dostał to na co sobie zapracował i od tego czasu nie mam żadnych sms. Moja żona zapewnia mnie że bardzo mnie kocha i ja to widze. Ja też bardzo ją kocham i wiem że ją zaniedbywałem i nie szanowałem. Jednak czy ona go jednak nie kocha, nie wiem co o tym mysleć.