Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

piekło po zdradzieDrukuj

Zdradzona przez męża
3739
<
#1 | Deleted_User dnia 28.06.2015 12:58
To nie depresja, ma cel aby Cię złamać, zniechęcić lub zmusić do jakiegoś działania. Przez dwa lata (może dłużej) prowadził podwójne życie i było mu z tym wygodnie. Nie podjął żadnej decyzji by się rozejść z Tobą ani nie zerwał romansu. Teraz też nie zamierza. Stąd jego zachowanie, masz nie dochodzić co nawyrabiał , nie przerywać sielskiego układu ze znajomą i nie niszczyć kamuflażu jakim jest wasze małżeństwo.
4498
<
#2 | rekonstrukcja dnia 28.06.2015 14:46
Mąż chce się rozwieść , ale Twoimi łapkami. Swoich nie chce brudzić. Stąd jego zachowanie. A może nie tyle na rozwodzie mu zależy, tylko na tym żebyś trzymała nos daleko od jego spraw. Dostajesz po głowie, bo przez Ciebie niedobra żono, musiał zrezygnować z pasjonującej rozrywki. Chcesz żeby Cię zaczął tolerować, a naawet może lubić ? To zajmij się swoimi sprawami i nie wnikaj w jego znajomości , bilingi i wyciągi bankowe.

Wasze małżeństwo raczej się wypaliło , a mąż jest chyba w wieku, w którym zaczyna się gonić za utraconą młodością. Może puść go wolno, co Ci zależy, skoro i tak nie ma z niego żadnego pożytku, tylko same zgryzoty.
12343
<
#3 | drum dnia 28.06.2015 16:13
Apologies, masz rację - faktycznie, tak to wygląda. Choć ciężko to sobie uświadomić. A do tego tak cholernie boli, że łzy same cisną się do oczu (już nawet nie wiem, jak mam tuszować te wiecznie spuchnięte powieki). Co prawda romans został przerwany, ale ... mam wrażenie, że on nadal żywi jakąś nadzieję, że to wróci, choć zaprzecza. Rozmowy (w których proszę, by się określił) wyglądają zawsze tak samo - on mówi, że chce spokoju / "wolności" / "samotności", a co ja chcę - nie ma znaczenia, bo przecież on jest załamany. Każdy inny poruszany temat spotyka się z jego strony, z taką samą reakcją - cisza, i mogę mówić / powtarzać / prosić / grozić / cokolwiek - reakcja - jak grochem o ścianę - jedno wielkie NIC.

Komentarz doklejony:
Rekonstrukcja - dobrze podejrzewasz - mąż jest w okresie wieku średniego, więc poniekąd to zachowanie można tym faktem wytłumaczyć, ale, niestety, tylko poniekąd. Bo generalnie, gdyby były jakieś chęci, to już dawno byłaby jakaś konkretna reakcja, a tak tkwimy w tym syfie od kilku miesięcy.
Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić, bo jakoś nie mogę w to wszystko uwierzyć. To jak życie w matrixie: po co mi pisze jakieś czułe sms'y, skoro zachowanie jest zupełnie odwrotne?
4498
<
#4 | rekonstrukcja dnia 28.06.2015 18:16

Cytat

To jak życie w matrixie: po co mi pisze jakieś czułe sms'y, skoro zachowanie jest zupełnie odwrotne?


No to mamy piękną podkładkę na rozwód z ...Twojej winy. Niestety dla sądu wersja będzie taka :
1.Mąż uczuciowo oddalił się od Ciebie , bo dwa lata temu stałaś się gderliwa i posępna, nawet troszkę pocieszał się w ramionach Waszej znajomej.
2. Skończył znajomość, bo urządzałaś histerie i namawiałaś do powrotu, obiecując wybaczenie.
3. Twoje wybaczenie było tylko pozorne, a tak naprawdę zwabiłaś męża nim , żeby urządzić mu jatkę i mścić się za jego romans.
4. On się starał jak mógł ( dowód : sms-y ), ale niestety przez Ciebie i Twoje chore jazdy małżeństwo uległo rozpadowi, więc mąż zmuszony jest wnieść o rozwód z Twojej winy.

No i udowodnij wysokiemu sądowi drum , że było inaczej...
3739
<
#5 | Deleted_User dnia 28.06.2015 21:12
Choroba, wiek, świadomość, że ma się za sobą wiele lat i nie wiadomo, ile jeszcze zostało... + mrzonki na kształt białego konia u bab Z przymrużeniem oka Przerwij to, drum, a zobaczysz, co z Was zostało...Możliwe, że ocalisz, możliwe, że pogrzebiesz na dobre.
3739
<
#6 | Deleted_User dnia 28.06.2015 21:26
Coś się stało takiego , że mąż w ten swój kryzys wpadł.Choroba , może coś wcześniej ? Postawił na hedonizm , zaczął korzystać z życia i to w pełni świadomie. Korzystał z życia samolubnie , nie zamierzał niczego tracić i nadal nie zamierza. Tkwi w poczuciu , że przez Ciebie stracił część swojego nowego życia. Odebrałaś mu kobietę , u której uzupełniał jakieś swoje braki , wizerunek jaki stworzył wokół siebie, odbierasz mu teraz siebie - przystań , gdzie miał spokój , wikt , opierunek i wymówkę dla kochanki. Nie chce stracić absolutnie niczego, nie jest pierwszym ani ostatnim który zachowuje się jak pies ogrodnika. Biedny , nieszczęśliwy misiu mami Cię słówkami abyś do reszty nie przejrzała na oczy. Cóż dopiero zaczęła swoje życie, nie tak łatwo.

Komentarz doklejony:
Czy aby przerwał romans? Nie przeszedł do podziemia?
12333
<
#7 | elixa dnia 28.06.2015 21:37
drum, oczywiście scenariusze moich przemówców są jak najbardziej możliwe, to jednak ja spróbuję Ci zwrócić uwagę na coś innego.

Pieszesz o codziennych kłótniach. Kto je inicjuje? Do kłótni potrzeba jest dwoje chętnych, zatem bierzesz w nich udział.Z przymrużeniem oka Czy przybliżyły Cię do czegoś, rozwiązały jakiś problem czy tylko sprawiają że mąż okopuje się coraz bardziej przy okazji Cię raniąc? Sygnalizuje potrzebę odcięcia się, ucieczki itd.
Poza tym, co najważniejsze: zapłakana, zasmarkana, z czerwonym nosem i zapuchniętymi powiekami kobieta nie jest brana poważnie, sama siebie ustawia w roli ofiary i tak jest postrzegana przez interlokutora.
Między kłótniami mąż wysyła czułe smsy, które mogą sygnalizować jego prawdziwe intencje ale w obliczu niekończących się rozmów które zmieniają się w "jazdy" w jego pojęciu z Twojego powodu, jego zachowanie nie jest spójne bo nie potrafi się odnaleźć w tej sytuacji po dość długim czasie z uczuciem motyli uzyskanych z romansu.
Zastanów się drum, czy te tłumaczenia które przybierają formę samokatowania służą komukolwiek, czy Tobie służą?
Może już wiesz, że nie mamy wpływu na nikogo poza samym sobą.
Nie zmienisz męża wg swojego scenariusza ale możesz zmienić swoje nastawienie do tego czego doświadczasz.
Gdybyś zajęła się sobą, dostrzegła że masz relacje z innym ludźmi które to relacje warto pielęgnować i czerpać z nich radość to może byś tak bardzo nie cierpiała wobec mężowskiej postawy.
Zechciej być uśmiechniętą, zadbaną, czerpiącą satysfakcję z życia kobietą mimo tego że mąż zawiódł Twoje zachowanie.
Nikt do nikogo nie jest przyspawany a każdy człowiek jest osobnym bytem zdolnym do odczuwania szczęścia, jeśli tylko chce, pod warunkiem że nie warunkuje tego szczęścia od kogoś innego.
Spróbuj drum zadbać o siebie w każdym aspekcie, uspokój nerwy i nie trać czasu na kłótnie, one nic nie zmienią a tylko was oddalą od siebie.
Podejmij chociaż taką próbę. Ja myślę, że nie wszystko stracone a wciąż dużo do zyskania.
Może jakiś psycholog dla Ciebie by pomógł Ci uporać się z Twoimi emocjami?
12173
<
#8 | jagodalesna dnia 29.06.2015 00:04
"Rozmowy (w których proszę, by się określił) wyglądają zawsze tak samo - on mówi, że chce spokoju / "wolności" / "samotności", a co ja chcę - nie ma znaczenia, bo przecież on jest załamany. Każdy inny poruszany temat spotyka się z jego strony, z taką samą reakcją - cisza, i mogę mówić / powtarzać / prosić / grozić / cokolwiek - reakcja - jak grochem..."

Drum, wiem, że jest ciężko, ale...nie bądź nadgorliwa! Zarówno w naturze jak i relacjach trudno szukać symetrii, ale chęci (lub chociażby deklaracja) muszą być z DWÓCH STRON. Czy Twój mąż zrobił cokolwiek, co można określić jako działanie ukierunkowana na Was? Jeśli nie... to nie wygląda to dobrze.

Przez te 2 lata zbudował sobie alternatywne życie, które go "nakręcało" a Ty zburzyłaś jego słodki, alternatywny świat....
12343
<
#9 | drum dnia 29.06.2015 00:57
Dziękuję Wam ogromnie za odpowiedzi, bo, wbrew pozorom, duuuużo dają.

Elixa, przerabiałam Twoją wersję w myślach już setki razy, i niestety, nie do końca mi się wszystko zgadza. Nie należę do osób kompletnie zaniedbanych, ponieważ praca wymaga ode mnie odpowiedniego dress code'u, ale siłą rzeczy w domu wracam do dresów, więc w tej kwestii narzekać raczej nie powinien. Co do kłótni, to faktycznie - wywoływane są przez nas dwojga, ale przyznaję się, głównym prowokatorem jestem ja, ot, po prostu, nie wytrzymuję nerwowo takiej obojętności, braku zainteresowania, braku troski, a czasami nawet zwykłej sympatii. A kłótnie dotyczą głównie jego "bylejakiej" postawy wobec nas, jako małżeństwa, wobec mnie, jako żony. Kiedy jednak kłótni brak, nie ma też nic innego, dosłownie nic - zero reakcji, rozmowy- mijamy się tylko. Próbowałam już na spokojnie dotrzeć do niego dobrymi słowami, docenieniem faktu, że niby się stara (jak twierdzi), i udało nam się parę razy wyjść na spacer, ale i tu był problem, bo ... ma problem z bliskością - po prostu idziemy, jak dwoje obcych sobie ludzi. Tłumaczenia takich reakcji są różne, np. dotykanie się podczas spaceru (chwyt za rękę / pod ramię) jest dziecinne jego zdaniem; np. twierdzi, że boi się zbliżyć, bo boi się moich reakcji - ale też nie próbuje, a ostatnio nie lubi żadnych wyjść, bo jestem smutna. Za to potrafi być cudowny, gdy mu zależy, abym pojechała z nim do jego rodziny.
12173
<
#10 | jagodalesna dnia 29.06.2015 01:11
"A kłótnie dotyczą głównie jego "bylejakiej" postawy wobec nas, jako małżeństwa, wobec mnie, jako żony."...

Drum, czy maż robi cokolwiek abyście się zbliżyli do siebie? Czy wykazuje jakiekolwiek kreatywne działanie?

Za to potrafi być cudowny, gdy mu zależy, abym pojechała z nim do jego rodziny.
No to niezły manipulant!
12343
<
#11 | drum dnia 29.06.2015 01:27
Rozmów między nami z jego inicjatywy nie ma żadnych, on nie ma też żadnych też pomysłów na wybrnięcie z tego marazmu. Oj, przepraszam, ostatnio powiedział, że rozmowa może pomóc, ale unika jej, jak ognia. Stwierdził, że potrzebuje troszkę czasu, no to wyprowadziłam się do koleżanki na tydzień, coby miał luz w tym swoim rozmyślaniu, i abyśmy oboje od siebie odpoczęli, choć przez chwilę, i co? Po powrocie znalazłam kilka flaszek pustych - pił, no i oczywiście żadnych rozmów.

I chyba chciałabym widzieć tą sytuację inaczej, niż Apologises sugeruje, ale jakoś nie wychodzi. Na siłę próbuję znaleźć jego chęci, zauważyć starania, ale jak?
Raz chciał iść do terapeuty - skorzystaliśmy z pomocy kilkukrotnie; i niby cieszył się, że tam chodzimy, ale po drodze wyszły kolejne kłamstwa, i fakt, że nadal zdradza. Na moją prośbę przyznał się terapeucie, a ten człowiek ręce załamał, bo chyba sam nie mógł uwierzyć, jak można być takim obłudnym. Terapię przerwaliśmy. Wtedy chciałam iść od razu do sądu, ale coś mnie zatrzymało, jakaś głupia myśl, że może jednak nie warto tracić w ten sposób prawie 15 lat związku. I po co mi to było?
On chce spokoju, "wolności" w decydowaniu (czyt. zero zobowiązań), żadnej kontroli (staram się, ale po zdradzie i tylu kłamstwach, niby jak mam się pozbyć podejrzliwości), on chciałby, bym się uśmiechała i byla szczęśliwa, a gdy pytam, jak mam to zrobić ciągle doświadczając obojętności i oschłości z jego strony, odpowiada, że nie wie).
Jestem na to wszystko za głupia, już totalnie słaba, i k...a, to boli!!!!

Komentarz doklejony:
Jagoda, starania męża ograniczają się do: zrobienia kawy / herbaty - czasami, do wyjścia z psem, do zrobienia zakupów - czasami; no i na prośbę moją zrobi ewentualnie coś jeszcze, co nie wymaga okazywania uczuć / rozmowy. Sam inicjatywy nie przejmuje w działaniach, jest całkowicie bierny i chyba dobrze mu z tym. Twierdzi, że wie, że jest źle między nami, i na tym koniec, żadnych pomysłów - nawet o tym nie powie sam od siebie, tylko trza go zapytać.
3739
<
#12 | Deleted_User dnia 29.06.2015 01:43
Przyznam, że jakoś trudno mi sobie wyobrazić to wasze życie... No bo jak to jest; Mąż zimny jak głaz, wyalienowany, zamknięty na bliskość... Po czym potrafi być cudowny, gdy mu zależy abyś pojechała z nim do jego rodziny..
Czyli jak mu na czymś zależy, to potrafi znaleźć do Ciebie drogę i dać Ci to czego potrzebujesz?..... A jak jest zaraz po tym, na przykład kiedy już wrócicie od tej rodziny? Czy zaraz w trakcie jazdy powrotnej do domu, w samochodzie, przechodzi metamorfozę i zamienia się w milczącą skałę?
Nie ogarniam tego...
A może zamiast płakać, błagać, prosić, zwyczajnie postanów, że nie będziecie już grali dalej tego teatru przed otoczeniem i powiadom go o tym? Bez awantury, kłótni, na spokojnie. Bo jakoś chyba musicie wyjść z tego impasu. Może kiedy mąż zda sobie sprawę, że przestajesz tańczyć w takt jego melodii i straciłaś chęć do dalszej z nim szarpaniny, zacznie coś zmieniać.
Mnie nasuwa się jedna myśl... Jakby on na coś czekał.. Jakby próbował przeczekać jakiś czas, na coś o czym tylko on wie.
Z pozdrowieniami
M.
12343
<
#13 | drum dnia 29.06.2015 01:57
Maraykee, pytasz, jak jest po powrocie .... dokładnie, tak, jak piszesz - milczenie! W domu? milczenie; i każdy kolejny dzień - dzień tak samo, chyba, że ja się zdenerwuję tą ciszą i namawiam do rozmowy (raczej na spokojnie) - wtedy mamy kłótnię.
Płacz u mnie wywoływany jest już bezsilnością, jakąś frustracją na jego zachowanie; prośby dotyczą tylko zaprzestania obłudy (bo tak to odbieram), postawienie sprawy jasno dając choćby limit czasowy na namysł / decyzję już przerabialiśmy i zmieniło to tylko tyle,że łaskawie się odezwał, podjął rozmowę, z czego wniknęło NIC, bo nie trzyma się żadnych ustaleń, a na wszystko znajduje wymówki - czasami tak absurdalne, że komik by na to nie wpadł. Np. ostatnio powiedział, że traci do mnie zaufanie, bo nie mówię mu po kłótni gdzie wychodzę.
I mnie też się wydaje, że na coś czeka - może właśnie, tak, jak pisano wcześniej - na moją decyzję o przerwaniu tego, bo on sam, nie chce być za to odpowiedzialny.

Komentarz doklejony:
Takim moim cichym marzeniem jest, by podszedł do mnie i powiedział, że chce porozmawiać - cokolwiek by powiedział, ja już bym wiedziała na czym stoję, jak mam się ustosunkować, z czym walczyć, czy jaką decyzję podjąć - tak by nie mieć żadnych wyrzutów sumienia wobec siebie, czy związku. Ale to chyba nierealne.
3739
<
#14 | Deleted_User dnia 29.06.2015 02:39
Chyba niestety musisz pokierować dalej to wszystko tak, abyś odzyskała spokój. Mąż daje Ci jasne sygnały, że na naprawę związku nie masz co liczyć. Umie Tobą nieźle manipulować (kiedy chce coś osiągnąć, potrafi być miły). Jednak to trwa tylko chwilę, potem szybko wraca stare. Manipuluje nie tylko Tobą, bo swoją rodziną także... Chce by święcie wierzyli w iluzję, zaprojektowany obraz, że z wami wszystko w porządku i jesteście fajnym małżeństwem. W przeciwnym bowiem razie, nie jechała byś z nim do nich. Pewnie tam na miejscu potrafi świetnie zagrać kochającego i troskliwego męża. Aż mdłości można dostać, na myśl o tym człowieku.. Taki dr. Jekyll i mr. Hyde..
Trudno wywnioskować, co kryje taki mroczny, zakłamany, skłonny do manipulacji umysł. Na pewno realizuje jakiś swój plan. Może rzeczywiście, chce abyś to Ty wzięła na siebie ciężar rzeczywistego rozpadu waszego małżeństwa. Stąd np. te nieudolne próby skierowania podejrzeń w Twoją stronę i zarzuty, że nie mówisz dokąd wychodzisz z domu. W sytuacji, gdy jego wyborem jest całkowity brak komunikacji i bliskości między wami, to zarzut dość powiedziałabym groteskowy. No chyba że będzie teraz próbował znaleźć przysłowiową "dziurę w całym" i przerzucić na Ciebie choć część swoich win. Niewykluczone, że na to właśnie czeka.. Aż nie wytrzymasz i na przykład znajdziesz sobie kogoś, a on w aureoli skrzywdzonego, niewinnego, będzie mógł popłynąć w swoją stronę. To tylko spekulacje, ale chyba nie niemożliwe?
Nie można też wykluczyć, że wciąż ma kogoś na boku i nie bardzo wie, jak zakończyć związek z Tobą nie wychodząc na łajdaka. Bo np.na dobrej o nim opinii tej swojej rodziny, to jakoś bardzo mu zależy. Widać, że gotów jest na wiele, aby tylko nie wypaść kiepsko w jej oczach. Swoją drogą, nie napisałaś chyba, czy ta jego rodzina orientuje się choć trochę, co się dzieje?
Powinnaś też zasięgnąć porady prawnika, lepiej być przygotowaną na najgorsze. Niewykluczone, że w końcu dojrzejesz do radykalnego cięcia i podejmiesz odpowiednie kroki. Powoli się do tego przygotowuj. Niech już nic nie będzie dla Ciebie zaskoczeniem. Moim zdaniem, to tylko kwestia czasu.
M.
4498
<
#15 | rekonstrukcja dnia 29.06.2015 03:23
Drum, świadomie czy nieświadomie, ale pchasz się pod nóż. Zaprzestań tych monologów do męża, skończ z kłótniami, bo narobisz sobie biedy. Dywagacje i roztrząsanie możesz sobie wsadzić w buty, bo sprawa jest oczywista i najwyższy czas się przed nią chować. Czy Tobie nie wystarczy , że mąż Ci całym sobą pokazuje, że ma Cię gdzieś ? Tak koniecznie się dopominasz , żeby to na głos powiedział ? Nie bój się, jakby nie martwił się o swoje sprawy , już dawno usłyszałabyś :won.

Jesteś obojętna temu człowiekowi. Gdyby wiedział jak się Ciebie bez skazy dla jego honoru pozbyć, to już by Cię nie było w jego życiu. Możliwe też jest, że kwestie finansowe powstrzymują go od odejścia. Na Twoim miejscu skupiłabym się na tym, jak bez większych strat wyjść z tego małżeństwa. Twój mąż już się zabezpiecza, pisze Ci te sms-y pod publiczkę. Może robi jeszcze inne rzeczy, a Ty mu się podkładasz, aż miło. Jak tak dalej pójdzie, to rozwód z orzeczeniem Twojej winy stanie się faktem, a Ty naprawdę będziesz miała szereg powodów do depresji. Bo póki co, to masz jedynie kłopotliwą sytuację z podstarzałym facetem.

Mogłabyś parę słów o tej znajomej napisać ? Mężata, dzieciata ?

Komentarz doklejony:
Miało być :

Cytat

Dywagacje i roztrząsanie możesz sobie wsadzić w buty, bo sprawa jest oczywista i najwyższy czas się przed nią przestać chować.
12173
<
#16 | jagodalesna dnia 29.06.2015 09:46
"Jagoda, starania męża ograniczają się do: zrobienia kawy / herbaty - czasami, do wyjścia z psem, do zrobienia zakupów - czasami; no i na prośbę moją zrobi ewentualnie coś jeszcze, co nie wymaga okazywania uczuć / rozmowy. Sam inicjatywy nie przejmuje w działaniach, jest całkowicie bierny i chyba dobrze mu z tym".

No to mieszkasz z sublokatorem, do tego wyrachowanym manipulantem.
Prawdę mówiąc nie masz się czego "chwycić". Zarówno jego słowa "chcę wolności" jak i zachowanie (bierność, brak bliskości a nawet jakikolwiek próFajne są niestety spójne.

Czego oczekujesz? Nie możesz żyć wyobrażeniem męża sprzed kilkunastu lat, bo on nawet nie stara się abyś mogła mieć wątpliwości co do jego intencji. To niestety jest bardzo klarowny obraz. Z jednej strony to dobrze, bo nie pozostawia złudzeń.
Zacznij konsekwentnie działać, nie trać energii tam gdzie nic dobrego na Ciebie nie czeka. Powodzenia!!!
5808
<
#17 | Nox dnia 29.06.2015 10:25
Jak wyglądają wasze sprawy mieszkaniowe?
12343
<
#18 | drum dnia 29.06.2015 10:31
To okrutne, co piszecie, ale macie rację. Pisząc tu, chyba założyłam, że skrytykujecie mnie, że ja jestem w tym związku dziwna, i że to ja robię coś źle - od jakieś głupie poczucie winy włazi mi do głowy.

Rekonstrukcja, pytałaś o TĘ koleżankę - to jest mężatka z dwójką dzieci; co ciekawsze - żona przyjaciela mojego męża (ze szkolnych lat). Razem z kilkoma innymi osobami stanowiliśmy paczkę dobrych znajomych (a nawet przyjaciół) od ponad 10 lat - razem wyjeżdżaliśmy, spędzaliśmy wolny czas, świętowaliśmy różne wydarzenia. ONA i jej mąż robili zawsze wrażenie dobrego, pobożnego małżeństwa (niedziela zawsze w kościele / dzieci zaangażowane w życie kościoła, itp.), choć widać było, że stali się troszkę oschli dla siebie - z biegiem lat. Niemniej, nadal stanowili małżeństwo - choć może pozornie.
Ona nie pracuje, jest dość zakompleksioną osobą, więc możliwe, że choćby z nudy i braku komplementów od męża, szukała zainteresowania gdzie indziej. A mój mąż, po dość ciężkiej chorobie, też nabrał jakiś kompleksów - i co z tego, że ja i rodzina próbowaliśmy mu pomóc pozbierać się. On chyba potrzebował innych wrażeń. No to sobie znalazł.

Komentarz doklejony:
I jeszcze jedno - piszecie o przerzucaniu winy na mnie - to już się zaczęło. On, co prawda ma świadomość tego, co zrobił, że zniszczył to małżeństwo i powinien je naprawiać, ale ostatnimi czasy,coraz częściej szuka usprawiedliwienia całej tej sytuacji w moim zachowaniu. Często słyszę, że mu nie daję spokoju, że ciągle coś od niego chcę, że mu nie ufam, że powinnam dać mu czas, ... ehh. Więc czas dostaje, a z tego nie korzysta, spokój również - a działań żadnych. Nawet słowo "przepraszam" nie przeszło mu przez usta, bo ... tutaj, też znalazł sobie wymówki: 1. chciał mnie zaprosić gdzieś (wyjazd, restauracja - nie wiem) i zrobić TO "ładnie," ale że niby niezgrywamy się w czasie wolnym (bzdura), to nie wyszło; 2. jak już się nastawił na "rozmowę" i chciał wyrazić jakieś "ubolewanie" / przeprosiny za to wszystko, to mu przeszkodziłam, bo albo byłam wkurzona, albo smutna, albo ... - no po prostu, nie miał kiedy tego zrobić przez te kilka miesięcy; 3. twierdzi, że słowa nic tu nie pomogą, bo on powinien przeprosić swoim zachowaniem, ale ja mu nie daję szans, bo się ciągle czepiam i on nie może się wykazać; i wiele innych takich bzdur.
12333
<
#19 | elixa dnia 29.06.2015 10:51
drum, wobec tego co piszesz dalej, kolejne fakty uzupełniają obraz, przerażający obraz manipulanta który z precyzją wykonuje swój plan.
Udawanki przy rodzinie prawdopodobnie są częścią tego planu, Ty grając przed najbliższymi że wszystko jest ok, stałaś się "wspólniczką" w jego realizacji,
drum, najwyższy czas przedsięwziąć jakieś decyzje Ciebie zabezpieczające.
Kto wie co się może urodzić jeszcze w jego w jakiś sposób "chorej" głowie.

Piszesz o "koleżance" wspólnej. Jej maż wie? Jakie były/są jego reakcje na tą sytuację?
12343
<
#20 | drum dnia 29.06.2015 10:55
Mieszkanie jest zapisane na niego (wcześniej było na kredyt, a on miał w tej kwestii większe możliwości, i po spłacie, nie zmieniliśmy tego-żałuję). Ale, gdybym się wyprowadziła, jego i moja rodzina raczej nie da mu spokoju, jeśli chciałby je dla siebie tylko zatrzymać.
Dzieci nie mamy i żadnych innych zobowiązań.

Komentarz doklejony:
Jej mąż wie, choć zakładam, że nie wszystko. Oboje dawkowali nam prawdę, a właściwie przyznawali się do konkretów dopiero, jak ja coś znalazłam i im to udowodniłam. Przez ponad miesiąc, średnio raz w tygodniu, wychodziło jakieś świństwo i to najczęściej przez głupi przypadek, i za każdym razem były kłamstwa, dopóki nie pokazałam "dowodów." Wówczas i mój mąż i ona tłumaczyli się idiotycznie, niejednokrotnie wymyślając kolejne kłamstwa, i mnie i jej mężowi. On jednak przeszedł do porządku dziennego / zaakceptował to, co ona mówi / może uwierzył w jakieś jej głupie tłumaczenie (wiem, że wszystkiego mu nie powiedziała), a fakt, że jest człowiekiem bardzo wierzącym, nie pozwala mu chyba sądzić inaczej, niż ona to przedstawia. Mało tego, nawet mojemu mężowi wybaczył, bo przecież są przyjaciółmi, i uwierzył we wszystko, co ten mu powiedział. Być może inne byłoby jego nastawienie, gdyby wyszło, że mają / mieli ze sobą kontakt seksualny, ale ... takich dowodów nie mam; więc on uwierzył, że ich kontakt ograniczał się do rozmów, a ja niestety nie! Niemniej, nie mamy ze sobą kontaktu - ja nie chcę, i nie wiem, jak to teraz u nich wygląda. Wiem jedno - ona nie powiedziała mu całej prawdy.
12173
<
#21 | jagodalesna dnia 29.06.2015 11:27
Drum, paradoksalnie jesteś w dobrej sytuacji - wszystko jest jasne. Nie powinnaś mieć złudzeń. Twój mąż chce zyskać na czasie, a może jest nie tylko manipulantem ale i toksykiem?, co tym bardziej powinno wpłynąć na tempo Twoich działań.

Poczucie winy to paradoksalnie częste zjawisko u osób zdradzanych. Zdrady winny jest Twój mąż. Zacznij działać, właściwie ukierunkuj swoją energię a będzie dobrze.

Świt nadchodzi po najczarniejszej godzinie:-)
12333
<
#22 | elixa dnia 29.06.2015 12:07
Jedyne co pozostaje to odciąć się mentalnie od męża, objawić prawdę światu - prawda Cię wyzwoliSzeroki uśmiech
Będzie chciał się zmienić, docenić to co miał to dołączy do Ciebie z właściwą postawą zrozmienia, na temat tego co zrobił, jeśli nie dołączy, bedzie to znaczyło że nic cennego nie utraciłaś.
Próba udawania przed innymi że wszystko w waszym małżeństwie jest w porządku oraz jednoczesne kumulowanie energii wynikającej z zakłamywania prawdy sprawi, że któregoś dnia eksplodujesz a niewiernego i niewierną (wierzącąZ przymrużeniem oka) i tak mało to obejdzie.
Szkoda drum Twoich nerwów, Twojego zdrowia, Twojego życia.
Wiem że potrzeba czasu na uporanie się z taką traumą, ale jeśli przynajmniej wyrazisz taką wolę, ten proces się zacznie. Od czegoś trzeba zacząć przecież.
PowodzeniaUśmiech
3739
<
#23 | Deleted_User dnia 29.06.2015 12:39
Drum, przeszkodziłaś w romansie Z przymrużeniem oka Stawiam, że gdyby niunia była zdecydowana na zmiany w swoim życiu, Twojego udręczonego męża już by nie było. Póki co, nie mając równie atrakcyjnego obiektu na horyzoncie, siedzi na doopie i lamentuje, jak to mu się życie nie udało z gderliwą żoną i niespełnioną miłością. Jest na tyle logicznie myślący, że nie chce palić za sobą mostów, mając przystań i tylko serce nie sługa - pogodzić się z tym kiepskim życiem nie może Z przymrużeniem oka
Wylej mu zimny kubeł wody, bo się chłopina nigdy nie otrząśnie z tego marazmu i rzeczywiście spieprzy sobie życie do końca Z przymrużeniem oka A Ty wraz z nim.
12343
<
#24 | drum dnia 29.06.2015 15:30
Święta racja, teraz tylko pozostało mi przekonać siebie, tak do końca, i podjąć jakieś kroki. O rany, cholernie trudne to.
A jak Wam się udało uwolnić od tego?
3739
<
#25 | Deleted_User dnia 29.06.2015 15:57
Drum, każdy przeszedł coś innego, każdy zaliczył swoją Golgotę, każdy inaczej nieco to przeżył... Choć wszystko i tak można sprowadzić do wspólnego mianownika. Jedni chcieli walczyć o swój związek, ale druga strona nie chciała, drudzy powiedzieli pas, bo przeszli już chyba wszystkie szczeble ratowania związku, a druga strona nic tylko tworzyła bąbelki...
Co ja mogę powiedzieć o sobie? Dramat, łzy, płacz po nocach, poczucie niesamowitej krzywdy. Jednak dawałam szanse tak długo, że w końcu już mnie zabrakło we mnie samej. Wszystko we mnie się burzyło, a jednak instynktownie wiedziałam, że nie mogę się znów ugiąć... Nie tym razem. Łatwo nie było, nie będę Cię pocieszać.. Jednak dziś mam pewność, że postąpiłam słusznie. Żyję spokojnie, skromniutko, ale mam pracę, zdrowie jako takie, dzieci (jedno swoje i dwóch wychowanków). Corka i jeden z wychowanków, chłopak już na swoim, świetnie sobie radzą. Ostatnie jeszcze studiuje w Anglii.
Co mam w zamian? Swięty spokój!!! Jestem jeszcze w miarę młoda, choć niełatwe życie zrobiło swoje. Tylko że dziś jedynym moim problemem jest, aby do końca doprowadzić wychowanie M. i żeby na jej studia nie zabrakło kasy. Dzielnie mi w tym pomaga dwoje starszych. I na wczasy się wybieram, jak co roku, do mojej ukochanej Grecji! Uśmiech
Czas płynie, powoli zapominam o nim. Nie był mnie wart. Uśmiech Uśmiech Uśmiech
Tyle o mnie.. Myślę, że inni też Ci napiszą jak sobie poradzili i jak jest z nimi po jakimś czasie od rozstania. Chyba nikt nie żałuje?
Z uśmiechem
M.
5808
<
#26 | Nox dnia 29.06.2015 17:05
ja myślę że twój mąż nie chce wyjść na dupka/którym jest/przed rodziną i dlatego jest jak jest.Nie ma na razie na kogo cię zamienić to co się będzie wyrywał.Gdyby miał przejąć kochankę i wprowadzić na twoje miejsce to pewnie dostałby w pakiecie dzieci .A już amory z dziećmi za ścianą to nie to samo co luzik.Opiekowałaś się nim jak był chory.Teraz on, przed rodziną wychodzi/z twoją aprobatą/na porządnego faceta który znosi depresyjną,humorzastą zołzę/święty człowiek/Gdyby miał się rozwieść to opcja ,,niezgodność charakterów+ twoja depresja jest lepsza niż jego kochanka gdy ty potrzebowałas wsparcia.Szkoda że nie utrzymujesz kontaktów z mężem kochanki bo chociaż sam rozwodu nie bierze pod uwagę to tobie mógłby pomóc i wiele wyjaśnić z zachowania męża.Mogłabyś porozmawiać z nim pod pretekstem chęci ratowania swojego małżeństwa i rozmawiać z nim z racji /byłej /przyjaźni między panami.Możesz podłożyć w domu dyktafon gdy mąż zostaje sam, może dowiesz się czegoś ciekawego.Pomyśl o zabezpieczeniu finansowo-mieszkaniowym,zorganizuj sobie czas tak by /w razie rozstania/nie zagłębiać się w rozpaczy ale mieć powód do wyjścia z domu.Żałujesz 15 lat małżeństwa.Odlicz 2-3 /lata jego zdrady,braku wsparcia w chorobie i ostatni czas kiedy mieszkasz z obcym,złośliwym facecikiem/Te wcześniejsze były super udane?Pomyśl że przez kolejne lata żyjesz tak jak teraz,że chorujesz,że starzejesz się,masz problemy a za ścianą obcy gość słucha głośno telewizora....,, wbiłam sobie do głowy, że może faktycznie facet ma depresję; a może fakt, że go jeszcze na jakiś sposób kocham, a może jakieś głupie przywiązanie...."odzwyczaisz się.Pomyśl na co możesz liczyć gdy ty będziesz miała depresję/w on cię wpędzi./

Komentarz doklejony:
..,, pozostało mi przekonać siebie, tak do końca, i podjąć jakieś kroki. O rany, cholernie trudne to..."zanim przekonasz siebie możesz pomalutku robić kroczki a jak będziesz gotowa to wystrzelisz jak z procy.Najpierw rozmowa z prawnikiem/to jeszcze nie decyzja/zabezpieczenie konta/na wszelki wypadek/pomyślenie o mieszkaniu.Wieczorem jakieś zajęcia sportowe które pomogę nabrać pozytywnej energii i pozwolą uniknąć kłótni z mężem/Utrzymuj kontakt z koleżankami które mają wesołe usposobienie i zdrowe nastawienie do życia i potrafią dać kopniaka kiedy nadchodzi zwątpienie.One podciągną do góry kiedy człowiek się zapada.
12343
<
#27 | drum dnia 29.06.2015 23:26
Mój mąż faktycznie ma problem do przyznania się do błędu przed samym sobą, a co dopiero przed znajomymi, czy rodziną. A ja, chyba też mam z tym problem, bo ciężko mi uwierzyć, w to, co się stało i co się dzieje. Czuję się ciągle "kopana" za coś, czego nie zrobiłam. Ale czytam Wasze komentarze, i .... niestety macie rację. Aż mi wstyd i głupio, że sama nie potrafiłam tego wszystkiego zauważyć, że żyłam i chyba jeszcze żyję jakąś iluzją, że łudzę się jakimś uczuciem.
Ale powolutku, jak napisała /-ł Nox, porządny kop, by wytrącić mnie z amoku, i mam nadzieję, że w końcu dam jakoś radę zrobić sobie porządek w głowie i w życiu.
Dziękuję ogromnie za to, że jesteście - to bardzo wiele znaczy. Bardzo!
5808
<
#28 | Nox dnia 29.06.2015 23:39
...,,Mój mąż faktycznie ma problem do przyznania się do błędu przed samym sobą,.."nie czuje się winnym,inaczej miałby potrzebę zadośćuczynienia...,, ciężko mi uwierzyć, w to, co się stało i co się dzieje..."możesz mieć trudności by się z tym pogodzić ale z wiarą w to co widzisz i słyszysz nie powinnaś mieć problemu.
3739
<
#29 | Deleted_User dnia 29.06.2015 23:59
Pamiętam komentarz o noszeniu kapci w zębach. Zgłupiałem, choć sens był przeogromny -gotowość do zadośćuczynienia to skarb dla zdradzonego. Bez tego jakby szedł w środku nocy lasem, jak nie wertepy to gałęzią w pysk.
12343
<
#30 | drum dnia 30.06.2015 00:31
No właśnie nie do końca chyba wierzę, w to co widzę i słyszę. Mimo, że to trwa już kilka miesięcy, nadal myślę sobie, że to jakaś kolejna dziwna choroba i mu to minie. Ale, niestety, nie mija, wręcz przeciwnie, jest coraz gorzej, a ja staję się takim wrakiem, całkowicie wykończonym psychicznie.
Czas chyba, bym ściągnęła okulary i zobaczyła, że słońca nie ma. Oj, ale te okulary są jakoś dziwnie ciężkie.
5808
<
#31 | Nox dnia 30.06.2015 01:14
jego dziwna choroba ma nazwę ale ty lekarstwa na nią nie masz.Możesz poszukać pomocy dla siebie.Grupa wsparcia dla osób uzależnionych mogłaby pomóc w pozbyciu się okularów byś zobaczyła że ty.twoje potrzeby.twoje zdrowie.twoja przyszłość powinna być dla ciebie priorytetem.A ty trzymasz tą kule u nogi i nie pozwalasz się jej odturlać.
3739
<
#32 | Deleted_User dnia 30.06.2015 10:09
Drum, potrząśnij dobrze głową, a okulary same spadną. Przecież już ledwo się trzymają.
Kogo chcesz przy sobie zatrzymać?! Jak sama piszesz: aroganta, cynika, chama?
Tak nisko się cenisz? By dawać takiemu bydlakowi siebie? To, co najlepsze? Miłość, wierność, oddanie, wybaczenie? Za co? Za kuurestwo, kłamstwa, upokorzenie?! Nie czekaj na więcej. Nie czekaj na gorzej. Nie czekaj na cud.
Podnieś głowę! Będzie łatwiej, bo ciężkich okularów już nie masz! Widzisz wyraźnie i prawdziwie! Nie pozwól mu więcej na manipulacje Tobą! No, kobieto, jesteś silna! Podziękj mu wreszcie tak, jak na to zasługuje! Za Twoje cierpienie! Za Twoje łzy! Za Twoje utracone nadzieje! Osoba, która była wszystkim, zdradziła Cię! Zrobiła najgorsze świństwo! Jak możesz chcieć z nim dalej być! Po co Ci takie bydlę?! Które bawiło się Twoim kosztem? Nagle ma stać się kimś innym? Jak sobie to wyobrażasz?! Zobacz, że Ty cierpisz coraz bardziej, a on? Ma to w duupie!
Pomyśl, jak będzie bez niego. Zacznij akceptować ten stan. To naprawdę nic strasznego. I nie nienormalnego. Nienormalne jest to, że pozwalamy tak się uzależnić od facetów. Totalne zniewolenie, gdy tracimy swoje prawdziwe ja. Spróbuj, drum, czegoś nowego. Pobądź sama. Sobie ufasz, siebie znasz, siebie nie skrzywdzisz. Nie siedź w goownie, które Cię zabija. Masz wyjście podane na tacy. Nie bój się. Nie odejdziesz od mężczyzny odpowiedzialnego, uczciwego, kochającego, wrażliwego. Odejdziesz od tchórza, cwaniaka i egoisty. Więc nie ma czego żałować.
Jak Twoja sytuacja bytowa, materialna? Boisz się, że będzie ciężko?
3739
<
#33 | Deleted_User dnia 30.06.2015 10:53
Zmiany warto zacząć od siebie, od tego jak chcemy żyć i wtedy może być tylko lepiej.
3739
<
#34 | Deleted_User dnia 30.06.2015 12:11
Nie wiem, co jeszcze musi się stać, by do zdradzanych dotarło, że to koniec miłości i koniec związku.
:niemoc
5808
<
#35 | Nox dnia 30.06.2015 14:14
..,,Nie wiem, co jeszcze musi się stać, by do zdradzanych dotarło, że to koniec miłości i koniec związku..."-dotrze kiedy to on podejmie decyzję.Nie zostanie nawet satysfakcja że sama o siebie zadbałam,że to ja zdecydowałam. A wtedy i tak kiepskie samopoczucie poleci na łeb na szyję
12343
<
#36 | drum dnia 30.06.2015 14:23
Dociera, że to koniec, aż za bardzo. Problemem jednak jest fakt, że ciężko tą myśl zaakceptować (tak jest u mnie), tym bardziej że wcześniej nie było większych przesłanek do aż tak wielkiej perfidii ze strony męża.
Co do mojej sytuacji materialnej, to chyba nie jest źle. Pracuję i może nie zarabiam kokosów, ale mam możliwość wzięcia dodatkowej pracy, więc nie boję się samodzielności. Po prostu, nie do końca potrafię się pogodzić z tym, że żyłam / żyję z człowiekiem, który zawsze był czuły, troskliwy, itp., nawet, mimo jakiegoś naszego kryzysu. A po ujawnieniu zdrady i tych wszystkich kłamstw, zamienił się w "ZŁO" i to praktycznie z dnia na dzień. Nagle stałam się "najgorszym" stworzeniem na tym świecie, ale jednocześnie ... niby nadal kochanym. Niby, bo nie potrafi mi tego powiedzieć, pokazać, dać odczuć w jakikolwiek sposób, a stać go tylko na napisanie jakiegoś smsa z wyrazem uczuć. Już wiem, że to jakaś manipulacja, ale po co? Sporo było tutaj interpretacji takiego zachowania i wiele z nich pasuje do tej chorej sytuacji, i DZIĘKI - bo sama pewnie nadal bym błądziła. Teraz pozostaje mi tylko ogarnąć się, wbić Wasze rady do głowy (najlepiej młotkiem!) i działać. I już zaczęłam, na razie myślami, a nawet marzeniami Uśmiech , a w kolejnych dniach, mam nadzieję dam radę przejść do konkretów. Za niedługo mam urlop, więc tym samym więcej czasu na zmiany.
12333
<
#37 | elixa dnia 30.06.2015 14:50
drum,
rozumiem, że nadzwyczaj trudno jest z dnia na dzień skreślić człowieka, który choć błądzi i jego zachowanie nas krzywdzi to jednak mamy z nim dobre wspomnienia a jego wcześniejsze czyny dobrze o nim świadczą.
Przez lata sprawiał przecież że byłaś szczęśliwa, czułaś się kochana, zaopiekowane itd.
Nikt nie jest do końca dobry ani do końca zły i każdemu z nas może zdarzyć się "błądzenie", choć wielu jest w stanie przysięgać, że w żadnym razie, naiwnie myśląc że ich to nie dotyczy.
Każdy ma swój czas i swoją drogę by wyjść ze swojej traumy, stąd wyciągam wniosek że nie jest dobrze nikogo w tym pośpieszać. Musisz być gotowa i pewna swoich decyzji, zresztą żadnych wiążących decyzji podejmować nie musisz od razu. Daj sobie czas.Najważniejsze byś pozbywała się tego mentalnego przymusu by jego nakłonić do zmiany, której Ty oczekujesz.
Zmiany muszą najpierw zajść w Tobie.
Kiedy staną się faktem, przestaniesz płakać, w desperackim oczekiwaniu na jego deklaracje przestaniesz prowadzić bez końca nic nie dające nikomu rozmowy z mężem , tylko w jednej chwili zrozumiesz czego tak naprawdę TY chcesz i za tym pragnieniem podążysz.
12343
<
#38 | drum dnia 30.06.2015 21:15
Mam ogromną nadzieję, że te zmiany we mnie, o których piszecie zajdą szybciej, niż mi się wydaje.
Na szczęście pomaga mi w tym mąż. Wczoraj, np. dowiedziałam się, że małżeństwo jest na dobre i na złe (czyt. nieważne jak bardzo byle jakie, nieważne jak pełne nienawiści, nieważne, czy jest przemoc, czy nie). Stwierdził również, że on się bardzo stara o nas, ale ja tego nie widzę (ale nawet nie potrafi określić tych swoich starań); to samo dotyczy rozmów - twierdzi, że jest / była ich masa (ale zapomniał dodać, że większość z nich, to mój monolog); i wiele innych ciekawostek, które nie wiem, skąd wytrzasnął. Reasumując - mój mąż stwierdził, że on nie będzie robił nic, bo to pewnie na lepsze nam wyjdzie. Masakra! Ależ jestem żałosna, ale do czasu! Jutro umówiłam się na oglądanie mieszkania, i jak będzie ładnie, to out!

Komentarz doklejony:
A swoją drogą, tak się zastanawiam - skąd u ludzi taka perfidia, by działać na dwa fronty, kłamać i niszczyć drugiego (podobno) ukochanego człowieka? Jak można tak beztrosko patrzeć, jak zabija się tę drugą osobę? Jaki jest w tym cel?
3739
<
#39 | Deleted_User dnia 30.06.2015 21:50
Pisałam już, że świat zdradzacza jest nie do ogarnięcia dla normalnego, kochającego, ufnego człowieka. Dla takiego zakłamańca, druga strona jawi mu się jako wróg, który podkłada mu nogę w jego drodze do szczęścia, czyli pokątnego bzykanka. A w walce z takim wrogiem wszystkie chwyty są dozwolone! Więc ten upiór zakłamania dąży tylko do tego, żeby zaspokoić swój głód, jak narkoman... Jeśli wchodzisz z takim w relacje typu; może to moja wina? Spróbujmy to naprawić... To tylko wyzwala w nim dodatkową motorykę oszustwa! To tak jak w filmie OBCY... Obcy tylko chciał przeżyć, to nie jego wina, że do tego celu potrzebne mu było zabijanie.. Został tak stworzony i gdyby go zapytać; to inni byli winni, że nie podkładali się cierpliwie. Po której stronie racja?
Z pozdrowieniami
M.
P.S.
Trzymam kciuki... naprawdę. Uśmiech
12343
<
#40 | drum dnia 30.06.2015 22:55
Maraykee!!!! Trzymaj mocno kciuki, będą bardzo potrzebne.
5808
<
#41 | Nox dnia 21.09.2015 20:33
Drum co u Ciebie?wakacje minęły ,jak sobie radzisz,robisz coś dla siebie?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?