Rozwód jak wojna 2 | [0] |
whiteangel | 20. Kwiecień |
grzegorz28 | 20. Kwiecień |
Starbuck | 20. Kwiecień |
oszustka | 20. Kwiecień |
rafex | 20. Kwiecień |
Koralina | 00:06:23 |
zona Potifara | 00:06:34 |
# poczciwy | 00:26:24 |
bardzo smutny | 00:50:22 |
heniek | 01:04:32 |
Rzeczywiście, Twoja wypowiedź, jest taka jakaś smutna...
Nawet nie jesteś zła, ale bardziej zrezygnowana. Wypalona?
Spotykasz się z chłopakiem 7 lat. Jak wyglądają te spotkania? Jak są długie? Jak często? Zmierzam do tego, by zapytać, jak dobrze się znacie?
Nie mieszkacie razem. Więc, nie wiecie, jak to jest, być ze sobą w codziennych, prozaicznych sytuacjach. Macie siebie na deser. A gdzie reszta posiłków? W wielu przypadkach, przez siedem lat związku, pary mają dzieci, wspólnie planują wydatki, każdy dzień przeżywają razem, POZNAJĄ SIĘ. Już nie ma, tylko, ja i ja, moje i moje, ale MY, NASZE. I taki schemat utrwala się. I rodzi się między nimi coś najważniejszego: WIĘŹ. Po to, że gdy minie zauroczenie, fascynacja (bo minie), zostało coś trwałego i głębokiego. Tak powinien wyglądać szczęśliwy związek.
Siedem lat z doskoku. Minęło to, co najsilniejsze. I, co teraz? Nic. Nie ma głębi, jest przywiązanie. Chłopak też to czuje. I, co? Znudzony, wraca, szuka tego, co już zna. A, co przecież, jest takie fascynujace. Podnieta. Bo Wasz związek nie ewoluował, nie dojrzewał, zatrzymał się na pewnym etapie.
Najpierw musisz zapytać samą siebie: czego chcesz. Jak dobrze go znasz? Czy mu ufasz? Ale, jak widać, coś tu się sypie.
Następnie, porozmawiaj z nim. Jak będzie się migał, to coś jest na rzeczy.
I najważniejsze, nie spieszcie się ze ślubem. Musisz być 100% pewna, że tego chcesz. A, chcesz? A, nawet, jak chcesz, musisz być 100% pewna jego. A, już wiemy, że nie jesteś.
Jeśli, mimo wszystko, nadal będziecie razem, zamieszkajcie ze sobą. Poznajcie się. Dziwne, prawda? Tyle lat, a się nie znacie.
Nie pchaj się w ślub, bo szybko możesz stać się niezadowoloną, sfrustrowaną żoną. A, o co chodzi w życiu, jak nie o SZCZĘŚCIE?
Podziękuj mu za wspólnie spędzony czas i miej w doopie jego wielka łaskę.
I nie traktuj tego, jako kolejnego sposobu na niego, tylko naprawdę daj sobie spokój z tym chłopaczkiem. Na nic nie czekaj i na nic nie licz.
Przeżyłaś trochę miłych chwil z jakims facetem, ale czas pokazał, że dla niego, to nie było zbyt ważna sprawą w życiu. Nie wpadaj w łachę żadnemu facetowi.
On, być może, spotka któregoś dnia dziewczynę, z którą ozeni się w pięć sekund i ona nie będzie musiała upominać się ani o oświadczyny, ani o zaręczyny, ani tym bardziej o ślub.
Facet bawi siÄ™ TobÄ… i jest beznadziejny, bo chociaz tak naprawdÄ™ on nie ma Ci nic do zaoferowania, to jednak korzysta z Ciebie, gdy tylko mana to czas i kaprys.
Nie poniżaj się w jego oczach ani, tym bardziej, w swoich oczach, bo będziesz czuła się coraz gorzej.
Gdy ludzie są dla siebie i oboje pragną tego samego, to zapewniam Cię, ich związek przebiega zupełnie inaczej, niż ten Wasz.
Ja nawet nie wiem czy Wasz układ można nazwać związkiem- ja mam inną definicję związku.
Nie trać czasu na chłopaczka.
Komentarz doklejony:
I jeszcze jedno- napisałaś, że "Z jednej strony mam go dość, jego kłamstw, czuje się jak śmieć, do tego on nawet nie potrafi się do niczego przyznać, ale z drugiej strony czuje pustkę, samotność... "
wszystko to, co czujesz i czego się boisz jest, jak najbardziej typowe i naturalne, ale zastanów się czy z takim "związku" Ty nie czujesz samotna?
Czym innym jest samotność, gdy człowiek faktycznie nie ma nikogo, a czym innym jest samotnpśc, gdy człowiek niby kogoś ma, a tak naprawdę, to gofno ma, a nie kogoś.
Nie pozwalaj na to, by ktoś tak ciebie traktował.
Jeśli Ty już dzisiaj stwierdzasz, że facet Ciebie okłamuje, że nie jest w stosunku do Ciebie uczciwy, to mając taką wiedzę na jego temat, nie pchaj się w ten "związek" dalej, bo nic dobrego z takiej znajomości dla Ciebie nie wyniknie.
Nawet, jeśli ten chłopaczek faktycznie się z Tobą ożeni, to na jakiej podstawie Ty miałabyś wierzyć, że ułozy się między Wami po ślubie? Jak na razie masz wszelkie podstawy do tego, by nie traktować poważnie tego chłopaka, ani jego słów czy, tym bardziej, deklaracji, więc na czym Ty właściwie będziesz budowała swoje małżeństwo? Po ślubie nic się nie zmieni na lepsze- wybij to sobie z głowy i nie wpadaj w tę znaną od stuleci pułapkę, w którą wpadają kobiety na każdym kontynencie i obojętne w jakich czasach.
Nie ma czegoś takiego, że ktos po ślubie zmieni się na korzyść.
Albo ktoś szanuje Cię i poważa od samego początku, albo nie lub po jakimś czasie poznajesz z kim masz do czynienia, jesli nawet przez pierwsze miesiące nosił Cię na rękach.
Mężczyzna, który myśli o danej kobiecie poważnie i faktycznie chce założyć z nią rodzinę zabiera się do rzeczy zupełnie inaczej i nie daj w siebie wmówić, że w Waszym przypadku działają inne prawidłowości i zasady.
Co z tego, że postawisz na swoim? Bedziesz miała jakąś z tego satysfakcję? Będziesz szczęśliwa? Może przez chwilę odetchniesz z ulgą, że chwała Bogu nikogo innego już nie musisz szukać, ale ja zapewniam Cię, że z kłamcą, z takim figi fago, nie da się zbudować fajnego związku. Potem przyjda dzieci i dopiero dziewczyno będziesz płakała.
Daj mu wolnosć, żeby on znalazł taką, która podpasuje mu od samego początku.
A Ty odżałuj sobie to cudo, trochę sobie popłacz za tym chłopcem, ale bądź stanowcza, bo potem jeszcze mocniej będziesz żałowała.
mononabis -dziękuję za szczere słowa, jest bardzo dużo prawny w tym co napisałeś, tylko chyba najgorzej jest przyznać się do tego wszystkiego przed samą sobą. Nie rozmawiałam o tej sytuacji z nikim z mojego bliskiego otoczenia, głupio mi się było przyznać do tego wszystkiego i tym sposobem zostałam z tym wszystkim sama... Dziękuję bardzo za to wsparcie, mam nadzieję że wystarczy mi siły i odwagi, żeby to wyjaśnić (pod warunkiem że on dziś przyjedzie, co jest też wielką niewiadomą...) No trudno, będzie co ma być.
Jak to mi kiedyś powiedział mój kolega "Kto ma miękkie serce powinien mieć twardą du.."
A cóż to za stwierdzenie? Skazujesz się na bylejakość.
Nawet nie wiesz czy facet przyjedzie, czy nie przyjedzie.
Cały czas zyjesz w oczekiwaniu, w napięciu, a przecież to Ty powinnaś dyktować tempo znajomości i warunki- jesteś kobietą czy nie jesteś?
Źle robisz, że dalej to ciągniesz. Co z tego, że rozumiesz, iż taki związek jest miernej jakości, że jesli człowiek ma miękkie serce to powinien miec twardą doopę, skoro Twoje racjonalne rozeznanie tego, w czym tkwisz nie przekłada się na Twoje czyny.
Facet oświadczył Ci się byle jak, bo wiedział, że przyjmiesz każde jego oświadczyny i dlatego on traktuje Cię, jako wprawdzie byle jakie, ale dobrze, by było takie koło zapasowe.
Na Twoich niemalże oczach on szuka innej, takiej która według jego kryteriów byłaby od Ciebie lepsza. Tu zadzwoni, tam napisze, z inna się spotka, jeszcze inną bzyknie i tak sobie próbuje ten chłopaczek, z którą to najlepiej byłoby się związać. Ale póki nie znalazł czegoś lepszego, to trzyma sobie Ciebie w obwodzie.
Żałosne jest, że godzisz się na cos taiego.
A cóż Ty sroce spod ogona wypadłaś, by ktoś traktował Cię, jak szarą myszkę, dobrą do garów, do roboty, ale za cienką do traktowania Cię, jak gwiazdę?
A nawet jeśli rozwaliłoby się to wszystko, a Ty zostałabyś sama (i tak jesteś sama), to co takiego by się stało? Pocierpiałabyś troszkę, popłakałabys sobie w poduszkę, ale przecież w końcu uwolniłabys się od tego człowieka. Za jakis czas dałabyś sobie szansę na to, by poznać chłopaka, który zobaczyłby w Tobie cudowna dziewczynę i uważałby za osobisty zaszczyt, że ma kogoś takiego, jak Ty przy sobie. Ten aktualny natomiast nigdy nie da ci szczęścia, o jakim Ty marzysz.
Wszystko, co między wami jest, przebieg waszej znajomości jest takie mierne, takie byle jakie, bez żadnego żaru, takie uliczne.
Jak możesz traktować poważnie chłopaka, który chociaż niby zaręczył sie z Tobą, to przecież cały czas szuka dla siebie innej, lepszej od Ciebie dziewczyny. Nic dziwnego, że on Ciebie tak traktuje- pozwalasz mu przecież na uprawianie takiego dziadostwa wobec Ciebie.
Czy w dniu waszego ślubu bedziesz szczęśliwa? Bedziesz się cieszyła, ale chwilami będą nachodziły Cię smutne myśli i pytania "dlaczego właściwie on żeni się ze mną? czyżby nie znalazł innej, lepszej ode mnie? Czy to oznacza, że on w końcu się poddał i doszedł do wniosku, że lepszy wróbel w garści niż gołąbków sto na dachu? jak ułozy się to małżeństwo? kim będę dla tego człowieka? itd. itd.
A potem przyjdzie codzienność i nawet nie zauwazysz kiedy to się stanie, ale zrobisz się nerwowa, niespokojna, wiecznie siebie niepewna i wiecznie mająca się za gorszy gatunek kobiety, wybranej na zasadzie, że z braku laku i kit dobry.
Zakończ to smutne narzeczeństwo.
Niech chłopak ten dalej szuka- znajdzie, to jego korzyść, nie znajdzie, to trudno, ale Ty nie daj zrobić z siebie substytutu, bo byle kim dla nikogo nie będziesz.
Ocknij się dziewczyno, bo nie będziesz szczęśliwa w tak dziadowskim małżeństwie. Wiecznie czegoś będzie Ci brakowało. Naprawdę nie stać Cię na nic lepszego?
Mam wrażenie że on żyje w swoim świecie... Dla mnie to koniec, nie jestem w stanie już mu więcej zaufać, i planować z nim cokolwiek, stał się dla mnie zupełnie obcą osobą, w sumie nie wiem czy kiedykolwiek go tak naprawdę znałam...
Szkoda tylko że potrzebowałam tyle lat żeby to zrozumieć, teraz wiem że nie powinnam dawać mu drugiej szansy, a co dopiero kolejnej...
Nadal to wszystko boli, nie da się wymazać 7 wspólnie spędzonych lat..
Ale teraz już wiem że wolę być sama, niż z nim
Do jutra. Dzisiaj nie mam czasu. Trzymaj siÄ™ i dobranoc.
i powodzenia
Ty będąc w tym związku wcale sobie niczego nie polepszyłaś, bo głównie wiecznie na coś czekasz i tak naprawdę na nic nie masz wpływu. Ustalił się między wami jakis stały porządek rzeczy, on spotyka się z Tobą w weekendy, a w tygodniu pracuje. Niby to nic dziwnego ani złego, ale Ty cierpisz, bo nie czujesz w tym, co was łączy żadnego życia, żadnej radości- wszystko jest takie liche.
Facet kompletnie się nie wysila, jest mrukliwy i obojętny.
Masz wrażenie, jakby on zył w innym świecie i to Ciebie męczy i niepokoi.
Nic dziwnego, że czujesz się nieswojo w takim związku, zwłaszcza, iż wiesz, że facet ten potrafi jednak się ożywić, gdy bajeruje inne panny.
Poznaliście się na portalu randkowym- nie ma w tym niczego złego ani dziwnego, ale z drugiej strony, ten facet ma wypróbowany sposób na namierzanie innych kobiet. Ileż to dla niego roboty? Figuruje więc ten człowiek na różnych portalach i tam cały czas szuka, chociaż zaręczył się z Tobą. Jedną nogą tkwi więc on w związku z Tobą, a drugą nogą bada zielone pastwiska.
Skoro dzieją się takie rzeczy już przed ślubem, to dla Ciebie powinna wypływac z czegoś takiego tylko jedna informacja, a mianowicie, że czas zbierać manatki z takiego związku, bo co będzie później, to przecież łatwo jest to sobie wyobrazić, nie trzeba być żadnym prorokiem, by to wiedzieć.
Ty na własne życzenie pozwoliłabyś zrobić z siebie osobistą praczkę, sprzątaczkę i gotowaczkę jakiegoś chłopa, byłabyś dla kogoś bezpiecznym kawałkiem podłogi, zapleczem, a równolegle do tego, człowiek ten wiódłby inne drugie życie, pełne rozkoszy i wielkich uniesień. Ponieważ nie brakuje wywłok, więc i jemu, jako zonatemu, a póxniej także i dzieciatemu nie zabrakłoby bocznego towaru.
I tak właśnie byś żyła, taki to byłby związek.
Nie mieszkacie ze sobą, więc na dobrą sprawę, Ty nawet nie wiesz czy facet ten sprawdziłby się, jako ktoś, z kim dałoby się mieszkać. znamienne jest to, że on nigdy nie dażył do tego, byście zamieszkali na stałe razem- może on w ogóle nie ma takich potrzeb? Może ten facet nie nadaje się do związku opartego na codzienności? Może to jeden z weekendowych i dochodzących ojców i mężów? Są przecież tacy.
Z Twojego opisu wyłania mi się obraz niedojrzałego i niestabilnego człowieka, który chyba nie do końca wie, czego chce od życia, bo z jednej strony chciałby załozyć rodzinę i żyć normalnie, jak inni ludzie, ale z drugiej strony, cały czas szuka on czegoś innego. Raz zawraca głowę Tobie, za chwilę kołuje inną, szybko wszystko mu się nudzi, więc przebiera nogami i szuka czegoś jeszcze innego.
Stałą jego śpiewką jest stwierdzenie, że on w takim razie kończy ze sobą. Nic więcej nie ma Ci on do powiedzenia? Strasznie ubogie musi więc być jego wnętrze.
Nie wiadomo czy między wami coś jeszcze będzie, bo chłop naprawdę jest wybitnie bezpłciowy (dla Ciebie oczywiście, bo w stosunku do innych kobiet, on jednak się ożywia), ale skoro Ty czujesz, że lepiej będzie Ci samej niż z nim, to kieruj się teraz tylko i wyłącznie własnym pragnieniem i tym, co podpowiada Ci serce.
Nie zgadzaj się na byle co, tylko dlatego, że boisz się samotności.
Skoro nie ma możliwości, byś Ty mogła dotrzeć do tego faceta w sposób werbalny, to przemów do niego czynami. Może to go otrzeźwi? Może cos wreszcie w nim zaskoczy albo pęknie? Może on potrzebuje jakiegoś silniejszego bodźca, który ożywiłby tę martwą męską kukłę?
A jeśli on niczego nie pojmie, nic w nim nie drgnie, to znaczy, że nie byłoby warto poświęcać swojego zycia dla kogoś takiego.
Nie odzywaj się do niego pierwsza, bo on uzna, że minęły Ci babskie humory związane np. z napięciem przedmiesiączkowym i że znowu wszystko wróciło do normy, czyli że dalej może być tak, że chłop ten będzie uprawiał w stosunku do Ciebie dziadostwo.
Postaw wyraźną granicę i bądź konsekwentna- najwyżej rozwali się wszystko. A ty stracisz kłamcę i niedojrzałego człowieka, który, być może, nie nadaje się do zycia z Tobą na co dzień.
Najwyżej on pójdzie do innej, dla której, jego zdaniem, warto będzie się starać i o którą, wartobędzie zabiegać. Ty nie narzucaj się temu facetowi.
Powiedziałaś jak krowie na rowie, czego Ci brakuje, co się Tobie nie podoba i co Ci przeszkadza- jesli to kumaty facet, któremu rzeczywiście na Tobie zależy, to on znajdzie sposób, by na nowo do Ciebie dotrzeć i żadna przeszkoda nie będzie mu straszną.
Jeśli jednak on był z Toba tylko z przyzwyczajenia, z jakiegos rozsądku i jest tępy oraz zapatrzony w siebie, to na pewno nie dotrze do niego, o co Tobie chodzi, zwali na Ciebie całą winę i znajdzie sobie inną, prostszą w obsłudze. Jednak wszystko jest do czasu, bo prędzej czy później ta druga też zacznie się go czepiać.
Patrz smutna tylko na to, co pasuje Tobie i nie zgadzaj się na rzeczy, których dla siebie nie chcesz. Nie zgadzaj się przede wszystkim na to, by ktoś bezkarnie Tobą pomiatał, lekceważył Twoje potrzeby i ranił kłamstwem. Podziękuj za taki wspaniały związek temu facetowi i życz mu powodzenia. Może o inną on zechce dbać bardziej niż o Ciebie? Tu, z Tobą on sobie poczyna i robi Ci wielką łaskę, a koło innych lata, jak piesek i merda ogonkiem. To niech idzie do tych innych i niech merda ogonkiem już tak całkiem swobodnie i bez skrępowania, że ciągnie się za nim, jakas kula u nogi w postaci osobistej narzeczonej. No, niech lowelas ten zrobi wypad- nie płacz za takim facetem, bo nie warto.
Powodzenia.
Komentarz doklejony:
Możecie mi coś doradzić, na radę od rodziny nie mam co liczyć jedne co mi powiedzieli to "Rób co chcesz" a ja czuje że wariuje z tego wszystkiego...
Cytat
To zabrzmiało tak, jakby o wartości mężczyzny świadczyła ilość podrywanych dziewczyn. Jeżeli on dowartościowywał się w ten sposób to jest to co najmniej smutne. I przestań pisać, że go do czegoś popchnęłaś bo to bez sensu.
Postanowiłaś coś, to tego się trzymaj, nie rozbieraj na czynniki . pierwsze i zajmij się czymś bo od nieróbstwa piardy w głowie się lęgną
Cytat
Smutna, przeczytaj to zdanie powyżej które napisałaś w styczniu.
Jesteś trochę tak jak na odwyku tęsknisz w sumie nie za nim ale za adrenaliną i huśtawką emocji którą Ci fundował . Przejdzie Ci.
Problem jest teraz w Tobie. Zaczynasz kombinować, a tak naprawdę po prostu boisz się samotności.
Wykorzystaj ten czas na poznanie siebie, to nigdy nie jest czas.stracony:cacy
gdybym się bardziej starał...
Coś Ty, smutna, nic by to nie dało...
Więc w tym względzie nic nie wykombinujesz...
Przynajmniej jeden dylemat masz z głowy.
:tak_trzymaj
po prostu cały czas się nad tym zastanawiam.. najgorsze były święta, myślałam że zgłupieję, non stop patrzyłam na telefon i nie mogłam sobie znaleźć miejsca, samo przyzwyczajenie do tego że przyjeżdżał, że po prostu był, że miałam się do kogo przytulić, wiem że to głupie bo na samym przyzwyczajeniu bez zaufania nic się nie zbuduje, ale jednak...
To prawda boję się samotności i to bardzo, jestem osobą nieśmiałą, nie mam pracy, prawa jazdy i to wszystko mnie dobija, sprawia że tracę poczucie własnej wartości... jeszcze te studia, niby ostatnie 3 miesiące a tak mnie już denerwują...