Rozwód jak wojna 2 | [0] |
whiteangel | 20. Kwiecień |
grzegorz28 | 20. Kwiecień |
Starbuck | 20. Kwiecień |
oszustka | 20. Kwiecień |
rafex | 20. Kwiecień |
Roszpunka1988 | 00:46:45 |
Crusoe | 02:10:04 |
makasiala | 02:11:00 |
bardzo smutny | 02:31:55 |
# poczciwy | 04:46:38 |
http://www.zdradzeni.info/news.php?readmore=3239&rowstart=0
Komentarz doklejony:
Przepraszam za literówki ale z komórki pisze, mam nadzieje ze domyślisz się o co mi tam chodzi.
Albo terapia małżeńska ale jakaś dobra placówka, albo rozstanie.
Widzę że sam jeszcze nie nabrałeś szacunku do siebie samego.
Jesteś strasznie poraniony, ale powinieneś coś z tym zrobić.
Trzymaj się chłopie.
..zdrada która wydała się w styczniu to wina żony.Ale to jak potoczyło się twoje życie później to nie wina,, świata" tylko twoja decyzja i jej konsekwencje....Problem jest w tym że mamy dziecko przecudną córeczkę którą kocham ponad życie 3,5letnią i zrobię wszystko dla niej...."wszystko oznacza podporządkowanie się żonie????z takiego taty kiedyś córcia będzie dumna?a jak jej jeszcze powiesz że zrobiłeś to dla jej ....dobra-no to wdzięczność do końca życia.Wyrzuci z głowy brak radości w rodzinie,ciche dni,kłótnie,unikanie się ,wzajemne żale,osobne posiłki,silenie się na uprzejmości i grzeczności przy niej podszyte jadem..,,...podsumowałem żonę, jej poczynania, jej walkę o nasz związek i ocknąłem się że ją w ogóle nie ruszyło sumienie, nie ma skruchy w niej i wszystko do mnie powróciło-rozumiem że nie tylko o skruchę ci chodzi ?
fellowes, przeczytalam dokladnie twoja historie, widzialam ze wypowiadali sie tam prawie sami mezczyzni, tak ze metody ktore ci proponowano byly szybkie, gwaltowne, rach ciach ciach, pare machniec szabelka, moze uda sie wyciac gada a jak nie to przynajmniej ostro zranic. A gdzie w tym wszystkim jest czas? Wiem ze teraz jednak troszke czasu jednak minelo od stycznia, ale wydaje mi sie ze nie przeszedles jednak wszystkich etapow, gdzies sie po drodze zatrzymales. Mysle ze w twoim zwiazku jednak zabraklo szczerosci. Napisales "po kilku kolejnych miesiacach oklamywania sie..." czyli eynika z tego ze ty tez nie byles ze swoja zona szczery. Nie moge sie wypowiadac za innych, ale z mojego punktu widzenia, a stoje jak pisalam po przeciwnej stronie, brak zaufania po zdradzie obejmuje oboje partnerow. Ty jej nie ufasz bo zdradzila, ona ci nie ufa bo nie wie czego moze sie po tobie spodziewac, wciaz zyje w niepewnosci. Szczera rozmowa ty nie tylko przesluchanie i mowienie prawdy, to przede wszystkim rozmowa o sobie, o tym co cie gnebi, co boli, co uwazasz ze zrobiles zle, czy uwazasz ze to sie da naprawic i jak. Szczera rozmowa to nie tylko wymuszanie spowiedzi na zonie, to takze spowiedz przed nia. Wedlug mnie, po przeczytaniu twojego poprzedniego watku i tego tez, waszej szczerosci po prostu zabraklo. Skupiles sie na wykonaniu planu, prosto, po wojskowemu, zalozyles sobie cel i chciales go osiagnac za wszelka cene. Ale tak sie nie da. Zeby cos zaczac budowac, odbudowac, trzeba wyjsc z tego razem, ustalic sobie wspolne cele i razem do nich dazyc.
Mowisz ze zony nie ruszylo sumienie, nie ma skruchy... a skad o tym wiesz? czy ma posypac glowe popiolem, nalozyc worek pokutny i chodzic tak do konca zycia? Przeciez ma dziecko, prace, jakos musi wygladac, jakos musi zyc. Skad wiesz co w jej duszy siedzi jezeli nie rozmawiacie szczerze?
Wiem, bede kontrowersyjna, ale ale tak jak eda69 namawiam cie do rozmowy z zona, wspolnego przeanalizowania waszego zycia, wspolnego planu naprawczego, i zaczac jeszcze raz powoli zdobywac wspolna przestrzen. Ona juz po doopie dostala. Dales jej szanse, nie zabieraj jej tej szansy. Rozumiem ze to moze nie wypalic, ale czy dala ci do zrozumienia ze to wszystko to farsa? czy nadal cie oklamuje, czy daje ci powody do tego zeby tak myslec? Przemysl to jeszcze raz na spokojnie, porozmawiaj z zona. Rozejsc sie mozna zawsze, juz przez to przechodziles wiec bedzie ci latwiej. Ale ja uwazam ze jesli jeszcze kochasz zone, powinienes probowac. Bo moze ona faktycznie uwaza ze zrobila co w jej mocy, ale nikt nie jest telepata i nie czyta w myslach, wiec jesli kobieta nie wie czego chcesz, powiedz jej jak krowie na rowie.
1. życie w rodzinie gdzie rodzice się nie kochają
2. życie w rozbitej rodzinie z matką (zakładając że nie udałobny się mi jej odebrać)
3. życie w rozbitej rodzinie ze mną (jeżeli stałby się jakiś cud i odebrałbym dziecko)
@ piotr73 cześć. sprawa terapii jest wałkowana, ja proponowałem już jak zauważyłem że coś nam się nie układa, (zakładam że żona jeszcze nie miała romansu, lecz jak już poznałem trochę życia pewności nie mam) odp żony "nie będę płaciła jakiemuś koniowałowi który tylko będzie wyłudzał pieniądze" powtórzyłem to kilkakrotnie po paru miesiącach, żona dopiero teraz wspomniała coś o terapii ale obawiam się że jest to wymuszone moją postawą wobec niej (zobojętnienie)
@Eda dowiedziałem się w styczniu o romansie, rozmowy nie przynoszą żadnego skutku zazwyczaj prowadzą do kłótni, żona nie jest wylewna aczkolwiek w ostatniej rozmowie tydzień temu wspomniała że ona nie potrafi się przyznać do swoich błędów co znając ją osobiście uważam że musiało ją to sporo kosztować
@1234554321 - masz rację jestem złamany i jeszcze nie pozbierałem swojej dumy,
@milord - czesc jak zwykle odczytałeś moją wypowiedź tak jak myślę zdaje mi się że przygotowuje się do podjęcia takiej decyzji nie ukrywam że dość ciężko postanowić co dalej bo każda decyzja poniesie za sobą złe konsekwencję
@Barbara - zgadza się wszystko poszło po męsku i szybko, nie robiłem dokładnie jak pisali ale starałem się wszystko zbalansować,
"po kilku kolejnych miesiacach oklamywania sie..." - chodziło mi tutaj o okłamywaniu siebie
Może spróbuj jeszcze wytrzymać...?
Przeżywam podobne rozterki i... cały czas szukam ze wszystkich stron wsparcia w próbie odbudowania związku.
Wiem, że to jest straszliwie trudne, ale niektórym się udaje... Z ich historii staram się czerpać siłę, żeby przetrwać kryzysy.
Ja wyżaliłam się tu kilka tygodni temu i teraz znowu jest lepiej.
Zerknij może do wątku "Ponad pół roku po..." - wygląda, że w tym pierwszym roku po zdradzie życie jest dla wszystkich chwilami prawie nie do zniesienia...
Nie wiem na czym dokładnie polega Twój największy problem - na zachowaniu żony, czy na Twoich nieuporządkowanych, sprzecznych emocjach...?
U mnie problemem są chyba głównie moje emocje...
Napisałeś chyba coś o obojętności - taka fazę u siebie też pamiętam i pytałam wtedy osoby, które były kilka lat po odkryciu... Mówiły, że przeczekały, przetrzymały ten okres...
Więc może naprawdę spróbuj wytrzymać i... rozmawiaj jak najwięcej, okazuj emocje, buduj na nowo!!!!
Trzymam za Was kciuki!!!!
Marta
żona w swojej obronie zaczęła oskarżać mnie że to ja się przyczyniłem nawet raz powiedziała że w większości zaczęła jakieś pierdoły przypominać bezsensowne tłumacząc jak się wszystko skumulowało to ja się do tego przyczyniłem, a ja Bogu winny nic nie zrobiłem takiego, ba wydaje mi się że to jej postawa wywoływała u mnie emocje do których można byłoby się przyczepić
@Eda zgadza się w jej wykonaniu to naprawdę dziwnie zabrzmiało
@Marta problem polega na zachowaniu żony jednak zauważyłem że po moim ostatnim zobojętnieniu ruszyło ją po czasie nie odzywania się pękła i zaczeła wytykac mi że to nagle pozapisywałem się na siłownie i inne zabawy dla starszych chlopcow, ze rzeczy ktore wczesniej usatalismy wspolnie teraz robie sam na wlasna reke, ze wyprzedaje monety ktore kiedys kupilem na czarna godzine(w tym przypadku chcę upłynnić towar tak na wszelki wypadek żeby w razie rozwodu nie dzielić się z nią niczym oprócz karty kredytowej a kasę wpłacić na dziecko i zablokować)
rozśmieszyło mnie to wszystko strasznie bo przypadkowo się do niej odezwałem a ona mi przy okazji wszystkie żale ostatnie wyrzuciła
Pierwszy rok po to koszmar, mówię zpunktu widzenia pozostania w związku. Gdy kopiesz zdrajcę w d..e nie oglądasz jej więcej nisz musisz nie musisz z nią rozmawiać w sumie niewiele musisz. Gdy decydujesz się zostać kazdy dzień przypomina co się stało. Tak po prostu jest. Kazdy zdradzacz dzieli się odpowiedzialnością. Ja na początku wyjaśniłem że jest o wina tylko i wyłącznie jej nie moja. Wiem jak to jest niestety po zdradzie chcieli byśmy aby druga strona była nam oddana do granic możliwości. Każdą obojętność tłumaczymy brakiem empari. Niestety ale po czyms takim cierpi się na coś takiego co nazywam deficytem bliskości. Każdy brak okazanego ciepła tłumaczymy: ja daję i się staram on nie musiał nic (tak już jest).
Niektórzy dochodzą do siebie po kilku latach niektórzy nigdy. Po roku to potrafiłem wystawić zonie walizki za drzwi. Nie raz potrafiła przebeczeć pół nocy. Wiesz dopiero teraz potrafi przyjść przytulić się i przeprosić normalnie nie przymuszana niczym sama z siebie. Ostatnio gdy spałem z córką (zawsze śpimy jedna z jedną druga z drugą) przyszła do nas przytuliła się i powiedziała cyt
"nie wiem czy kiedykolwiek naprawię tą krzywdę, próbuję zrozumieć jak musiałeś się czuć wiedząc co robię"
Ja trzymam za ciebie kciuki
Eda święte słowa. :brawo:brawo:brawo
@Eda - terapia? nie chciałbym aby była wymuszona a na razie mam takie odczucie
@betrayed - zgadza się staram wbić jej to do głowy że to tylko i wyłącznie jej wina ale ona wydaje się nie dopuszczać do siebie takiej myśli żeby było jej łatwiej, na pewno efekt jaki Ty otrzymałeś zmieniłby u mnie dużo
Eda - czy kocham? przyznam się że nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać na razie jest tylko ból i żal
@rekonstrukcja starasz się dowartościować?
Komentarz doklejony:
@ Eda " Powiedz, jak Twoim zdaniem, powinna zachowywac sie przez ten rok Twoja zona?" jakby było jak u Batrayed byłoby fajnie
Dasz radę najlepszym lekarstwem jest czas, pomyśl może powiedz jakie są Twoje oczekiwania i potrzeby.
Cytat
Eda, samo to nic na tym bożym świecie jeszcze nie zrobiło. Nawet ciało po śmierci się samo nie rozkłada, tylko potrzebuje do tego pomagierów i odpowiednich czynników.
Cytat
To że ma huśtawki nastrojów to jest niestety w naszej sytuacji normalne.
Mi żona nie składa codziennie podziękowań za to że spróbowaliśmy od nowa (sorry za przerysowanie), ale się stara i nie mam powodu aby jej nie ufać.
Co prawda nie ukrywam że sam mam niejednokrotnie gorsze dni w trakcie naszćzęśnie nie jeżdżę po niej ale zamykam się w swoim pancerzyku i staję się powiedzmy mało komunikatywny....
Na początku gdy kurz opadał i o tym rozmawialiśmy mimo iż przyznawała że zrobiła głupio to jeszcze czasami odpalała dziesiątki argumentów na "usprawiedliwienie" - te dyskusje kończyły się powiedzmy nijako....
Teraz już tego nie ma i są dziesiątki małych "znaków" które mówią mi że ona tego żałuje....
Ja bym jeszcze powalczył, tak jak pisała Eda69 szkoda zostawić kawał życia.... a można to zrobić zawsze....
Generalnie gdy się składaliśmy (byłem pod opieka psychiatry) to sugerował mi abyśmy właśnie po wszystkim skorzystali z terapii jednak po wcześniejszej wtopie nie zdecydowałem się.
I jeszcze jedno i chyba ważne - to jest tylko moje podejście - ale ja nie wyszedłem z założenia że ratuje związek, ale zaczynam budować nowy.
U mnie na szczęscie nie ma juz podziału winy i uwag "bo miedzy nami było niedobrze" - od razu wyjaśniłem było niedobrze bo pojawiło się to coś. Koniec kropka.
Z mojego doświadczenia powiem że nie zawsze lub raczej nigdy nie jest tak że co dzień słyszymy przepraszam. Bardzie bym to określił jako pokazywanie przez czyny że komuś zależy. Chyba że tego te nie widzisz. Dokładnie to są małe znaki drobne gesty, jak pisałem w efekcie zdrady cierpimy na deficyt ciepła. Eda nie ma złotego srodka kazdy jest inny. Nie ma też złotego środka na zdrajcę jeżeli nie jest wylewny nie należy oczekiwać że naglę będzie. Ja np jestem facetem który raczej nie pokazuje na zewnątrz co się ze mną dzieje co siedzi mi w głowie i cóż ale nie wiem co by musiało się stać żebym nagle biegał z różą w zębach. Chyba musiał bym znaleźć nowy obiekt pożądania i .... ZIDIOCIEĆ
Bardzo podoba mi sie podejście numlock, to nie ratowanie związku, ale poczatki budowania od nowa. Jest w tym duzo prawdy i warto sie nad tym zastanowić.
betrayed a facet z róża w zębach .... to jest to :brawo
Cytat
Nie zauwazasz, ze tak na prawde nie budujesz nowego związku, to tylko takie gadanie. W rzeczywistości ciagniesz za soba demony Twojego małżenstwa. Zamykasz sie w sobie, czyli brak komunikacji, nie przyjdziesz do niej z kwiatem w zębach? Wiadomo przecież na to nie zasługuje, musiałbyś zidiocieć. I gdzie tu ta nowa jakość? Zdaje sobie sprawę, że to trudne, ale jesli naprawde chce sie stworzyc nowy udany związek trzeba sie przełamać. Przez rok toczyłem batalje ze swoja żoną, było hardkorowo, ale teraz nawet jak musze sie troche do tego zmusić mentalnie, to staram sie ją traktowć jak zupełnie nową osobę, która zasluguje by o nia zabiegać, by dostała tego kwiatka bez okazji, by po prostu czuła sie kobietą, a nie tylko matka dzieci i ewentualnie partnerka do bzyknięcia. Jeszcze raz piszę, to jest trudne żeby to sobie w głowie poprzestawiać, ale warto bo to co dajesz, potem do ciebie wraca.
Co Ty na to wszystko ?
Jak to widzisz ?
a powody przedstawione w książce standardowe
czyli jesteśmy na etapie ja swoje ona swoje,
Komentarz doklejony:
chciałbym zacząć od początku ale musimy najpierw zamknąć temat, wyjaśnić sobie wszystko
Cytat
ona zdradziła, wina lezy po jej stronie. Po co po roku Wy jeszcze wałkujecie ten temat? Zamiast zamknąć ten rozdział i iśc do przodu, robicie krok a nawet kilka kroków do tyłu. W ten sposób daleko nie zajdziecie. Rok temu postanowiliście sobie da c szansę. Czy nie lepiej by było jakbyście razem usiedli i powiedzieli sobie "Zaczynamy nowy rozdział naszego życia"?. Nie macie wpływu na to co się już stało, więc nie rozgrzebujcie już tego i patrzcie razem w przyszłość. A TY przede wszystkim zastanów się czy dasz radę żyć z tą kobietą, żeby nie było tak, że będziecie żyli obok siebie.
Nie wyjaśnisz jej tego, bo argumenty w stylu: druga strona też ponosi odpowiedzialność sa bardzo pociągające dla zradzacza. Nikt nie lubi sie samobiczować i każdy w mniejszym lub większym stopniu szuka usprawiedliwienia dla siebie. Dopiero kedy zderzamy sie z konsekwencjami swoich czynów, moze dotrzec do nas do czego one doprowadziły i jaka jest w tym nasza wina. A teraz zadaj sobie pytanie, jakie konsekwencje poniosła Twoja żona i czy stało się cos co otworzyło by jej oczy, czy patrzyła na rozpad rodziny, ćży zyła w niepewnośći, czy zostaniesz z nia czy odejdziesz, czy stała na progu nowego, zatanawiając sie jak potoczy sie dalej jej zycie i czy to co zostawiła za soba było więcej warte niz jej wyobrażenia.
Cytat
chodziło mi raczej o moje hipotetyczne zachowanie: ja znajduję nowy obiekt czyli tym razem ja znajduję sobie kochankę i zachowuję się jak napisałem .
Nie uważam za zidiocenie normalnych stosunków z żoną ale sposób w jaki zachowują się zdradzacze w trakcie zdrady już tak. O takie zidocenie mi chodziło.
Napisałem ze jazdy miałem przez rok - i właśnie tak wyglądało w tym czasie miałem dni /nie non stop ale były/ że zamykałem się. Nie piszę że tak jest teraz. Po prostu nawiązałem do tego co napisał numlock (zwróć uwagę u niego też pojawiały się dołki) kto z nas ich nie miał zarówno ci co podjeli decyzje o pozostaniu jak i ci którzy postanowili inaczej.
Widzisz Lagos u mnie raczej nie można było mowić o bataliach raczej ja jeździłem po niej.
Napisałem że nie jestem wylewny (w kontekscie braku wylewności u małżonki fellowes) więc powtarzam jeżeli ktoś nie ma takiego charakteru nagle nie bedzie otwarcie, ostentacyjnie okazywał uczuć.
Fakt zgodzę się z tym że ciągle trwanie w przeszłości i zbudowanie skorupy to ciągnięcie demonów za sobą. Ale mi chodziło raczej o pojedyncze dni w trakcie roku po gdy demony wracały oraz w jaki sposób wtedy reagowałem. Mam nadzieje że wyjaśniłem dość dokładnie.
PS
A kwiatów zonie nie kupuję taki uraz z przeszłości. Nie chodzi o to że nie dostaje innych prezentów po prostu nie kwiaty. Poza tym chyba jest różnica w daniu kwiatu czy prezentu a bieganiu z "różą w zębach" w stylu meksykańskiej telenoweli
Komentarz doklejony:
fellowes takiej pewności nie będziesz miał nigdy, Eda69 mądre stwierdzenie podobne do tego co napisała MOA w innym wątku. Też uważam jeżeli nie wyszło OK ale z czystym sumieniem będziesz w stanie powiedzieć zrobiłem wszystko co mogłem nie udało się.
Co do dołków i demonów - nie da się odciąć od tego w jednej chwili. Czas zależy od psychiki każdego z nas i materiału poznawczego jaki mieliśmy okazję zdobyć...
Dołki bywają, demony z czasem bledną ale ciągle zaskakują nas sytuacje np. przypadkowo ostatnio gdzieś zawędrowałem w miejsce gdzie w zeszłym roku razem robiliśmy jakieś zakupy (trochę durne), ona była w cugu a spędziliśmy w tym pieprzonym sklepie koło godziny razem coś wybierając podejmując decyzję itp. I następują takie głupie porównania gdzie wtedy byłem ja a gdzie on?
I są to takie sytuacje, z tym co poznałem wcześniej raczej się uporałem tylko na bieżąco wychodzą takie kwiatki.
Albo np. spotykamy znajomych z którymi widzieliśmy się naście miesięcy temu i wspominają jak to ostatnio było itp.
I od razu dym pod czaszką i analizowanie w pamięci wydarzeń które miały wtedy miejsce - takie zatruwanie sobie życia, ale walczę z tym.
Co do "nowego" związku - robie wszystko aby traktować Ją jako swoją kobietę przez duże K.
Owszem zmieniła się nasza komunikacja sposób postrzegania siebie wzajemnie i to jest na plus.
Wyszedłem z założenia że musimy zacząć kolekcjonować nowe wspomnienia tak aby nie wracać zbyt często do przeszłości.
Dlatego nasz tryb życia się zmienił, zaczęliśmy się wspólnie bawić, i zrobiliśmy w ostatnich miesiącach więcej wypadów niż przez wcześniejsze 3 lata małżeństwa.
Ktoś może powiedzieć że fajnie - jeszcze ją teraz nagradzam....
Ale wierzcie mi że przejechałem się po niej w swoim czasie jak po nikim innym w życiu i na ten moment uważam że zastosowana przeze mnie "terapia" jest skuteczna...
ps. to już wiem jaki poradnik czytał nasz wcześniejszy terapeuta (welman, młynarka)
W sumie to dzięki niemu w dwa tygodnie uzbierałem materiał dowodowy...
a tak na serio żona chyba się spieła dziś rata a tutaj totalna olewka z mojej strony bo nie jestem wspolwlascicielem mieszkania (byłem za granicą jak kupowaliśmy) i oskarzylem zone ze chciala mnie z wszystkiego ograbic i ze nie bede placil na mieszkanie ktore w kazdej chwili moze nie byc moje. i o dziwo dzisiaj latał żeby tylko umówić mnie do notariusza bo jak to powiedziała żeby mi udowodnić że wcale tak nie chciała zrobić pogratulowalem jej i powiedzialem ze jestem z niej dumny (ironicznie) bo pojawił się problem ów operacja kosztuje 2 tys następnie zaproponowała abyśmy poszli do poradni rodzinnej razem, miałem zamiar sam się wybrać tylko nie wiem co lepiej psychiatra/psycholog indywidualnie czy tak jak proponuje
lekko mnie zdrzaźniła jej propozycja po poradnie rodzinna proponowałem jej jak się niedogadywaliśmy przed jej zdradą na co ona odpowiedziała że nie będzie koniowałowi płacić za to
chcąc nie chcąc muszę przyznać że efekty już jakieś są efekt ostatnich rozmow nt zycia i przestraszyła się chyba jak powiedziałem że pogodziłem się z myślą że będę mógł żyć bez córeczki (może to było u mnie problemem bo żona wie dobrze że zrobie wszystko żeby z córką być i mnie tym szachowała
Uwierz mi, ze co do kwiatków to sam bym mógł mieć uraz. Tylko z tymi pieprzonymi kwiatkami to jest tak, że to takie niby nic, jakis badyl, ale kurcze ma takie znaczenie. To tak jak żona zrobi Ci dobry obiad i zapyta: Kochanie jak Ci smakowało? I to tez niby nic, obiad sam moge sobie tez zrobić, ale jednak jest to miłe, a dostrzeze sie to dopiero jak tego zabraknie. I takie drobne miłe gesty, naprawde wiele znaczą. Ja kiedys nie kupowałem zonie kwiatów bez okazji, tym bardziej po zdradzie nie mieściło mi sie w głowie że miałbym to robić, ale pomyslałem że po tym wszystkim co było naszym wspólnym udziałem, bede robił cos, co w chwilach jej zwatpienia, kiedy mysli, ze nie patrzę na nia jak na kobietę godna szacunku i starań ( a wiem że takie momenty są), przypomnij jej, ze mimo wszystko jest dla mnie kimś szczególnym. I tak na prawde nie chodzi w tym wszystkim o te badyle, ale o to zeby pokazać, ze nie traktujemy je jako zło konieczne, tylko jak nasze kobiety, mimo, że gdzieś ten żal w nas tkwi.
Lagos wracasz mi wiarę w to, że na tym świecie jednak są porządni faceci
zaproponowalem zonie ze jezeli przepisze tylko na dziecko mieszkanie za opieke naprzemienna bede placil polowe raty i ze do czwartku ma sie okreslic bo mam mieszkanie juz nagrane.
i uwaga ona na to czy wiesz jaka to krzywda dla dziecka by była? - bez komentarza. powiedziałem że rozwód z orzeczeniem o jej winie będzie bo chce zeby to uslyszala ze jest winna tylko ona skoro nie potrafi sie do tego przyznac. Żona powiedziała że rozwodu mi nie da a jak odejdę to będzie rozwód z orzeczeniem o mojej winie i że nie zrezygnuje póki psycholog nie powie nam że nic się nie da zrobić, jak na razie tylko powiedziała że chce iść razem lecz nie poszła i nie umówiła wizyty, z kwiatkami rozumiem co piszecie jednak tak jak milord pisze w obecnym stanie rzeczy. co innego już jest jeżeli widzicie że druga osoba się stara i chce się wystrzyc własnych błędów, ale to nie ten etap jeszcze
Wiesz na czym polega problem w Twoim przypadku. Pozwól ze postawię hipotezę jak było zaraz po.
Po dwóch miesiącach dołów i cichych dni super łóżko, mistrzostwo świata. Ona nie wracała do tematu Ty nie pytałeś i powoli systematycznie zamykałeś się w sobie (a żal i ból i zal rósł w Tobie) gdy osiągnął stan krytyczny nie wytrzymałeś.
Wydaje mi się że teraz próbujesz zrobić to co powinieneś zrobić na początku sprawy max w pierwszym tygodniu po dowiedzeniu się.
Ustaliliście pewne zasady więc dlaczego teraz ona ma z tego zrezygnować? Podszedłeś na miękko i to są tylko efekty. Z rozwodem z orzeczeniem o jej winie będzie ciężko sąd podciągnie to że jej wybaczyłeś. Rozwód zakłada się zaraz po później ustala nowe zasady. I żona jest bardziej sprytna niż Ty fakt jak odejdziesz sąd podciągnie to jako porzucenie rodziny - tego nie możesz zrobić NIGDY. Nie ważne jakie są powody.
Gra dzieckiem bo wie że jest to jedyne czym może coś wskórać - sam jej to pokazałeś. Robisz teraz to co powinieneś był zrobić na początku.
Teksty o krzywdzie dziecka to jak z elementarza. Powinieneś był podejść na ostro od razu teraz gdy sytuacja "wróciła" do normy dlaczego ma z tego rezygnować?
Na początek zaproponuj jej że rachunki pokrywacie po połowie, pomyśl o separacji i wreszcie porozmawiaj z nią spokojnie co czujesz co zrobiła i jaka jest tego cena. Podszedłeś na miękko i takie są efekty. Po prostu nie poczuła zagrożenia. Zasada jest prosta odpalasz bombę "przeciągasz po podłodze" wtedy widzisz oblicze małżonki zbliżone do rzeczywistości. Na moje cały czas testuje na ile może sobie pozwolić. I jest tu dużo twojej winy bo na początku zaraz po nie ustaliłeś zasad.
Milord ja mojej żonie kupowałem kwiaty bez okazji przy kazji również ostatni raz w maju gdy rozkwitł romans (bo uwierzyłem że ponoszę winę za kryzys w małżeństwie :niemoc ) Pewnie z tego wynika jakiś uraz.
Co do pierścionka z bazaru dla ofiarodawcy może tak ale ważne są uczucia obdarowanego.
Przypomina mi się historia kumpel kiedyś na urodziny kupił mi CD z muzyką której nie trawię, w dniu urodzin od razu pożyczył sobie płytkę (do dziś jej nie zobaczyłem - ponad 20 lat) Dla ofiarodawcy jak widać była bezcenna dla obdarowanego dużo mniej.
Milord gdybym wtedy ratował małżeństwo tak jak zrobiłem to po 3 miesiącach efekt był by lepszy (chociaż po 3 miesiącach niczego nie ratowałem raczej chodziło o rozprawienie się z panią) :tak_trzymaj
I powtarzam moja pani dostawała ode mnie zarówno florę jak i dużo więcej po prostu dokonała wyboru jakiego dokonała.
Ja kocham kwiaty. Kobiety są jak kwiaty, oczekują ciepła, troski, miłości, opieki. Mój kwiat to orchidea najlepiej biała i róża.
Kwiaty można dać tylko osobom wartych takiego pięknego prezentu.
Wiem o co chodzi milordowi i się po prostu z tym nie zgadzam. Coś co dla jednej osoby ma jedną wartość dla innej będzie bezwartościowe. Takie jest życie.
Osobiście uważam ze w ten sposób dorabiamy jakieś kosmiczne teorie. Poczytaj Piotr trójkącie potrzeb Maslowa. Myślę że bez problemu zrozumiesz co miałem na myśli.
Komentarz doklejony:
zaznaczam że teoria ta zasadniczo odnosi się motywacji człowieka ale myślę że można to zaadoptować dla stosunków między ludzkich.
:cacy
Komentarz doklejony:
A i jeszcze jedno bardzo wiele zależy od charakteru i priorytetów obdarowanego. Osobiście znam ludzi którzy lubią tzw prezenty praktyczne. Sam do nich należę nie raz proszę rodzinę aby nic mi nie kupowali na święta itp. Tak po prostu Piotr jest i do tego się odniosłem. (Pomijam uwagę o kryzysie, bo nie jest to moja teoria zaczerpnąłem ją z forum)
Ciocia wcale nie musi Ale poszukaj sobie strony z gadżetami. Prezenty mogą być i praktyczne i fajnie wyglądać. Jak nie znajdziesz to dam Ci na PW. Ale po prezencie mozna zdecydowanie poznać czy to była fajna dobra wola ofiarodawcy, czy coś na odwał. Ja też uwielbiam kwiaty > ale nawet one rzadko bywają neutralnym podarunkiem. A żonie kupiłeś autko po to by nie musieć dzielić się wymuskanym swoim Tak to prawdopodobnie odebrała...
http://www.youtube.com/watch?feature=...QG5ZxMARXU
u mnie sprawy majÄ… siÄ™ tak.
oświadczyłem żonie że życie moje zrujnowała i musiało trochę minąć ale pogodziłem się że straciłem już córkę i nie będę jej mógł już wychowywać.
zaproponowałem parę wyjść wszystkie były że bierzemy rozwód z orzeczeniem o jej winie jak nie chce to nie ja z chęcią zaproszę do sądu wszystkich jej znajomych i rodzinę, kogo tylko się da aby byli świadkami jak jej sędzina mówi "winna" bo chyba starała się ze mnie durnia robić twierdząc że część winy za jej zdradę ponoszę ja
propozycję tyczyły się bardziej opieki nad dzieckiem i pieniędzy z tym związanych
czyli jedna z propozycji była że mamy opiekę naprzemienną, mieszkanie zostaje przepisane na dziecko, ja płacę połowę raty za to
żona jeszcze próbowała się bronić mówiąc że rozwiedziemy się póki psycholog nie powie że nie ma już dla nas szansy - moja odpowiedź była taka że psychologa już dawno proponowałem nawet przed zdradą (przynajmniej mi się tak wydaje) i ona nie chciała teraz tylko mówi że można iśc z tym że tylko mówi - czynów brak
ku mojemu zdziwieniu pękła, nie rzuciła mi się na szyje jakbym tego oczekiwał jednak zaczeła mówić wszystko zaczeła, słuchać i rozmawiać,
spieprzyłem trochę sprawę że tak nie zrobiłem na początku jak doradzaliście (metoda z podłogą)
ps. jeżeli chodzi o kwiaty to tez mam uczulenie w moim wykonaniu przy obecnym stanie rzeczy wyglądałoby to przynajmniej ironicznie
Milord moje auta nigdy nie były wymuskane moja matka poznawała moje fury pod jej blokiem - zgadnij po czym??
W sumiea fajnie by było jak by fellowes powiedział jakie postępy u niego. Nie o autach mieliśmy gadać .
Co do kwiatów byście zobaczyli moje róże w ogrodzie to byście nie gadali :cacy
Komentarz doklejony:
Następne kupi sobie sama