Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Zdrada, pijaństwo i 2 dzieciDrukuj

Zdradzony przez żonęWitam wszystkich! Moja historia nie jest krótka ale prosiłbym o wsparcie. Na wstępie muszę powiedzieć, że jestem facetem pracującym za granicą i 8 miesięcy w roku jestem poza domem - pracuję na statkach handlowych. Moja żona pochodzi jednak z marynarskiej rodziny więc wiedziała na co się godzi. Przyzwoite pieniądze i 4, czasami 5 miesięcy urlopu (non stop w domu). Poznaliśmy się na studiach - więc oczywiście były imprezy i alkohol - ale to w tym wieku normalne. Zamieszkaliśmy ze sobą właściwie na 3 dni od rozpoczęcia wspólnego związku i tak bez ślubu, "na kocią łapę" żyliśmy 2 lata. Jest w tej historii sporo wątków pobocznych, których na razie nie przytoczę. Zaraz po studiach rozpoczęliśmy pracę, w jednym z piękniejszych nadmorskich miast. Po roku urodził się nam syn. Ja pływałem, żona pracowała, syn rósł, mieliśmy sporo pieniędzy - istna sielanka. Z każdego kontraktu zawsze przywoziłem sporo alkoholu dobrej jakości ale butelki nie znikały w jakimś zawrotnym tempie. Po pewnym czasie zamarzyło się nam mieć własny dom nie mieliśmy jednak wystarczającej ilości pieniędzy by taki dom kupić/wybudować w zachodniopomorskim a mieliśmy rodzinę w lubelskim - a i ceny tam były niskie. Zapadła decyzja, że się przenosimy. W tym samym momencie urodziła się nam córka (zapomniałem dodać, że żona dwukrotnie poroniła pomiędzy rudanymir1; ciążami). Po naszej przeprowadzce nastał ten trudny okres. Ja zaraz po przyjeździe do nowego miasta musiałem jechać na statek do pracy i żona została sama z dziećmi. Nie martwiłem się za bardzo bo rodzina obiecała wsparcie. Mijały lata a ja zauważyłem, że żona nadużywa alkoholu zrzucałem to na stres związany z remontem domu. Swoją drogą w trakcie urlopu sam ten dom remontowałem. Oczywiście robiliśmy grille, zapraszaliśmy znajomych r11; między innymi kuzynkę żony z mężem. Gdy oni byli alkohol lał się strumieniami. Wracałem na statek do pracy. Kontakt z domem był utrzymywany przez Internet i telefon ale za każdym razem gdy słyszałem głos żony wydawał mi się pijany albo podpity. W zeszłym roku dzień przed powrotem zadzwoniłem do domu i odebrał syn r11; to był styczeń r11; na pytanie gdzie jest mama odpowiedział mi, że śpi z ciocią (w/w kuzynka). Wkurzyłem się bo wiedziałem co to oznacza. Po powrocie zaprzeczała, że była pijana i że spała z kuzynką. Po kolejnych kilku miesiącach wróciłem do pracy i dzwoniłem prawie codziennie (z Iraku trochę drogo ;)). Rozmowy były raczej krótkie, dziwne. Czasami musiałem długo czekać by odebrała, a tłumaczenia były durne, albo głos zdyszany, albo pijany. Maile od żony rzadkie. Wróciłem do domu, a tam syf niesamowity, moja żona słodka ale nie ja. Chciałem wyjaśnienia wszystkich spraw r11; na koncie prawie pusto, rachunki nie płacone, a w jej torbie znajduję zwitek banknotów (jakieś 6 tyś). Do tego dochodzą plotki od wieeeeelu różnych ludzi (włączając w to brata mojej żony), że ma romans z mężem kuzynki (tej w/w). Oczywiście zaprzecza, płacze, obiecuje, że przestanie pić, podda się terapii. Rozmawiam z synem (11 lat) pytając go jak było r11; luźna rozmowa r11; i opowiada mi takie historie, że ho ho - słowami dziecka. Znowu awantura, zaprzecza wszystkiemu, zwala winę na tych wszystkich rzłych plotkarzyr1;. Wyjeżdżamy do innego miasta r11; z moich powodów zawodowych r11; zabieramy cały majdan i obiecujemy sobie naprawę naszego związku (nasze studenckie miasto). Albo się rozstać. Na miejscu nie jest dobrze, kłótnie a potem lepiej i lepiej, aż dobrze. Po 7 miesiącach wracamy do domu, a ja wyjeżdżam do pracy. Znowu telefony, maile itp. Pisze do mnie prawie codziennie. Po 3 miesiącach jestem z powrotem i co zastaję taki sam syf, nic do żarcia i ewidentnie wypitą żonę. Jest przemiła aż za miła r11; od dawna nie pamiętam mojej żony tak miłej. Ale są takie małe niuanse, które powodują, że nabieram podejrzeń. Przez przypadek znajduję stary telefon mojej żony (który miał nie istnieć r11; pies go zżarł), ładuję i czytam SMS-y a po lekturze idę się wyrzygać. Wszystko co mówił mój syn (a wmówiono mu, że mu się coś tylko zdawało) było prawdą! Wszystkie plotki były prawdą! A ja uwierzyłem te K..wie a nie dziecku! Kiedy jej pokazałem co znalazłem to zaprzeczyła. Porozmawiałem sobie z tym sr30;.nem, a Kr30;wę wywaliłem z domu. Zabrała jednak moją córeczkę (5 lat) i nie chce oddać a syn nie ma najmniejszego zamiaru zostać z matką. I tu jest problem r11; muszę ją od niej zabrać r11; byłem już w MOPR (była już kiedyś interwencja pod moją nieobecność). Jeśli mam to zrobić przez sąd to będzie się to ciągnąć latami, mogę odebrać ją siłą. Pod moją nieobecność opieką nad dziećmi zajmą się moi rodzice. Nie wiem co robić a nie chcemy zostać w tej zapadłej dziurze. Syn ciągle płaczę, ja również. To jest k..wa koszmar. Wybaczcie, że tak długo ale szukam pomocy i wsparcia.

Męczą mnie mężowie i ich ich żonyDrukuj

Pomimo, iż moja sytuacja nie pasuje do żadnego działu, pomyślałam, że chyba najtrafniej będzie opisać mój problem tutaj. Przejrzałam różne fora i uznałam, że tu wypowiadają się bardzo rozsądni i mądrzy ludzie, którzy spojrzą na temat z innej strony i mi pomogą. W mieścinie, w której pracuję, uważana jestem za diabła wcielonego, kobietę która kradnie cudzych mężów. Niesłusznie. Żony kilku panów rujnują mi życie. Może kilka słów o mnie. Sama wychowałam się na zdradach, zostałam przez rodziców (karierowiczów zresztą) odrzucona i skazana na samotne życie. Sama w domu, fizycznie i duchowo. Tak zostało do teraz. Nigdy nie potrzebowałam niczyjego towarzystwa, uczucia, nie obudził się we mnie nawet instynkt macierzyński. Wiele lat bardzo ciężko pracowałam na swój zawód i udało mi się znaleźć wymarzone miejsce na tym świecie. Po skończonych studiach zamieszkałam w innym miasteczku i zaczęłam nowe życie, zupełnie sama. Nie nawiązywałam znajomości i dobrze mi z tym było. Teraz mam problem z kilkoma panamir30; Część z nich jest po ślubie. Kilka razy na miesiąc załatwiają u mnie swoje sprawy. Nie wiem co się stało, że kilku z nichr30; Sama nie wiem jak to określić- przywiązało się do mnie? Zaczęli być pomocni (z czego naprawdę rzadko korzystałam i teraz żałuję), zaczęli być za bardzo mili, a później co niektórzy postanowili składać różne propozycje. Nie kryli nawet swojego statusu (mąż, ojciec). Zdarzały się rprzypadkower1; spotkania- wpadali na mnie tam, gdzie przebywałam, smsy (mój numer jest wszędzie, taka forma pracy). Starałam się być uprzejma i jasno określić granice. Nie zadziałało. Aż stało się. Dwie panie odkryły smsy w telefonach mężów, znały się najwidoczniej i całą winą obarczyły mnie. Mam wrażenie, że jakieś niesłuszne oskarżenia okrążyły już całą mieścinę. Kobiety swoją zazdrość i żal przelały na mnie, pomimo iż ja nikim nie jestem zainteresowana. Sytuacja jest patowa- formę pracy mam taką, że jakieś 70% mieszkańców korzysta z moich usług, gdyż placówka, w której pracuję jest jedyna w okolicy- nie mogę nikomu zatrzasnąć drzwi przed nosem. Jestem zmęczona oskarżeniami, że rozbijam rodziny, że nie umiem żyć bez podrywania, co jest totalną bzdurą, wszystko na odwrót. Jak mam rozmawiać z tymi ludźmi? Kobiety nie wierzą w moje słowa!!!! Chcę żyć w spokoju, tak jak żyłam tu na początku. Pomimo iż nic nie zrobiłam, jest mi wstydr30; Obecnie jestem u babci na urlopie i myślę co dalej. To wszystko trwa już jakiś rok. Jak rozmawiać z tymi kobietami?

nie wiem co dalejDrukuj

Zdradzona przez mężaO tym, że mąż mnie zdradza dowiedziałam się od JEJ męża rok temu, nie uwierzyłam, ufałam mężowi bezgranicznie jesteśmy przecież razem ponad 20 lat mamy dwoje dzieci. Więc kiedy zapewniał, że to pomówienia, ze owszem zna tą Panią ale to tylko koleżanka- uwierzyłam, bo ( teraz już to wiem ) bardzo chciałam uwierzyć. W ciągu tego roku bardzo się od siebie oddaliliśmy, mąż unikał mnie jak mógł, starałam się to zmienić aranżowałam wspólne wyjazdy, próbowałam rozmawiać... w sumie przez ten rok moja psychika została zdeptana i sponiewierana. Mąż przekupywał dzieci a ja czułam co się dzieje ale nie chciałam dopuścić tego do świadomości. To był jeden koszmar, kiedyś powiedziałam nawet mężowi , że ja już nie mam sił tak dalej , ze kocham go ale nie dam rady tak żyć i żeby mi pomógł znaleźć jakieś mieszkanie to odejdę z dziećmi i więcej mnie nie zobaczy a z dziećmi będzie się mógł zawsze spotykać. Odpowiedział, że wpędzam się w paranoję, że sama się nakręcam, że nie wie o co mi chodzi bo wszystko jest ok a on ciężko pracuje aby utrzymać dom. Kilka tygodni temu otrzymałam niezbite dowody na to iż mąż rok temu jednak mnie zdradzał, sami wiecie co się wtedy czuje, teoretycznie to przeczuwałam a praktycznie zawalił się mój cały świat, nie jadłam nie spałam zaczełam palić. Spakowałam walizkę i powiedziałam mężowi że albo wyjedziemy gdzieś razem na kilka dni a by obgadać sprawę ( nie chciałam aby dzieci były świadkami naszych rozmów) albo czas na rozstanie. Pojechaliśmy to były trudne dni maż zapewniał że ten romans skończył się już ponad rok temu, że nie chciał mnie skrzywdzić że nie miał zamiaru odchodzić ( wiem wszystko to brzmi jak kiepski żart). Dla mnie najważniejsze było ze znowu rozmawiamy , że mąż nie prowokuje kłótni i nie wychodzi ale jest przy mnie i rozmawiamy. Wróciliśmy do domu ale ja ciągle czułam że coś jest nie tak po kilku dniach poprosiłam męża już kolejny raz o prawdę i tylko prawdę i dowiedziałam się i owszem romans z tamtą Panią zakończył się ponad rok temu ale od kilku miesięcy mój maż był już zaangażowany w kolejny związek. Powiedział że w trakcie tego wyjazdu zrozumiał że ja i dzieci jesteśmy dla niego najważniejsi, że nie chce mnie stracić , że właśnie powiedział tej drugiej a właściwie trzeciej że nie chce mnie dłużej oszukiwać i że do mnie wraca. A ja po raz drugi w ciągu tygodnia poczułam się jak zbity pies i to bity bez litości. Wiem jestem głupia ale mąż to jedyny mężczyzna w moim życiu tak bardzo chciała bym uwierzyć , że nigdy więcej mnie nie zrani a jednocześnie tak bardzo boje się że zaufam a on mnie znów zdradzi. Nie wiem co ma zrobić. Przepraszam z chaos ale w głowie mam ciągle zamęt. Czuję się jakby ktoś wyrwał mi serce zrobił z niego miazgę, działam i żyje tylko z rozpędu. W pracy jeszcze jakoś funkcjonuje ale nie mogę mieć wolnego czasu bo wtedy mysli mnie napadają: czy było ich wiecej? od jak dawna mnie oszukuje? czy będzie to robił nadal? czy uda nam się odbudować ten związek ? czy kiedyś będzie bolało choć trochę mniej?

Wyjazd kobiety na misję wojskową na pół rokuDrukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęWitam Panowie i Panie Zakładam nowy temat. Nie zauważyłem tu takiego w tej kategorii. Temat będzie analizą rozpadu 3 - letniego związku w związku z wyjazdem na kilka miesięcy za granicę (jak w temacie). Sprawa zostanie opisana na przełomie października i listopada czyli po zakończeniu misji. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do zadawania pytań i info czy mieliście podobne przygody w życiu. Pisać z humorem :)

zostalem zdradzony ale czy zasluzylem sobie na to???Drukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęOd jakiegoś czasu nie układało się między nami. Pracuję w delegacji i mało się widywaliśmy a jak już sie spotykaliśmy to bylo to raczej spotkanie z przymusu z mojej strony. Mi coraz mniej zależało i podczas jednej z naszych rozmów powiedziałem jej o tym, zreszta ona sama to wyczuwała. Akurat był to czas kiedy ona miała ciężki okres na uczelni a ja w pracy i jakoś nic się nie układało. Po kilku rozmowach stwierdziliśmy jednak że musimy przetrwac ten ciężki okres. Jednak pewnego dnia kiedy byłem u niej przeczytałem na facebooku rozmowę z chłopakiem którego poznała na praktykach (co najgorsze sam załatwiłem jej te praktyki w jednej z renomowanych firm). Pisała mu że, bardzo dobrze czuję się w jego towarzystwie, lubi z nim rozmawiac, spędzac czas, czuje że jest dla kogoś naprawę ważną osobą. Podczas naszego spotkania powiedziałem jej, że jeśli mnie nie kocha i nie jest ze mną szczęśliwa to lepiej jak się rozstaniemy, nie chce jej ranic i krzywdzic. Wtedy stwierdziła, że nie może życ beze mnie a znajomosc z tym chłopakiem tylko utwierdziła ją w przekonaniu, że tylko mnie kocha i tylko ze mną chce byc. Dlatego daliśmy sobie szanse a ona powiedziała mu, że miedzy nimi nic nie będzie, ale nie zerwała z nim znajomosci. 2 następne tyg były najszczęśliwszymi dniami w naszym życiu, wszystko się układało. Jednak ten koleś nie mógł odpuścic i poprosił ją o spotkanie żeby wszystko wyjaśnic. Moja dziewczyna nie wiedziła za bardzo co on chce bo wszystko wyjaśniła ale zdecydowała się z nim spotkac a ja sie zgodziłem. Podczas tego spotkania odczytał jej list który wcześniej napisał: powiedział jej ze bardzo mu na niej zależy, wciąż o niej myśli, tęskni i że z nim będzie dużo szczęśliwsza niż ze mną i zapomni szybko o mnie. Z tego co ona później mi opowiadała, po tym wszystkim co jej przeczytał miała mętlik w głowie i w pierwszej chwili uwierzyła w jego słowa i pocałowali sie. Jednak ostatecznie powiedziała mu, że nie mogą by razem. Po spotkaniu przyjechałem po nią i widziałem odrazu, że coś jest nie tak. Była smutna i pogubiona. Zapytałem się czy jest pewna tego co czuje do mnie, jednak ona nie odpowiedziała. Zapytałem sie czy zakochała się w nim, ale ona milczała. Dla mnie to była jasna odpowiedz. Przez 2 tyg karmiła mnie róznymi tekstami, ze tylko ja sie liczę tylko mnie kocha. Byłęm ****iście wkurzony i zakończyłem nasz związek. Byłem taki zły, że odrazu pokasowałem je nr telefon, zdjęcia i wszystko co mi się z nią kojarzyło, nie chciałem miec z nią żadnego kontaktu. Jednak na drugi dzień zadzwoniła do mnie i powiedziała, że nie chodziło o to że ona coś czuje do niego bo tak nie jest, ale o ten pocałunek. Jak przyjechałem do niej po tym spotkaniu zrozumiała że mnie zdradziła i nie mogła sobie tego wybaczyc. Powiedziała mi że nie wyobraża sobie życia beze mnie, ze teraz wszystko straciło dla niej sens i ze nie może sobie wybaczyc tego co zrobiła. Spotkała sie z tym chłopakiem znów i powiedziała mu że nie chce go znac, że przez niego straciła jedyną osobę na której tak naprawdę jej zależało, którą kochała. Słuchając tego wszystkiego plus jej strasznego płaczu, zacząłem powoli wymiekkac i jak przed ta rozmową nie chciałem jej znac to teraz zacząłem miec spore wątpliwości. Powiedziałem jej, że nie wiem jak będzie miedzy nami, że potrzebuje czasu aby poukładac sobie to wszystko i że może czas naprawi to co sie stało. Od tamtej pory kiedy się rozstaliśmy minął ponad tydzień. Przez ten czas ona prawie codziennie pisze do mnie smsy jak bardzo mnie kocha i zrobi wszystko aby to naprawic i że będzie czekac na mnie. Ja sam nie wiem co mam robic. Kocham ją ale nie mam wogóle zaufania do niej. Jak było źle między nami znalazła pocieszenie u kogoś innego, skąd mam wiedziec że kolejne nasze sprzeczki nie skończą sie podobnie. Z jednej strony tęsknie za nią i nie wyobrażam sobie abym mógł byc z kimś innym ale z drugiej nie mogę zapomniec o tym ich spotkaniu i pocałunku. Czas rzeczywiście pozwoli nam zapomniec o tym wszystkim???

NAJPRAWDOPODOBNIEJ NIGDY NIE BĘDZIE ZDRADĄDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaCześć, potrzebuję się wygadać oraz potrzebuje obiektywnych opinii.. Nie zostałam zdradzona i najprawdopodobniej nie zostanę ale... Mój chłopak jest bardzo dla mnie dobry...Widać, że mnie kocha i zależy mu na mnie. Nie daje mi żadnych powodów do tego abym mu nie ufała.. zostawia przy mnie telefon, zdradził hasło na pewien portal społecznościowy. Nigdy przenigdy nie dał mi podstaw do tego abym w niego zwątpiła... nigdy mnie nie oszukał... (dodam, że zostałam okrutnie zdradzona przez mojego byłego chłopaka) Jednak coś mnie ostatnio zmartwiło... Mianowicie przede mną spotkał się z taką dziewczyną która go strasznie zwodziła a w końcu odstawiła jak tylko znalazła sobie jakiegoś innego.. Mój chłopak mówi, że potraktowała go jak tampon. spotkali się ostatnio jakiś czas przed tym jak mu zaczeliśmy ze sobą być... a w zasadzie zaczeliśmy się ze sobą spotykać.. ona wtedy powiedziała, że chce aby on był jej przyjacielem itd że zawsze może na nią liczyć że i ona może mu się zwierzać i on jej też, ale że kogoś tam poznała. Nie odzywała się od początku stycznia... on do niej też... Przez ten czas wiele się zmieniło między innymi zmarła dla niego bardzo ważna osoba my od 7 miesięcy jesteśmy w związku.. spotykamy od 10.. Układa nam się dobrze wszyscy do koła mówią, że widać jak on bardzo mnie kocha.. a ja to czuje... On walczy o ten związek ja przez to co było z moim byłym trochę łatwo się poddaje a on jest siłą napędową, ale do tematu..Mój chłopak nie wierzy w przyjaźń damsko-męską uważa, że przyjaciółką jest jego dziewczyna... zostawił u mnie ten portal społecznościowy włączony nie wylogował się...a ja głupia zamiast wyłączyć tak z ciekawości zajrzałam do skrzynki odbiorczej... i tam zobaczyłam wiadomość z przed kilku dni. Ona po takiej przerwie napisała do niego wiadomość co słychać.. on za kilka dni odpisał krótko na tą wiadomość bez większych szczegółów... a ona rozpisała się napisała, że zmieniła się jej mentalność i zaproponowała spotkanie.... mój chłopak nie wie jeszcze że ona do niego napisała... ja nie chce już tam zaglądać ponieważ uważam że to nie w porządku z mojej strony ale muszę powiedzieć że bardzo bardzo się przestraszyłam...

Wdałam się w romans i nie żałuję Drukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansZapewne zaraz zostanę skarcona ale trudno ... Opiszę Wam swoją historię ... kilka miesięcy temu zdradziłam męża (tak mam męża i dwoje dorosłych już dzieci). mój kochanek także ma żonę i niestety małe dziecko (gdyby było dorosłe jak moje, zapewne sprawy potoczyłyby się inaczej) Z kochankiem znaliśmy się już 10 lat temu, byliśmy w związkach ale wiedzieliśmy że się sobie podobamy, on to okazywał szeptał mi do ucha a ja nie chciałam tego słuchać, myślałam sobie facet jak facet po prostu tak gada, flirtuje - nie brałam tego na poważnie. Wkrótce nasze drogi się rozeszły. Przez kilka lat nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu, aż tu nagle tego roku on dowiedział się przez przypadek gdzie pracuję, podjął pracę w tej samej firmie. Mimo, że pracowaliśmy w różnych działach, codziennie ze sobą rozmawialiśmy, wróciły wspomnienia, on wyznał że nigdy o mnie nie zapomniał ja zgodnie z prawdą, że też o nim czasami myślałam, ba nawet czasami śniłam o nim o nas... i tak to się zaczęło. Nie trzeba było długo czekać, po kilku miesiącach niespodziewanie mnie pocałował nigdy nie czułam do nikogo takiego pożądania, od pocałunku przeszliśmy do "konkretów" pierwszy raz był nieciekawy, pożądanie przerodziło się w strach ... co będzie jeśli ją rozczaruję, co będzie jeśli ja go zawiodę ... skończyło się na szczerej rozmowie, przytulaniu, pieszczeniu i całowaniu ... drugim razem było znacznie lepiej. I tak trwa to już ponad dwa miesiące. Tylko raz poruszyliśmy temat naszych związków, zadaliśmy sobie pytanie czy mamy wyrzuty sumienia, że jesteśmy razem, że zdradzamy naszych partnerów, że jest nam ze sobą dobrze ... odpowiedź była jedna NIE NIE ŻAŁUJEMY, NIE MAMY WYRZUTÓW SUMIENIA !!! ale ze względu na to, że on mam małe dziecko, postanowiłam że nikt nigdy nie może się o nas dowiedzieć, moje dzieci są już odchowane i zapewne by zrozumiały ale on nie może stracić dziecka (bo żona na pewno zabroniłaby mu spotkań z dzieckiem a wówczas on by tęsknił i zapewne nie byłby ze mną szczęśliwy) Znam jego żonę, wiem jaka jest wyrachowana, wiem że chciałaby się na nim odegrać ... nie jednokrotnie słyszałam jak nastawia dziecko przeciwko niemu, a że dziecko jeszcze małe więc słucha mamusi i robi co mu mama każe, raz nawet się wtrąciłam i teraz jestem ta niedobra ta zła (dobrze, że nie wie wszystkiego) A my ja i mój kochanek, chcemy być razem, on nawet zmienił pracę, bo znajomi zaczęli już coś podejrzewać. Spotykamy się codziennie, czasami nawet w soboty, gdy jego żona lub mój mąż mają jakieś dodatkowe zajęcia (a może też maja kochanków, nie wiem nie zastanawiałam się nawet nad tym, powiem więcej chciałabym by też miał kogoś) jak nie możemy się spotkać, to ze sobą piszemy, jak możemy to dzwonimy. Zachowujemy się jak dzieci, gdy się nie widzimy, nie słyszymy to za sobą bardzo tęsknimy i gdy tylko się spotkamy, szybciutko ze sobą porozmawiamy i od razu zaczynamy się kochać ... Nie chodzi nam tylko o seks, my lubimy przebywać ze sobą, czasami są takie dni, że spotykamy się tylko po to żeby porozmawiać, zawsze się o mnie troszczy, gdy jestem chora, pyta jak się czuję, przypomina mi o lekach, wygania na badania, gdy gdzieś jadę, martwi się o mnie, karci gdy nie napiszę czy szczęśliwie dojechałam, wspiera mnie kiedy tego potrzebuję, a gdy płaczę to przytuli i otrze łzy... Dlaczego to piszę? liczę na to, że ktoś to przeczyta i pomoże odpowiedzieć mi na pytanie, które sobie sama zadaję, czy to miłość czy tylko pożądanie ... czy faktycznie jest on tą drugą połówką a los spłatał nam figla ... Wiem jedno, nigdy nie poproszę go żeby rozwiódł się dla mnie z żoną (ja się rozwiodę, bo zrozumiałam, że nic do męża nie czuję ... nie mamy względem siebie żadnych zobowiązań ... zresztą od miesiąca nie sypiamy już nawet razem, nie potrafię kochać się z kimś, kogo nie darzę uczuciem)

Zdrada krótkowzroczna boli tak okropnieDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaLuty 2010. Czas uspokojenia po tym, jak w moim życiu działo się wiele. Matura, studia, wielka miłość, która po wcześniejszych doświadczeniach miała być TYM CZYMŚ do końca. Od razu dodam, że to było coś wyjątkowego, my byliśmy wyjątkowi... jednak bardzo krusi. Dwoje alternatywnych ludzi, słuchających alternatywnej muzyki. Był starszy 8 lat, po rozwodzie, z dzieckiem. Najpierw byłam tylko koleżanką, pocieszałam go, później byliśmy tacy bliscy. Jakby nagle dwie połówki odnalazły się po podróży przez całe galaktyki. Jedno za drugie zabić by się dało, w ogień wskoczyło. Kochaliśmy się jak wariaci, kłóciliśmy równie ostro. I zaczął się oddalać. Był oschły. Im był gorzej tym bardziej ja "latałam" za nim, płaszczyłam się przed nim. Czułam, że jest coś nie tak. Kiedyś sobie ufaliśmy bezgranicznie, teraz był skryty. Właśnie przez to dawne zaufanie miałam hasło do jego maila, sam mi je podał. Wiem, że teraz odezwą się obrońcy prywatności, też bym się odezwała, ale martwiłam się o niego. Myślałam, że ma problemy. Szukałam czegoś, co pomoże mi 'otworzyć' mojego partnera. Trafiłam na wysłane maile. Były w nich zdjęcia naszej wspólnej znajomej, nic szczególnego. Robił jej zdjęcia, gdy była na próbie jego zespołu (to już było podejrzane). Nigdy za nią nie przepadał nawet. Serce waliło jak szalone, czułam jakby moja twarz płonęła, a jednocześnie dygotałam z zimna. Czułam się przegrana. Martwa. Dopiero później przekonałam się co tak naprawdę oznacza czuć się martwą i płonąć. Przy jednym ze zdjęć napisał "to mi się podoba ;]", łudziłam się, że to nie ona mu się podoba, ale zdjęcie. Wiem, głupie. Napisałam do przyjaciółki, wybiegłam z domu na pobliską polanę między szeregowcami. Ryczałam jak bóbr, krzyczałam, leżałam na śniegu patrząc w gwiazdy. Dzwoniłam do niego, pisałam smsy. Smsowo przepytałam go. Co u niego, czy ma problemy, czy ma kogoś. Pisał, że to jego sprawa co się z nim dzieje i czy musi od razu mieć kogoś. 2.02.2011 (albo 1.02.11 - średnio pamiętam, mój organizm chciał mnie ratować, wyrzucając najgorsze z pamięci) zmienił całe moje życie i do dziś się na mnie odbija. Przeżywałam traumę. Każdy oddech był bólem, ciężarem. Czułam się jak człowiek, który płonie na stosie. Spotkaliśmy się na drugi dzień, bo ja tego chciałam. Na początku była ogromna kłótnia, już nawet nie pamiętam o co. Wypytywałam o ten problem, ale od milczał, albo mnie zbywał. Później powiedział, że nie chce aby za parę lat odwaliło mu tak jak jego ojcu, że nie chce mnie skrzywdzić, myślę że to była wymówka. Nadal jednak nie ujawniałam moich podejrzeń nt. tej znajomej. Stwierdziłam, że poczekam na jakieś twarde dowody. Wracaliśmy do domu jednym autobusem, on wysiadał wcześniej. Wysiadł i wyjął od razu telefon, pisał chyba smsa. Myślałam, że do mnie. Później miałam już złe przeczucia, intuicja niszczyła mój spokój. W sumie trafnie. Mając hasło na maila, miałam hasło do jego gg. Nazajutrz rano, przed egzaminem (była sesja) weszłam na jego gg. Wiadomość od niej: "To dobrze, że tęsknisz, bo dopóki człowiek tęskni to mu zależy. Chciałabym się przytulić do Ciebie". Myślałam, że zginę. Egzamin oblany. Stos i drgawki po raz kolejny. 'Czyli miałam rację, czyli wczoraj po wyjściu z autobusu napisał do niej, tak bezczelnie, dopiero co całował moje usta na pożegnanie i napisał do niej'. Byłam w totalnym bagnie, przez kogoś, za kogo dałabym się zabić. Nagrałam mu na pocztę kilka wiadomości, napisałam dziesiątki smsów. To był chaos i bełkot o tym jak to mnie zdradza, jak mnie zranił, jak go nienawidzę. Zerwał ze mną. ON! Przecież powinien przepraszać, przecież mnie kochał! Jak zawsze włączyło się moje uzależnienie od niego, jak zawsze nagle zrobiłabym wszystko byle go nie stracić. Nawet takiego podłego, zdradzającego. Spotkaliśmy się tego samego dnia. Nie przyznałam się skąd wiem o niej, powiedziałam tylko, że w pewnym sensie od niej. Mówił, że nic między nimi nie było, że była tylko na próbie jego zespołu, bo nie mieli perkusisty, że to tylko koleżanka. Fakt, nasza wspólna znajoma. Zapytałam więc czy koleżanka pisze TAKIE rzeczy do kolegi jak to on mu na gg pisała. Jego odpowiedź: "to co, zabronisz jej?". Drwił ze mnie, że niedługo wszystkim znajomym zabronię kontaktowania się z nim. Wróciłam do domu, było ciężko, ale stabilnie. Nie odstępowały mnie na krok paranoje na temat tego co on teraz robi, czy jest z nią, czy ją całuje, trzyma za rękę, przytula. Napisałam do niej mało kulturalną wiadomość na Facebooku. Że ma się od niego odwalić i wszystko, co wściekła kobieta może napisać. Jednak długo milczała, a ja w miarę dochodziłam do siebie. Nadszedł weekend więc razem z NIM i znajomymi wyszliśmy do ulubionej knajpy. Ona też tam była. Myślałam, że zaraz wstanę i zmasakruję jej twarz butelką. Kiedy wychodziła na zewnątrz zapalić, mnie trzymali znajomi, żebym nie poszła za nią, bo zabiłabym ją chyba. Straszne wiem. Po czasie dowiedziałam się, że ona miała ochotę to samo mnie zrobić. W tym też dniu znieczulona alkoholem wyznałam mu, że 'przetrzepałam' jego maila, gg, nk i wszystko co się dało. Przyjął to ze spokojem. Powiedział tylko, że też ma moje hasła, ale nigdy nie zrobiłby czegoś takiego, że ta panna nie jest dla mnie żadną konkurencją. Dochodziłam do siebie. Pomimo braku jego przeprosin byłam gotowa mu wybaczyć, byle by był, byle nie odszedł. Byle było tak jak kiedyś. Pamiętam piękny wczesnowiosenny dzień. Poszliśmy po pracy na spacer. Powietrze pachniało nadzieją, nadchodzącą wiosną. Miałam nadzieję na zmiany. Wróciłam do domu, a tu jej odpowiedź, na moją wcześniejszą wiadomość. Kolejny cios, znowu wracam do punktu wyjścia. Napisała "Jestem tylko koleżanka? tak powiedział ? zabawne bo mi mówił tak o tobie a powód waszego rozstania to były twoje ciągłe cytuje "fochy" twierdził ze jesteś okropnie dziecinna i ze się nie widujecie" Masakra. Później druga wiadomość: "Przemyśłam co nie co i czuje sie okropnie z powodu tego co sie stalo . mozesz mi nie uwierzyć masz do tego prawo ale nie wiedzialam o tobie... wszyscy sie dziwili ze nie jestescie razem ale tak bylo mowione ... Oklamywal mnie i ciebie jesli chcesz moge to udowodnic bez problemow chodzby esami od niego a nawet mam na telefonie cos co napewno ci otworzy oczy ze cos jest nie tak. zrobisz wtedy z tym co bedziesz chciala ja sie juz nie mieszam... i wiem ze trafo by to jeszcze dluzej gdybys nie napisala ". Od razu o wszystkim mu powiedziałam. Uspokajał mnie, że mam się nie przejmować, że ona kłamie, że on ją chyba zabije za to co mi napisała. Obiecywał, że każe jej odczepić się od nas, że będzie jak kiedyś. Znowu udało mu się mnie uspokoić. Na parę dni... Znowu trafiłam na jej wiadomość na gg do niego. "Myślałam o Tobie całą noc". Twierdziła, że to pomyłka. Jemu zrobiłam awanturę. Zostawił mnie znowu. ZNOWU! Spotkaliśmy się, błagałam (!) go żeby wrócił. Pachniał wtedy perfumami, które mu kupiłam na gwiazdkę. Moje ulubione... Playboy New York. Męczyła mnie myśl "to nie dla mnie tak pachnie, nie dla mnie". Miałam rację, on miał się zastanowić do dalej. Tak minęły dwa dni. W walentynki napisał, że mam do niego przyjechać. Dziwne... nigdy mnie do siebie nie zapraszał gdy byli rodzice, a wiedział, że wpadnę w histerię gdy powie, że to koniec. Czułam więc, że będzie dobrze. Jechałam do niego autobusem, słuchałam O.S.T.Ra "Śpij spokojnie" i chciałam być taka silna. Stało się. Byliśmy razem. Nadal byłam zraniona, ale przynajmniej był. Ona się odczepiła i jakoś to się dalej kręciło. "Na szczęście brak pamięci, jakoś tam trzeba kręcić". Spokój był do Wielkanocy 2011. Znowu ten sam schemat. Oddalał się. Przejrzałam maila. Znowu to samo. Znowu wysyłał zdjęcia które zrobił naszej kolejnej wspólnej znajomej. Wtedy już czekałam na dowody. I długo czekać nie musiałam. Nurtowało mnie czemu w Wielkanocny Poniedziałek siedział bez przerwy 2 godziny na Facebooku, weszłam na jego konto w tym samym czasie gdy on był i oczom mym ukazało się okienko rozmowy z tą znajomą... Pomyślałam tylko "Bingo" i na bieżąco kopiowałam i wysyłałam tę rozmowę mojej przyjaciółce. Flirtowali na maksa. Postanowiłam się z nim spotkać jak najszybciej. Wydarłam się na niego, że pisze do niej i to co pisze, on twierdził, że to żarty tylko takie. Dobrze, że nie byłam już aż tak naiwna. To było nasze ostatnie spotkanie jako pary. Tragiczne, ale elementów tego nie będę ujawniać. W każdym razie trochę mi odbiło... Z tą pierwszą znajomą jestem dawno pogodzona. Z tą drugą podobno tworzą udany związek, chociaż niedawno pisała do mnie, przepraszała, bo też wyszło, że kręcił z nią jak ze mną i sama boi się powtórki. Z nim kumplujemy się. Ja jestem w nowym związku. Jakoś się kręci. Minął grubo ponad rok, a to dalej odbija się na moich relacjach, na zaufaniu do partnera...

Zdradzona przez przyszlego narzeczonego..Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaWitam Was wszystkich.Znalazlam sie tutaj z potrzeby serca...Zostalam zdradzona przez swojego chlopaka ktory chcial zareczyc sie ze mna w grudniu.Jest mi bardzo ciezko poniewaz od 2 miesiecy jestem za granica,a on w Polsce bawi sie w najlepsze,najbardziej jest mi przykro ze nie jest ze mna szczery chodz obiecywal,za kazdym razem jak u niego bylam,jak mial problem tulilam go mowiac ze jestem i zawsze bede gdy bedziesz tego potrzebowal.Dawalam mu ogromne wsparcie..Wczoraj nie wytrzymalam juz napisalam do niego ze znam cala prawde a on wciaz idzie w zaparte ze jest wierny,boli mnie to bo bardzo go kocham...Moze poprostu nie nadaje sie do zwiazku,moze...Juz sama nie wiem.Prosze pomozcie mi przetrwac ten czas...Jest mi cholernie ciezko.. Prosze dajcie mi jakies wskazowki jak mam dalej zyc.Z gory dziekuje jesli ktos skomentuje moj problem ...Pozdrawiam..

16 lat razem i podwojne zycieDrukuj

Zdradzona przez mężaDwojka dzieci, wspolna firma, kredyty, stworzylam mu cieply dom, seks na zawolania jak chcial i kiedy chcial, jestem bardzo atrakcyjna, choc brzmi to nieskromnie, nie tylko fizycznie. Uprawiam sport, czytam, dbam o dom, siebie, prowadze firme, robie zaprawy, gotuje. CZuje sie upokorzona, oszukana, wszystko mnie boli a na sama mysl o tym co zrobil robi mi sie niedobrze. I nie pieprzcie mi Panowie, ze zdrada fizyczna zdrada nie jest w przypadku mezczyzny. Zostawiacie sobie furtke i wydaje Wam sie, ze kiedy dbacie o rodzine, to jest ok. Niestety Panowie, jestescie dorosli i musicie liczyc sie z konsekwencjami Waszych dzialan. Jesli dla zaspokojonie zwierzecej chuci stawiacie na szali rodzine, to cos jest z Wami nie tak. Gowno mnie obchodzi, ze sie nie angazowal emocjonalnie, fakt pozostaje faktem. Na razie nie wiem, co zrobie. Mysle, ze zaufanie po raz kolejny i kolejna szansa jest niemozliwe.

Czy to zdrada? Nie mam dowodów.Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaPozwolcie ze opisze ogolnie moj zwiazek. Poznaliśmy sie ponad 5 lat temu, przez kilka miesięcy utrzymywaliśmy związek na odleglosc, bo ja konczylam studia w innym miescie. Odleglość zamiast wymęczyć nas spotkaniami -raz na trzy tygodnie- tylko wzmocnila nasz zwiazek.Po 8 miesiacach znajomosci postanowiliśmy zamieszkać wspolnie w miescie w ktorym on pracowal. Dostalam prace i tak sobie zylismy jak zwyczajna para młodych ludzi. Na tematy takie jak zdrady, zanik uczucia itp. mielismy takie samo zdanie: "wole ci powiedziec prawde niz chować sie jak tchórz z kochanka/kochankiem." Po 3 latach coś zaczęło się psuć. Z jego winy i sam nawet dzisiaj to zadeklaruje. Dostał lepszą pracę i zrobił sie arogancki. Probowałam naprawiać, rozmawiałam, aż w końcu sie wkurzyłam i wyprowadziłam. On przepraszał płakał, błagał, ale było za późno. Tutaj powodem mojego odejścia byly zbyt czeste konflikty przez niego zaczynane, a ja bardzo sobie cenię spokój. "Facet musi przede wszystkim szanować kobietę" - to wpoiła mi moja babcia, ciotki, starsze kolezanki i mama. Tego sie trzymam i tak juz mam, ze wole zniknac, cierpiec gdzies w ukryciu nic dawac soba pomiatac. Przez prawie rok zylam sama, chcialam sie z kims zwiazac ale nikomu nie potrafilam zaufac, wszyscy faceci wydawali mi się jacyś tacy przygłupawi. Po jakimś czasie zaakceptowałam jedno z jego zaproszeń na imprezę u wspólnych znajomych. Po kilku tygodniach takich spotkań na nowo lepiliśmy nowy lepszy związek. Zmienił sie pod tym względem. Może to była kwestia dojrzałości. Wtedy mielimsy po 20 kilka lat, pierwszy raz na wlasnym garnku, a teraz juz prawie 30tki. Inni ludzie. Zamieszkalismy razem. Ok. Ktoregos dnia mowi mi ze idzie z kolegami. Ok. Pisze wieczorem ze wroci jeszcze pozniej. Ok. Budze sie cholera 2 w nocy a jego jeszcze nie bylo. Sms o 2:30 ze juz wraca. Zagadali sie a byli autem kumpla, wiec musial na niego czekac. Kumpel potwierdza, zagadali sie. Dobra, sama nie raz wychodzilam z kumpelami i wracalam pozniej. Nie mowiac o innych imprezach. Tydzien pozniej: znowu kumple i na dodatek nie wie kiedy wroci, bo znowu autem znajomego jada. Ale uwaga, poniewaz sie wkurzylam, po poludniu wylatuje do mnie z takim tekstem "Przeciez ty nie chcesz dzis wychodzic..." Wciska mi kit ze rano mu powiedzialam ze nie chce wyjsc, zeby szedl sam. Tego bylo za duzo. Do tego jeszcze zauwazylam ze w jego telefonie wyrzucil moje zdjecie z pulpitu (zeby nie bylo: sam je sobie ustawil) Wczoraj w pracy dostaje od niego smsa, jak sie okazalo przez pomylke. "Czesc Kri, tu marcin, nie moge znalezc czasu zeby do ciebie wpasc, no i jeszcze bylem na urlopie (nie byl), teraz jakos wpadne na dniach. Chcialem zapytac czy ten masaz to robisz w domu czy w sklepie?" Mial go niby wyslac do kumpla w sprawie ziola, masaz to niby taki szyfr. Ale brak kumpla o ksywie KRI i zaden z jego kumpli nie pracuje w zadnym sklepie, a zazwyczaj na ziolo piszemy "przysluga". Plus to ze wraca dosc pozno. Nie mam sily o tym z nim rozmawiac. Znajdzie sobie jakies banalne wytlumaczenie i jeszcze wymysli dla mnie cos do zarzucenia. Ucieklabym tak jak kiedys. Nie moge na niego patrzec. Odechcialo mi sie wszystkiego. Mam dosyc wykretow, manipulacji, klamstw. Za nude w zwiazku odpowiedzialne sa obydwie strony. Nie moze byc tak ze z powodu byle rutyny w zwiazku facet znika w piatkowe wieczory i wraca tak pozno. Czy to bedzie kochanka czy kumple, niewazne, ja tego nie akceptuje. A teraz pogorszyla mi sie sytuacja finansowa i sama nie dam rady sie utrzymac. Dokad moge pojsc? Znajde sobie jakas klitke ale on mnie znajdzie wszedzie i znowu beda przeprosiny zaloty, kwiatki, prezenty i wspolne wyjazdy. Nie mam sily walczyc o ten zwiazek, nie widze sie w roli zdesperowanej zazdrosnicy. Nie mam pomyslow jak to rozwiazac.