Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

bardzo smutny00:11:24
MarcusM01:29:50
Koralina02:01:20
# poczciwy03:14:34
ViktorSinato...03:31:22

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Tak, tacy jesteśmy "wyjątkowi" ...Drukuj

Zdradzony przez żonęW sumie nie wiem jak zacząć ... Niestety dla Waszego poglądu na całą sytuację muszę się cofnąć bardzo daleko - 8 lat do momentu ważnego w moim życiu - do ślubu. Braliśmy go ze świadomością, że to moment albo na ślub albo na rozstanie. Mimo pięknej i dość niezwykłej historii, która nas połączyła już w szkole średniej, do której chodziliśmy razem (byliśmy ze sobą 8 lat przed ślubem). "Żona" miała wtedy 24 lata i była świeżo po zauroczeniu kolegą ze studiów - on miał 42 lata zdaje się. Trwało to kilka miesięcy, jeździli razem nad jeziora, na spacery, na wykłady a także do niego. Po wszystkim opowiedziała mi to - a może ją jakoś zmusiłem - nie pamiętam (nie czynem żeby była jasność :). Ale jestem takim człowiekiem, który chce wiedzieć i być świadom tego co się dzieje. W związku z tym opowiedziała mi wszystko - łącznie z tym, że któregoś razu wylądowali już w łóżku i była już w samych majteczkach - ale że nie o to jej chodziło w jego przypadku (seks) to na tym się zakończyło i do niczego nie doszło - wierzę jej nawet dzisiaj bo wiem czego brakowało jej wtedy we mnie, w nas i wiem jakim człowiekiem był owy kolega. Ja jej więc wierzę, że z jej strony było to wtedy bardziej platoniczne. Wierzyłem też cały czas w nasz związek, idealizowałem ją i związek przez wzgląd na to jak się poznaliśmy i jak piękne i mocne to było. Niestety ślub nie był dla nas wystarczającym otrzeźwieniem - mimo, że później uważałem że i tak nas częściowo uzdrowił. Niestety teraz patrząc wstecz wiem, że ani ja ani ona nie byliśmy szczęśliwi w żadnym z 8 prawie lat, które jesteśmy ze sobą. Winę za to widzę u siebie tak samo jak u niej - nie staraliśmy się, żyliśmy obok siebie, mieliśmy różne problemy na czele z finansowymi. Mimo, że bywało różnie były też momenty gdy problemów finansowych nie mieliśmy - a mimo to szczęśliwi nadal nie byliśmy. Jak nie ona, to ja przeżywałem trudniejsze okresy. Wtedy tego nie wiedziałem, zamykałem się w sobie, nie chciałem rozmawiać (ona też nie za bardzo) - miałem życie "wirtualne", oglądałem dużo filmów, seriali - robiłem wszystko byle nie myśleć o życiu i problemach. Tak dotarliśmy do wydarzeń z początku kwietnia tego roku. "Żona" poznała kolegę z pracy. Opiszę to z mojego punktu widzenia - jednak już z jakimiś naleciałościami obiektywizmu i perspektywy czasowej ponieważ wiele rzeczy już przemyślałem i przeanalizowałem (a przynajmniej tak mi się wydaje). Żona od kwietnia bardzo się zmieniła - stała się radosna, szczęśliwa, energiczna. Dla mnie był to z kolei okres i stan umysłu schodzący po równi pochyłej - nie wiem, być może nawet depresja ... skoro rano nie widziałem sensu wstawać z łóżka i spałem czasami do 14:00 to być może powinno się tak to wprost nazwać (a z powodu rodzaju pracy mogłem sobie na to pozwolić). Ona kwitła - wszyscy to widzieli a ja zacząłem czerpać radość z jej samopoczucia i z jej energii i wychodzić ze swojego stanu. Wstyd to teraz powiedzieć ale zmieniła się całkowicie - w łóżku też i miałem wrażenie, że uleczanie NAS zaczęła właśnie od tego ... i to działa. Pierwszy raz od ślubu czułem, że (o ironio) o nas walczy i że to jak się czuję i jak się kochamy zawdzięczam jej. Mimo wszystko podświadomie zacząłem też coś podejrzewać. Zauważyło te jej zmiany także otoczenie bo gdy była u starszej siostry, ta po wszystkim wypaliła teściom, że "ona ma chyba romans bo jest taka szczęśliwa". Ja to po części zignorowałem. Gdy zaczęło się coraz więcej nadgodzin w pracy i dziwne wyjazdy na pół godzinki, na godzinkę nie mogłem tego zlekceważyć. Mimo że uważam to za wstrętne i upokarzające dla obu stron, "pogrzebałem" w jej telefonie żeby wiedzieć gdzie jest. Pod koniec maja w niedzielę po obiedzie powiedziała, że jest umówiona z koleżanką - pojechała. Po iluś minutach natchnęło mnie żeby sprawdzić czy pojechała rzeczywiście tam gdzie mówi - niestety kierunek był inny. Tereny spacerowe dla "zakochanych" w naszej miejscowości (o jakież to banalne !). Wsiadłem w samochód i pojechałem tam - niestety nie zdążyłem, minęliśmy się. Za chwilę się spotkaliśmy na parkingu - wsiadłem do niej - wypierała się wszystkiego. Po chwili zaczęła mówić - niestety jak się później okazało, same kłamstwa. Stwierdziła, że to niewinne pierwsze spotkanie poza pracą z kolegą Andrzejem (imię zmyśliła - nawet ono nie było prawdziwe). Przyrzekła, że w takim razie to skończone i już się z nim nigdy nie zobaczy. A wystarczyło być wtedy szczerym ... W kolejnym tygodniu (poniedziałek-wtorek) zaczęła mnie uprzedzać, że w tym tygodniu wyjedzie na cały dzień na krótkie szkolenie z pracy. Byłem już spokojny (złapałem ją - perfidia i kolejne kłamstwa nie były brane pod uwagę przeze mnie) więc nie zdziwiło mnie to. Wyjazd przesunął się z piątku na wtorek w następnym tygodniu - 28 maja. Niestety wcześniej w piątek połapała się z namierzaniem w telefonie i usunęła mi tą możliwość - dodatkowo od niedzieli nosiła telefon przy sobie i nie spuszczała go z oczu ani na sekundę. To dało mi do myślenia ale tłumaczyłem sobie, że moja ukochana żona jest już szczera a po prostu nie chce być "szpiegowana" - co rozumiałem i napawało mnie obrzydzeniem (sięganie po takie metody "kontroli"). Przyszedł wtorek 28 maja. Obudziłem się równo z nią, przed 6:00. Nie mogłem spać, poszła do łazienki - oczywiście z telefonem. W każdym kawałku mojego ciała czułem, że tego dnia ma się wydarzyć coś strasznego dla mnie. Czułem ogromny ścisk w żołądku i wszystko we mnie drżało. Chodziłem po domu, miałem nadzieję że gdzieś na chwilę zostawi telefon i będę mógł za chwilę wiedzieć dokąd pojedzie. Udawałem problemy z żołądkiem żeby wejść do łazienki - wpuszczała mnie, ale telefon zabierała ze sobą. Musiała czuć, że coś jest nie tak i że coś się ze mną dzieje, że coś czuję ... Pomyślałem, że po jej wyjściu ubiorę się i pójdę za nią. Niestety tego nie zrobiłem - do dzisiaj nie wiem dlaczego i nie mogę sobie tego wybaczyć. Wyszła o 7:00. Wróciła po 14:00. Wesoła, powitała mnie słowami "Cześć kochanie, co dzisiaj zrobimy sobie na obiad ?". Następnego dnia skorzystałem ze swoich znajomości - mając świadomość, że coś na pewno wydarzyło się dnia wcześniejszego. Obrzydza mnie sam fakt, że musiałem (i chciałem) to zrobić. Po 13:00 w środę mym oczom ukazały się dowody na telefonie. W nich słowa jego: Dziękuję za słodycz aniele, kocham cię. Oraz jej: Żyję tylko miłością do Ciebie, sprawy przyziemne mnie nie interesują. Już wiem, że kocham ją nad życie i pewnie dlatego moje serce niemal wtedy stanęło. Miałem dziesiątki myśli, dziesiątki rozwiązań ... Stało się jednak tak, że emocje zwyciężyły i pojechałem do niej do pracy. Stamtąd zadzwoniłem do owego "samca alfa" - wszystkiego się wypierał, udawał że nie wie z kim rozmawia i miał przerażenie w głosie. Dopiero jak go ocuciłem słowami "słuchaj skur...ynu - albo się ogarniesz i zaproponujesz godzinę spotkania, które jesteś mi winny albo za chwilę wszystko co wiem będzie wiedziała też Twoja żona" zrozumiał powagę sytuacji i powiedział, ze oddzwoni. Tak - ma żonę i nastoletnią córkę. Po chwili przyszła moja "żona" z pracy do mojego samochodu. Powiedziałem, że wiem o wszystkim. Zbladła i zaprzeczała w żywe oczy. Dziwiłem się, że moja ukochana jest do tego zdolna. Jak pokazałem dowody, dopiero przestała. Wróciliśmy do domu i rozpoczęliśmy rozmowę - jak to zawsze między nami, bez krzyków i spokojną ... takie już chyba charaktery. Skrywamy emocje w sobie - i może to był m.in. nasz problem. Przyrzekła mi szczerość, opowiedziała "wszystko". O wtorku powiedziała, że spędzili go w parku - z racji tego że padało - w jego samochodzie na tylnym siedzeniu. Opowiedziała, że się całowali i że było "gorąco" więc doszło do jakiś pieszczot (ale nie "tych większych") choć przyznała, że dotykali się ... Dla mnie to był cios i szok. Mowa o mojej żonie, z którą jestem kilkanaście lat, prawie 8 lat po ślubie ... byliśmy dla siebie "pierwszymi" pod każdym względem. Przyznała, że w owym "kolesiu" jest zakochana. Twierdziła, że potrzebowała tego aby wyjść z marazmu i beznadziei, którą czuła na co dzień. Płakała i mówiła, że mnie skrzywdziła, że mi to zrobiła i przyrzekła (po raz drugi już) że to zakończy. Zadzwoniła przy mnie i padły na koniec słowa "... no niestety M.... to koniec naszej znajomości". Następnego dnia (czwartek - dzień wolny) pojechaliśmy z moimi rodzicami na małą, wcześniej zaplanowaną wycieczkę. Widzieli co się ze mną działo - mama nawet pytała ją o to. Po powrocie tylko myślałem i myślałem ... nic mi się nie zgadzało. Niestety jestem "analitycznym typem" i rozkładam wszystko na czynniki pierwsze - do tego kocham Ją bardzo i dlatego wiedziałem, że nie mówi wszystkiego. W sobotę wieczorem wydzierając z niej prawdę - usłyszałem wreszcie wszystko. Potem wyciągnąłem wszystkie szczegóły (w tym byłem nawet dość okrutny). W tamten wtorek wyszła wiedząc, że coś podejrzewam, oglądając się za siebie poszła na miejsce, skąd odebrał ją kochanek. Pojechali do hotelu i spędzili tam wszystkie godziny - uprawiali seks. Było to ich pierwsze dłuższe spotkanie. Nie miała satysfakcji z samego stosunku, ale potrzebowała tej bliskości, czułości i namiętności - i o to jej podobno chodziło. Potem jak już wiecie wróciła do domu i zapytała mnie o to co zjemy na obiad :) Pół nocy płakała, mi też poleciały łzy. Mówiła, że nie wie dlaczego była tak głupia, dlaczego zniszczyła nas, dlaczego zniszczyła mi życie, dlaczego nam to zrobiła i że nie wie jak będzie z tym dalej żyła. Ja biłem się z myślami i nie wiedziałem co zrobić - zawsze o takich sytuacjach myślałem, że to po prostu koniec i nie ma o czym w ogóle rozmawiać. NIESTETY - ja ją szczerze kochałem i dopiero co zacząłem przebudzać się z wieloletniego "letargu" w jakim byłem - a tu dowiaduję się tego, że ona poszła na "łatwiznę" z innym ... zamiast naprawiać nas. Nie wyobrażałem sobie, że jej wybaczę - nie wspominając o tym, że nawet jeśli zdecyduję się jakimś cudem zostać z nią - jaki to ma sens, skoro nie chcę jej nawet widzieć nago, nie wspominając o seksie. To był straszny weekend, chciałem się wyprowadzić, nie mogłem patrzeć na nią, na siebie ... wiedziałem, że mam w tym spory udział. Ok, nie w tym co zrobiła - ale poniekąd popchnąłem ją swoim działaniem (a raczej jego brakiem) w objęcia innego - tak, decydowała potem o tym co robi sama i na każdym etapie MOGŁA powiedzieć "dość" i to zatrzymać - ale tego nie zrobiła. Nie zrobiła tego wychodząc z domu w tamten wtorek gdy widziała, co się ze mną dzieje (co sama przyznała). Nie wycofała się wchodząc do hotelu, wchodząc do pokoju, rozbierając się ... i w żadnym innym momencie. Zadawałem sobie mnóstwo pytań, na które nie potrafiłem odpowiedzieć. Nie wiedziałem co oznaczało wiele jej zachowań - w weekend uprawia seks ze mną i w sobotę i w niedzielę - jest cudownie i jej (podobno) i mnie (i faktycznie było to coś innego niż latami wcześniej) po czym we wtorek robi to z nim a potem ... w kolejny weekend znowu ze mną i znowu jest dziko i namiętnie. Niestety okazało się, że to nie były najgorsze dni w moim życiu. Nie wiem jak kto traktuje sprawy wiary i Boga - ale ja na poważnie. Mam fajną znajomą (po 60-tce). Bardzo wierząca osoba - od razu poznała, że coś ze mną nie tak. Porozmawailiśmy, opowiedziałem jej prawie wszystko. Stwierdziła, że to dla mnie wspaniały czas (sic!), i że teraz poznam siebie - że teraz poznam, czy moja miłość do niej jest naprawdę tak wielka jak o niej sam myślę. Powiedziała, że mam postępować NIESTANDARDOWO i że mam postarać się (co będzie BARDZO trudne) postawić GRUBĄ KRESKĘ przed wszystkim co było. Teraz ja mam jej dać siłę swoją miłością i mamy zbudować jeszcze coś pięknego skoro ona twierdzi, że mnie kocha i jej na mnie zależy - mam tego nie przekreślać. Wtedy w to nie wierzyłem ale jak się przespałem z tymi słowami i wstałem następnego dnia ... nie chciało mi się wierzyć w to co się we mnie zmieniło ... poczułem że MAM do tego siłę ! Porozmawialiśmy i stwierdziłem, że dam szansę jej, że dam szansę nam mimo tego co boli w sercu. Podziękowała mi za to i się ucieszyła. Wcześniej przyznała się do wszystkiego i zmusiłem ją swoimi słowami do opowiedzenia największych szczegółów. Czułem że w końcu mówi samą prawdę, niezależnie od jej wagi i bólu. Wprawdzie kilka rzeczy jeszcze mi się nie zgadzało (np. to, że musiała mieć drugi telefon komórkowy w pracy do rozmów i sms-ów, ale przyrzekła, że tak nie jest) - ale ja chciałem tego czego chciałem. Wybiłem jej z głowy mówienie komukolwiek - chciała żebyśmy powiedzieli rodzicom, nawet moim - ja wiedziałem, że po tym "środowisko" mogło by nam nie dać dużych szans. Nie zgodziłem się - mieliśmy poradzić sobie z tym (w końcu) sami - razem. Od wielu lat nie czułem czegoś takiego - miałem energię, miłość i nadzieję do przenoszenia gór ! Mijał tydzień i było cudownie - pod każdym względem. Nie wierzyłem w to że może po czymś takim tak być - nawet a może przede wszystkim w łóżku ... czułem jej uczucia i jej zaangażowanie. Minął tydzień od 3 do 9 czerwca - było wspaniale - dla mnie - jak u nastoletniej, zakochanej pary. Rozmawialiśmy godzinami, zamykaliśmy się w samochodzie w garażu na tylnym siedzeniu i rozmawialiśmy dwie godziny (chyba nawet sąsiedzi się podśmiewali z tego). Zaczęliśmy chodzić na spacery, wszystko robiliśmy razem. Jak była w kuchni to ja też chciałem tam być. Może nie uwierzycie - ja też do końca nie wierzyłem, ale miałem wrażenie, że się w niej zakochuię :) Tak samo minął tydzień 10-16 czerwca. Byłem najszczęśliwszy od początku naszego małżeństwa (jakkolwiek to brzmi i jak świadczy o poprzednich latach) - ona też tak mówiła. Miałem wrażenie, że jestem nowym człowiekiem - zmieniłem podejście do innych spraw, ludzi, zmieniałem siebie, miałem sporo planów i energię do pracy. Mimo, że miałem wszystko w pamięci i nachodziły mnie różne myśli - potrafiłem je zwalczyć w sobie. Wiedziałem, że będę pamiętał ale że mam siłę żeby z tym żyć i kochać ją nadal - może nawet bardziej (a na pewno bardziej się starać i jej to okazywać). Niestety w minioną środę (19.06) coś mnie naszło z myślą o owym drugim telefonem, którego mówiła że nie ma - nie mogłem znaleźć w domu jej starego aparatu. Znowu zaczęły kotłować się we mnie myśli - nie wierzyłem sam sobie ... tłumaczyłem sobie, że wpadam w paranoję - przecież moja ukochana nie jest AŻ TAK obłudna i zakłamana. Przecież płakała, była szczera. Zdobyłem numer jej drugiego telefonu i "dowody" (nie pytajcie jak - sam nie wierzę, że byłem do tego zdolny). Teraz wiem, że mimo że się już nie spotkali (była w domu zawsze 20 minut po końcu pracy) od tygodnia już sms-owali i rozmawiali znowu godzinami. Coś we mnie pękło - tym razem nie MOGŁEM w to uwierzyć. W to, że pozwoliła mi myśleć przez dwa tygodnie, że mamy szansę. W to, że ja wkładając w nas CAŁE swoje SERCE, wszystkie uczucia zablokowałem w sobie myśli o jej zdradzie i starałem się żebyśmy byli szczęśliwi. Pomyślałem, że po prostu jestem dla niej NIKIM, szmatą którą można okłamywać i wycierać podłogi. Wiedziałem, że nie traktuje mnie ani z szacunkiem ani poważnie - dlatego postanowiłem powiedzieć natychmiast o WSZYSTKIM jej rodzicom. Może ich potraktuje poważnie ... a może chciałem jakiegoś wsparcia w tym momencie i zrozumienia - nie wiem. Nie uważam tego za błąd - myślę że ostatecznie ją to obudziło, fakt że nie krzywdzi tylko mnie - skoro mnie ma za nic to może chociaż swojej matki nie będzie okłamywała. Nie mogłem jednak pojąć jak mogła być zdolna do tego - zdrady przydarzają się wielu ludziom ale TAK ja nie potraktował bym osoby mi obcej czy obojętnej - nie mówiąc o osobie, do której jeszcze podobno coś czuję czy mi na niej zależy. Zadzwoniłem potem do niego. Powiedziałem, że skur^%*l miał szansę dwa tygodnie temu - że odpuściłem dla mojej żony wszystko co z nim związane. Że nie rozj*&^em mu łba, nie poinformowałem jego żony ani jego 14 letniej córki o tym co robi. Potem pojechałem do niej do pracy i przy jej koleżankach mówiłem - o tym że szlaja się po hotelach ze swoim gachem, o tym jak jest zakłamana i obłudna karmiąc mnie nadzieją, okłamując mnie pomimo tego, że wkładam całe swoje serce w to co z nas zostało i próbuję zapomnieć o tym co zrobiła. Parę rzeczy powiedziałem też na przy wejściu do budynku więc ogólnie w jej pracy wiedzą - teraz żałuję tego bo wiem, że nadal nie jest mi obojętna a ona cierpi przez to, że mnie poniosło. A może jestem idiotą. Nie jeden zrobił by zapewne więcej - ja zawsze też myślałem, że zrobił bym więcej. Ale jakoś w tym momencie nie myślałem o NIM i odegraniu się aż tak bardzo na niej jak o niej i o sobie jako związku. Wyprowadziłem się tamtej środy. Ona nadal w domu twierdziła, że mnie kocha i że jej na nas zależy. Prosiła wręcz na kolanach, żebym został i nas nie przekreślał. Nie wiem na ile to jakieś przyzwyczajenie (ma mnie od 16 lat), na ile bojaźń straty i jego i mnie jednocześnie. Straciłem całą wiarę - w nią, w jej prawdomówność, szczerość (do tego mam wrażenie nie jest w ogóle zdolna, chyba nawet przed sobą), w małżeństwo, w wierność ... w gruzach i zgliszczach leży 90% mojego życia. Zdaję sobie sprawę że ja też s***łem na całej linii ... że nie dawałem nam szans wiele lat. Ale uczciwie - ona też tego nie robiła a dodatkowo dorzuciła te 2,5 już miesiąca ciągłych kłamstw, obłudy i nieszczerości ... Po nocy poza domem przemyślałem kilka spraw - trochę po złości (żeby jej tego nie ułatwiać) postanowiłem wrócić do domu. Choćby dlatego, żeby nie mogła wyciągnąć ot tak telefonu i sobie z nim rozmawiać. Zadzwoniłem też do niego - w dwóch w sumie, a teraz już trzech rozmowach były momenty, gdy mówił o niej niezbyt pochlebnie - bądź takie rzeczy sugerował. Powiedział, że jestem naiwniakiem jeśli myślę że on był jej "pierwszym". Zasugerował, że ten najświeższy kontakt z nim (trwający już tydzień - więc ja i rozmowy ze mną wystarczyły jej w sumie tylko na tydzień, a nie dwa jak myślałem) wyszedł z jej strony a "on co ? - miał powiedzieć jej żeby spadała ?" Później takich słów o niej wyparł się w rozmowie z nią ale ona chyba nieco przejrzała na oczy, że zadała się nie do końca z takim facetem jak o nim myślała. Po odłożeniu słuchawki ze mną zadzwonił do niej i wtedy odważnie zaczął mnie obrażać i sugerować, że jak wymuszę na nim żeby powiedział swojej żonie (a takie dałem mu ultimatum do niedzieli) i jej się coś stanie to skończę jako roślinka ... Że jeśli żona go po tym wyznaniu rzuci, to on UKRADNIE mi moją żonę :D Był żałosny i tchórzliwy - bał się okrutnie a groził mi tylko w rozmowach z nią ani razu w twarz, bezpośrednio. Niestety ona walczyła o niego jak lwica, to właśnie wtedy podczas tych 2 godzin rozmów z nim (moich i jej) zobaczyłem jak jej na nim zależy. Walczyła, żeby nie poniósł ŻADNYCH konsekwencji związanych z tym co się stało. Przepraszała go jak mała dziewczynka za to, że ma ze mną problemy. Na koniec "wymusiła" na mnie ugodę - ja nie powiem jego żonie a on mi PRZYŻEKNIE jak facet facetowi (sic!), że już nigdy się z nią nie skontaktuje, nie zobaczę go 10 metrów od niej ani nawet nie pójdzie osobiście po cokolwiek do jej działu w pracy. Był tak wystraszony, że przyrzekł to i poprosił, żebym jednak przypilnował żonę (!) żeby ona do niego nie pisała i nie dzwoniła, bo on nie chce mieć ze mną więcej problemów - więc mam pilnować żony. To chyba otworzyło jej trochę oczy z jakim człowiekiem się zadała. Dzisiaj nie wiem co czuję, nie daję nam większych szans. Nie mam siły na walkę - całą włożyłem trzy tygodnie temu ... Nie wiem jak mogła ponownie mnie okłamywać - mam wrażenie, że były dwie ONE. Jedna - szczera w pracy, zakochana ... druga w domu - zakłamana, obłudna, nieszczera wobec mnie, siebie i wszystkich naokoło. Z drugiej strony boję się o nią. Z trzeciej strony obiektywnie myślę, że ja zasługuję na szczerość i że zasługuję na prawdę - jeśli się sama oszukuje i myśli, że mnie kocha i że jej zależy a to nie prawda - to niech mi o tym w końcu powie. Teraz wszystko jest po jej stronie - ja "zagrodziłem" memu sercu wpływ na moje czyny bo do tej pory mnie za każdym razem gubiło, było naiwne i łatwowierne więc teraz kieruję się faktami i prawdą. Ta niestety jest taka, że jeszcze w środę do południa zwierzała mu się z tego jak nie potrafi mnie potraktować nogą. Jak mam w takim wypadku wierzyć w to co mówi o swoich uczuciach do mnie ? Jak mam wierzyć pamiętając o tym jak zaprzepaściła, przekreśliła i zdeptała moje zaangażowanie, miłość, wybaczenie i szczerość sprzed trzech tygodni ? Po tym wszystkim przypomniałem sobie o jednej sprawie, która dotknęła mnie. Kilkanaście miesięcy temu pojechałem na tygodniowe szkolenie do Warszawy. Tam los sprawił, że poznałem dziewczynę - najładniejszą na całym szkoleniu. Ja spodobałem się jej a los sprawił, że rozmawialiśmy i byliśmy sami prawie codziennie godzinami wieczorem (mój współlokator miał "coś" więcej z jej współlokatorką). Było to bardzo przyjemne - kto nie lubi być adorowany, kokietowany i słuchać o sobie komplementów. Ale ja w każdym momencie tej znajomości wiedziałem i ufałem, że nie jestem w stanie zrobić żadnego kroku dalej. Myślałem o żonie - i wcale nie o miłości do niej tylko o ... szacunku, o tym jak dobrą osobą jest i że tylko z tego powodu nie jestem w stanie nic zrobić przeciwko nam. Nie mógł bym jej potem spojrzeć w oczy. I jak już atmosfera któregoś z ostatnich dni w Warszawie zrobiła się "gęstsza" - poszedłem do swojego pokoju. Miałem wrażenie, że kontroluję każdą sekundę swojego postępowania. Po wyjeździe otrzymałem jeszcze kilka miłych sms-ów i maili od niej i ... byłem zadowolony z tego jaki jestem. Dlatego miałem takie wyobrażenie o swoim uczuciu i jego wielkości. Ona takich hamulców nie włączyła niestety na żadnym etapie swojego "romansu". Ona potrzebuje chyba pomocy jak nigdy - kłamała wiele tygodni, wszystkim, o każdej sprawie Chyba sama nie wie czego chce i co czuje. Niezależnie od tego jaka ona jest - wierzę, że ja też zasługuję na prawdę. A jeśli chce być nadal ze mną - niech się stara. Ja na razie nie mam już na to sił. Chyba najpierw muszę uwierzyć w nią a potem w nasz związek ... lub to co z niego zostało. Co mogę wam jeszcze napisać ? Póki co (o ironio) twierdzi, że potrzebuje czasu bo uczucie do niego ją przerosło i teraz nie wie co czuje ale wie, że naszą miłość ma gdzieś w głębi serca :) Ja z kolei wiem, że obudził się we mnie trzy tygodnie temu nowy człowiek - wierzę w to i staram się postępować zgodnie z tym - być lepszym mężem, synem, bliźnim - na co dzień i w każdej chwili. Niezależnie od tego czy będziemy razem ja potrzebuję zmiany swojego życia, siebie i już wiem że do tego siły mam. A starać się ? Niech teraz stara się ona i zobaczymy co z tego wyniknie ...
4498
<
#1 | rekonstrukcja dnia 25.06.2013 03:39
Szczerze? Nie sądzę, żeby po takim ciosie i potrójnym nokaucie ( o ile dobrze policzyłam Twoje zejścia ) starania Twojej żony odniosły skutek, którego chyba oczekujesz. Tobie potrzebny byłby pokażnych rozmiarów cud, wszystko o mniejszym ciężarze gatunkowym zniknie w czeluściach dziury wypalonej w Twoim ciele na wylot. Poprostu przeleci przez Ciebie.

Z tego, co piszesz wynika, że to Twoja żona bez opamiętania leci na kochasia , natomiast facet próbuje się od niej wymiksować ( najbardziej mnie ubawiło, że to Tobie kazał przypilnować roznamiętnioną małżonkę) , bo jego celem było niezobowiązujące dymanko z mężatką , a nie love story z rozwódką, za którą miałby zapłacić własnym rozbitym małżeństwem. Właściwie to ten typek obydwoje Was zrobił w jajo, ba, a nawet sztukmistrz ciężar odpowiedzialności sprytnie przerzucił na Twoje barki. Przecież on Ci wprost zakomunikował : trzymaj ode mnie z daleka tę goniącą się sucz, jak nie chcesz, żebym był zmuszony jej używać.

Mówiąc szczerze, lepiej było zostawić tak , jak jest. Niepotrzebnie go straszyłeś. Może jej już nie chcieć , znajdzie sobie mniej ryzykowną kochankę, a Ty zostaniesz z głupią babą bez krzty godności, którą jakiś doopek sponiewierał i ośmieszył, a ona i tak lgnęła do niego jak mucha do kupy.

Nie sądzę, żeby po tak poniżającym spektaklu ta pani była w stanie zaspokoić Twój apetyt na miłość. Tę fizyczną, tak. Tę duchową, nie. A Tobie chyba uczucia trzeba do cudownego ozdrowienia, a nie trywialnego rżnięcia. Zwłaszcza, że najlepiej żonie wychodziło rżnięcie głupa.
Gość: Sheridan
<
#2 | Gość: Sheridan dnia 25.06.2013 07:28
Przykro mi to pisać ale powinieneś uciekać z tego małżenstwa jak najszybciej. Żona ewidentnie Cię nie kocha... gdyby kochała to nie zniszczyła by Cię jako cżłowieka i jako mężczyzne. Dałeś jej juz jedną szanse przed slubem i co? Nie wykorzystała jej. Jak widać nie wyciiągnęła z tego wniosków i znów Cię zdradzała. To już taki typ czlowieka który nia ma hamulców więc jesli nawet wybaczysz to wiedz że jak wszystko przycichnie i wrócicie do porządku dziennego ona znowu to zrobi.
Zastanów się też czy aby na pewno znasz całą prawdę, bo być może to co wiesz to tylko część prawdy.
Ona teraz czuje że może stracić słodkie życie u męża który na wszystko zarabia i du..a jej sie trzesie. Dopiero teraz zobaczysz do czego jest zdolna kobieta... jeszcze będziesz zszokowany jak Cię będzie zapewniać o miłości... tylko że to są zwykłe puste i nic nieznaczące słowa.
Wystaw jej walizki za drzwi i zawieś do mamusi. Niech niszczy życie komuś innemu a Ty chłopie się ewakułuj z tej toksycznej relacji. Bo jak zostaniesz w tym dłużej to zostanie z Ciebie tylko cień cżłowieka.
Zdradziłą Cię z premedytacją. Wszystko dokładnie planowała. Miej tą siadomośc. Nikt jej nie upił. ONA TEGO CHCIAŁA!! Niech więc nie piep... szy o miłości. Bo jedno wyklucza drugie. Boi się tylko że straci dostatnie życie u boku mężusia i **** zaczęła trząść.
A więc ostateczna konkluzja. Uciekaj od niej jak najszybiej. Rozwód o Winie i nowe życie.
9655
<
#3 | Volcane dnia 25.06.2013 08:09
Dziękuję za wasze odpowiedzi ... oczywiście ja mając w sercu uczucia, które do niej jeszcze mam próbuję to wszystko tłumaczyć, zgłębić i zrobić z tego bardziej skomplikowaną sprawę/osobę/postępowanie niż pewnie jest.

Wyprostuję jednak pewne fakty - jej życie dostatnim ciężko przez lata małżeńskie określić, mnie dobrym i dającym szansę po ślubie mężem na naprawę wszystkiego - także. Momentami zastanawiam się jak w ogóle można było mnie lubić (pomijam kochanie) przez te wszystkie lata - zadufany w sobie, pewny siebie a tak naprawdę podstaw w życiu/postępowaniu i efektach do tego wszystkiego brak. Zawsze znałem odpowiedź na każde pytanie ale postępować mądrze w życiu ... już nie bardzo.

Owszem - byłem wierny i ufający naszej miłości a ona to wykorzystała.
i Sheridan wierz mi, że najbardziej boję się pogodzić z tym, że ona "już taka jest i wcześniej czy później to się powtórzy".

Mam nadzieję, ponieważ wiem że ja nie tyle będę inny co muszę stać się innym, nowym człowiekiem - i to nie dla niej (już nie) tylko dla siebie. Zmienię swoje życie i wiem, że muszę to zrobić choćby dla moich rodziców, których też rozczarowałem opowieścią o swoim 8 letnim życiu - przy tej okazji.

Ale jakoś nie potrafię zacząć tego nowego życia bez niej u boku - traktuję to trochę jak wyzwanie i test od Pana Boga za to co robiłem latami ...
2495
<
#4 | Tulia dnia 25.06.2013 09:16
Póki co (o ironio) twierdzi, że potrzebuje czasu bo uczucie do niego ją przerosło i teraz nie wie co czuje ale wie, że naszą miłość ma gdzieś w głębi serca :[/i[i]])
...w glebi to ona ma, z pewnoscia, ale na pewno nie serca. Volcane, probuj, ale nie zapomnij zabezpieczyc dowodow na wszelki wypadek do rozwodu. nie wspomniales o dzieciach albo nie doczytalam (?).
byc moze potrzebujesz czasu, by dojrzec do rozstania. ta starsza kolezanka, ktora Ci doradzala, nie najlepiej to zrobila. w zyciu nie da sie odciac czegokolwiek gruba kreska. no chyba zeby ufnosc od naiwnosci, ale i to ciezko. przenikaja sie zanadto. uwazaj, prosze, zeby jednak te proby odgraniczenia nie zlamaly Cie. bo i tak bywa. nie jest latwo na zawsze oddzielic serce od rozumu i z pewnoscia nie jest zdrowo.
napisales, ze jakos nie potrafisz zaczac nowego zycia bez niej. uczep sie tego "jakos". buduj siebie na nowo, ale z taka dobra izolacja od malzonki, jej emocji i Twoich emocji w zwiazku z nia. zamiast jakos byc z nia, buduj lepsza jakosc swojego zycia, ale bez zwiazku z nia. zebys zawsze mogl odejsc bez wiekszych strat wlasnych. licz sie z powtorna jej zdrada,bo to jednak klasyka, nie pozwol, zeby to Cie zniszczylo. powodzenia.
Gość: Sheridan
<
#5 | Gość: Sheridan dnia 25.06.2013 09:22
Rozumiem Cię bo trudno jest przekreślić tyle lat wspólnego życia. Wspólne poranki, przywiązanie do drugiej osoby sprawia, że ciężko choćby wyobrażać sobie że tej drugiej osoby mogłoby nie być.
Ja zawsze byłem zdania, że zdrade można wybaczyć o ile był to jednorazowy wybryk (choćby wpadka po alkoholu), a osoba zdradzająca żałuje tego i też walczy o ratowanie małżeństwa.
Świadome ciągnięcie zdrad, planowanie ich, ukrywanie jest moim zdaniem szafotem dla związku i tutaj nie ma co już ratować.
Piszesz że po wszystkim żona próbowała ratować kochanka. Czy nie sądzisz, że o czymś to świadczy? Ona nie martwiła się o to co czujesz, jak Cię zraniła ale o to czy kochanek nie będzie miał zniszczonego życia.
A co z TOBĄ? Tobie nie zniszczyla życia?
Wyrazie widać po tym, że przedkłada kochanka nad Ciebie. To on jest dla niej ważniejszy. Tym samym jej słowa o miłości do ciebie są tylko pustym frazesem.
Pisałeś też że żona mówiłą że ma mętlik w głowie i musi sobie wszystko poukładać. To też świadczy o tym jak bardzo tkwi w tej relacji z kochankiem.
r16;Do Ciebie trzyma ją zapewne tylko przywiązanie i strach przed tym co będzie gdyby to się skończyło. Gdzie będzie mieszkać, jak sobie poradzir30; boi się tego i dlatego będzie Ci teraz mącić w głowie byś jej nie zostawił.
Zdradziła Cię po raz kolejny i wydaje mi się, że musi dostać porządnego kopniaka w tyłek żeby w końcu się obudzić bo tak to nigdy się nie zmieni i za pare lat wylądujesz znów na tym wątku żaląc się jak ona mogła mi to ponownie zrobić.
Ja bym wystawił jej walizki za drzwi i wywiózł do mamusi. Wniosek o rozwód z orzeczeniem jej winy. To tak na początek. W zależności jak to na nią podziała Można myśleć co dalej. Zawsze taki wniosek możesz też wycofać. Bywa też tak że dopiero po rozwodzie ludzie prawdziwie rozumieją co stracili i schodzą się ponownie. Od nowa próbują tworzyć relacje między sobą.
Najważniejsze, żeby żona wyciągnęła wnioski z tego co zrobiła. Bo póki co żadnych konsekwencji nie miała ze swych wyskoków. Cierpisz jedynie Ty.
Ona musi dostać kubeł zimnej głowy na głowe a na to konieczne są stanowcze działania. Inaczej nic się nie zmieni. Jeśli jesteś masochistą to możesz w tym trwać ale jeśli masz jeszcze szacunek do samego siebie to chyba wiesz co powinieneś robić.
I nie daj się nabrać na jej marne zagrywki o miłości. Ona nadal tkwi w relacji z kochankiem. Jak kobieta zdradza i jest emocjonalnie związana z kochankiem (a o tym świadczy to że go broni a nie Ciebie) to łatwo tej znajomości nie odpuści. Będzie tylko czekać aż sprawa troche przycichnie i znów zacznie chodzić na boki.
Współczuje Ci chłopie bo widze, że porządny z Ciebie facet. Kiepsko jednak ulokowałeś uczucie i musisz wyciągnąć z tego nauczkę i działaćr30; nie ratuj jednak małżeństwa ale głownie siebie samego i poczucie własnej godności.
9659
<
#6 | Sheridan dnia 25.06.2013 09:45
Jeszcze mam pytanie... macie dzieci? Twoi Teściowie wiedzą co też wyczynia ich córeczka?
4498
<
#7 | rekonstrukcja dnia 25.06.2013 09:47

Cytat

Momentami zastanawiam się jak w ogóle można było mnie lubić (pomijam kochanie) przez te wszystkie lata - zadufany w sobie, pewny siebie a tak naprawdę podstaw w życiu/postępowaniu i efektach do tego wszystkiego brak. Zawsze znałem odpowiedź na każde pytanie ale postępować mądrze w życiu ... już nie bardzo.

Volcane, o czym Ty do nas piszesz ? Twoje słowa świadczą o Tobie coś wręcz przeciwnego, do tego , co próbujesz sobie wmawiać. Może jeszcze głowę popiołem posyp i zapal świeczkę na ołtarzu tej biednej męczennicy swojej żony, która latami musiała znosić takiegniedobrego męża, aż pękła i poszła z byle kim do hotelu.

Ja nie wiem, czy nie dostrzegasz tego, że Wy truliście siebie nawzajem? Że może zwyczajnie nie pasujecie do siebie? Że łapanie się jej jak rurki doprowadzającej powietrze , to bezsens , zwłaszcza w takiej sytuacji?

Ta kobieta się upodliła i nie mówię bynajmniej o tym, że Cię zdradziła. Tylko o tym, że mimo tego iż kochanek ją i Ciebie poniżył, to ona nadal próbowała się do niego kleić. Twoja żona nie ma za grosz honoru, Tobie to nie przeszkadza ?

Komentarz doklejony:
Aha, jeszcze parę słów o wspomnianej przez Ciebie "grubej kresce".

Gruba kreska to taka ha-Kotel ha-Maarawi (ściana płaczu). "Piękne i wzniosłe, ale pozbawione wszelkiej nadziei".
6881
<
#8 | Fenix dnia 25.06.2013 10:17
Volcane powinieneś tutaj porozmawiać z gupią , jest to osoba wierząca (jak wielu z nas jednak ona bardziej ufa Bogu)
Skoro uważasz że ponosisz częśc winy za to co się stało , a nie są to słowa Twojej żony może warto próbować
Co prawda zona w amoku , z pianą zamiast mózgu ale może ...
Tylko proszę na mnie nie krzyczeć , facet waha się ma poczucie odpowiedzialności za "bigos"
Niech rozpatrzy wszystkie aspekty sprawy , poczeka ...

gacha pogonić , pomyśleć o jego żonie i nie dać się dziadowi szantażować
Jak dopuścił zwierzynę do siebie (żonę0 niech teraz sam się broni
Gdybyś jednak podjął decyzję o rozwodzie zabezpiecz dowody
Ale gdybyś jednak ratował nie wpędzaj sie w ratowanie przez miłośc fizyczną (sex wykasuje sie ) ale przez duchowe zbliżenie się

Komentarz doklejony:
O nie wykasowanySzeroki uśmiech
Gość: lagos
<
#9 | Gość: lagos dnia 25.06.2013 10:34
Volcane
Przestań być idealistą, zejdź na ziemie. Zrozum, ze osoba z która jesteś jest kims innym niz Ci sie wydaje. Dopóki nie wyzwolisz się od jej obrazka, jaki wytworzyłes sobie w głowie nie ogarniesz tego. Nastaw sie na poznanie prawdy, a nie karm sie złudzeniami. Wybieraj gorszą wersje od tej lepszej, a uwierz mi, że na 90% nie bedzie to i tak ta najgorsza.
Ale jestem takim człowiekiem, który chce wiedzieć i być świadom tego co się dzieje. W związku z tym opowiedziała mi wszystko - łącznie z tym, że któregoś razu wylądowali już w łóżku i była już w samych majteczkach - ale że nie o to jej chodziło w jego przypadku (seks) to na tym się zakończyło i do niczego nie doszło - wierzę jej nawet dzisiaj bo wiem czego brakowało jej wtedy we mnie, w nas i wiem jakim człowiekiem był owy kolega.
No chyba nie chcesz wiedzieć i być świadomym wszystkiego. Jesli kobieta, która zdradza swojego partnera jest w samych majtkach, to zaraz bedzie bez nich. Nie zdradza sie troszeczke, nikt nie ma w takich momentach skrupułów, a już na pewno nie zastanawia sie co wyrządza swojemu partnerowi, to tylko projekcje zdradzonych, którzy chcą jakiejs małej pozytywnej czastki, której mogliby sie uchwycić.

Cytat

Powiedział, że jestem naiwniakiem jeśli myślę że on był jej "pierwszym".

Nad tym tez bym sie powaznie zastanowił, moze to nie było domniemanie z jego strony, moze on to po prostu wiedział.

Cytat

Wybiłem jej z głowy mówienie komukolwiek - chciała żebyśmy powiedzieli rodzicom, nawet moim - ja wiedziałem, że po tym "środowisko" mogło by nam nie dać dużych szans.

To błąd, masz tyle siły aby jej wybaczyć, a boisz sie co powie otoczenie? A może jesteś jednym z niewielu nieświadomych i otoczenie miałoby Ci wiele do powiedzenia i tego sie własnie boisz, no bo chyba nie wstydu, że jesteś rogaczem. O takich sytuacjach z regułu wie więcej osób niz nam sie wydaje, ktoś zawsze wie, a potem to idzie na zasadzie: powiem ci, tylko nikomu nie mów i nagle wiedzą wszyscy na około, a niestety często najmniej sam zainteresowany.
Tak więc nastaw sie przede wszystkim na to, by dowiedzieć jak najwiecej (całej prawdy nigdy nie poznasz), a potem podejmiesz decyzje, co dalej. I jesli jednak bedziesz chciał jej dać szanse, to nie tak jak Ci podpowiadała koleżanka, odstaw na bok siłe miłosci i inne bzdety i nie daj sie wpędzać w poczucie winy, zdradzajacy zawsze musi jakoś usprawiedliwić swoj egoizm (standard jak poczytasz to forum), no bo gdybyś był taki straszny, to po co miałaby dalej z Toba być, masochizm?
Gość: milord
<
#10 | Gość: milord dnia 25.06.2013 10:53
Ufffff... A co na to jej rodzice? Zareagowali jakoś? zaoferowali, że ją przygarną jeśli ją wywalisz? Co Ty wyprawiasz. Jak sobie to dalej wyobrażasz. Do końca życia masz zamiar zamiatać to co zostało do słoiczka? To przynajmniej zamieć do urny i zakop. A żonie kochasia bym powiedział. Gdyby go wywaliła to Twoja żona byłaby dla niego karą a nie nagrodąZ przymrużeniem oka Dawałbym ich związkowi nie dłużej jak dwa, trzy miesiąceZ przymrużeniem oka I z kolei on by ją wywaliłZ przymrużeniem oka
9659
<
#11 | Sheridan dnia 25.06.2013 11:01
"W związku z tym opowiedziała mi wszystko - łącznie z tym, że któregoś razu wylądowali już w łóżku i była już w samych majteczkach - ale że nie o to jej chodziło w jego przypadku (seks) to na tym się zakończyło i do niczego nie doszło - wierzę jej"
To jest właśnie Twoim największym problemem. Wierzysz we wszystko co Ci mówi, a niestety ona kłamie Cię jak z nut.
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że zauroczona kobieta która ląduje z gościem w łóżku.... dochodzi do pieszczot , rozbierają się i nagle stop! Zostają w majteczkach. Akurat. Wiedz, że tamta znajomość była skonsumowana tylko Ty o tym nie wiesz.
Wiedz, że teraz żona też nie mówi Ci cąłej prawdy. Wiesz tylko tyle ile udało Ci się dowiedzieć. Reszty być może nigdy się nie dowiesz.
Żona nie przejawia skruchy i zamiast o Ciebie martwi się o kochanka.Czy tego bidulka żona nie wywali z domu jak się wyda. Niech Ci wreszcie spadnie zasłona z oczu bo masz rogi aż do nieba a żona nie ma do Ciebie nawet krzty szacunku i miłości. Bo sory ale jak już jest to kolejna zdrada to o żadnej miłości do Ciebie być nie może mowy. Można tu tylko mówić o wygodnictwie i przyzwyczajeniu.
Weź się chłopie w garść, pokaż że jesteś facetem i zrób z tym porządek.
Żeby coś ratować to obie strony muszą tego chcieć. Musi być skrucha. Tu tego nie ma.
7914
<
#12 | rogacz76 dnia 25.06.2013 11:09
Volcane
Jesteś pewien że,to co tu piszesz to są naprawdę twoje przemyślenia czy raczej zostałeś(i nadal jesteś)manipulowany przez "żonę"?.
9659
<
#13 | Sheridan dnia 25.06.2013 11:11
Więc walnij wreszcie pięścią w stół i zrób coś z tym. Wywieź małżonke do jej rodziców albo jeszcze lepiej do kochanka. Niech się teraz on z nią męczy.
Natomiast jeśli nie masz jaj to radze kupić większe łóżko... zawsze będzie wygodniej spać we trójke:sos
Gość: milord
<
#14 | Gość: milord dnia 25.06.2013 11:14
Masz rację Sheridan. Dodaj jeszcze, ze za hotel to ona pewnie zapłaciła lub przynajmniej zrzucili się po połowie. I ciekawe ile napiwku poszło dla obsługi bo jak się rżnęli to musiało być i winko, i cała oprawa. Szkoda, ze Volcane nie podrzucił jej dyktafonu. Miałby dowodów po czubki rogów.
7914
<
#15 | rogacz76 dnia 25.06.2013 11:27
Żyjesz w matrixie stworzonym przez kobietę którą nazywasz "żoną"a te twoje "przemyślenia"to najwyraźniej wynik tych waszych"rozmów"umiejętnie kierowanych tylko w jednym kierunku.
Nie zastanowiło cię Volcane dlaczego ona chciała byś opowiedział wszystkim o jej postępowaniu?.
Jak dla mnie to w tym kryje się"zagadka"jej postępowania.
Gość: rekonstrukcja
<
#16 | Gość: rekonstrukcja dnia 25.06.2013 11:31

Cytat

Żona nie przejawia skruchy i zamiast o Ciebie martwi się o kochanka.Czy tego bidulka żona nie wywali z domu jak się wyda.


No właśnie i to jest najciekawsze. Bo wskazuje na to, że obojgu pasował romans, który miał się odbywać za Waszymi ( tj. Twomi i żony kochanka ) plecami, a nie uczciwe układanie sobie życia. Każde z romasujących miało bezpiecznie kotwiczyć przy swoim małżonku . Także nie wmawiaj sobie, że Twojej żonie źle z Tobą było, bo gdyby tak, to odszłaby od Ciebie decydując się na związek z mężczyzną , którego rzekomo kocha. A skoro ona jak lwica walczyła z Tobą o niepowiadamianie żony fagasa , czyli o zachowanie statusu quo kochanka w jego małżeństwie ( kobieta kochająca chce mieć mężczyznę na wyłączność, nie walczy o to żeby się nim dzielić ) no to chyba jasno dowodzi o tym, że oboje traktują Wasze małżeństwa jak solidną bazę ...wypadową i macie ( Ty i żona kochanka) dla nich walory jedynie praktyczne i komercyjne. Innymi słowy macie organizować szarą rzeczywistoiść, którą oni-kochankowie , będą sobie ubarwiać na romantycznych spotkankach, a przy okazji niewątpliwie stękać na Was złych małżonków i obrabiać nadal Wam doopy , coby się odpowiednio zmotywować do dalszych miłosnych spotkań. Pani Hipokryzja i Pan Wyrachowanie, tak można te gołąbeczki nazwać.
Gość: Mane,tekel,fares
<
#17 | Gość: Mane,tekel,fares dnia 25.06.2013 11:36
Manipuluje Toba jak chce.Zostaw to,idz dalej i nie patrz wstecz,bo spieprzysz sobie reszte zycia.Dales ciala okazujac do jakich ustepstw jestes zdolny,ona juz nigdy nie bedzie Cie szanowala.
Gość: milord
<
#18 | Gość: milord dnia 25.06.2013 12:00
>>>Nie zastanowiło cię Volcane dlaczego ona chciała byś opowiedział wszystkim o jej postępowaniu?.<<<
To ja Ci odpowiem. Jakby to się ostro rozniosło to uzyskałaby kochasia na wyłaczność. Na to liczyła. Tylko że kochaś okazał się zwykłym posuwnicowym. Lubi sobie poposuwać a później się wycofać w domowe pielesze. I nie znamy jego żony. Przewinął się wątek, by jego żony (informując wszystkich dookoła) jednak nie informować. Może to taka zdecydowana kobieta, że by im obojgu oczy wydrapała i musieliby się szukać po omacku.
W pracy wszyscy wiedzą... Jej rodzice wiedzą... Tylko jakim cudem ona się jeszcze nie zorientowała skoro posuwacz i operatorka posuwacza razem pracują?
8908
<
#19 | kaktus dnia 25.06.2013 12:25
:cacy tak na powitanie

na pewno nie możesz wierzyć w żadne jej słowo, nawet jak mówi, że jest szczera. Mój małżonek też "szczerze" mi opowiedział o swoim romansie. I gdyby nie to, że część faktów miałam z podsłuchu to pewnie bym mu uwierzyła. Był bardzo przekonujący. I bardzo w wyrafinowany sposób okrutny. Pamiętam, jak po wydaniu się romansu miał jechać na kilkugodzinne szkolenie do klienta. Wiedziałam, że przy tym projekcie pracuje też jego - jak twierdził była - kochanka. Gdy powiedział mi o szkoleniu, zrobiło mi się słabo-tak naprawdę, duszność, kołatanie serca, problem ze złapaniem powietrza. On powiedział-nie bój się, romans skończony, jej tam nie będzie. Przytulał mnie. Ale dyktafon do plecaka mu wrzuciłam. I co usłyszałam? Jak śmieje się do kochanki z mojego strachu, z tego, że źle się czułam. Do tej pory nie mogę zrozumieć wielu rzeczy, które robił, min właśnie tego okrucieństwa. Cały czas się zastanawiam jakim naprawdę on jest człowiekiem. Wyrachowanym, złym, pozbawionym empatii, uczciwości a nawet zwykłego szacunku? Ach...

Długa i trudna droga przed tobą. Na początek trzeba Twoją panią sprowadzić na ziemię. Na to jest tylko jedna metoda - spakowanie jej (Ty się nigdzie nie ruszasz z domu bo niby dlaczego?) i wylot. Im bardziej chcesz z nią być tym szybciej tego dokonaj. Niech przemyśli swoje czyny poza domem. Tak mi tu radzono i mieli rację. Mój mąż też "zakończył" romans jak ja się dowiedziałam. A romans trwał w najlepsze jeszcze dwa miesiące aż do momentu pakowania walizek. Nadal się ze sobą kontaktowali, pielęgnowali swoje uczucia. Dla mnie w tym czasie był wspaniały. Kolacje z winkiem, romantyczne wieczory przy kominku i tak jak u Ciebie wyjątkowo fajny seks (może nawet najlepszy jaki był przez 13 lat?).

Tak więc kolego pakuj ją, co będzie dalej, nikt tego nie przewidzi. Czas pokaże. I napisz jaka była jej reakcjaZ przymrużeniem oka Powinna dosłownie stanąć na głowie by Cię odzyskać - ona nie Ty
Na podjęcia ostatecznej decyzji czy chcesz z nią być czy nie masz jeszcze czas. Czy gdzieś się spieszysz? Szeroki uśmiech
4498
<
#20 | rekonstrukcja dnia 25.06.2013 12:28

Cytat

chciała żebyśmy powiedzieli rodzicom, nawet moim


Bo chciała mieć kontrolę nad przepływem wiadomości. W mojej opinii to są faktyczne powody , którymi się kierowała. Poza tym, babka jest łepska i zdaje sobie sprawę, że gdyby sprawa poszła takim, niby uczciwym bo od niej pochodzącym trybem , to miałaby większe szanse , że rodzina stanie w jej obronie na zasadzie : "no niby zbłądziła, ale zobacz jaka jest w tym uczciwa wobec ciebie, zasługuje na szansę, nie bądź w gorącej wodzie kąpany Volcane ". Pod każdym względem jej się to opłacało w tej sytuacji, to czemu nie miałaby zaryzykować... Miałaby niezłe pole startowe , a co za tym idzie dobrą pozycję do kontynuowania romansu, bo przecież to jest jej cel nadrzędny i tylkodopasowuje do tego środki.
9659
<
#21 | Sheridan dnia 25.06.2013 12:50
Rekonstrukcja też mam takie zdanie.
Żona siedzi w tym bardzo głęboko i za nic nie zrezygnuje. Jest związana z kochankiem nie tyle sexem co emocjonalnie a to o wiele gorsze. To dlatego staje w jego obronie a ciebie będzie mamić jak tylko najlepiej potrafi by to małżenstwo się nie rozsypało... ale nie z mlości. Powtórze kolejny raz... tam gdzie jest celowa zdrada nie ma miłości. To czyste wygodnictwo. Z Tobą chce żyć, prowadzić szarą codzienność, ale jej dusza i ciało należy już do innego. Nie daj sobie zamydlić oczu. Przestań też wreszcie zamiatać wszystko pod dywan. Musisz w końcu zacząć działać.
Gość: anka1845
<
#22 | Gość: anka1845 dnia 25.06.2013 13:47
O ironio!!! Żona potrzebuje czasu... Na co?? Albo Cię kocha albo nie. Z tego co piszesz to najwyraźniej NIE BARDZO. Prędzej ten czas jest jej potrzebny na uknucie kolejnego spisku jak się Ciebie pozbyć, poczekać na Twój fałszywy ruch, który z premedytacja wykorzysta. A na pewno wykorzysta- już dziś mogę Ci dać na to gwarancję- i pamiętaj to Ty będziesz wtedy najgorszym facetem pod Słońcem a ona ofiarą. A wiesz dlaczego?? Bo odbiło się to na nich bez echa.
A Ty tak naprawdę nie zrobiłeś nic- dziwne przyrzeczenia gachowi i jej- komu Ty wierzysz- tym co Cie oszukiwali prosto w oczy?? Nie uważasz, że jego zona ma też prawo wiedzieć z jakim człowiekiem żyje??
jak masz konkretne dowody zdrady- zostaw je sobie bo na pewno Ci się przydadzą szybciej niż Ci się wydaje.
9655
<
#23 | Volcane dnia 25.06.2013 15:15
Dziękuję za odpowiedzi i rady - i te miłe i te bardziej bolesne bo z każdej wyciągam coś dla siebie.

Kilka słów wyjaśnienia - jesteśmy w wieku 31-34 lat, nie mamy dzieci świadomie, jej rodzice ją dość mocno potępili ale nie mam złudzeń - to ich córka więc będą z każdym dniem bronili jej coraz bardziej.
Dowody zdrady mam ale ona cały czas powtarza, że jeśli taka będzie moja decyzja to ona niczego nie będzie utrudniała (orzeczenia o winie) i nadal będzie o nas walczyła ...
9659
<
#24 | Sheridan dnia 25.06.2013 15:34
Skoro nie macie dzieci to ja bym się nawet nie zastanawiał. Zacznij od spakowania żony i zawieś ją do mamusi. Niech zobaczy że się nie godzisz na takie traktowanie swojej osoby.
Drugi krok to wniosek o rozwód z orzeczeniem jej winy.
Dalszy ciąg w zależności od tego jak zachowa się żona. Czy pojawi się u niej prawdziwa skrucha, bo póki co jej nie ma. Ona wciąż należy do kochanka. Dla niej to on jest najważniejszy a Ty póki co pełnisz role wygodnej ostoji do której może wracać po każdym ekscesie.
Dużo sił Ci życze bo będą Ci potrzebne by przez to przejść.

Komentarz doklejony:
I niestety masz racje. Jej rodzice ostatecznie staną za nią... choćby nie wiem jak bardzo zblądziła.
3739
<
#25 | Deleted_User dnia 25.06.2013 16:02
Dowody zdrady mam ale ona cały czas powtarza, że jeśli taka będzie moja decyzja to ona niczego nie będzie utrudniała (orzeczenia o winie)

Nie wierz ani w jedno jej slowo.Ty jestes dla mniej niz zero.
Dla niej liczy sie tylko dopychacz.Jak nie chcesz przegrac reszty zycia to zbieraj dowody,wnies pozew o rozwod,gacha obowiazkowo na swiadka.O pozwie poinformuj rodzine,znajomych a wobec zony poker face i wylacznie sluzbowe rozmowy.Zamordowany przez zone dawny Volcane nie zyje.
3739
<
#26 | Deleted_User dnia 25.06.2013 16:52
Standardowe zachowanie.
Uciekaj chlopie. albo zamnkij sie w zakladzie dla obłakanych.
Zacznij myslec o sobie.

Komentarz doklejony:
Jak kochanek ma żonę to już powinienes ja poinformowac
niech ma prawo wyboru zyc czy nie zyc z klamca.
Dla ciebie to koniec twojego małżenstwa, nie miej nadzei,
nie łodz sie, jeszcze zaczniesz zycie na nowo z kims innym,
teraz musisz sie zmienicdla siebie, wyprowadz ja do kochanka
teraz. !!!
Gość: rekonstrukcja
<
#27 | Gość: rekonstrukcja dnia 25.06.2013 17:08
Volcane, poczytaj sobie, bo coś mi się zdaje, że Tobie się wydaje, że wynalazłeś jakiś czarodziejski sposób na niewierną, zwie się pewnie " jak przeczekać z głową w piasku". To może zobacz , jak się w praktyce spisuje sposób na "walizka za drzwi":

Cytat

Witam,

Czytałam właśnie forum, ale nie wiem czy mam prawo tu być...

Mam ogromy problem i nie mam z kim pogadać wiec nawet jest mój wpis zostanie bez odpowiedzi to czuje że muszę się komuś wygadać...

Jestem mężatka od 2 lat. Mam cudownego męża (i nie mowie tego dlatego bo jest kryzysowa sytuacja), każdy mi go zazdrości,przystojny, sprząta, pracuje, wspiera, dusza towarzystwa... nie ma osoby która by powiedziała złe słowo na niego.

za to ja... to ze mna jest problem. zdradziłam go!Mojego idealnego męża. miałam romans z "kolega z pracy". można by powiedzieć standardowy przykład; praca w korporacji,szkolenia,spotkania... Facet z którym go zdradziłam zawsze mi imponował, byliśmy blisko, często gadaliśmy i widziałam ze bardzo mu sie podobam. Koniec w koncu rozkochałam go w sobie... po jednej w "nieudanych" nocy i kolejnym odrzuceniu przez mojego meża poszłam do biura Pawła i pocałowałam go. No i tak już poszlo dalej... spotykalismy sie w wolnych chwilach przez ok 3 miesiace. Nie bylo seksu ale zblizenia i dowartowaściowanie z jego strony. czulam sie kobietca, mowil mi o tym ze jestem piekna itd. ja jednak z dnia na dzien mialam wieksze wyrzuty sumienia. moje malzenstwo zaczynalo sie zmieniac. poczucie winy nie dawalo mi zyc. moj mąz widzial ze dzieje sie cos zlego. dopytywal-odp ze to praca,zmiana stanowiska i stres a On zaczynal jeszcze bardziej sie staracSmutek( nie moglam tego zniesc... w koncu nie wytrzymalam i powiedzialam mu o zdradzie. Robert jak zawsze zareagowal z klasa. nie wyrzucil, sam wyszedl. poszedl do moich rodzicow, opowiadal o naszych planach i o tym jak bardzo go zawiodlam. powiedzialam mu bo wiedzialam ze to jedyna nadzieja by "uratowac" nasze malzenstwo. Mąż na drugi dzien wyjechal na tydzien do naszych przyjaciol. byl u nich tydzien. pisalam do niego i blagalam by wrocil. czekalam na jego powrot z niecierpliwosia, modlalam sie by tylko wrocil do domu. no i wrocil. w pierwszy dzien poszedl do znajomych i napisl sms ze jesli mam ochote to mam tez wpasc wiec szczesliwa poszlam. bylo ok do czasu az nie bylo tematu "NAS". kolejne 5 dni toczyły sie prawie normalnie, tzn jedlismy razem obiad, pogadalismy co w pracy, pojechalismy razem na zakupy. w 5 dzien mąż powiedzial ze chce bym sie wyprowadzila na 2 tyg do rodzicow! placzac strasznie spełniłam jego prosbe. teraz wiem ze byl w ten dzien u psychologa ktory poradzil mu zeby sie "oczysciel ze zlych emocji". poprosil rodzine i przyjacio by nie wspominali o mnie, by nie pytali itd. kazdy uszanowal jego prosbe i ja tez staralam sie nie odzywac do niego. dzis minely 2 tygodnie. wrocilam do domu... Mąż byl gotowy do wyjscia. powiedzial ze nie mozs zyc ze mna, ze to co zrobilam jest niewybaczalne!Blakałam, płakałam,prosiłam, przysiegałam nic nie pomoglo... spakowal sie i wyszedl. nie wiem co dalej robic, jak zyc jak go odzyskac. On jest całym moim swiatem, moje malżeństwo to bajka a ja glupia idiotka rozwalilam to wszystko. zranilam tak cudownego czlowieka, moja ostoje i wsparcie. uchodzilismy za ideal pary i pewnie tym bardziej meżowi trudno jest mi dac szanse... co robic?? Jak go odzywskać?? Jak żyć?? jak mogalm byc taka idiotka??

Jestem gotowa zrobic wszystko a tak naprawde nie moge zrobic nicSmutek(
3739
<
#28 | Deleted_User dnia 25.06.2013 18:27
http://www.youtube.com/watch?v=EjzsP8...jzsP8c8xW4

Może muzyka relaksacyjna dla zdradzonych Szeroki uśmiech
9631
<
#29 | Natalka dnia 25.06.2013 18:43
[url]OMG jaka suka a może związek otwarty jeśli wystarczy ci jej obecność inaczej rzucaj póki możesz.
Znam wielu takich co żałowali i wrócili ale nie przy takiej renegacicy.
Gdyby wszyscy byli w 1/4(całość to przesada0 tacy jak ty to świat byłby lepszy a większość związków by przetrwało.
Ponieważ mało kto taki jest ale jak widać wy do siebie po prostu nie pasujecie jeśli chcecie zostać razem tylko związek otwarty ale w dwie strony nie jedną no chyba że nadal chcesz być ofiarą.
Po prostu nie wiem co innego napisać znam takie małżeństwo co stało się naprawdę szczęśliwe w otwartym związku.
Gdzie ciepło i przyjaźń i wspieranie jest u dwojga a boostem jest seks poza małżeński jeśli się nie zgodzi rzucaj ją bez wahania.
Jeśli zgodzi będzie super.
Ten tekst konsultowałam z koleżanką i kolegą oni się z tym zgodzili takie czasy.
Na pocieszenie napiszę ci iż podobno prawie każdy związek da się uratować związkiem otwartym.
Ale najbardziej wkurza gdy twój partner bądź partnerka ucieknie z kochanką bądź kochankiem i dzieckiem dla takich więzienie bądź bardzo surowe alimenty i tyle w temacie.
3739
<
#30 | Deleted_User dnia 25.06.2013 19:02

Cytat

Ten tekst konsultowałam z koleżanką i kolegą oni się z tym zgodzili takie czasy.
Na pocieszenie napiszę ci iż podobno prawie każdy związek da się uratować związkiem otwartym.


Natalka boję się że przez twoje posty zakochałem się w Tobie :rozpacz
9631
<
#31 | Natalka dnia 25.06.2013 19:03
@piot73 a jest coś dla zdradzonych pań, jeśli jest to dam linka swojej koleżance.
3739
<
#32 | Deleted_User dnia 25.06.2013 19:09
Ale nic z tego nie wyjdzie jestem żonaty Szeroki uśmiech
9655
<
#33 | Volcane dnia 25.06.2013 19:54
piotr73 dzięki za muzę - piękny kawałek Szeroki uśmiech
Gość: Mane,tekel,fares
<
#34 | Gość: Mane,tekel,fares dnia 25.06.2013 20:33

Cytat

Po prostu nie wiem co innego napisać znam takie małżeństwo co stało się naprawdę szczęśliwe w otwartym związku.
Gdzie ciepło i przyjaźń i wspieranie jest u dwojga a boostem jest seks poza małżeński jeśli się nie zgodzi rzucaj ją bez wahania.
Jeśli zgodzi będzie super.


Wyrzuc termometr,nie bedzie goraczki,jak powiedzial pewien lumpenprezydent.Kiedys syfa sie ewentualnie pudrowalo,co wprawdzie pachnialo drobnomieszczanstwem,ale jednak bylo strawniejsze niz leczenie syfa hivem.
Gość: kaz
<
#35 | Gość: kaz dnia 25.06.2013 22:07
Na dobrą sprawę dobrze, że żonka wystawiła ci się na widelcu. Odnoszę wrażeni, że wasz związek opierał się na trwaniu a nie na kochaniu( przynajmniej w odczuciu żony). Teraz masz okazje wyjść z tego z honorem. Co do gacha żony to jesteś zbyt wspaniałomyślny nie informując jego żony,nie chodzi mi o zemstę ale o sprawiedliwość. Jeżeli nie oberwie po du..e niedługo będzie posuwał żonę innego faceta. Jedyne co go mogło by go usprawiedliwić to, że był przez twoją żonę wielokrotnie gwałcony, w hotelu, w samochodzie, na różne sposoby ale wtedy miech to zgłosi policjiSzeroki uśmiech
Gość: Mane,tekel,fares
<
#36 | Gość: Mane,tekel,fares dnia 25.06.2013 22:21

Cytat

Jeżeli nie oberwie po du..e niedługo będzie posuwał żonę innego faceta.


I niech posuwa,to sa dzialanie demaskatorskie,powinien byc holubiony przez ogol,nie kazdy chcialby zdzierac kiecke z byle czego.
Gość: waz
<
#37 | Gość: waz dnia 26.06.2013 00:02
volcane wybaczał juz co najmniej 3 razy i dawał te szanse więc--- albo mu na tym małzeństwie nie zależy i nie przeszkadza mu to bardzo że żona robi lody innym i z tąd po częsci zasłużył na zdrady --albo to naiwniak i tych zdrad bedzie jeszcze bez liku - której opcji jesteś bliższy volcane?
Gość: ramzes
<
#38 | Gość: ramzes dnia 26.06.2013 01:21
Volcane, otrząśnij się z tego amoku. Chcesz tak żyć przez następne lata?
Zgaśniesz szybciej, niż myślisz. Przecież to chora sytuacja, a Ty cały czas w niej uczestniczysz. Wstań rano, przygotuj się tak jak do pracy i idź do parku.
Popatrz ile jest pięknych i wolnych kobiet.
Nie sugeruję, żebyś od razu wiązał się, ale chciałbym abyś zobaczył, że oprócz Twojej żony istnieją też inne. Odnoszę wrażenie, jakbyś był na smyczy.
Przecież nasiąkasz tą atmosferą i uczestniczysz w tym wszystkim. A wystarczy odizolować się od tego. Fakt, że będzie bolało, ale po jakimś czasie przestanie i będzie tylko lepiej.
Jeśli ktoś zdradza, to będzie robił to nadal. Nie jest to tylko moje stwierdzenie; prawie każdy z forumowiczów pisze to samo!!!!
A zdradzeni i tak próbują to naprawiać i obwiniać się.
Jestem 50+ i dosyć dawno rozszedłem się z takiego właśnie powodu; nie żałuję tego. Nie było wtedy takiego portalu i z najbliższych nikt nie potrafił pomóc.
Volcane, masz w nas wsparcie, większość radzi abyś poszedł swoją ścieżką.
Jakiś czas temu odkryłem to forum, zacząłem czytać i doszedłem do wniosku, że 30-to, 40-to latkowie nie radzą sobie z tym problemem (mam na myśli mężczyzn) i pomimo podpowiedzi brną dalej, jakby weszli w bagno.
3739
<
#39 | Deleted_User dnia 26.06.2013 01:45
@Volcane

A ja zazdroszczę Ci.Nasze historie mają dużo analogii.Pomimo wszytko wolę Twoją-nie pozostawia niedomówień ,złudzeń.Wszystko jest jasne.Ja nigdy nie dowiem się prawdy.

Czy powinieneś odejść ? Nie ,Ty powinieneś spierdal.ać tak daleko ile tchu Ci starczy.
6113
<
#40 | kokolino dnia 26.06.2013 02:01
Vulcane, weź się w garść i zacznij myśleć o Sobie.
Pierwsze co powinieneś zrobić , to powiadomić żonę kochasią.
To piwo on też musi wypić. Twoja żona na przyszłość też będzie wiedzieć ze to nie przelewki. Jak chcesz z nią zostać to pokarz ze masz jaja.
Kochasia nie żałuj, jego żona i tak dowie się jako ostatnia. ( ja nie chciałbym być rogaczem, który dowiaduje się ostatni )
Pozdrawiam i 3-mam kciuki
Kokolino
6755
<
#41 | Yorik dnia 26.06.2013 11:46
Volcane, jeśli robisz jakiś ruch, musisz wiedzieć jaki będzie jego skutek.;..Jak na razie, to uzyskałeś dobrą rzecz; trochę zastraszyłeś gościa, który Ci namieszał, ale możliwe, że trochę za słabo;..bo znów jednak kontakty się zaczęły.

To nie Ty teraz masz pilnować żony, tylko on ma uciekać od niej jak od święconej wody i zniechęcić ją mocno do siebie. Leży to w jego interesie, póki nie powiadomiłeś jego żony, więc to wykorzystaj.

O żonce też pomyśl czule Szeroki uśmiech
Jak gość będzie już miał na nią alergię, puść ją do niego Szeroki uśmiech
Potem zobaczysz...jak to będzie. Nic nie zakładaj na 100%.
9655
<
#42 | Volcane dnia 26.06.2013 13:59
Dziękuję wszystkim - nawet tym lekko "wyżywającym" się Z przymrużeniem oka

Dzięki ramzes za mądre słowa. Dzięki Yorik.
Póki co jest dziwnie - ja nie potrafię się zadeklarować - mieszkamy razem, jemy razem, ona się stara - dużo rozmawiamy.
Mówi o tym wszystkim już inaczej niż ten tydzień temu, o nim także (w końcu) mówi inaczej.

Niczego ani wam, ani sobie ani nikomu w tej chwili nie obiecuję.
Weźcie pod uwagę, że mimo sporego opisu sytuacji kilku faktów/rzeczy nie wiecie.

Ja cały czas czuję w sobie uczucie, z którego wcześniej nie do końca zdawałem sobie sprawę. Może to uczucie jakoś tłamszone latami we mnie było i dopiero teraz przy bólu czuję je i ogarniam w całości.
Pewnie - powiem wprost - chcę dać ostatnią jej szansę, chcę być jeszcze raz naiwnym łosiem i biorę pod uwagę, że jako taki mogę skończyć za chwilę.
Mimo to takim widać jestem człowiekiem a i może na swój los po części zasłużyłem.

Wszystkie opinie mi pomogły - dziękuję za spojrzenie z boku i zwrócenie uwagi na kilka szczegółów.
Odwiedzę to forum za jakiś czas i dam znać jak było/będzie i jest.
Volcane.
4498
<
#43 | rekonstrukcja dnia 26.06.2013 14:12
Tiaaa....Jeszcze, żeby było co ratować....

Cytat

Niestety teraz patrząc wstecz wiem, że ani ja ani ona nie byliśmy szczęśliwi w żadnym z 8 prawie lat, które jesteśmy ze sobą.
Gość: lagos
<
#44 | Gość: lagos dnia 26.06.2013 14:22
Volcane
Daj szanse, jak tak czujesz, ale nie badź naiwnym łosiem, bo jesli sam sie tak traktujesz, to nie licz, że zona potraktuje Cie inaczej. Dla niej fajnie bedzie mieć takiego naiwnego łosia w domu, ale... przecież jest tylu "prawdziwych" facetów na około.
9655
<
#45 | Volcane dnia 26.06.2013 14:29
rekonstrukcja - tak napisałem i nadal tak myślę - ale byliśmy przed ślubem także ze sobą 8 lat i tam znajduję inne raczy.

lagos - nie widzę siebie jako łosia - ale biorę pod uwagę możliwość, że dając jej kolejną szansę mogę świadomie się za chwilę nim stać. Wiem jednak, że to ostatni (bo w pełni świadomy) raz i po nim nie ma już nic - nie będzie mrugnięcia okiem.
Póki co na takie postępowanie nie pozwala mi serce, które dopuszczam do głosu.
Gość: ramzes
<
#46 | Gość: ramzes dnia 26.06.2013 14:36
Volcane, nie zdziwię się, jak pojawisz się tu za jakiś czas i napiszesz: mieliście rację Smutek
Nawet jak zobaczysz ich in flagranti, to żona i tak wmówi Ci, że to złudzenie optyczne......
Gość: rekonstrukcja
<
#47 | Gość: rekonstrukcja dnia 26.06.2013 15:13
Prawda jest taka, że od lat trujecie siebie nawzajem i zamiast skorzystać z "pięknych" okoliczności zaistnienia zdrady, a zatem i podstawy do rozejścia się , żeby móc zacząć po ludzku żyć, to brniecie w tę ślepą uliczkę dalej. Jedno i drugie pokonane przez własne słabości, no ale przecież ze sceny zejść nie honor, nawet mimo tego że zgniłe pomidory poleciały w jej kierunku. Aha, żeby nie było, że to my je rzuciliśmy. My tylko Volcane pokazaliśmy , że lecą i rozpryskują się na Tobie i Twojej żonie. A rzucającym jest tym razem kochanek Twojej żony, amunicji dostarczyliście mu sami. Nic Ci nie da, że go wyeliminujesz, bo przyroda próżni nie lubi i znajdzie nowego na jego miejsce.

Nikt Cię tu nie zmusza, żebyś się rozwodził, choć wielu tłumaczy , że czasem jest to najlepsze posunięcie i podaje na tacy praktyczne argumenty oraz rozwiązania. Nie rozumiesz, że trzyma Was przy sobie uzależnienie, a nie miłość i dlatego z tego nie potrafisz wyjść. Może i racja, po zdradzie jest zawsze tyle toksyny, że Wam "pożywienia" nie zabraknie na kolejne lata. A jeden romans wraz z powstałymi w organiźmie zmianami będzie indukował następny.
Gość: lagos
<
#48 | Gość: lagos dnia 26.06.2013 15:14
Volcane
Jak tak już nikogo nie chcesz słuchać i masz swoja wizje na to wszystko, to moze przekona Cie cos, co jest prawdziwym wyznacznikiem naszego współczesnego życia, jest jak latarnia morska, jak drogowskaz na rozdrożu...a mianowicie amerykańskie filmy. Ze zdradami jest jak w amerykańskim filmie dla młodzieży. Ktoś z grupy loozerów, mózgowców poznaje kogoś z elity szkolnej, wkreca sie w nową grupę, jest nimi zafascynowany, zaczyna olewać swoich dotychczasowych kolegów, a oni nic nie rozumiejąc robią robia z siebie debili wciskając sie tam gdzie ich nikt nie chce, nieświadomi niczego zabiegaja o wzgledy swojego kolegi. W końcu nasz bohater obrzuca dom, któregoś z kolegów papierem toaletowym. Starzy kumple go zlewają, i dopiero wtedy on dostrzega, ze zachwycił sie tandetą i prosi o wybaczenie dawną paczkę ( lub wersja alternatywna, olewają go wszyscy i moze już tylko liczyć na litość prawdziwych przyjaciół). I to jest Volcano ścieżka, którą powinieneś podążać (nie darmo wpadły na nia najtęższe głowy z Holywood), nie zabiegaj, nie staraj sie, olej...a sama wróci. Powodzenia Z przymrużeniem oka
9655
<
#49 | Volcane dnia 26.06.2013 15:30
"Volcane, nie zdziwię się, jak pojawisz się tu za jakiś czas i napiszesz: mieliście rację Smutek "
Biorę to pod uwagę taką możliwość.

"Nawet jak zobaczysz ich in flagranti, to żona i tak wmówi Ci, że to złudzenie optyczne ..."
A tu przesadziłeś Uśmiech Przeceniasz moją "ślepotę" Z przymrużeniem oka
3739
<
#50 | Deleted_User dnia 26.06.2013 15:48
Volcane
Dla swojego dobra wpadaj tu często.
Szkoda że nie masz szacunku dla siebie, a masz dla niej która Ciebie nie szanuje. Dalej będzie robić co robiła już ma taką naturę.
Faktycznie Ty jesteś bardzo uzależniony od niej.
Gość: Mane,tekel,fares
<
#51 | Gość: Mane,tekel,fares dnia 26.06.2013 16:21

Cytat

Pewnie - powiem wprost - chcę dać ostatnią jej szansę


Robisz blad bo bedziesz chodzil w kolko az przyjdzie moment ze staniesz zbyt zmeczony i zrezygnowany na stanowcze kroki w swoim zyciu.Ale nikt niczego na cudzych bledach sie nie nauczyl wiec historia zatoczy kolejny krag i jak zwykle "koncem docieczen wszelkich bedzie powrot do miejsca wyjscia jakby nas nigdy nie bylo tutaj" Wspolczuje tej goryczy ktora przed toba i chcialbym sie mylic w tym co mowie.
9655
<
#52 | Volcane dnia 26.06.2013 17:56
DZISIAJ chyba jest jakiś przełomowy dzień ... rozmawiała z koleżanką a ja słyszałem część tych rozmów. Niestety wyglądają na opowieści swoich wesołych dość historii. Nie mówi o mnie w złym świetle - twierdzi, że widzi jak się staram ale ogólnie jest zdania "że czuje wsparcie w otoczeniu i że w głębi serca wiedziała, że znajomi staną po jej stronie".

Wygląda na to, że na wyrzuty sumienia nie ma co liczyć, na zadumę o tym kim jest i kim się stała, kogo zrobiła ze mnie także.

Więc chyba koniec oszukiwania siebie - dzisiaj to zakończę a Pan Bóg zdecyduje co będzie później.
Ja zabieram się za siebie - i fizycznie i psychicznie bo to chyba najlepsze połączenie.
4498
<
#53 | rekonstrukcja dnia 26.06.2013 18:11
No niemożliwe, znowu portalowe wrony wykrakały...Fajne

Wiesz co Volcane, zorganizuj jakiś podsłuch, czy inne formy inwigilacji tak , jak Ci na wstępie radzono. Zainstaluj, a potem zrób sobie wypad na kilka dni. Dobrze Ci zrobi, pod każdym względem.

Jest takie obiegowe powiedzenie na naszym portalu : lepszy szybki i bolesny koniec , niż powolny ból bez końca.
3739
<
#54 | Deleted_User dnia 26.06.2013 18:20
Więc chyba koniec oszukiwania siebie - dzisiaj to zakończę

NARESZCIE.
Ps.Zrob tak jak radzi rekonstrukcja.Teraz potrzebujesz tylko mocnych dowodow do sadu.Trzymaj sie.Boli i bedzie bolec,ale warto pocierpiec.Fajne
3739
<
#55 | Deleted_User dnia 26.06.2013 18:59

Cytat

Pan Bóg zdecyduje co będzie później


Jaki bóg to Ty decydujesz, o swoim życiu zadecydujesz sam,
świat jest piękny otwórz oczy, znajdziesz jeszcze kogoś wartego
Ciebie.
Zrezygnuj z koleżanki po 60 -ce,szukaj kogoś w swoim wieku Uśmiech
Do ludzi bardzo wierzących należy kochanek mojej żony :brawo
3739
<
#56 | Deleted_User dnia 26.06.2013 19:02
Zanim zakończysz zainstaluj kamerkę/podsłuch.
Teraz nie do końca jesteś przekonany ,że podejmujesz dobrą decyzję.
Czekasz tylko na jakikolwiek ochłap z jej strony ,żeby merdając ogonkiem wskoczyć jej na kolana.Wiemy,że trudno jest zmierzyć się z spojrzeniem w oczy rzeczywistości.Nie tylko Ty tak masz -większość z tego forum musiała zostać postawiona pod ścianą żeby zrozumieć.
Jeżeli podejmiesz decyzję o rozstaniu nie będąc przekonany ,że jest w 100 % słuszna , ciężko będzie zamknąć ten rozdział i zacząć nowe życie i w dodatku wyrzuty sumienia ,że może jednak źle zrobiłeś odchodząc mogą zdecydować ,że do niej wrócisz.Musisz spalić za sobą wszystkie psychiczne mosty.
9314
<
#57 | zatracony dnia 26.06.2013 21:08
Volcane
Jestes tak fajnym facetem.wypadaj z tego 'związku" jak najszybciej.
Jesli tego nie zrobisz daje Ci słowo honoru że pojawisz sie tu znowu!!Nie chce mi sie juz piszac jakis frazesów ze zdradzi Cie znowu etc.bo to jest OCZYWISTE!!
Ogarnij się,wywal to "coś".Ratuj siebie,na miłość boską....
3739
<
#58 | Deleted_User dnia 26.06.2013 22:18

Cytat

Ja z kolei wiem, że obudził się we mnie trzy tygodnie temu nowy człowiek
-

Cytat

Niezależnie od tego czy będziemy razem ja potrzebuję zmiany swojego życia, siebie i już wiem że do tego siły mam.


Uśmiecham się zawsze gdy czytam takie słowa, jakże doniosłe i głębokie. Powtórzę i ja za zatraconym, jesteś Volcane wrażliwym i mądrym człowiekiem.
Myślę, że wasz ślub był tylko reaktywacją uczucia, które wasz KIEDYŚ połączyło.
Jak to zwykle bywa w romantycznych związkach ludzie odgrywają swoje role - ja zagram kogoś, kim chcesz bym była, ty zagrasz kogoś, kim ja chcę byś był....to taka podświadoma i niepisana umowa. Ale ile można grać, w końcu każdemu się znudzi i zechce być sobą. Wtedy zaczyna się prawdziwe życie i rozczarowania jemu towarzyszące.
Jestem pewna, że dużą część tego co nazywasz miłością do niej stanowi przywiązanie, przyzwyczajenie a także strach przed nowym.
Volcane, spójrz prawdzie w oczy. Jej zdrada wyrwała cię z letargu w jakim żyłeś nieodmiennie przez wiele lat. To tak jakbyś śnił swoje życie a nie żył nim prawdziwie. Nagły stres uruchomił w tobie potrzebę życia naprawdę a nie jego fingowania jak robiłeś od lat.
Nikt oczywiście nie może z całą pewnością powiedzieć, że wy już nie macie szans, choć wszystko wskazuje na to, że to co was łączy teraz, to tylko jej obawa i twój strach. Ona nie ma wsparcia w kochanku a ty jesteś wciąż przywiązany do myśli, że stanowicie jedno, choć tę iluzję tworzy twój umysł tylko ze strachu.
Strach nie jest dobrym doradzą, w żadnym przypadku, nie podejmiesz pod jego wpływem dobrych decyzji.
Masz komfortową sytuację- nie masz z tą kobietą dzieci, zatem nikt niewinny nie będzie cierpiał. Może potrzebujesz czasu, zatem daj go sobie, ale nie przywiązuj się do myśli, że MUSISZ koniecznie ratować ten związek. Ty nic nie musisz...
To twój czas. Tu nie chodzi o was. Tu chodzi o ciebie i zmiany jakich potrzebujesz jako ten nowy człowiek, który obudził się z letarguUśmiech
9655
<
#59 | Volcane dnia 26.06.2013 23:05
Dziękuję za słowa otuchy - chyba są mi potrzebne.

Zakończenie tego jest ... oczyszczające. Czuję jak by mi kamień z serca spadł. Ona stara się teraz bardziej niż wcześniej ale o dziwo ... mniej to do mnie dociera i mniej obchodzi.
Nie pozwolę żeby moim kosztem sprawdzała czy jeszcze coś do mnie czuje i dawała sobie na to czas żeby sprawdzić co czas przyniesie.
Zasługuję chyba na więcej niż spełnianie jej zachcianki emocjonalnej ...
9659
<
#60 | Sheridan dnia 26.06.2013 23:22
Brawo! Widzę, że wreszcie się budzisz ze świata złudzeń :tak_trzymaj
Gość: gosia zet
<
#61 | Gość: gosia zet dnia 26.06.2013 23:30
Volcane- ja też się uśmiecham czytając Twoje posty, i nie dlatego ze są śmieszne/żartobliwe czy doniośle uduchowione. Powodem jest deja vu. Ty i spora grupa nas zdradzonych produkujemy rozpraaawy na temat motywów zachowań zdradzających partnerów, opisujemy detalicznie do przesady, ważne są godziny, okoliczności, następstwo czasowe wydarzeń.
Tymczasem sprawy sprowadzają się do najprostszych konstatacji ( wiem, wiem, ja tez byłam zwolenniczka pogłębionych analiz..)- do tego, ze partner kłamie w zaparte, sypia nie z nami, oszukuje na różne sposoby, uważa się za ofiarę sytuacji, przenosi winę na nas, w najlepszym przypadku przeprosi dopiero po udowodnieniu zdrady (bez twardych dowodów marne szanse na prawdę). Jednym słowem prowadzi co najmniej podwójne życie, nie mając przy tym poczucia niestosowności.
Ta wiedza o partnerze jest tak PRZERAŻAJACA, ze pierwszym mechanizmem obronnym jest zaprzeczanie, minimalizowanie i czekanie na cud w postaci przemiany partnera-jego powrotu do obrazu, który prawdopodobnie sami wytworzyliśmy - powrót zazwyczaj nie następuje i bardzo wolno zderzamy się ze ścianą niemożliwości i z oszustwami- a gdy jesteśmy dostatecznie poobijani- zwykle podejmujemy trafniejsze decyzje.
Większość z nas na forum coś wie o tym bolesnym obijaniu, to są ogromnie urazowe przeżycia, dużo gorsze od samej zdrady moim zdaniem. Pisałam już, ze wolałabym usłyszeć o zdradzie, uczuciu i jego konsekwencjach- np. o wyprowadzce, konieczności separacji- niż być stroną w tej nierównej grze (gdzie ta jedna strona oszukuje na wszystkich frontach, traktując nas instrumentalnie i zerując na naszej nadziei i uczuciu, czerpiąc przy tym bardzo konkretne profity). To jest dla mnie ciągle jak żywa rana, trudno się z tego otrząsnąć.
No ale TY masz swoją drogę- bądź po prostu uważny. Zapewne zauważysz z czasem zamianę ról - że to on był Tobą dla Twojej żony, a Ty byłeś nikim, ewentualnie dostarczycielem jakiś dóbr.
3739
<
#62 | Deleted_User dnia 27.06.2013 00:35

Cytat

Brawo! Widzę, że wreszcie się budzisz ze świata złudzeń

Sheridan
Myślę że Volcane jest jeszcze na huśtawce, nadzieja-beznadzeja.
gosia zet

Cytat

produkujemy rozpraaawy na temat motywów zachowań zdradzających partnerów, opisujemy detalicznie do przesady, ważne są godziny, okoliczności, następstwo czasowe wydarzeń
=

Cytat

Jednym słowem prowadzi co najmniej podwójne życie, nie mając przy tym poczucia niestosowności.
Ta wiedza o partnerze jest tak PRZERAŻAJACA, ze pierwszym mechanizmem obronnym jest zaprzeczanie, minimalizowanie i czekanie na cud w postaci przemiany partnera-jego powrotu do obrazu, który prawdopodobnie sami wytworzyliśmy - powrót zazwyczaj nie następuje i bardzo wolno zderzamy się ze ścianą niemożliwości i z oszustwami- a gdy jesteśmy dostatecznie poobijani- zwykle podejmujemy trafniejsze decyzje
8308
<
#63 | PanKracy dnia 27.06.2013 00:46
Nie umniejszam zasług dla tego tematu Rekonstrukcji i innym, ale ostatnie posty Margaret i Gosi Zet zasługują na nagrodę. Ode mnie dodam,że autor wątku postępuje podobnie jak 90% zdradzonych na tym portalu. Każdy nowy dramat jest schematyczny i przewidywalny.Mimo dobrych rad, ofiarom trudno zrozumieć co się do nich mówi i kto to mówi. Podsłuch to jedyne rozwiązanie aby poznać prawdę. Jednak zdradzonym, którzy dostali szanse od zdradzacza trudno to zrozumieć.
7375
<
#64 | B40 dnia 27.06.2013 01:30
PanKracy zgadzam się w 100% jeżeli kolega chce poznać prawdę jedynym rozwiązaniem jest podsłuch. Zarówno schemat zdradzonych i zdradzających jest podobny. Ci którzy nie mieli mozliwości spróbować dać szansę najgłośniej krzyczą walnij w d...e itp. To wybór zawsze jednej strony co zrobi. To czy warto to inna sprawa podsłuch ułatwia podjęcie decyzji. Co muszę powiedzieć o mojej niewiernej, z kimkolwiek rozmawiała zawsze była skrucha o głupotę jaką zrobiła gdy nie wróciłem do domu na noc i nie odbierałem telefonu podobnie (łącznie z telefonami do moich przyjaciół, rodziny na policję itp) - dodam ze nocowałem wtedy u mojego najlepszego przyjaciela z którym znamy się ponad 20 lat.
MI nasłuch dał dużą wiedzę pomimo tego że byłem nic nie znaczącym nikim teraz nie padło nigdy takie stwierdzenie - co więcej pani potrafiła stanąć przeciw swojej mamusi która mnie nie trawi ze ma się nie wpiep...ac bo dość złego już zrobiła. Tak że kolego pomyśl o tym o czym mówi PanKracy. Bedziesz miał jasność za niewielką cenę bo przy koleżankach też może chcieć wyjść na "gwiazdę" jaka to jest twarda.
3739
<
#65 | Deleted_User dnia 27.06.2013 01:32
-ostatnie posty Margaret i Gosi Zet zasługują na nagrodę-
Obie Panie napisaly dobre teksty ale do mnie
bardziej trafil ten napisany przez Gosie Zet.Posta Margaret przeczytalem z przyjemnoscia a Gosi Zet z zainteresowaniem.
Tak czy inaczej szacun dla obu.Uśmiech
9655
<
#66 | Volcane dnia 27.06.2013 11:16
"... bo przy koleżankach też może chcieć wyjść na "gwiazdę" jaka to jest twarda."

No i tak właśnie jest - ja to nazywam wrodzonym lub nabytym brakiem pokory i obłudą, zakłamaniem przed samym sobą.
Nie rozumiem tego ale już nie chcę tego rozumieć ... nie potrzebuję tego do dalszego życia.
7236
<
#67 | Nick dnia 27.06.2013 18:36

Cytat

zaczął mnie obrażać i sugerować, że jak wymuszę na nim żeby powiedział swojej żonie (a takie dałem mu ultimatum do niedzieli) i jej się coś stanie to skończę jako roślinka ... Że jeśli żona go po tym wyznaniu rzuci, to on UKRADNIE mi moją żonę Szeroki uśmiech

- złodzejem już został, teraz już nie musi kraść. Możesz mu ją dać w PREZENCIE, na dokładkę do żony gdyby została roślinką, i to bynajmniej nie przez Ciebie, tylko przez niego, Niech nie zrzuca odpowiedzialności z siebie.

Ma prawo wiedzieć jaką "troskliwą" kanalię trzyma w domu.
Troskliw ale tylko ze względu na to że sam może dostać rykoszetem.
Jego żona jest mu obojętna, nie zdradziłby ją gdyby było inaczej.
Widać niezła para kanalii się zgadała..
3739
<
#68 | Deleted_User dnia 28.06.2013 11:10

Cytat

Widać niezła para kanalii się zgadała..

Zawsze tak jest, pierwszy wart drugiego.

Volcane wylicz co do tej pory od momentu zdrady zrobiłeś dla SIEBIE ?
Jaki działania podjąłeś ? Kiedy ruszysz się z miejsca.
8694
<
#69 | bigboy dnia 28.06.2013 12:30
Ale żeś się chłopie rozpisał choc myślę że przekazałeś całą dramaturgię swoich terażniejszych uczuc i szczerze urzekła mnie Twoja opowieśc może dlatego że jest podobna do mojej historii której jeszcze tutaj nie opisałem ale pewnie kiedyś to zrobię. Zasadniczo rzadko udzielam tutaj rad ponieważ zazwyczaj moi poprzednicy mówią prawie wszystko co ja sam mógłbym Ci przekazac. Ponieważ tak jak wspomniałem Twoja historia jest podobna do mojej chciałbym coś dodac od siebie.
Po pierwsze to mam wrazenie że Twoja żona przedstawiła tą historię swoim znajomym troszeczkę inaczej z której wynika że mimo iż ona zdradziła to ona jest tą pokrzywdzoną i zrobiła to przez Ciebie! Jak słyszałeś w rozmowie z koleżanką to Ty się starasz i robisz wszystko żeby to naprawic a nie ona! Podsłuch (dyktafon) jest tutaj bardzo wskazany i jestem przekonany że mozesz póżniej usłyszec takie rzeczy o sobie że byś nigdy nie przypuszczał Uśmiech
Po drugie żona zdradziła Cię również emocjonalnie i nie myśl że ona w tydzień o nim zapomni bo jeszcze długo a moze i nigdy do końca nie wymarze swojego uczucia do niego. Może głupie ale prawdziwe. (wiem z własnego doswiadczenia).
Po trzecie nie wiem dlaczego obawiasz się powiadomienia żony kochasia Twojej żony? To jest jedna z pierwszych rzeczy które powinieneś zrobic w końcu to on wepchał sie ze swoim penis.m w Twoje życie a nie odwrotnie i powinien brac pod uwagę fakt że romans może się wydac więc to on sobie świadomie niszczy swoje małżeństwo a nie Ty informując jego małżonkę! Proponuję zadzwonic do niego nagrywając tą rozmowę i informując go że zamierzasz powiadomic jego zone. W ten sposób zapewne uzyskasz jego przyznanie się do winy które przedstawisz jego żonie a jeżeli bedzie Cię straszył udaj się z nagraniem na policję i zgłoś grożby karalne. Wyroki są surowsze niż za pobicie więc może upieczesz 2 pieczenie na 1 ogniu!
Podsumowując przestań przynajmniej na jakis czas walczyc z wiatrakami i sie starac naprawic na siłe swoje małżeństwo. Teraz niech ona się stara a jeżeli uznasz po jakimś czasie że chcesz dac jej szanse to Twoja sprawa. Pokaz jej teraz co straciła a wtedy moze faktycznie coś jej w głowie zaświta. Nie obawiaj się że ona pójdzie do swojego kochasia bo jezeli faktycznie Cie kocha to zostanie a jezeli nie to szkoda na nią tracic czasu i nerwów!
Pozdrawiam i powodzenia.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?