Zdrada - portal zdradzonych - News

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Ostatnio Widziani

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

kolejny raz...Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakabędę starała się być obiektywna.. jestem rozwódką mam dwoje wspaniałych dzieci.. ale niestety mąż wolał blondynki w mini i kabaretkach i nie dojrzał do małżeństwa po roku koszmaru rozstaliśmy się i dobrze.. dzieci odetchnęły my też i było dobrze.. obiecałam sobie : nigdy więcej żądnej miłości.. ale żeby zająć sobie czas wróciłam do szkoły i tam poznałam Mojego A. ... i było to skomplikowane, kobieta z dziećmi to wyzwanie.. ale udało się ale czy na pewno? po półtora roku czyli 3 tygodnie temu dowiedziałam się że ma romans.. zapierał sie rekami i nogami że nie ale odkryłam smsy, dbał o siebie strasznie nowe ciuchy perfumy ćwiczenia dieta... mówil że chce się dobrze czuc ale okazało sie że przez 3 miesiące miał ją.. okłamywał mnie że spędza noce u kolegi a był u niej, niby wyjechał na weekend do rodziny w góry, owszem był w górach ale z nią u jej rodziny.. tak doskonale mnie okłamywał.. mówiąc jak bardzo mnie kocha planując wspólne życie.. mieszkanie dziecko stały związek (małżeństwo).. teraz zakończył to bo juz wiem.. rozmawiałm z nią n nie wiedziała o mnie i gdy się dowiedziała tez nie chce mieć z nim nic wspólnego.. i tu problem w przypadku małżeństwa zakończyło się to i tyle a teraz On walczy mówi że to było nieporozumienie chwilowa głupota... w zasadzie nic się nie stało bo z nia nie spał (jego słowa)... wiem że to szalone ale ja go zwyzywałam, pobiłam bo wiedzial jakie było moje małżeństwo a mimo to mi zrobił świństwo.. traktowałam go jak śmiecia a on tylko płakał i błagał o wybaczenie... teraz mija kolejny tydzień a ja nie wiem co mam robic... zostac odejść? czekać? mówi że kocha, nawiązał bliższy kontakt z moimi dziećmi stara się jak najwięcej czasu z nami spędzać.. awantury i docinki znosi z pokorą... okazuje mi ciepłe uczucia... zwariowałam a moze faktycznie warto poczekać skoro mimo wszystko tak to wygląda? cały czas prosi : zostawmy to za soba daj mi udowodnic że teraz już rozumiem... a ja jestem w czarnej d... kocham Go to na pewno... ale ten strach...

zdradaDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam Nie wiem od czego zacząć, jestem nadal w szoku. Dowiedziałam się 23 grudnia wieczorem że mąż ma inną kobietę. Dzień przed WIGILIĄ !!! Telefon zadzwonił i mąż wyszedł do drugiego pokoju i zamknął drzwi. Rozmawiał chyba z 2-godziny. W momencie kiedy podeszłam do drzwi usłyszałam całą rozmowę jak to ją pragnie jak jest zdecydowany i chce tego samego co ona, mówił misiaczku itd Jesteśmy małżeństwem od 10lat z 2 dzieci i do tej chwili myślałam że jesteśmy idealni. Po prostu jakby mnie piorun strzelił, stałam jak zamurowana. Nie wiem co robić, powiedziałam mu to w 1 dzień świąt a on na to że to tylko zabawa. Jaka zabawa? Przelewał na nią uczucia. Dlaczego do mnie tak nie mówi. Nie wiem już nic zawalił mi się w jednej chwili cały świat. A w telewizji całe święta o miłości przebaczaniu zaufaniu po prostu płakać się chce.

Zdradziłam mojego chłopaka z innym - skomplikowaneDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansWitajcie. Mam 19 lat, studiuję. Jestem normalną, naturalną dziewczyną, ale się pogubiłam... Mam nadzieję, że będziecie w stanie mnie trochę nakierować na właściwy tor.
W poprzednim związku: Przed własną zdradą byłam bardzo przykładną dziewczyną, szalenie kochałam chłopaka, wypruwałam sobie żyły na staraniu się, dogadzaniu mu, gotowaniu obiadów. Moja wada: bycie ZA dobrym (w codziennym życiu jestem bardzo pomocna i cierpliwa) Odcięłam się nawet od przyjaciół, ale w końcu poczułam, że jestem nieco przez niego wykorzystywana, bo on się nie starał, wiedział, że ja to zrobię. Zdradziłam chłopaka z nazwijmy go "P.", bo byłam przez swojego partnera lekceważona, nie doceniona, zbytnio mu ulegałam. Z "P." widywałam się sporadycznie, pisaliśmy, rozmawialiśmy na Skype. To był tylko seks i zbliżenia, ale czułam się wtedy dowartościowana, atrakcyjna. To była taka odskocznia od mojego chłopaka. Nie przyznałam się do zdrady, nie powiedziałam i nie żałowałam - robiłam to z premedytacją. W końcu on sam mnie zdradził. Miałam super kontakt z jego rodzicami i to oni powiedzieli mi, że zauważyli, że mój chłopak przegląda portale randkowe - to był dla mnie sygnał. Przez pewien tydzień zachowywał się nie do poznania. Spytałam go co się dzieje, przyznał się do zdrady i spotykania się (właśnie przez ten tydzień z inną) Zostawił mnie. Bardzo to przeżyłam, pomimo własnej zdrady, bo jednak na cały czas go kochałam, a ta miłość zaczęła się po prostu wypalać.
Gdy w końcu stanęłam na nogi, postanowiłam poszukać nowej znajomości. Po 4 miesiącach zaczęliśmy się spotykać. Ja i On.
Obecnie: Zapomniałam o przeszłości, wyleczyłam się z tamtego związku. Razem z moim obecnym chłopakiem tworzymy parę od 6 miesięcy.
Sytuacja nr. 1:
"P." się odezwał. Chodzimy na tą samą uczelnię, czasami się widujemy na korytarzu, rzucimy "cześć" - i tyle. Raczej częściej odzywał się do mnie na gg. Ignorowałam jego zaczepki, wspominanie o barwnej seksualnie przeszłości. Ja byłam zadowolona z tego, że nowy związek się rozwija, jest bardzo dobrze. Gdy wracaliśmy kiedyś razem autobusem, zaczęliśmy rozmawiać na żywo. Potem przez Internet, powspominaliśmy sobie przeszłość, to co robiliśmy razem, że było fajnie, interesująco, namiętnie itd. W końcu to nic takiego - pomyślałam. Niestety wciągnęłam się w smsowanie z nim, wymienialiśmy pikantne wiadomości z zakresu: co byśmy teraz zrobili, gdybyśmy się spotkali. Było mi potem wstyd. Nie odzywałam się, unikałam "P.". Ale zaraz potem i tak wracałam do tego "czatowania", bo tłumaczyłam sobie, że jednak to tylko takie niewinne pisanie i nie będziemy tego i tak przecież wcielać w życie. Zawsze wszystko kasowaliśmy, "P." zachowywał dyskrecję. Raz trochę "poświętowaliśmy" u mnie, jak znajomi, bo w końcu nimi jesteśmy. Wypiliśmy za dużo i doszło do zbliżenia - kochaliśmy się (czułam w głębi duszy, że jednak tego pragnęłam, czułam potrzebę tego intensywnego doznania fizycznego, jakiego mi brakowało w związku z moim obecnym chłopakiem, z którym rzadko się zaspokajamy, bo jest trochę nieśmiały w tych sprawach. A ja jestem wulkanem energii i tego popędu seksualnego) Ta chwila minęła szybko, zdałam sobie sprawę z mojego czynu i żałowałam jak cholera... Byłam zła na siebie. Mówię Wam, nigdy nie czułam takiego wstydu. Zachowałam się bezmyślnie i nieodpowiedzialnie. Dałam się ponieść tym moim natrętnym pragnieniom, tej chęci uprawiania seksu.
Chciałam Wam powiedzieć, że kiedy jestem podniecona, czuję, że to "inna ja". Na co dzień jestem spokojna, ułożona, a kiedy we mnie wstępuje to "coś", odkładam na bok wszystko i zwalniam trzymane hamulce.
Nie dawałam po sobie poznać przed moim obecnym chłopakiem, że coś jest nie tak. Starałam się to traktować jak sen. Poniekąd nie przypominam sobie tego tak dokładnie, ale jednak czuję gdzieś ten niesmak w sercu, na sumieniu. Znów urwałam kontakt z "P." Ale blisko mieszkamy, studiujemy na tej samej uczelni. I tak w kółko: odnawiałam i zaraz urywałam. Nie potrafię powiedzieć sobie dość!
Sytuacja 2.: miałam kłótnię z chłopakiem (dosyć dużo spraw się naraz skumulowało) Nie wiem dlaczego, ale chciałam mu zrobić na złość, pomyśleć w końcu o sobie (zawsze myślałam o drugiej osobie) Spotkałam się z "P." u niego w domu, tak... kochaliśmy się. Wstąpiłam drugi raz do tej samej rzeki... To było jakoś miesiąc temu. Teraz przyszły wyrzuty sumienia, kiedy widzę, jak Nasz związek rozkwita, jak jest dobrze i spokojnie. Obydwoje mamy dużo luzu na swoje zainteresowania, znajomych, pracę, naukę. Zamiast się cieszyć i trwać w tym szczęściu, płaczę i gubię się we własnej głupocie i wyrzutach sumienia, że poszłam drogą instynktu, wyzbyłam się uczuć dotyczących mojego partnera i uprawiałam seks z "P."
Dylematy:
1. Nie potrafię odciąć się od "P.", nie widzieć go, mieszkamy za blisko - a bardzo bym chciała go wymazać z mojej pamięci. Do póki on nie ma dziewczyny, myśli o mnie. Chce się znów umówić ze mną na ten 3-ci raz.
2. W chwilach słabości, gdy mamy małe nieporozumienia z chłopakiem (zdarzyło się to 2-3 razy) myślę od razu o "P.", jakby on był takim, hmm "lekiem" na moje problemy z obecnym partnerem. Jakbym myślała, że to coś pomoże, jakbym mogła się nim pocieszyć. Wręcz ubzdurałam sobie, że to pomoże! To jest bardzo intensywna myśl. Z "P." łączy mnie tylko cielesność, nic więcej. Jak zawsze się spotykaliśmy i dochodziło do pieszczot, czułam tylko samą przyjemność związaną z dotyku, doznań. Nie było żadnego miejsca na uczucia do "P." Sama fizyczność. Czy to może wynikać z tego, że z "P." jestem w pełni zaspokojona, a resztę (uczucia, miłość, poczucie bezpieczeństwa...) dopełnia mój chłopak?
3. Jeśli powiem mojemu chłopakowi o zdradach, nie będziemy razem... Zamierzam milczeć. I tak go krzywdzę wystarczająco. Patrzę na niego, a on jest taki szczęśliwy i odetchnął przy mnie w końcu... Nie mogę mu tego szczęścia odbierać. Mam zamiar się zmienić, ukrócić to, ale nie mam z kim o tym porozmawiać, więc Was proszę o radę.
Chciałabym mu wynagrodzić to, być dla niego tak "czysta" jak przed zdradami. Skupić się na tym, że wartości duchowe (miłość, zaufanie etc.) są najważniejsze, a zbliżenia fizyczne są tylko dopełnieniem i da się nad tym popracować. Mam milczeć? Co jeszcze powinnam zrobić?
4. Jego i moi rodzice są z nas zadowoleni, jesteśmy w ich oczach wspaniałą i dobraną parą (te spory rozwiązujemy między sobą, potrafimy się z nimi pogodzić i wracamy do rzeczywistości). Tylko ja zaczęłam tutaj mieszać, psuć związek. Chciałabym to naprawić, przestać myśleć o "P." jako o rozwiązaniu na nasze wszystkie konflikty. Dlaczego sobie wbiłam, że pieszczoty z "P." są formą pocieszenia dla mnie? Czy mogę być uzależniona od jego dotyku?
Kochani, jestem bardzo zdezorientowana, straciłam panowanie nad sobą, a zawsze znałam umiarr30; Docenię wszystkie Wasze odpowiedzi, są one bardzo ważne dla mnie. Pozdrawiam.

akcja jak z filmu...Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaMHM...już nie jest Twoje :(.... Zaczynam opisywać swoją "9-miesięczną bajkę" z mocnym początkiem i końcem (?) - bo dla mnie to :(. Mimo cierpienia, bólu, łez w oczach, niemego krzyku- opisuję swoją historię... Wszystko zaczęło się od rozmowy kwalifikacyjnej w jednej z większych firm zajmujących się handlem. Tak pracę dostałam- kierownik mnie zatrudnił. Oczywiście mhm...zajęłam się pracą, kierownik wszystko mi tłumaczył, pomagał...aż pewnego dnia słabszy dzień- i propozycja kawy w Mc...nio i poszło pierwsze spotkanie. Spotkania były częstsze. Jasna sprawa nie był zajęty przynajmniej tak twierdził. W życiu nigdy bym nie weszła z butami w czyjś związek. Tak trudno znaleźć miłość...Byłam sama od dłuższego czasu. Nie szukałam miłości- pojawiła się sama. Zauroczenie wspaniały etap :).. Zrezygnowałam z pracy bo nie mogliśmy się skupić na priorytetach zwłaszcza,że czekała go zmiana miejsca pracy&zamieszkania, a mnie wyjazd do Paryża. Byliśmy razem od 31.03.2011 r. Cieszyłam się na tą myśl, że ktoś mnie pokochał bezwarunkowo..kwiaty, spotkania, wspólne spacery, kino...żyłam lżej, budziłam się z myślą,że jest ktoś na kogo mogę liczyć...że mnie nie zrani...zaufałam... taki stan trwał do 13.07.2011r. pamiętny dzień...wróciliśmy się do domu bo on miał poplamioną koszulę...przebrał się poszliśmy razem na przystanek. Spotkała nas tam jego była (mhm..a jednak obecna wtedy dziewczyna w mych oczach była- w końcu sam tak o niej mówił)..zrobiła scenę rozpaczy- dostał płaskiego liścia...stałam na przystanku i nie wiedziałam w jakim ja świecie jestem. Autobusy przyjeżdżały i odjeżdżały...w końcu został przyparty do muru, ona chciała żeby się wytłumaczył co i jak. W końcu ich związek trwał 3-4lata. Mówiła,że spał z nią...rany wszystko było wielkim szokiem...nie życzę nikomu takiego przeżycia...miałam jego klucze od mieszkania. On odwrócił się i poszedł. Uciekł z miejsca zdarzenia...zostawił mnie z nią. A ja najchętniej rozprysłabym się wtedy w powietrzu. Wsiadłyśmy razem do autobusu i rozmawiałyśmy. Te same perfumy różowa puma..ich stopień zużycia taki sam...rany teraz z perspektywy czasu wszystkie klocki się poukładały. Oczywiści mhm...on pisał,żebym nie wierzyła "to wszystko ordynarne słowa itd...,że moja koleżanka potwierdzi- jego była go nękała nie dawała spokoju... Rozmawiałyśmy spokojnie..miałam mieszane uczucia..koleżanka po mnie przyszła i zakończyłyśmy spotkanie. Oczywiście mhm dowiedziałam się,że numer który mnie nękał (zastrzeżony) to była ona. Nie raz pytałam się czy to nie jest jego była...a on nie...dobrze wiedział co jest grane... Po rozmowach z koleżankami wróciłam do niego...spotkaliśmy się w jego miejscu pracy niebieski sklep..miałam łzy w oczach...nie wiedziałam co będzie. Myślałam,że to jak zły sen minie...poszliśmy w drodze mi tłumaczył..(wciskał bajkę)...ja łyknęłam chociaż od tego momentu miałam podejrzenia wobec niego, przedmiotów w mieszkaniu...itd...Napisał mi list,że zdrada nie mieści się w jego zakresie...,że jestem dla niego sacrum...wyjechałam w Bieszczady odetchnąć poszukać siebie..rozwiązań...Ona mi pisała sms...dzwoniła pytała się czy mam z nim kontakt. Cały czas miałam...pisał,że mnie kocha itd......... Wróciłam z wyjazdu spotkaliśmy się...poszliśmy do zoo zrobiliśmy ładne zdjęcie razem :) czas mijał na dojazdach do niego..oczekiwaniu aż się spotkamy..sms-y...telefony....i akcja,że ona ma coś dla mnie znów kontakt telefon...sms-y...chęć spotkania...:( wszystko mnie negatywnie nastawiło. Nie chciałam tego. ...dzwoniliśmy...kiedy nie odbierał nie oddzwaniał martwiłam się,że jest coś nie tak (widać nie bez przyczyny). Nie spotkałam się z nią. Dostałam wiadomość na e-mailu...z nagraniem rozmowy ze spisanymi słowami...przeczytałam uważnie e-maila dwa sms-y, które wysłałam wracając z Bieszczad....info o filmie...dużo szczegółów apropo układu starego i nowego mieszkania.......masa masa rzeczy. Jakby była (bo była). On mi wcisnął kit,że był w domu upojną noc spędził z nią...kiedy ja wracałam on był z nią...teraz to do mnie dociera. Rozrywa wszystko co we mnie tkwiło...ja uwierzyłam na jego słowo: w mieszkaniu był tylko jego przyjaciel i kolega z pracy. To on spiskował z nią, zabrał kalendarz...Nie wytrzymałam poszłam z tym na policję..on zresztą też poszedł (nie poszedł ściemniał,że pismo nie przyszło).... nie dawało mi to spokoju... Później mój wyjazd do pracy na 2 tyg. w sierpniu. Wspierał mnie bardzo w tym co robiłam....telefony...kiedy nie odbierał martwiłam się....dopytywałam się innych co jest grane.... a już nie było dobrze...( :((( ) powrót...nasz wspólny wyjazd urlop w Tatrach cudowne góry& szczyt Zawrat...pięknie było.......owieczka czarna dla kolegi (nowej).... Nie chciałam z nim zamieszkać- chciałam mieć pracę, a później zamieszkać...godził się na to...ostatnie starania-szły z mojej inicjatywy..wyjazd w góry Stołowe..rozmowy, łzy zamieszkaj ze mną...tak zamieszkamy razem...przemierzałam km..żeby z nim się spotkać spędzić czas...nawet kilka godzin kiedy on był pracy..uciekał w nią...i ostatnie kłamstwo...15 XII byliśmy razem spędziliśmy upojną noc...a on pojechał na szkolenie...spotkałam się z kumpelą- ona powiedziała mi,że kolego nasz sam pojechał bez mojego chłopaka...co to za akcja :( ??? spakował się do plecaka- to gdzie on jest. Dzwonię do kolegi z którym rzekomo miał być na szkoleniu- a on mówi,że mój chłopak jest, że teraz mają przerwę...i impuls jedziemy do jego pracy...podchodzę do pracownika proszę go o zawołanie go... idzie. Nie spodziewał się minę miał nieciekawą...wychodzimy ze sklepu...siadamy przy stoliku...Pytam się dlaczego mnie okłamał....? Mówię,że nie chcę być z kłamcą...A on,że ja mam pretensje,że on pracuje, że nie ma na mnie czasu. Ja: to może znajdź sobie dziewczynę z firmy..razem w pracy...razem w domu (ja też tam aplikowałam ponownie), chciałam bardzo być przy nim....ufałam mu...On mhm...nie chcę szukać dziewczyny...on ,że chce się ze mną ożenić mieć dziecko...skąd mam mieć pewność,że wcześniej mnie nie okłamałeś? wszystko mi się sypnęło- te takie dziwne ukrywanie moich rzeczy, świeczek.... włosy...rany wszystko składało się w całość...że ktoś jest. Po co się spakowałeś? Bo mam nocny dyżur elektrycy będą coś naprawiać w sklepie....:( żałosne...powiedziałam,że mam ochotę się wyautować...on co to oznacza- ja rozstanie...podeszła do stolika nowa dziewczyna... Chciała go przycisnąć żeby wyjaśnił. Ja się zapytałam kim jest- ona jego dziewczyną, a ja na to,że ja jestem też jego dziewczyną. Nie jestem byłą....:( i masakryczne DEJA VU..... była sytuacja kiedy on trzymał jej zwierzątko w domu. Powiedział,że to koleżanki z pracy...a ja ok...nie chciałam się czepiać- chciałam uczyć się ufać w 100%... była taka akcja,że ona chciała odebrać pupila. Ja pomyślałam,że znów dobija się jego pierwsza....a to była ona..wcisnął mi bajkę o policji...itd....że ona przyszła bo jest jej winny kasę...oczywiście pupil został odebrany. On usiadł na fotelu i powiedział- "Jaki ja głupi byłem"....widocznie już był z tą nową....dlaczego mi nie mógł powiedzieć???????????? Oczywiście nie chciał wyjaśniać...poszedł niby się przebrać...nie wrócił...ja miałam klucze więc na mieszkaniu spakowałam swoje rzeczy. Byłyśmy we trzy...krzyczało we mnie wszystko..organizm..wycieńczony wymiotowałam...nie mogłam przestać...usnęłam na chwilę...wszedł ok. 4:00 zdziwił się na nasz widok...zmył się...nic nie tłumaczył....Międzyczasie ona i ja dostawałyśmy podobne sms-y....to było gorsze...nie mające końca...zasnęłam obudziłam się..nie mogła w to wszystko uwierzyć...Spojrzałam,że jesteśmy trzy...to jednak się wydarzyło...........................wróciłam do domu taksówkarz potwierdził,że tacy są panowie...dlaczego on tyle osób zranił...dlaczego mieszał do tego inne osoby????

zawirowaniaDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansWitajcie, sytuacja jest następująca. Byłam 2 lata z chłopakiem, było cudownie, rozmawialiśmy wiele o wspólnej przyszłości, kończyliśmy studia (studiowaliśmy na jednym roku), więc spodziewałam się zaręczyn... W tym momencie on, zupełnie niespodziewanie, postanowił mnie zostawić. Twierdził że jeden związek to za mało, że ciągle uważa się za niedoświadczonego i nie jest w stanie zdecydować się na wspólne dalsze życie. Mój świat runął, przeżyłam totalne załamanie. Nie będę tego opisywać bo na pewno wiecie o co chodzi - brak snu, potworny stres, utrata wagi ciała... Mimo wszystko bardzo się starałam o niego w tym okresie - na nic. Był zimny jak głaz, wyprowadził się ode mnie i wszystko się skończyło. Po ok 2 miesiącach spotkaliśmy się ponownie, coś się zaczęło dziać, cały czas czuliśmy jednak coś do siebie... Zaczęliśmy na powrót razem sypiać, praktycznie mieszkaliśmy u siebie. W tym momencie na imprezie z dawnymi znajomymi, na którą poszłam sama (bez niego) poznałam fajnego chłopaka. Byłam ciągle mocno poraniona po tym rozstaniu i stało się... zaczęliśmy się spotykać, dosyć szybko zerwałam z byłym (tym razem ja) i "postawiłam" na nową znajomość. Były jednak w tym momencie stwierdził że nie odpuści, walczył o nasz związek, w efekcie czego mój nowy związek rozpadł się po 1,5mca. Po kilku kolejnych miesiącach wróciłam do byłego i jesteśmy razem do dzisiaj... mamy już synka i jesteśmy po ślubie... Jednak jego cały czas męczył mój przelotny związek z tamtego okresu. Cały czas wypytywał, czy do niczego nie doszło po między mną a tamtym. Zapewniałam że nie, bo nie chciałam po raz kolejny go stracić - nie miałam siły na kolejne zawirowania i rozstania. Nie wytrzymałabym tego. Jakiś czas temu mąż wrócił do tematu i w końcu się przyznałam. Rok po ślubie przyznałam, że parę razy spałam z tamtym chłopakiem. No i zaczęła się jazda. Mąż twierdzi że go perfidnie oszukałam przed ślubem, że więdząc że to dla niego nie do zaakceptowania okłamałam go. W efekcie on brał ślub nie wiedząc wszystkiego o mnie... Ostatnie tygodnie to straszny stres, ciągłe kłotnie... Twierdzi że zbudowałam związek na kłamstwie, że on mi wcześniej mówił że jeśli do czegoś dojdzie to dla nas nie ma przyszłości, więc realne staje się widmo rozwodu... Nie powiedziałam mu, bo nie chciałam go stracić po raz kolejny... Jak się rozstaliśmy to on też miał romans, ale faktycznie do wszystkiego przed ślubem się przyznał, a ja nie... co robić? Czy ta jazda się kiedyś skończy?

Jak spać? Jak żyć ze świadomościa własnej winy?Drukuj

Zdradzony przez żonęWitam i pozdrawiam wszystkich forumowiczów.
Zacznę może od początku. Nie jestem święty i nie będę robił z siebie męczennika. Ze swoją żoną jesteśmy około 15 lat, moja jedyna miłość. Miałem kilka gorszych chwil w życiu, jako jeszcze gówniarz zdradziłem swoją ówczesną dziewczynę (jednorazowo, byłem nawalony jak bela - słaba wymówka, ale tak było, nie doszło do normalnego seksu). Nie mogłem z tym za bardzo żyć, wyprowadziłem się z wynajętego wspólnie mieszkania, poprosiłem o 1 miesiąc przerwy abyśmy mogli się zastanowić co dalej. Wtedy jeszcze sie nie przyznałem. Po kilku tygodniach mieszkała już z kimś innym, na początku walczyłem, po 2-3 miesiącach się poddałem. Zebrałem swoje oszczędności i kupiłem bilet do Australii planując przejechać ją dookoła z plecakiem. Przed moim wyjazdem, moja dziewczyna zaczęła nalegać na spotkanie, 2 dni przed odlotem w końcu się spotkaliśmy. Przyznałem się do tego co zrobiłem, widziałem że nie jest pewna co robić, zostawiłem jej kartę kredytową i poprosiłem o spokojne przemyślenie spraw. Jeśli stwierdzisz że zaczynamy od nowa to będę czekał w Sydney za 3 tygodnie - zaproponowałem. Przyleciała.
Jednak po powrocie zaczęło się piekiełko, zaczęła się mścić, poszła do łózka z kolega z liceum, traktowała mnie źle, z poczucia winy wpadłem w depresję, mało wychodziłem z domu, zaniedbałem się. Zaczęła mówić o dzieciach, powrocie do Polski (mieszkaliśmy w USA) Zacząłem organizować powrót do kraju, kupno mieszkania no i staraliśmy się o dziecko. Przypadkiem odkryłem, że z kimś się spotyka, mówiła że to tylko kumpel. Gdy zaszła w ciążę uspokoiłem się. Raz jeden weszłam na jej gg, nie dowierzając własnym oczom okazało się że uprawia seks z kochankiem w naszym wspólnym domu gdy ja byłem w pracy a ona w 2 miesiącu ciąży (dziecko jest moje na 99%). Z wymiany maili wynikło że się z nim rozstaje (nie był zbyt zainteresowany kontynuacją romansu) ale żeby mu umilić życie załatwiła mu jeszcze swoją kuzynkę, aby miał z kim się spotykać. Dla mnie to był szok, totalna profanacja. No ale dziecko niczemu nie winne, jej rodzice (bardzo religijni) nie dopuszczali opcji urodzenia dziecka bez ślubu, zaczęła się presja, prosiłem aby dała mi rok, dwa na ochłonięcie, ale było mi jej i dziecka żal i zgodziłem się na ślub. To wszystko miało miejsce około 4 lat po naszym powrocie z Australii. Po powrocie do Polski dowiedziałem się że jestem dość ciężko i nieuleczalnie chory (spokojnie, jeszcze pożyję), depresja się nasiliła. Żona cały czas miała o wszystko problemy, wszystko było nie tak jak by chciała ( w sumie tak było odkąd ją poznałem) Zaczęła mówić o rozwodzie, że jestem karykaturą i że żałuje że za mnie wyszła. Ja zacząłem się odsuwając coraz bardziej, spotkałem się z inną dziewczyną (4 spotkania, do niczego nie doszło). Oczywiście żona się dowiedziała i poinformowała o tym, jaki ze mnie s-syn moją rodzinę i znajomych. Widziłem że była szczęśliwa, triumfowała. Nie odbyła ze mną żadnej rozmowy na ten temat. W tym samym czasie okazało się że zona jest znowu w ciąży. Drugie dziecko a między nami coraz gorzej. Gdy dziecko miało 1 rok zona zaczęła romans ze swoją pierwszą miłością (ma żone i dziecko). Gdy odkryłem to 2 miesiące temu przeżyłem szok, cieżko mi było w to uwierzyć. Żona to na zewnątrz prawdziwa matka-polka, ideał pełen cnót. Detektyw zebrał dowody z których przeczytałem 5% i miałem dość. Typowe- konferencje, wizyty u rodziny, znajomych a tak naprawdę hotele, krzaki itp. Mówię ok chłopie, masz swoje za uszami, nie rób głupot. Rozmawiałem z żoną kilka razy, nie chce rozmawiać, twierdziła na początku że jestem chory psychicznie że podejrzewam ją, karmiącą matkę malutkich dzieci, 1 rok 1 i 3,5. o romans z żonatym facetem. Gdy zacząłem rzucać nazwami hoteli (przyznałem sie jedynie do kilku % tego co wiem) i prosić o szczera rozmowę i próbować coś naprawić dowiedziałem się, że jestem nikim i na tym się skończyło. Następnie przestała się kompletnie kryć ze swoim romansem, pisała esemesy na moich oczach i śmiała mi się w twarz. Mówiła że to jej życie i że się poświecą dla dzieci i jak nie chce piekła to mam nic nie mówić tylko pytać co kupić na obiad i rozmawiac jedynie o dzieciach. Oczywiście tak się nie da, szczególnie mając świadomość, że leżąca w pokoju obok jakby nie było żona rozmawia na skype z kochankiem leżąc między naszymi dziećmi. Powiedziała że mam się wyprowadzić z domu, nie chce tego robić, to moje rodzinne mieszkanie, należy teraz do mojej siostry i w nim się wychowałem, nie chce robić z niego miejsca schadzek. Po dwóch miesiącach, po wielu prośbach o danie nam jeszcze jednej szansy, po zapewnieniach że wiem, że sam to sprowokowałem, że to w dużej części moja wina i że ją rozumiem, po tych wszystkich prośbach, które spotykały się z ironicznym usmiechem powiedziałem basta- daje Ci miesiąc na wyprowadzenie sie do kochanka, niech on też powie swojej zonie, dośc już pływania w tym szambie. Żebyśmy złożyli pozew o rozwód. Żona odpowiedziała, że czemu chce rozbijac rodzinę, przecież ona już z nim nie sypia (a propos -wczoraj pojechała na 4 dni do rodzinnej miejscowości gdzie on mieszka, choc prosiłem aby mi tego oszczędziła). Że choć jestem nikim to zostanie z nami dla dobra dzieci i że nie chce rozbijać jemu rodziny bo on ma dziecko (romans to była jej inicjatywa, tak samo jak poprzedni, ten w czasie ciąży). Zdarza się że powie mi coś miłego, że jestem bardzo dobrym człowiekiem, ale wiem że to w dużej mierze kolejna manipulacja. Jestem dośc wrażliwym facetem, ale nie typem który się kiwa na kolanach w rogu pokoju i płacze. Mimo problemów z depresją prowadzę firmę, która jest jednym z liderów w swojej branży, którą stworzyłem od zera. Nigdy nie nawalam. W chwili obecnej jestem tak skołowany i tak pogubiony, że marzę jedynie o szczerej rozmowie, obojętnie w te czy we wte, ale chyba mogę sobie prędzej poczekać na Godota. Żona stworzyła swoją historię i wierzy w nią, jak to niby ja zły zabrałem ją jej chłopakowi z czasów liceum, jak on cierpiał itp (a tak naprawdę wszystko po raz kolejny było jej inicjatywą). Marzę jednak najbardziej o śnie. To już 2 miesiące, od kiedy nie przespałem bez prochów więcej niz 3 godziny, z prochami czasem 5, raz udało sie 7. Na ogół jednak jest to 0 lub 1,2 godziny. Nie potrafie juz normalnie funkcionować na poziomie fizycznym, wyczerpanie oraz nerwowe palpitacje serca są nie do zniesienia. Byłem u psychiatry, proszki nic nie rozwiązują, sen po nich nie daje odpoczynku, jest taki chemiczny, nie chcę też się uzależnić, potem podobno będzie jeszcze trudniej nauczyć spać. czy macie jakies sposoby na uspokojenie, co robic. Gdy z tym się uporam może będe miał siłe aby uporać się z innymi sprawami.

Nagły koniec...Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaWitam! O zdradzie dowiedziałam się 23 paź, minęły 2 m-ce, myślałam, że jest lepiej, ale święta udowodniły mi, że to tylko złudzenie... Dlatego po godzinach czytania tego portalu postanowiłam tu napisać. Oboje mamy po 23 lata. Związek trwał 6 lat. Dla obojga był pierwszym związkiem. Dla mnie nie stanowiło to żadnego problemu, dla niego wręcz przeciwnie, lecz nigdy mi o tym nie wspomniał. Poznałam go przez wspólną znajomą, początkowo to ja dążyłam do zapoznania się z nim. Ale potem postanowiłam, że to on jako facet powinien przejąć pałeczkę. I tak też się stało. Cudowne początki itp. I cudownie było dalej. Jak mi się wydawało do tego cholernego 23 paź. Nigdy nawet się nie pokłóciliśmy porządnie. Uchodziliśmy za wzorową parę, tymbardziej z takim stażem. Nasze rodziny się doskonale poznały, ja u niego czułam się jak u siebie, on u mnie też. W ostatnie wakacje był jeszcze romantyczny wyjazd, zdecydowaliśmy się na wspólnego psa i takie tam. Gdy zawalił studia i musiał wziąć urlop dziekański nie krytykowałam, broniłam przed innymi. Motywowałam żeby znalazł pracę. Nie mógł znaleźć. W końcu natrafiłam na ogłoszenie pracy idealnej dla niego ze względu na jego zainteresowania. Pomogłam mu pisać list, drżałam o rozmowę kwalifikacyjną itd. Dostał tę pracę. Przychodziłam tam często do niego, zabierał mnie tam. I tam też mnie zdradził, co tłumaczył ironią losu... Właśnie w paź zaczął mnie unikać, nie dzwonić, pisać okazjonalnie... Myślałam, że chodziło o małą sprzeczkę tylko. Po tych dziwnych 2 tyg. kiedy mówiłam, że mam dość takiego zachowania stwierdził, że wpadnie do mnie tamtej niedzieli z samego rana. Dotarł popołudniu, bo był... na zakupach. Usiadł, powiedział, że jest źle. Ja się z nerwów rozpłakałam. Zaczął mówić o monotonii itp. Dopiero potem, że mnie zdradził, dwukrotnie, z koleżanką z pracy po tym jak zaprosiła go do siebie. Koleżanka 28 lat, dla niego rozstała się z wieloletnim narzeczonym. Z nią jest namiętność, czekają na siebie. Mówił takie rzeczy, a ja nie miałam siły nawet walnąć go w twarz. Dziś za takie słowa zabiłabym chyba. Powiedział, że z nią nie jest, musi się zastanowić, co dalej, musi mieć czas. Później okazało się, że czas nie był potrzebny, bo się z nią non stop widywał w wiadomym celu. Mój świat się zawalił z dnia na dzień. Do końca był kochany, robił co chciałam, robił mi jakieś niespodzianki itp. Miesiąc przed tym zaczął wspominać o zaręczynach i ślubie. Po zdradzie wyznał też, że po 3 roku miał kryzys, podobała mu się inna, ale zrozumiał, że chce być ze mną. Tamtej podobno nawet nie dotknął. Nigdy wcześniej mi o tym nie wspomniał. Obecną zdradę na końcu wyjaśnił tym, że musiał mieć doświadczenia. Super. Wiedział, że ja doświadczeń nie potrzebuję, że chcę się związać na stałe. Potraktował mnie jak szmatę z dnia na dzień. A jego nowa kurewna nie dość, że stara, to niewykształcona i obiektywnie rzecz biorąc brzydka. Ale o takim samym toku rozumowania jak on. Jego cała rodzina nadal go potępia, ją wyzywa od najgorszych i uznaje, że byłam dla niego najlepsza. Oni wysłali mi życzenia świąteczne, on nie, tyle dla niego teraz znaczę... Uswiadamiam sobie, że nie jest mnie wart, jest śmieciem po tym co zrobił z naszym jak mi się wydawało świetnym związkiem. Tęsknię za tym co było i nie wyobrażam sobie budowania z kimś innym wszystkiego od zera. A sama też nie chcę być. Ja miałam już swoją wizję szczęśliwej przyszłości, teraz nie mam nic, wszystko mnie przeraża. I co z tego, że jestem młoda, skoro moje życie od razu zaczęło się tak z "grubej rury". Nic nie będzie już jak dawniej.

looking for... Drukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romanshej pisze do was bo nie wiem co zrobic i mye. przyda mi sie opinia kogos z zewnatrz.
chodzi o mnie i mojego bylego chlopaka. spotalsmy sie kilka lat po zerwaniu [ja bylam sama ale okazalo sie ze on sie zareczyl] na poczatku tylko sie spotykalsmy ale mozna bylo wyczuc chemie. do czegos doszlo. wiedzielismy ze hemy to skonzyc ale pomimo tego wraalismy do siebie. uwazam go za swietnego przyjaciela, ma na mnie bardzo dobry wplyw jednak jego narzeczona nic nie wie a ja sie boje ze sie za zabrdzo zaangazuje i zle sie z tym czuje co o tym sadziie i czy ewentualnie macie jakies propozyje wyjsie z tej sytuacji. z gory dzieki :)

dwa razy do tej samej rzeki sie nie wchodziDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaSama nie wiem dlaczego tutaj pisze, moze po prostu musze to z siebie wyrzucic to juz nawet nie placze, wlasciwie to prawie w ogole nie plakalam, lzy wiezna mi w gardle
na poczatku grudnia zakonczyl sie moj 4letni zwiazek, z narzeczonym... w wigilie mielibysmy rocznice zareczyn, w styczniu mielismy juz omawiac szczegoly wesela z rodzicami... a tu nagle, pewnego poranka uslyszalam 'nie mozemy byc razem, nie kocham Cie juz... nie wyobrazam sobie slubu', ok, przyjelam do wiadomosci, bylo ciezko ale coz zrobic.... do milosci nikogo nie zmusze, nie to bylo jednak najgorsze.... po pewnym czasie dowiedzialam sie o jego nowej panience.... 19letnia Francuzka (on ma lat 29) podobno wielka milosc, on wielce zakochany i chce z nia spedzic reszte zycia.... pytalam go wprost gdy sie rozstawalismy czy jest ktos inny, zaprzeczyl.... a to juz troche trwalo gdy jeszcze bylismy razem... co jest wazne w tej histori to nie bylo nasze pierwsze rozstanie, 1.5 roku temu zostawilam go, bo wtedy tez uslyszalam ze ma 'watpliwosci' ze jest popsuty odkad jego pierwsza dziewczyna zginela w wypadku samochodowym, ze zasluguje na kogos kto mnie kocha caly czas a nie ma jakies 'fazy', on chcial w sumie wtedy pracowac nad naszym zwiazkiem ale ja sie zawzielam, bo po co mi ktos kto tak do konca nie wie? wrocilam wtedy do Polski (bo mieszkamy za granica) zaczelam sobie ukladac zycie, bylo bardzo ciezko, bo mimo wszystko kocham go bardzo, taka juz miloscia dojrzala, byl moim przyjacielem, kochankiem, mial byc ojcem moich dzieci.... ciezko kogos takiego z glowy wymazac i z serca i wtedy sie zaczelo, telefony, jego przyloty, blaganie o druga szanse, ze teraz juz wie co stracil, ze sie przerazil ze mnie nie ma w jego zyciu, ze teraz juz jest pewiem.... uleglam :/ i wlasnie tego zaluje najbardziej, wrocilam do niego, znow wyjechalam za granice.... po 6miesiacach oswiadczyl mi sie, do dzis pamietam jak kleczy przede mna i prosi mnie zebym byla jego juz na zawsze, ze widzi oczyma wyobrazni nasze dzieci, ze juz jest pewien, i dlatego wlasnie tego nie rozumiem? skad tak rozne oblicza w jednym czlowieku? po co zawracal mi glowe drugi raz? wiedzial ze bardzo go kocham, zawsze bylam w porzadku, dogadywalismy sie w zwiazku, nie bylo starc, nie umiem sobie z tym poradzic, boje sie gdzies ich spotkac na ulicy, ta dziewczyna doskonale wiedziala o moim istnieniu, ja nawet nie wiem jak oni sie porozumiewaja bo jego ang idealny nie jest.... nie jest ladniejsza ode mnie, ja sie wcale za pieknosc nie uwazam ale boze, to takie dziecko z buzki...a taka wredna dusza i wnetrze wiele razy mu mowilam ze zdrada jest dla mnie czyms obrzydliwym, ze nalezy zakonczyc jedna rzecz zanim zacznie sie druga... nasi znajomi twierdza ze mu odbilo ze za pare miesiecy zrozumie, ze wroci.... ALE dla mnie nie ma powrotu... i to mnie najbardziej przeraza i odbiera dech...ze juz nigdy NAS nie bedzie.... ze mnie juz nigdy nie przytuli, nie poglaska po glowie, ze moje dzieci nie beda mialy jego pieknych brazowych oczu... to straszne

Nie wiem co dalejDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansJestem ze swoim chłopakiem od dwóch lat, ostatnio co raz więcej się kłócimy, ja ciągle wypominam mu jego wady a on jeszcze przeprasza, nie potrafi się postawić, zrobiłby dla mnie wszystko, ale jego brak stanowczości, męskości i poczucia bezpieczeństwa sprawia że ten związek mnie męczy, on nie potrafi nic załatwić, w każdej sytuacji trzeba go pilnować, nic sam nie zrobi, ale mimo tych wad ma również dobre strony, jest dla mnie dobry i bardzo mnie kocha, już dwa razy rozstaliśmy się ale nie mogłam znieść jego łez i na drugi dzień wracałam w nadziei że się zmieni, co oczywiście obiecuje, ostatnio odezwał się do mnie były chłopak, który jest przeciwieństwem obecnego: męski, zaradny, ma pracę, mieszkanie, najchętniej, połączyłabym ich obu bo były natomiast nie traktuje poważnie związków, poważny związek to dla niego małżeństwo. Mam problem, ponieważ nie chcę tracić obecnego chłopaka, który jest materiałem na męża, ale instynkt kobiety, która chcę czuć się bezpiecznie przy mężczyźnie podpowiada mi iść do byłego, nie byłby to poważny związek, pewnie opierający się tylko na seksie ale właśnie takiej odskoczni mi trzeba, nigdy nikogo nie zdradziłam i taki czyn nie dał bym mi spokoju, także boje się zostawić obecnego chłopaka, ponieważ mogę tego żałować, wspomnę jeszcze że nie kocham byłego i nie zaangażuje się emocjonalnie, chyba zależy mi na przygodzie nie wiem co robić ani myśleć.

wiem jak to boli Drukuj

Witam moja historia jest taka . Jestem w związku 8 lat , poznałem moją Myszkę jak miała 15 lat ja miałem 20 lat . Była dla mnie kimś bardzo ważnym bo wyrwała mnie od złego otoczenia ,bo byłem złym człowiekiem i byłem pijakiem . Dzięki niej teraz żyję no ale do sedna sprawy . Nie zawsze było kolorowo bo jak wypiłem to mi się odklejało . Wiem że zile robiłem ale byłem tak nauczony przez życie nie potrafiłem się zmienić z dnia na dzień . Po 4 latach urodziła nam się wspaniała córeczka jest moim oczkiem w głowie i oddał bym za nią życie . Po urodzeniu dziecka moja myszka nie pracowała 2lata , potem znalazła pracę w Haczu i się zawalił mi się świat . Miała o wiele starsze koleżanki które miały zły wpływ na nią , i wiele rzeczy by się nie stało . Poznała tam lidera który wykorzystał fakt że nam się nie układa i stał się jej pocieszycielem . Jak się o nim dowiedziałem to mówiła że to tylko kolega że mam się nie martwić i takie tam . Potem płakała i mówiła że się zauroczyła , nie wiedziałem co mam zrobić . Potem podsłuchałem jak się zwierzała koleżance jaki on jest naprawdę i że żałuje że się z nim przespała dodam tylko jeszcze że byłem jej pierwszym facetem , i może tym bardziej mnie to boli . Na tej zdradzie nie tylko ja ucierpiałem ale także moja córka bo musiała patrzeć na awantury przez tego frajera . Ja bym nigdy nie poszedł do łóżka z zajętą dziewczyną i z dzieckiem nie był bym w stanie rozbić komuś rodziny . teraz mówi że żałuje ale nadal ma go w znajomych na NK i FB . Wybaczyłem jej to ale nie mogę zapomnieć chodź już 2 lata temu się to stało . Chcę nadal z nią żyć bo bardzo ją kocham i wiem że to też w jakimś stopniu z mojej winy się to stało. On jeszcze zapłać za wyrządzone nam krzywdy . Ja zrobię wszystko żeby było lepiej ale boję się że kiedyś znowu się to stanie Wesołych Świąt .