Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam;
jestem tu ponieważ sama nie wiem już co mam robić i jak postępować. Czy dawać kolejne szanse i żyć w niepewności jutra?
Zacznę od początku. Poznaliśmy się na jednym z dość popularnych portali randkowych. Jakoś tak poszło że zakochaliśmy się w sobie i zostaliśmy parą. Wspólne spędzanie czasu, zainteresowania zbliżyły nas do siebie. Sądziłam że wszystko jest na dobrej drodze i spotkałam swoją bratnią duszę, kogoś kto mnie rozumie, ma podobne poczucie humoru, dystans do siebie. Jakież było zaskoczenie gdy pewnego dnia okazało się że nie skasował swojego profilu tam gdzie się poznaliśmy, a nawet się tam logował. Na moją prośbę i naciski skasował, ale w to miejsce założył kolejny. Strasznie mnie to bolało bo ja takich rzeczy nie robiłam bo uznałam że skoro jesteśmy razem to po co mi to, nie szukałam wrażeń ani dodatkowych znajomości. Po fazie flirtów internetowych przyszedł czas na rozmowy z dawnymi koleżankami, jednego razu wpadła mi w ręce jedna z rozmów, gdzie aż przecierałam oczy ze zdziwienia, że nie rozmawiali o kwiatkach na łące, a o spotkaniu na sex. Tajemnicze sms-y z głupimi uśmieszkami, nowe "koleżanki" na FB. Z początku sądziłam że to była moja chorobliwa zazdrość, ale w pewnym momencie to co zrodziło się w mojej głowie doprowadzało mnie do szaleństwa, ciągłe paranoje, domysły plus jego dziwne wybuchy złości, w których słyszałam że jestem poje**, że go ****m, że mam **** sprawiły że postanowiłam zakończyć związek. Ku mojemu zdziwieniu, po kilku dniach braku kontaktu chciała się pogodzić, gdy widział że się nie daję przyszedł z pierścionkiem, przyjęłam. Radość nie trwała długo, po miesiącu nie wytrzymałam i zakończyłam ponownie związek. Postanowiłam w tym czasie pokazać jak to jest być zranionym i wykorzystałam kontakt z jego znajomym, co nie wyszło mi na dobre, a wręcz obróciło się przeciw i zostałam posądzona o najgorsze. Zerwałam znajomości całkowicie i zaczęłam wracać do normalności. On co chwile miał nową poznaną w internecie. Niestety po miesiącu chciał odnowić kontakt, zaczęły się sms-y, wydzwanianie. I tak postanowiliśmy do siebie wrócić. Bałam się lecz zaryzykowałam. I tu mogłabym zacząć opisywać moją historię od początku, było jak w bajce i potem znowu flirty w necie. Ostatnio doszło do dość poważnej kłótni po której powiedział że skoro go ograniczam, jestem chorobliwie zazdrosna to się rozchodzimy, bo chciał mieć kobietę na której może polegać (dodam że zawsze dostawał to co chciał, zawsze pomagałam mu w problemie) i która nie będzie mu zabrać spotkań z koleżankami/koleżanką, którą poznał przede mną. Nie wiem czy to jest już moja chorobliwa zazdrość czy paranoje, nie wiem czy to wszystko ma jakikolwiek sens, jestem rozbita i paranoje doprowadzają mnie do szału. Pogodziliśmy się ale fakt że nie zrezygnował ze spotkania z koleżanką pogłębia moją niepewność, nie wiem jak mam się zachować, czy to ja jestem winna czy zachowanie mojego partnera jest nie ok. Jestem załamana nie wiem co robić :( jak to długo będzie trwało :( Mamy zamieszkać razem, ale jak na razie nic się w tym kierunku nie dzieje, mamy tylko kasę odkładać... czy to ma sens? czy w ogóle będzie dobrze, czy to tylko moje paranoje i chora zazdrość doprowadzają to wszystko do sprzeczek?
no, no, no...tempo macie zabójcze... proszę młodej damy...mniemam, że ok 20 lat... życie to nie komputer, tu się nie da wykonać resetu i będzie fajowo... chorobliwa zadrość... widzę, że to nie pani nawet jest hostem... hostem jest chłopak który jak widać internetowe znajomosci traktuje jak porsche, lekko, łatwo i przyjemnie... proponuję wrócić do realu... zresetować powaznie kontakty z tym człowiekiem, poszukać sobie kogos kto bedzie traktował panią serio, powaznie...przede wszystkim jak dziewczynę z krwi o kości a nie jak zmaterializowany obiekt ze strony internetowej... proponuje odłożyć troche kasy na wyjazd od goscia jak najdalej... no i z tym pomaganiem mu w problemach...czy to nie chodziło o kase i sex... trochę bardziej serio...dziewczyno, zwiewaj gdzie pieprz rośnie, byle dalej od pętaka...bo to pętak
No tu Cię zdziwię bo mamy 30 lat. I sądziłam że każdy powinien już wiedzieć co jest ważne w życiu. Boje się odejść, wiem że tak życ nie mozna, w niepewności jutra. jestem załamana...
Ło jery! Dormal!
3,5 miliarda facetów na świecie! A Ty się czepiłaś takiego łachudry!
Z tego odrzucić hm...3/4, to i tak jest z czego wybrać To tak w żartach.
Bo, tak naprawdę, tylko to Ci zostało! Kopnąć go w tyłek i śmiać się!
Szkoda płakać za takim baranem! Aż tak czujesz się bezwartościowa?!
By tracić każdą cenną chwilę życia na cierpienie?
Nowy rok- nowe życie!
Poblokuj jakiekolwiek możliwości kontaktu z nim. Z Was już nic nie będzie, po co przedłużać agonię?
Jak pisze zgryzolowaty i, jak doradzi Ci tu, każdy:
SPLUŃ NA ŚCIERWO! I ZWIEWAJ!
hmm no tak, to mówi rozum, a serce co innego. Boje sie ze jak nie sprobuje to wiedziec nie bede, mam nadzieje że jak zamieszkamy razem to może się ułoży. Bo mówi ze to ze mną jest i ze mną chce mieszkać a nie z inną. Boje się że chodzę na paluszkach i nic się nie odzywam aby tylko było ok.. czasami jak myślę o tym to dochodzę do wniosku że to chyba moja wina, że to ja jestem chorobliwie zazdrosna, skoro jest ze mną to jest i nie powinnam mieć paranoi.
No nie lubię, ale jeszcze mam nadzieję że bedzie dobrze wszystko, że będzie w końcu normalnie. Jestem beznadziejna chce mieć normalną rodzinę, gdzie bede mogła przyjśc i się wypłakać, pośmiać, powygłupiać... w moim wieku chyba nie ma już normalnych, bo Ci normalni mają już żony albo chłopaków.
Zastanów się czy tego chcesz, ciągle go kontrolować, zastanawiać się gdzie jest i z kim, myśleć czy ciągnie tamte znajomości czy może zawarł już inne .... Jak masz siłę to próbuj ale obawiam się, że stracisz sporo nerwów, zdrowia i czasu, a za jakiś czas będziesz w punkcie wyjścia. Wspólne mieszkanie nic nie zmieni, ani w Twoim ani w jego zachowaniu, macie zupełnie inne priorytety i trudno będzie to pogodzić.
Przeraża Twój strach, że zostaniesz sama, bycie samemu jest zdecydowanie lepsze od ciągłego szarpania się w chorym związku, naucz się doceniać i kochać siebie i być szczęśliwa sama ze sobą. Wtedy odpowiedni facet sam się znajdzie
Chcesz mieć normalną rodzinę? To znajdź sobie normalnego faceta!
Co się z Tobą porobiło? Im bardziej nienormalnie, Ty, tym bardziej, jesteś za nim. Nie tak wygląda miłość. To już chora zależność.
Nie możesz teraz słuchać emocji.
Jeżeli na początku drogi jest źle, myślisz, że dalej będzie lepiej?
Nie będzie.
Ewakuuj siė, pœki nie masz z nim nic wspœlnego. Nie wierz w jego bajeczki, bo, za chwilę, bėdziesz kolejną nieszczęśliwą żoną i matką.
Żona i matka...cóż za magiczne słowa... Ale, w tym wypadku, nie dla Ciebie. Nie z tym kłamcą, lawirantem i, zwykłym, bydlakiem.
Chcesz być jedną z wielu jego dziur?
Nie słuchaj go. Gra dla swoich korzyści. Jesteś dla niego nikim.
Pokaż honor, dumę. Chćbyś, po kątach, paznokcie gryzła z rozpaczy. Boleć musi. Nie ma tak dobrze. A to dlatego, byś zapamiętała na całe życie, nie dać sobą pomiatać! Słuchaj nas. Wiele przeszliśmy. Zaufaj.
Bardzo bym tego chciała, aby się obudzić, albo żeby dotarło do mnie. Nie wiem czy mam wierzyć w zapewnienia, że przecież kocha, że chce ze mną być, mieszkać, że przecież dał mi pierścionek, a o powinno o czymś świadczyć. Mówi że tylko z nią ma kontakt że ostatni raz się z nią spotkał rok temu. Tylko że tak jak nad tym się zastanawiam, to czy jeżeli to tylko koleżanka to czy nie wyadaloby mnie z nią poznać? Obawiam się że to może być tylko mój wymysł, może faktycznie to tylko znajoma sprzed lat i nic ich nie łączy, a utrzymują tylko kontakt telefoniczny. A teraz po roku chce pogadać na żywo.. Twierdzi że już nie siedzi na necie i że tylko głupio dogadywał, a załozył sobie tylko dlatego że chciał kogos tam zobaczyc. A ze ja tak bardzo się upieralam to skasowal. Fakt mam paranoje i co jakiś czas sprawdzam czy oby napewno nie ma jakiegoś nowego. Kiedys zartował ze załozy pod innym nickiem i mailem abym go nie znalazla. Sama nie wiem czy brac to na powaznie czy bedzie tak naprawde. Pomimo tego wszystkiego kocham go i nie potrafie odejsc.
To co chcesz zrobić to niańczenie z wieczną kontrolą niepewnością. To już masz! Dużego chłopca z dużymi zabawkami , których raczej nie chcesz. Zajmij się swoim życiem , wartościami ważnymi dla siebie. Albo pogódź się z tym co masz. Twoje życie twój wybór.
No tak zgadzam się że to ja ponoszę konsekwencje swoich kroków i wyborów. Choć jeszcze jest ta niepewność... chyba muszę się zdystansować do tego. Będę ale będę robić teraz coś dla siebie, zajmę się sobą i poczekam na rozwój sytuacji. Jeśli się zmieni - DOBRZE. Jeśli nie to pewnie w niedalekiej przyszłości to wyjdzie i może wyedy dojdzie do mnie że już nie ma sensu tego ciągnąc. Chyba potrzbuję bodźca, albo konkretnego kopa który mnie zmotywuje.
Zadaj sobie proste pytanie -czym jest dla ciebie związek? Co jest dopuszczalne a co nie? Na jakich wartościach jest oparty. I najważniejsze co z siebie jesteś w stanie poświęcić i czy dasz radę przez to przejść. Chodzi tylko o Twoje wartości i twoje poświęcenie, bo za niego decydować nie możesz.
Nie zostaje nic jak usiąść raz jeszcze i porozmawiać szczerze... jeśli to nie da rezultatu to zapewne najlepeij się rozejść w pokojowych warunkach niż potem robić na złość. Ja wiem co można a co nie i jak powinien wyglądać związek. Chcialabym być w końcu szczęśliwa i wolna od chorych myśli.
powiedział że skoro go ograniczam, jestem chorobliwie zazdrosna to się rozchodzimy
Faktycznie, jeśli zupełnie bezpodstawnie ograniczamy czyjąś swobodę i jest to wyłącznie problem ograniczającego, bo nie ma przesłanek, że partner robi coś wbrew nam, taki związek na dłuższą metę pełen będzie rozgoryczenia z jednej strony i ciągłych podejrzeń z drugiej.
Zadaj sobie pytanie czy te jego rozmowy z koleżanką sprzed lat to rzeczywiście zagrożenie. Moim zdaniem, patrząc na jego poprzednie wyskoki, nie powinnaś mieć z tym problemu.
Widzisz, ktoś, komu zarzucamy znowu przekroczenie tej samej bariery zdrady (choćby o domysły), powinien jak ognia unikać wszelkich sytuacji mogących być wzięte za dwuznaczne i ryzykowne. Co robi Twój partner? Coś zgoła przeciwnego, jakby mówił "to twój problem", mimo, że Ty masz posmak powtórki z rozrywki...Nie tak zachowuje się osoba żałująca i prosząca o ponowne zaufanie.
Nie.. ale dla kogoś kto raz to zrobił nie powinno dawać się szansy, bo będzie to robił zawsze. Jaka ja głupia byłam, dawałam miliony razy szansę łudząc się że się zmieni, że mnie kocha, że mozmy być szczęśliwi, nic bardziej mylnego. Tak więc zaczynam swą przygodę od nowa, uczę się żyć od nowa. Tak bardzo to boli.
Jesteś na karuzeli, masz zawroty głowy, duży dyskomfort a do tego człowiek, który obsługuje maszynę poszedł na obiad. Wysiądź z tej karuzeli przy najbliższej okazji. Na dłuższą metę to mocno uciążliwe i wyczerpujące. Życie jest zbyt krótkie aby większość energii zużywać na minimalizację dyskomfortu i męczyć się wątpliwościami. No chyba, że lubisz karuzele?:-)
Dziewczyno, jesteś młoda, niegłupia i zapewne dość atrakcyjna, a uczepilaś się gościa, który jak nic zapowiada się na haremowca, mało zainteresowanego Twoim spokojem i budowaniem z Tobą gniazda rodzinnego. Nie myl z pierścionkiem... Pewnie już nie jedna go od niego w życiu dostała i tyle. Można dawać kobiecie szlafrok w prezencie, książkę żeby się podciągnęła z wiedzy ogólnej, albo pierścionek... Na ten ostatni miękną im kolana i można sporo ugrać!! Tak myśli taki typ! Wierz mi, wiem co mówię. Jeśli zostaniesz w tym związku, to spotkamy się tutaj... kiedyś. Tylko Ty będziesz sporo starsza, zniszczona i zmęczona. A my solidarnie będziemy Cię wyciągać z depresji i problemów, w które wpadniesz przez ten czas.
Znasz takie stare mądre chińskie przysłowie?;
Prawdziwa mądrość, to korzystanie z doświadczeń innych, niekoniecznie swoich.
Korzystaj więc i wiej od tego gościa jak najdalej!! Nie prowokuj losu. Ten facet to otwarta puszka Pandory!
Gdyby facio Cię kochał, Twój spokój byłby dla niego ważny. Jemu lepiej jest wmawiać Ci, że jesteś zazdrosna i sprawa załatwiona! On robi swoje, a Ty wpadasz w paranoje, z myśleniem o sobie że jesteś niespełna rozumu włącznie. Gdzie Cię to zaprowadzi? Aż boję się myśleć... Ja dochodzę do siebie po podobnym związku drugi rok... Spustoszenie jakiego mi facio narobił, będzie mnie prześladować jeszcze wiele lat, a może do końca moich dni. A mogłam wiele lat temu posłuchać mądrych rad!.....
Z pozdrowieniami
M.
jak już jeden z mich przedmówców zauważył życie to nie komputer i wirtualny świat reset i zaś wszystko naprawione , jeśli już na stracie nie ufasz to zakończ to jak najszybciej i nie wracaj do niego więcej.
qrka wodna...facet ewidentnie robił panią w konia a panią to boooliii...łojojoj bo się rozpłaczę... fakt, faceci przystojni z gadaną błyszcząca jak psiejajco zawsze mają fory... ci mniej przystojni albo mało przystojni maja przerąbane... bo mało która będzie chciała im wybaczyć a nawet jak będa bardzo do przodu to ich niezaprzeczalną winą i przestępstwem niewybaczalnym będzie fakt, że sa mało atrakcyjni... no i kiedy nie dysponuja większą ilościa gotówki to... sru...
znaczy się socjalistyczna reforma ustrojowa... czyli życie na kartki...
qrka wodna, teraz... to już sześć miesięcy mineło jak jeden dzień...
a co będzie jak przyjdzie zapłakany z różyczką w dłobi błagajac o powrót... oczywiście przedtem pozmienia loginy na kontach... i co ? następne sześć miesięcy mniłości jak cholera i donek tusk do łopozycji...
pisze pani, że bardzo boli... chyba za mało...ponad trzydzieści lat...
szkoda mi klawiszy... idę spać bojutro rano muszę zarobic na chlebek z masłem i kiełbaska...
Komentarz doklejony:
pani M... w czwartym wyrazie, stanowczo się nie zgadzam... tymbardziej, ze głupota tez jest jakimś sposobem uzywania razumu...obawiam sie, że tu nie o tą część ciała chodzi... a o tzw. myślenie...spodem... przepraszam, za obcesowość ale... ostatnio wkurzyła mnie ofiarność jednej znajomej, wyszła za mąż za faceta który ją robi w konia ale mają trójke dzieci (w tym trzecie to jej)... no, cóż facet wyciąga rocznie ze dwa melony w londyńskiej City... kobiety nie przestają mnie zadziwiać swoja ofiarnością... to tak jak w bajce o kopciuszku bodajże... w bajce kopciuszek ma szczęście i trafia na księcia z (je)bajki któren każe przymierzać zgubiony pantofelek a nie na ten przykład to cóś co ma spodniach... ciekawe, ze wiele pań przymiierzało to cóś z ochotą i entuzjazmem... pod warunkiem, że bankomat pełny...
Dokładnie, wszyscy mają racje, ponad 2,5 roku byłam w związku z facetem z dwoma twarzami. Tu kochany a na boku nowe. Dawałam milion szans, a teraz jak na tym wyszłam. Kolejnych już nie będzie. Pół roku temu zaufałam ponownie, ale tylko po to chyba aby po raz kolejny dostać w du***. Boli, ale co zrobić na siłe nikogo nie zmuszę do miłości, a on niech szuka szczęścia dalej.
Zgryzowaty, męski portfel nie jest afrodyzjakiem dla współczesnej kobiety. Może trudno w to uwierzyć ale potrafimy o siebie zadbać
Co do atrakcyjności to dla każdego znaczy ona coś innego, więc jest pełne pole możliwości. Dla niektórych wręcz ogólne kanony piękna są po prostu nudne. Tym co przyciąga kobiety to na pewno jest mądrość życiowa, uczciwość, lojalność, humor i dystans do siebie i świata (!)... itd.
Komentarz doklejony:
przepraszam - miało być zgryzolowaty
Hmmm...
Były... ani nie był mądry życiowo, ani uczciwy, lojalny, z zerowym poczuciem humoru i bez dystansu do siebie i świata. Miał za to pełen portfel (jeszcze wtedy). I ładne auto (jeszcze wtedy). I firmę (jeszcze wtedy). I miał kochanice. Na co leciały? Odpowiedź prosta.
Nie wiem, co się z nim teraz dzieje... Nie mam z nim kontaktu. Tylko, czasem, jakiś komornik zapuka do mnie w poszukiwaniu pana x...
Uważam, że portfel zawsze będzie afrodyzjakiem. Oczywiście, dla pazernych, wyrachowanych idiotek.
:niemoc
Komentarz doklejony:
A! Jak go poznałam, był goły, jak święty turecki! Żeby nie było!
I wolny! Chorobą alkoholową, niestety, mi się nie pochwalił...
Taka ze mnie była półidiotka!
Z pewnością sporo jest prawdy w stwierdzeniu, że są kobiety które zniosą wszystko, byleby facet miał gruby portfel. Podobnie też jest w drugą stronę i coraz częściej.... W dzisiejszych czasach nie brakuje facetów, którzy przylepieni do wpływowych, często sporo starszych pań, liczą na lekkie i przyjemne życie. Podtatusiali panowie z grubym portfelem też rzadko są wierni i pielęgnują rodzinne gniazdo. Szybko orientują się, że są łakomym kąskiem dla lekko zidiociałych, ale za to dość ładnych i dodatkowo młodych, bo często w wieku ich córek latawic... Stawiam orzechy przeciw dolarom, że kiedy taka zarzuci mu długie nogi na lekko obwisły brzuchal, to facio jest ugotowany i umarł w butach !
Tylko ja np. chcę ciągle wierzyć, że to wszystko to jakiś margines, może statystycznie stoi dość mocno, ale statystyka to przecież bujda na resorach!
Ile tutaj jest kobiet, które zostały zdradzone przez takiego facia z którym jest dla kasy? No ile?! Bo myślę, że bardzo mało. Choćby dlatego, że jak mówi przysłowie "ku..a kur...ie łba nie urwie! I tacy będą sobie żyli długo i szczęśliwie w tej prostej biologicznej symbiozie, stosując na co dzień jaskiniowy handel wymienny... Jeśli nawet ich drogi się rozejdą, to nie będzie płaczu, złamanego serca, nieprzespanych nocy i wizyt u psychologa... Bo nie takie uczucia ich wiązały, by łzy po rozstaniu wycierać...Każde szybko zajmie się szukaniem... Facio nowej atrakcyjnej i jeszcze młodszej, panienka nowego żywiciela. Nie ma czasu na rozterki serca!
Jednak np. tutaj spotykają się ludzie zranieni, wykorzystani, skrzywdzeni, zdradzeni... Trzeba kochać, wierzyć, obdarzać zaufaniem i w pełni akceptować kogoś, by tak się właśnie poczuć... Myślę, ze portfel ma tu drugorzędne znaczenie.. Zdradzić mogą nas tylko ci, których kochamy i którym wierzymy.
Przynajmniej ze mną tak było i z tego co wiem o życiu, z większością osób które trafiły na ten portal. Zwyczajnie kochaliśmy i zostaliśmy oszukani...
Jakie znaczenie ma stan majątkowy delikwenta w chwili, gdy popełniał zdradę?
Żadnego...
Z pozdrowieniami
M.
3,5 miliarda facetów na świecie! A Ty się czepiłaś takiego łachudry!
Z tego odrzucić hm...3/4, to i tak jest z czego wybrać To tak w żartach.
Bo, tak naprawdę, tylko to Ci zostało! Kopnąć go w tyłek i śmiać się!
Szkoda płakać za takim baranem! Aż tak czujesz się bezwartościowa?!
By tracić każdą cenną chwilę życia na cierpienie?
Nowy rok- nowe życie!
Poblokuj jakiekolwiek możliwości kontaktu z nim. Z Was już nic nie będzie, po co przedłużać agonię?
Jak pisze zgryzolowaty i, jak doradzi Ci tu, każdy:
SPLUŃ NA ŚCIERWO! I ZWIEWAJ!
Przeraża Twój strach, że zostaniesz sama, bycie samemu jest zdecydowanie lepsze od ciągłego szarpania się w chorym związku, naucz się doceniać i kochać siebie i być szczęśliwa sama ze sobą. Wtedy odpowiedni facet sam się znajdzie
Co się z Tobą porobiło? Im bardziej nienormalnie, Ty, tym bardziej, jesteś za nim. Nie tak wygląda miłość. To już chora zależność.
Nie możesz teraz słuchać emocji.
Jeżeli na początku drogi jest źle, myślisz, że dalej będzie lepiej?
Nie będzie.
Ewakuuj siė, pœki nie masz z nim nic wspœlnego. Nie wierz w jego bajeczki, bo, za chwilę, bėdziesz kolejną nieszczęśliwą żoną i matką.
Żona i matka...cóż za magiczne słowa... Ale, w tym wypadku, nie dla Ciebie. Nie z tym kłamcą, lawirantem i, zwykłym, bydlakiem.
Chcesz być jedną z wielu jego dziur?
Nie słuchaj go. Gra dla swoich korzyści. Jesteś dla niego nikim.
Pokaż honor, dumę. Chćbyś, po kątach, paznokcie gryzła z rozpaczy. Boleć musi. Nie ma tak dobrze. A to dlatego, byś zapamiętała na całe życie, nie dać sobą pomiatać! Słuchaj nas. Wiele przeszliśmy. Zaufaj.
Cytat
Faktycznie, jeśli zupełnie bezpodstawnie ograniczamy czyjąś swobodę i jest to wyłącznie problem ograniczającego, bo nie ma przesłanek, że partner robi coś wbrew nam, taki związek na dłuższą metę pełen będzie rozgoryczenia z jednej strony i ciągłych podejrzeń z drugiej.
Zadaj sobie pytanie czy te jego rozmowy z koleżanką sprzed lat to rzeczywiście zagrożenie. Moim zdaniem, patrząc na jego poprzednie wyskoki, nie powinnaś mieć z tym problemu.
Widzisz, ktoś, komu zarzucamy znowu przekroczenie tej samej bariery zdrady (choćby o domysły), powinien jak ognia unikać wszelkich sytuacji mogących być wzięte za dwuznaczne i ryzykowne. Co robi Twój partner? Coś zgoła przeciwnego, jakby mówił "to twój problem", mimo, że Ty masz posmak powtórki z rozrywki...Nie tak zachowuje się osoba żałująca i prosząca o ponowne zaufanie.
Znasz takie stare mądre chińskie przysłowie?;
Prawdziwa mądrość, to korzystanie z doświadczeń innych, niekoniecznie swoich.
Korzystaj więc i wiej od tego gościa jak najdalej!! Nie prowokuj losu. Ten facet to otwarta puszka Pandory!
Gdyby facio Cię kochał, Twój spokój byłby dla niego ważny. Jemu lepiej jest wmawiać Ci, że jesteś zazdrosna i sprawa załatwiona! On robi swoje, a Ty wpadasz w paranoje, z myśleniem o sobie że jesteś niespełna rozumu włącznie. Gdzie Cię to zaprowadzi? Aż boję się myśleć... Ja dochodzę do siebie po podobnym związku drugi rok... Spustoszenie jakiego mi facio narobił, będzie mnie prześladować jeszcze wiele lat, a może do końca moich dni. A mogłam wiele lat temu posłuchać mądrych rad!.....
Z pozdrowieniami
M.
znaczy się socjalistyczna reforma ustrojowa... czyli życie na kartki...
qrka wodna, teraz... to już sześć miesięcy mineło jak jeden dzień...
a co będzie jak przyjdzie zapłakany z różyczką w dłobi błagajac o powrót... oczywiście przedtem pozmienia loginy na kontach... i co ? następne sześć miesięcy mniłości jak cholera i donek tusk do łopozycji...
pisze pani, że bardzo boli... chyba za mało...ponad trzydzieści lat...
szkoda mi klawiszy... idę spać bojutro rano muszę zarobic na chlebek z masłem i kiełbaska...
Komentarz doklejony:
pani M... w czwartym wyrazie, stanowczo się nie zgadzam... tymbardziej, ze głupota tez jest jakimś sposobem uzywania razumu...obawiam sie, że tu nie o tą część ciała chodzi... a o tzw. myślenie...spodem... przepraszam, za obcesowość ale... ostatnio wkurzyła mnie ofiarność jednej znajomej, wyszła za mąż za faceta który ją robi w konia ale mają trójke dzieci (w tym trzecie to jej)... no, cóż facet wyciąga rocznie ze dwa melony w londyńskiej City... kobiety nie przestają mnie zadziwiać swoja ofiarnością... to tak jak w bajce o kopciuszku bodajże... w bajce kopciuszek ma szczęście i trafia na księcia z (je)bajki któren każe przymierzać zgubiony pantofelek a nie na ten przykład to cóś co ma spodniach... ciekawe, ze wiele pań przymiierzało to cóś z ochotą i entuzjazmem... pod warunkiem, że bankomat pełny...
Co do atrakcyjności to dla każdego znaczy ona coś innego, więc jest pełne pole możliwości. Dla niektórych wręcz ogólne kanony piękna są po prostu nudne. Tym co przyciąga kobiety to na pewno jest mądrość życiowa, uczciwość, lojalność, humor i dystans do siebie i świata (!)... itd.
Komentarz doklejony:
przepraszam - miało być zgryzolowaty
Były... ani nie był mądry życiowo, ani uczciwy, lojalny, z zerowym poczuciem humoru i bez dystansu do siebie i świata. Miał za to pełen portfel (jeszcze wtedy). I ładne auto (jeszcze wtedy). I firmę (jeszcze wtedy). I miał kochanice. Na co leciały? Odpowiedź prosta.
Nie wiem, co się z nim teraz dzieje... Nie mam z nim kontaktu. Tylko, czasem, jakiś komornik zapuka do mnie w poszukiwaniu pana x...
Uważam, że portfel zawsze będzie afrodyzjakiem. Oczywiście, dla pazernych, wyrachowanych idiotek.
:niemoc
Komentarz doklejony:
A! Jak go poznałam, był goły, jak święty turecki! Żeby nie było!
I wolny! Chorobą alkoholową, niestety, mi się nie pochwalił...
Taka ze mnie była półidiotka!
Tak jak są głupie kobiety, tak też są głupi faceci.
Tylko ja np. chcę ciągle wierzyć, że to wszystko to jakiś margines, może statystycznie stoi dość mocno, ale statystyka to przecież bujda na resorach!
Ile tutaj jest kobiet, które zostały zdradzone przez takiego facia z którym jest dla kasy? No ile?! Bo myślę, że bardzo mało. Choćby dlatego, że jak mówi przysłowie "ku..a kur...ie łba nie urwie! I tacy będą sobie żyli długo i szczęśliwie w tej prostej biologicznej symbiozie, stosując na co dzień jaskiniowy handel wymienny... Jeśli nawet ich drogi się rozejdą, to nie będzie płaczu, złamanego serca, nieprzespanych nocy i wizyt u psychologa... Bo nie takie uczucia ich wiązały, by łzy po rozstaniu wycierać...Każde szybko zajmie się szukaniem... Facio nowej atrakcyjnej i jeszcze młodszej, panienka nowego żywiciela. Nie ma czasu na rozterki serca!
Jednak np. tutaj spotykają się ludzie zranieni, wykorzystani, skrzywdzeni, zdradzeni... Trzeba kochać, wierzyć, obdarzać zaufaniem i w pełni akceptować kogoś, by tak się właśnie poczuć... Myślę, ze portfel ma tu drugorzędne znaczenie.. Zdradzić mogą nas tylko ci, których kochamy i którym wierzymy.
Przynajmniej ze mną tak było i z tego co wiem o życiu, z większością osób które trafiły na ten portal. Zwyczajnie kochaliśmy i zostaliśmy oszukani...
Jakie znaczenie ma stan majątkowy delikwenta w chwili, gdy popełniał zdradę?
Żadnego...
Z pozdrowieniami
M.