Zdrada - portal zdradzonych - News: Inna miłość

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Ostatnio Widziani

mrdear00:15:19
makasiala01:20:57
Roszpunka198802:57:34
Crusoe04:20:53
bardzo smutny04:42:44

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Inna miłośćDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansWitajcie, jestem tu bo zdradziłam. Zdradzałam nadal - do dziś. Nie wiem w zasadzie czy można nazwać to zdradzaniem... na pewno krzywdzeniem.. ale zacznę od początku. Piszę to wszystko ze ściśniętym gardłem i zapłakana - i taki mój stan jest dość częsty od czerwca tego roku. Jestem mężatką od 4 lat. Znamy się ponad 10 lat. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci. I z zewnątrz wyglądaliśmy na najwspanialszą parę na świecie. Zawsze szanujący się, pięknie do siebie odzywający, wspierający siebie nawzajem i kochający ludzie. Byliśmy jak z obrazka. Byliśmy na pozór szczęśliwi. Oboje wchodząc we wspólny związek mieliśmy już spory bagaż doświadczeń. Ja pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej, wychowywana przez niewydolną, samotną matkę, agresora. Byłam molestowana jako dziecko w wieku lat 9 przez starszego syna swojej cioci, zgwałcona w wieku 15 lat. Moje dzieciństwo nie było łatwe ale dawałam jakoś radę. Moje problemy na tle seksualnym ciągnęły się dalej w liceum. Poznałam chłopaka który mnie kilka razy uderzył. Później sypiałam z kim popadło. Nie opowiadam Wam tego by wzbudzić litość ale po to żeby nakreślić moją sytuacje. Z żadnym mężczyzną nie osiągnęłam nigdy satysfakcji seksualnej. Poznałam mojego męża gdy jeszcze byłam młoda. On starszy o kilka lat. Imponował mi spokojem, opanowaniem i inteligencją. Pokochałam Go, jak później okazało się na terapii zastępując sobie miłość ojca której nigdy nie otrzymała. Żyliśmy tak kochając się a jednak nie było w tym pasji czy namiętności, za to mnóstwo zrozumienia, akceptacji i szacunku. Pojawiło się pierwsze dziecko a ja czułam, że coś jest nie tak, że nie jestem szczęśliwa do końca, że czegoś mi brakuje. Nie wiedziałam do końca czego. Wzięliśmy ślub. Piękny. Było cudownie. Nie było zbliżeń, sporadycznie, bardzo rzadko... raz na pół roku. Czułam się nieszczęśliwa. Nie atrakcyjna, nie kochana tak jakbym chciała. Ale było dobrze, miałam poczucie bezpieczeństwa. Wiedziałam, że On mnie kocha, ale czułam, że to nie jest miłość której bym chciała. Poszłam na imprezę. Upiłam się bardzo. Tak, że straciłam świadomość. Ocknęłam się w trakcie. on leżał na mnie. Nie wiem jak miał na imię. Gdy skończył wyszedł. Przeżywałam katusze. Zdradziłam męża który był dla mnie taki dobry, który nigdy by mi nie wyrządził krzywdy. Który zawsze stał po mojej stronie. Minął czas, pozbierałam się, postanowiłam, że nie mogę narzekać, że nie jestem szczęśliwa tylko dać z siebie więcej i naprawić nasze małżeństwo. Nie było wtedy między nami zbliżenia już pewnie od roku.. może więcej. Starałam się, pomyślałam, że nasze pierwsze dziecko dało nam tyle szczęścia to cudownie byłoby mieć kolejne. Bardzo tego chciałam. Kocham dzieci są moją największą miłością. I zaczęliśmy się starać o dziecko. Nie było to piękne, czułam, że on też nie lubi zbliżeń... a może tak mi się tylko wydawało? Nie trwało długo gdy zaszłam w ciąże. Byłam szczęśliwa, czułam, że wszystko będzie już dobrze. Że dam radę.. Urodziłam Go i czułam, czułam, że nie ma nic piękniejszego niż Oni. I tak trwaliśmy. Mijały dni, tygodnie, miesiące, lata. Od momentu poczęcia nie sypialiśmy ze sobą w ogóle. Nie było między nami bliskości, ale byliśmy rodzicami tworzącymi przepiękną rodzinę. Nasze dzieci miały poczucie bezpieczeństwa i wspaniałych wyrozumiałych rodziców okazujących im miłość na każdym kroku. I wtedy poznałam Ją. I mój świat wywrócił się do góry nogami. Poszliśmy z mężem na spotkanie z przyjaciółmi. Była tam Ona. Nie wierzyłam do końca nigdy w miłość od pierwszego wejrzenia. Jednak to właśnie przeżyłam. Gdy ją zobaczyłam wbiło mnie w krzesło na którym siedziałam. Nie mogłam oderwać oczu od jej oczu. Wypiliśmy wszyscy, chociaż ja trzymałam się całkiem nieźle. Szukałąm z Nią kontaktu. Spędziłyśmy wieczór i noc na rozmowach. Rano obsypywałyśmy się pocałunkami i w życiu.. w całym moim życiu nie czułam się jak wtedy. To śmiesznie zabrzmi.. wręcz filmowo, ale tak było .. cały świat wirował i czułam jej usta tak jak nigdy wcześniej niczyich ust nie czułam. Nie doszło do niczego więcej choć uwierzcie mi, pragnęłam więcej.. Następnego dnia czułam się jakby mi ktoś serce przepołowił. Czułam, że nie żyję tylko lewituje w jakimś niebycie. Musiałam się z nią spotkać, wiedziałam, że nie powinnam, że tak się nie robi ale musiałam. Musiałam, wiedziałam, że zaraz jej nie będzie, że wróci tam skąd przyjechała i już jej pewnie nie zobaczę. I spotkałyśmy się .. i Ona czuła podobnie. Zwariowałyśmy, zachowywałyśmy się jak nastolatki. Dojrzałe kobiety... jak jakieś gówniary z gimnazjum. Pisałyśmy do siebie. W pewnym jednak momencie postanowiłyśmy urwać ze sobą kontakt ze względu na moją rodzinę. I tak zrobiłyśmy. To była istna gehenna. Po tygodniu sprawdzania poczty na mailu przyszedł email od Niej. I to był koniec.. a raczej początek.. Początek miłości jakiej nigdy nie zaznałam.. takiej jak w filmach. Postanowiłam powiedzieć Jemu zanim doszło do naszego kolejnego spotkania. Powiedziałam mu, że Go kocham ale nie tak jak powinnam, że jest Ona.. , i że nie umiem być Jego żoną. Nie podejmowaliśmy decyzji. On cierpiał tak, że ja razem z nim cierpiałam. Zycie stało się jednocześnie bajką i koszmarem. Zniszczyłam Go, ojca moich dzieci. W tym czasie zaczął rozmawiać ze swoją byłą miłością. Potrzebował wsparcia którego ode mnie nie mógł otrzymać. Z Nią utrzymywałam cały czas kontakt smsowy i mailowy od naszego pierwszego spotkania. Minął miesiąc , może trochę więcej już sama nie pamiętam.. spotkałyśmy się po raz drugi, a właściwie trzeci (po naszym pierwszym spotkaniu zobaczyłyśmy się jeszcze następnego dnia). Spędziłyśmy ze sobą noc... I oszalałam jeszcze bardziej, było cudownie, czułam jak wszystkie moje pragnienia się spełniają.. czułość której zawsze pragnęłam... Czułam się spełniona pod każdym względem. Oczywiście jest i druga strona.. moja euforia była i nadal jest okryta cierpieniem drugiej osoby.. osoby bardzo ważnej w moim życiu.. Nie mogłam się jednak powstrzymać. Czułam, że po raz pierwszy w życiu żyje, że robię coś dla siebie, czułam, że ktoś naprawdę mnie pragnie, że jestem atrakcyjna dla kogoś, czułam się spełniona. ... I wiecie co.. po raz pierwszy w życiu naprawdę kogoś pragnęłam i pokochałam.. całą sobą. Spotykałyśmy się sporadycznie.. ale zawsze nasze spotkania były pełne namiętności, bliskości i czułości. Miłość rosła. I z mojej i z Jej strony. Żyłam i żyję jednak z Nim. Zaczęłam chodzić na terapie.. w dojrzałym wieku dowiaduje się, że najprawdopodobniej jestem lesbijką... Mam dwójkę dzieci.. Rodzinę.. Oszalałam. Powiedziałam Mu. Podjęliśmy decyzję o separacji, ale nieformalnej .. takiej na słowo. Ja spotykam się z kim chcę On spotyka się z kim chce ale mieszkamy razem dla dobra dzieci. Ona chce więcej. Rzuca dla mnie wszystko byle tylko mogłybyśmy być bliżej. Kocha mnie do szaleństwa... czuje to i wiem, bo ja czuje to samo... Jednak nie umiem, boje się rezygnować z dzieci... Boje się rezygnować z rodziny.. On chce żebyśmy tak trwali .. w tym niebycie .. dla dobra dzieci.. ja .... ja już nie wiem czego chce ... Boje się, że wszystko spieprzę... heh .. już spieprzyłam .. ale czy można budować szczęście na nieszczęściu drugiej osoby? Związki homoseksualne łatwo w Polsce nie mają.. czytałam raporty.. pewnie nie dostałabym opieki nad dziećmi. A On.. On cierpi już mniej bo myśli, że tak będziemy trwać.. w sumie jest teraz tak jak było, tylko że teraz śpimy w osobnych pokojach. Na terapii dowiedziałam się, że moje doświadczenia z mężczyznami wywołały we mnie tak traumatyczne przeżycia, że nie potrafię zaufać podczas zbliżeń, że mam taki klik w głowie który odwraca przyjemność we wstręt... Dzisiaj postanowiłam, że nie będę kontaktować się z Nią, do momentu poukładania sobie tego wszystkiego w głowie.. w życiu... I cierpię .. dostałam ataku paniki jak to wszystko do mnie dotarło, że nie będę Jej widzieć... słyszeć Jej głosu .. czytać wiadomości od Niej.. zwariuje.. Nie mogę oddychać gdy o tym myślę.. Jestem spuchnięta od wylewu łez... Dzieci.. dzieci są dla mnie wszystkim .. i tak, chyba byłabym w stanie dla nich wszystko poświęcić.. Ale będąc z Nim przecież też Go krzywdzę... To uczucie .. to, że krzywdzę innych... nie daję sobie z tym już rady... wykańcza mnie to ... nie mam siły .. Tak bardzo chciałabym żeby On i Ona byli szczęśliwi... Mam wrażenie, że przynoszę tylko cierpienie... Nie wiem .. naprawdę nie wiem jak to wszystko poukładać ...
5808
<
#1 | Nox dnia 13.11.2017 02:13
Tak bardzo chciałabym żeby On i Ona byli szczęśliwi..

Komentarz doklejony:
uważasz że Twój partner był szczęśliwy zanim poznałaś przyjaciółkę?
6755
<
#2 | Yorik dnia 13.11.2017 02:57
W jakim wieku sÄ… dzieci ?
13488
<
#3 | parejo dnia 13.11.2017 04:01
what de fuck? Szeroki uśmiech kocham swojego partnera - dlatego juz na samym poczatku go zdradziłam Szeroki uśmiech Nie wiem jak sobie da radę gdy rozbije rodzine....jaką znowu rodzine? Ty sie spotykasz z kim chcesz, on sie spotyka z kim chce, sypiacie osobno, gdzie tu jest jakas rodzina? Chyba jedyne co cie powstrzymuje to strach przed obgadaniem przez innych i ze dzieci zostana z ojcem. A siebie oszukujesz ze tego nei zrobiłas tylk oze wzglad na dobro meza i dzieci Szeroki uśmiech Tzn jak go zdradzałąs to było dla dobra meza? i teraz sypiacie osobno dla jego dobra? przestań sciemniac
12891
<
#4 | pit dnia 13.11.2017 05:19
dużo w tej historii słów o miłości ale chyba jednak tej miłości nie widać, jest ciągłe uzupełnianie braków. Nawet do dzieci tylko instynkt macierzyński, bardzo silny instynkt który jednak nie ma związku z miłością.
4452
<
#5 | dirty dnia 13.11.2017 05:59
Doswiadczylas ogromnego cierpienia w swoim życiu: brak ojca, matka agresor, molestowanie seksualne i gwalt.
Czytając Twoja historie w pierwszej kolejności nasuwa mi się pytanie czego oczekujesz od nas ?
Wzmocnienia Cię w decyzji o odejściu? czy pchnięcia w kierunku pozostania w małżeństwie dla dobra dzieci czy z powodu krzywdy wyrządzonej mężowi?
Generalnie to musza być Twoje decyzje na każdym etapie. Jesteś na terapii dużo spraw masz już po nazywane choć wydaje się ze jeszcze wymagają przepracowania. Potrzeba miłości powoduje, ze faktycznie słowo miłość wydaje się momentami lekko nadużywane w tym co piszesz.
Czy miłość do męża to miłość czy wdzięczność? pewnego rodzaju transakcja za poczucie bezpieczeństwa?
to są pytania, na które spróbuj sobie odpowiedzieć sama.
Czy miłość do onej to miłość czy namiętność wynikająca z pierwszych pozytywnych/ ekscytujacych i namiętnych relacji seksualnych?
Charon tu nie ma dobrych rozwiązan, każde niesie za sobą konsekwencje. Kontynuujesz terapie i to dobry kierunek na 100%, próba odpowiedzi na pytania jakie Ci zadajemy / zadamy choć pewnie będą różne i trudne może da Ci większy obraz czego chcesz ale na końcu decyzje musisz podjąć sama, z całym bagażem tego co ta sytuacja za sobą będzie niosła.
3739
<
#6 | Deleted_User dnia 13.11.2017 07:22

Cytat

dużo w tej historii słów o miłości ale chyba jednak tej miłości nie widać, jest ciągłe uzupełnianie braków. Nawet do dzieci tylko instynkt macierzyński, bardzo silny instynkt który jednak nie ma związku z miłością.

Szukanie bliskości, akty seksualne to jeszcze nie miłość. Zajrzyj na "pogranicza.pl " , zarówno na forum jak i na blog, myślę, że bliskie i pomocne będą doświadczenia ludzi z podobnymi zaburzeniami. Na dziś uczciwa terapia i diagnoza. Powtarzasz schematy, krzywdzisz siebie i bliskich, najbardziej dzieci, które nasiąkają waszymi pokrzywionymi wzorcami. Waszymi, bo mąż też ma swój wkład. Sorki za szczerość,ale nie zakłada się rodziny gdy nie potrafi kochać innego człowieka.
3739
<
#7 | Deleted_User dnia 13.11.2017 07:40
Masz za sobą traumatyczne przeżycia które pozostawiają głęboki ślad na resztę życia. Trochę późno rozpoczęłaś terapię, ale lepiej poźno niż później.
Ważne, abyś zrozumiała i oddzieliła to, co w Twoim życiu było konsekwencją tamtych wypadków.
Jedną z konsekwencji traumy jaką przeszłaś jest właśnie niemożność nawiązywania głębokich i trwałych relacji międzyludzkich, powierzchowność i ambiwalencja uczuć w stosunku do jednej osoby. Tutaj dosłownie książkowo to zaprezentowałaś opisując swoje doświadczenia seksualne, a potem związek z mężem. Był dla Ciebie bardziej opiekunem i kimś, komu mogłaś wreszcie zaufać. Takiej osoby Ci brakowało, takiego go pokochałaś za jego opanowanie i spokój, nie za to że Cię pociągał fizycznie. Dał Ci pierwszy w życiu spokojny dom, o którym zawsze marzyłaś. To, że nie był dla Ciebie kochankiem sprowadziłaś na drugi plan, jak też to, że mąż utrzymywał przez te lata kontakt ze swoją byłą miłością. Być może nigdy się z niej nie wyleczył. Dwoje dziwnie doświadczonych przez życie ludzi znalazło swoistą płaszczyznę porozumienia. Dawaliście sobie to, czego poskąpiło wam życie, nigdy nie rozmawiając i nie próbując nawet doprowadzić sytuacji do jakiejś normalności. Obojętnie czy miałaby to być terapia, zrozumienie tego co was łączy, czy zwyczajne rozejście się i poszukanie intymności i bliskości w innych związkach. Trwaliście/trwacie w tym waszym bezpiecznym schronieniu/małżeństwie, bo z jakiś powodów jest to dla was ważne i bezpieczne. Tutaj chcę Ci powiedzieć, że Twój mąż najpewniej także nigdy nie był i nie jest szczęśliwy z Tobą w związku. Niewykluczone, że też może skrywać jakąś tajemnicę i próbuje z nią żyć.
Fakt, że któreś z was w końcu odkryje taki dar natury jak namiętność, nie jest niczym dziwnym. Dziwne byłoby, gdybyście życie przeżyli nigdy jej nie zaznając.
Teraz oboje musicie odpowiedzieć sobie na pytanie, dokąd zmierzacie? Czy życie w takiej atrapie małżeństwa jest do zaakceptowania dla was? Są małżeństwa żyjące w takich związkach, wszystko zależy od przestrzegania ustaleń i wysokiej kultury osobistej, choć wiem jak to zabrzmiało.
Czy siła nowej namiętności jest tak wielka, że nie będziesz potrafiła już w tym związku z mężem wytrzymać?
Czy mąż znalazłby w sobie tyle samozaparcia i chęci, aby także poddać się trapii?
13870
<
#8 | charon dnia 13.11.2017 11:36
@dirty
Nie wiem czego od Was oczekuję .. już sama nic nie wiem. Może żeby ktoś wylał mi na głowę kubeł z zimną wodą. Nie wiem .. pogubiłam się bardzo. Czuje, w tym wszystkim, że nie tylko straciłam to co było, że straciłam siebie. Do tej pory (przez ostatnie 10 lat) starałam się żyć w zgodzie z ogólnie przyjętymi normami. Robiłam wszystko przez całe moje życie by nie krzywdzić innych, a już na pewno nie krzywdzić w celu zaspokojenia swoich potrzeb. Uważałam się za dobrego człowieka. A teraz .. wiem, wiem bardzo dobrze, że źle zrobiłam. Wykańcza mnie ta odpowiedzialność. Zawalił się mój cały system wartości. To co czuje On, to jak to przeżywa, to co zrobiłam .. Zrobiłam to i wiem, że muszę teraz za to odpowiedzieć.
Ale nie wiem jak. Nie wiem jak naprawić to wszystko, nie wiem czy w ogóle jestem w stanie cokolwiek naprawić. Czy jestem w stanie uśmierzyć ból ludzi którzy przeze mnie cierpią? Nie wiem co mam robić .. Błądzę po omacku. Jestem na granicy wytrzymałości..
To co czułam, czuje do Niego to wdzięczność.. za to, że chciał ze mną być. Za to, że taki inteligenty facet chciał być z kimś takim jak ja. Za to, że stworzyliśmy wspaniały dom dla dzieci. Za to , że jest fantastycznym ojcem. Za to, że był ze mną. Mam wrażenie- może to tylko moje wrażenie, ale ludzie z mojego otoczenia dziwili się, że jest ze mną. Ja dziewczyna z takim bagażem potrafiłam stanąć na nogi i założyć rodzinę.. nie stoczyłam się.. myślę, że to dzięki Niemu.

@ Myslaca
Tak .. dał mi poczucie bezpieczeństwa..
On też ma problemy. Chodzi na terapie. Mam nadzieje, że mu pomoże.
Tak.. dał mi spokój.
Tak , nie jest , nie był szczęśliwy, rozmawialiśmy o tym , On też nie był szczęśliwy. Na terapii doszli z terapeutą do wniosku, że ma jakąś odmianę depresji, już od czasów dzieciństwa. Generalnie ludzie z ego przypadłością rzadko nie zawierają związków, trzymają się na uboczu. I On jest pełen sprzeczności - jednocześnie samotny z częstymi napadami depresji, nie lubiący dotyku a z drugiej strony błyskotliwy i niezwykle zabawny, dusza towarzystwa.

Dla mnie jest dziwne to, że poznałam co to jest namiętność. Pogodziłam się już z tym, że nigdy tego nie zaznam. Idąc spać, zanim Ja poznałam, myślałam o tym, popłakując, że to cena za szczęście jakie mam - zdrowe, cudowne dzieci, wspierającego męża a którego zawsze mogę liczyć, to co, że nie ma między nami bliskości. Dam radę.. tak sobie mówiłam.. Aż poznałam Ją.
To nie chodzi tylko o namiętność, Ona mnie fascynuje, jest niezwykła..
7236
<
#9 | Nick dnia 13.11.2017 12:08
Charon,

Jesteś niedojrzała emocjonalnie .
Powodów można by szukać w dzieciństwie , fakt jest faktem.
Teraz jesteś osoba która nie nadaje się do związków , do funkcji matki, do funkcji żony .

Sprawdzasz się jedynie jako zaspokajasz przyjemności . Czyichś i swoich.

Chcesztrwac w tym stanie , czy zamierzasz osiągnąć coś więcej ?
Na to pytanie musisz sobie sama odpowiedzieć i sama zdecydować na zmiany.

Twoja wola, Twoja decyzja.
6755
<
#10 | Yorik dnia 13.11.2017 12:28
Charon,

Cytat

Czuje, w tym wszystkim, że nie tylko straciłam to co było, że straciłam siebie. Do tej pory (przez ostatnie 10 lat) starałam się żyć w zgodzie z ogólnie przyjętymi normami.

A może właśnie w końcu odzyskałaś siebie. Wciąż siebie poznajesz. Normy do których się zmuszałaś bezrefleksyjnie nie były może dla Ciebie, no i trochę nabałaganiłaś Uśmiech;

Na razie to po raz pierwszy w życiu się zakochałaś, a miłość rozum odbiera Z przymrużeniem oka; zderzyłaś się ze swoimi silnymi emocjami, których nie znałaś i nie potrafisz nad nimi panować; naucz się ich, to nic nadzwyczajnego, zdarza się Uśmiech, przeżyj to, ucz się siebie i daj sobie czas na poważniejsze decyzje aż ochłoniesz, aż emocje trochę opadną; gromadziły się w Tobie aż w końcu znalazły ujście, naucz się z tym w miarę normalnie funkcjonować;
3739
<
#11 | Deleted_User dnia 13.11.2017 13:15
Charon:

Cytat

Na terapii doszli z terapeutą do wniosku, że ma jakąś odmianę depresji, już od czasów dzieciństwa.


Depresją nie można się zarazić przypadkowo w tramwaju, albo przez kichnięcie czy podanie ręki. To choroba która zwykle rozwija się długo, czasem latami, ale koniecznie musi mieć swój początek, zalążek, a z tym bywa różnie...
Czasem jest to silny stres, jakaś trauma, a czasem schorzenia fizyczne, najczęściej jakieś zaburzenia hormonalne. To nie Twojego męża wątek i nie jego problem tutaj nam rozwiązywać, ale może powinien się zacząć leczyć?

Niepotrzebnie masz poczucie winy, bo nie tylko Ty nabałaganiłaś w waszym związku. Twój mąż także ma swój wkład we wszystko, co się z wami stało.

Cytat

I zaczęliśmy się starać o dziecko. Nie było to piękne, czułam, że on też nie lubi zbliżeń... a może tak mi się tylko wydawało?


Seks to najważniejsze spoiwo w małżeństwie, jeśli zawodzi to wszystko runie prędzej czy później. To, że udało wam się przetrwać w tym pozornym błogostanie, nawet nie próbując niczego zmienić, to moim zdaniem ogromny wyczyn. Głownie Twój chyba, bo jednak zauważałaś problem, w przeciwieństwie do Twojego męża. Choć skrzętnie zamiatałaś go pod dywan, to jednak stało się, co się stało. Nie można mieć pretensji do Ciebie, przynajmniej do Ciebie jednej.
Tak jak wcześniej radził Yorik, skup się na sobie, ochłoń z tych pierwszych, silnych emocji, kontynuuj terapię i ucz się siebie. Wszystko na razie szybko się toczy, możliwe że niektóre rzeczy odbierasz zbyt ewidentnie, daj sobie czas. Kroki które podejmiesz w przyszłości zaważą na życiu kilku osób, Twoich dzieci także, więc muszą być przemyślane i przeanalizowane.

Postaraj się nie niszczyć przyjaźni która łączy Cię z mężem, może da się ją uratować? W końcu oboje nie byliście szczęśliwi w tym małżeństwie, ale daliście sobie nawzajem tyle, ile w innych związkach opartych zdawałoby się na "dobrym seksie" często ludzie nie doświadczyli (szacunek wzajemny, dobroć, dbałość, troskliwość). Może jeszcze uda się wam przekształcić to, w coś dobrego dla was. Choćby już bez tych złudzeń "wspaniałości" waszego małżeństwa.
3739
<
#12 | Deleted_User dnia 13.11.2017 13:25
Charon ,po swojej przeszłości masz wdrukowane paskudne wzorce bliskości, ciężko będzie Ci oprzeć się tylko na dobrych chęciach,gdy rządzą emocje. To kwintesencja zaburzeń,emocje są górą. Zaglądałaś na pogranicza.pl ? Zajrzyj też na emocje.pro.
Strasznie nie rozpoznajesz własnych uczuć i emocji,mylisz miłość rodzicielską i partnerską. Tego wszystkiego trzeba się nauczyć,by nie skrzywdzić innych,ale również siebie. Na pocieszenie,nie jesteś odosobniona w swoim pomieszaniu. Wiele osób podobnych Tobie zmierzyło się z zaburzeniem i są szczęśliwymi, poukładanymi ludźmi. Nie jest też wykluczone, że właśnie z mężem uda się takie szczęście osiągnąć,ale to już problem. Chłop ma swoje problemy i demony. Jego demony,jego praca nad sobą.
13870
<
#13 | charon dnia 13.11.2017 13:34
Nick,
jestem niedojrzała emocjonalnie. chyba masz racje.. choć do tej pory uważałam się za dojrzałą emocjonalnie. To ja musiałam zawsze sama sobie ze wszystkim radzić, to ja musiałam odpowiadać i za siebie i za swoją nieogarniętą matkę. To ja zawsze byłam rodzicem w moim domu, tą - odpowiedzialną za wszystko. Ale masz racje.. teraz wychodzi niedojrzałość.
Prawdopodobnie masz rację, że nie nadaję się do związków .. jako żona.. ale proszę Cię nie mów mi, że nie nadaję się jako matka - nie wiesz jaką matką jestem dla swoich dzieci. Nie mów tak proszę. Naprawdę, nie znasz mnie.. opisuję tutaj cząstkę mojego życia, to co spieprzyłam a nie moje rodzicielstwo i to w jaki sposób wychowuję swoje dzieci. A czy wychowywanie nie jest odpowiadaniem na potrzeby dzieci? Tak, sprawdzam się w odpowiadaniu na potrzeby ludzi mnie otaczających. Dlatego, teraz nie umiem sobie ze sobą poradzić bo nie jestem w stanie spełniać potrzeb ludzi na których mi zależy......
.......... masz racje.. jestem niedojrzała...

Komentarz doklejony:
Yorik,
chciałabym znać odpowiedź na pytanie czy zasługuję jeszcze na szczęście w obliczu tego co zrobiłam.. Wiem, czuje to, że byłabym z Nią szczęśliwa, ale moje szczęście okraszone będzie cierpieniem innych..
to się kłóci ze sobą...
Mleko się rozlało.. chociaż chyba zawsze było wylane.. tylko tak jak mówi Myslaca zamiatałam wszystko pod dywan ..
i teraz cuchnie..
Rozmawiam z Nim, nie tyle co kiedyś i teraz nasze rozmowy głównie dotyczą tego jak wiele sobie przykrości sprawiliśmy nieświadomie i ja Jemu świadomie. On bierze część odpowiedzialności na swoje barki. Nie obwinia mnie w pełni, to nie tak, że nie dawałam mu sygnałów. Dawałam .. ale chyba nie dostatecznie jasne. Większość jednak moich rozterek zamiatałam pod dywan, to prawda...

Napisał ktoś wcześniej, że zajmuję się głownie spełnianiem swoich potrzeb .. nie to nie tak.. do tej pory zajmowałam się spełnianiem potrzeb innych a swoje chowałam głęboko pod sercem uważając, że nie zasługuje na wiele, że mam tyle szczęścia mając taką rodzinę, że nie powinnam oczekiwać niczego więcej. I mój mąż też to mówi, że ciągle wszystkim dookoła dawałam siebie poświęcając wiele spraw które były dla mnie ważne, byle nie zawieźć innych.
A teraz... teraz a teraz jest tak jak jest .. dosłownie i w przenośni .. dałam ciała.
Zamiast rozstać się po ludzku, zrobiłam to co zrobiłam ...
To wszystko przez to, że nie dawałam sobie prawa do tego by chcieć więcej.. przecież miałam prawo chcieć więcej.. miałam prawo być nieszczęśliwa, mimo cudownego męża i dzieci.
Miałam?
3739
<
#14 | Deleted_User dnia 13.11.2017 22:23

Cytat

moje szczęście okraszone będzie cierpieniem innych..

o czym Ty mówisz?
skoro:

Cytat

Tak , nie jest , nie był szczęśliwy, rozmawialiśmy o tym , On też nie był szczęśliwy.


tak na logikę, obróc sytuację, czy jesli przyzedł by do Ciebie Twój partner i powiedział uczicwie:
-"słuchaj mam, taki problem, czuje, że jestem osobą homosekualną i odkryłem to w momencie kiedy poznałem Staszka"
to nie byłabyś w stanie tego zrozumieć i zaakceptować?
wolałabyś, aby nadal sypiał z Tobą, ograniczająć w ten spoób nawet nie swoje własne szczęście, ale też potrzeby seksualne?
to miałby być niby objaw miłości ??? czy jednak zwykłe zawłaszczanie i egoizm?

o jakim Ty jego cierpieniu mówisz? przecież on pewnie właśnie się z niego wyzwala, bo zapewne wiele rzeczy, nawet jeśli nie uświadomione, to było przez niego w trakcie Waszego wcześniejszego pożycia odczuwalne;

Komentarz doklejony:
wysłałam Ci priv (migający prawy górny róg)
3739
<
#15 | Deleted_User dnia 14.11.2017 15:09
Charon, twoja "rodzina" tak naprawdę nią nie jest. To, że pragniesz, by zachować pozory rodzinnego życia nie uzdrowi nikogo i niczego, a wasze dzieci może emocjonalnie pokaleczyć na wiele lat.
Oboje z mężem doskonale sobie zdajecie sprawę, że tworzycie coś jakby "związek z rozsądku", który ma dać obu stronom jakieś korzyści. Pytanie tylko jakie to korzyści?
1. Miłość? Brak
2. Seks? Brak
3. Przyjaźń? Być może coś tam się tli
4. Spełnione macierzyństwo i tacierzyństwo? Wygląda, że tak.
5. Poczucie bezpieczeństwa i zabezpieczenie finansowe? Ooo tak, to pewnie jest.

Z tej wyliczanki wynika, ze spełnionych zostało o. 50% oczekiwań względem związku, więc chyba nie najgorzej. Niestety ja sobie nie wyobrażam związku z kobietą bez miłości, seksu i przyjaźni. Jeżeli tego by zabrakło, to długo bym się nie namyślał.
Ty już poznałaś smak "prawdziwej miłości" i oszalałaś na jej punkcie. Nie dziwię się, bo to emocje najwyższej próby. Pytanie więc jest takie: czego teraz najbardziej w życiu pragniesz? Bo zdajesz sobie sprawę, że nie można mieć wszystkiego.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?