Rozwód jak wojna 2 | [0] |
whiteangel | 20. Kwiecień |
grzegorz28 | 20. Kwiecień |
Starbuck | 20. Kwiecień |
oszustka | 20. Kwiecień |
rafex | 20. Kwiecień |
Mari1999 | 00:35:32 |
bardzo smutny | 04:02:53 |
makasiala | 05:32:51 |
Julianaempat... | 06:58:48 |
Matsmutny | 08:14:04 |
Piszesz- Wypytuje go, o każdy szczegół, nic nie mówi, tłumaczy że to bez sensu czyli klasycznie chce zamieść sprawę pod dywanik, a Ty męcz się sama z taką traumą. O z takim jego podejściem masz jak w banku powtórkę z rozrywki i to nie jeden raz.
Tak myślę nad tymi słowami.
To co się stało, gdzieś jest w tym co napisałaś. Nie wydaje mi się aby faktycznie ta zdrada coś dla niego znaczyła. Mimo że teraz jesteście ze sobą 2 lata i tak się kochacie, w nim coś się zmieniło. I może w chwili obecnej nie czas na rozmowę o zdradzie, a powrót do tamtego czasu.
Masz na myśli, że to że kiedyś to on przeze mnie cierpiał strasznie i to go nauczyło bycia "obojętnym" na mnie, lub trzymania do mnie dystansu gdzieś w głębi siebie? O to chodzi?
Jeśli tak, to nie wiem, wszystko było przez ostatnie dwa lata pięknie, ta nasza miłość, po prostu fantazja...
Komentarz doklejony:
Dodam, że wiem iż zasłużyłam sobie na tę jego zmianę podejścia. Wcześniej starał się cały czas, byłam jego oczkiem w głowie, a jak to często bywa wtedy działa to odwrotnie. Dałam mu jasno i bez owijania w bawełnę do zrozumienia że go nie kocham, ciągle miałam pretekst do tego żeby się nie widywać. Nie interesował mnie kompletnie, przeciągałam ten stan bo myślałąm że może we mnie coś się zmieni. To było okrutne wiem, tylko wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy co mu robiłam... Dlatego teraz kiedy jesteśmy ze sobą 2 lata, na początku trzymał do mnie dystans co było zrozumiałe, bał się że znów go wykorzystam, że to tylko mój kaprys...
Dziewczyno co Ty mówisz?
Poza tym zastanawia mnie to:
"po prostu powiedział, że mu nie zależy, że nie wie dlaczego, że nie ma ochoty do mnie dzwonić i NIE WIE DLACZEGO, że nie chce mnie przytulać,całować, że nic nie może na to poradzić i nie wie skąd się to nawet wzięło."
Pierwszy raz słysze że facetowi nie chce się całować i kontaktować z dziewczyną tak o bez powodu. A potem co? Nagła zmiana? Ja tam myslę że on przygruchał sobie jakąs panienkę w tamtym czasie a Ty poszłaś w odstawkę. Nie wyszło to do Ciebie wrócił.
Jestes młoda, naiwna i myślisz kategoriami filmów romantycznych dla młodzieży. Ta kwestia że on jest Twoją jedyną miłością świadczą że jesteś jeszcze niedojrzała. Zdradził raz, zdradzi i drugi. Ja myślę że on nie jest Ci pisany. Za dużo wyrzutów sumienia, żali. Powinniście się rozstać. Zakończ tą farsę jak najszybciej bo w przyszłości będziesz płakać. Choć cofam Ty już teraz płaczesz i nic nie robisz.
Dwuletni związek i mnóstwo problemów. To nie jest wielka miłość, to strata czasu...
Cytat
Una, czy mogłabyś rozwinąć myśl? Co masz na myśli mówiąc by powrócić do tamtego czasu.
Masz na myśli, że to że kiedyś to on przeze mnie cierpiał strasznie i to go nauczyło bycia "obojętnym" na mnie, lub trzymania do mnie dystansu gdzieś w głębi siebie? O to chodzi?
Jeśli tak, to nie wiem, wszystko było przez ostatnie dwa lata pięknie, ta nasza miłość, po prostu fantazja...
Nie chodzi o to że obecna wasza miłość to fantazja. Skłaniam się ku temu że on nie podołał tej obecnej miłości. Wtedy jak tak bardzo cierpiał, coś wewnętrznie w nim się zmieniło, być może nawet nabrał innego "światła" na kobiety. Jakaś trauma, która daje teraz znać. Dlatego sądzę że trzeba "przemaglować" jeszcze raz tamten okres od a do z.
Komentarz doklejony:
Dorotko weź pod uwagę że to są młodzi ludzie, młodzi i wrażliwi którzy uczą się miłości i odpowiedzialności. Chłopak był załamany i to bardzo mocno, nie wiadomo co się z nim wtedy stało wewnętrznie.
Doszlo do zdrady. Ja nie mówię, że z tego chlopaka to ludzi nie będzie. Ja myślę, że ten związek nie ma szans. Malinowej nie jest potrzebny facet, który ja zdradzil. Czy tego chce czy nie, to będzie do niej wracalo jak bumerang. Po co się pchać w coś takiego?
A chlopak jeśli nie zostanie kopnięty w zadek i nie straci jej, nigdy nie pozna konsekwencji takiego czynu i kto wie jak dlugo trzeba będzie czekać na powtórkę z rozrywki. Teraz to oni powinni mieć etap istnej sielanki, a nie przerabiania zdrady.
Ja rozumiem, że malżeństwo, że dzieci, że 10,20 czy 30 lat życia razem. Ale nie rozumiem po co pchać się w takie bagno jak jest się mlodym, bez zobowiązań, i raptem dwa lata bycia razem i to dość burzliwych. Chyba jedynie z naiwności i glupoty i zbyt dużej ilości romantycznych telenowel.
Ja też nie wiem czy ten związek będzie miał szansę.
Dopuszczam myśl, że w czasie kiedy tak cierpiał, coś w nim pękło, coś go odmieniło i może nawet inaczej jak pisałam spostrzegać kobiety. Może boi się tak naprawdę prawdziwego uczucia,albo w nie nie wierzy, a może coś w nim "umarło" myśli że kocha a to chwilowe bez wyrazu - gdybam i ciągle tkwię w tym zdaniu które cytowałam. Tam coś jest.
W każdym można odnaleźć coś. Ale związek dwojga dojrzalych ludzi nie polega na wzajemnej terapii. Malinowaa ma teraz analizować to jego cierpienie? To bezsensu. On mial być jej przyjacielem i kochankiem. Zdradzil ją i tego nikt nie cofnie, zabil ten związek bezpowrotnie. Z tym nie da się żyć bez bólu.
Mówienie teraz o wielkiej milości i tym że to byl ten jedyny jest infantylne. Zejdźmy na ziemię. Facet podążający za porywami serca nie nadaje się na partnera na cale życie.
Cytat
Jeśli chce dać mu szansę, to ma prawo i w/g mnie powinna jeszcze raz "wejść" w tamten okres a dalej do obecnego momentu.
Cytat
Tak- zdradził, ale czy zabił ten związek czy sam w sobie chłopak jest "zabity" tego akurat nie jestem pewna.
Cytat
Jeśli chce dać mu szansę to musi zacząć od tej analizy.
Cytat
Po raz pierwszy inaczej patrzę na osobę która zdradziła. Dlaczego?.... bo tu akurat nie jestem pewna czy coś z tym człowiekiem wtedy się nie stało. Więcej- mam dziwne przeczucie, że potrzebuje pomocy bo inaczej jego przyszłe życie może być nieco smutne. Nie wszystko jest białe i czarne.
W każdym razie chciałam podkreślić, że moment ten w którym zostałam zdradzona miał miejsce podczas miesiąca - dwóch kiedy nie byliśmy razem.
Natomiast wtedy kiedy to ja go zraniłam ze względu na rozstanie (dwa lata temu), myślę że już od dawna jest przekonany o szczerości moich uczuć i mocy ich. Więc wydaje mi się , że nie wchodzi w grę opcja, że jeszcze tego nie przecierpiał lub że wciąż czuje się niepewny. Uwierzcie, że doskonale wie że go kocham, pokazywałam mu to wiele razy, także pewność ma.
Na czym stoimy : ostatni tydzień spędziłam na rozmowach z nim. Początkowo nie chciał mówić gdy pytałam jak to się stało, dlaczego itd. W końcu zaczął mówić. Ja zadawałąm krótkie pytania, on krótko i zwięźle na nie odpowiadał. Bolało. Ale to było wiadome, sama chciałam wiedzieć, gdzie ją poznał, czy był to romans czy jedna sytuacja.
Romansu nie było, poznali się w pubie, jednorazowy seks, powrót do domu zaraz po i tyle... znał tylko imię.
Pojechałąm na studia, po przerwie świątecznej. Obiecał to co miał obiecać, stara się tak jak powinien to robić, zależy mu tak jak powinno... ja po prostu potrzebuje czasu. Tak czuję. Wiem, że człowiek popełnia błędy... zdaję sobie z tego sprawę. Kocham go i nie chce przekreślać tego z powodu sytuacji która miała miejsce pare miesięcy temu podczas gdy nie byliśmy razem... To wszystko boli, jest dla mnie niby świeże niby nie. Wiem, że wiele osób by przykreśliło to wszystko, i ja to wszystko rozumiem, bo czuje, że chciałabym mu dać nauczkę, odejść, powiedzieć głośno do widzenia i zerwać kontakt całkowicie. Chciałabym, ale myślę, że po prostu nie potrafię...
Jestem teraz daleko od niego, chce dać sobie czasu, ograniczyć kontakt, ograniczyć to co miał na codzień czyli potulność, miłe słowa, bliskość mimo odległości...
I chyba źle napisałam wcześniej, bo zobaczyłam wiadomości na fb o tym z jego przyjacielem. Nie pisał z nią. To z wiadomości z tym chłopakiem dowiedziałam się o tym wszystkim.