Rozwód jak wojna 2 | [0] |
whiteangel | 20. Kwiecień |
grzegorz28 | 20. Kwiecień |
Starbuck | 20. Kwiecień |
oszustka | 20. Kwiecień |
rafex | 20. Kwiecień |
Julianaempat... | 00:06:07 |
Mari1999 | 04:09:04 |
bardzo smutny | 07:36:25 |
makasiala | 09:06:23 |
Matsmutny | 11:47:36 |
Cytat
W tego typu konfliktach na linii żona matka jedyna kluczowa rolę odgrywa postawa mężczyzny. Tylko on jest w stanie powiedzieć nie matce która ingeruje w związek i ty samym dać jasno do zrozumienia, że nie da skrzywdzić swojej żony oraz nie pozwoli na mieszanie w związku.
Reszta postu- przecież Was z mężem nic już przy sobie nie trzyma.
Pomyśl o terapii.
A potem przeginamy:
"Zawsze chciałam go mieć tylko dla siebie... a ... on opiekował się małym bratem itd. Depresje, myśli samobójcze i próby samobójcze. Ale jak matka miała większy wpływ i mi go zabrała, przestałam walczyć.... Nigdy nie rozmawiał ze mną, sama prowadziłam monologi.... Nawet po 16 latach... Tylko ja mówiłam.... Zaczęłam uciekać z domu z tego bagna... raz po alkoholu zdradziłam... zaczęłam wchodzić na czat, pisać, szukać sama nie wiem czego... gdy mąż odszedł z naszego łóżka ... unikał sexu mnie. Wyleczył się z picia, popadł w pracoholizm... Chodzenie w bieliźnie nic nie dało... Zaczęłam szukać facetów na sex. Tylko. Zimne wyrachowanie... Było mi dobrze, jeździliśmy na wycieczki, trzymał mnie za rękę, mówił ze kocha był opiekuńczy... wyznałam, że mam kogoś, kogo kocham. Trafił do szpitala... przyznawałam się do wszystkiego... przeprosiłam po czasie ... Jedynie co to czasem wchodziłam na czat, by się mścić na ex, nie było to łatwe, bo uzależniona byłam od internetu... nie będę się prosiła o miłość.... Zawaliłam na całej linii... Popełniałam błędy..."
Gdy damy sobie wmówić, że nasze szczęście polega na tym, by zaspokajać tylko własne JA, dla mnie, mi, tylko mi, ... - to musi się to skończyć katastrofą. Katastrof nie ma, gdy działa na oboje: "Ty jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, a wraz z Tobą Twoja cała rodzina, która mi Ciebie dała".
Ego zabiło to małżeństwo. Usprawiedliwiania wydają się więc mocno naciągane.
Cytat
bardzo mi ją przypomina. Tylko takie DDA/DDD o tę uwagę, o tę "wyłączność" ma zwyczaj walczyć przez gnojenie partnera, ciągłe awantury itd. itp. Sama zresztą określiłaś to mianem "walka". Jeśli tak było, to wcale mnie nie dziwi ucieczka Twojego męża do jego rodziny i w alkohol, bo ciągłej szarpaniny święty nie wytrzyma.
Cytat
Jak pisałem - z patologii wyszła i do patologii wróciła.
Cytat
Oczywiście, że nie. Swoim rodzicom za nie podziękuj, bo ChAD jest uwarunkowane genetycznie. No i teraz wszystko rozumiem. Zaburzenie osobowości (to oczywiste w przypadku DDA) + choroba psychiczna + niechęć do leczenia się ("Zrezygnowałam z psychologa, za to jak mnie traktuje" = Twój mąż zrobił wieki błąd, że Cię w tyłek nie kopnął wiele lat temu.
http://chad.mam-efke.pl/index.php?go=przyczyny :
Cytat
Cytat
Cytat
Na to miłościwi nam bogowie wynaleźli taki seks oralny tytułem gry wstępnej, by zapobiegać niechęci pomycia penisa
Ale jak kobieta nie ma ochoty wykazywać się inwencją na tym polu... to potem są skutki.
Ale żarty na bok - infekcje, szczególnie grzybiczne, gdy facet nie wkłada go gdzieś przypadkiem, są częściej źródłem innych przypadłości organizmu - np. były brane wcześniej jakieś antybiotyki. Zwiększa się podatność - i infekcja czuje się zaproszona.
Cytat
Seks oralny ? Chyba tej dziewczynie łatwiej byłoby się zmusić do wylizania tyłka psu , niż ...
Inna sprawa, wątpię żeby w stanie permanentnego udojenia ten pan wogóle wiedział, gdzie swój interes wkłada. Tak czy inaczej Anianiulka musiałaby mieć hiper odporność, żeby się nie zarazić.
Cytat
Mam ci tłumaczyć rzeczy oczywiste? Jeśli facet nie radził sobie tak dalece z sytuacją domową, że zaczął uciekać w alkohol, to zapewne miał też obniżony nastrój, czy wręcz depresję. Jednym z elementów tego jest zaniedbywanie higieny.
Cytat
Ta strona w googlach pokazuje się jako trzecia, czyli wybrałaś to co ci do koncepcji pasowało. Z innych stron:
Cytat
http://www.drogadosiebie.pl/choroba_afektywna_dwubiegunowa/o_chorobie/charakterystyka/przyczyny_choroby_afektywnej_dwubiegunowej
Cytat
Udowodniono, że czynniki genetyczne, niewątpliwie bardzo istotne w zaburzeniach depresyjnych (chorobie afektywnej jednobiegunowej), jeszcze większą role odgrywają w etiologii choroby maniakalno-depresyjnej (choroby afektywnej dwubiegunowej, ChAD).
Ryzyko zachorowania u krewnych I stopnia (rodzice, dzieci, rodzeństwo) wynosi 15-20%. Jeśli jednak choroba występowała w kilku pokoleniach, to ryzyko jest większe.
Uważa się, że dziedziczenie podatności ma charakter poligeniczny. Oznacza to, że za podatność na chorobę afektywną dwubiegunową odpowiada kombinacja kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu genów, które w odpowiedniej konfiguracji mogą ujawnić swoje chorobotwórcze działanie. Ciekawe i wiele mówiące są obserwacje stanu zdrowia bliźniąt monozygotycznych (osób z niemal identycznym materiałem genetycznym). Badania wskazują, że w wypadku wystąpienia choroby afektywnej dwubiegunowej u jednego z bliźniąt, ta sama choroba ujawniała się u 80% rodzeństwa.
http://online.synapsis.pl/Choroba-afektywna-dwubiegunowa-ChAD-podstawowe-informacje/Genetyka-i-dziedziczenie-ChAD.html
Piszesz z kimś, kto kilkanaście lat przeżył z osobą z ChAD, więc ja wiem co to za "miody", ty nie.
Oczywiście jej zdrada, jej niechęć do leczenia się wrażenia na tobie nie robią, bop to kobieta, gdyby był to posiadacz penisa zaraz byłabyś gotowa do gnojenia. Nie obraź się, bo nie w tej intencji to piszę, a raczej byś nad sobą pomyślała: dla mnie twoja nienawiść do mężczyzn jest żałosna i zakrawa na desperację - nikt cię nie chce, to wszystkich nienawidzisz.
Komentarz doklejony:
Ramirez dnia listopad 12 2014 01:07:21
Odpowiedź na postawione pytanie w temacie: w związki wchodzimy często z egoizmu i dla egoizmu - a to jest błędne założenie, że partner ma być tylko mój, tylko dla mnie, i jak tresowany w cyrku.
Masz rację, z zazdrości tak było. Głupie założenia z dzieciństwa że: facet mnie nie uderzy( o dziwo! pogodziłam się jak kochanek podniósł rękę), że nie będę piła, nie będę zdradzała...coś się udało coś nie. I nie usprawiedliwiam się, napisałam swoją historię bo mój mąż też tu opisał swoją z punktu zdradzonego. Nie daję sobie rady pod każdym względem. Nie szukam oczyszczenia. Tylko pomocy
To jest tak że dzieci alkoholików zawsze zaklinają się że nie będą pić a nasępnie w dorosłym życiu popadają w nałóg. Schemat powszechny.
W Twoim przypadku najlepsza będzie terapia, grupa DDA chyba nie zaszkodzi? Czemu nie chcesz skorzystać ze wsparcia innych ludzi i z pomocy psychologa? Przecież wiesz że masz problem. Ciężko radzić sobie w pojedynkę...
Co do małżeństwa to mąż alkoholik i do tego maminsynek (ja też miałam maminsynka, rozmawial z mamusia a nie ze mną- to boli tak samo jak zdrada) nie potrafiłaś sobie poradzić z sytuacją i zaczęłaś uciekać w (wybacz) puszczalski tryp życia.
On się wyleczył, Ty nadal pozostałaś w swoim uzależnieniu. Zraniłaś go bardzo mocno. Daliście sobie szansę a Ty nadal go zdradzałaś, i w tym momencie nie możesz zwalać winy na "psychopatę czatowego". To były Twoje decyzje.
Najpierw zadbaj o terapię, o to aby się wyleczyć, o siebie. Czas na Ciebie kobieto, daj sobie szansę na lepszą przyszłość.
Komentarz doklejony:
Mirmila, nie piję alkoholu, i nie mam chyba w tym kierunku pociągu problem dotyczy nieumiejętności komunikowania się z najbliższymi
"Wczoraj mąż powiedział że mam zacząć płacić za przewinienia,gdyby wystawił mi rachunek może by było mniej boleśnie niż zrozumienie dlaczego, bo chyba już wystarczy. Już wszystkie grzechy wyznałam."
Samo wyznanie grzechów to za mało. A zadośćuczynienie. Czy nie byłoby lepiej gdybyś zaczeła się leczyć? Czemu się bronisz?
Z jedej strony świadomość że postąpiłas źle, z drugiej brak odwagi by cokolwiek zmienić.
Choćby dla dzieci... dla przyszłych relacji z nimi.
Samo biadolenie jakie to ja mam okropne życie nie pomoże.
Wszystko zależy tylko od Ciebie. Jeśli sama sobie nie pomożesz to nikt i nic Ci nie pomoże.
Nic już nie zrobisz ze swoim małżeństwem- to koniec. Między wami wydarzyło się za dużo złych rzeczy, żeby nagle miał się wydarzyć jakiś cud i żebyście wy oboje potrafili na nowo odbudować wasz związek. To jest po prostu niemożliwe- nie Ty, jako taka i nie z tym facetem.
Źle się stało, że wyszłas za tego faceta, ponieważ on absolutnie nie nadawał się do związku z Tobą. Raz że od początku nie miał zielonego nawet pojęcia w co się pakuje (nawet Ty nie miałaś pojęcia, z jakimi problemami psychicznymi wchodzisz w swój związek, dopiero niedawno dowiedziałaś się o chorobie dwubiegunowej, a nie jest przecież całkowicie wykluczone także i to, że masz borderline), dwa- ten facet charakterologicznie też nie był w stanie poradzić sobie z Tobą- od początku byliście skazani na porażkę. Nie mieliście żadnych szans w takim, a nie innym składzie osobowym.
Cały koszmar zaczął się od Ciebie- sorry, ale taka jest prawda, a przynajmniej tak mozna to oceniać bazując na Twoim opisie wydarzeń.
Zamiast zajmować się swoim życiem i budowaniem więzi z mężem, Ty uczepiłaś się matki swojego meża Tak bardzo zacietrzewiłaś się w tej swojej nienawiści, że nie zauważyłaś, iż powoli i systmatycznie rozwalasz swój związek. Twój maż nie radził sobie z Tobą, z Twoimi emocjami i z Twoim zdaniem na temat jego matki, że z tego wszystkiego popadł w depresję. Naprawdę, bardzo musiał ten człowiek kiedyś Ciebie kochać, skoro on w ogóle znosił coś takiego i to tak długo. Życie z człowiekiem, który ma dwubiegunówkę jest piekłem za życia i wykańczalnią, chociaż bywają w takich związkach i chwille szczęśliwe. Niestety właśnie przez takie chwile, agonia takich związków czasem przedłuża się nawet przez całe lata, najczęściej nigdy się nie kończy, bo ofiara jest tak silnie uzalezniona od chorej relacji, że wyrwanie się z czegoś takiego graniczy wręcz z cudem.
Jakby tego było mało, Ty zaczęłaś włóczyć się po portalach randkowych (z tej desperacji, bo przecież i Ty miałaś poważne problemy i też starałaś się jakos sobie radzić) i tam łajdaczyłaś się z różnymi chłopami (niestety, ale nie mogę uzyć innego określenia dla Twoich poczynań- to było czyste łajdactwo), na koniec poznałaś jakiegoś kur..wia...rza, w którym się zakochałaś. Od czatowania zdążyłaś się nawet uzależnić psychicznie, co akurat wcale mnie dziwi, zważywszy na Twoją chorobę.
Twój mąż postanowił w końcu odciąć się od Ciebie, a Ty nie radzisz sobie teraz z jego decyzją.
Moja rada- spójrz trzeźwym okiem na fakty ze swojego zycia i zwyczajnie daj spokój swojemu mężowi. Niech on idzie swoją drogą-( a swoją drogą- ja podziwiam go za to, że udało mu się jakimś cudem wyczołgać z tak chorej realcji, jaka miał z Tobą, większość ludzi zyjących z osobami dotkniętymi bordeline, z Chad albo innymi zaburzeniami np. narcyzmem, nigdy nie znajdują w sobie dość siły na to, by odejść od źródła destrukcji i zła, ludzie zostają i marnują sobie życie, mając na dodatek pełną tego świadomość), daj po prostu żyć temu człowiekowi i pozwól mu na to, by on znalazł dla siebie spokojną i zrównoważoną kobietę( moim zdaniem on i tak będzie miał ogromne problemy ze sobą w nowym związku, upłynie dużo wody, zanim on nauczy się normalnie funkcjonować w jakimś związku- niestety, to cena, jaką on zapłaci za te 16 lat życia z Tobą), ale Ty daj mu szansę na nowe zycie. Nie szantażuj go i do niczego nie przymuszaj- po prostu starczy już tego, co zrobiłaś do tej pory temu facetowi.
Sama natomiast chodź na terapię i mocno współpracuj z psychologami i z psychiatrą, ponieważ grozi Ci to, że nigdy ani z nikim, Ty nie będziesz potrafiła zbudować normalnego i szczęśliwego związku. Siebie unieszczęśliwisz i każdego faceta, z którym się zwiążesz. Daj sobie jakieś dwa, trzy lata na zrobienie jako takiego porządku sama ze sobą i dopiero potem pomyśl o znalezieniu faceta dla siebie na stałe- teraz i tak nie masz na to żadnych szans.
Przykro mi, że ja tak widzę Twoją sprawę, ale napisałaś tutaj, więc chyba oczekujesz prawdy prosto w oczy, a nie głaskania Cię i użalania się nad Tobą. Unikasz lekarzy, obrażasz się na nich, wszystkich naokoło o wszystko obwiniasz, a tymczasem, Ty sama jesteś dla siebie największym swoim wrogiem. Zdaj sobie sprawę z tego i zacznij na poważne się leczyć. To moja rada.
Cytat
Otóż to. Każdy border, CHAD-owiec, czy choćby alkoholik krzywdzi wszystkich dookoła, ale najbardziej siebie. Tylko nie umie dostrzec, że to jego poczynania mają taką destrukcyjną moc, zawsze winni są "inni".
Z tych trzech przypadłości, akurat ChAD jest "najlepszy" o tyle, że to choroba, którą leki pozwalają trzymać w ryzach. Ale nasza autorka ma nie tylko ChAD, ale też nieprawidłową osobowość i uzależnienie od wyrywania facetów na czatach. To praca dla psychologa na lata.
Komentarz doklejony:
Cytat
Bo tu nie ma co gufna owijać w papierek - tacy ludzie się do związków nie nadają, bo zniszczą psychicznie (i nie tylko, bo często też finansowo) partnera, a na koniec zostaną sami i to jeszcze z poczuciem krzywdy.
Nie wiem, jaki nikc ma mąż autorki wątku, ale ja szczerze mu kibicuję i trzymam kciuki za to, żeby on naprawdę wyrwał się z tego małżeństwa.
Autorka wątku musi być pod stałą opieką psychiatry i dopóki ona tego nie pojmie, to w życiu nie uda się jej zbudować normalnego związku. Ja też nie jestem zwolenniczką owijania gofna w piękne sreberko.
Musisz być pod opieką dobrego lekarza, a dobry lekarz to taki, który potrafi do Ciebie dotrzeć, przy którym czujesz się swobodnie i który działa na Twoja korzyść. Pacjent sam najlepiej wie czy dany lekarz mu odpowiada, czy nie. albo lekarz da Tobie to, czego Ty potrzebujesz, albo szukaj innego, aż do skutku. Ty masz bowiem czynic postępy i Tobie ma żyć się coraz lepiej. Bo to Ty jesteś podmiotem wszystkiego i dlatego zawalcz o siebie. Warto.
Musisz zdawać sobie sprawę z tego, że to nie są żarty, bo Ty krzywdzisz nie tylko siebie, ale też i inne osoby, które w taki czy inny sposób są z Tobą związane. Ważne jest więc to, że zdajesz sobie sprawę z zagrożenia, chociaż daleko jest Ci jeszcze do pełnego zrozumienia swojego problemu.
Zakończ żenującą działalność na portalach randkowych, bo tam nikogo wartościowego i tak nie poznasz. A zresztą przekonałaś się przecież o tym na własnej skórze. Zamiast tego znajdź sobie jakieś inne zainteresowanie (chodzi o to, byś wypełniła pustkę po malżeństwie i odstawieniu portalowych ruchaczy- musisz po prostu zapełnić tę pustkę) i weź się naprawdę solidnie za leczenie. Za jakis czas powinnaś odczuć realną poprawę. I tak jesteś wielka, bo zaczęłaś coraz wnikliwiej drążyć przyczynę swoich niepowodzeń. Nic nie bierze się przecież znikąd- złapałaś więc dobry trop i idź tym śladem. Może uda Ci się ułożyć sobie godziwe i fajne życie z drugim człowiekiem.,
Komentarz doklejony:
Musisz zdać sobie sprawę z tego, że Twój mąż był i to tak długo, tak naprawdę jedynym człowiekiem na ziemi, któremu na Tobie zależało. Oparcia w swojej patologicznej rodzinie przecież nie masz, nie miałaś i pod tym względem nigdy nic się przecież nie zmieni. Na przyjaciółki też pewnie nie możesz liczyć, no chyba że razem z nimi będziesz buszowała po internecie w poszukiwaniu żałosnych przygód. Jesteś więc sama na tym świecie, jak kołek w płocie. To zamiast doceniać to, co masz, szanować to i pielęgnować codziennie niczym delikatną roślinkę, Ty zrobiłas wiele, by rozwalić dobro, jakie dostałaś od opatrzności. Czemu to słuzyło? Po co i dlaczego zrobiłas sobie taką krzywdę? do kogo teraz pójdziesz po pomoc? Zadzwonisz do portalowego kur...wia..rza? A może on zmienił już numer swojego telefonu albo odbierze telefon i powie głosem elekktronicznej sekretarki "nie ma takiego numeru, nie ma takiego numeru, nie ma takiego numeru?- dziewczyno, nie masz do kogo pójść i sama do tego doprowadziłaś, a dokładniej, zebrałaś plony patologicznej rodziny, w której się wychowałaś, gdzie nie nauczono cię niczego dobrego, nie pokazano Ci żadnych właściwych wzorców, gdzie wypaczono Twoją psychikę i na zawsze Cię skrzywiono. Zawalcz o siebie, bo nie dasz sobie rady sama w życiu i naucz się doceniać rzeczy drobne i to, co jeszcze Tobie pozostało. A pozostało Ci jeszcze całkiem sporo- pomyśl, co jeszcze jest w Twoim zasięgu.
Czy Twoja córka nie potrzebuje również pomocy? Może warto dać dobry przykład.
Ogólnie jak czytam to chyba jesteś negatywnie nastawiona do leczenia. Jeśli Ty nie chcesz zmian to nawet najlepszy lekarz nie pomoże.
ps. Mono czy konieczne jest dołowanie dziewczyny? Po co te teksty że jest sama na świecie. Przecież to bzdura. Zawsze znajdzie się ktoś kto poda pomocną dłoń jeśli próbujemy uporządkować swoje życie. Ty chyba nadal utrzymujesz koleżeńskie kontakty z byłym?
Ja nie postawiłam krzyżyka na moim prawie byłym mężu. Nie chcę z nim spędzić mojego życia, ale nie koniecznie nie może na mnie liczyć. O dzieciach już nie wspomnę, które kochają rodziców bezwarunkowo.
Cytat
A może obok ChAD? Bo te przypadłości mogą współwystępować. Najlepiej - szpital na parę tygodni/miesięcy i konkretna diagnoza.
Każdy człowiek się może rozwijać (ludzie nadużywają w tym wypadku słowa "zmieniać" aż kres postawi postępująca demencja. Ale te faktyczne zmiany także wypływają z suwerennych decyzji - czytaj - nikt nigdy się nie zmieni dla kogoś innego, pod czyimś wpływem. Jeżeli tak się jednak dzieje, to mamy tu do czynienia z manipulacją albo zmieniającego się, albo tego kto staje się przyczyną zmiany.
Przypadku anianiulki nie będę analizować, tu przydałby się specjalista - a takich ona, jak sama wyznała - unika. Natomiast przykłąd tego małżeństwa pokazuje, że nie wolno wchodzić w związki nie uporządkowawszy wcześniej swojego życia. I po jednej i po drugiej stronie mamy całą masę winnych i dwoje "małych-dorosłych" dzieci.
Kakinka78 chyba to za daleko posunięte wnioski. Ja raczej miałam na myśli serdecznych ludzi wokół nas. A pomocną dłoń może np. podać terapeuta, który zaangażuje się w leczenie, sąsiadka z którą można napić się kawy i zwyczajnie wygadać. Córka z którą można pójść na spacer i po prostu spędzić miło popołudnie. Komunikat: Jesteś sama jak kołek w płocie ma działanie depresyjnie, zniechęca do działania. Nie można wpędzać chorych ludzi w poczucie wykluczenia i stosować wobec nich ostracyzm.
A permanentne zrzucanie odpowiedzialności na innych to już zupełnie inna kwestia. To problem z którym autorka powinna się zmierzyć właśnie na terapii.
W takim wypadku, kiedy nie liczy się widok zniszczonego domu, cierpienia małżonka, dzieci - nie wierzę w żadne lecznicze działanie życzliwej osoby, przed którą można się wygadać przy kawie. Natomiast widziałam nie raz jaki rezultat daje "podanie sznura temu, kto deklaruje, że chce się powiesić".
I daleka jestem od piętnowania osób chorych i słabych, ale znaku równości nie postawię między tymi, których przez złośliwy los dotknęła choroba, a tymi, którzy sami się w nią wpędzili. Po prostu nie, nie jestem humanitarna tam, gdzie choroba zbiera żniwo także wśród najbliższego otoczenia chorego, chociażby dzieci, gdzie jest wobec dziejącego się zła bierność i zrzucanie odpowiedzialności na chorobę.
Pytanie co jest celem Autorki - o jaką pomoc chodzi? Faktycznie wyleczenie samej siebie z autodestrukcji - tu padły konkretne wskazówki - zostawić męża i rodzinę w spokoju, i zacząć leczenie. Pogodzić się z utratą, nie dawać sobie złudnych nadziei, tylko ciężko zacząć pracować nad sobą, a jak Autorka wymieniła - jest tego sporo. A może tu chodzi o manipulację - skoro mąż odnalazł jakieś wsparcie, to i ona dostanie kilka słów pocieszenia, utwierdzając się w tym, że jeszcze może jest nadzieja na odzyskanie kontroli nad mężem, który cyt. "szuka sobie kogoś".
Komunikat: Jesteś sama jak kołek w płocie ma działanie depresyjnie, zniechęca do działania. Nie można wpędzać chorych ludzi w poczucie wykluczenia i stosować wobec nich ostracyzm.
Mirmila, źle zrozumiałaś moje intencje i ja zapewniam Cię, że i tak byłam bardzo łagodna dla Ani i mocno ważyłam każde zdanie, które do niej napisałam.
Ona jest teraz w stanie histerii i dlatego potrzebuje mocnego kopa. Nie będę Ci tego jednak tłumaczyła. Zwyczajnie- przyjmij do wiadomości, że czasem bycie Matką Teresą jest bez sensu i na pewno nie pomoże komuś takiemu, jak Ania.
Ja bardzo jej oczywiście współczuję, ale moja droga- jeśli w ogóle istnieje jakaś droga do takich ludzi, to na pewno nie jest nią pocieszanie i bagatelizowanie problemu. Ona zawalczy o siebie, tylko wtedy, gdy zrozumie, że naprawdę nie ma innego wyjścia, kiedy dotrze do niej, że jest na tym świecie właśnie jak ten kołek w płocie.
Czy za jakiś czas poprawi się jakość jej zycia? Czy osoby, które będą z nią na co dzień nie będą przeżywać piekła na ziemi? No cóż- na to pytanie ja nie odpowiem.
Ciężko jej będzie i ciężko będzie wszystkim osobom z nią żyjącym, ale niestety ona musi zdawać sobie sprawę z pewnych rzeczy i zmierzyć się z ciężką chorobą psychiczną. Leki troszkę jej pomogą, wiedza na temat choroby też będzie bezcenna, ale cała czarna robota spadnie niestety na nią.
Ona potrafiła skutecznie zakręcić się koło szukania portalowych ruchaczy i pod tym względem ruch w interesie przecież był, choroba jakoś jej w tym nie przeszkadzała, prawda?- skoro więc będzie chciała i uzna za stosowne, to na pewno będzie też wiedziała, jak poradzić sobie z poszukaniem właściwego lekarza dla siebie i szukania ratunku.
Już Ty nie bądź taka litościwa, droga Mirmillo, bo gdybyś to Ty miała problem, gdbyby sytuacja była odwrotna, to nie wiadomo czy Ania nie dowaliłaby Ci jeszcze jako pierwsza. W życiu trzeba robić to, co konieczne.
Moim zdaniem chcesz zamknąć swój wątek, by wszyscy odczepili się od Ciebie. Wiesz bowiem doskonale o tym, że Twój mąż czyta to wszystko i chociaż zakładając wątek, tak naprawdę właśnie na to liczyłaś, na to że on przeczyta Twoje wypowiedzi i być może przeczyta też wypowiedzi negujące jego postępowanie itd. Tymczasem sprawa wymkneła Ci się spod kontroli, bo napisał Woland i zaraz po nim ja- oboje wywalilismy Ci prawdę prosto w oczy i napisaliśmy rzeczy, których Ty wcale nie spodziewałaś się tutaj przeczytać i które absolutnie nie były przeznaczone dla oczu Twojego męża.
Aniu, lecz się rzeczywiście, chodź na terapie, pozostawaj pod opieką psychiatry, ja zyczę Ci jak najlepiej, ale mnie nie ocyganisz.
Spróbować czego? Jeszcze raz do szamba wchodzić? Po co?
Robicie sobie krzywdę nawzajem. Najlepszym rozwiązaniem będzie separacja na dłuższy czas min. rok.
Kisić się w czymś takim? To woła o pomstę do nieba. To nie ma sensu!!!!!!!
Mężu Anianiulki zostaw ją w spokoju, przestań ją ratować!!!!
Czas aby każde z Was zajeło się samym sobą.
Żadnego próbowania!!!! Separacja.
Anianiulka czyli jakaś tam terapia na odczepnego żeby rodzinka nie marudziła?
Czy może jednak oddział zamknięty w szpitalu i wreszcie coś konkretnego?
W sumie to cienka jesteś, myślisz że Twój mąż nabierze się na tą próbę manipulacji? Tu akurat zgadzam się z Mono. Ten post to czysta manipulacja. Pamiętam jak reagował mój mąż na słowa krytyki, jak mu wszystko wywlekałam, to nie działało, tym bardzej obce osoby piszące na forum nic tym nie zmienią.
Może ostra terapia, ale na poprawę stanu jest tylko 50-60% szans?
Jeśli sama nie chcesz nic zmienić to nikt Ci nie pomoże i nic się nie zmieni.
Mężu Anianiulki po co to w ogóle czytasz? Co Cię to teraz obchodzi? Zajmij się swoim życiem, zorganizuj sobie czas. Jesteś uzależniony od tej kobiety, to nie jest miłość!
Cytat
Apologises w jej przypadku to nie recydywa raczej jakieś zaburzenie psychiczne. Jeden kochanek rozumiem ale mechanik, krawiec i Bóg wie kto???
B40 szacunek.
Teraz Woland i Mono wykazali siÄ™ intuicja i wiedzÄ… w temacie.
Myślę , że próbujesz manipulować nami i swoim mężem.
Tak jak napisano już powyżej zmiany to ciężka praca, a nie napisanie gładkich słówek w poście. Ja Ci dobrze życzę ale niech Twój mąż ma się na baczności bo nie o slowa tu idzie tylko o czyny. Odpocznijcie od siebie. Oboje potrzebujecie terapii , a Ty wsparcia lekarza.
Zmiany z grzecznej na wyzywającą cały świat są mi znane. Następują nieraz w momencie.
Nie stoję w miejscu. Mam zamiar być wreszcie szczęśliwy a przynajmniej normalnie żyć. Rozwód mam wliczony w "koszta". Nie pozwolę zniszczyć dzieci bo to jest sens mojego życia. Dałem sobie trochę czasu na decyzję by nie robić niczego na wariata. I by nie żałować. Nawet tego że nie próbowałem. Nie szukam też żadnej baby bo mam chwilowo dość. Zdaję sobie sprawę że mogę mieć trudności w jakimkolwiek związku. Choć nie ukrywam że tęsknię za normalnym życiem i brak mi tzw drugiej połówki. Myślę iż to może boleć moją żonę najbardziej. No i to że wraz ze mną straci dzieci.
Dotychczasowe 3 terapie (w sumie ponad 2lata) były na odwal się. Nic dodać nic ująć bo za dużo by opisywać.
Dzisiaj też Ania próbowała rozmawiać ze swoją matką. Zdziwiona że nic nie wyszło. Do głowy jej nie przyszło że obie są identyczne!
Dzisiaj też córa była na 3 już spotkaniu u psychologa. Bardzo długo na to czekałem. Niestety już teraz jest skierowanie do psychiatry. Syn ma 10 lat ma już pierwsze objawy. Tutaj aż się boję podejmować jakieś kroki. Czuję się bezradny.
Sam dorobiłem się ostrej depresji. 2 próby samobójcze to jest odruch i nie ma odwrotu. Nie popuszczam sobie nawet na chwilę. Stale grupa wsparcia z uczestnictwem psychologa. Taki jest bilans 18 lat małżeństwa z Chad.
Mam nadzieję że ta historia pomoże komukolwiek. Jeśli ktoś się łudzi że zmieni drugą osobę to chyba w tej chwili otrzeźwiał.
PS przepraszam za ewentualne błędy korzystam zsmartfonu. Na tę historię już nie będę odpisywałem. Mam swoją.
Pozdrawiam serdecznie.
Cytat
Tak wyglądała "próba odbudowy związku"? Takie coś może zabić i to literalnie.
Po prostu minęliście się w procesie dojrzewania.
Nie pochlebiaj sobie