Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Zostałem zdradzony? Czy warto wybaczyć?Drukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęWitam, Historia jaką teraz opiszę będzie pełna dowodów na to, że jeśli w życiu może zdarzyć się coś podłego... to najprawdopodobniej sie zdarzy. Będzie też dowodem na fakt, że współczesne normy moralne prowadzą tylko do bólu. I mówię to z perspektywy niemal 30 letniego życiowego idioty, który w życiu miał wieloletni i poważny związek... a największą ranę odniósł własnie teraz. Zanim zacznę zwrócę się z prośbą do potencjalnych komentujących. Potencjalni Panowie, którzy zamierzają mi napisać "wyrzuć" i "jesteś ślepym idiotą" lub "nie masz jaj" niech sobie darują. To akurat o sobie wiem. Jednak w tej sytuacji chcę poznać opinię kobiet ...z kim mam doczynienia i ewentualnie Panów, którzy wybaczyli... i czy się opłaciło. A teraz konkrety. Od pół roku wynajmuję wspólnie mieszkanie ze współlokatorką. Coś się między nami zaczęło rodzić. Pomimo faktu, że w 2012 roku rozpadł mi się wieloletni związek. To istotny fakt. Albowiem przeprowadzając się do nowego mieszkania wiedziałem dwie rzeczy: muszę się wyciszyć ( w aspekcie przygód), a mieszkanie samodzielne jest w moim wypadku prostym przepisem na deprechę ( bo mógłbym sobie pozwolić na bylejakość, obecnocność kogoś innego zmusza do trzymania fasonu - a myślę, że to ma wpływ na psychikę). Szukając mieszkania dałem również ogłoszenie o tym, że szukam współlokatora/współlokatorki. Spośród osób jakie odpowiedziały na to ogłoszenie wybrałem dziewczynę, z którą wizja wspólnego mieszkania oparta o prywatnośc, brak imprez, sprowadzania do mieszkania romansowego towarzystwa - okazały się wspólne. Była ( tzn jest) młodsza ode mnie o jakieś 7 lat. To znacząca różnica, ale nie przeszkadzało mi to, pracowałem z osobami z taką różnica wieku i mam z tym pokoleniem w miarę dobry kontakt ( może przez własną - niedojrzałość - warte rozważenia). Tak czy owak gdy się sprowadziliśmy do nowego mieszkania miejscem naszych spotkań była kuchnia. Ponieważ oboje palimy a postanowiliśmy, że będzie to jedyne pomieszczenie przeznaczone do takich celów, spędzaliśmy tam wspólnie sporo czasu, na rozmowach. Zaczęła się rodzić przyjaźń. W gruncie rzeczy o to chodziło. Aby mieć w mieszkaniu życzliwą osobę do jakiej można usta otworzyć. Ta przyjaźń jednak przekształciła się bardzo szybko w coś o wiele intensywniejszego. Pomimo mojego i Jej nastawienia! Czasem tak bywa, że alkohol ośmiela i otwiera zachowania jakich byśmy sie nie spodziewali. Stało się - przespaliśmy się. To było cudowne przeżycie. Bo Było nam razem bardzo dobrze. Pojawił się jednak problem. Bo mieszkamy razem - uznanie tego za wypadek ( kiedy oboje mamy ochotę na jeszcze) byłoby obłudne. Pozostawało w sprzeczności z moją potrzebą wyciszenia się. Byłem jeszcze emocjonalnie dosyć "brudny". I bolał mnie fakt, wprawdzie oddalony w czasie, ale jednak - rozpadu wieloletniego związku ( z którego nie miałem dzieci, pomimo 8 lat nie byliśmy małżeństwem) więc spora forma depresji wchodziła w grę. Tymczasem to co zaczęło się rodzic w mieszkaniu stanowiło dla mnie ulgę. Tym bardziej, że to Ona do tego dążyła. Zaczeliśmy sypiac razem. Jakkolwiek nie wiedząc co stanowimy. Odbyliśmy rozmowę. Bardzo szczerą. Podczas której Wyznałem, że dla mnie za wcześnie na związek - bo jeśli ma on być coś wart to ja musze się oczyścić z emocji. Potrzebuję czasu, aby nie wchodzić w coś z ładunkiem jaki mógłby wpłynąć na całość. Dowiedziałem się od niej, że się nie szanuje. Lubi seks ( tak wiem to powinien być teoretycznie sygnał alarmowy...nie pierwszy), sprowadziła się do tego miasta dla chłopaka, którego zdradziła i boli ją ten błąd do dziś. Żałuje tego, ale jak stwierdziła uległa tej sferze emocjonalnej, która każe jej szukać akceptacji u mężczyzn. Jak się okazuje miała Ojca który zanim się rozwiódł z Mamą to zdążył jej popruć samoocene w chwilach upojenia alkoholowego - poniżającym ją gadaniem. Nigdy tez nie dał jej wsparcia psychicznego. Potrafiłem to zrozumieć. A może kupiłem? Dowiedziałem się, że była jeszcze w jednym związku, który równiez się zakończył i od tej pory była już sama ze swoimi prxzygodami. Leczyła swoją samoocenę facetami. Znając trochę system pojęciowy młodszych znajomych to równiez kupiłem z myślą "biedna dziewczyna" ( oj faceci potrafią być idiotami jak się potem okaże). Druga kwestia to taka, że jak się jest młodszym to robi się różne głupoty w życiu, czasem nie rozumie siebie. Nie dostrzegłem w tym braku szacunku dla drugiego człowieka... ( no ale jak już wspomniałem mam się za idiotę bo tyle znaków...). Zauważyłem też, że w przeprowadzce pomagają jej różni faceci. A to najprawdopodobniej zauroczony klient restauracji w jakiej pracowała ( przewiózł jej meble - miał firmę transportową). Skorzystała z jego pomocy i ...olała ( jak twierdzi). Miała tez kolegę jej byłego, z którym łaczyła ją tylko przyjaźń ( w to uwierzę...bo w takim facecie chyba nie mogłaby...a zresztą teraz już nie wiem), ale On czynił jej wyznania, które Ona równiez zlekceważyła. Mieszkaliśmy zatem razem spędzając wspólnie czas. Chodziliśmy do kina, do knajpy, piliśmy wino i wiele rozmawialiśmy. Kiedy Ona zachorowała starałem się - bo to chyba normalne zaopiekować nią jak tylko mogłem najlepiej. Starałem się jej również doradzać w kwestiach pracy ( aby zmieniła na lepszą - co tez zrobiła) i tłumaczyć zachowania ludzi ( tak tak...spodobała mi się rola "Pana mądrego" a widzę, że to mechanizm usidlający... czy ja już się nie nazwałem idiotą?). W tym czasie powiedziała mi, że boli ją to, że sprawy między nami nie zachodzą dalej, że wyczuwa chłód ode mnie. Tłumaczyłem dlaczego tak jest ( bo naprawdę bałem się ją skrzywdzić - a mógłbym przecież wszelkim bezmyślnym ruchem. A skąd mam wiedzieć czy jestem zdolny do dawania miłości...skoro poniosłem już porażkę, nie potrafiłem dostrzec symptomów rozpadu czegoś wyjątkowego trwającego lata? Mimo to starałem się wychodzić naprzeciw jej nastrojom. Jesli miała zły humor - poprawiac; jesli czegoś potrzebowała - dawać to ( ot choćby więcej ciepła). Bała się równiez moich relacji z byłą. Bała się tego jak ognia. A ja tymczasem miałem normalne relacje - wygaszone z nastawieniem na potencjalną przyjaźń ( wyszliśmy kiedyś z założenia, że wina jest po środku zatem nie będziemy się kłócic tylko poprzez rozmowę damy naukę drugiej stronie co spartoliła, co powinna w sobie zmienić - nikt nie zna Cie lepiej niż wieloletni partner. Zarówno Twoje wady jak i zalety. Nawet jeśli czuję ból tym co się stało - to jego szczerośc jest bezcenna). No i to moją nową dziewczynę bolało, że potrafiłem rozmawiac na chacie z eks. Nie kryłem się z tym. To było naturalne i zawsze jej to tłumaczyłem i informowałem. W trakcie trwania tej sytuacji ( a mówimy o 3 miesiącach) wspomniała mi, że szef w jej nowej pracy wyjątkowo się jej podoba, ona mu też. Już wiedziałem - zagrywka typowo kobieca. "Sprawdzić go - zobacze co zrobi". Przyznam szczerze, że nigdy nie wchodziłem w relację z kobietami, które strzelały tzw "Focha" ( bo to je eliminowało jako emocjonalne idiotki w moich oczach) ani też nie miałem takich prób sprawdzania. Jakkolwiek teraz przyszło mi się z czymś takim mierzyć i myślę, że zareagowałem poprawnie - pełną paletą zazdrości. Od deprecjonowania poczynań szefa na sprawdzaniu, o której wraca z pracy. Usłyszałem historię o tym, że odbyła z nim rozmowę jaka powinna to wygasić. Mówiąc mu, że owszem się jej podoba, ale nie ma szans i kropka. Kupiłem to. Raczyła mnie również historiami o tym, że prowadzi od dawnych czasów profil na portalu randkowym i w porównaniu do mnie faceci to chamy i idioci. Jak to mnie uwielbia ( tak wiem, wiem - idiota). Strzeliła mi tez dwukrotnie focha - dla mnie absolutna nowość. Na jaką zareagowałem absolutną ignorancją i traktując ją tak jakby sie nic nie stało. Okazało się, że postąpiłem słusznie - bo jak mi sie wydawało - zaczęło ją to wyciszać w pozytywną stronę. Przyznam, że miała jeszcze jeden powód do zazdrości. Dwukrotnie na mieszkaniu nocowałem swoją byłą uczennicę ( kiedyś prowadziłem zajęcia dla dzieci w ośrodku kultury), z którą utrzymuję znajomość na absolutnie białych zasadach. CZasem słucham jej problemów. W czasie gdy ta osoba nocowała w mieszkaniu, ja spałem ze swoją partnerka w pokoju - podstaw do zazdrości mieć nie mogła. Wiem oczywiście, że dla kobiety zdrada emocjonalna jest ważniejsza, więc wielokrotnie chciałem ją włączyć w tę relację jako moją partnerkę ( co zdawało mi się naturalne - bo czułem, że chcę ją wpuścić do swojego świata w całości). Niestety była na to zamknięta. Przed zmianą pracy ( a poprzednia była wyjątkowo wymęczająca) postanowiła odpocząc i wyjechać na tydzień nad morze, sama. Bo chciała też sobie poukładac swoje uczucia. Dowiedzieć się czegoś. Ja w tym czasie zrozumiałem, że bardzo za nią tęsknie i mimo jej niedojrzałości widziałem w niej kogoś kto był wart pracy "nad" i "z". Kiedy wróciła - okazywałem jej częściej to co do niej czułem, ale nie teatralnie, lecz na tyle aby jednak nadal sprawdzać siebie ( bo to sobie i swoim intencjom nie ufałem...cały czas pokutowała we mnie gorycz porażki, tego, że mogłem zmarnowac komuś życie poprzez rozpad starego związku - i na ten temat się już kiedyś tu wyżalałem...ale to inna historia). Trzy tygodnie temu jednak zrozumiałem, że chcę. Że chcę związku na serio - a nie jakiejś seksualnej relacji z hamowaniem uczuć. Przyjaźń już była i to bardzo szczera i mocna. Oczywiście w świetle późniejszych faktów - okaże się, że mogę mówić tylko za siebie. Kilka dni wcześniej spedziłem poza mieszkaniem pomagając zaprzyjaźnionemu małżeństwu w ogromnej przeprowadzce poza miasto, w remoncie nowego domu. Kiedy tam byłem mieliśmy kontakt napisała mi "wiesz, że mam ten profil na randkowym, ale faceci są głupi. Jeden napisał mi, że proponuje mi kawę w swoim mieszkaniu aby sie pooglądać przed ewentualnym seksem". No - rzeczywiście debil i cham - pomyślałem. Dziś jednak sobie zadaje pytanie jakim cudem mi nie przeszkadzało, że Ona ma ten profil aktywny??? Wprawdzie nie powiedzieliśmy sobie, że jesteśmy w związku no, ale chyba to troche daleko zabrnęło. Pewnie uznałem, że to podobna prowokacja ( aby sprawdzić co zrobię). Co zrobiłem? Skupiłem się w pełni na niej. Spędzilismy razem wieczór ( fantastyczny wieczór).NOc i dzień. Następnego poszła do pracy. Zapomniałem dodać w tej całej historii dodać, że mam wolny zawód i zarabiam rzadko wychodząc z domu. Wiec spedzam sporo czasu w mieszkaniu. Tego dnia dostałem telefon z policji. O tym, że mój Ojciec nie żyje skutkiem tragicznego wypadku i będe musiał rozpoznac jego ciało. Będzie to konieczne za parę dni. Na razie mogę tylko czekać. Przyznam, że byłem w szoku! Po pierwsze dlatego, że z moim Ojcem nie utrzymywałem kontaktów przez wiele lat. Po drugie wizja "rozpoznawania" była dla mnie abstrakcją. Niestety jestem jedynym najbliższym krewnym ( spowinowaconym) czy jak to się okresla poprawnie - i nie wiedziałem co zrobić?? Wyparłem to na parę dni. Tzn postanowiłem wyprzeć...nie wiem...efekt szoku. 10 min po rozmowie jaką odbyłem zupełnie o niej zapomniałem. Nie wiem czy to jest normalne. Pewnie nie jest. Pewnie z tym chłodem i w obliczu takiej sytuacji - coś jest na rzeczy. Nie wiem, ale uwierzcie mi to była dla mnie fantastyka. Miałem już doczynienia ze śmiercią bliskich, ale... to jakoś do mnie nie dotarło. Może postanowiłem to przemyśleć? Nie wiem. Wiedziałem, że potrzebowałem bliskości... Jakkolwiek nie powiedziałem jej o tym od razu. Nie chciałem jej obarczać. Jeszcze. Postanowiłem spędzić razem dzień, powiedzieć wieczorem i mam problem bo nie wiem co dalej... Tak więc postanowiliśmy iść rano...głupia sprawa...umyć rowery. Tylko tyle. Czekając na to jak się wyzbiera dostałem jakiejś "głupawki" smutnej. Tzn zacząłem ją pospieszać pytając co kilkanaście sekund ile jeszcze. Ona odebrała to jako żart. I był jego formą, ale ja już wiem, że wyrazem nerwowości jaką tłumiłem. Powiedziała mi wtedy również żartem, że znajdzie sobie cieplejszego faceta i będzie jej lepiej. I wtedy walnąłem jej ALE TEŻ ŻARTEM, że nie uda się jej to bo się szybko zestarzeje, zbrzydnie, zgrubnie itd. Mówiłem to nie swoim tonem to był żart. Grubiański, chamski, ale wytłumaczalny w tak durnej rozmowie... i wiecie co? Strzeliła mi focha. Wiem dotknęło ją to, ale nie było na poważnie, oboje mówiliśmy bzdurnie udawanymi głosami. Na litość jednak- dotykac powinny nie żarty, nie takie. A już nie powinniśmy reagować fochem. Zamknęła mi drzwii swojego pokoju przed nosem. Powiedziała przy tym, że nie ma ochoty ze mną przebywać dziś. Mimo zapytania przez drzwii czy robi sobie jaja... nie odpowiedziała. Ja wredy stwierdziłem, że dalsze moje próby załagodzenia sytuacji gadaniem...na cos co odebrałem jako zachowanie gówniary ( fochy są niedojrzałe...może mi ktoś wmawiać, że to kobieca cecha. Uwierzcie mi jednak nie wszytkich - to była pierwsza osoba jaką wpuściłem do serca z takimi zdolnościami).. Poszedłem sam bo czułem, że coś się dzieje z moimi emocjami...a jak powiedzieć coś co zaczyna mnie jednak dopadać ( strach, ból, lęk) komuś kto strzelił mi focha i nie wiem jak daleko się posunie w tym sfochowaniu w mojej próbie podzielenia się. Poszedłem wyczyścić sam. Wracając doszło do mnie...to mój Ojciec. Jaki by nie był. Jak mnie nie porzucił w dzieciństwie, skrzywdził Mamę... to mój Ojciec. No i się rozpłakałem na środku ulicy jadąc rowerem. Schowałem się gdzieś bo emocje wzięły góre. Musiałem się opanowac...no nie na ulicy. Nie wśród ludzi. Schowałem się na jkimś ogródku knajpianym ( był pusty), zamówiłem piwo i ochłąnołem. Czułem, że nie mogę z tym zostac sam bo bo mi źle. I poczułem, że jest mi najbliższa. Że jej teraz potrzebuję. Wróciłem do domu. Szukając kluczy pod bramą budynku, spotkałem ją jak wracała z zakupów, obrażona, nos do góry. Pełnia gówniarskiego focha. Poprosiłem, żeby przestała bo...ale nie dała dokończyć tylko otworzyła mi drzwii i wybiegła na górę do mieszkania. A ja sobie z tym nie poradziłem. Wróciłem do mieszkania. Zaszyłem się sam w pokoju. Bojąc się. Czy będąc dorośli baliście się kiedyś czegoś? Czegoś co Was paraliżowało? Nie wiem skąd to uczucie? Może z niemocy tego, że tylko musze czekać. A może to nie on? To kogo zawiadamiać? A jeśli to pomyłka... i tak spędziłem trzy doby, bez snu, bez jedzenia ( nie byłem w stanie jeść - tylko piłem jakąś tam kawę...i wypaliłem nawet nie wiem ile papierosów). Tak tkwiłem w odrętwieniu. Dostałem chyba depresji? Stanu lękowego? Nie mam pojęcia!!!!! Mogłem tylko czekać. Spotkałem ją trzeciego dnia na korytarzu jak szła do łazienki. Spotkała mnie nie ogolonego, wymietego i myślę, że było widać, że jest coś nie tak....minęła bez słowa. To mnie dobiło. Nigdy nie miałem problemów z kontrolą swojego życia. Teraz najprostsza czynnośc mnie rozłożyła. Tak bardzo jej potrzebowałem...a nawet nie wiedziałem jak coś zrobić. Tkwiłem w bezssenności...ja nawet nie wiem jak spędziłem kolejne trzy dni...jakoś ( moze przespałem łącznie jakieś 6-7 godzin przez 6 dni). Ona mnie wtedy zapytała o coś na FB ( bo tak siedziałem - non stop lampiąc się w coś w ekranie laaptopa - bezmyślnie). Poczułem ulgę - przeszło jej... jak dobrze. Nie walne jej tym jednak od razu ( była chyba w pracy)...mnie to wykańcza. Nie wiem jak Ona zareaguje. Nie wiem czy otarła się o śmierć. Więc odpowiedziałem jej na pytania dotyczące zakupu nowego roweru ( rekomendacja licytacji na allegro) i na koniec zapytałem czy przeszło jej milczenie ? I napisała tylko: Dzięki za opinie. Następnie ja jednak usnąłem. Coś mi powiedziało, ze będzie już lepiej... i zasnąłem, wreszcie po tylu dniach. Obudziłem sie w nocy...dźwiękiem komunikatu na fb: Mam jutro gościa. Postaraj się nie zasyfić przez noc łazienki i kuchni. Zdębiałem! To było chamskie. Prymitywne. Pozbawione jakiejkolwiek empatii wobec kogoś do kogo się coś czuje. Rozumiem - foch ( naprawdę rozumiem tę kretyńską konwencję focha, mimo sytuacji), ale mimo wszystko to coś z ładunkiem wrogim i to bardzo. Co to u mnie spowodowało? Zamknięcie się absolutne. Nie przespałem od tej pory zbyt wiele. Owo jutro okazało się być dniem rozpoznania. Ubrałem się - jej nie było w mieszkaniu... moze w pracy. Może to lepiej. Nie przeżyje tego mojego oczekiwania. Dowie się po... I paląc setnego papierosa w oknie swojego pokoju widze jak idzie ze swoim "Gościem". Chłopak, którego nie znałem...nowy znajomy na FB jak rozpoznałem błyskawicznie twarz... Nie wiem jak określić te emocje... spodziewałem się, że przyjdzie jej koleżanka, może dawny współlokator ( przzyjaciel, ale gej - więc z pełną akceptacją bym zrozumiał jego obecnośc). ALE NIE! Idzie z jakimś facetem, uśmiecha się i ma na sobie coś mojego!!!! Nie umiem opisać tych emocji! Poczuliscie kiedyś ból serca połączony z chłodem podczas największego upału?... To zaledwie początek. Usłyszałem jak weszli do mieszkania, zamkneli się w kuchni ... a ja.... nie mogłem uwierzyć!!! No przecież foch - fochem, ale chyba widać, że ze mną coś nie tak????? Pal licho wszystko...ale co to jest? Ściana mojego pokoju jest równiez jej ścianą... po jakimś czasie zapanowało milczenie. Ja nie wiem czy tam się coś działo, ale ja, dorosły facet, kiedyś menadżer w dużej firmie, mierzący się wielokrotnie ze stresem, ja który nigdy nie miałem problemu z walka o swoje... byłem sparaliżowany. Nie wiem czy wyobraźnia mi podpowiedziała, że się tam...nie wiem. Ale Uciekłem z domu. Wcześniej niż było to konieczne.... Później, 5 minut przed okazaniem ciała...dostałem telefon od niej: "Kiedy wrócisz?"...łamiącym się głosem ale wyrazającym absolutną złość i szybko Powiedziałem, że nie mogę teraz rozmawiać. Nie panowałem nad sobą. kilkanaście minut później dostałem sms: "zapomniałam kluczy, czekam na klatce za ile będziesz?" Wracając do domu... byłem wrakiem, nie nie miałem ciała. Znacie ten stan... korzystać z pojazdu jakim jest ciało, ale nie czuć go wcale? To czułem... I co napisałem...bo nie miałem siły dzwonić! Nie wiem kto to był...ale sprowadziła sobie kogoś do domu i pozwoliła mi mysleć, że cos z nim robi ( a nie wiem czy robi czy nie). To pomijając wszystko złamanie zasady jaką przyjelismy na wstępie wspólnego mieszkania.... Całej reszty emocjonalnie nie musze chyba nikomu tłumaczyć jeśli ma serce. Napisałem jej, że może za godzinę, "ale postaraj może nie ZASYFIĆ klatki czekając" w odpowiedzi otrzymałem smsa: "O widzę, że jesteś urażony; a miałam dziś gościa i wiesz jaki to wstyd przyjmowac kogos w bałaganie do jakiego przywykliśmy, poza tym chciałabym porozmawiać o słowach jakie padły od Ciebie w moim kierunku w zeszłym tygodniu" Wróciłem, nie potrafiąc ukryć tego, że cięzko mi się oddycha jakbym płakał ( stary facet a płacze - wiem żałosne) Najgorsze, że do przeżyć związanych z ojcem, do tego nastroju dołożyło się to od niej. Mogła nie wiedzieć, że mi ktoś zmarł...ale tydzień nie zainteresować się kimś kogo się ma za ścianą? Obrazić sie jak rozpieszczone dziecko??? I ot tak poznac kogoś nowego i go przyprowadzić???? Moja zmeczona ( MAM nadzieję ) wyobraźnia widziała w niej zwykła dziwkę...ale jeszcze się łudziłem, że się mylę. Dałem jej klucze, sam poszedłem wolniej... kiedy wróciłem do domu... nie wiedziałem co zrobić..bałem się wejśc do kuchni ( tak bałem się - nie wiem dlaczego). Ale dostałem telefon...ktoś mnie widział jak wychodziłem z budynku, w którym jasne jest to, że są tylko zmarli... Rozmawiałem opisując zmasakrowaną twarz mojego Ojca...nie chcę tego opisywac...to zbyt prywatne. To wszystko jest prywatne, ale cos jednak zostawię dla siebie, tę sprawę funeralną. Usłyszała to chyba, może jeszcze połączyła z tym co kilka osób mi na fb wpisało ( pytania czy to prawda etc...plotki się rozchodzą). Zapukała więc do pokoju - pytając "kto umarł? chcesz pogadać?" Ja nie wiem ...bardzo jej potrzebowałem. Nikogo jak jej! Ale już przecież...chyba nie była moja...co to jest???? Może byłem zmęczony...a może miałem pełne prawo odpowiedzieć: _ " nie mam siły na Twoje gierki w tym tygodniu, zajmij sie nowym. Nie ważne kto umarł. Nie życze sobie". Albo coś łudząco podobnego. Wyszła.... a ja poczułem się największą szmatą na świecie i to samotną szmatą. Napisała mi jeszcze na fb ( bo widac było, że cały czas siedzę przed komputerem - Możesz zawsze na mnie liczyć! Jak mozna liczyć na kogos takiego??? Teraz - trochę chłodniej zastanawiam się czy ja nie nadinterpretowałem sytuacji, mój zmeczony niewyspaniem umysł mi to podpowiadał. Ale tak zareagowałem. Miałem - myślę prawo. Myślę, ównież, że zareagowałem całkiem spokojnie w obliczu sytuacji ( jak na faceta). Inna kwestia jaka tu przebija i mnie razi... wymiana komunikatów na jakimś czacie na Fb? Cóz za paranoidalny znak czasów!!! To porąbane czym powoli się stajemy... Na to co napisała nic jej nie odpowiedziałem. Zasklepiłem się w swoim cierpieniu. Sparaliżowany strachem o schorowaną Mamę, która dawno temu rozwiodła sie z Ojcem i na szczęście była niedostępna dla policji... bo nie wiem jak by to się dla niej skończyło. Mój Ojciec ją bardzo skrzywdził. Ja zaś w tym wszystkim... nie osądzajcie tego, mój stan umysłu był mocno zrujnowany. Ja nie powiedziałem mojej Mamie... W ciągu trzech dni zorganizowałem pogrzeb. Był w ten poniedziałek. Wcześniej weekend spędziłem w domu u Mamy - musiałem uciec. MUSIAŁEM!!! Nie wiem do czego byłbym zdolny pod wpływem tych emocji, braku snu. Próbowałem jej powiedzieć podczas pobytu...ale znowu coś we mnie stanęło. ( dygresja - widzę, że mam z tym problem, to patologiczne...ale nie panuje nad tym wcale w ostatnich dniach!!!) Nie powiedziałem jej. Milcząco spędziłem weekend z nią. Postanowiłem, że powiem jej za kilka dni, moze tygodni, że się dowiedziałem, że nie wiem jak to się stało. I zabiore ją na grób... Wszstkich którzy mogli coś podejrzewać na FB poprosiłem o milczenie - na szczęscie to tylko 3 osoby) - Znowy ten FB ( te czasy nie są normalne, jesli na moje życie ma wpływ jakiś portal społecznościowy - PARANOJA!) I tak wróciłem w niedzielę. Minąłem ją w kuchni aby zrobić sobie kawe...milczałem. A wiecie co Ona robiła? Tez milczała...zero zainteresowania... tak zachowuje się osoba z czystym sumieniem? Czy tak zachowuje się ktoś kto kochał? CZY TAK ZACHOWUJE SIE PRZYJACIEL? Nie wiem...chyba nie rozumiem jednak osób ode mnie młodszych,,, bo to wszystko nie mieściło mi się w głowie. TO JEDNAK NIE KONIEC! Otworzyłem sobie to ten kretyński FB - i co mi wychodzi w bliskich znajomych...jak Ona za wklejenie jakiegoś utworu tytułuje go per "kochanie". Zostawmy to... świat mi się i tak zawalił. Moje pojęcie o człowieczeństwie również. Zawsze uważałem, że ludzie nie płacą kamieniem za okazane serce. Nie w tak bestialski sposób. No przeciez już wiedziała, że mi ktos zmarł. JJak, co ja miałem zrobic????? Wywalić z domu??? Nie miałem siły...serio. Ledwie żyłem. Nie mogłem przez to wszystko spać. Musiałem się upijać aby przespać raptem 3 h ( a nie mam takich skłonnosci...jak do tej pory nie miałem). W poniedziałek, w dzień pogrzebu... wyszedłem ubrany do kuchni z rana. Odłożyłem tylko kubek ( bo poczułem się nie na miejscu, wszystko mnie parzyło w mieszkaniu...tylko mój pokój pozostawał czysty. Wyszedłem do apteki kupić coś na uspokojenie... jak wróciłem jej juz nie było. Czekałem chwilę na samochód przyjaciół ( wtajemniczyłem ich we wszystko - odradzali mi utrzymywanie tajemnicy przed Mamą...ale zrozumieli to. Do tego co przeżywałem w mieszkaniu ... nie potrafiłem się jeszcze przyznać). Miałłem jeszcze godzinę do wyjścia...siedziałem kompletnie zszokowany, smutny i ogłupiały. Wtem dzwonek do drzwii..zostawiłem w zamku klucze. Kto? Ona razem z NIM!!!!!! bez słowa weszli... a ja zgłupiałem!!! Wiecie dlaczego? Bo to już było bestialstwo!!! Nie mieściło mi się w głowie!!! I chyba uprawiali seks za ścianą...ale znów nie wiem. Siedzieli cicho po chwili rozmowy. Jedyne co mówi mi że nie...to, że Ona jest wyjątkowo głośna i tego nie kotroluje. Uciekłem z mieszkania...bo miałem ochote ich... nie zrobiłbym to gdybym nie uciekł! Po pogrzebie na którym Byłem ja z przyjaciółmi i tymi co się domyślili - tylko 5 osób...podziękowałem wszystkim... i poszedłem z jedną z tych osób ...czyli ta opisywaną uczennicą, na kawę. Musiałem to komuś powiedzieć. Nie chcisałem wszystkim. Dlaczego z nią? Bo to jest to samo pokolenie. Może pozwoli mi zrozumiec to okrucieństwo, bezduszność...bo już tylko to ...reszty chyba nigdy nie ogarnę. I kiedy skończyłem opowiadać... kto wchodzi, w środku milionowego miasta do knajpy? ONA I ON! W miejsce jakie JEJ pokazałem... Wyszedłem natychmiast... czułem, że zwariuje. Zamiast przeżywać pogrzeb mojego Ojca, wprawdzie człowieka nieobecnego w moim życiu 12 lat, ale to Ojciec... zamiast to przeżywać. Ja czułem, że wariuje. Chciałem oblac ją piwem, wyskoczyć pod samochód...a najlepiej gdyby mi głowa eksplodowała. Ale..Ona z tupetem usiadła ..a ja uciekłem. Zostawiłem swoją uczennicę na ulicy prosząc o wyrozumiałośc... bo musze iść, biec. Nie wiem co.... Przebiegłem kilometr, moze dwa i zadzwoniłem..."musimy chyba porozmawiać o dalszym mieszkaniu razem" a Ona: "mam szkolenie w pracy, może później będe "- z najlepszym humorem. Tułałem sie od knajpy do knajpy popijając piwo. Poprosiłem telefonicznie znajomą o pomoc... o spotkanie. Nie miała zielonego pojęcia. Wysłuchała. Wypiła ze mną... A ja piłem i piłem..ale nie mogłem się spić. A tak bardzo chciałem być pijany. Doradziła mi tylko jedno: "Wyrzuć bez słowa wyjaśnień" A ja jak wróciłem to jej już nie zastałem. Chyba spała w pokoju. Stwierdziłem, że zaczekam do rana. Wtedy dam jej termin. A wiecie..okazało się, że napisała na FB: "[i][/i]Nie ma Cię tutaj. Myślałam, że chcesz pogadać... Rozumiem sytuację w mieszkaniu sprzed wypadku, strzeliłam focha za Twoje słowa skierowane do mnie. Ale nie rozumiem kompletnego odtrącenia i pogardy skierowanych do mnie w późniejszym czasie. Szczerze mi przykro z powodu tego, co się stało. Nie wiem jak Ci mogę pomóc, tym bardziej, że mnie do siebie nie dopuszczasz. Chciałeś rozmawiać o sytuacji w mieszkaniu. Ja się stąd nie ruszam, nie widzę powodów, dla których miałabym się wyprowadzać. Jeśli Ty masz taki zamiar - droga wolna, nie będę utrudniać.[i][/i] Zdębiałem...to oznaczało, że nie mam doczynienia już nie z człowiekiem tylko najgorszą szmatą, bezduszną, bez sumienia... Nie wytrzymałem...wylałem wszystko w tym czacie i czekałem przez kilka godzin jak Fb pokaże mi magiczny komunikat: "wyświetlone" W polowie nocy doszedłem do wniosku, że moze postąpiłem jak idiota, dając jej satysfakcję bo to chyba Modliszka i lubi się pastwić, albo chamska idiotka...nie wiem. Najgorsze było to ŻE NADAL JĄ KOCHAŁEM Wiecie co mnie wydobyło z oczekiwania? słyszalne uderzenie kolanem o ścianę a potem kilka innych wierceń...nie jednej osoby. Znów uciekłem... ja naprawdę nie wiedziałem co robić. Przecież nie chcę iść siedzieć JAK MOZNA TRAKTOWAĆ TAK CZŁOWIEKA??? Myślałem, że On wyjdzie do łazienki, gdziekolwiek to wyjasnie mu w co i z kim się pakuje, bo ON niczemu nie jest winien. Jest takim samym frajerem jak ja. Skopiowałem mu wszystko co napisałem do niej. Tylko dodałem prośbe aby więcej tu nie przychodził bo wywołuje moje emocje. Proszę tylko o człowieczenstwo - na jakie sam nie mogę liczyć z jej strony. Uciekłem do knajpy, piłem kawę za kawą, trześly mi się ręce... a leki? A leki to sobie Panowie psychiatrzy wspomagający w takich chwilach to mogą wsadzić w... Wyobraźcie sobie, że napisała...w tonie pretensji. Jak mozna kochać i nie powiedzieć? Jak mozna traktować ją tak jak ja ją potraktowałem...czyli z pogardą... i w ten deseń. Ja już się domysliłem. Jemu wysłana wiadomość wywołała reakcję... i to dlatego z nią rozmawiam. Nie wiem czy popełniłem błąd...bo mimo wszystko wdałem się w empatyczne wyjaśnienia...a powinienem wywalić na zbity pysk z mieszkania ( umowa najmu jest na mnie i tylko na mnie) A jednak wdałem się w rozmowę - jak idiota wiedząc, że może się po tej drugiej stronie usmiechac i tylko usmiechać. Ale tliła się nadziej Ona mi wyjasniła, że to chłopak z Rzeszowa, ktory szuka tylko pracy i Ona mu pomga, nie spała z nim, spędza tylko, czas nie miała pojecia. Jest jej żal i przeprasza, nigdy ten człowiek nie wróci do domu. ALE WIECIE CO??? NIE zrobiła nic aby to ratować, poczatkowo uznała, ze moge nia manipulować... Czy tak nie myśłą ludzie co sami manipulują? Powiedziała mi, że zniknie z mieszkania abym odpoczął, abym nie pił dla snu...wróci w niedziele. Czy tak zachowuje się ktoś kto kochał? Czy to możliwe? Co mam zrobić? Nie wiem... wyrzucić? Powinienem...ale nadal jak OSTATNI KRETYN NIE CHCĘ. Napisała mi w nocy wczoraj, że zniknie na pare dni dla mojego spokoju... a jak wróci może w niedzielę to porozmawiamy czego ja chcę. Teraz nie wiem. Wydaje mi się, że powinienem zrobić coś absolutnie nienormalnego. Wybaczyć jako człowiekowi i nie wywalić. Powiedzieć jej, że chcę przerwać matnię w jej zyciu. Niech przestanie uciekać. Ja jej wybaczam. To nie oznacza, że będzie jak dawniej, ze jest zaufanie... to nie wiem czy w jakikolwiek sposób jest możliwe. Ale JA nie umiem potraktować jak przedmiotu osoby, która obdarzyłem uczuciem mimo takiego rozwoju sytuacji. Rzeczy w życiu wracają. Ja nie chcę się mścić....moze to ja odmieni...w jej zyciu bo nasz już nie istnieje. Ale może tym sprawie, że jedna osoba na świecie wyzwoli się z tego głupiego, bezdusznego otepienia. Podniesie swoją samoocenę? Czy mam rację...czy powinienem postąpić jak idiota? Nie wiem - wszystko zależy od niej. Nie wiem jak potraktowac tę ucieczkę? Czy to wyraz niedojrzałości?...daje mi jednak do myślenia fakt, ze nie stara się odwrócic biegu spraw. Dopuszczam, że z nim nie spała... Ale miała nowego przyjaciela...kiedy wiedziała, że ja jej potrzebuję...czy to jest normalne? Nie mam pojęcia co zrobić. Po raz pierwszy w życiu potrzebuję aby mną ktos pokierował. Bo ja chcę przerwać krąg zła wychodząc z założenia, że jej osobowość, brak serca to efekt wychowania w tak porąbanych czasach. Czy tak moge uzdrowić tę osobę? Człowieka? Słabego człowieka? Okazać wybaczenie - nie wyrzucając na zbity pysk? NIe wiem WIEM ŻE POTRZEBUJĘ POMOCY BO JESTEM Z TYM SAM. Czy ktos moze mi powiedzieć? Darujcie sobie wpisy typu "facet ale z Ciebie ciota"...wiem to. Ja chcę porozmawiac z kimś kto nie jest mściwy. Rzeczy wracają...ja nie chcę aby do mnie wróciła mściwość. Nie wiem co zrobiłem w życiu złego ...ze to do mnie przyszło, nie przekażę tego dalej. Co mam zrobić? Pomózcie mi bo nie wiem'
9044
<
#1 | al dnia 25.07.2013 01:34
Dodam, że potrzebuje tej pomocy bo emocje odbierają mi w znacznej mierze zdolnośc do myslenia analitycznego.

Komentarz doklejony:
A może jestem uzależniony od oprawczyni???
3739
<
#2 | Deleted_User dnia 25.07.2013 07:42
No tak mnie zaciekawiła ta historia, że jeszcze przed praca coś napiszę.
Nie jestem mściwa osobą i oto moje (kobiety) zdanie- drogi kolego Twoje imię to FOCH, i to do sześcianu.
Oj miałam do czynienia niedawno z podobnym ancymonkiem (nie mężem) i jak patrzę z boku na zabawne perypetie pana który "siam nie wie ciego chcie", to jedyne co ja czuje to zaciekawienie, że ktoś ponoć inteligentny nie umie być zwyczajnie po ludzku szczęśliwy. Ta dziewczyna niech ucieka przed Tobą, I niech Bóg broni przed spotkaniem takich w życiu- ta dziewczyna to Twoja oprawczyni, śmiać mi się chce.
Ona Lubi seks ( tak wiem to powinien być teoretycznie sygnał alarmowy...nie pierwszy)- kobieta która lubi sex to dla Ciebie szok?- myślę, że powinieneś zawiadomić władze kościelne Szeroki uśmiechSzeroki uśmiech
9044
<
#3 | al dnia 25.07.2013 08:47
Lisbet:
To co napisałem było próbą delikatnego wyrażenia słów jakie teraz przytoczę. Widzę, że odnosisz się do ludzi mało empatycznie- skoro potrafisz wyśmiać.
To, że lubi seks oznaczało, że mówiła:
"Liczą się okrągłe liczby...chciałabym mieć na konice jeszcze kilkudziesięciu facetów, mam już 30" - to nie jest powód do alarmu. Ja pisząc staram się jednak zachować jakąś formę.

Ta dziewczyna uciekła przede mną. OK. Problem w tym, że całe życie ucieka. Od każdego faceta - sama tak twierdziła. To normalny przejaw. Nie wiem - może jesteśmy z innych światów?

Mam więc prośbę - jeśli zamierzasz się odnosić do "wyjątków" a nie do całości. Bardzo proszę daruj sobie.

Ja chcę wiedzieć czy ktoś potrafił wybaczyć i mieszkać dalej. Czy z punktu widzenia kobiety jej postępowanie można inaczej tłumaczyć.

Komentarz doklejony:
Jestem po rozmowie.
Te słowa kieruję do Ciebie Lisbet..możesz się mylić. Zakładasz to czasem? Staraj się nie osądzać zbyt pochopnie.
Ja zalogowałem się tu aby uzyskać pomoc - chyba jak wszyscy.

Sprawa jest głębsza niż sądziłem. Istotnie - problem w poczuciu akceptacji. Rozmowa jaką odbyliśmy nie wyjaśniła mi obecności tego człowieka w jej życiu - na to się nie zdobyła.
Moje przypuszczenia dotyczące braku akceptacji siebie sie potwierdziły. Teraz jak twierdzi postąpiła nieświadomie. Chociaż w przeszłości już kogoś kogo bardzo kochała własnie tak potraktowała. I uciekła.

Kiedy dzieliłem się zdradą nie panowałem nad emocjami. Nadal nie panuję, ale już nie w ten sposób.

Postanowiłem przerwać ten krąg czemu dawałem wyraz na samym poczatku.
Może popełniam największy bład w swoim życiu - ale wybaczyłem. Powiedziałem, że akceptuję ją jako człowieka ze swoimi słabościami. Sam jestem słaby i to bardzo.

Akceptuję ją - nie czyny. Nie wyrzucam - jej oddaje los w ręce. Równiez i mój.
Czuje, że tak należy postąpić. Przerwać jej ucieczki. A sam musze nauczyć się z tym żyć. Z konsekwencjami własnych wyborów.
Nie wiem co to oznacza dla relacji.
Serce chciałoby ratować... mimo, że boli, to kocham i jesli mogę podnieść to chcę to zrobić. Może sam się dzięki takiemu postępowaniu podniosę?

Nikt nie odpowiedział mi na pytanie co mam zrobić - zatem to rozmowa jednej osoby. Rozdwojenie osobowości? Jaźni...nie wiem. Średnio ogarniam. Czytając historie innych czuję, że to co zrobiłem jest własciwe. Byle tego nie wykorzystać przeciwko niej.
Bo tak Lisbet - biorę pod uwagę Twoje zdanie - nie wiem czy masz rację odnośnie mnie. Wydaje mi się, że nie.
Ciekaw jestem tylko co tak naprawdę miałaś na myśli...
6881
<
#4 | Fenix dnia 25.07.2013 17:13
al
Jak dla mnie spotkało sie dwoje poranionych ludzi
Nie umiejących rozmawiać o uczuciach
Dużo się zadziało w Waszym życiu i za szybko
Rozumiem gdybyście poczekali z rok dlai ochłonąc uczuciom ...
Nie wybrałeś na współlokatora faceta a bardzo szkoda
Uważam że celowo wybrałeś dziewczynę żeby zabić pustkę po poprzednim związku
Nie wiem jak to ocenić , ale ja teraz już mam przyjaciół facetów(skąd inąd pozdrawiam tutaj zebranych Panów )
Ale w kilka miesięcy po odejściu męża nie byłam nawet w stanie zaufac adwokatowi facetowi
Jak dal mnie oboje popełniliście dużo bardzo dużo błedów
Z deklaracji o wzajemnej neutralności wyszło co wyszło
Ona otwarcie przyznała się że lubi sex , marzenie wielu facetów
Firmy do przeprowadzania , przeważnie pracują w nich faceci
Nie na darmo Bóg stworzył kobietę do rodzenia dzieci ...
Gdyż własnie do dzwigania stworzył mężczyzn
Ot taki mój wymysł , ale uważam że prawdziwy

Doszukujesz się czegoś ...
a tak naprawdę sam nie wiesz czego chcesz

Jak dla mnie wycisz emocje , albo psycholog albo lekarz psychiatra(bez złośliwości)
żeby podejmować jakiekolwiek decyzje musisz być spokojny , a tego niestety w obecnej sytuacji nie ma u Ciebie

Nałożyła się również sprawa śmierci Ojca , piszesz o nim z dużej litery więc wbrew pozorom jego porzucenie Ciebie Mamy mam tu ogromne znaczenie
Uważam że teraz wyszły wszystkie żale skrywane przez te lata , każdy ból jaki przez niego odczułeś teraz wrócił


moja rada to
rozstać się z dziewczyną , nie wyrzucić bo podejrzewam że oboje raniliście się żeby zabolało
więc rozstać się , dać czas nawzajem sobie na poznanie własnego ja
iść do psychologa i uporac się z przeszłościa
To jest moja rada
3739
<
#5 | Deleted_User dnia 25.07.2013 17:38
Co miałam na myśli-, że nie nadajesz się do związku bo jesteś słaby psychicznie. Chcesz rady proszę bardzo- zrób porządek z sobą to będziesz szczęśliwy- teraz jesteś strzęp człowieka i chcesz się uwiesić na drugiej osobie aby podnieść siebie.
Nie doszukuj się w moich wypowiedziach drugiego dna, mówię wprost- sam miała niedawno do czynienia z człowiekiem takiego pokroju i powiem jedno- poukładaj sobie w głowie zanim zaczniesz rozwalać sobie i komuś życie. Ty się miotasz i stabilności w tym za grosz- nie zbudujesz żadnego związku w którym panuje szczęście bo nie jesteś sam szczęśliwy.
9044
<
#6 | al dnia 25.07.2013 17:41
Fenix - dziekuję za rzeczowy komentarz. Od rana to co napisałaś z delikatnością - stosuje. Poszedłem do psychiatry i mi nie wstyd. Nie panuje nad tym. Jednak psychiatra mi nie pomoże...psycholog tak. Dostanę skierowanie na terapię i wiem, że jej potrzebuje. Ktoś musi coś pytaniami we mnie wyzwolić.

Co do wspólnego ranienia. Wydawało mi się, że przez paraliż i biernośc nie ranię. Tymczasem Ona to odebrała jako pogardę i odrzucenie...
W tej chwili pisząc to myślę sobie, że to poronienie emocjonalne oraz współczesność dają mi tylko dowód ( i wiem, że to niby oczywiste), że nie ma łatwych radości i za darmo.

Nie wyrzucam jak napisałem. Wybaczam jej ..aby to Ona poukładała również swoje życie. Nie uciekła w ramiona kolejnego.
Niby nic mi do tego, ale tak poczułem, że tak należy... nie ranić. Potraktowac z szacunkiem i empatią bo bez winy nie jestem.

Zatem raz jeszcze - dziękuję za wpis i Pozdrawiam Uśmiech
3739
<
#7 | Deleted_User dnia 25.07.2013 17:52
W tej chwili pisząc to myślę sobie, że to poronienie emocjonalne oraz współczesność dają mi tylko dowód ( i wiem, że to niby oczywiste), że nie ma łatwych radości i za darmo.

poronienie emocjonalne i współczesność... człowiek powinien szukać szczęścia i stabilności najpierw w sobie- ludzie żyli w czasie wojny i byli szczęśliwi bo mieli to szczęście w sobie. Życzę powodzeniaUśmiech

Komentarz doklejony:
W tej chwili pisząc to myślę sobie, że to poronienie emocjonalne oraz współczesność dają mi tylko dowód ( i wiem, że to niby oczywiste), że nie ma łatwych radości i za darmo.

poronienie emocjonalne i współczesność... człowiek powinien szukać szczęścia i stabilności najpierw w sobie- ludzie żyli w czasie wojny i byli szczęśliwi bo mieli to szczęście w sobie. Życzę powodzeniaUśmiech
9044
<
#8 | al dnia 25.07.2013 17:53
Lisbet - masz rację, nie jestem. Pierwotnie jednak napisałaś w tonie agresywnym jakoby to było świadome i perfidne.
Nie widzę tego w sobie... i to moze być problem.

Pozwolisz jednak na chwilę prywatnej rozmowy? Ponieważ piszesz enigmatycznie odnośnie typu jaki wg Ciebie prezentuję - opiszesz mi dokładniej co masz na myśli? Może rzeczywiście coś odnajdę?
Wychodze z założenia, ze pierwszym krokiem do zmian, leczenia z czegoś jest uświadomienie sobie, że się jest chorym lub coś jest źle.
Zechcesz?

Komentarz doklejony:
Ok - już rozumiem, że nie. Utożsamiasz mnie z osobą jaka Ciebie skrzywdziła. Mimo to dziękuję za uwagi.
3739
<
#9 | Deleted_User dnia 25.07.2013 17:55
Pisz śmiało

Komentarz doklejony:
Al dziękuję , że napisałeś- przepraszam za pierwszy post.
Trzymaj się.Uśmiech
9044
<
#10 | al dnia 25.07.2013 20:28
Lisbet - mimo, iż prywatnie pisałem, NIECH WIEDZĄ Z przymrużeniem oka
Dziękuję za rozmowę
i wszystkiego dobrego Uśmiech
3739
<
#11 | Deleted_User dnia 26.07.2013 10:30
Egoista strzelajacy fochy.Caly praktycznie post jaki to on biedny bo jego wspollokatorka a to zrobila to , a to nie ztobila tamtego oczywiscie ona miala czytac mu w myslach i to ze nie potrafila to jej najwieksze przewinienie.
9044
<
#12 | al dnia 26.07.2013 11:23
skoobi - cierpiałeś kiedyś? Umiesz w chwili gdy emocje górują skupiać się na czymś innym? Zazdroszcze
9767
<
#13 | milord dnia 26.07.2013 11:28
Skoobi... Nie... No oczywiście. Wynajmowanie wspólne mieszkania zapewnie do niczego nie doprowadziZ przymrużeniem oka
Tak. Al jest durniem. Ale czy jest głupkiem bo szuka kogoś, kto go pokocha? Ja bym odpuścił i szukał dalej. Gdzie indziej.
Inaczej. Nie było prawdopodobnie powodów dlaczego wybrał akurat JĄ. Z przymrużeniem oka
Zacznij Al jednak bardziej traktować kobiety. Są takie, które na to zasługująZ przymrużeniem oka

Komentarz doklejony:
>>>>skoobi - cierpiałeś kiedyś?<<<<
To pytanie jest co najmniej nie na miejscu. Jesteśmy tu z zamiłowaniaZ przymrużeniem oka Ty nie cierpisz Al. Pytasz jak znaleźć kobietę swojego zyciaZ przymrużeniem oka Taką, która nigdy Cię nie zdradzi...
Odpowiedź tkwi w zaangażowaniu.
3739
<
#14 | Deleted_User dnia 26.07.2013 13:50
Na tym forum znalazlem sie przez przypadek.Sporo znajomych odwiedzalo jakies portale to nie chcialem byc gorszy.Pierwszy ktory znalazlem byl dla milosnikow akwariow holenderskich a drugi ten wlasnie.Zdalem die na los i rzucilem moneta.
Na poczatku mialem nadzieje ,ze to jest o zdradzonych o swicie.Ale po przeczytaniu 58 historii ogarnely mnie watpliwosci -ani slowa cyrylica.Przeczytalem 20 nastepnych i juz bylem pewien.Napisalem kilka postow tak z rozpedu ze to wszystko wina Tuska i ze masoni szczaja nam do mleka.Ale tu wkroczyl Bruno i mialem tydzien na przemyslenia.Doszedlem do wniosku ze musze sie zintegrowac.Po spojrzeniu w lustro nasunela mi sie niezbyt budujaca refleksja zee juz rozumiem lesbijki.A nie mam pokoju zeby znalezc wspollokatorke i ja przeleciec w

Cytat

ramach czynszu.Poprosilem wiec zone.Oczywiscie nie chciala slyszec o zdradzie zaslaniajac sie nieistotnymi wymowkami jak dozgonna milosc do mnie i jakies tam przysiegi z kosciola.

Komentarz doklejony:
Po dlugich namowach zgodzila sie ale musialem jej obiecac ze dostanie scierke do podlogi od Gucciego ze sklepu wszystko za 5 zl.Ona woli zmywac scierka niz mopem bo podobno ma strefy erotogenne na kolanach- niech i ona ma cos od zycia.No i tak sie tu znalazlem.

Komentarz doklejony:
*erogenne
9740
<
#15 | Desolation dnia 02.08.2013 21:01
Nie jesteś święty zdradziłeś ja dwa razy emocjonalnie a kobiety właśnie tego najbardziej się brzydzą, możesz się nią przyjaźnić.
Czemu nie rozmawiałeś z nią o śmierci ojca, nie każda dziewczyna seks kojarzy z miłością.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?