Zdrada - portal zdradzonych - News: Bezsenność i potłuczone myśli

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Ostatnio Widziani

zona Potifara00:08:36
# poczciwy00:13:57
Saddest01:10:51
mrdear02:04:16
makasiala03:09:54

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Bezsenność i potłuczone myśliDrukuj

Zdradzeni w innych związkachPoznaliśmy się tak przez przypadek na jednym z wirtualnych czatów, było to wiele lat temu kiedy byłem jeszcze na studiach. Ona była nieco starsza, ale dobrze nam się rozmawiało, mieliśmy wspólnych znajomych z sieci i dość szybko się zaprzyjaźniliśmy. Znajomość z sieci wkrótce stała się realna, a po pewnym czasie z przyjaciół staliśmy się parą. Większość czasu naszego związku spędzaliśmy jednak z daleka od siebie, bo ona miała dobrą pracę tam gdzie mieszkała, a ja studiowałem na drugim końcu Polski i mogłem do niej jeździć jedynie co pewien czas. Mieliśmy wiele wzlotów i upadków, ale uczucie jakie istniało w naszych sercach dawało poczucie stabilności i nadzieję, że nam się uda założyć rodzinę. Czas mijał, a my spotykaliśmy się od czasu do czasu na dłużej, pomieszkiwaliśmy ze sobą i zbliżała się pora podejmowania decyzji. Ja wkrótce skończyłem studia i chciałem zacząć życie z nią u boku. Rozmawialiśmy długo i wydawało się, że to będzie początek czegoś wspaniałego. Dostałem wtedy pierwszy raz po twarzy, kiedy usłyszałem słowa: "Teraz spokojnie możesz wrócić w rodzinne strony i poszukać pracy. Będziesz mógł sobie ułożyć wspaniałe życie." Oczywistym dla mnie było życie z nią, ale piętrzące się u niej problemy (głównie zdrowotne i z rodziną, która mnie nienawidziła i jej ciągle wypominała naszą znajomość) były przeszkodą, której nie umiała i bała się pokonać. A ja byłem daleko, nie mogłem jej obronić w każdym momencie, kiedy tego potrzebowała. Przez pewien czas starałem się walczyć o jej zmianę zdania, ale skończyło się tym, że się rozstaliśmy. Wiedząc, że tracisz najbliższą osobę przez taki głupi powód jak niezadowolenie jej rodziny oraz brak wiary we własne siły męczył mnie długo. Nie mieliśmy ze sobą kontaktu przez kilka miesięcy i chociaż była to dla mnie męka poczułem niesamowitą ulgę, kiedy pewnego dnia się odezwała by zapytać, czy ułożyłem sobie życie i czy wszystko u mnie w porządku. Przyznaję, że z powodu euforii jaką poczułem z możliwości porozmawiania z nią aż byłem na siebie zły. Ale postanowiliśmy, że nie będziemy się od siebie odcinać, bo ona byłą mi najbliższą osobą, a ja byłem jakby nie patrzeć jej najlepszym przyjacielem. Rozmawialiśmy często, udało mi się pomóc jej wyprowadzić się od rodziców. Miała wreszcie własny kąt, chociaż było to w tej samej miejscowości co jej dom rodzinny. Wiem, że po rozstaniu było jej ciężko, być może nawet trudniej przechodziła rozstanie niż ja, ale stały kontakt telefoniczny, internetowy, nawet listowny ponownie rozpalił w nas tą potworną nadzieję, że będziemy razem szczęśliwi. I znów się starałem, jeździłem i zapewniałem ją o moich uczuciach i zbierałem się w sobie, aby ją 'zaskoczyć' oświadczynami. Pewnego razu kiedy byłem we własnym domu rodzinnym, podczas rozmowy telefonicznej zachowywała się bardzo dziwnie. Wiedziałem, że coś ukrywa i nie jest z tego zadowolona, że źle jej z czymś. Gnębiłem ją niemalże, aby mi powiedziała co się dzieje, ale nic nie wskórałem. I nie było to dobre, gdyż zawsze od kiedy się znaliśmy, mówiliśmy sobie wszystko. Postanowiłem jej zatem powiedzieć, że zamierzam oficjalnie odwiedzić jej rodziców i że tym razem nie będą mogli nas rozdzielić. Kolejny policzek: "Nie możesz. Oni nie wiedzą, że my cały czas mamy ze sobą kontakt." Myślałem, że mi serce pęknie, ale twardo brnąłem w to, bo każdy aspekt życia układałem sobie tylko po to, aby móc z nią być. I znowu się oddaliliśmy od siebie. Staliśmy się dla siebie jakby 'starymi przyjaciółmi'. Chociaż to nie była prawda. Ona potrzebowała mnie, aby móc przeżyć z dnia na dzień i nie popaść w totalną depresję (bliski kontakt z rodziną nie służył jej dobrze, ale opiekowała się swoją ukochaną babcią i nie mogła się od nich odsunąć na zdrową odległość), a ja jak głupi (mam tego pełną świadomość) wysłuchiwałem jej żali i płaczy, pocieszałem i pozwalałem jej na dzielenie się ze mną trudami jej życia, sam przy tym wciąż miałem nadzieję. Spotykaliśmy się zawsze na wyjeździe, niczym na r16;neutralnym gruncier17;. Jej babcia umarła. Uwielbiałem tą starszą kobietę, była jedyną osobą w całej ich rodzinie, która mnie lubiła, z którą (kiedy dopiero zaczynaliśmy być razem i jeździłem w ich strony swobodnie) mogłem porozmawiać i która popierała nasz związek i dobrym słowem wspierała kiedy wszyscy pozostali byli przeciwko. Wiem, że to wydarzenie wstrząsnęło nią ponownie (moją ukochaną). Musiałem się dużo bardziej starać, aby nie spadła na samo dno i brałem na siebie jeszcze więcej żali i łez i do skutku zapewniałem o chęci pomocy, o moich uczuciach i prosiłem ją o to by stamtąd wyjechała. Ale to nie pomagało, a gdybym zrobił to po 'swojemu' to siedziałbym do tej pory w więzieniu za porwanie. Tak była tam zakorzeniona. Namiętność gdzieś uleciała, ale uczucie wciąż istniało. Nie była to miłość paląca niczym letnie słońce, bardziej jak taki sentymentalny ciepły jesienny wiatr. Żyłem z dala od niej, z dnia na dzień chwytając się czegokolwiek i robiąc cokolwiek. Praca za pracą, jeździłem po prawie całej Polsce, by 'zaistnieć' i móc spokojnie rzucić wyzwanie jej rodzinie. Nawet tego nie doczekałem. Często mi powtarzała, że chce abym był szczęśliwy, żebym ułożył sobie życie, ale wiedziałem, że to zawsze chodzi o mnie samego. A ona tkwiła w tym toksycznym środowisku i cokolwiek nie mówiłem i nie robiłem nie mogłem na niej wymusić by za mną poszła. Jak na osobę, która bezwarunkowo słuchała rodziców pomimo swej pełnoletności (bo już miała ponad 30 lat), dobrej pracy i własnego mieszkania nie potrafiła się od nich odwrócić i pozwolić mi wejść do swojego świata. Całkowite przeciwieństwo jej zachowania, kiedy byłem tuż obok niej. Cierpieliśmy przez to oboje, ale za każdym razem kiedy chciałem się oddalić, żałowałem tych myśli i nie chciałem jej zostawiać na pastwę okrucieństw, jakie ją spotykały. Brałem na siebie r16;całe zło tego światar17;, tak mówiła mi siostra. A lata wciąż mijały. I zbieg okoliczności sprawił, że ona sama zauważyła, że nie potrafi beze mnie żyć. A raczej bez kontaktu ze mną i wiedziałem, że jestem jej potrzebny, sam jej potrzebowałem niczym powietrza. Ale byłem już taki zmęczony, że bez sprzeciwu poszedłem za nią, kiedy półtora roku temu z radością mnie zaprosiła do siebie. Spędziliśmy na prawdę przyjemne chwile i po raz kolejny to żarzące się w głębi serca uczucie rozpaliło nadzieje na przyszłość. Ale musiałem wracać do siebie i chociaż utrzymywaliśmy kontakt telefoniczny ponownie dzieliły nas kilometry. Przeżywaliśmy coś na wzór nastoletniego zakochania, długie godziny wisieliśmy na telefonie, setki smsów itd., ale mnie zaczęło się układać, dostałem normalną pracę i zostałem uwiązany na pół roku bez możliwości urlopu,a co za tym idzie wyjazdu. Okoliczności się zbiegały na naszą niekorzyść i około września ubiegłego roku kiedy mijał rok od naszego ostatniego spotkania ja byłem już bez sił do walki, a ona z łagodnością zgodziła się byśmy ponownie zostali 'przyjaciółmi'. Jak mogłem być jej przyjacielem, kiedy jedynie z nią chcę żyć? Myślałem, ale postanowiłem przeczekać ten okropny okres, podładować baterie. Mówiłem jej o tym, powtarzałem do znudzenia, że to wróci i jeszcze jej 'pokażę', że ją kocham jak nikogo innego. A okoliczności stawały się coraz okrutniejsze. W pracy rozwaliłem plecy. Rehabilitacja, lekarz za lekarzem, długi urlop zdrowotny. W dodatku mój dziadek, który mnie wychowywał w dzieciństwie został zdiagnozowany na złośliwego raka drobnokomórkowego i zaczęło się piekło. Jesienne piekło i uciekająca niczym krew z nogi mojego dziadka nadzieja. Jeździłem z nim po lekarzach, po szpitalach, a sam przy tym próbowałem podreperować swoje zdrowie i załatwiać sprawy. Rozmawiała ze mną coraz rzadziej i rzadziej. A kiedy już mieliśmy kontakt to nie mówiła mi wszystkiego tak, jak kiedyś. Była niekiedy oficjalna, a innym razem czułem, że jest jej bardzo ciężko w ogóle ze mną rozmawiać. Miała w dodatku kilka imprez rodzinnych tej jesieni, głównie ślubów, a ponieważ jej rodzinka skrupulatnie pozbywała się jej wszystkich znajomych i mieli monopol na jej osoby towarzyszące, przez wszystkie lata, kiedy się znaliśmy chodziła sama przez co była jeszcze bardziej wyśmiewana. "Stara panna. Nikt cię nie chce." I tak dalej. Wiem, że na te śluby postanowiła zabrać kogoś neutralnego. Padło na jej pewnego znajomego, który miał w sobie tyle emocji, co rdza na błotniku. Ale był pod ręką taki stały i dobry aż do znudzenia. Nie było między nimi żadnego uczucia, poza dobrym koleżeństwem, ale podczas jednego ze ślubów, jej rodzinka dała jej do wiwatu potwornie ją potraktowali. W dniu poprawin była cała zapłakana, a on tam był. Pocieszyć i przytulić. I niestety na tym się nie skończyło. Przez lata wyśmiewana i wyzywana od kurw otworzyła się na tego w sumie obcego człowieka i stało się. Miała wyrzuty sumienia, czuła się źle. A ja byłem zajęty zdrowiem, pracą, którą traciłem oraz dziadkiem. Nie umiała mi tego powiedzieć. A ja potrzebowałem jej ciepłych słów. I potwierdzeń tego, że jestem jej najbliższy. Wiem o tym, miałem tego pełną świadomość. Kolejny ślub w rodzinie miała z początkiem lutego obecnego roku. I znowu go zabrała jako osobę towarzyszącą. Wiem, że to był błąd, bo on się zaangażował, a ona miała wyrzuty. Ale nocował u niej i kiedy jej rodzina jej dokuczała pomagał jej rozładować stres, w sposób jaki potrafił, czyli seks. 1 lutego rano, zmarł mój dziadek. Cały dzień spędziłem z babcią, aby się nie załamała. co chwila przyjeżdżał ktoś z rodziny nas odwiedzić (bo mieszkamy nie tak daleko od siebie), ale wieczorem po tylu godzinach wysłuchiwania żali i płaczy bliskich sam byłem kłębkiem nerwów, a nie mogłem sobie pozwolić na słabość. Zadzwoniłem do niej późnym wieczorem, aby przekazać złe nowiny i posłuchać jej głosu. Słyszałem w słuchawce, że jest zajęta, ale mimo to poświęciła mi nieco czasu. Krzyczała na mnie, że powinienem pozwolić sobie na łzy i żal. Nie mogłem tego zrobić, bo kolejne dni zapowiadały się bardzo ciężkie, a na mnie spoczywał obowiązek czuwania nad spokojem. Tak, jak dziadek był solidny i niewzruszony aż do końca, na mnie liczyli wszyscy dookoła. W dniu pogrzebu do ostatniej chwili czekałem na nią aż się pojawi. Na stypie byłem już wrakiem człowieka. W końcu prawie tydzień nie spałem i tłumiłem w sobie wszystkie emocje patrząc jak bliscy dookoła się rozklejają i szukają pocieszenia. Nadszedł czas żałoby, a ja ruszyłem z dalszym leczeniem moich pleców. Dzwoniliśmy do siebie od czasu do czasu, ale ona była ciągle zajęta pracą (bywały takie okresy w przeszłości, to nie zwracałem na to uwagi). Ja opowiadałem jej o wszystkim, a ona mnie coraz mniej i mniej. Dawało mi to do myślenia. Wiedziałem, że coś się stało. W poniedziałek wieczorem poprosiłem ją o dłuższą rozmowę. Śmialiśmy się jakby, nawet nieco żartowaliśmy i zacząłem r16;przesłuchanier17;. Słyszałem w jej głosie strach i żal, ale opowiedziała mi o tym, co się u niej wydarzyło. Wszystkie zaległości od momentu, jak poczuła się brudna przez to zdradziła moje zaufanie. A ja czułem jak coś we mnie pęka i po raz pierwszy od dawna popłynęły łzy. Nie dałem jej tego poznać, zapewniałem ją, że pomimo tego, że spała z innym w dalszym ciągu ją kocham. I wiem, że tak jest. A ona przez te wszystkie tygodnie od kiedy to zrobiła z tamtym dusiła w sobie emocje i pozwoliłem jej na płacz, na wyżalenie się ze wszystkiego co przede mną ukrywała. Nie mogąc powiedzieć jej nic innego zapytałem, czy skoro nie kocha tamtego i nie zamierza z nim być w związku to czy to oznacza, że ja mam jakieś szanse. A ona nie zadrwiła ze mnie tylko się ucieszyła.Rozmawialiśmy długo, ona od czasu do czasu płakała, a ja ją pocieszałem. Opowiadała mi o tym człowieku, a chociaż każde kolejne zdanie zadawało mi ból słuchałem jej i pocieszałem. Położyliśmy się spać do własnych łóżek, ale nie rozłączaliśmy się. Słuchałem jak zasypia, a później oddycha. Przez całą noc nie zmrużyłem oka i gapiłem się w sufit słuchając jej oddechu. W głowie miałem jednocześnie tysiące myśli i pustkę, a serce mnie bolało. Naprawdę bardzo bolało. Rozłączyło nas rano przymusowo, słaba bateria. We wtorek miałem niezwykle r16;szary dzieńr17;. Nie mogłem nic jeść, chodziłem po domu i nie potrafiłem nic zrobić. Wiem, co było tego przyczyną, ale nie umiałem sobie z tym poradzić. Rozmawiałem z przyjacielem, który kiedyś był w podobnej sytuacji (po 5 latach narzeczeństwa, jego narzeczona zdradziła go z jakimś bogatym bubkiem jak była na studiach a później w wigilię bożego narodzenia oddala mu pierścionek i powiedziała, że jest za młoda na wiązanie się z nim), 3 lata lamentował, a ja go pocieszałem i pilnowałem, aby nie robił głupot. Tak teraz on próbował zrobić to samo dla mnie tylko, że nie potrafił mi powiedzieć nic poza r0;Wiem, że tobie wyjście z tego bólu zajmie dużo mniej czasu niż mnie i sobie sam poradzisz.r1; A kiedy zapytałem go, czy uważa że te wszystkie lata moich starań i miłości do niej były stracone, odpowiedział jedynie, że r0;Nie były bez sensu, ale nic dobrego z nich nie wynikło. Zerwij z nią całkiem kontakt, a będziesz mógł przestać cierpieć.r1; Dzień upłynął mi bezprodukcyjnie. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wieczorem zadzwoniła i znów rozmawialiśmy. Niby swobodnie, żartobliwie, położyliśmy się spać z telefonami przy uszach. I znów słuchałem jak zasypia. Nie spałem w nocy. Spędziłem ją przy komputerze szukając pracy, którą ze względu na plecy mógłbym wykonywać oraz lekarzy, którzy mogliby pomóc. Zapisałem pół notatnika z adresami i telefonami. A w środę od rana dzwoniłem. Po południu ponieważ znowu nic nie mogłem jeść czułem się strasznie pusty. Zadzwoniłem do siostry i z miejsca powiedziałem jej, że pękło coś we mnie i tym razem sam nie umiem sobie z tym poradzić. Kazała mi do siebie przyjeżdżać. Byłem u niej przed 18. Rozmawialiśmy do późnej nocy o wszystkim. I pozwoliłem sobie na pełną szczerość, a ona spokojnie (a czasem i nie) tłumaczyła mi, że sam sobie robię krzywdę, że w r16;morzu jest pełno rybr17;, że sam się uwiązłem do tego uczucia i dlatego tak cierpię, bo nie potrafię otworzyć oczu, że nie tylko ona istnieje i że są inne kobiety, które powinienem zauważyć. Wiem, że ma rację, ale nie potrafiłem jej powiedzieć, że to zrobię. W przeciwieństwie do przyjaciela powiedziała mi coś, co mnie prawie rozwaliło. Brzmiało to mniej więcej tak: r0;Nie możesz jej odtrącać i zerwać całkowicie kontakt. Ona jest przecież dla ciebie rodziną. Utrzymujcie kontakty, ale przestań się tak kurczowo trzymać tego uczucia. Od długiego czasu mam wrażenie, że zamknąłeś się w swoim małym świecie i nie dopuszczasz nawet myśli do siebie, że ktoś inny poza nią mógłby cię pokochać.r1; I wiem, że siostra ma rację. I jestem jej bardzo wdzięczny za to, że mogłem z nią porozmawiać i że na swój sposób mnie pocieszała. Wypunktowała mi wiele aspektów mojego życia, które sam blokowałem zamykając się przed światem. I robiło mi się lżej na sercu. Około 20 r16;onar17; zadzwoniła, ale przeprosiłem ją i poprosiłem, o rozmowę jak wrócę do domu. Siostra nie robiła mi wyrzutów, bo była przy rozmowie, ale nie przewidzieliśmy, że bardzo długo będę jeszcze u niej w domu. Wróciłem ostatnim autobusem i zadzwoniłem od razu. Nie spała jeszcze, bo rozmawiała ze swoją przyjaciółką (w sumie to pseudoprzyjaciółką, bo tamta się odzywa tylko kiedy jej jest źle, albo potrzebuje pogadać). Rozmawialiśmy przez chwilę, a później poszliśmy spać tak, jak poprzednio. A ja kolejną noc nie zmrużyłem oka. I wielka gula rosła mi w gardle kiedy patrzyłem w sufit. Przewracając się z boku na bok wstałem i usiadłem do komputera. Chciałem poszukać czegoś co zaabsorbuje moje myśli. Skończyło się na oglądaniu bezmyślnych filmików na yoyubie. Szczerze powiedziawszy to nawet nie pamiętam co oglądałem, po prostu patrzyłem na migające obrazy. We czwartek jak nastał dzień, po bezowocnej nocy przy komputerze zająłem się szykowaniem pokoju do malowania (jestem w trakcie odświeżania i malowania ścian w domu) oraz zadzwoniłem do kuzyna co mieszka za granicą. Zajęło mi to trochę czasu, a kuzyn strasznie nalegał, abym przyjechał do niego chociaż na kilka miesięcy, bo będzie miał dla mnie normalną pracę i nie będę musiał się tułać po Polsce. Wieczorem koło 19 zadzwoniła mi kuzynka, która mieszka niedaleko, czy z nią pobiegam. Zgodziłem się i tak minął mi cały dzień. Kiedy wróciłem do domu, usiadłem i poczułem jak czas ucieka mi przez palce. Byłem zmęczony, niewyspany i coraz bardziej pusty. Napisałem do niej smsa, czy będzie chciała porozmawiać. Nie odpisała, nie zadzwoniła. Około 22 zacząłem się martwić, zadzwoniłem i okazało się, że zasnęła a ja ją obudziłem. Położyłem się wyczerpany do łóżka z telefonem przy uchu. Szybko zasnęła, a ja znowu gapiłem się w sufit. Po około dwóch godzinach wstałem i znowu trafiłem na youtuber17;a. Tym razem nie działało. Zacząłem wpisywać różne słowa w wyszukiwarkę i pewien tekst zwrócił moją uwagę. Tak trafiłem na to forum. Zalogowałem się i zacząłem pisać to wszystko. Z kolejnymi słowami przelewanymi przez klawiaturę na ekran jakby robiło mi się lżej. Coraz mniej chciało mi się spać. Jest teraz już 3:30. Bolą mnie potwornie plecy i wiem, że jestem zmęczony, chociaż nie mam ochoty na sen. Cała ta historia jest jakby bezsensowna. Wydaje się taka okrutna i nierealna, ale wiem, że to moja rzeczywistość. Wciąż kłuje mnie w sercu. Cały czas przychodzą do mnie myśli pełne nadziei. Tej samej nadziei, którą najprawdopodobniej jedynie ja pielęgnowałem przez te wszystkie lata. Że chcę z nią być. I co chwilę czuję dodatkowe ukłucie. Z każdym wspomnieniem miejsc, które odwiedziliśmy razem, gdzie byliśmy. Z każdym meblem w jej mieszkaniu widzę w moich myślach cień sylwetki. Sylwetki obcego. Z każdym wspomnieniem siedzenia na kanapie u niej, kiedy oglądaliśmy jakiś film albo odpoczywaliśmy przychodzi ciemna postać człowieka, do którego się przytulała płacząc. Na myśl o wspólnie spędzonych nocach w łóżku czuję przeszywający ból obecności innego. A ta sama ciemna postać zajmuje moje miejsce. I tak w kółko. Nie potrafię zapomnieć. Nie potrafię żyć nie mogąc z nią porozmawiać. Nie potrafię nie czuć. A wszystko co teraz czuję to żal wobec siebie, że nie byłem dostatecznie stanowczy i nie ratowałem jej przed jej rodziną. Złość na siebie, że byłem za miękki i nie dochodziłem do głębi problemów. Żal i smutek, rozgoryczenie i łzy pod powiekami, że jestem taki słaby i się prawie rozklejam teraz kiedy w myślach mam bałagan a w sercu morze krwi rozpaczy i bólu. Bo nie byliśmy r16;parąr17; formalnie. Ale poczułem się zdradzony. Wszystkim którzy przebrnęli przez ten tekst: Dziękuję. Na pewno nie było to łatwe i przyjemne. Nie oczekuję pocieszenia i przyjemnych, czy nieprzyjemnych słów mówiących o tym, abym wziął się w garść. Jest mi po prostu niesamowicie źle. Tak bardzo jak nigdy dotąd i nie wiem co ze sobą zrobić. Ale świadomość tego, że są gdzieś inni, którym życie wcale nie szczędziło, i którym jest, albo było dużo gorzej niż mnie teraz pociesza mnie samo przez się. To nie tak, że czerpię radość z bólu innych, tylko że od tej jednej małej zdrady przecież świat się nie zawali, prawda? To nie jest III wojna światowa, ani IV, czy V. To tylko jedno złamane serce.
3739
<
#1 | Deleted_User dnia 04.03.2016 14:51
Jesteś jak alkoholik. Miłość może być gorszym dziadostwem od gorzały, prochów. Zachowujesz się jak uzależniony. Od chorej miłości. Lubisz tak bardzo być na haju? Jest takie określenie -"kochać za bardzo" .
3739
<
#2 | Deleted_User dnia 04.03.2016 15:50
i tak cię będzie wodzić za nos przez resztę życia , a ty jak byś był narąbany i idziesz za nią jak baranek na ścięcie , jesteś jej kołem ratunkowym , jak wiatr zawieje cieplejszy to szanse masz , he ale jak ty ją przez tyle lat wspierasz i nic nie możesz wykrzesać , a ona daje dupy jakiemuś bukietowi po imprezie weselnej bo się rozkleiła , a ty stoisz z boku , tylko się nie rozpłacz z żalu , teraz sam jesteś "janem do potęgi " , uderz pięścią w stół wreszcie to nożyce same się otworzą , albo rybki , albo akwarium - niech się ona w końcu zdecyduje bo do tego czasu to łowi cie na pusty haczyk jak chce i kiedy chce , a ta jej rodzinka rozchwiała ją psychicznie totalnie , psycha jej klękła na podłogę , a ty zastanów się czy chcesz mieć resztę takiego rozchwianego życia
3739
<
#3 | Deleted_User dnia 04.03.2016 17:03
Przyznam, że miałam nie czytać, bo takie to długie. Ale przeczytałam końcówkę, zobaczyłam wrażliwego człowieka w dodatku z darem poetyckiego pisania i w ten sposób poznałam Twoją historię. Nie da się ukryć, że jesteś wrażliwym, inteligentnym mężczyzną. Ale, przy tym, tak rozmemłanym, że aż litość bierze...
Powiedz, kto Ci zrobił taką krzywdę, że nie odróżniasz naiwności od głupoty? Kto odebrał Ci wiarę w siebie i sprawił, że nie potrafisz, czy też nie chcesz wyznaczyć granicy krzywd i upokorzeń, jakich doświadczasz? Co sprawiło, że nie widzisz błędów u osoby najbardziej toksycznej dla Ciebie?
Jaki miałeś dom? Jakich rodziców? Dzieciństwo?
Że latami godzisz się tkwić w chorej relacji kat- ofiara?
Cały czas doszukujesz się winy w innych. A to w jej rodzicach, a to w sobie (!).
Czy Ty naprawdę nie widzisz, że to ONA robi Ci największą krzywdę?!
Stałeś się przedmiotem nierównej gry, z której tylko ona czerpie korzyść.
To typ emocjonalnej wampirzycy. Żywi się Twoim uczuciem, Twoim poświęceniem, Twoimi emocjami.
Jak można było tak dać się opetać?!
Chociaż nie, bo każdy moze trafić na taki egzemplarz. Ale zbrodnią na sobie samym jest tkwić w tak niszczącej relacji! Normalnie, to od takich jak ona się spierdala! A Ty zesrasz się, a nie odpuszczasz! I jęczysz, i upajasz tym bólem, uprawiając publiczną martyrologię! Jaki masz w tym cel? Czasy Mickiewicza dawno się skończyły! Ale Ty, jak ten Konrad kochasz i cierpisz katusze. Tylko on za "milijony", a Ty?! Nic Ci nie daje to poświęcenie poza ucieczką młodości i życiem w poczuciu beznadziei i gorzknienia.
W jakim Ty w ogóle jesteś wieku? Trzydziesci parę? Powinieneś mieć fajną kobitkę, gromadkę dzieci i spuszczać się zdrowo co noc w poczuciu szczęśliwego, spełnionego życia! A Ty, co? Bujasz się z jakąś cwaniarą samotnie waląc konia.
A życie ucieka.
Oj, chłopie. Dziewucha wie, że na głupszego nie trafi, więc jeździ po Tobie, ile wlezie! Jasne, jakieś tam problemy moźe mieć, ale Ty nie jesteś pogotowiem! Ten układ jest korzystny tylko dla jednej strony. Więc jest gówniany!
I nigdy nie poczujesz siÄ™ w nim dobrze. Ale ona robi tyle, na ile pozwalasz!
Jak można było pozwolić przejść obojętnie nad zdradą?! Ona ma Cię za ostatniego frajera! I będzie po Tobie jeżdzić, jak na łysej kobyle! I śmiać z Ciebie!
Wykorzysta i ośmieszy!
Obudzisz siÄ™ kiedyÅ›? Kiedy?!
Skoro tu trafiłeś, to nie nadarmo!
Kup książkę" Moje dwie głowy". Koniecznie!
W większości to mężczyźni są psychopatami. Tu mamy do czynienia z kobietą. Tak, Twoja dziewczyna-nie dziewczyna, to typ modliszki. Nie wiem, czy działającej z premedytacją, czy nie, ale ewidentnie wykorzystującej Twoją dobroć i naiwność.
Czas otrzepać się z tego gówna. Zerwać całkowicie kontakt, poblokować co się da i zapomnieć. W książce doczytasz, jak dokładnie postępować.
Trzymam kciuki za nowego Ciebie. Dasz radÄ™!
:tak_trzymaj
6755
<
#4 | Yorik dnia 04.03.2016 17:32
Hmm..; cierpienia młodego Wertera ?
Musisz zdecydować, czy jesteś jak Goethe zostając przy narracji, czy wczuwasz się w głównego bohatera do tego stopnia, że też palniesz sobie w łeb i do rana będziesz leżał świadomy, aż wykrwawisz się na śmierć?


Panie powinny być zachwycone, miłość ponad wszystko, to się nazywa kochać. Nie ważne przeciwności losu, upokorzenia, skoro serce nie sługa, kocha i już, i to zupełnie nie wiadomo za co, za to, że ktoś oddycha; wsłuchuje się nawet w ten oddech; Wybranka serca może ciurlać się z innymi, którzy są pod ręką, jak tylko ma na to ochotę- sorry, rozładowywać emocje, no w końcu jakoś trzeba... :-)))
Która by tak nie chciała ? Uśmiech

Szukamodpowiedzi, jak na poetę, to beznadziejny nick, aż wstyd. Zero polotu. Mógłbyś zająć się pisaniem jeśli nie jesteś pisarzem, ale musisz mieć dobrego recenzenta, bo trochę trzeba poprawić;

A w temacie? pociągają Cię przeszkody? im więcej tym lepiej? odpychanie i olewanie przez panienkę, która Cie nie chce? Lubisz wyzwania, im większe tym lepsze, ale wyzwania muszą być przede wszystkim realne. Ubzdurała Ci się jakaś świetlana przyszłość, do której nigdy w tym układzie nie dotrzesz; może właśnie Ci o to chodzi? Lubisz się dręczyć, jesteś od tego uzależniony.
Mam wrażenie, że gdyby wszystko się zaczęło układać, ta wielka miłość by się rozpłynęła jak mgła nad kanałkiem, do rana nie było by ani śladu Uśmiech

Zastanów się dobrze, czym ona Cię tak ujęła, czym się w niej narkotyzujesz ?
Miałeś Ty inną kobietę w życiu?; myślisz, że inną nie można się tak samo sztachnąć aż się w głowie zakręci i bełkotać podobne bzdury ?

Zakochany jesteś w swoich wyobrażeniach z którymi Ci dobrze, ale nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością; Czego potrzebujesz, żeby wytworzyć sobie świat, kobiety? naprawdę nie widzisz, że inne lepiej się w niego wpasują? Każdy da Ci się całować po stopach, ja też, choć mam łaskotki Uśmiech
Ona Cię od dawna nie kocha i nie wiadomo czy kochała; a większe ochłapy miłości niż od niej, to dostaniesz od pierwszej lepszej zgarniętej wieczorem z ulicy;
5808
<
#5 | Nox dnia 04.03.2016 20:47
wyidealizowałeś tą dziewczynę niesamowicie,na każde jej zachowanie znajdziesz wytłumaczenie.
Dlaczego rodzina wyzywa jÄ… skoro to cnotliwa wiekowa panna?
Z tobÄ… siÄ™ ukrywa ale ze znajomym nie musi?
Jej koleżanka jest pseudo przyjaciółką bo zadręcza ją swoimi problemami?
A co innego ona robi w stosunku do ciebie?
W tym opisie widać twoje wielkie uczucie i zupełny brak takiego uczucia z jej strony
To wygląda tak jakby ona od początku traktowała cię w y ł ą c z n i e jak powiernika z opcją na seks,a ty na tym zbudowałeś swoje życie.
Zostaniesz z wyobrażeniem przyszłego życia i niczym więcej.
Nawet jeżeli ona zrozumie że to ostatni dzwonek na dzieci /męża/ i wyjdzie za mąż to wmówi ci ,a ty uwierzysz że wszystkiemu winni są jej rodzice
Nie umawialiście się na celibat,jesteście dorosłymi ludźmi mającymi swoje potrzeby również seksualne.Gdyby ona potrzebowała pocieszenia w formie rozmowy,zakupów,kina,teatru ,przytulenia,poklepania po pleckach to myślę że znajomy podołałby takiemu pocieszaniu.
Nie widać jej miłości,ona jest w twojej głowie .Obydwoje macie swoje nawyki,pragnienia,potrzeby .Twoje uczucia są takie silne bo...niespełnione.
Prawdopodobnie gdybyście zamieszkali razem to po kilku upojnych chwilach wspólna codzienność by was zaskoczyła niemile.
Powinieneś chłopaku odpocząć,wyspać się i przeczytać to co napisałeś wypoczętymi oczami i otwartym rozumem.Może zobaczysz to co napisali moi poprzednicy wyraźnie.
Zastanów się nad propozycją kolegi,nad wyjazdem,otwórz się na ludzi,nowe znajomości,daj sobie szansę na szczęście.Zamknij rozdział,,ona"bo nie chodzi o zdradę ale o to ze nie jesteś jej do niczego potrzebny oprócz wylewania żalu,pretensji,obwiniania wszystkich o jej nieudane życie.
Przemyśl sprawę terapii.Zerwanie kontaktu to dobry sposób na to by przestała ci sączyć jad do ucha i serca.
Jak długo trwa ta znajomość?
3739
<
#6 | Deleted_User dnia 05.03.2016 01:17
Przeczytałem wasze posty. Pewnie rozumiem co chcieliście mi powiedzieć. Dodatkowo spotkałem się dzisiaj ze starą przyjaciółką z dzieciństwa i rozmawialiśmy szczerze o tej sytuacji. Ona jest w podobnej kropce ale daje swojemu partnerowi drugą szansę (tylko, że on jej nie zdradził, po prostu nie potrafi podjąć decyzji o byciu razem na stałe).
Książkę i bloga tej autorki przeczytałem popołudniu. Te teksty bolały.

Planowaliśmy, że 21 marca pojadę do niej, usiądziemy na spokojnie i wszystko wyłożymy na stół. A niech nożyce się odzywają. Chciałem wiedzieć co się dzieje i na czym stoję. Mieliśmy porozmawiać o tym przyjeździe przez telefon kiedy wróci z pracy.
Skończyło się tym, że czekałem na jej telefon do wieczora. Tak, wiem naiwnie i głupio. Nie mogła rozmawiać po 19, bo była gdzieś z matką, ale kiedy się rozłączyła czułem rozżalenie. Prawie w tej samej chwili dorwała mnie znajoma na skypie i wyciągnęła ze mnie całą historię w czasie, kiedy czekałem aż 'będzie mogła rozmawiać'. Koleżanka kazała mi wyłączyć telefon. Co też zrobiłem.
Znajoma opowiadała mi, że miała 3 podobne związki. Jeden po prostu nie wyszedł, ale się dalej kumplują, przed jednym uciekła jak szybko tylko mogła, bo był z nią dla jej pieniędzy a 3 był alkoholikiem, co wyszło dopiero po zaręczynach.
Powtarzała mi do znudzenia, żebym zapomniał. Żebym ją zablokował i odpuścił wszelkie kontakty. Powtarzała i popierała swoim doświadczeniem. A ja przytakiwałem, ale byłem pusty.
Pożegnałem się po 22 i miałem w końcu spróbować się przespać. Włączyłem telefon, aby ustawić budzik.
Napisałem smsa, aby nie dzwoniła do mnie i nie pisała więcej. Że nie przyjadę do niej i że nie będę się z tego tłumaczył. A w chwilę później kiedy zadzwoniła po którymś połączeniu nie wytrzymałem i odebrałem. Skończyło się 20 minutowym łkaniem (moim i częściowo jej).
Powiedziałem jej w sumie to wszystko, co napisałem tutaj w pierwszym poście.
A ona jedynie powtarzała to, co zawsze mi mówiła kiedy nam się nie układało, było ciężko i chciała ze mną zerwać, że 'nigdy nie chciała mnie skrzywdzić', że 'zawsze chciała, abym był szczęśliwy, i dlatego mnie odpychała, bo ona nie jest warta moich łez'. A ja jej odpowiadałem, że sam to na siebie ściągnąłem, bo to ja ją zmuszałem, ja snułem wizje, ja walczyłem. Powiecie, że jej znowu bronię, ale ona faktycznie mi to często wypominała, a ja jej po prostu nie słuchałem w takich chwilach i szedłem w zaparte.
Przyznaję się szczerze nigdy nie czułem się tak potwornie jak podczas tej rozmowy. Cały poprzedni rok. Te moje głupie plecy, choroba i śmierć dziadka oraz ta zdrada, ale przede wszystkim to, że zawsze, zawsze w tych wszystkich chwilach byłem sam uderzyło mnie potężnie.
I wiem co myślicie i co powiecie, że ją idealizowałem, ale pocieszała mnie tym razem, a sama płakała. Płakała w ten sam sposób, co kiedy zmarła jej babcia. A mnie było coraz puściej ale i lżej, bo łzy zabierały ze mnie to coś, co gromadziłem przez wiele miesięcy.
Obiecaliśmy sobie kilka rzeczy, że będziemy o samych siebie dbać itp. Ale, że kontakt nam się urwie. Chciała, abym jej obiecał jeszcze jedną rzecz, abym dał znać kiedy będę potrzebował pomocy finansowej podczas operacji (bo to ja mam problemy ze stałym zatrudnieniem, ona ma świetnie płatną posadę). A ja powiedziałem, że nigdy nie będzie się musiała o to martwić, bo wyjeżdżam za granicę. (Kuzyn mnie ściąga do siebie do pracy w czerwcu) Nie mówiłem jej o tym wcześniej. Chciałem to zachować na nasze spotkanie.
I wtedy zapadła się w sobie i rozpłakała się na dobre.
A ja, jak to ja wycierając nos zażartowałem w sposób, w jaki jedynie między sobą żartowaliśmy, aby chociaż nieco rozprężyć atmosferę. Zanim szlochając kazała mi się rozłączyć powiedziała mi, że nawet w takiej chwili musiałem to przypomnieć i płakała dalej coraz bardziej i bardziej. A ja się rozłączyłem i napisałem do tej znajomej ze skype'a, że będzie na mnie zła.


Teraz odpowiadajÄ…c na wasze pytania:
- Nie jestem Werterem, nigdy nim nie byłem i nie chciałem być. Nie zamierzam się też zabijać, nie jest to potrzebne. Już teraz czuję się martwy.
- Czytałem tekst wspomnianej książki. I doskonale rozumiem o czym mowa. Mogłem podpiąć pod to wiele wydarzeń z naszego związku. Co nie zmienia faktu, że ja ją kocham naprawdę. I byłem gotów poświęcić dla niej wszystko.
- Byliśmy razem przez 10 lat, wliczając w to przejściowe rozłąki i okres od ubiegłych wakacji, kiedy rozwaliłem plecy. Kiedy się poznaliśmy byłem już po jednym nieudanym związku (moja pierwsza, była uzależniona od komputera do tego stopnia, że w pewnym momencie, aby móc z nią porozmawiać musiałem pisać do niej na gg z komputera obok. Szybko się rozstaliśmy, zanim doszło do czegokolwiek w sumie).
- Skończę w tym roku 31 lat.
- Nie była ze mną dla seksu, nigdy tego nie robiliśmy, z powodów mojej wrodzonej dysfunkcji. Kiedy się spotykaliśmy głównie się przytulaliśmy, całowaliśmy itp. a w nocy zaspokajałem ją na inne sposoby. Oboje byliśmy powiedzmy, że 'czyści' w tej kwestii.
- Ten znajomy, z którym to zrobiła był jej pierwszym. Wiem, że nigdy wcześniej mnie nie zdradziła. W dodatku po naszej rozmowie w tym tygodniu zerwała z nim kontakt.
- Nick do rejestracji skopiowałem z jakiejś linijki tekstu, który czytałem w tamtym momencie, bo miałem wtedy pustkę w głowie.
- Nie jestem pisarzem, nigdy nim nie byłem. Po prostu lubię czytać książki. To źle, że staram się pisać poprawnie?
- Jestem miękki i dobrze o tym wiem. Takim wychował mnie dziadek. Jestem mu za to wdzięczny, bo ponoć jestem człowiekiem ze starej epoki. Od dziecka robiłem za odstresowywacz w rodzinie i to na mnie spoczywała rola przyjęcia na barki żali i smutku bliskich. Jeżeli o to chodzi, to jestem do tego przyzwyczajony i mało kiedy przez to cierpiałem. Nie byłem bity od razu zaznaczę. Ale przemoc psychiczna to dla mnie chleb powszedni. Kiedy widzę cierpiącego zawsze staram się pomóc na miarę moich możliwości. To część mojego jestestwa i akurat tego nie zamierzam w sobie zmieniać.
Wiem, że chciałem ratować jej świat kosztem własnego. I za to pewnie też oberwę nie tylko od was. Ale dla wszystkich przyjaciół, rodziny i bliskich robię to samo od wielu lat, to jak mogłem tego nie zrobić dla tej, którą pokochałem?

Postaram się zamknąć wszystkie moje sprawy tutaj w kraju. W czerwcu mam egzamin państwowy z obecnie kończonego kierunku, a później zamierzam wyjechać faktycznie do kuzyna. Nie znam co prawda języka, ale mam nadzieję, że sobie poradzę.

Kwestia tego, co mam ze sobą zrobić do tego czasu.
Czuję jak ciężkie buciory świadomości rozstania nadchodzą wielkimi krokami i przyznaję, że się boję. Nie chcę tej świadomości. Nie chcę być sam. Nie chcę czuć jej braku. Nie chcę nie móc jej usłyszeć.
I wiem, że tak się z tego wychodzi. I że mam się powstrzymywać od dzwonienia, pisania, a co najważniejsze spotkania się z nią. Co z tego, kiedy jest mi teraz potwornie źle.
Po tym całym płakaniu w sumie odechciało mi się znowu spać.
3739
<
#7 | Deleted_User dnia 05.03.2016 10:47
Przepraszam, że...pociągnę jeden temat. Zresztą, zapewne każdy, kto przeczytał Twój post zastanowił się nad tym, a mianowicie, co z Twoim, z waszym, seksem?
Tak musnÄ…Å‚eÅ› tylko temat, a to zdaje siÄ™ clou problemu.
Możesz napisać więcej?
3739
<
#8 | Deleted_User dnia 05.03.2016 11:39
Zejdź już poeto na ziemię.
Oboje macie olbrzymie braki. Ty sam żyjesz w poczuciu niskiej wartości, powód pewno dobrze znasz. Za chwilę uwagi oddajesz wszystko co posiadasz. Jakby było mało ta kobieta przerzuciła na Ciebie całe swoje chore lęki, domniemane i prawdziwe problemy. Na jej postronku z poczucia winy i obowiązku daleko nie zajedziesz. W jakim stopniu jesteś odpowiedzialny za jej życiowe wybory? To dorosła kobieta! Ma trzydzieści parę lat i nigdy nie miała swojego życia! To najzwyklejsza pijawka, bluszcz. Jest tak bardzo zaburzona, że potrzebuje czyichś emocji, by usprawiedliwić jej własne. To co wyprawia z Tobą to zwykle uzależnienie, pranie mózgu. Znalazła sobie kogoś, kto bez względu na jej zagrywki daje jej poczucie bezpieczeństwa. Jest pewna Ciebie. Balansuje na skraju Twoich emocji. Jak myślisz dlaczego? Ona jest chora, nie potrafi inaczej żyć, masz do czynienia ze zwykłym wykorzystaniem emocjonalnym. Sama od siebie nie da Ci niczego poza złudzeniami. Chcesz dalej poruszać się w świecie, który nie istnieje? Ty sam masz jakieś swoje życie? Co zbudowałeś swojego?

Komentarz doklejony:
Gdy już wystarczająco mocno potrzaskasz swój tyłek i dotkniesz ziemi, przeczytaj książkę Pia Mellody "toksyczna miłość" . Gdy przestaniesz tę kobietę tak idealizować, dojdzie do Ciebie, że najpierw trzeba siebie pokochać, by pokochać kogoś innego. Ty chyba siebie nie kochasz. I nie szanujesz.
3739
<
#9 | Deleted_User dnia 05.03.2016 12:34
Szczerze powiedziawszy to od wieczora sporo się zmieniło.
Nie odpowiem na wasze zaczepki, ale zanim najprawdopodobniej całkowicie z tego forum zniknę napiszę kilka słów.
Kiedy położyłem się wczoraj do łóżka przeżyłem załamanie nerwowe (tak się to ponoć nazywa). Uratowała mnie mama, która się obudziła w porę. Jej reakcje były odpowiednio szybkie.
Później po opowiedzeniu jej wszystkiego i rozmowie poczułem się jak gdybym się obudził z wieloletniego strasznego snu, z którego nie mogłem się obudzić do tej pory sam.
Co prawda nie zmrużyłem w nocy oka, ale w tej chwili nie potrafię wykrzesać z siebie jakiejkolwiek emocji, a moja była wydaje się jakby odległym wspomnieniem.
Nieco mnie zastanawia, czy jakiś żal i ból jeszcze do mnie wrócą, póki co będę się trzymał tej bez emocjonalnej blaszki, dzięki której mogłem się uspokoić.

Dziękuje wszystkim za wypowiedzi, jak już pisałem wcześniej nie przyszedłem tutaj dla żadnych gratyfikacji, czy czytania czyichś bluzgów, tylko dla świadomości i ewentualnego zrozumienia.
Uważam, że jak ktoś chce radzić innym w trudnych sytuacjach to poziom powinien jakiś utrzymywać. Co nigdy nie przestanie zadziwiać to fale hate'u internetowego.

Mimo wszystko dziękuję za uczestnictwo. Pozdrawiam.
3739
<
#10 | Deleted_User dnia 05.03.2016 13:11
Życzę Ci przede wszystkim dużo zdrowia, sił, powodzenia w nowym miejscu oraz abyś poczuł się naprawdę szczęśliwy bo jako wrażliwy i wartościowy człowiek zasługujesz na to Uśmiech
3739
<
#11 | Deleted_User dnia 05.03.2016 14:16
Czytałem to i czytałem i powoli zasypiałem. Nudy na pudy! Powiem tylko jedno - oprócz "miłości" i kobiet jest na świecie naprawdę wiele rzeczy godnych uwagi. Nie szkoda ci człowieku czasu? Ale ty chyba po prostu lubisz być tak "romantycznie udręczony".
W zasadzie oboje jesteście siebie warci. Oboje bez wyrazu. Pomyśl, że za jakieś 50 lat już cię nie będzie, nie trać czasu. Zbieraj wrażenia i doświadczenia. Żyj a nie gap się w sufit jak jakiś głupek. :kapitulacja

Komentarz doklejony:
A tak w ogóle to ile masz lat i co to za "dysfunkcja", której wspomniałeś? Niestety bez możliwości uprawiania seksu większość kobiet w takim związku nie wytrzyma. One wcale tak bardzo się od nas nie różnią w tym temacie.
5808
<
#12 | Nox dnia 05.03.2016 15:21
..,, Takim wychował mnie dziadek. Jestem mu za to wdzięczny, bo ponoć jestem człowiekiem ze starej epoki. Od dziecka robiłem za odstresowywacz w rodzin....Takim wychował mnie dziadek. Jestem mu za to wdzięczny, bo ponoć jestem człowiekiem ze starej epoki Jeżeli o to chodzi, to jestem do tego przyzwyczajony i mało kiedy przez to cierpiałem.." a ja tu tego braku cierpienia raczej nie widzę.
Twój dziadek był z pewnością dobrym człowiekiem i na takiego cię wychował.
Być odstresowaczem nie oznacza .,, na mnie spoczywała rola przyjęcia na barki żali i smutku bliskich...."
Z twojego opisu wynika ze ten ból,problemy dublujesz/bo przecież nie możesz ich podzielić/ by je przeżywać.
Gdyby psycholog/domyślam się ze nim nie jesteś/ w ten sposób pomagał,wspierał pacjentów to musiałby wylądować w wariatkowie po kilku miesiącach pracy.Gdyby np.A.Dymna tak pomagała innym to musiałaby przepłakać całe życie a to pogodna osoba.
Gdybyśmy napisali ze płaczemy z tobą,za ciebie,nad tobą to pomoglibyśmy bardziej?
Wspieranie to szukanie sposobów pomocy,przytulenie ale i kopniak do działania.
Ani przepłakiwanie,ani zapijanie problemu nie pomaga bo...on nie znika.
Żeby kogoś zmotywować trzeba najpierw zmotywować siebie,pokazać że można,że da się radę,pokazać drogi do wyboru .Ale każdy musi sam podjąć decyzję którą drogę chce wybrać by kiedyś się z niej nie wycofać
Moze pozwalałeś jej wyżalać się,wypłakiwać bo to właśnie to był łącznik między wami.
Gdyby mówiła ci jak jest szczęśliwa,jak dobrze się jej układa,jak sobie dobrze radzi to byłoby ci żal ze w tym nie uczestniczysz.
Gdyby ona chciałaby być z tobą to najpóźniej po śmierci babci byłaby.
Toksyczna matka by jej nie zatrzymała,mieszkanie mogła zamienić na twoją miejscowość,praca może nie od razu ale by się znalazła.
Naprawdę myślisz że mając do wyboru wspaniałą pracę i samotne życie z jednej strony a ciebie,twoje zrozumienie ,związek partnerski,wybrałaby życie dla pracy?
Jeżeli bała się matki mogła nie zostawiać adresu,zaproponować wyjazd za granicę. W wieku 30+ można całe życie przeorganizować szczególnie jeżeli nie ma się małych dzieci.Ale trzeba chcieć,ty chciałeś....ona nie.
Ja ci życzę z całego serca byś na stare lata nie został sam ,byś miał przy sobie bratnią duszę.
12604
<
#13 | Atrakcja dnia 05.03.2016 18:48
Witaj, niełatwo się czytało Twój tekst, wcale nie dlatego, że ta historia jest smutna i nierealna jak to nazwałeś. Jest całkiem typowa i realna ale Ty piszesz wiele zbędnych pierdół. Więcej kwiecistych metafor niż konkretów, trudno się czyta coś co jest niekonkretne i nieprzejrzyste.

Myślę, że jesteś człowiekiem, który bardziej żyje w swojej głowie niż w swoim ciele.
Chyba rzadko kontaktujesz się z rzeczywistością.
Żyjesz swoimi wyobrażeniami, trzymasz się zdala od prawdy. Jednym słowem głowa w obłokach, stopami nawet nie dotykasz do ziemi (chyba właśnie dostosowałam się do Twojego stylu pisania Szeroki uśmiech ).

Bujna wyobraźnia to dobra cecha. Tylko, że Ty nie żyjesz w bajce, w świecie utkanym z poezji i róż, tylko w rzeczywistości gdzie rządzą proste fakty.
Dziewczyna nie wie czy chce z Tobą być bo najzwyczajniej w świecie nie jest zakochana, nie zależy jej na Tobie. Traktuje Cię jak maskotkę, z którę może pogadać jak jej źle. Nie ma z jej strony większych uczuć ani planów na przyszłość z Tobą.
Teraz Twoja interpretacja powyższej sytuacji: ona jest zniewolona przez swoją rodzinę, Ty rycerz chcesz ją uwolnić, ona tego pragnie ale o tym nie wie. Żyją nadzieje w "WASZYCH" (!) głowach.
Niestety te wszystkie twory mają miejsce w głowie tylko TWOJEJ.

Kompletny brak kontaktu z rzeczywistością.

Szukasz tu zrozumienia, ale nie sposób zrozumieć Ciebie komuś kto jest zdrowy na umyśle i twardo stąpający po ziemi.

Mając styczność z Twoją historią czuję się tak jakbym spotkała człowieka, który odcina sobie nogę piłą. Użala się nad sobą, że noga go tak boli i krwawi. Ja pytam "dlaczego więc tniesz nogę piłą? Odłóż piłę, załóż bandaż, przestanie boleć", a taki człowiek na to "ale ja kocham piłę, piękny połysk jej metalu, anioł mi we śnie objawił, że przeznaczeniem tej piły jest ciąć mą nogę, nie mogę się uwolnić od przeznaczenia".

Tak samo absurdalny jest Twój własny wykreowany świat, w którym Ty żyjesz. Bo bynajmniej nie żyjesz w świecie rzeczywistym. Fakty interpretujesz jak Ci się podoba. Uprawiasz emocjonalny masochizm.
Mógłbyś żyć normalnie, cieszyć się życiem, robić normalne rzeczy. Ty tkwisz w zawieszeniu, w jakiejś utopii, którą sobie sam stworzyłeś.
Świat jest obok Ciebie, jak się nim zainteresuejsz to czeka Cię życie. Jak będziesz tkwił w swoich negatywnych wyobrażeniach i lubował się w zadawaniu sobie bólu emocjonalnego - nikt Ci nie pomoże. Wybór jest Twój.
Swoje myśli tworzysz Ty sam.
6755
<
#14 | Yorik dnia 06.03.2016 05:54

Cytat

[..]nie przyszedłem tutaj dla żadnych gratyfikacji, czy czytania czyichś bluzgów, tylko dla świadomości i ewentualnego zrozumienia.
Uważam, że jak ktoś chce radzić innym w trudnych sytuacjach to poziom powinien jakiś utrzymywać. Co nigdy nie przestanie zadziwiać to fale hate'u internetowego.

Mógłbyś wskazać dokładniej te bluzgi i poziom, który Ci się nie podoba?
Właśnie pokazałeś jak odbierasz oceny niezgodne z Twoimi UROJENIAMI. Leczysz się?

Zataiłeś najistotniejszą rzecz i to całkiem świadomie, która zmienia sytuacje całkowicie; to nic innego jak manipulacja i dobrze o tym wiesz;
Przyszedłeś tutaj dla świadomości i ewentualnego zrozumienia ?
Nic nie zrozumiesz oszukując; Masz tą świadomość?

Cytat

- Nie była ze mną dla seksu, nigdy tego nie robiliśmy, z powodów mojej wrodzonej dysfunkcji. Kiedy się spotykaliśmy głównie się przytulaliśmy, całowaliśmy itp. a w nocy zaspokajałem ją na inne sposoby. Oboje byliśmy powiedzmy, że 'czyści' w tej kwestii.

Ha, ha...genialne. Mała ideologia zbudowana na własny użytek. No tak, być czystym w tej kwestii to cel życia godny naśladowania. Zakonnice Cię wychowywały?

Będę brutalny, nie była z Tobą dla seksu bo być nie mogła choćby bardzo chciała. Naprawdę nie przyszło Ci do głowy, że była z Toba z litości? nie chciała Ci sprawiac przykrości mówiąc w prost niedomyślnemu człowiekowi, który sobie coś ubzdurał; była delikatna, nie chciała Cię ranić. Dała Ci tyle ile mogła, i tak bardzo dużo, a Ty tego nie doceniłeś, uczepiłeś się jak rzep psiego ogona z którym nie wiadomo co robić, żeby przypadkowo nie zdeptać.
Wiesz ile przyjemności daje ,,ostre rżnięcie" ? NIE!, ona to wiedziała i wie; trudno mieć jej za złe, że nie chce z tego rezygnować; nawet głupia, że czuła się winna wobec Ciebie; Zdrada w tej sytuacji to chyba coś oczywistego, o ile to była zdrada;
Chciałeś ją na siłę egoisto unieszczęśliwić ? Nie kopnęła Cię mocno w tyłek, bo nie miała sumienia; Czy mogłą być z Tobą uczciwa ? Nie wiem. Nie była od razu, a potem było coraz trudniej;

Załamania nerwowego z tego powodu dostajesz, czujesz się martwy?
Na własne życzenie; tylko Ty jesteś za to odpowiedzialny;

Naucz się traktować to co dostajesz od ludzi jako ofiarę z ich dobrej i nieprzymuszonej woli, a nie powinność po postawieniu ich w trudnej sytuacji, bo Ty tak sobie ubzdurałeś, rozkapryszone małe dziecko.
Ta mama z Tobą to już pewnie osiwiała;

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?