Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

bardzo smutny01:01:35
Kalinka9301:57:53
# poczciwy02:23:15
zona Potifara03:05:49
uzytkowniczka03:55:00

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

zdrada po 33latach zwiazkuDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam
dobiegam 50tki, jestem w związku 33 lata (24 w małżeństwie)

Prowadzę firmę męża - właściwie tylko z nazwy ze względów finansowych jest ona na niego zapisana. W zasadzie to wszystkie formalności prowadzę ja, on tylko wykonuje zlecenia. Wiele osób prze wiele lat mówiło nam, że nas podziwia, że to w ogóle funkcjonuje. Dawaliśmy radę. Wiele razy stawaliśmy przed przed trudnymi wyborami, głównie decyzje spoczywały na moich barkach.

Miałam wrażenie, że to nas wzmacniało, że cementowało nasz związek. Mamy fantastyczne dzieciaki, już dorosłe, nie bez problemów ale otwarte i chętne do życia. Relacje były raczej ok, jednak zawsze miałam wrażenie, że mąż jak tylko pojawiały się problemy to zaczynał uciekać. W końcu uciekł tak bardzo że mnie zdradził. Od około 3 lat zaczęło się wyraźnie psuć, Ja ciągle się czepiałam, że robi wszystko źle, że za mało się angażuje w życie rodzinne, problemy z rodzicami, śmierć jego rodziców, depresja córki, moje załamanie nerwowe spowodowane problemami w pracy, pandemia, problemy z klientami, ciągły brak kasy i cały czas pod kreską... Walczyłam. Dałam przestrzeń, mąż wyprowadził się z sypialni po operacji, ciągle zgłaszał problemy z kolanami, przestawiłam nawet łóżko w sypialni, żeby ułatwić mu w nim spanie... nic nie sprowadziło go na stałe do sypialni. Zaczął coraz bardziej uciekać, odwiedzał mnie w sypialni, wspólne kąpiele ale coraz rzadziej.


Na początku roku powiedział, że nawet to nie sprawia mu już przyjemności. Cierpiałam bo nie wiedziałam jak mu pomóc. Przestaliśmy praktycznie ze sobą rozmawiać o tym co nas boli, czego oczekujemy.
Praktycznie jestem dla niego firmą. Mieliśmy podobno wspólne plany kupienia działki i znalezienia swojego miejsca na spokojną starość. Brak zaangażowania z jego strony coraz bardziej mnie irytował. Zaczął weekendy spędzać u kolegi nad jeziorem. Dałam przestrzeń, bo wyraźnie zaznaczył że tego potrzebuje. Miał żal, że dzieci zamknięte w swoich pokojach zaczęły żyć swoim życiem, ja też po moich przejściach w pracy (psychiatra, tabletki i w końcu terapia) potrzebowałam wsparcia, którego niestety nie dostałam.
Dalej się czepiałam o brak zaangażowania, o powielanie błędów, a co za tym szło brak kasy i ciągłe bycie pod kreską (musiałam sprzedać część naszego złota - część zastawiłam), żeby starczyło na rachunki i zobowiązania.

Któregoś dnia zostawił komórkę, na krótką chwilę ale akurat przyszedł sms od niej... zajrzałam,,, korespondencja niby niczego złego nie było, wielokrotnie wskazywała jednak na to że jeździ do niej, że ona na niego czeka... złość, irytacja, niedowierzanie, rozpacz, podejrzenia.... Od maja praktycznie każdy weekend spędzony poza domem. Nie wytrzymałam... pojechałam go szukać... Dzwonie... po 3 godzinach napisałam smsa że miałam wypadek, po 10 minutach oddzwonił... ja faktycznie przejechałam jeża ale to nie miało znaczenia,,, na moją prośbę o wspólne szukanie działki powiedział - jedź sama, nie czekaj na mnie bo ja jestem na środku jeziora.... nie uwierzyłam, zrozpaczona pojechałam do domu.
Napisałam monolog na kilka stron o tym jak się czuje, jak ostatnio wygląda nasze wspólne życie. Dwa tygodnie prosiłam, żeby poświęcił mi 10 minut i to przeczytał. I przeczytał.... Zaczęliśmy rozmawiać... raczej znowu to były moje monologi, przerywane kilkoma zdaniami z jego strony, może separacja? że od 3 lat według niego tego związku już nie ma .... szok!

Dla mnie to był cios w serce, jak to od 3 lat nie ma związku? Przecież mieliśmy wspólne plany, walczyliśmy razem z przeciwnościami. Zadaje pytania - czy w takim razie z Twojej strony ten związek jest już zakończony? To powiedz mi prosto w oczy że mnie już nie kochasz, że Ci na mnie nie zależy... "Nie - tego Ci nie powiem" usłyszałam. Zaczęłam walczyć, bo czułam że bardzo się oddaliliśmy od siebie. Marny skutek. Odrzucenie, - "Nie na siłę" usłyszałam przy kolejnej próbie przytulenia czy pocałunku... Ale dlaczego??? Tłukło mi się w głowie.... dlaczego .... Pytałam.... cisza...Znowu przypadek - zostawił tableta, przyszła korespondencja - private fotos.... otworzyłam, niewiele było prócz jednego maila (raczej spam) ale coś mnie tknęło i weszłam w "wysłane"... znalazłam za dużo niż bym chciała .... ponad 4 lata imprezowania, umawiania się na portalach randkowych - sex, sponsoring itp... Zdjęcia z imprez,szczególnie jedno mnie mnie praktycznie zabiło....

Mijały kolejne dni, walczyłam o względy męża, o uratowanie związku... Tajemnicze telefony, których przy mnie nie odbierał, wszędzie zabierał komórkę ze sobą, trzymał ekranem do dołu, żebym nic nie zauważyła... nie wytrzymałam... pytam " kim jest ....ONA", kłamstwo - to żona kolegi... wiem że nie bo juz wcześniej mówił o innym kontakcie że to niby kolega, który ciągle zmienia komórki i to numer jego żony był wcześniej... sprawdziłam w bilingach .... dzwonił do niej od prawie roku..... migał się dalej ... nie wytrzymałam... kazałam wybierać albo ja albo niech się wynosi ... do niej ... od tego dnia minęło już 3 tygodnie.... nie spędził ani jednej nocy w domu... kilka dni temu sprawdziłam znowu bilingi... dalej do niej wydzwaniał i jakimś trafem - nigdy w weekendy i wieczorami.... ode mnie przestał odbierać wtedy telefony,,, w weekendy też nie odbierał ani nie oddzwaniał.... dalej kłamstwo... 3 dni temu zadzwoniłam na najczęściej pojawiający się numer ...pani XXX - tak ... dziękuje.... wiem już wszystko.... dzwonie do niego... dlaczego....dlaczego mi to zrobiłeś? Czy jesteś z nią teraz? Czy jesteś z nią w związku? TAK.......................................... Nie ma już NIC....Powiedział że chce rozwodu,,,, Nie dam Ci rozwodu! Nie Dasz mi wolności?? Rozstańmy się jak cywilizowani ludzie.prosił ...Tyle razem mieliśmy fajnych chwil, cudowne dzieciaki... Ja jednak nie chce rozwodu, kocham go ciągle i chce mu wybaczyć - ale on nie chce być już ze mną... może za świeże to jest - zakochał się? Może za bardzo mu wstyd, wie że mnie zranił do żywego...
Przyznał się ...ja bez środków do życia ,,,, mówi - prowadź firmę dalej to będziesz miała kasę ... No cóż ona do kochania - ja do zapierdalania ,,,, taki układ mi nie pasuje. ryczę od wielu miesięcy... dzieci już widzą - są dorosłe - nie będę ich okłamywać bo od wielu tygodni widują mnie w stanie w jakim ja nie chciałabym widzieć nikogo....Dla mnie życie straciło sens... nie chce mi się żyć, walczyć... Dalej go kryję przed rodziną, bo mieszkamy razem i jak się dowiedzą to go wywalą stąd... Rozmawiamy na temat naszego związku,,, w ciągu 3 dni więcej niż w ciągu ostatniego roku...Powiedziałam że kocham, że wybaczam... że mamy wiele do stracenia jeśli pójdziemy dalej osobno... przemyśli to jeszcze... ale jest teraz z nią u niej ... dzieci mówią że mam go wywalić całkiem ....że na mnie nie zasługuje... ale miłość jest silna, i ślepa ... jeszcze mam nadzieję... ale wyraźnie powiedział że chce rozwodu, że jest z nią aktualnie w związku....
Kłamstwo - rani i boli!
Zdrada - upokarza!
Odtrącenie i obojętność - sprawiły, że czuję się bezwartościowa!Dla mnie życie już straciło sens....
15517
<
#1 | jun_bor dnia 03.10.2022 00:06
Bardzo pani współczuje wiem przez co Pani teraz przechodzi ,nie bedę nic doradzać ponieważ sama nie potrafię pogodzić sie ze zdradą,moj małżonek zdradzał mnie z prostytutkami kilka miesięcy ,mam 38 lat odkąd sie dowiedzialam jestem wrakiem człowieka ,mąz chce zebym przebaczyła zapomniala ale jak ???czuje sie tez zgnojona ,upodlona .Bardzo trudne to wszystko,lata za nami ,kawał historii a i tak zawsze dla faceta liczyc sie tylko sex Smutek prosze sie trzymać ,chyba Ci faceci są wszyscy tacy sami nie doceniają tego co mieli Smutek szukaja ciekawych doznań ,przykre to.
14578
<
#2 | aster dnia 03.10.2022 09:03
Od początku całe swoje życie "powierzyłaś" mężowi nic dla siebie nie zostawiając. Uzależniłaś się od niego w wielu, jak nie we wszystkich, aspektach swojego życia. Stworzyłaś sobie "religię" pod nazwą małżeństwo/rodzina a mąż stał się bożkiem dla Ciebie. Teraz tak naprawdę nie kieruje Tobą miłość do niego tylko strach, że zostaniesz z niczym, bez swojej "religii". Dusił się, więc uciekł.
Nie było równowagi w związku.

Cytat

Dawaliśmy radę. Wiele razy stawaliśmy przed przed trudnymi wyborami, głównie decyzje spoczywały na moich barkach.

Ty dawałaś radę jego tam nie było.

Cytat

Miałam wrażenie, że to nas wzmacniało, że cementowało nasz związek

a on też takie wrażenie odnosił, jeśli nie było go w tych decyzjach?

Cytat

zawsze miałam wrażenie, że mąż jak tylko pojawiały się problemy to zaczynał uciekać

bo i tak Ty to rozwiązywałaś, po co miał się wysilać, nie pozwalałaś mu na to.
Myślisz, że on odszedł do kogoś czy od kogoś?...
Nie piszę Ci tego, żeby Ciebie dobić (akurat w tej kwestii bardzo dobrze sama sobie radzisz). Daję Ci inne spojrzenie na Twoją sytuację, żebyś się obudziła i wyszła z tej bajki w której utkwiłaś.
Przede wszystkim zacznij się uniezależniać od męża ekonomicznie, emocjonalnie i we wszystkim w co włożyłaś (a nie powinnaś) w ten związek, odzyskuj siebie. Nie walcz o niego tylko o siebie a wtedy życie nabierze sensu.
7439
<
#3 | hurricane dnia 05.10.2022 10:14
Tak się kończy każda historia, gdzie całym życiem staje się drugi człowiek, żyje się czyimś życiem i nie ma się nic swojego.
Wystarczy właśnie zdrada, porzucenie, rozwód i zostaje się z niczym.
Zdecydowanie na tym powinnaś skupić swoją uwagę i wszystkie te komentarze, które w pierwszym momencie mogą wydawać się kopaniem leżącego mają na celu pokazanie Ci, że to co w tym momencie wydaje się końcem świata, może być początkiem czegoś zdrowszego.
Trzeba przejść wszystkie te etapy, trzeba pomyśleć jak sobie wszystko ułoży, ale najważniejsze to wyjść z tego z godnością.
Nie żebrać o miłość, uwagę, pozostanie.
Na siłę nikogo przy sobie nie zostawisz, a wręcz odwrotnie - jeszcze bardziej go do siebie zrazisz.

A co do wybaczenia, nie wiesz wszystkiego, a już wiesz, że wybaczysz?
To on powinien najpierw tego chcieć, nie Ty.

I prośba, która Ci wyjdzie na dobre - nie upokarzaj się, bo stracisz do siebie szacunek.

I piszę Ci to ktoś, dla kogo były mąż, 11 lat temu był wszystkim!
15528
<
#4 | czujesiejakzero dnia 05.10.2022 11:08
Macie rację. Już się upokorzyłam, żebrałam, prosiłam żeby to jeszcze przemyślał. Zrobiłam dokładnie to czego nie powinnam była robić... Wiem, że zrobiłam z siebie zdesperowaną kretynkę, żałośnie walczącą o miłość, kogoś kto już dawno mnie nie kocha. To jednak było i tak nadaremne bo on już podjął decyzję. Cały czas podkreślał, że od dawna już nie ma tego związku, nie planował... ale jednak szukał bo wysyłał maile i odbierał zdjęcia, też nagie... bierze winę całkowicie na siebie.
Usłyszałam, że czuł pustkę... wynikiem tego ponad 3 lata utrzymywał pozory związku, bo przecież był seks, były czułości, jednak natłok problemów powodował że głównie rozmawialiśmy o nich. Ale były też wspólne plany... po co zatem to wszystko utrzymywał... Teraz mam wrażenie, że to były tylko moje plany...
Gdy w ostatnich miesiącach podjęłam walkę, odnosiłam wrażenie, że nie jest mu to na rękę, że tego nie chce. Wiedziałam już o zdradzie i myślałam, że może obudziłam w nim poczucie winy i dlatego jest mu trudno patrzeć mi w oczy i nie chce się na mnie ponownie otworzyć.. Tymczasem, prawda jest raczej taka, że pomogłam mu podjąć decyzję o odejściu i to wszystko tylko przyspieszyłam.
Powiedziałam że się poddaję, że jeśli wybiera ją i chce odejść to proszę ale ze wszystkim. Już mu tam pomagają, szukają miejsca na przeniesienie warsztatu pracy. Ja nie będę w stanie prowadzić dalej tej firmy.
Powiedział, że zawsze pozostanę w jego sercu, jestem matką jego dzieci i byłam ważna w jego życiu.
Wiem, że nie ma już żadnej szansy na uratowanie tego związku, wszystko co mam w domu związane jest z bolesnymi wspomnieniami wspólnych chwil, pięknych chwil których już nie będzie, a które teraz ranią jak cholera.
Nie walczę już ani o niego ani o siebie...
13728
<
#5 | poczciwy dnia 05.10.2022 11:31

Cytat

Nie walczę już ani o niego ani o siebie..

Wręcz przeciwnie, dopiero teraz powinnaś zacząć walczyć o coś co zaniedbałaś przez te wszystkie lata, czyli o siebie!
To co z tym zrobisz zależy już tylko od Ciebie; jak całe nasze życie; chcesz je powierzyć komuś innemu? dlaczego nie potrafisz docenić siebie?
Jeśli będziesz potrafiła zawalczyć o siebie to i w przyszłości będziesz potrafiła zawalczyć o kogoś; jeśli pokochasz samą siebie to i będziesz potrafiła pokochać kogoś prawdziwą i przede wszystkim zdrową miłością; jeśli będziesz szczęśliwa sama ze sobą to będziesz potrafiła również być szczęśliwa przy kimś niezależnie od jego wyborów, decyzji i czynów.
I to powinien być Twój cel na dziś; związek to coś ulotnego; dziś jest jutro może go nie być a Ty będziesz żyć dalej, pytanie tylko jak to życie będziesz chcieć przeżyć;
7439
<
#6 | hurricane dnia 05.10.2022 11:47
Ja doskonale wiem jak to jest, kiedy w momencie kiedy kończy się życie, ktoś mówi, kiedyś za to podziękujesz.
Może dziękowanie jest na wyrost, wszystko co nam przynosi życie, albo o co się prosimy sami, jakoś nas tworzy,buduje i umacnia, ale czasem zwala z nóg.
To co się teraz dzieje, że nie widzisz siebie i nie widzisz sensu walki o siebie jest wynikiem, że utraciłaś wszystko co miałaś, ale jeśli teraz właśnie o siebie zawalczysz, zmusisz się do tego, aby z tego spróbować wyjść, to kiedyś będziesz za ten czas wdzięczna.
Tu jest wiele osób, którym w taki właśnie sposób zawalił się kiedyś świat i bardzo wiele z nich, potrafiło się z tego wygrzebać do tego stopnia, że nie zamieniliby swojego życia PO na życie PRZED zdradą.
Samemu jest trudno, ale skorzystaj z rad osób tutaj, historii na forum, farmakologii, terapii, to wszystko pomaga przetrwać ten najtrudniejszy czas.

I nie jesteś sama, masz dzieci.
14578
<
#7 | aster dnia 06.10.2022 14:05
W tym co robiłaś nie było działania przeciwko swojej rodzinie a tym bardziej przeciwko swojemu małżeństwu, chciałaś dobrze i dlatego brałaś wszystko na siebie. Było to w pewnym sensie wymuszone na Tobie przez Twojego męża, chociażby jego ucieczkami od podejmowania decyzji a Ty jako osoba mocno odpowiedzialna za rodzinę/małżeństwo brałaś wszystko na siebie i tym sposobem zadziałałaś przeciwko sobie.
Teraz już wiesz, że nie warto się poświęcać i nie rób tego więcej, bo sobie tylko krzywdę zrobisz. Mówi Ci to osoba, która też się całkowicie poświęcała i pewnie dlatego wylądowałam na tym portaluSzeroki uśmiech. Nie warto, każdy ma dwie ręce i dwie nogi i głowę do myślenia, więc niech swoje wykonuje. Pewnie nie uwierzysz ale teraz stoisz przed najpiękniejszą drogą, warto nią pójść.
15444
<
#8 | Kania dnia 06.10.2022 22:06
Cześć Kochana.

Będę tak Cię tytułować, jeśli pozwolisz. Już tłumaczę czemu nie pójdę za wybranym przez Ciebie nickiem.

Nasze historie są tak strasznie podobne! Obie zrobiłyśmy właściwie te same błędy w związku. Odpowiedzialność. Przejęłyśmy całą, za wszystko. My, silne kobiety, nie znamy słowa "nie dam rady". A mąż? On ma i tak dużo pracy. Dużo stresu. Odciążymy go i rozwikłamy wszystko same. A potem on jest tak uwolniony od trosk i odpowiedzialności, że nie czuje już żadnej i zaczyna szukać wiesz czego? Słabej kobiety.

To prawie taka sama historia, choć bez firmy w tle i ja byłam chyba jednak trochę głupsza. Nawet nie umiałam dostrzec oczywistych zachowań wskazujących na zdrady a Ty jednak umiałaś. Mimo to dałaś mu tyle luzu, tyle przestrzeni i tyle czasu, żeby uznał, że cię nie interesuje. Znalazł kogoś, kto nie jest taki samodzielny i silny, przy kim on będzie mógł pobłyszczeć. Nawet jeśli to nieprawda a ty wcale nie jesteś taka silna jak mu się wydaje. Nie wie jakim kosztem ta siła się odbywa. Ile musisz w to władować. Jak cię go zżera. Nie wie, bo nie chce wiedzieć. Łatwiej jest nie widzieć i nie pytać. Prościej jest iść na skróty do samozadowolenia.

Dlatego tak bardzo rozumiem co czujesz i co przeżywasz. Dla mnie sprawa jest jeszcze bardzo świeża i nadal nie załatwiona, więc borykam się ciągle z tematem.

Powyżej jest kilka dobrych porad, ale myślę, że na nie jeszcze trochę za wcześnie. Najpierw musisz po prostu to przepłakać i trochę się nad sobą porozczulać. Bo masz do tego święte prawo. Zostałaś skrzywdzona, potraktowana podle i egoistycznie przez kogoś, kto powinien cię chronić, bronić i wspierać. To jest cios tak potężny, że każdego herosa zmiecie z planszy. Ale teraz Kochana powiem Ci coś z perspektywy takiej "silnej kobiety". My też jesteśmy słabe, też płaczemy, nienawidzimy same siebie i też wpadamy w szał. Mamy jednak pewną specjalną właściwość, której brakuje "słabym". Może po nas czołg przejechać, a potem przebiec pułk wściekłych emerytek, a my po długim czasie drgniemy jednym palem, potem dwoma, a potem wyjąc zaczniemy się wygrzebywać z bruzdy po tej nawałnicy jaka nas w nią wgniotła. I będziemy cierpieć, będzie nas bolało, będziemy płakać, ale w końcu zaczniemy się wdrapywać na planszę, z której nas zmiotło.

Dlatego jestem z Tobą, trzymam za Ciebie kciuki i nawet jeśli teraz wydaje ci się, że to niemożliwe by się jakoś pozbierać, to ma święte prawo tak Ci się wydawać. Jestem na drodze do tej planszy i nadal zawodzę, ale zaufaj mi, komuś kto jest trochę dalej na tej drodze, da się to wytrzymać. I jak jest bardzo źle, to ma być bardzo źle, żeby mogło być lepiej. Będą chwile spokoju, będą momenty oddechu. Coraz częściej.

Wstępnie skup się na sobie i moja rada - sznuruj po pomoc. Sprawę męża na razie odłóż na później. Ja wiem, że myśli będą Ci krążyć wokół tematu, nie szkodzi, niech krążą. Po prostu nic z tym nie dasz rady teraz zrobić a proszenie go o powrót jest zupełnie bez sensu. Nawet jakby chciał kiedyś wrócić i zrozumiał swój błąd, to jeszcze nie teraz. Może kiedyś, ale poczekaj aż sam zechce i wtedy się dopiero zastanawiaj, czy w ogóle go chcesz spowrotem. To nie będzie takie znowu oczywiste (nawet jeśli teraz jest).

Dasz radę. Ja dałam, to Ty też dasz. Zobacz, prawie rok, mąż niby został a wcale mi to nie pomogło. Wręcz szkodzi w rekonwalescencji. Dobrze, że jesteśmy te silne bo serio, "ić pan fchu"j z tymi zdrajcami.
15782
<
#9 | Koralina dnia 11.01.2024 12:39
Powiedz jak sobie poradziłaś? Co teraz czujesz , patrząc z perspektywy czasu?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?