Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Separacja...?Drukuj

Zdradzona przez mężaChyba dojrzałam do tego, żeby podsumować drugi rok od "godziny zero"... W ostatnich tygodniach znowu coś się zaczęło dziać... więc musiałam na nowo uporządkować myśli... Generalnie na przestrzeni tego roku... czułam się lepiej. :) Dołki okresowo wracały... ale wydawało mi się, że wychodzę z nich stosunkowo szybko i skutecznie... chyba w znacznej mierze dzięki wsparciu forumowych przyjaciół. Dziękuję Wam bardzo!!!!! :D Mój mąż nie zawsze zachowywał się idealnie... Bywał bardzo zazdrosny... prowokował mnie... nie zawsze mówił prawdę... Ale na recydywie Go nie złapałam... Chociaż nie koncentrowałam się na szpiegowaniu, tylko raczej na tym, żeby okazywać Mu pozytywne emocje i miło razem spędzać czasu... budując na nowo bliskość... Żeby uczynić ten obraz choć nieco bardziej obiektywnym powinnam jednak wspomnieć, że mojemu mężowi niewątpliwie trudno było znieść to, że chciałam dla siebie więcej niezależności - poszłam na studia podyplomowe, więc co drugi weekend spędzałam poza domem... regularnie utrzymywałam kontakt z ludźmi z forum... a kiedy coś mi się ze zdradą kojarzyło, nie zawsze byłam w stanie stłumić złośliwy żart, lub smutny komentarz i łzy... Ten kryzys we mnie się jeszcze nie zakończył i potrzebowałam ujścia dla powracających okresowo negatywnych emocji... wydawało mi się jednak, że równoważę to okazywaniem Mu pozytywnych uczuć... Uważałam, że miłych chwil jest coraz więcej, że sytuacja zmierza ku stabilizacji... że docieramy się i dopasowujemy do siebie powoli w tych zmienionych warunkach... że ja się do Niego na nowo zbliżyłam... Ale pewnego lipcowego dnia mój mąż wrócił do domu zdecydowanie nieswój, zgaszony, smętny... Wypytywany, co Mu jest, jak mogę Mu pomóc... powiedział o powracających wspomnieniach związanych z kochanką... o tym, że sam nie wie, czego On chce od życia... nie jest pewny... Po kilku dniach rozmów na raty (rozmowy z introwertykiem bywają trudne...) stanęło na tym, że chyba wyprowadzi się do wynajętego mieszkania... że spróbuje żyć przez jakiś czas życiem singla... i że skontaktuje się z (ex?)kochanką... Cieszę się, że był ze mną szczery, że (o ile teraz mówi prawdę??) nie zaczął mnie oszukiwać, tylko powiedział, co czuje... To jest model otwartej komunikacji, który mi pasuje... i tak chciałabym, żeby się zachowywał i w przeszłości... i w przyszłości... Kilka dni później (o ile wiem wszystko?) rozmawiał z (ex?)kochanką przez telefon... ale nic konkretnego nie ustalili... teraz Ona wyjechała na dwa miesiące i... w kwestii Ich ewentualnej relacji... nic się prawdopodobnie nie wyjaśni do września... Niemniej to przypieczętowało decyzję o wyprowadzce męża. Szczęśliwie się złożyło, że nasze dzieci akurat wyjechały i mieliśmy sporo czasu na rozmowy, na ustalenia, ja konsultowałam się z prawnikiem... W miniony weekend dogadaliśmy się chyba ostatecznie w zasadniczych kwestiach i planujemy umówić się z notariuszem, żeby zatwierdzić formalnie alimenty, opiekę nad dziećmi... Chwilami jest trudniej... ale generalnie dochodzimy do porozumienia i widzę szansę, że nawet jeśli ostatecznie się rozstaniemy... to pozostaniemy w przyjaźni... To by mi się wydawało najlepszym rozwiązaniem... dla dobra dzieci i nas samych... Jeszcze dwa lata temu, przed odkryciem romansu męża, myślałam, że spędzę całe życie w stabilnym, monogamicznym związku... tymczasem wygląda na to, że będę miała szansę zbierać doświadczenia zdecydowanie bardziej różnorodne i chyba interesujące... Tak się staram patrzeć na ten kolejny zwrot akcji - jako na wyzwanie, a nie porażkę. I nie wiem wprawdzie, co mnie czeka za zakrętem, co zdarzy się za dwa miesiące, czy za rok, ale... przecież OPTYMISTA WIDZI SZANSĘ W KAŻDEJ TRUDNOŚCI, A PESYMISTA TRUDNOŚĆ W KAŻDEJ SZANSIE... A ja zdecydowanie wolę patrzeć na świat optymistycznie... ;) To tyle informacji w skrócie... Ciekawa jestem, czy ktoś z Was szedł taką właśnie drogą i jak to się skończyło...? Mam też do Was dwa konkretne pytania - chyba przydałyby mi się różnorodne opinie, które mogłabym przemyśleć i dzięki temu podjąć najlepsze decyzje... 1. Zastanawiamy się, jak rozmawiać z dziećmi - przygotowałam sobie już mniej więcej, co powinniśmy im powiedzieć, jestem też umówiona z psychologiem dziecięcym, którego poleciła mi koleżanka po rozwodzie, żeby profilaktycznie porozmawiać o kontakcie z dziećmi w tej trudnej sytuacji... Ale może macie własne doświadczenia i sugestie... również wspomnienia z dzieciństwa, które mogłabym wziąć pod uwagę...? 2. Zastanawiam się też, czy składać pozew rozwodowy, jak sugerował m.in. prawnik... bo oboje nadal uważamy powrót do tego związku za możliwy... i chyba nie jesteśmy gotowi w tej chwili ostatecznie go zakończyć... Sytuacja może się wyklarować w ciągu kilku miesięcy, czy roku w jedną lub w drugą stronę, więc czy powinniśmy stawiać sprawy bardzo ostro już teraz...? Na razie wydaje mi się, że nie... ale może Wasze argumenty mnie przekonają...
3739
<
#1 | Deleted_User dnia 28.07.2014 16:47

Cytat

Zastanawiam się też, czy składać pozew rozwodowy, jak sugerował m.in. prawnik... bo oboje nadal uważamy powrót do tego związku za możliwy... i chyba nie jesteśmy gotowi w tej chwili ostatecznie go zakończyć...


Marta ale jesteś pewna, że on również tak myśli?
Czy jednak bardziej przedkłada swoje i "przyjaciółki" samopoczucie nad Twoje i dzieci?
Czy jesteś gotowa na to , że separacja przeciągnie sie w nieskończoność bo będzie mu wygodnie , a Ty będziesz czekać aż sytuacja się wyklaruje?

Marta Twój mąż otrzymał bardzo cenny dar wybaczenia ale teraz go roztrwonił, zdeptał.
Ty stajesz na uszach a on się wyprowadza.

Cytat

chyba wyprowadzi się do wynajętego mieszkania... że spróbuje żyć przez jakiś czas życiem singla... i że skontaktuje się z (ex?)kochanką...


On już wybrał.
7619
<
#2 | Marta74 dnia 28.07.2014 17:30
Lisbet,

Cytat

Marta ale jesteś pewna, że on również tak myśli?


Nie mogę być pewna, co myśli... Smutek
Wiem tylko, co mówi...

Wiem też, że ja byłam bardzo nastawiona na separację kilka miesięcy po odkryciu zdrady i powstrzymała mnie wtedy głównie Jego depresyjna reakcja na taki pomysł... A bardzo kusiła mnie opcja wolności, np. w wersji, jaką opisywał Lagos...
Ponieważ z zasady staram się dostrzegać pozytywy, to stwierdzam, że może teraz będę miała okazję tej wolności spróbować...? Z przymrużeniem oka

Nie chcę Go siłą powstrzymywać, tylko chciałabym dać Mu wolną drogę...
Nie chcę rzucać się w progu, szantażować samobójstwem. Nie chcę, żeby pozostał ze mną z obowiązku, był zdystansowany i nieszczęśliwy. Smutek

Ale ja nie gwarantuję Mu również, że będzie mógł wrócić...
Oboje nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co będziemy czuli w przyszłości...

Cytat

Czy jesteś gotowa na to , że separacja przeciągnie sie w nieskończoność bo będzie mu wygodnie , a Ty będziesz czekać aż sytuacja się wyklaruje?


W tej chwili zakładam, że... muszę sama sprawdzić, jak się będę czuła w tej nowej sytuacji i w zależności od tego podejmę decyzję...
Wyprowadzi się prawdopodobnie na początku września... po drodze mamy jeszcze zaplanowany wspólny urlop z dziećmi... którego się trochę obawiam... Smutek
9746
<
#3 | lolik dnia 28.07.2014 18:51
A jak on zachowuje sie wobec Ciebie teraz?
Mowi Ci mile slowa jest czuly czy bardziej zdystansowany?
7619
<
#4 | Marta74 dnia 28.07.2014 19:37
Lolik,

On chyba stopniowo zaczął się w ostatnich miesiącach dystansować... mniej było miłych słów... mniej widocznego zaangażowania z Jego strony...
Ale ja mam poczucie, że w każdym związku... nawet bez zdrady... bywają przypływy i odpływy... chwilami człowiek jest bardziej a chwilami mniej zaangażowany... i miałam wrażenie, że wrócił być może do swojego normalnego zachowania sprzed romansu... bez jakichś wielkich wyznań, szaleństw... bo ileż można... Z przymrużeniem oka
Że jeśli mi tego trochę brakuje... to być może są to moje babskie Z przymrużeniem oka fanaberie, które powinnam sobie wyperswadować, bo nie mogę przecież oczekiwać, że będzie szalał z miłości i rekompensował mi swoje wyskoki bez końca...

W ostatnich dniach padło m.in. z Jego strony, że być może potrzebuje tego oddalenia, żeby zatęsknić...
To była też moja koncepcja wcześniej... kiedy mówiłam o separacji...
Zobaczymy, jak to zadziała w praktyce...
3739
<
#5 | Deleted_User dnia 28.07.2014 20:59
@Marta - jesteś tu długo więc wiesz doskonale że romansu i tych przysłowiowych motylków w brzuchu nie da się zapomnieć i wymazać z pamięci.Zawsze drugiej stronie będzie cięzko wracać do rzeczywistości mając w pamięci piękne chwile spędzone ze swoją ulubienicą.

Dlatego też powinnaś złożyć pozew rozwodowy po pierwsze dla siebie aby w końcy przestać się przed samą sobą łudzić na szczęśliwy happy end a po drugie znane są historie,że po rozwodzie pomiędzy byłymi małżonkami nastaje druga młodość i miłość ( jeśli oczywiście na to jeszcze liczysz)
7439
<
#6 | hurricane dnia 28.07.2014 21:05

Cytat

znane są historie,że po rozwodzie pomiędzy byłymi małżonkami nastaje druga młodość i miłość


tak???? :szoook aż się przestraszyłam teraz Szeroki uśmiech
3739
<
#7 | Deleted_User dnia 28.07.2014 21:07
@hurricane - "znane" tak jak "opowieści mchu i paproci":niemoc
3739
<
#8 | Deleted_User dnia 28.07.2014 21:21
Znasz moje zdanie, Marta74, więc tylko powtórzę, co już wcześniej ode mnie usłyszałaś...
Rozwód jest sygnałem, jasnym pokazaniem:
-nie wolno ze mnie kpić, nie wolno dowolnie szafować słowami, nie wolno trzymać mnie w niepewności
-stać mnie na decyzje, nawet wtedy, gdy cię kocham, by z tobą nie być, ponieważ szanuję siebie
-to, co chcesz zrobić, jest twoim wyborem, ale popatrz...żądam dla siebie szacunku i nie wiem = nie daję ci gwarancji, że jutro dam radę z tobą być
-jestem zdecydowana by żyć bez ciebie, potrafię, nie boję się
-wraz z decyzją, że chcesz odejść, musisz wziąć odpowiedzialność za nią (bez rozwodu imo to takie rozmydlona odpowiedzialność=pobujam się i może wrócę)
Marta74, ja wiem, że nasze sytuacje (Twój mąż inny niż mój TŻ) były różne, ale w dalszym ciągu i chyba zawsze będę twierdzić, że rozwód jest bardzo dobrym wyjściem, by pokazać drugiej sobie, w jak groźnej jesteśmy sytuacji. Sytuacji, która może zrównać do zera wszystko, co budowaliśmy latami. Jeśli to nie otrzeźwi to już chyba rzeczywiście trzeba się w tej walce poddać.

Nie obraź się, ale dalej twierdzę, że Twojemu mężowi jest na rękę ten brak rozwodu: "pobawię się, wyluzuję, zobaczymy, co będzie, a jak będzie źle, spróbuję wrócić". Oczywistym jest, że powrót jest łatwiejszy, gdy ma się jeszcze papier...
Wiesz, tak sobie myślę, znając siebie, że przekora jestem Z przymrużeniem oka Im bardziej by mój nie chciał rozwodu, tym bardziej bym przy nim optowała Z przymrużeniem oka
Z perspektywy...Rozwód, jeśli i tak ma się być razem jest zupełnie bez znaczenia, jeśli chodzi o codzienność.

Nie obraź się...
Optowanie za jedynie "daniem sobie czasu" bez rozwodu, a przy tym zakomunikowanie, że odnowiło się kontakt z ex(?)kochanką jest IMO bezczelne. Dla mnie brzmi, jak sygnał dany Ci na przyszłość: zgodziłaś się, więc czego jęczysz Z przymrużeniem oka

Wydaje mi się, że jeśli macie być jednak razem, powinnaś grać w karty ściśle określone, a to, co on proponuje to taki rozkrok.
W pełni rozumiem, czego chcesz dla siebie. Chciej, tylko nie rób uników i nie pozwalaj na nie Z przymrużeniem oka
4498
<
#9 | rekonstrukcja dnia 28.07.2014 21:35
Marta, cenne są Twoje cechy charakteru. Dzielna z Ciebie kobieta. Wyjątkowa. A dla niego to wciąż za mało ? Za mało udowodniłaś swoim postępowaniem ? Noż kurczę Z przymrużeniem oka , trochę cienko brzmi wersja , że nagle pewnej nocy letniej poszedł spać jako Twój mąż, a obudził się jako singiel poszukujący natchnienia do życia w swej eks-kochance. I że on wogóle nie wie, co się z nią dzieje obecnie ( no bo chyba skoro dwa lata temu zdecydował się na budowanie życia z Tobą, to nie powinien się z nią kontaktować , żeby nie niszczyć powtórnie Waszej ciężkiej pracy ). Ale wstaje lipcowego poranka z postanowieniem wyprowadzki i odzyskania eks-kochanki. Jak na takie nagłe objawienie, to coś za dużo konkretnych planów.
Rozmawiałyśmy Marta i dalej uważam, że ta kobieta jest szyją kręcącą głową Twojego męża. A predyspozycje i umiejętności zawodowe w manipulowaniu człowiekiem ( myślę , że ujawnienie jej profesji pomogłoby wypowiadającym się w Twoim wątku w szerszej ocenie sytuacji ) musi mieć ta niewiasta niezłe, bo inaczej na suchy chleb nie dałaby rady zarobić.
Jedna rzecz mi umknęła, czy ona ma męża ?
3739
<
#10 | Deleted_User dnia 28.07.2014 21:53
Marta jesteś już kawałek czasu na tych stronach, wiele wyczytałaś i udzielasz raczej dobrych rad (przynajmniej rozsądnych). Ten kontakt z ex kochanką, wybacz, ale dziwię się, iż nie ogarniasz, że to kpina, dlaczego kwalifikujesz to jako otwartość. Nie rozumiem.
4498
<
#11 | rekonstrukcja dnia 28.07.2014 22:11
I jeszcze coś. Brakuje mi w tej całej sprawie uczciwości. I nie chodzi już nawet o to, czy mąż "niechcący" nie pominął jakiś istotnych szczegółów . Chodzi mi raczej o uczciwe postępowanie , dbanie o uczucia i poczucie bezpieczeństwa osób, za które powinien czuć się odpowiedzialny. Taka uczciwość na 50% , to nie jest żadna uczciwość.

No i to niezdecydowanie.......... To tak jakby komuś się dziecka zachciało i realizował ten plan na zasadzie, jak mi się nie spodoba bycie rodzicem, to wracam do bycia bezdzietnym. To nie jest materac z IKEA, miesiąc sobie poleżę, a jakby mnie co uwierało , to zwrócę , bo i tak niczym nie ryzykuję , oddadzą kasę w całości.

Jeszcze inna sprawa : Marta , a jaki Ty miałaś udział w tym mężowskim próbowaniu ? Bo wiesz, trochę się boję , czy to nie było tak , że tak bardzo chciałaś go uszczęśliwić, że aż facet sam się zaczął zastanawiać, czy nie spróbować jeszcze raz zjeść tego, co kiedyś kością w gardle stanęło, a przecież miało taki niepowtarzalny smak.
3739
<
#12 | Deleted_User dnia 28.07.2014 22:29

Cytat

Chwilami jest trudniej... ale generalnie dochodzimy do porozumienia i widzę szansę, że nawet jeśli ostatecznie się rozstaniemy... to pozostaniemy w przyjaźni...
To by mi się wydawało najlepszym rozwiązaniem... dla dobra dzieci i nas samych...

I tak trzymaj.
Jedno małe "ale". Przyjaźń, której byś z nim jednak pragnęła, niewiele ma (a przynajmniej, jeśli on wychodzi z tego samego założenia, co Ty, powinna mieć) wspólnego z jasnymi granicami. Zakładając, że jest teraz szczery do bólu (sic!), przecież nie obruszy się czymś tak bez znaczenia, jak rozwód Z przymrużeniem oka
Skoro małżeństwo i rodzina nie mają znaczenia (a jeśli mają to mniejsze niż jego ego), to i rozwód tym bardziej jest niczym, prawda?
Z jednej strony jego rozkrok...W sumie rozumiem Fajne
Z Twojej strony obawa, że urazisz pana męża i jakieś ryzyko (jakie?)...Marta74, powiedz, boisz się wziąć odpowiedzialność za decyzję na siebie?
7619
<
#13 | Marta74 dnia 28.07.2014 22:47
DrHouse,

Cytat

romansu i tych przysłowiowych motylków w brzuchu nie da się zapomnieć i wymazać z pamięci


Ja sobie zdaję sprawę, że On kochanki i romansu nie zapomni... ja zresztą też tego wszystkiego nigdy nie zapomnę...
Chyba że by nas kiedyś jakieś poważne problemy z pamięcią od tych intensywnych wspomnień wybawiły... ale to chyba jednak gra niewarta świeczki. Z przymrużeniem oka

I tak się jeszcze nad tymi motylkami w brzuchu zastanawiam...
W tych naszych "legalnych" związkach... one też przecież były... przynajmniej na początku...
Wydaje mi się prawdopodobne, że również relacja mojego męża z (ex?)kochanką, lub kimkolwiek innym też ma niewielkie szanse na cudowne nieśmiertelne motyle... tylko może On się musi sam o tym przekonać...??
I mieć poczucie niezależnie podjętej decyzji...?

Mi takie odzyskanie poczucia kontroli nad swoim życiem przed około rokiem... w jakimś stopniu pomogło i Jemu też tego życzę...
Chciałabym, żeby miał przeświadczenie, że jest właśnie tam, gdzie chce... a nie tam, gdzie Go trzymają powinności...

Ale co się tak naprawdę dalej wydarzy, nie jestem w stanie przewidzieć...

Cytat

Dlatego też powinnaś złożyć pozew rozwodowy po pierwsze dla siebie aby w końcy przestać się przed samą sobą łudzić na szczęśliwy happy end


Ja nie wiem, Doktorze House Z przymrużeniem oka , czy ja się łudzić przestanę... bo to takie śliczne i romantyczne by było... Z przymrużeniem oka
I nadal podoba mi się taka wizja... Szeroki uśmiech niezależnie od tego, co się w międzyczasie wydarzyć może i w ilu związkach każde z nas może być...
Znam też rzeczywiście kilka historii powrotów po latach... nawet z jakimś małżeństwem po drodze...
Ale pomimo, że takie romantyczne wizje brzmią dla mnie przyjemnie, to postaram się (wbrew temu, co napisała JW) nie siedzieć i nie jęczeć... Z przymrużeniem oka w oczekiwaniu na happy end... tylko się odnaleźć w tej nowej sytuacji...
Zobaczymy, czy mi się uda...?? Z przymrużeniem oka

Komentarz doklejony:
JakichWiele,

Spróbuję odpowiedzieć raz jeszcze, tylko tym razem może punkt po punkcie... Z przymrużeniem oka

Cytat

-nie wolno ze mnie kpić, nie wolno dowolnie szafować słowami, nie wolno trzymać mnie w niepewności


Nie mam wcale wrażenia, że On ze mnie kpi...
On nie jest pewny, czego chce... ale ja też Go trzymałam w jakiejś niepewności od prawie dwóch lat... ja też nie byłam i nadal nie jestem pewna, czy w przyszłości będziemy razem i brałam pod uwagę rozstanie lub czasową separację w którymś momencie... np. kiedy dzieci dorosną...
Chyba rozumiem, że emocje mogą ciągnąć Go i w jedną, i w drugą stronę... i w takiej sytuacji, jeśli tych unieszczęśliwiających Go sprzecznych emocji nie jest w stanie opanować, to najlepszym wyjściem było moim zdaniem mi o tym powiedzieć...
Cieszę się, że to zrobił (o ile jest teraz szczery...?)

Cytat

-stać mnie na decyzje, nawet wtedy, gdy cię kocham, by z tobą nie być, ponieważ szanuję siebie


Uważam, że mam szacunek do siebie samej i nie pozwalam na brak szacunku względem mojej osoby... ale to oczywiście tylko moja subiektywna ocena...

Cytat

-to, co chcesz zrobić, jest twoim wyborem, ale popatrz...żądam dla siebie szacunku i nie wiem = nie daję ci gwarancji, że jutro dam radę z tobą być


Jak napisałam, nawet nie składając pozwu... gwarancji nie daję...

Cytat

-jestem zdecydowana by żyć bez ciebie, potrafię, nie boję się


To może być kluczowa przyczyna - ja rzeczywiście zdecydowana nie jestem.
Chcę wierzyć, że potrafiłabym żyć bez Niego... nawet jeśli trochę się tego obawiam (tak jak i np. wyprawy samochodem do Londynu - obawiałam się, ale zrobiłam to Uśmiech bo byłam zdecydowana, że tego chcę )
Pomimo tego, jak mnie zranił, pomimo Jego wad, których jestem po 18 latach razem świadoma... mam dla Niego nadal tyle ciepłych uczuć, tak pozytywne wspomnienia i tak cenię Jego zalety, że zdecydowana na ostateczne rozstanie w tej chwili nie jestem.

Cytat

-wraz z decyzją, że chcesz odejść, musisz wziąć odpowiedzialność za nią (bez rozwodu imo to takie rozmydlona odpowiedzialność=pobujam się i może wrócę)


Ale ja też bym (chyba? Z przymrużeniem oka ) chciała pobujać się, pożyć, jak singielka i może wrócić... dlatego być może trochę Go rozumiem... Z przymrużeniem oka

Cytat

rozwód jest bardzo dobrym wyjściem, by pokazać drugiej sobie, w jak groźnej jesteśmy sytuacji. Sytuacji, która może zrównać do zera wszystko, co budowaliśmy latami. Jeśli to nie otrzeźwi to już chyba rzeczywiście trzeba się w tej walce poddać.


Ja Go chyba po prostu w tej chwili nie chcę gwałtownie otrzeźwiać (tego próbowałam przed dwoma laty - wtedy mówił, że wybrał mnie,ale jak widać... wcale nie było to ostateczne...)
Ale nie chcę się też jeszcze poddawać...
Dotychczasowe decyzje niestety nie zakończyły kryzysu...
Teraz jestem gotowa wypróbować opcję swobody i... zobaczyć jak to zadziała...

Cytat

to, co on proponuje to taki rozkrok


Być może oboje staniemy w rozkroku i po prostu jeśli komuś nie będzie to pasowało... to będziemy to modyfikować...

Cytat

Nie obraź się...


Ja się tak łatwo nie obrażam... ale jeśli chodzi o mojego męża... to nie jestem pewna... Mam nadzieję, że już tego forum nie czytuje... Z przymrużeniem oka
3739
<
#14 | Deleted_User dnia 28.07.2014 23:25

Cytat

Znam też rzeczywiście kilka historii powrotów po latach... nawet z jakimś małżeństwem po drodze...
Ale pomimo, że takie romantyczne wizje brzmią dla mnie przyjemnie,


Marta ale to przecież Twój mąż realizuje od dwóch powrót do kochanki z którą był związany wcześniej 15 t temu, potem 2 lata temu i teraz.
Nadal uważasz, że to romantyczne?
Marta bądź ostrożna żeby życie Ci nie przeleciało na skupianiu się na mrzonkach.
A jak oni będą mieli wspólne dziecko.. ?
3739
<
#15 | Deleted_User dnia 28.07.2014 23:42

Cytat

Twój mąż realizuje od dwóch powrót do kochanki z którą był związany wcześniej 15 t temu, potem 2 lata temu i teraz.


Wiesz, Marto74, tak sobie myślę, że może ten Twój plan, choć dla mnie samej nie do zaakceptowania, biorąc pod uwagę ewentualny powrót, nie jest złym pomysłem Uśmiech
Jak się zastanowić, jaki sposób jest wprost wyśmienity, żeby zakochany zdradzacz się odkochał, wychodzi mi by spróbował tych motyli, które mu się tu i ówdzie plączą Uśmiech
Jest też możliwe, że to niespełniona miłość...ale Ty przecież zdajesz się rozumieć ryzyko...
Jeśli nie jesteś gotowa na rozwód, nie ma Cię co przekonywać. W końcu decyzja jest Twoja i wydaje się, przemyślana.
Jedno znowu małe "ale":

Cytat

Chcę wierzyć, że potrafiłabym żyć bez Niego... nawet jeśli trochę się tego obawiam

Z rozwodem czy bez, będziesz żyła sama. Tutaj ten papier jest bez znaczenia.
7619
<
#16 | Marta74 dnia 28.07.2014 23:48
Rekonstrukcjo,

Dziękuję za miłe słowa! Szeroki uśmiech

Cytat

Noż kurczę, trochę cienko brzmi wersja , że nagle pewnej nocy letniej poszedł spać jako Twój mąż, a obudził się jako singiel poszukujący natchnienia do życia w swej eks-kochance.


To nie było pewnego ranka... tylko pewnej nocy... kiedy po północy (wiem... wiem... to jeszcze bardziej podejrzane... Z przymrużeniem oka ) wrócił po piwie i... się wygadał...

Cytat

I że on w ogóle nie wie, co się z nią dzieje obecnie...


Wiem tyle, ile mi powiedział... i chcę Mu wierzyć...

Cytat

dalej uważam, że ta kobieta jest szyją kręcącą głową Twojego męża


Tak może być... bo niektóre kobiety tak potrafią, nieprawdaż...? Z przymrużeniem oka


Cytat

A predyspozycje i umiejętności zawodowe w manipulowaniu człowiekiem musi mieć ta niewiasta niezłe


Zostańmy przy tym, że w moim przekonaniu jest inteligentna, elokwentna i przekonująca - niejedną osobą płci dowolnej mogłaby skutecznie pomanipulować...

Cytat


Jedna rzecz mi umknęła, czy ona ma męża ?


Dwa lata temu miała męża i dziecko... jak jest teraz - nie wiem...


Cytat

I jeszcze coś. Brakuje mi w tej całej sprawie uczciwości. Chodzi mi raczej o uczciwe postępowanie , dbanie o uczucia i poczucie bezpieczeństwa osób, za które powinien czuć się odpowiedzialny.


Cytat

No i to niezdecydowanie..........


Ja Mu chyba po prostu daję prawo do tego niezdecydowania i do odczuwania sprzecznych emocji...
Ja to chyba rozumiem... bo jestem w stanie postawić się w Jego sytuacji...
Gdybym tak się czuła... i nie była w stanie sobie tego wyperswadować... to myślę, że postąpiłabym podobnie...
On się nie wymiguje (póki co) z odpowiedzialności za dzieci i mówi teraz, że jest gotowy podpisać notarialne zobowiązanie alimentacyjne.
Uważam, że to świadczy o Jego poczuciu odpowiedzialności.
Nie wydaje mi się też, żeby odmówił mi pomocy, gdybym była chora, głodna itp. - mam przeświadczenie, że to naprawdę dobry człowiek, choć na pewno nieidealny, ze swoimi słabościami...
Nie oczekuję od Niego, żeby był w związku ze mną z poczucia obowiązku, jeśli nie będzie to tego przekonany.
Zdecydowanie nie chciałabym żyć z kimś, kto czuje się do tego zmuszony i jest nieszczęśliwy...

Komentarz doklejony:
Tezeusz,

Dzięki za miłe słowa! Uśmiech Częściowo miłe... Z przymrużeniem oka Z przymrużeniem oka

Cytat

Ten kontakt z ex kochanką, wybacz, ale dziwię się, iż nie ogarniasz, że to kpina, dlaczego kwalifikujesz to jako otwartość. Nie rozumiem.


O tym, że chciałby mieć kontakt z (ex?)kochanką słyszałam okresowo w chwilach szczerości od dwóch lat i... jeśli mogę mu wierzyć... nie skontaktował się z Nią... dopóki nie ustaliliśmy, że się najpewniej wyprowadzi...
Jak napisałam wyżej, gdybym była na Jego miejscu i nie była w stanie stłumić tych emocji... to takie postępowanie uważałabym chyba za mniejsze zło... Nie widziałabym chyba lepszego wyjścia...
Ale cały czas zakładam, że teraz jest uczciwy...

Komentarz doklejony:
Lisbet,

Cytat

Marta ale to przecież Twój mąż realizuje od dwóch powrót do kochanki z którą był związany wcześniej 15 t temu, potem 2 lata temu i teraz.
Nadal uważasz, że to romantyczne?


Cudowna wizja jak z filmu "Pamiętnik", prawda...??
Ten film wzbudził we mnie koszmarne skojarzenia... Smutek a dla wszystkich innych jest chyba taki ładny i przyjemny... Z przymrużeniem oka
Jestem świadoma, jak romantyczną wizję "jedynej, prawdziwej i wiecznej pierwszej miłości" (tak mniej więcej pisali w SMSach) miała tamta dziewczyna...
W porównaniu z Nią... chyba jednak patrzę na te romantyczne wizje z większym przymrużeniem oka... Z przymrużeniem oka
Mam poczucie, że my do siebie naprawdę pasujemy, uzupełniamy się, wiele nas łączy i byliśmy ponadprzeciętnie dobrym, zgodnym związkiem przez 15 lat - byłoby do czego wracać... i chcę wierzyć, że to możliwe... jeśli nie teraz, to być może kiedyś w bliższej, czy dalszej przyszłości... Uśmiech
A że zauroczyć się kimś innym każde z nas by mogło... a prawdopodobnie i wejść w dłuższą relację... to inna sprawa... Uśmiech

Cytat

A jak oni będą mieli wspólne dziecko.. ?


Cóż... Obok żartów, że mąż może zabrać tylko jednego Malczewskiego i komplet stołowy...

http://www.youtube.com/watch?v=5WTnN-...WTnN-wRJk4

[Rozśmieszył mnie ten fragment podsunięty na forum i nawet zaczęłam do męża mówić "Robaczku" Szeroki uśmiech ]
... deklarowałam też, że z radością wychowałabym jeszcze jakiegoś
maluszka, więc może mi go podrzucić, jak Mu się jakiś trafi. Z przymrużeniem oka
A tak na serio... to mogę Mu mówić, żeby był w kwestii potencjalnej ciąży, czy rozlicznych chorób rozważny, ale to On się musi sam pilnować - status wolnego, chwilowo wolnego, czy żonatego nie jest tu kluczowy... Z przymrużeniem oka

JakichWiele,

Cytat

Jak się zastanowić, jaki sposób jest wprost wyśmienity, żeby zakochany zdradzacz się odkochał, wychodzi mi by spróbował tych motyli, które mu się tu i ówdzie plączą


No właśnie... Z przymrużeniem oka
Dostrzegłaś mój perfidny plan... Szeroki uśmiech
Niech idzie w świat i niech szuka motyli... Z przymrużeniem oka
Wszystkiego nie jestem w stanie przewidzieć... ale żeby wiedzieć na czym stoję i dostać ostateczną odpowiedź... to bym chyba już teraz wolała, żeby Oni ze sobą zamieszkali i spróbowali codzienności razem...
Jak Im się wszystko idealnie ułoży... to będę miała być może problem, żeby się ostatecznie odkochać... ale może mi do tego czasu już samo przejdzie...? Z przymrużeniem oka

Cytat

Jeśli nie jesteś gotowa na rozwód, nie ma Cię co przekonywać.


W tej chwili nie jestem... ale naprawdę nie wiem, co będę czuła, kiedy On się rzeczywiście wyprowadzi... kiedy na przykład pojedzie do kochanki... kiedy ewentualnie z Nią lub z kimś innym zamieszka...
Nie jestem pewna, jak będę sobie z taką sytuacją radziła... ale mam poczucie, że pozew rozwodowy mogę złożyć w każdej chwili... jeśli będę do tego przekonana...
Kto wie... może zrobię to bardzo szybko...
10394
<
#17 | andy74 dnia 29.07.2014 08:46
Witaj Marta74
Miałem nie pisać, ale nie dajesz mi wyboru.
Rozmawialiśmy i wiem, że jesteś wspaniałą kobietą. Znasz swoją wartość, jesteś inteligentna i bystra.
Napiszę może jak to widzi facet.
Tęskni do kochanki bo nie może zapomnieć "motyli", tam nie było złych chwil i codzienności. Ty widząc to dajesz mu wybór i uświadamiasz go że będziesz czekać jako OPCJA !
Facet myśli, że jak już się zgadzasz na wszystko to on tylko spróbuje i jak nie wyjdzie to wróci do Ciebie. GENIALNE w swojej prostocie.
Nieprawdasz?
Marto74 zwariowałaś!.
Po pierwsze oświadczasz że się niestety nie udało i składasz pozew z orzeczeniem jego winy. Taka pieczątka na czole tego wspaniałomyślnego mężusia.
Po drugie nie on się wyprowadza, tylko ty mu pakujesz walizki i heja szaleć.
Po trzecie zaczynasz żyć swoim życiem a nie ciągłą terapią kurwiszo...a

Popatrz jak miłość zaślepia Ci rozum. Normalnie na pewno tak byś nie postępowała. Przecież wiesz że to nie ma sensu. Choć byś na głowie chodziła to on wykorzysta to przeciwko tobie.
9850
<
#18 | lagos dnia 29.07.2014 09:08
Marta
Ja nawet czuje ten klimat, taki humanistyczny, pełne zrozumienie dla człowieka, jego potrzeb i błądzenia w poszukiwaniu szczęścia. Tym bardziej, że Ty też masz ochotę na coś nowego, nowe doznania...a potem wrócicie do siebie, bo oboje dobrze wiecie, ze to co jest miedzy wami jest wyjątkowe i to tylko kwestia czasu kiedy ta prawda do was ( a w szczególności do Twojego męza) dotrze.
Porzuć te mrzonki, skończ z takim myśleniem, bo to tylko Twoja wizja.

Cytat

Mam poczucie, że my do siebie naprawdę pasujemy, uzupełniamy się, wiele nas łączy i byliśmy ponadprzeciętnie dobrym, zgodnym związkiem przez 15 lat - byłoby do czego wracać... i chcę wierzyć, że to możliwe... jeśli nie teraz, to być może kiedyś w bliższej, czy dalszej przyszłości...

Było już do czego wracać, po pierwszej zdradzie. Miał swój błąd i powinno przyjść zrozumienie co jest w życiu ważne, chyba że jest tępakiem i zrozumienie go ominęło, albo... to co jest ważne dla Ciebie nie koniecznie jest ważne dla Niego. Pamiętam, jak pisałaś jak kusi Cię wizja wolności, ale nie zrobisz tego ze względu na dzieci, on jak widać nie ma z tym większego problemu.
Marta, powiem wprost. Twój mąż w chamski i bezczelny sposób wykorzystuje to, ze jesteś otwartą osobą, pełną zrozumienia, a do tego zgrywającą trochę Matkę Teresę, a on przecież taki biedny misio, introwertyk, pogubił się biedny i sam nie wie czego chce, ale jak mu pomożesz to on na pewno się dowie. Pomożesz Martunia co? Pomożesz, bo Ty taka dobra dziewczyna jesteś.
Nawet jeśli wróci, i będziesz przekonana, ze teraz już będzie na pewno ok. , nie będziesz miała pewności, ze on znowu sie nie pogubi i nie będzie chciał szukać szczęścia poza rodziną. Skoro teraz tak łatwo dajesz mu taką możliwość, moze liczyć na nią i w przyszłości.
Rozumiem, ze dostrzegasz w nim wiele pozytywnych cech, pewnie je ma, ale tym co robi teraz pokazuje Ci dobitnie gdzie ma Ciebie i rodzinę.
Nie dałaś mu porządnego kopa za pierwszym razem, nie masz zamiaru dać go i teraz...co będzie skutkowało tym, ze biedny misio nadal pozostanie biednym misiem zapatrzonym w swoje emocje, nie dostrzegając jak rani swoich bliskich.
Co do rozwodu, weź pod uwagę kwestie finansowe, bo w to, że zawsze będziesz mogła liczyć na jego wsparcie, do końca bym tak nie wierzył. Poza tym jeśli sama chcesz poczuć tą wolność, nie bądź pewna, ze kiedyś nie wykorzysta tego przeciwko Tobie. Fajnie jesli będziecie zyc w przyjaźni, ale mozesz sie zdziwić jak szybko moze sie to zmienić. Generalnie Marta jak najwięcej wiary w siebie, jak najmniej w niego. On odchodzi , Ty i dzieci jesteście dla niego mniej ważni, niz jakaś kobieta. I na koniec, nie czekaj na niego, rób wszystko by zaakceptować, ze nie jesteście razem i zacząć nowe zycie. Moja znajoma tez rozstawała się w przyjaźni, żyli w zgodzie, a ona czekała. Czekała tak kilkanaście lat, on nie wrócił mimo, ze rozstał sie z tamta kobietą, a ona delikatnie rzecz ujmując oderwała sie od rzeczywistości. Nie popełniaj więc tego błędu. I powodzenia.
3739
<
#19 | Deleted_User dnia 29.07.2014 09:24
Kolejna catsnow!
:rozpacz
Marta, opamiętaj się!
11373
<
#20 | Brzezina dnia 29.07.2014 10:33
Dokładnie,
no masakra - kolejna Catsnow !
:kapitulacja

Następna, która postanowiła "przeczekać" uniesienia miłosne swojego mężulka...
Wierząc, że ten w końcu odkocha się, zrozumie wszystko i ostatecznie wróci stęskniony w jej ramiona.
O naiwności ludzka !!!
:kapitulacja

Marta74,
dziewczyno, ogarnij się.
Niestety, przykro mi to pisać, ale najlepiej prosto z mostu :
Twój mąż Cię nie kocha i w zasadzie to koniec Waszego małżeństwa.
Tyle w temacie.

Dziewczyno, Ty już jedno wybaczenie i jedną szansę mu już dałaś !!!
Miał / mieliście ratować małżeństwo.
Teraz, gdy oznajmił Ci, że jednak tęskni za kochanką i chce odnowić z nią kontakt ( czytaj : wrócić do niej, nawet się nie łudź, dziewczyno ) po prostu SPLUNĄŁ CI W TWARZ.
A Ty jak to mówią : "Dzielnie się uśmiechasz i uważasz, że to tylko deszczyk pada."

Dorabiając sobie do tego wszystkiego wzniosłą ideologię i tak barwnie, wręcz poetycko opisując nam całą tą chorą sytuację... ośmieszasz się tylko.
To niestety również dyskredytuje Cię jako doradczynię innym dziewczynom z Forum ( widziałam, że chętnie radzisz innym Forumowiczom ).
Ty najpierw sobie poradź ze swoją sytuacją.
Bo błądzisz jak dziecko we mgle.

Obudź się i przestań żyć złudzeniami.
4498
<
#21 | rekonstrukcja dnia 29.07.2014 11:04
Martuś , a gdzie TY jesteś w tym wszystkim ? Myślisz, że jak estetycznie urządzisz poczekalnię, to ona stanie się domem ? Nie. W poczekalni nie rozpakowuje się walizek. A wygodna kanapa, ciekawa lektura i aromatyczna kawa poprawia owszem komfort oczekiwania, ale nie ma wpływu na rozkład jazdy. Siedzisz tam DO określonej godziny i jeśli nie masz zielonego pojęcia , która to ma być, to i kanapa parzy w pupę i lekturę przelatujesz po łebkach i kawą się można zakrztusić przy zrywaniu się na każdy dźwięk kojarzący się z nadjeżdżającym pociągiem. Nie wspominając o tym, że nic sobie nie możesz zaplanować , bo jesteś uzależniona od jednej wielkiej niewiadomej.
9746
<
#22 | lolik dnia 29.07.2014 12:58
Marta znasz moje zdanie, nie różni się ono wiele od opinii innych forumowiczow.
Uważam, że Twój mąż postępuje egoistycznie, podejrzewam, że kontaktował się z kochanką wcześniej i to ona mogła mu pomóc podjąć taką decyzję.
Nie wydaje mi się, abyś była szczęśliwa kiedy to ONI będą sobie wić swoje gniazdko, mimo, że próbujesz w calej tej sytuacji dostrzec optymistyczne aspekty.

Marta jesteś bardzo dobrą, wrazliwą i wyrozumiałą żoną!!!
Dobro innych przedkładasz nad swoje, martwisz się o uczucia innych, a gdzie Twoje uczucia???Pomyśl o sobie!
Fakt siłą go nie zatrzymasz ani szantażem, bo i po co?
Ale wyręczasz go w wielu sprawach np. pomagasz mu szukać mieszkania, zastanawiasz się w jaki sposób porozmawiać z dziećmi, zdejmujesz z jego pleców ciężar, bo on taki biedny :szoook
Tupnij nogą!

Nie zgodze się jednak z Brzeziną, że Twoje decyzje dyskredytują Cię w doradzaniu innym forumowiczom.
Uwazam, że Twoje rady były bardzo mądre i trafne.
3739
<
#23 | Deleted_User dnia 29.07.2014 14:14

Cytat

Ale ja też bym (chyba? ) chciała pobujać się, pożyć, jak singielka i może wrócić... dlatego być może trochę Go rozumiem...


Zauważcie, że Marta74, wydaje się chcieć tego samego, na co pozwala mężowi, więc ja tu problemu po zastanowieniu nie widzę, (co nie oznacza, że postąpiłabym w ten sam sposób ) o ile...No właśnie, o ile to nie jest reakcja typu odwet na wiaro(u)łomnym Z przymrużeniem oka i akt desperacji, a tak naprawdę chciałaby, żeby w jej życiu istniał wyłącznie mąż.
Czy, gdyby mąż teraz nie wyskoczył z tą swoją propozycją, zdecydowałabyś jak w cytacie?
Marta74, moja rada: zastanów się dobrze, co Tobą naprawdę kieruje oprócz tego, że nie chcesz wymuszać na mężu deklaracji i wyboru.
Ocenę męża pomijam tutaj zupełnie...Nie ma sensu powielać w/w spostrzeżeń.
11373
<
#24 | Brzezina dnia 29.07.2014 14:47

Cytat

No właśnie, o ile to nie jest reakcja typu odwet na wiaro(u)łomnym smiley i akt desperacji, a tak naprawdę chciałaby, żeby w jej życiu istniał wyłącznie mąż.


Jestem przekonana, że na 100 % tak właśnie jest.

Myślę, że w desperacji Marta74 sama jakoś próbuje sobie dodać otuchy i rozpaczliwie znaleźć plusy obecnego "wyboru" szanownego pseudo-męża.
No przecież w sumie to on już zdecydował za nią, więc co jej pozostało.

Ona w ogóle jakoś tak filozoficznie beztrosko / barwnie / pozytywnie patrzy na to wszystko.
Na cały ten syf...
Wręcz zadziwiające to jest.
Nie wiem, ona chyba po prostu "zaklina okrutną rzeczywistość".
I potrafi wytłumaczyć i zrozumieć niemal wszystko. A zwłaszcza "wspaniałomyślne" poczynania pana męża.
Odzwierciedla to nawet jej styl pisania ( poniekąd bardzo ładny i z polotem ).
Fajne

Niestety, ale TUTAJ ( w końcu chodzi o jej życie ) powinna widzieć rzeczy takimi jakie są, nazwać je po imieniu i splunąć na nie !!!
3739
<
#25 | Deleted_User dnia 29.07.2014 15:14
Jest jeszcze jeden aspekt bardzo ważny - mianowicie dzieci. Nie ma nic gorszego dla ich psychiki niż trwanie w stanie zawieszenia.
Sytuacja miedzy wami powinna byc klarowna a przekaz dla dzieci jasny i zrozumiały. Nie można żyć w trwaniu i karmieniu sie samej myślami że tata do nas wróci, tata i mama sie kochają ale tata teraz musi przemysleć, zdecydować , poczuć się szczęsliwy. Przecież te dzieci tez beda się łudzić i trwać w czekaniu.
Rozstanie rodziców to trauma ale im prędzej sytuacja jest jasna i wyjasniona tym lepiej. Twój mąż o nich nie myśli. Myśli tylko o sobie. Niby taki nieporadny, trzeba mu pomagać , doradzać ale okrutny potrafi byc bez niczyjej pomocy a przede wszystkim wygodny i leniwy.
4498
<
#26 | rekonstrukcja dnia 29.07.2014 15:22
Marta , ja trochę rozumiem kochanki, trochę rozumiem złodziei, trochę rozumiem zrzędzącego staruszka, trochę rozumiem człowieka wpychającego się na poczcie bez kolejki , dziecko które chciało by zjeść wszystkie czekolady ze sklepu ze słodyczami... No i mi z tym dobrze, bo to czyni życie lżej strawnym, kiedy któraś z powyższych osób próbuje mi je "umilić" realizując się na moim podwórku. Ale rozumiem też , że nie muszę robić tego co oni, żeby mi było jeszcze lepiej z nimi obcować. Nie muszę się do nich dopasowywać w żaden sposób, żeby oni się czuli komfortowo wyrządzając mi krzywdę swoim zachowaniem. Także co to za tłumaczenie ? Mąż nie jest formą , w której się musisz upchnąć, żeby się lepiej w niego wczuć. Sorry, ale w przeciwieństwie do niego masz na tyle sprawną wyobraźnię, rozbudowane poczucie odpowiedzialności i na tyle rozwiniętą empatię, że musiałabyś się porządnie ociosać, aby móc czerpać przyjemność i samozadowolenie , w sytuacjach w których on nurkuje jak kaszalot.
8885
<
#27 | meg5 dnia 29.07.2014 16:11
Rany, Martunia...
jestem poruszona do żywego.
Ja zawsze lubiłam czytać Twoje komentarze, były wyważone, ciepłe, pełne życiowej mądrości wyrastającej ponad gorące emocje w sprawach tu i teraz. Jesteś niezależna, umiesz bronić swojego zdania i walczyć o nie, gdy trzeba. Nie boisz się kontrowersyjnych wypowiedzi. Jesteś uczciwa i szczera i odważna, wiele umiesz znieść i przyjąć na siebie, o czym świadczy Twój aktualny wpis.
To co wyżej plus Twoja tolerancja niebotyczna (sądziłam, że to ja jestem w tym mistrzem Uśmiech) plus wyjątkowe stonowanie, daje nam obraz Kobiety Idealnej :-) Na dodatek oczytanej, zorientowanej, zawsze na czasie z kinem i książką, najciekawszymi artykułami.
No i wniosek, żeby za dużo już nie słodzić - Kochana, Ty jesteś po prostu za dobra.
Wydaje mi się, że Twoja chęć spróbowania czegoś innego na własną rękę, ciekawość tego innego życia połączona z tolerancją i wyrozumiałością przysłoniła Ci teraz właściwe proporcje jeśli chodzi o ocenę zachowania szanownego małżonka. Pamiętam dyskusję na forum w Twoim wątku parę ładnych miesięcy temu na temat próby takiego życia i pamiętam Twoje przemyślenia. Zawsze Ci to chodziło po głowie. Rozumiem i jeśli po dwóch latach nadal masz na to chęć - nie widzę przeciwwskazań. Tak się ułożyło Wasze życie.
Ja się chciałam tylko zapytać - jak nie Ty, to która z nas nadaje się na żonę idealną ???
Rzecz w tym, że faceci nie wracają do żon idealnych, wracają i szanują żony-zołzy (udowodnione naukowo :-). A już najgorsze to im wszystko w życiu ułatwiać. Popatrz, co napisałaś - to Ty byłaś u notariusza, to TY załatwiłaś psychologa dziecięcego. A wcześniej to Ty starałaś się budować wszystko od nowa, ba, nie okazywać zdrajcy w nadmiarze złych emocji.
Wydaje mi się, że DAŁAŚ Z SIEBIE WSZYSTKO. On najwyraźniej nie docenił.
Przewidywałaś wszystko i zaradzałaś, wyręczając mężulka, któremu pozostawało chodzić "na piwo" i podejmować decyzje - wrócić do kochanki czy nie wrócić. Rany !!!!!!!!!!!!!!!!!! Dwa lata!!! Z dużą dozą prawdopodobieństwa, jak piszą dziewczyny, dwa lata nieuczciwości z jego strony i być może kantaktów z tamtą.
Kobieto, czy ten Twój, to w ogóle coś musi robić w tej zafajdanej sytuacji? Bo ja mam wrażenie, że jest tak skupiony na sobie, na swoich problemach, że już kompletnie nic i nikogo nie widzi. Przyzwyczaił się, że moje jechać po Tobie jak mu się żywnie podoba, a Ty w swej nieskończonej dobroci i przywiązaniu, pozwolisz mu na wszystko.
Chcesz spróbować "być singielką" - ok, wiele z nas pewnie też by chciało, a i opcja odwetu nie jest niektórym z nas obca :-).
Ale, na litość boską, spójrz na Waszą obecną sytuację we właściwych proporcjach. Wiem, że nie chcesz go zmuszać do pozostania z Tobą i dziećmi, bo to też dla Ciebie żaden komfort. Ale chyba czas pokazać, że masz swoją dumę, że on nie może wiecznie pogrywać z Tobą, podejmować wciąż nowych decyzji - odejdę, wrócę, wrócę, odejdę. Ile razy???? chcesz go po głowie głaskać i przytakiwać wszystkim jego egoistycznym wyborom? nawet jeśli tymczasem Ci pasują? Zaskocz go, pokaż, że jesteś inna niż myśli, nieprzewidywalna, zaskocz go. Nie po to, żeby go na siłę zdobywać, zmusić do pozostania. Zrób to dla siebie. Pozew rozwodowy wskazany. Inaczej chłoptaś nie ochłonie nigdy i kręcił będzie Tobą, jak będzie chciał.

Marta, swoją drogą gratuluję odwagi, że opisałaś swoją aktualną sytuację. Jesteś tu długo i masz zaufanie do forum.

pozdrawiam
7385
<
#28 | zielonooka dnia 29.07.2014 18:21
Marto,
Chciałoby się powiedzieć, o święta naiwności. Ale przecież do Ciebie nic nie dotrze. Ty wciąż usiłujesz między "wierszami" tłumaczyć swojego ?( nie wiadomo jak go nazwać, bo mężem trudno) pana. Obudź się, przecież o miłość się nie prosi!!! Jeżeli chce to puść go, ale na Boga! rozwód jest tu potrzebny, bo do obecnej sytuacji to on już się przyzwyczaił. Tylko to może? otrzeźwić. Uważam, że można próbować ratować małżeństwo, ale do czasu.http://www.zdradzeni.info/images/smiley/cacy.gif
10327
<
#29 | AcidRain dnia 29.07.2014 19:27
No tak..niech się chłopina wyszumi ..pożyje z kochanką to może się opamięta i wróci w stęsknione ramiona żony ...
biednemu osiołkowi w żłoby dano ....ma tyle możliwości ..i takie perspektywy fantastyczna kochanka i super wyrozumiała żona ..
Ja nie kupuję cudownego nawrócenia w przyszłości ... niedojrzały facet nie potrafiący podjąć decyzji ..
Ja bym spakowała złożyła wniosek o rozwód z jego winy zabezpieczała siebie i dzieci ...
ale to moje zdanie ...
Jeśli ktoś chcę wierzyć mieć nadzieję to nawet stojąc w gównie po szyje ją znajdzie , może dalej żyć złudzeniami że kiedyś wszystko będzie jak dawniej ......
Tylko gdzie w tym wszystkim jest szacunek ..miłość ..troska ...
bo ja nie widzę nic ...widzę egoistę - cwaniaka zgrywającego biednego niezdecydowanego chłopca
2120
<
#30 | binka dnia 29.07.2014 20:42
Marta no jestem w lekkim szoku. Zastanawiałam się przez chwilę ,co ja zrobiłabym będąc na Twoim miejscu.Byłaby to ostatnia jego wyprowadzka. Tak spokojnie bez emocji ,bez histerii lecz bez możliwości powrotu. Często zadawałam sobie pytanie-dlaczego powrócił? Tak szybko na powrót się odkochał i zakochał w żonie? Jakieś niedowierzanie. Potem tłumaczyłam sobie ,jak się pomylił i wrócił bo kocha to ok. Jak coś tłamsi w sobie i wrócił bo bał się ryzyka pomimo uczuć jakimi darzył kochankę ,to ma problem. Mój mąż wie ,że ma drogę otwartą , lecz będzie to droga w jedną stronę. Pomyśl nad tym moja droga. Miałam etap separacji czasowej, zanim postanowiliśmy być na powrót razem, może dlatego inaczej na to patrzę. Ja też myślałam ,że skorzystam z tej wolności. Nie powiem ,miałam czas na wszystko, na zabawę do białego rana, na dodatkowe zajęcia,nic nie musiałam. Był jeden szkopuł-dalej byłam mężatką i nie potrafiłam otworzyć się na ewentualny nowy związek. To mnie blokowało po całości. Nie chciałam być kochanką , nie chciałam też być nie w porządku wobec potencjalnego partnera, który mógł się zaangażować. Takie sobie dylematy.
3739
<
#31 | Deleted_User dnia 29.07.2014 22:50

Cytat

Miałam etap separacji czasowej, zanim postanowiliśmy być na powrót razem, może dlatego inaczej na to patrzę. Ja też myślałam ,że skorzystam z tej wolności. Nie powiem ,miałam czas na wszystko, na zabawę do białego rana, na dodatkowe zajęcia,nic nie musiałam. Był jeden szkopuł-dalej byłam mężatką i nie potrafiłam otworzyć się na ewentualny nowy związek. To mnie blokowało po całości.

binka, czy Twój mąż "lepiej" Z przymrużeniem oka wykorzystał ten czas separacji? Wiesz w ogóle, co z nim zrobił?
Być może , gdybyś miała w tej materii coś do opowiedzenia Marcie74, dałoby jej to nowe/inne światło...
Co do blokowania samej siebie przed możliwościami różnej maści...Każdy z nas jest inny, więc nie jestem pewna czy Marta74 nie dałaby sobie tej swobody na maxa, jak zapowiada Z przymrużeniem oka
Marta74, odezwij się, bo mam wyrzuty sumienia Z przymrużeniem oka
2120
<
#32 | binka dnia 29.07.2014 23:33
Wiesz JW to był taki czas, gdzie ja nie widziałam wspólnej przyszłości. Nie umawialiśmy się na tę separację. To ja tak postanowiłam. Łączyło nas tylko mieszkanie, cała reszta osobno. Więc nie mogłam ingerować w jego działania a nawet nie chciałam. Było dobrze tak jak było. On musiał sobie wyprać ,posprzątać ,ugotować. Jeżeli lepiej wykorzystał ten czas, to jego sprawa i sumienie, ja nie potrafiłam. Miał do tego prawo.
7619
<
#33 | Marta74 dnia 30.07.2014 09:45
Mili moi, Uśmiech

Bardzo dziękuję za miłe słowa... trochę mniej za ostre szpile... Z przymrużeniem oka
Nie będę twierdziła, że krytyka spływa po mnie, jak po kaczce, bo tak nie jest... ale byłam na nią w jakimś stopniu przygotowana i chyba sobie z nią poradzę... Z przymrużeniem oka

Naprawdę analizowałam tę naszą sytuację na wszystkie strony i po prostu nie widzę w tej chwili lepszego rozwiązania...
To znaczy... dla mnie samej... gdybym nie miała dzieci... lepiej byłoby może odciąć się od męża - podjąć próbę ostrego, jednoznacznego zakończenia tego związku, choć nie mogę być pewna, czy by mi się to udało...

Ale staram się brać pod uwagę całokształt... wszystkie za i przeciw... i podejmować decyzje, które niosą za sobą najmniejsze szkody dla nas wszystkich i minimalizują napięcia.
W każdej chwili będziemy mogli modyfikować nasze postępowanie zależnie od zmieniających się okoliczności i stanu psychicznego naszego i dzieci.
Sugerujecie mi głównie złożenie pozwu rozwodowego - będę to miała na uwadze i będę to mogła zrobić w każdej chwili...

Wygląda na to, że taką drogą nikt z Was jeszcze nie szedł... więc chyba po prostu będziemy przecierać nowe szlaki... Z przymrużeniem oka
11373
<
#34 | Brzezina dnia 30.07.2014 10:13
Martuś, Słońce,
nieprawda - wielu z nas szło właśnie taką drogą ! :kapitulacja
Na przykład JA.
Poczytaj sobie moją historię, w wątku Catsnow "Mąż twierdzi że kocha dwie kobiety.

I uwierz, po 1,5 roku takiego myślenia i postępowania jak Ty, Catsnow... nic to nie dało.
Nic.
Skutek był wręcz odwrotny.
:niemoc

Wszyscy mieli rację, Rodzina, Przyjaciele, Forumowicze...
Dosłownie rwali włosy z głowy widząc, co ja wyprawiam.
Ja popełniałam jeden błąd za drugim, chyba wszystkie możliwe błędy Zdradzonego.
Życzliwi mi ludzie ciągle powtarzali :

Cytat

"Dostajesz to, na co sobie pozwalasz. Dziewczyno, nie szanujesz siebie, pozwalasz mężowi na "miłosne harce", to to właśnie będziesz mieć ! I masz !
Żeby Cię ktoś szanował, musisz zacząć szanować siebie samą.
Masz twardo i wyraźnie postawić w związku pewne granice, których nie można przekroczyć, bo kochać też trzeba "mądrze"."


Nie słuchałam.
I przegrałam tę walkę.
Ale w końcu ( po 1,5 roku bycia "Matką Teresą" ) obudziłam się i powiedziałam DOŚĆ.
A Ty... tkwisz w tym szambie, utytłana w tym "goofnie" już 2 lata...
I dalej nie potrafisz podjąć żadnej decyzji.

Dziewczyno, obudź się.
I ratuj siebie.
2120
<
#35 | binka dnia 30.07.2014 10:22
Wydaje mi się ,że należy dać Marcie przeżyć to swoje życie po swojemu. Nasze błędy sa naszymi błędami, a każdy uczy się na własnych . Nikt nie wie co się może jeszcze zdarzyć w życiu.
11373
<
#36 | Brzezina dnia 30.07.2014 10:28
Marta74,
moja historia jest opisana na str. 19-tej wątku Catsnow "Mąż twierdzi że kocha dwie kobiety".

Binka,
może i tak, ale Marta oczekiwała naszych rad / zdań na temat swojej sytuacji.
Oraz czy ktoś próbował iść taką drogą.
Więc ja opisałam swoją historię, ku przestrodze.

A czy posłucha ?
Nie wiadomo, być może tak jak piszesz, musi przekonać się na własnych błędach.
:niemoc
7619
<
#37 | Marta74 dnia 30.07.2014 11:30
Brzezino kochana,

Jeśli naprawdę chcesz porównywać nasze historie... to zgodzę się, że prawdopodobnie mojemu mężowi mogłaby odpowiadać opcja dwóch kobiet w stałej dyspozycji, zwłaszcza gdyby obie były wiecznie zadowolone i żadna nie ciosała Mu kołków na głowie. Z przymrużeniem oka
Wydaje mi się zresztą, że dla większości facetów byłby to scenariusz bardzo atrakcyjny Z przymrużeniem oka , choć nie wszyscy by się na to realnie zdecydowali, z obaw przed konsekwencjami, a wielu nie przyznałoby się głośno do takich fantazji...

Widzę jednak pewne różnice...
Wydaje mi się, że jestem chyba (?) silniejsza psychicznie, starsza (niestety Z przymrużeniem oka ) i mniej radykalna w opiniach - wcześniej nigdy nie twierdziłam, że zdrada oznaczałaby dla mnie koniec związku, a teraz też nie twierdzę, że na pewno pozostanę z mężem do końca życia.
Po odkryciu cierpiałam, płakałam... ale nie błagałam Go, żeby ze mną został.
Mówiłam, że jeśli chce z Nią być, to droga wolna, tak samo mówię i teraz.
Byłoby mi ciężko, ale wierzę, że dałabym sobie radę.
Nie jestem aktualnie depresyjna, nie jestem nieszczęśliwa.
Jestem gotowa wypróbować opcję separacji, która wydawała mi się dobrym pomysłem już wcześniej i... zobaczę, co to wniesie...
Na rozwód mogę się zdecydować w każdej chwili...
Czy podjęcie takiej próby jest błędem...?
Zobaczymy...
3739
<
#38 | Deleted_User dnia 30.07.2014 11:42
Marta74, Słońce Uśmiech
To nie separacja budzi (przynajmniej w większości postów) tu nasz sprzeciw, ale sposób, w jaki widzisz męża oraz to, kim w tym jeszcze związku jesteś.

Cytat

Wydaje mi się ,że należy dać Marcie przeżyć to swoje życie po swojemu.

Otóż to. Wyraziliśmy swoją opinię, reszta, czyli przemyślenia i decyzje należą do niej. Nie ma tu co na siłę nikogo przekonywać do swoich racji. Czas wszystko zweryfikuje...
Ja w każdym razie trzymam za Ciebie, Marta74, kciuki Uśmiech
3739
<
#39 | Deleted_User dnia 30.07.2014 11:55

Cytat

gdybym nie miała dzieci... lepiej byłoby może odciąć się od męża - podjąć próbę ostrego, jednoznacznego zakończenia tego związku,


Cytat

W każdej chwili będziemy mogli modyfikować nasze postępowanie zależnie od zmieniających się okoliczności i stanu psychicznego naszego i dzieci.


Marta rozwód, rozstanie rodziców nie musi oznaczać odcięcie się od męża- Twoje emocjonalne odcięcie tak, natomiast co szkodzi na przeszkodzie żeby dzieci miały kontakt z ojcem? Wiesz to co między wami to inna sprawa , a to co między dziećmi a ich tatą to już zupełnie inna historia.

Zastanawia mnie w jaki sposób będziecie modyfikować swoje postępowanie w zależności od zmieniającej się sytuacji?
Jak? Ty jesteś elastyczna momentami ponad miarę, a Twój maż też jest elastyczny czy egoistyczny? jak dzieci się będą źle z tym czuły to tatuś spakuje sie i wróci od kochanki. Gdyby mu tak zależało na samopoczuciu Twoim i dzieci to by sie opamiętal po pierwszym razie.

Marta nazywasz to separacją, a może nazwij to po prostu porzuceniem rodziny przez Twojego męża- on odchodzi do innej- prosto i jasno Ci to zakomunikował.

Postąpisz według własnych wyborów, to jest oczywiste. Ale spróbuj wybrać się do psychologa dziecięcego, takiego z doświadczeniem.
Zasięgnij opinii żeby nie było potem tak że panu mężowi usuwany jest pylek z pod nóg aby tylko znalazł szczęście, a dzieje się to kosztem dzieci .
Bo problemem jest Twój mąż i jego egoizm- można się zakochać , można odejść, zakończyć pewne sprawy pozamykać i dać żyć innym. A nie łudzić ich nadzieją. Twój mąż nie podejmie konkretnych rozwiązań, bo sie obawia, bo nie wie jak mu pójdzie z tamtą , bo się asekuruje. Wszystko w Twoich rękach przemyśl za i przeciw. Co powiedz dzieciom że tata może wróci ?. Nie wyobrażam sobie jak one będą na to czekały.
4498
<
#40 | rekonstrukcja dnia 30.07.2014 12:24

Cytat

Wygląda na to, że taką drogą nikt z Was jeszcze nie szedł... więc chyba po prostu będziemy przecierać nowe szlaki...

Wcale nie takie nowe, Marta . Chyba jesteś z tej grupy kobiet, co kochają za bardzo.



Ale do rzeczy i spróbuję się streszcać.

Dalej coś mi świta, że w tych mężowskich decyzjach miałaś swój duży wkład. Facet miał jakieś gorsze dni ( każdemu się zdarza i wtedy niekiedy szuka sobie człowiek myślowych ucieczek w przeszłość i gdyba bez większego zaangażowania, a co by było gdyby to i tamto wyszło kiedyś inaczej ), a że on milczek , a Ty doświadczona zdradą, to tak długo borowałaś mu dziurę w brzuchu, aż w końcu przyjął Twoją wersję, że to na pewno chodzi o kochankę sprzed dwóch lat. No i ponieważ mąż Twój z gatunku tych podatnych na sugestie upartych kobiet, więc się po raz kolejny dał zahipnotyzować , tym razem Tobie ( 2 lata wcześniej kochance, która koniecznie chciała odgrzewać jakieś młodzieńcze porywy , zaniepokojona naruszającym ją zębem czasu Krzywi się ) . Jak do tego dodać Twoje wybitne zdolności w racjonalizowaniu nawet najdziwaczniejszych konstrukcji, to po prostu siły nie ma, żeby misio mięciutki nie był jak plastelina. Wtedy zawsze pojawia się jakiś zbieg okoliczności ( ach ta magiczna siła przyciągania ), więc się jakaś okazja szybciutko skrystalizowała. Stawiam na to, że sama zasiałaś w nim tę myśl, żeby sprawdził co słychać u tamtej pani. Myślę , że była nieco naburmuszona po uprzednim odrzuceniu, więc misiek zaczął znów mężnieć, bo poczuł że ma wyzwanie przed sobą. A Ty skutecznie podgrzewałaś atmosferę, bo żyjesz w poczuciu nad-odpowiedzialności za cały świat, a już szczególnie za osoby , którym ( w swoim mniemaniu ) zamknęłaś drogę do szczęścia. I masz wrażenie, że koniecznie musisz wszystko dookoła poprawiać , podstawiać pod nos, myśleć zanim ktoś pomyśli, zrobić zanim ktoś zacznie, nie dając tak naprawdę szansy do wykazania się , czy nawet skonfrontowania z rzeczywistością. Swoją energią mogłabyś prawdopodobnie oświetlić ulice jakiegoś miasteczka Z przymrużeniem oka . Wracając do sprawy...A dalej poszło, jak koło zamachowe, bo przecież inaczej być nie mogło przy tylu intensywnych zabiegach. Pani prawdopodobnie spuściła z tonu i jest chętna na powtórkę z rozrywki, ale się jeszcze droczy z Twoim mężem, żeby mu pokazać kto tu rządzi Z przymrużeniem oka. Pisałaś, że Twój mąż jest bardzo zaradny na polu finansowym, może to jest jakiś dodatkowy wabik dla tej kobiety, ostatecznie chyba niewiele wiesz o tym jak u niej sprawy stoją. Jeśli dobrze zarabia , a jej mąż kuleje pod tym względem, to wiadomo że taka operatywna osoba, będzie wolała oddawać się przyjemności obcowania z kimś na jej poziomie, niż z nieporadnym prawowitym małżonkiem. W razie czego, jakby chciała kiedyś z powodu tego romansu wziąć rozwód, to przecież nic nie straci, a nawet może zyskać. Kiedyś co prawda, bała się że jej mąż zostanie poinformowany o zdradzie ( nie zapominajmy, że Twój mąż ją zostawił na lodzie i lepiej było dla niej nie tracić dwóch facetów na raz ) , ale skąd wiadomo na jakim etapie ona jest teraz . Zwłaszcza, że Twój mąż zapewne poinformował ją, że w tym nowym romansidle mają Twoje błogosławieństwo Z przymrużeniem oka .



Martuś rozpętałaś burzę w szklance wody. A wszystko z powodu, bo chłopinie przy piwku być może ( bo to wcale nie jest takie pewne ) na wspominki się zebrało. No i jak się Marta uprze, to dwa + dwa wyjdzie osiem.


Przeczytałam w nocy całą Twoją historię od dechy do dechy. Uważnie , na spokojnie , w ciszy i skupieniu przeanalizowałam w jaki sposób działasz. Szczególnie moją uwagę przykuły takie fakty : nie potrafisz na chwilkę niczego zostawić, żeby się w sposób naturalny trochę przegryzło , opadło bądź urosło, okrzepło , czy nie wiem jak to nazwać. Nie jestem cukiernik, ale kojarzy mi się to wyrobionym ciastem drożdżowym, które powinno chyba swoje odstać, zanim trafi do piekarnika. A Ty je wrzucasz od razu, kierowana jakimś przymusem zobaczenia natychmiast efektu końcowego.
Tak było np. po zdradzie, Ty natychmiast musiałaś wszystko o czym usłyszałaś , że w niektórych wypadkach jest możliwe. Po dwóch tygodniach od zdrady , Ty już się niecierpliwiłaś, dlaczego jeszcze nie jesteś w pełni sił witalnych i uśmiechnięta od ucha do ucha Szok . W zbliżonym czasie , Ty już natychmiast musiałaś uporać się z procesem wybaczenia, jakby Cię stado wilków goniło, albo życie całej planety zależało od tego , jak szybko Marta opanuje materiał . I połykałaś prawdopodobnie tony podręczników i poradników, zagadywałaś każdego , kto tylko był w Twoim zasięgu jakie by tu jeszcze czary mary uskutecznić, żeby wygrać wyścig z czasem.

No i co z tego wyszło ?

Tylko pozornie udało Ci się przepracować pewne sprawy. Jakbyś wtedy dała sobie czas, to coś mi się widzi, że nie powkręcałabyś się obecnie w niektóre ze swoich hiperaltruistycznych zapędów. Ale teraz jest teraz i wcale nie musisz kontynuować wszystkich swoich zamierzeń. Możesz przecież zmodyfikować swój sposób na bycie nowoczesną kobietą.

A teraz ważna dla mnie rzecz : Marta , operuję takim a nie innym językiem, ale nie ma we absolutnie żadnej złośliwości. Przecież Ty jesteś takim pozytywnym rodzynkiem, gorącym sercem, że nie sposób Ciebie nie polubić , wręcz czasem nie zachłysnąć się tym, jak bardzo życzliwie traktujesz ludzi i z jaką pokorą podchodzisz do życia. Ja poprostu tak piszę, w ten sposób przekazuję swoje przemyślenia. Wyjaśniam z góry ( a właściwie z dołu Z przymrużeniem oka ), bo jesteś bardzo wrażliwą osobą i boję się, że mogłabyś się poczuć niekomfortowo, może nawet urażona . I to nie tyle z tego powodu , co napisałam, tylko jak napisałam.

Jeszcze jedna rzecz , że tak powiem organizacyjna. To są tylko moje przemyślenia, mogę się zupełnie mylić , wszak w wielu przypadkach działam intuicyjnie. Nie mam takiej wiedzy książkowej , jaką masz Ty, w zasadzie nie mam jej wcale, bo rzadko zaglądam do takich materiałów. Także jeśli Cię nie zrazi to, że jestem naturszczykiem, przebrnij cierpliwie jakoś tę moją pisaninę, może choć trochę udało mi się pokrążyć dookoła sedna. Zresztą, mówiłaś że chcesz się skonfrontować z ludźmi z portalu, no to troszeczkę musisz teraz pocierpieć Z przymrużeniem oka. Żartowałam oczywiście z tym cierpieniem. Nic nie musisz Uśmiech .
7619
<
#41 | Marta74 dnia 30.07.2014 12:46
Słoneczka Wy moje!!! Szeroki uśmiech

Dziękuję za troskę! Uśmiech
W tej chwili naprawdę radzę sobie psychicznie i nie czekam bezradnie, żeby On się łaskawie zdecydował, tylko negocjuję warunki, które wydają mi się być dla mnie akceptowalne. W razie potrzeby będę je renegocjować... Z przymrużeniem oka
Z doświadczonym psychologiem dziecięcym jesteśmy już umówieni, podobnie, jak i z notariuszem. Uśmiech
Rzeczywiście świat nie jest dla mnie czarno-biały i nie postrzegam mojego męża, jako jednoznaczny czarny charakter - ma swoje słabości, z którymi chyba się po prostu w tej chwili godzę.
Złego wilka staram się trzymać w uśpieniu (chociaż w ostatnią sobotę się obudził i miałam ochotę wykopać męża z domu w jednej chwili Z przymrużeniem oka ale w niedzielę się dogadaliśmy) i mam nadzieję, że będzie mi się to nadal udawało... niezależnie od dalszego obrotu spraw...
Wydaje mi się, że niezależnie od tego, czy ostatecznie będziemy razem, czy się rozejdziemy, to może być dla nas ciekawe i satysfakcjonujące życie...

Dziękuję, że pozwalacie mi pójść moją własną drogą... Z przymrużeniem oka

Pozdrawiam serdecznie!!! Szeroki uśmiech

PS. Ale kiedy mi będzie źle, to będę mogła Was poprosić o wsparcie...?? Z przymrużeniem oka
3739
<
#42 | Deleted_User dnia 30.07.2014 12:54
Martuniu kochana, ty nawet nie zakładaj takiej opcji, że znowu się zejdziecie- daj sobie spokój z takim związkiem w z taką czyjąś miłością.
Jesteś taką dobrą osobą, taka wrażliwą i ciepłą, że aż sobie Ciebie wyobrażam prawie namacalnie.
Wszystko jakos powolutku ułoży się w tym Twoim życiu i zawsze możesz liczyć na wsparcie życzliwych i lubiących Ciebie ludzi.
Ależ trafił Ci się kretyn.
11373
<
#43 | Brzezina dnia 30.07.2014 12:57
Marta74, Słońce,
powiem tak : Twoja metoda ( formalna separacja i spokojne czekanie na mężulka ) nie podziała.
Tysiące kobiet na to liczyło i przeliczyły się.
Błądzisz.
:cacy

Zrozum, tu trzeba WSTRZĄSU i KOPA dla Zdradzającego a nie głaskania go po główce i uchylania mu "furtki awaryjnej" ( gdyby z kochanicą mu nie wyszło ) !
I to takiego potężnego kopa na otrzeźwienie, że delikwent psychicznie poleci stąd do Japonii !
Przetestowane przez tysiące kobiet na świecie, nawet tu na Forum.
Fajne

Takim wstrząsem dla Twojego "męża" może być właśnie złożenie pozwu i rozwód.
Kochana, spokojnie, pozew możesz zawsze złożyć i wycofać w ostatniej chwili ( nawet na sali, np. na pierwszej sprawie ).
Luz. Fajne
Albo pójść jeszcze dalej w otrzeźwieniu szanownego "małżonka" : doprowadzić do rozwodu a... ewentualnie za jakiś czas wrócić do siebie.
Uwierz, że nic tak nie otrzeźwia tych "błędnych Rycerzy" jak pozew rozwodowy, pozwy o alimenty ( na dzieci i być może siebie Z przymrużeniem oka ) i rozwód.
Trzeźwieją w sekundę.

I NAJWAŻNIEJSZE :
posiadanie rozwodu WCALE nie skreśla Waszego bycia ze sobą.
To tylko papier.
Tak zrobiło setki kobiet, i o dziwo - podziałało !!!
Znakomitymi przykładami są nawet nasze cudowne Forumowiczki np. Jakich Wiele, Binka ( ? )... i kilka innych ( niestety, nie pamiętam już nicków... ).

Dziewczyny te nie ustąpiły w niczym, jak czołg parły do przodu, skutecznie doprowadziły do rozwodów, są formalnie rozwiedzeni.... A SĄ RAZEM !
:tak_trzymaj

Rozumiesz, co Ci chcę powiedzieć ?
Tu działania trzeba, nie czekania.
3739
<
#44 | Deleted_User dnia 30.07.2014 13:15
Tak sobie myślę, Marta74...
Rozpatrzmy sytuację, że mąż wiąże się z ex(?)kochanką lub jakąkolwiek inną. I pewnego znowu lipcowego ranka, przygrzało mu Z przymrużeniem oka i pojawia się z powrotem z prośbą, żebyś go przyjęła.
Skąd będziesz wiedzieć, co nim kieruje?
-W końcu gamoń (jeśli czytasz, mężu Marty74, wybacz Z przymrużeniem oka ) ocknął się, zrozumiał i zostawił niunię.
-Niunia zostawiła jego.
O ile w tym pierwszym przykładzie, rzeczywiście można byłoby doszukiwać się i mieć nadzieję, że replay nie nastąpi, to w tym drugim, dalej będziesz w punkcie wyjścia. Ba! Dopiero będziesz mieć obawy, że jak tylko tamta kiwnie palcem, poleci znowu z rozgrzaną głową...

Dlatego piszę (i nie tylko ja), że pokazanie mu dziś, iż nie boisz się żyć bez niego, że żądasz dla siebie określonych granic, że masz w sobie siłę, jest dobrym wyjściem. Nawet biorąc pod uwagę, że postawisz go pod ścianą.
Nie obraź się, ale branie Twojego męża lajtowo, dawanie mu dużo swobody, nawet gdy mówisz, że chcesz również się wyluzować, jest dla niego sygnałem otwartych drzwi i to niezależnie czy nazywasz to "zobaczymy" czy nie. On po prostu o tym wie i trudno się dziwić, że pozwala sobie na smakowanie, co mu podpasuje Z przymrużeniem oka
3739
<
#45 | Deleted_User dnia 30.07.2014 13:31
Marta z serca Ci dobrze życzę , niepokoi mnie natomiast jedna rzecz - mianowicie to:

Cytat

Złego wilka staram się trzymać w uśpieniu (chociaż w ostatnią sobotę się obudził i miałam ochotę wykopać męża z domu w jednej chwili smiley ale w niedzielę się dogadaliśmy)


Marta tu nie chodzi o karmienie wilka ani o szukanie we wszystkim pozytywów. Dobrze że jesteś nastawiona optymistycznie ale istnieje cos takiego jak tłumienie negatywnych emocji.
W takiej sytuacji kiedyś abo się z Ciebie złość kiedyś tak uleje albo zassie emocje do środka i wpadniesz w czarna dziurę depresji.
Nie chodzi mi o robienie jemu awantur ale o znalezienie tzw zaworu bezpieczeństwa gdzie negatywne emocje jak zlość, smutek znajdą ujście. Każdy z nas ma swoje gorsze dni i posiadanie czegoś takiego pozwala na upuszczenie pary.
Wysiłek fizyczny np dla mnie jest to koszykówka-lekki trening
Marta trzeba być dzielną trzeba patrzeć optymistycznie trzymać pion ale nic się nie stanie jak czasami dasz się komuś przytulić i się wypłaczesz. Powodzenia :cacy
11373
<
#46 | Brzezina dnia 30.07.2014 13:41
Dokładnie.

A ten "zły wilk" co się raz obudził w Marcie74 to było po prostu olśnienie ..........i głos zdrowego rozsądku.


Oby częściej tak się budził ze snu.
9850
<
#47 | lagos dnia 30.07.2014 13:47
A ja tak sobie mysle, ze chyba martwimy sie o Marte troche na zapas. Skoro ona nie widzi tego wszystkiego w czarnych barwach, to moze i my nie przesadzajmy. Los lubi platac figle, i moze być tak, ze najciekawsze jeszczeprzed Martą, a kto inny bedzie zalowal swoich decyzji. Czego Ci zreszta Marta z calego serca zycze.
3739
<
#48 | Deleted_User dnia 30.07.2014 13:56
Udowodnione zostało naukowo to, że ofiarom (Ty jesteś przeciez ofiarą), które wzięły sprawy w swoje ręce znacznie szybciej udało się potem stanąć na nogi niż tym, które czekały na wyrok kata.
Chodzi po prostu o to, że w takiej parszywej sytuacji, w jakiej Ty się znalazłaś człowiek może przyjąć dwie postawy.
Wybór postawy, to sprawa indywidualna każdego człowieka- wiadomo.
Pierwszą może być w miarę bierne czekanie na rozwój wypadków, robienie dobrej miny do złej gry i dopuszczenie swojego kata do decydowania o dalszych swoich losach (czyli takie dogadywanie się z nim, żeby dla niego jasne było, że w razie czego Ty jesteś otwarta na jego powrót, że zostawiasz mu uchyloną furtkę)- jednym słowem certolenie się z kimś itd.
Drugą postawą jest czynny opór i totalna niezgoda na zaprzaństwo. Ofiara mówi wtedy "o nie, proszę pana, hola, hola, takie numery to nie ze mną, paszoł won baronesa i kij ci w ucho, i krzyżyk na drogę, i tak dalej- tu można dopisywac różne powszechnie znane powiedzonka.
Do czego jednak zmierzam?
Otóż wróćmy do pierwszego mojego zdania- że zostało naukowo dowiedzione...
Marto i tak właśnie jest. Człowiek, który w sytuacji zagrożenia potrafił znaleźć w sobie dość siły na to, by uciec z pułapki potem, gdy jest po wszystkim, nie przeżywa aż tak wielkiej traumy, jak ten, który poddał się biernie i wyczekiwał na wyroki boskie.
Ważną sprawą jest po prostu to, żebyś to Ty w każdym momencie czuła się panią własnego życia- szybciej pozbierasz się po wszystkim. Kobieta, która odeszła sama na skutek własnego postanowienia i własnej decyzji czuje się potem mniej przegrana, rozumiesz?
No już nie wiem, jak ci to wyjaśnić.

Komentarz doklejony:
Nie zgadzaj się na to, by Twoje życie, dalsze Twoje losy zależały od jakiegoś faceta i od jakiejś zepsutej baby, która od lat puszcza się z żonatym i dzieciatym facetem.
Czy czujesz się gorsza od tej parki?
Dlaczego tacy ludzie decydują o Tobie?
Czy nie stać Cię na lepsze towarzystwo?Musisz prowadzać się z łajdakami?
Czy Ty jesteś dla kogoś jakąś poczekalnią?
Co to w ogóle ma znaczyć?
Facet nie chce ciebie, bo woli inną- nad czym tu debatować? Co Ty sobie uroiłaś w tej biednej i od lat udręczonej głowince?
Toż niech do niej sobie idzie- Ty przeżyjesz, jakoś pozbierasz się po stracie takiego cudownego faceta, ale nie trzymaj się jego portek, bo on widzi przecież Twoje zachowanie.
I co on sobie o Tobie myśli?
Jak sądzisz Marto- kogo on widzi patrząc na Ciebie?
No pożałowania godny widok, nie sądzisz?
A Ty szanowałabyś chłopa, którego jawnie byś zdradzała, a on mimo to dalej patrzyłby Ci wiernie w oczy i prosił każdym gestem i każdą komórką swojego ciała, żebyś nie odchodziła od niego na zawsze, żebyś dała mu chociaż iskierkę nadziei.
Dziewczyno- no szanowałabyś i kochała takiego faceta?
Bo ja np. nie- owszem miałabym takiego chłopa za niezwykle szlachetnego i dobrego człowieka, ale tak naprawdę, to zwyczajnie lekceważyłam kogoś takiego i patrzyła ze zdziwieniem i nawet z politowaniem, a już na pewno ze współczuciem.
No nie da sie przeskoczyć pewnych rzeczy i już.
Albo ktoś Cię kocha i jest z Tobą i dba o związek oraz o to, by sprawić byś Ty była szczęśliwa, albo ten ktoś nie kocha Cię, olewa wszystko, co was łączy i szuka szczęścia oraz spełnienia u innej, tak jak jest to w Twoim przypadku.
Po co Ci taki mąż?
Widok uganiającej się za facetem kobiety jest bardzo żałosny. Chcesz czekać kolejny rok albo dwa, aż jemu nie wyjdzie z kochanka i może wtedy wróci do Ciebie? Nie szkoda Ci życia na cos takiego?
A co będzie, jeśli z kochanką mu nie wyjdzie, a do Ciebie jednak nie wróci- i tak przeciez zdarzyć się może.
Nie rozwydrzaj tego faceta jeszcze bardziej- niech idzie do tej drugiej, bo kto wie, może właśnie ta kochanka uszczęśliwi go bardziej niż Ty.
Glowa do góry.
5849
<
#49 | sabena dnia 30.07.2014 15:27
Marta74, pisze ku Twojej przestrodze. Bardzo długo mnie nie było na tym portalu, powiem tyle, ze przez dwa lata walczyłam o swoje małzenstwo i starałam się zrozumieć mojego męza, jego kryzys wieku średniego i emocjonalne wahania czy być z rodzina czy z kochanka. Byłam wyrozumiała, godziłam się ze nie mieszkamy razem (ponad dwa lata był sam na placówce dyplomatycznej), ale cały czas wiedział, ze czekam jakby chciał wrócic. Dzieci naciskały cały czas żeby wrócił i wiesz co, po tych dwóch latach powiedział - ok, rozwaze powrót do ciebie. Nie chce Ci mówic jak się czułam, euforia ale i zaczął rosnąc we mnie bunt. Emocjonalna chwiejność i psychotropy. Po dwóch tygodniach od rozstania z kochanką, powiedział, ze jednak nie może wrócic do mnie, bo za nią tęskni i ja kocha i z nią chce być i ze za dużo wody wupłynelo miedzy nami żeby wracac do siebie. Dwa lata separacji zrobiły swoje. To był gwóźdź do mojej trumny, Jestem wrakiem człowieka, po tym nie miałam wyjścia tylko sfinalizować rozwod, przez kolejny rok trwał podzial majątku i teraz czekam na orzeczenie rozwodu, ma to nastąpić na dniach. MARTA ZMARNOWAŁAM 3 LATA! Nie posłychalam ludzi na forum, którzy dawali mi dobre rady i martili się o mnie. Gdybym ich posłuchała oszczędziłabym sobie tyle lat cierpienia i upokorzen. Załuje tego najbardziej. Ty tak jak ja myslałas ze Twój przypadek jest wyjątkowy i ze masz z męzem super więź. Marta MIAŁAŚ z męzem super więź dopóki on nie odszedł do innej kobiety. Tym samym ta wieź przestala istnieć. Słuchaj ludzi, którzy Ci dobrze radzą! To już za długo trwa i wiedz jedno jeśli on się wyprowadzi to już nie wróci. I to będzie jego decyzja nie Twoja. Ja czuje się jak wycieraczka po tym wszystkim i to jest najgorsze. Nie mam dla siebie szacunku. Gdybym tylko mogła cofnac czas to sama podjęłabym decyzje o odejściu i szybkim rozwodzie, chociaż mojego rozwód nie otrzeźwił a raczej ucieszył. Słuchaj kobieto tych doświadczonych ludzi tutaj bo z pespektywy czasu wszystko co mi radzili było prawdą, tylko ja nie umiałam tego wtedy docenic. Życzę Ci wszystkiego dobrego!
8885
<
#50 | meg5 dnia 30.07.2014 15:52
Lagos, cieszę się, że podszedłeś do sprawy w tak niekonwencjonalny sposób :-))
Też mam przeczucie, że taka bystra i inteligentna dziewczyna jak nasza Marta da radę i jeszcze wyjdzie z tego wszystkiego obronną ręką. I będzie po prostu szczęśliwa. Kiedyś, za jakiś czas, kiedy przejdzie swoją drogę, nie skracając jej ani nie gmatwając.
Tyle że pewnie, po prostu żadne z nas tu piszących nie może zrozumieć, czemu tak fajna babka uparła się, żeby zdrajcy piernaty pod tyłek, za przeproszeniem, podkładać, żeby mu się miękko wylądowało.
Marta, weź zabierz te pierzyny i twarde lądowanie będzie :-))
Mimo tych wszystkich cudnych wspomnień, które was łączą, a raczej łączą Ciebie z nim.
Ja jestem już tylko ciekawa, czy Ty tak normalnie i po ludzku nie jesteś po prostu na niego wściekła. To taki odruch...bezwarunkowy...
Bo Ty, jak widzę, potrafisz sobie wszystko wytłumaczyć, uzasadnić, uporządkować. I kurczę, wrzodów się chyba nabawisz :-))

pozdrowionka
3739
<
#51 | Deleted_User dnia 30.07.2014 15:59
sabeno, popełniłaś błąd- to fakt oczywisty, ale spójrz na to z innej perspektywy.
Za chwilę będziesz po rozwodzie, z podziału majątku dostaniesz to, co sobie wywalczysz i chociaż dzisiaj czujesz się, jak wrak człowieka i wrak kobiety przede wszystkim, to przeciez nawet i to smutne doświadczenie życiowe możesz bardzo łatwo przekuć na swoją korzyść.
Inne kobiety dalej bedą chodziły po tym świecie, jak zaczarowane lale, którym wcisnąć można każdą ciemnotę, dalej bedą pakowały się w jakies układy bez szans na szczęśliwe jutro, a Ty będziesz uodporniona na wszystkie tego rodzaju pomyłki.
To tak jakbyś została zaszczepiona na wypadek związku z panem niewłaściwym. Będziesz poznawała różnych facetów i Tobie wystarczy pół godziny i juz będziesz wiedziała, jak rokuje dana znajomość, a nawet, jeśli znowu zaangażujesz się w pana niewłaściwego, to Ty będziesz już umiała odnaleźć się w takiej sytuacji.
Nie będziesz już nigdy nadstawiała swojego karku dla żadnego faceta, nie będziesz żebrała o miłość i o należny Ci szacunek.
Ty po prostu weźmiesz sobie wszystko, co jest Ci potrzebne, sama ze swojego związku, a skoro ktoś nie będzie miał dla Ciebie tego, czego Ty będziesz chciała, to zwyczajnie dasz sobie spokój z takim układem.
Przekuj więc tamto doświadczenie na swoją korzysć, bo Ty masz znacznie większe szanse od innych kobiet na to, by fajnie ułożyć sobie resztę życia. Jesteś odpowiednio zaszczepiona i to jest, na ten moment, bardzo dla Ciebie cenne.
Jeśli facet bierze sobie inną kobietę, to zawsze oznacza to tylko jedno- on nie kocha tej, z którą jest, lecz zakochany jest w tej drugiej.
Mówię oczywiście o zwykłych facetach, normalnych (zaburzonych, haremowych, czy innych czubów nie biorę teraz pod uwagę, bo z nimi to zupełnie inna para kaloszy)- nie ma innej opcji. Kobieta, która tego nie rozumie i dalej łudzi się, że sprawa jakoś się ułozy i td. popełnia wielki błąd.
7375
<
#52 | B40 dnia 30.07.2014 16:26
Marto przepraszam że dopiero teraz odpowiadam i na ogólnym. Ale wydaje mi się że Twój przypadek można z czystym sumieniem potraktować jako wzorcowy.

Po pytaniu na PW i opisaniu tego co zamieściłaś w swojej historii przewałkowałem zdanie poz zdaniu wszystkie poprzednie wątki. 2 lata wstecz. Jak wiesz pojawiliśmy się na forum w podobnym czasie.

Broń Boże nie krytykuję, każdy podejmuje decyzje jakie uzna za najlepsze dla rodziny, dzieci. W przypadku osób takich jak Ty - swoją osobę zdradzony poświęca w imię ratowania związku. Ochrony dzieci. Szczytne ale... no właśnie Ale.

Ale cholernie nie skuteczne. Wydaje mi się że w Twoim przypadku pokutuje aktualnie również ostatnio zdobyte doświadczenie naukowe. Po prostu za dużo próbujesz wytłumaczyć naukowo.

Wielokrotnie powtarzamy na forum szansę daje się raza. Sorry za bardzo delikatnie. Szansę zdrajca może wyżebrać jeden raz. Mając świadomości że kolejnej nie będzie.

Jak zaznaczyłem gdy napisałaś do mnie wałkowałem kolejne Twoje wątki. I nasunęły mi się wnioski.

Pierwszy. Szansa dana prawie z automatu. Bardzo szybko zdecydowałaś się na ratowanie.

Kolejny. Po dwudziestu dniach powtórka z rozrywki tym razem próba zejścia do podziemia (b. nieudolna)
Kolejne rozterki kolejne spróbujemy. Kolejny błąd.

Zastanawiam się jak by wyglądało zachowanie męża gdybyś wtedy strzeliła pozwem. Czy wystąpił by z tak bezczelną propozycją? Piszesz że:

Cytat

stanęło na tym, że chyba wyprowadzi się do wynajętego mieszkania... że spróbuje żyć przez jakiś czas życiem singla... i że skontaktuje się z (ex?)kochanką...


Marta lubię Ciebie jako osobę, rozmawialiśmy na PW więc się nie obraź to nie jest wasze wspólna decyzja. To decyzja Pana małżonka.

Naprawdę nie musisz i moim zdaniem nie powinnaś tego tolerować. Wielokrotnie w wątkach nowych userów zaznaczałem nie proś bo nie ma to żadnego znaczenia. Nie okazuj słabości utwierdzi ich to jedynie w swojej wyjątkowości. Nie okazuj litości bo też od nich jej nie zaznasz.

Pisząc o naukowym podejściu mam na myśli tzw "niedokończoną" miłość. Czytając historię "znajomości" męża z dziunią było by dziwne abyś o tym nie pomyślała.

Wiecie kolejna prawda stara jak świat - "faceci to mają lepiej" Z przymrużeniem oka No niestety ale dużo w tym prawdy. Wielokrotnie spotykamy się z opiniami wyrażającymi różnicę pomiędzy zdradzającymi kobietami i facetami. Jak wiadomo kobiety w dużej mierze (nie zawsze) zdradzając kierują się emocjami. Powstaje związek mentalny. Facet cóż mam nadzieje że koledzy mnie nie zlinczują bardziej chodzi o przedłużenie gatunku (rozsianie genów) niż o uczucia. Ktoś zapyta jaki to ma związek z Martą74 odpowiadam duży.

Żona przyłapana na zdradzie w większości przypadków na pomoc łajzy nie ma co liczyć. Powodów jest kilka po co mu baba z cudzymi dziećmi (które dla niego nic nie znaczą) do tego o moralności pozostawiającej wiele do życzenia, dochodzi kwestia kłopotów z małżonkiem i wg. mnie podstawowy element. Kochanek to tchórz. Kiedyś rozmawialiśmy o tym z jednym, z kolegów z forum. Pojawiło się stwierdzenie. Od zawsze wokół stad kręciły się Bety wykorzystujące nieuwagę Alf lub zwyczajnie liczące na szczęście. Więc po co ryzykować lepiej poszukać sobie nowego obiektu.

W przypadku kochanek sytuacja jest diametralnie inna. Na forum spotkałem wiele przypadków gdzie w przeciwieństwie do Kochanków ich damskie odpowiedniki z reguły nie odpuszczają. Wynika to przede wszystkim z faktu iż wielokrotnie angażują się uczuciowo. Trafiając na podatny grunt a taki co tu ukrywać jest mąż Marty74 nie odpuszczą.

Zacytuję Rekonstrukcję:

Cytat


Rozmawiałyśmy Marta i dalej uważam, że ta kobieta jest szyją kręcącą głową Twojego męża. A predyspozycje i umiejętności zawodowe w manipulowaniu człowiekiem ( myślę , że ujawnienie jej profesji pomogłoby wypowiadającym się w Twoim wątku w szerszej ocenie sytuacji ) musi mieć ta niewiasta niezłe, bo inaczej na suchy chleb nie dałaby rady zarobić.


Uważam bardzo podobnie. Do tego mąż jak na kogoś kto zerwał kontakty z kochanką ma cholernie dużą wiedzę na temat tego co robi. I co najmniej niezwyczjne kontakty.

Cytat

Kilka dni później (o ile wiem wszystko?) rozmawiał z (ex?)kochanką przez telefon... ale nic konkretnego nie ustalili... teraz Ona wyjechała na dwa miesiące i... w kwestii Ich ewentualnej relacji... nic się prawdopodobnie nie wyjaśni do września...
Niemniej to przypieczętowało decyzję o wyprowadzce męża.


I odpowiem Tobie Marta nie wiesz wszystkiego wiesz to co chciał abyś usłyszała.
Przeczytaj sobie post Yorika z linka poniżej (do Twojej historii - 20 dni po)

http://zdradzeni.info/news.php?readmore=2879&rowstart=10

W szczególności bardzo trafne określenie:

Cytat

Jesteś typowym klasycznym przykładem, jak można pięknie spaprać to co można było z dużą pewnością próbować ratować.
Jeśli ściana jest krzywa, to nikt jej na siłe nie prostuje, bo to do pierwszej wichury. Od fundamentu już będzie oderwana. Walnie w najmniej oczekiwanym momencie i jeszcze kogoś zabije.
Ty tej ściany nawet nie wyprostowałaś, nic nie zrobiłaś, uwierzyłaś tylko że jest prosta.
Każdy ci powie, że trzeba ją natychmiast zupełnie rozwalić, bo stwarza zagrożenie dla zdrowia i życia domowników.
To jest pierwsze co powinno się zawsze robić w takich sytuacjach.
Czy z tych samych cegieł stawiać od podstaw drugą, to zaley ile mamy kasy i czy te cegły są jeszcze coś warte.

Dając kłamcy wgląd w swoje myśli, podstawy decyzji, wgląd w plany i sposób myślenia, dałaś się wykorzystać jak dziecko.
Dałaś możliwość urabiania cię, mydlenia oczu, wciskania kitu.
Twój wybór, twoje życie. Jak sie teraz czujesz ?


Jesteś ciepłą osobą, wierzysz w ludzi jedynie to w jakiś sposób usprawiedliwia Twoje postępowanie.

Wg mnie nie nastąpiło zburzenie ściany, nie było przeczołgania. Takie błędy się mszczą.

Ok stwierdzenia że nie chcemy kogoś trzymać na siłę, rozumiem ale na siłę też nie powinniśmy na niego czekać aż się wyszumi.
Zawsze doradzam złożenie pozwu. Ktoś powie papierek ja twierdzę potwierdzenie i deklaracja że zabawa się skończyła.

Marto jeżeli złożenie pozwu doradził również prawnik Pan W nie zastanawiał bym się nawet przez chwilę. Decyzja męża o odnowieniu kontaktów jakaś farsa. Zawsze powtarzamy. Zero kontaktów. I co - on się za nią stęsknił.

Kiedyś rozmawiałem z żoną na temat kontaktów z "szwagrem" (o 2 próbach ze strony łajzy sama mi powiedziała) powiedziała że nigdy z nim po odkryciu nie rozmawiała nigdy nie próbowała się spotkać na co odpowiedziałem wiem. Gdyby było inaczej nie rozmawiali byśmy dzisiaj.

Dlatego nie rozumiem Twojego postępowania. On szansę już dostał nawet kilka dziewczyno. Niestety żadna nie wiązała się z przeczołganiem. A płacz Twój ból co mam powiedzieć. Pewnie znaczył tyle ile mój stan w trakcie rozrywek mojej gwiazdy.

Podsumowując. Była zbrodnia nie było kary, nie było określonych granic.
Możesz akceptować kolejne pomysły małżonka albo wreszcie powiedzieć dosyć. Masz wiedzę psychologiczną sama powinnaś wiedzieć jaki efekt przynosi tolerancja takich zachowań.
3739
<
#53 | Deleted_User dnia 30.07.2014 17:09
Marto Ty mi troszkę przypominasz uroczą Pollyannę, która żyje sobie z uśmiechem na twarzy i głęboko wierzy w to, że każde zło wcześniej czy później i tak zamieni się w dobro i że nie trzeba smucić się z powodu otrzymanych w prezencie kul, zamiast lalki, lecz należy cieszyć się z tego, że ma się zdrowe nogi i kule do niczego nie są potrzebne.

Musisz pojąć i przyjąć do wiadomości to, że Twój mąż z całą pewnością Cię nie kocha. On lubi Cię, ma zaufanie do Ciebie i na swój sposób poważa i szanuje, ale z miłością do Ciebie nie ma to nic wspólnego. Prawdopodobnie on zawsze będzie wspierał Cię i będziesz mogła na niego liczyć, ale on nigdy nie będzie kochał Cię tak, jak Ty jego i tak, jakbyś Ty tego chciała. Coś jest między wami nie tak- może zwyczajnie nie pasujecie do siebie- nie wiem, ale coś najwyraźniej wam nie zaskakuje
.Może jesteś za słodka i za dobra dla niego? Za bardzo spolegliwa i za bardzo wyrozumiała? Za bardzo otwarta i szczera, aż do bólu prosta w tej swojej naiwności i przewidywalności? Więc nudna i żadne z Ciebie wyzwanie?
A jemu marzy się herod baba (w sensie psychicznym) z pejczem w dłoni, którym będzie lała go po grzbiecie i po doopie?
Ty może jesteś taką słodziutką kromeczką chlebka z miodem, a on zasłodził się i teraz marzy mu się gruba pajda ciemnego chleba ze smalcem?
No Marto- musi być jakies racjonalne wytłumaczenie tego, że ten facet od Ciebie ucieka.
Mało tego- on już uciekł od Ciebie i to dawno temu- nie trzymaj go przy sobie na siłę, bo potem będzie Ci bardzo ciężko pozbierać się po jego całkowitym odejściu.
Ty musisz podjąć konkretną decyzję i wprowadzić ją w czyn- potem naprawdę mniej się nacierpisz.

Komentarz doklejony:
Nie wchodź w żadne separacje, nie baw się w takie rzeczy, bo przedłużasz tylko agonię tego małżeństwa.
Uwierz mi- to nic nie da.
Zwyczajnie rozwiedź się i nie patrz na to czy on za Toba pobiegnie- odejdź od tego człowieka dla własnego dobra.
Szkoda Twojego życia, czasu, nerwów i zdrowia.

Komentarz doklejony:
Może Ty za bardzo wychodzisz przed szereg i zamiast walnąć chłopa w pysk za łajdactwo i chamstwo, Ty przybierasz dobrotliwą minę i tłumaczysz mu co on robi źle, a co dobrze- no czy to przypadkiem nie jest tak właśnie między Wami?
Analizujesz jego zachowania, ustalasz, próbujesz zrozumieć i łączysz te fakty,i łączysz i kontrolujesz każdy swój ruch, każde słowo i każdą minę? Może drażni tego chłopa w Tobie ta Twoja idealność? Rozumiesz co mam na myśli, prawda?
Urządzasz mu jakieś posiedzenia i wbijasz do głowy różne mądrości i tłumaczysz, i analizujesz, i starasz się, i starasz.
On siedzi w czasie takich kazań, jak matoł i czuje się tak, jak na tym przysłowiowym kazaniu tureckim?
A gdy pójdzie do kochanki, to nagle otwiera się przed nim zupełnie inny świat- wchodzi do jej mieszkania, a ona bez pouczeń i zbędnych dyskusji po prostu idzie się z nim bzykać i śmieje się, i cieszy z byle czego.
Wydaje mi się, że ta kochanka jest całkowitym Twoim przeciwieństwem- Wy chyba źle się dobraliście i tu leży pies pogrzebany.
Marto zauważ- kochanka wyjechała sobie na dwa miesiące i w doopie ma to czy jej wyjazd będzie miał wpływ na relację z Twoim mężem- czy może on pogodzi się z z Tobą na dobre i nagle przestanie ją kochać. Ona takimi problemami głowy sobie nie zaprząta- ma interes w tym, żeby wyjechać, to sobie wyjeżdża i tyle.
Czy Ty byś tak zrobiła? - to tak na marginesie.
A co robi Twój mąż? Otóż on oświadcza Ci, że kochanka wprawdzie wyjechała, ale on i tak się wyprowadzi, a potem, gdy ona wróci, to powie Ci dokładnie, co dalej.
Kochana, jak dla mnie, to byłby już szczyt wszystkiego, gdyby facet tak mi powiedział. bo tak naprawdę ja dostałabym jasny przekaz- kochanka jest najważniejsza i rządzi moim życie, od niej zależy mój los, a ja muszę zacisnąć mocno zęby i czekać w napięciu przez dwa miesiące, aż ona wróci, żeby wydała na mnie wyrok.
Marto, Ty w całym tym zaprzaństwie masz najniższą pozycję- od Ciebie nie zależy nic. Twój mąż też tańczy, jak zagra mu kochanka, więc pytam- co takiego zrobił z Tobą ten facet, że Ty pozwalasz na to, by pomiatała Tobą jego dziwa?
Przestań być małą dygającą grzecznie słodką dziewuszką i zamień się w kobietę z krwi i kości, zdolną do samodzielnego myślenia i konkretnego działania.
5808
<
#54 | Nox dnia 30.07.2014 20:19
...,, stanęło na tym, że chyba wyprowadzi się do wynajętego mieszkania... że spróbuje żyć przez jakiś czas życiem singla... i że skontaktuje się z (ex?)kochankA
To jest model otwartej komunikacji, który mi pasuje... i tak chciałabym, żeby się zachowywał i w przeszłości... i w przyszłości...."-a jaka to komunikacja ????on poinformował !!!!!!że przez cały czas ,,naprawy związku"w sercu miał kochankę/co stawiało was na straconej pozycji od początku zdrady...... ale może Wasze argumenty mnie przekonają...-żadne argumenty cię nie przekonają bo mam wrażenie że nie po nie tu przyszłaś.Opisałaś swoją tolerancję,optymizm co do przyszłości uzależnionej od decyzji kochanki.Nie zdziwiłabym się gdyby oni cały czas utrzymywali kontakt.Dałaś szansę ,nie skorzystał ,dajesz następną na innych zasadach OK ale nie łudź się że masz coś do powiedzenia,
5849
<
#55 | sabena dnia 30.07.2014 20:41
Marta74, słuchaj tych rad. Nawet nie wiesz jak głupio i infantylnie dla mnie brzmią moje wypowiedzi sprzed ponad 2 i poł roku temu. Takie wydawały się wtedy wszystkim na forum, tak samo jak Twoje teraz. Mono ma rację, dla Twojego męza kochanka jest najważniejsza i raczej to ona dyktuje warunki a on za nią biega, nie wiesz wszystkiego. Tak jak ja nie wiedziałam, wydało się wszystko później, a zapewniał, ze nie miał z nią romansu dopóki sam nie wyjechał. Tez kochanka była i jest najwazniejsza, nawet za cene braku kontaktu z dziećmi. Jest tak jak mówiłam, one nie chcą go znac.
Mono, dziękuję za Twoje słowa, ale na razie trudno mi te doświadczenia przekuć w cos dobrego. Ja już nikomu nie będę w stanie zaufac, wiec trudno mówić, żeby mi to w czyms pomogło w przyszłości. Poza tym w wieku 53 lat ciężko nawet myslec o mowych związkachSmutek.
3739
<
#56 | Deleted_User dnia 30.07.2014 23:04
Sabeno pewnie, że w tym wieku ciężko jest kogoś poznać i może nawet nie chodzi o to, że ciężko jest z samym poznaniem jakiegoś faceta- to można jeszcze przeskoczyć. Mężczyźni bywają różni i nie wszyscy tak chętnie interesują się duzo młodszymi kobietami od siebie- wszystko zależy od tego, jakie priorytety życiowe ma dany facet i czego oczekuje od ewentualnej swojej partnerki. Można trafić na fajnego faceta w każdym wieku- dopóki człowiek żyje i ma jakie takie zdrowie oraz chęci do bycia z kimś, to wszystko jest możliwe.
Nie ma sensu poddawać się i już tak kompletnie w nic nie wierzyć.
Zobaczysz, że i Ty przekonasz się, że nie zamknęły się przed Tobą wszystkie drzwi. Może bowiem zdarzyć się i tak, że życie bardzo Cię zaskoczy i spotkasz porządnego mężczyznę, z którym da się żyć i planować przyszłość.
Nie rób więc z siebie staruszki, która może zapomnieć o sprawach osobistych- bez przesady.
nie trać tylko więcej czasu na roztrząsanie byłego małżeństwa, bo gdy Ty będziesz płakała i stała w miejscu, to Twój mąż w tym czasie będzie żył pełnią życia i nawet przez chwilę nie będzie żałował tego, że pozbył się Ciebie. On czuje się panem zycia, bo wydaje mu się, że skoro dostał jakąś młodą doopę, to Pana Boga chwycił za nogi. To młody bysiorek jest i Ty niczego w tej kwestii nie zmienisz.
możesz zasklepić się w swoim rozgoryczeniu, pławić się w zawiści i w nienawiści, i tym samym dalej tracić swój czas na tego młodzieńca, który od dawna ma Ciebie, wiesz gdzie, prawda?
Możesz jednak zacząć rozwijać się w jakimś kierunku i może nawet zaryzykować i poznawać nowych mężczyzn- Ty dasz sobie z nimi radę, bo lekcję już dostałaś i będziesz widziała, na co zwracać uwagę, co cenić w mężczyźnie, a co uznać za nic niewarty chłam do odrzutu.
Możesz też żyć sobie samotnie, ale to wcale nie znnaczy, że masz od razu czuć sie samotna- życie w małżeństwie z kimś, kto Cię nie kocha jest sto razy gorsze, bo człowiek dopiero wtedy odczuwa niewyobrażalną samotność.
Selena na facecie świat nie zaczyna się i nie kończy.
Znajdziesz swoje miejsce na ziemi i będziesz jeszcze spokojna i szczęsliwa.
Pomyśl ile jest ludzi na świecie, którzy borykają się z bardzo poważnymi chorobami, swoimi albo swoich dzieci, ile jest biedy i podłości ludzkiej. Rozejrzyj się i jeśli będziesz chciała zobaczyć to, co dzieje się wokól Ciebie, to nie ma siły, żebyś nie zauważyła czegoś, co Ciebie ujmie i poruszy. Nie wiesz, co czeka na Ciebie za rogiem- odrzucaj tylko łajno od siebie, czyść swoje ścieżki, a na pewno wszystko powolutku sobie poukładasz.
A co byłoby gdybyś Twój mąż okazał się wspaniałym i kochanym człowiekiem, ale ciężko by zachorował i by umarł? Przecież Ty wtedy też zostałabyś sama- czy nie byłoby to gorsze dla Ciebie stracić wspaniałego i porządnego człowieka od tego, co masz teraz?
Twoje dzieci nie chcą znać swojego ojca, bo on wyżej od nich postawił jakąś doopę, która weszła w rodzinę- widzisz więc, jaki jest dorobek tego młodzieńca? Jak Ty czułabyś się, gdyby to Ciebie nie chciały znać Twoje dzieci, bo gardziłyby Tobą. Patrzyłyby na Ciebie i nie widziałyby w Tobie dobrej i kochanej matki, lecz wielką picz zaczerwienioną i oślizgłą na widok wacka jakiegoś chłopa.
Chciałabyś dla siebie czegoś takiego?
A przeciez Twoje dzieci tak właśnie postrzegają Twojego byłego męża.
On posiał gówno i zbierze gówno, zbierze całe pole gówna- Ty tylko poczekaj cierpliwie i niczego mu nie zazdrość.
Wywalcz to, co słusznie Ci się należy i zajmij się swoim życiem- w stronę tego faceta i jego doopy Ty nie patrz.
A życie ułożyć sobie z kimś można w każdym wieku- zmień tylko myślenie o sobie.

Komentarz doklejony:
Twój były mąż wiecznie silny i sprawny nie będzie- przyjdzie taki czas, że dopadnie go jakieś choróbsko, wacek mu siędzie w najmniej oczekiwanym momencie- sabeno, sto rzeczy może sie jeszcze zdarzyć. Tylko głupiec wyobraża sobie, że zawsze będzie piękny, bogaty, zdrowy i młody- ludzie są tacy durni, że aż żal ściska cztery litery.
Ty nie patrz na niego i nie żyj jego życiem- postaw krzyżyk na tym chłopku i niech mu sie wiedzie, jak najlepiej.
Ty myśl tylko o sobie i o swoich dzieciach- weź przykład z niego i tak, jak on ma Ciebie w doopie, Ty też miej jego w swoich czterech literach.
Nawet, gdy będzie zdychał u płota, to Ty nie ratuj go- niech kochanica troszczy się o niego ,także w biedzie i kłopotach. Dziś on ugania się za nią i wszystko przekreślił z powodu jej piczy- widać nie jest on głównodowodzącym w ich związku.
Ciekawe dlaczego?
Ja wiem dlaczego i śmieję się teraz.
A Ty Sabeno wiesz dlaczego on tak o nia zabiega?
No widzisz- jakie to wszystko jest proste?
Głowa do góry i nie przejmuj sie juz tym facetem- niech on się nażre, ale Ty też nie musisz chodzić głodna.
3739
<
#57 | Deleted_User dnia 30.07.2014 23:38
I wrzodów się nie nabawi, i nieźle się bawi...
Caly czas kombinuje jak by tu wyjść jak przyslowiowa "panna z tańca".
Brrr. jakoś mnie otrząsa, jak czytam "zwierzenia" takich ludzi.
Coś w stylu:
Och... Mąz mnie zdradza, chyba mi to przeszkadza...Może się zbuntuję, jakąś niespodziankę mu przygotuję?
Dziś włosy mam w nieladzie, buty coś niemodne, jak można w nich chodzić?, jak mógł m i to zrobić?
8724
<
#58 | rado dnia 31.07.2014 00:12
Kochani, sęk w tym, że na męża Marty wciąż czeka panna i chłop nie wie co robić. Marta wie jak wygląda kochanka i twierdzi, że jest ładną kobietą. Znam osobiście Martę i twierdzę, że Ty jesteś Marto piękną i bardzo interesującą kobietą. Twój mąż zapomniał już dlaczego jest z Tobą, dlaczego macie trójkę wspaniałych dzieci. Nalezało by mu odświeżyć nieco pamięć. Twój mąż prawdopoobnie sprawdza Cię na każdym kroku, czuje niepewny grunt pod nogami ale nie może zatrybić, że to co robisz to jest właśnie dla niego, dla rodziny. Masz wiele pomysłow, prowadzisz dom, wychowujesz dzieci, pracujesz uczysz się... Może trochę zwolnij i zapytaj go czego od Ciebie oczekuje i dlaczego szuka jakiegoś zafajdanego szczęścia mając SKARB we własnym domu? Z przymrużeniem oka
3739
<
#59 | Deleted_User dnia 31.07.2014 00:18
A ty widziałeś, żeby któryś z tych zdradzaczy odpowiedział, dlaczego zdradza? Możesz zwolnić i pełzać a i tak nie otrzymasz odpowiedzi.
Coś mi tu w ogóle pachnie mistyfikacją.
7619
<
#60 | Marta74 dnia 31.07.2014 01:34
Ludzieeeee, przystopujcie nieco!!! :szoook

Swoim zmasowanym atakiem uzyskaliście to, że się zaczęłam wkurzać, a wcale niełatwo taki efekt u mnie uzyskać... Z przymrużeniem oka
Im silniejszą presję wywieracie, tym bardziej jestem zdecydowana, że chcę pójść swoją drogą. Uśmiech
Nie cierpię czarnowidztwa i naprawdę uważam, że na końcu każdej pokręconej ścieżki można znaleźć szczęście, a to, czy do niego dotrzemy... czy się nie poddamy po drodze... zależy tylko od nas. Uśmiech
Wierzę, że mogę być szczęśliwa żyjąc z mężem w separacji, że mogę być szczęśliwa, jeśli złożę pozew rozwodowy za miesiąc, za trzy miesiące, za trzy lata, jak również jeśli nigdy go nie złożę...
Mogę być szczęśliwa, jeśli będę żyła z mężem, z konkubentem Z przymrużeniem oka, czy bez nikogo (no dobrze... Z przymrużeniem oka bez jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi byłoby mi smutno, ale w każdym razie uważam, że mogę żyć bez stałego faceta).
A jeśli w którejś z tych sytuacji będę jednoznacznie nieszczęśliwa, to wtedy spróbuję ją zmienić...

Staram się sobie tłumaczyć, że piszecie z troski o mnie i za tę troskę bardzo Wam dziękuję. Mi też się zdarzyło kilkakrotnie jednoznacznie sugerować ludziom z forum szybkie rozstanie, ale były to sytuacje, kiedy dochodziło do przemocy fizycznej, notorycznych wyzwisk, lub też np. mąż zdradzał już w chwili zawierania małżeństwa...

Ja uważam mojego męża za wartościowego faceta i poza sytuacją zdrady, która mnie bardzo zraniła, naprawdę mogłam na Nim polegać. Nie krzywdził mnie i w tej chwili też nie czuję się skrzywdzona.
Uważam to za uczciwe i na Jego miejscu chyba zrobiłabym tak samo.
Jeśli w przyszłości zachowa się, jak drań - jeśli zostawi dzieci bez środków do życia, zacznie na mnie wieszać psy, w jakiś sposób jednoznacznie nas skrzywdzi, jeśli zacznie mnie znowu oszukiwać... to zniszczy to odtwarzane mozolnie zaufanie i prawdopodobnie będę musiała wejść z Nim w konfrontację.
W tej chwili jednak nie czuję się atakowana, wcale nie czuję się ofiarą i jestem nastawiona na szukanie kompromisów i zgodną współpracę.

Jeśli chodzi o wydarzenia sprzed 2-3 lat, to nabieram do nich coraz większego dystansu emocjonalnego, przykre wspomnienia wracały rzadziej i nie przeszkadzały mi one ostatnio okazywać mężowi pozytywnych uczuć.
Może to był w pewnym sensie błąd, może powinnam grać zimną i niedostępną, żeby mój mąż czuł się bardzo niepewnie... ale ja nie chciałabym być długofalowo w związku zimnym, pełnym dystansu, nieufności i potrzeby kontroli.
Nie chcę być czujna, nieufna, gotowa na cios, nie chcę być wrogo nastawiona do facetów i szczęśliwie póki co taka nie jestem.

Nawet jeśli nasz związek się ostatecznie skończy, to tych dwóch lat nie uważam za stracone - ukończyłam maraton, triatlon, studia podyplomowe, wiele się dowiedziałam o sobie i o innych ludziach (zwłaszcza o tym, jak myślą faceci).
Nie jestem zniszczona fizycznie, ani psychicznie, tylko w naprawdę niezłej formie, gotowa na nowe wyzwania. Jeśli nasz związek się ostatecznie rozpadnie, być może będą to wyzwania jeszcze bardziej interesujące... Z przymrużeniem oka

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzą!!! Szeroki uśmiech
Rado, dzięki Uśmiech , ale prosiłam, żebyś nie prowokował...

Sabena, jeszcze do Ciebie, przynajmniej kilka słów...
Brzmisz bardzo smutno... jednak mam nadzieję, że wkrótce się otrząśniesz.
Moja mama została po czterdziestce wdową z czwórką dzieci na utrzymaniu...
Było Jej ciężko, ale dała radę. Szeroki uśmiech
Po pięćdziesiątce, kiedy wszystkie dzieci dorosły, drugi raz wyszła za mąż i wygląda teraz na naprawdę szczęśliwą.
Przecież wszystko jest możliwe... trzeba tylko mocno chcieć i poszukać w sobie siły, żeby swoje plany realizować!!! Szeroki uśmiech
PS. Mówcie mi, proszę, to samo kiedy ja będę przeżywała chwile zwątpienia... Z przymrużeniem oka co jest nieuniknione... niezależnie od tego, co mi niezbadana przyszłość przyniesie... Z przymrużeniem oka
Dobrej nocy życzę... Uśmiech
3739
<
#61 | Deleted_User dnia 31.07.2014 01:46
Marta, wiecie już co powiecie dzieciom, jak wytłumaczycie wyprowadzkę ojca? Czy raczej poczekacie na opinie psychologa?
9937
<
#62 | Ramirez dnia 31.07.2014 02:36

Cytat

a kiedy coś mi się ze zdradą kojarzyło, nie zawsze byłam w stanie stłumić złośliwy żart, lub smutny komentarz i łzy...


W zasadzie wszystko już zostało powiedziane. 14 lat małżeństwa, trójka dzieci... i dawna miłość. Introwertyk zamknięty w sobie, czasami zazdrosny. Potraficie ze sobą rozmawiać. Ustalacie i negocjujecie. Jest plan - rozstać się po przyjaźni, by nie kaleczyć dzieci.

Cytat

Marta wie jak wygląda kochanka i twierdzi, że jest ładną kobietą. Znam osobiście Martę i twierdzę, że Ty jesteś Marto piękną i bardzo interesującą kobietą.


Staram się wyobrazić związek Marty i jej męża.

Cytat

dlaczego szuka jakiegoś zafajdanego szczęścia mając SKARB we własnym domu?


Problem leży w tym, że mąż Marty ma za dobrze. Większość udanych małżeństw jest ze sobą, bo albo mają wspólną pasję i cele, albo walczą razem o przetrwanie w tym naszym post PRL'u BIS o przetrwanie do pierwszego - trójka dzieci to jednak pewne wyzwanie finansowe jest i pewien ból głowy - i wtedy nikomu nie w głowie osłabiać twierdzę jaką jest rodzina.

A tutaj, pojawia się obca kobieta, i do tego mu chętna.

W domu - Marta sama przyznaje, była tylko człowiekiem, więc chociaż jak napisała, mąż się starał - to czasami musiał słuchać o tym, czego żaden facet nie lubi - tzw. wypominki.
I teraz mamy faceta, co nie musi walczyć o koniec z końcem jeśli idzie o finanse, mamy zranioną żonę i troje dzieci - ten facet wiec co ma - on się jako mężczyzna zrealizował, drzewo posadził, ale...

... ale gdzieś tam kołacze mu się w durnej głowie, że gdzieś tam jest kobieta, z którą może mieć lepiej - bo może nie jest tak poznana jak żona, wnosi nutę tajemniczości, nieznanego, i uwielbienia i... męskie wyzwanie.
Podobno po 10 latach seks z własną żoną to jak kazirodztwo. ;-)

Więc mąż Marty - jak już wcześniej napisano - ma jak w tekście: "osiołkowi w żłoby dano, w jednym owies, w drugim siano".

I ten facet myśli sobie tak, że musi iść i teraz zawalczyć o nowe szczęście, bo stare szczęście przecież już ma - ma wspaniałe dzieci, ma Martę - więc... gdzie jest to cholerne szczęście?! Szczęście, przyjdź, chyżo przybywaj!!!

Jeśli facet mówi, że musi odejść i się wyprowadzić z domu, od rodziny - to jest to stan przejściowy, by nabrać odwagi, by porzucić wspaniałą rodzinę. Mąż Marty to tchórz. Namyśla się - i wie, że dostaje czas do namysłu - to też już zostało powiedziane.
A co można zrobić z tchórzem? Można z niego zrezygnować i zacząć nowe życie - i tu żadna separacje nie jest potrzebna, tylko rozwód. Można on jeszcze też liczyć na akt łaski, że tchórz stchórzy i z podkulonym ogonem będzie chciał wrócić do rodziny.

Oczywiście, mąż może dostąpić aktu łaski powrotu - bo Marta jeszcze z niego nie zrezygnowała. On jednak wie, że jak wróci - to ma przed sobą kilka lat "gry wstępnej" w postaci doświadczania żalów. I wie, że tam czeka hienka - co mu teraz miodem smaruje, ale... do czasu. Jak mogła oszukiwać swojego nieszczęsnego męża - to niech nie liczy na to, że hienka go nie zamieni za jakąś chwilę na lepszy model - gdy tylko się trochę znudzą sobą, i pojawi się nowszy model, co ją zafascynuje i wyrwie z egzystencjalnej nudy.

Czy uda się rozstanie w przyjaźni? Tak, o ile to może być "przyjaźń" z zaciśniętymi zębami. Wymaga od nas pewnych ofiar - bo ponieśliśmy już stratę uczuć, to teraz trzeba jeszcze podzielić się dobrem wspólnym. Czy warto? Moim zdaniem tak - bo dla zachowania relacji, szczególnie jak są dzieci - lepiej by widziały normalnie rozmawiających ze sobą rodziców, niż wymianę kolejnych emocjonalnych ciosów. Mi przynajmniej udało się zachować normalną poprawną znajomość z EX, co uznaję po czasie że warto, mimo że nie mam dzieci, i meble wyjechały. W małym mieście warto - gdzie wszyscy prawie się znają.

Marto - akurat w takiej sytuacji administracyjny papier orzekający dla PRLu Bis o rozwodzie, z jego winą - to dla Ciebie:
- zabezpieczenie materialne,
- uwolnienie z zobowiązań wobec niego przez pięć lat,
- w tym przypadku, orzeczenie alimentacyjne daje większą pewność, że hienka dostanie biedniejsze prezenciki, więc po co mu zostawiać pieniądz w bonusie - alimenty na trójkę dzieci, plus na ew. na Ciebie - jego atrakcyjność finansowa wkrótce szybko doprowadzi go do impotencji. :-)

Czasem warto walczyć o zachowanie związku, ale tu chyba już to zrobiłaś, a jak tchórz się zreflektuje - to z rozwodem czy bez, możecie przynajmniej zacząć raz jeszcze od nowa - ten rozwodowy papier, to zabezpieczenie dla Ciebie, a dla niego kłopot, i tym powinien się stać.

Trzymaj się ciepło - i nie odpuszczaj. Zrobiłaś co mogłaś.
11373
<
#63 | Brzezina dnia 31.07.2014 08:57
Ramirez :

Cytat

Trzymaj się ciepło - i nie odpuszczaj.



Marta74 już odpuściła.
Ona swojego zdania i postępowania już nie zmieni.
Przykro mi mówić, ale moim zdaniem Marta74 jest przypadkiem beznadziejnym.

Dziwiliśmy się i dosłownie siwieliśmy przy Catsnow, ale moim zdaniem Marta74 jest jeszcze gorszym przypadkiem !
Ona zmarnowała już DWA LATA, zmarnuje i kolejne.

Myślałam, że jak przeczyta ostatnie niezwykle cenne i trafne posty od Sabeny, Betrayed40 i Ramireza to coś do niej trafi...
ale niestety nic. :rozpacz
Tym bardziej, że te dwie opinie od mężczyzn powinna traktować ze szczególną uwagą bo taki "męski punkt widzenia" jest dla nas kobiet szczególnie cenny.
Niestety nie.
:rozpacz

Moim zdaniem najgorsze jest to, że o ile Catsnow widzi ten swój syf i moralnie brzydzi się nim oraz wyraźnie męczy się w tej sytuacji ( tyle, że boi się podjąć kroków, ale uważam, że to kwestia czasu ) to Marta74 na swój syf patrzy niemal z kretyńskim uśmiechem ( sorki za szczerość ) i dorabia jakąś romantyczną ideologię dla tego swojego "goowna".
Co więcej, ona wręcz poetycko zachwyca się nim, przegrzebuje je i dopatruje cudownych plusów i szans z niego wynikających !
:szoook
Serio, ja takiego przypadku tu nie widziałam.

A swoimi wnioskami już tylko ośmiesza się.
Cytuję :

Cytat

Ja uważam mojego męża za wartościowego faceta ( :wykrzyknik ) i poza sytuacją zdrady, która mnie bardzo zraniła, naprawdę mogłam na Nim polegać. ( :wykrzyknik ) Nie krzywdził mnie ( :wykrzyknik ) i w tej chwili też nie czuję się skrzywdzona.
Uważam to za uczciwe ( :wykrzyknik ) i na Jego miejscu chyba zrobiłabym tak samo.


Cytat

wcale nie czuję się ofiarą ( :wykrzyknik ) i jestem nastawiona na szukanie kompromisów i zgodną współpracę.


Brak słów, bez komentarza.


Sorki, ale powtórzę :
do mnie dotarło, że po prostu

Cytat

Marta74
jest przypadkiem beznadziejnym.
Ona ma po prostu inne postrzeganie rzeczywistości.
I choćbyśmy pękli nie zmienimy tego.
To typ osoby, która potrafi zachwycać się "goownem" i radośnie przekonuje siebie i otoczenie, że "ono przecież tak ślicznie pachnie."
Nie zrobimy z tym nic.

Tym samym ja osobiście wycofuję się z tego wątku, bo niestety uważam, że dalsza pisanina nie ma najmniejszego sensu.
Ona i tak niczego nie zrozumie.
To "perły przed wieprze"...
3739
<
#64 | Deleted_User dnia 31.07.2014 09:12
Marta
Piszesz o zdradzie męża w czasie przeszłym.
A to przecież ciągle trwa! Tylko teraz zdradza nie fiutem, a głową.
To nie rokuje dobrze.
Jak macie budować pozytywne relacje, skoro on Cię nadal zdradza?!
Skoro ma odwagę mówić Ci w ten sposób o kochance, to, co dopiero dzieje w jego głowie! Wciąż o niej myśli! Zwyczajnie, tęskni za podnietami, których nie poczuje przy Tobie!
Ty to wyczuwasz. Dlatego się szarpiesz. Chcesz czarować rzeczywistość, bo, przecież już tyle po zdradzie i czas zapomnieć. Ty jesteś na to gotowa, on nie.
Nie ma szans na dobre zmiany skoro zdrada wciąż trwa.
I skończoną naiwnością jest nazywać kłamcę i tchórza introwertykiem.
Wiele kobiet przetrzymuje zdrady, czas mija, facetowi przechodzi chęć dokazywania i dogorywają razem... Jasne, da się... Przychodzą wnuki, dziadkowie się cieszą... Ten scenariusz jest u Ciebie bardzo prawdopodobny.
Choć nie będzie fajerwerków, bo już nie będzie, a będzie tak sobie, jeśli nie gorzej, to wiele par tak żyje... Możesz i Ty.
Ale najpierw musisz cierpliwie znieść wszystkie numery Twojego pana i czekać, aż się wyszumi.
Oczywiście, istnieje ryzyko, że zwyczajnie kopnie Cię w Twoją słodką i naiwną pupcię. I chyba tego boisz się najbardziej...Mimo, że swoim optymizmem na wyrost, chcesz przesłonić brutalną prawdę.
Dużo siły Ci, Marta, życzę, bo życie, niestety, nie jest takie , jak chcemy...
7619
<
#65 | Marta74 dnia 31.07.2014 10:40
Brzezino moja miła, Z przymrużeniem oka

Bardzo się cieszę, że się wycofujesz z tego wątku i bardzo Ci za to dziękuję!!! Szeroki uśmiech
Mam nadzieję, że ponieważ masz monopol na właściwe postrzeganie rzeczywistości, to nigdy nie zmieniasz zdania...??? Z przymrużeniem oka

Avenious,

Moje życie jest takie, jak ja chcę, choć nie na wszystkie jego aspekty jestem w stanie wpłynąć...

Boże, daj mi cier­pli­wość, bym po­godził się z tym, cze­go zmienić nie jes­tem w sta­nie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jed­no od dru­giego.

Właśnie przebiegłam 15 km i dobrze mi to zrobiło. Szeroki uśmiech
Ale wydaje mi się, że w tej chwili potrzebuję urlopu od udzielania się w tym wątku. Z przymrużeniem oka Nie będę tu pisała przynajmniej przez kilka tygodni, chyba że ktoś/coś wytrąci mnie zupełnie z równowagi... Z przymrużeniem oka
Kwestię pozwu rozwodowego zostawiam otwartą - może złożę go za miesiąc... może za rok... może nigdy... a może złoży go mój mąż... i każda z tych wersji będzie miała swoje plusy i minusy.
Podobnie otwarta jest też przyszłość mojego związku z mężem - żadne z nas nie chce w tej chwili zatrzaskiwać drzwi i na szczęście to my o tym decydujemy. Uśmiech
Napisałam wczoraj, że na końcu każdej pokręconej życiowej ścieżki można znaleźć szczęście, dziś myślę trochę inaczej Z przymrużeniem oka - chwile szczęścia chwytać trzeba przecież również na trasie i cieszyć się nimi, nawet jeśli u każdego z nas są przeplatane trudniejszymi momentami.

Przesyłam wakacyjne buziaki i lecę się pakować!!! Szeroki uśmiech
2120
<
#66 | binka dnia 31.07.2014 10:59
Dlaczego tak atakujecie Martę. Czytam ją i widzę , że jest spokojna, pogodzona. Czy nie o to w życiu chodzi aby to nam było dobrze? Abyśmy żyli zgodnie z własnym ja? Jeżeli jej tak pasuje, jeżeli nie ma z tego powodu depresji, nie rwie włosów z głowy to widoczne tak ma być. Bo Ona dokonała takiego wyboru. Ludzie ogarnijcie to. Możecie ją nazywać jak chcecie, tylko nie wiem po co. Nie wszyscy muszą myśleć jak ona, nie wszyscy muszą postępować jak ona. Powtarzam to jej życie i jej decyzja.
Marta wypoczywaj,łap dobre fluidy, działaj tak aby to Tobie było w życiu najlepiej, a tym co powiedzą ludzie w ogóle się nie przejmuj. A jak będzie Ci źle to pisz choćby na PW. Pozdrawiam cieplutko.
9937
<
#67 | Ramirez dnia 31.07.2014 12:11

Cytat

Wierzę, że mogę być szczęśliwa żyjąc z mężem w separacji, że mogę być szczęśliwa, jeśli złożę pozew rozwodowy za miesiąc, za trzy miesiące, za trzy lata, jak również jeśli nigdy go nie złożę...
Mogę być szczęśliwa, jeśli będę żyła z mężem, z konkubentem smiley, czy bez nikogo (no dobrze... smiley bez jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi byłoby mi smutno, ale w każdym razie uważam, że mogę żyć bez stałego faceta).
A jeśli w którejś z tych sytuacji będę jednoznacznie nieszczęśliwa, to wtedy spróbuję ją zmienić...

Staram się sobie tłumaczyć, że piszecie z troski o mnie i za tę troskę bardzo Wam dziękuję.

Ja uważam mojego męża za wartościowego faceta i poza sytuacją zdrady, która mnie bardzo zraniła, naprawdę mogłam na Nim polegać. Nie krzywdził mnie i w tej chwili też nie czuję się skrzywdzona.
Uważam to za uczciwe i na Jego miejscu chyba zrobiłabym tak samo.
Jeśli w przyszłości zachowa się, jak drań - jeśli zostawi dzieci bez środków do życia...


Czyli.... z tego wynika, że cały problem to tylko zraniona miłość własna?! Wychodzi na to, że teraz czy ten chłop jest w domu, czy go nie ma, to zupełnie jest bez znaczenia. Po 14 latach związku, seksualne emocje nie mają już aż tak wielkiego znaczenia - jest to bardziej zaangażowana przyjaźń. Byle pieniążek na konto wpływał, a się dogadacie. Byle udało się dzieciom przekazać, że tak się czasami w życiu zdarza, więc niech nie tracą swojego poczucia bezpieczeństwa, bo oboje będziecie się o nich troszczyć.

W swoim życiu spotkałem kilka kobiet, wszystkie zakochiwały się nagle w kimś innym i zupełnie dla nich niespodziewanie - i odchodziły, by poznać nader bolesne zderzenia ze ścianą życia. Każda wypalała w serduchu niezłą ranę, aż z czasem powstała świetna skorupa, jak u żółwia, przez którą teraz już ciężko zranić. Pancerzyk taki w życiu się przydaje, a wtedy to co przytrafiło się czy mi, czy Marcie - nie jest w stanie już nas zbyt mocno zranić. I Marta ma już taki pancerz, jest niczym dobrze wyposażony rycerz przed bitwą, uzbrojona we własne atrybuty życia, zna swoją wartość - wie, że da radę.

Tylko ktoś, kto ma na sobie pancerz od życia może mówić - mogę być szczęśliwa. Zadowolenie z tego co robimy jest w nas, nie musi być uzależnione od obecności tej drugiej dotąd bliskiej osoby, szczególnie, gdy ta ta nagle stwierdza, że musi sobie poeksperymentować z emocjami - bo ma za mało doświadczeń w tej materii i nigdy mocno nie oberwała.

Mamy swoją wartość, przez lata nabyte umiejętności - znamy swoją wartość, więc jak ktoś tego nie chce cenić, to może znajdzie się ktoś, kto kiedyś to doceni - i wtedy będzie jeszcze fajniej. Kochance męża kupić kwiaty...
8724
<
#68 | rado dnia 31.07.2014 12:55
Marta74, Takie są faktyZ przymrużeniem oka, skoro wiesz, że Twój mąż czyta wpisy na forum, sprawdza komórkę, i pocztę to może dotrze do niego co może stracić i czy jest to dla niego priorytetem i celem w życiu. Ja twierdzę, że kochanka skutecznie go szczuje i biedak nie wie czego chce. Silą go nie zatrzymasz ale przynajmniej teraz uczciwie podchodzi do tematu, mówiąc Ci o tym. Trzymam kciuki, jesteś mądra więc podejmiesz dobrą decyzję. Pozdrawiam
7413
<
#69 | hmm dnia 31.07.2014 18:28
Jestem w szoku.........nie popieram opcji aby zdrajca miał możliwości. Nie ma na świecie osoby idealnej, zawsze czegoś nam będzie brakować w mężu (żonie) i dojrzałość polega na akceptacji tego faktu. Marta74 zaakceptowałaś jego nawet w zdradzie i nawet w obecnych jego decyzjach ale on Ciebie nie. Gdzieś to pisałam, że małżeństwo spełnia ponoć 80% naszych potrzeb i zawsze będzie brakować do 100%. Stworzyłaś mu układ idealny może mieć 100% - Ciebie i ją. Układ idealny, a jak zaproponuje trójkącik to też będziesz taka wyrozumiała?! Przepraszam, że tak dosadnie ale napiszę do czego prowadzą owe decyzje za które Ty również ponosisz odpowiedzialność. Skoro jesteś taka wierząca to polecam Ci płytę Marka Gungora "Twarde babki", to wykład o stawianiu granic mężczyźnie i po co są te granice. Dzięki granicom buduje się poczucie bezpieczeństwa nie tylko sobie ale również mężowi i dzieciom. Bez granic taki mąż będzie błądził a wasze dzieci będą się temu przyglądać i będą czerpać na przyszłość. Mam taki tolerancyjny przykład w rodzinie, jej tolerancja była tak wielka, że potem i ta kochanka się znudziła, dochodziły następne, potem coraz młodsze potem alkohol a teraz to już dno, szkoda nawet opisywać. Tą swoją tolerancją uczyniła krzywdę sobie, jemu i dzieciakom, bo nigdy nie tupnęła nogą i nigdy tym samym nie dała SZANSY. To o czym ty piszesz jest możliwe i ja mam taką przyjaźń z byłym mężem ale najpierw odeszłam z córką od niego i nigdy już nie wróciłam. Dzięki temu stałam się lepszym człowiekiem i on również, przede wszystkim jest lepszym ojcem niż gdy byliśmy razem i ma świadomość, że jeśli nie szanujesz bliskich osób to ISTNIEJE TAKA OPCJA, ŻE ICH STRACISZ. Kobiety są jak książka, Twój mężczyzna chce ją czytać, jeśli dasz się przeczytać cała i staniesz się przewidywalna to się znudzisz. Nie wolno nam mierzyć mężczyzn tą samą miarą, u nich buzuje testosteron z którym walczą codziennie i dlatego między innymi potrzebują granic. Te piękne wypowiedzi pełne czułości i troski z Twojej strony działają na kobiety i kobieta to rozumie i kobieta tego też oczekuje ale mężczyzna jest z innej gliny. Dlatego proszę Cię obejrzyj Marka Gungora. Ja kupiłam jego taśmy i krążą niemal po wszystkich moich znajomych, coś wspaniałego. Wszystkie seminaria czy to dla małżeństw, singli, studentów, kobiet są niesamowite. Trzymaj się.
5387
<
#70 | HeniekZdzialek dnia 31.07.2014 19:52
Ja to myślę, że Ty sobie doskonale dasz radę. Wiem, że trochę w tym co piszesz jest teorii i wyobrażeń, bo rafy przed Tobą... Rozstanie ma swoje koszty, jednym z nich jest ból. Ludzie różnie reagują na ból... czasem ranią innych w odwecie. Ale Ty tu zaprzątasz uwagę zrozpaczonych, a wszystko wiesz. Szczerze mówiąc, to zebrałaś sporo fajnych komentrzy... tyle, że w pierwszym wpisie pokazałaś, że wszystko wiesz. Zasadniczo, to fajnie się to wszystko czyta mimo dramatyzmu, to znaczy ze świadomością dramatyzmu. Dasz radę
4498
<
#71 | rekonstrukcja dnia 31.07.2014 22:39
Pewnie, że Marta da radę i na dodatek będzie szczęśliwa i zadowolona ze swojego życia. To jest tak pozytywnie nastawiony do życia człowiek, że aż czasem mi się jakaś taka nierealna wydaje. Ale gadałyśmy, więc wiem, że faktycznie istnieje. Powinni ją sklonować i w aptekach sprzedawać zamiast jakiegoś prozaku.

Jest tylko jeden problem...tę dziewczynę trzeba chronić jak dobro narodowe, bo za dobra jest i troszeczkę chyba do niej nie dociera, że naprawdę istnieją ludzie, którzy bez skrupułów wykorzystują innych.

Dlatego Martuś, rób jak Ci serce podpowiada, ale czasem pozwól też innym o Ciebie zadbać Uśmiech .
6755
<
#72 | Yorik dnia 01.08.2014 17:33
Rekonstrukcja,

Cytat

Ale gadałyśmy, więc wiem, że faktycznie istnieje.

Nie możliwe, kosmici nie istnieją Szeroki uśmiech

Pomysł z separacją, to szczegół. Potrzeba chwili.
Ja widzę pozytyw. W końcu Marta jakby trochę zrozumiała, że w krytycznych momentach warto się wysilić, ale nie można przeżyć życia za kogoś, nie można myśleć i decydować za kogoś całe życie lub żyć czyimś życiem.


Powstrzymywałem się, jak mogłem, ale już nie daje rady.
Niby też jestem facetem, ale za holender nie mogę tego zrozumieć. Wyprowadzka ok, ale mrzonki o szczęśliwym życiu z kochanką, która ma swoją rodzinę ? Na jakiej podstawie ? Tych spotkań bez zobowiązań ? Albo to grubymi nićmi szyte, albo to kompletne jaja;

Rozumiem trudności i to, że pozycja zdradzającego po zdradzie jest nie do pozazdroszczenia. Trzeba być jednak bardzo naiwnym, żeby nie wiedzieć, że powrotu do tego co było nie będzie, bo zdradzony się zmieni i nie będzie już tą samą osobą.

Zdradzony odkrywa, że istnieje, że też ma swoje pragnienia, potrzeby i niezrealizowane marzenia i zaczyna walczyć o swój świat, który od początku należał się jak psu micha, jednak zawód dopiero to uświadomił. To nic innego jak przegrupowanie szeregów. Tworzy się inaczej poukładany świat, bo stary się natychmiast rozpada.

Trzeba mieć jaja, niezależnie od płci, żeby to wytrzymać i się przystosować do nowej rzeczywistości. To są zmiany polegające na wyrzeczeniach (choć innych) po obu stronach. Zdradzający niestety chyba widzi to tylko swoje i to jako karę za grzechy.

Jeśli ktoś był księciem lub księżniczką, miał za dobrze i okazuje się, że może o tym zapomnieć, to nawet najuczciwszy kompromis jest dla takiej osoby nie do zaakceptowania; Okazuje się, że świat już nie kręci się wokół niego. Mało tego, czyjeś potrzeby czy czyjaś realizacja siebie są ważniejsze niż on. Wszystkie stare z mozołem wypracowane metody wywierania nacisku czy kontroli stają się bezużyteczne. Pępek czy centrum decyzyjne świata przestaje istnieć. Jak dochodzą do tego w pełni uzasadnione pretensje i zarzuty, to widoków na poprawę sytuacji nie ma. Strategia przeczekania się nie sprawdziła; Gdy wszystkie zabiegi prowadzące do powrotu starego układu się nie sprawdziły, zostaje tylko jedno wyjście uciekać ! To tylko świadczy na czym właściwie oparty był taki związek, jakie miał fundamenty i na czym komu zależało.

Wygląda na to, że w Marty przypadku nie jest inaczej. Marta wbrew pozorom chyba potrafi być nieustępliwa lub dużą dziurę w brzuchu wiercić, pokazać, ze też ma swoje prawa i to sensownie uargumentować. Sama powinna wiedzieć, na ile była dokuczliwa. Chyba jednak utrata pozycji, kontroli i wpływu jest najgorsza. Powstaje sytuacja, tak dałem ciała, ale starałem się, czasami bardzo, tyle że baba mi zwariowała, roztrząsa wszystko do bólu, wciąż jest niestabilna emocjonalnie, czepia się wszystkiego, siebie stawia na pierwszym miejscu. Masakra. Tej już się nie urobi, jak kiedyś. O wiele łatwiej przyuczyć mniej wszystkiego świadomą, prawda?.

To akurat jest w miarę zrozumiałe, ale nadzieja powrotu do kochanki już nie, nawet jako próba, bo w tej chwili drzwi powrotu są otwarte, ale czy po takim ruchu będą? Pomijając, czy wcześniej grunt jest przygotowany czy nie i kogo się krzywdzi, szczęśliwe związki z kochankami? 75% się rozchodzi. Przecież to nawet nie jest 1/2 szans powodzenia. Wchodzi się w układ oparty wybitnie na wyobrażeniach romansowej bajki z kimś kogo właściwie się nie zna, a ludzie raczej nie są idealni, w przeciwieństwie do naszych wyobrażeń o nich.

Nówka sztuka zawsze pachnie dla nabywcy bardzo ekscytująco. Gdy wyobrażenia zastępują fakty, pojawiają się obowiązki, ustępstwa, koszty regularnego serwisu. To zupełnie coś innego, niż użyczenie, gdzie koszty serwisu do tej pory pokrywał ktoś inny, nawet o tym nie wiedząc.
9850
<
#73 | lagos dnia 18.09.2014 08:22
Hej Marta
Jesli masz ochote, napisz jak rozwinela sie Twoja sytuacja. Jestem ciekaw jak sie w tym wszystkim odnajdujesz. Pozdrawiam
7619
<
#74 | Marta74 dnia 18.09.2014 12:33
Hej, Uśmiech

Ze zdziwieniem dostrzegłam mój odświeżony wątek...
Dzięki za pamięć! Uśmiech

Póki co daję sobie jakoś radę, Lagos... ale za wcześnie chyba jeszcze na kolejne podsumowanie...
Może za kilka tygodni, OK...? Z przymrużeniem oka

Pozdrawiam!!! Uśmiech
3739
<
#75 | Deleted_User dnia 18.09.2014 18:50
Po co pisać, skoro układa się "dobrze"...
:niemoc

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?