Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

zona Potifara00:06:59
uzytkowniczka00:56:10
Kalinka9300:58:24
mrdear01:39:02
# poczciwy01:49:27

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

czym jest żałoba?Drukuj

Gdy dowiedziałam się, że mąż pokochał inną, przeszłam przez pierwszą bramę żałoby. To była moja masakra. Straciłam poczucie własnej wartości i grunt pod nogami. ALE DAŁAM RADĘ, wściekłość dała mi siłę. Wrócił chory i przez następne 2 lata była huśtawka wszelkich dostępnych nastrojów, no, głównie moich. Umarł 8 kwietnia. Wiem, że zmniejszyłam, jak mogłam, mu ból umierania i doprowadziłam go do progu,to i tak ja wariuję z bólu. Teraz nie mam komu udowadniać, że jednak jestem kimś wartym miłości. Jego już nic nie boli. Moim zdaniem, żałoba to nic innego, niż użalanie się nad sobą. Nie wiem co czuje człowiek po śmierci. Wiem jedno, łatwiej było mi się odrodzić, gdy żył, nawet z tą wredną kochanką. Teraz straciłam napęd.
Gość: Kasia81
<
#1 | Gość: Kasia81 dnia 11.05.2013 00:03
Basiu...widać, że nie zamknęłaś jeszcze kwestii zdrady, a tu pojawiła się kolejna - ostateczna rozłąka. Myslę, że największym problemem jest ból jaki "zapewnił " Ci Twoj mąz przed odjeściem, a z którym jeszcze się nie uporałaś...co łatwiej byłoby zrobić gdyby był...nawet z kochanką. Nie jestem w stanie postawić się w Twojej sytuacji, jedno wiem na pewno... Pozamykasz te sprawy, okres żałoby jednej i drugiej (po zdradzie i po śmierci) się zakończy i staniesz na nogi. Jeśli sobie nie radzisz zasięgnił pomocy u specjalisty (ale dobrego i polecanego) . Trzymaj sie... .
Gość: rekonstrukcja
<
#2 | Gość: rekonstrukcja dnia 11.05.2013 02:15
A ja myślę, że tu chodzi o coś innego. Dopóki był z kochanką istniała w Tobie nadzieja , że się opamięta, zatęskni, doceni, wróci , pokocha od nowa. No i skurczybyk wrócił, ale nie do Ciebie jako wybranej kobiety/żony/przyjaciółki , tylko do wygodnego legowiska, wręcz lądowiska , bo mu się paliwo życiowe kończyło. Wrócił, bo jako wrak nie był mile widziany u kochanki. Także to nie był ten powód, o którym skrycie marzyłaś. Wrócił zresztą jako zombie, więc co to za powrót ...Ale ponieważ zawsze to coś, jakaś namiastka namiastki, więc zaczęłaś się realizować jako samarytanka w nadziei, że może chociaż za to Cię pokocha. Niestety dla niego byłaś tylko przezroczystym powietrzem, które wdycha, bo musi. Personelem, który im bardziej niewidoczny tym lepiej. On Ci tym powrotem zrobił większą krzywdę niż swoim romansem wraz z całą chamską otoczką. Po raz kolejny i ostatni potraktował Cię jak rzecz, a ponieważ nie ma już szans , że to naprawi i zaistnieje w jakikolwiek fizyczny sposób , to czujesz się jak niepotrzebny przedmiot. Nieużyteczny, bo komu masz teraz udowadniać jaka jesteś potrzebna?
I myślę, że w tym tkwi cały myk. Jesteś przyzwyczajona by być czyjąś rzeczą, uzależniona od tego. Musisz się odprzedmiotowić, nie myśleć o sobie w kategoriach rzeczy, bądź darmowego usługodawcy.
Basiu, z całą pewnością jesteś wspaniałą osobą i tak o sobie myśl. Nie musisz mieć punktu odniesienia, żeby być szczęśliwym spełnionym człowiekiem, nie musisz nikomu usługiwać uczuciem, działaniem, żeby istnieć. Ty żyjesz i jesteś kimś ważnym, nie jesteś nic nikomu winna. Rozsmakuj się życiem dla samej radości życia. Ciesz się małymi rzeczami, tym że słońce świeci bądź deszcz pada, tym że pory roku się zmieniają i każdego dnia wszystko się zmienia.
Pomogłaś umierającemu i w tych kategoriach to traktuj. Beimiennemu umierającemu...
5808
<
#3 | Nox dnia 11.05.2013 13:40
Basiu to smutne że pozwoliłaś sprowadzić się mężowi do parteru psychicznego.Mogę się podpisać pod tym co pisze Rekonstrukcja.....,,Teraz nie mam komu udowadniać, że jednak jestem kimś wartym miłości"-udowadniałaś mu to ponad 3 lata,mało??????Stanowimy wartość sami w sobie,swoim zachowaniem,myśleniem,potrzebami,chęcią poznawania,uczenia się,niesieniem pomocy,pokonywaniem siebie.Okazałaś miłosierdzie twojemu mężowi by mógł w spokoju cię dręczyć i umierać.Wypełniłaś katolickie ślubowanie/na dobre i na złe oraz to że cię nie opuszczę aż do śmierci/A teraz jako wdowa przestań rozpamiętywać jego zachowanie jeżeli musisz coś udowadniać /tylko po co/to wyłącznie sobie.Twoja rozpacz,żałoba trwa od początku 2010 r i wystarczy.Włóż coś kolorowego,wyjdź do parku,zapisz się na flamenco,poznaj nowych ludzi,zamknij w pudełku wspomnienia,wspólne fotografie,przemebluj mieszkanie ,zmień kolor zasłon.Zacznij nowy rozdział w swoim życiu bo już nikt nie ściąga cię w przepaść jesteś panią własnego losu.Szczerze ,raczej nikt nikomu nie życzy śmierci ale myślę że wiele osób chciałoby uwolnić się od od dręczącego psychicznie partnera/?/
3603
<
#4 | Basia2010 dnia 11.05.2013 14:22
Ja to wszystko wiem, wiem, że MACIE RACJĘ.
Ja wiem, że w 2010 roku straciłam męża, a miesiąc temu umarł człowiek, którego nie umiałam przestać kochać. Nie marzyłam żeby wrócił, chciałam tylko, żeby był szczęśliwy, a on postanowił się ukarać i umrzeć. Co też uczynił.
Dlatego napisałam, że żałoba to użalanie się nad sobą.
Nie chcę w niej być, ale jestem, zanurzona po uszy. Ale w końcu wypełznę z tego bagna, albo nie. Czas pokaże.
Gość: gosia zet
<
#5 | Gość: gosia zet dnia 11.05.2013 14:25
Basiu, chciałabym uszanować Twoja żałobę- ale prosisz nie pierwszy raz o opinie, wiec może już nie czas na wyrazy współczucia (to brzmi jakoś nie do końca adekwatnie w Twojej sprawie)
Zakładasz 4 z kolei watek w swojej sprawie-zaczęłaś od opisania zdrady-horrendum- Twój mąż totalnie Cię nie szanujący, dzieci bojące się, ze podpali Wasze mieszkanie, jeśli zmienisz zamek, On wymiatający lodówkę i nie płacący czynszu, "bo go nie stać", za to fundujący kochance za sprzedany samochód, lekceważący Ciebie totalnie (rozmowy z kochanka przy Tobie)- etc etc..
Znosiłaś to wszystko cierpliwie aż zmarł-a na łożu śmierci niestety nie powiedział tego, czego oczekiwałaś w zamian za swoje poddaństwo- nie podziękował, nie zapewnił, ze kocha, wykorzystal do końca (zgadzam się z Rekonstrukcja).
Basiu- jeśli nie postawisz jasno granic i nie uszanujesz siebie-niewielu tez Ciebie uszanuje...
Szanuj siebie choćby za to, ze jesteś dobra matka, troszczysz się o dzieci, i- ze go wsparłaś, niezależnie od psychologicznych tego uwarunkowań.

Twoja pasywność, masochizm i ślepe przywiązanie do patologii jest bardzo niepokojące.
Dostałaś wcześniej wiele cennych rad-jak widać nie skorzystałaś.
Twoje niskie poczucie wartości musi mieć jakieś źródło- a o tym najlepiej z psychologiem..-to następna rada.
Masz przed sobą wybór-żyć zafałszowanymi wspomnieniami, w niezgodzie na fakty albo resztę życia spędzić bardziej świadomie i autentycznie .
Nie spotkało Cię nic niezwykłego- zdrada, tyle ze powiązana z choroba zdrajcy- to może trudniejsze emocjonalnie- ale staraj się nie rozpamiętywać. Twoje dzieci najpierw miały nieszczęśliwą matkę-ale wiedziały przynajmniej dlaczego-teraz nadal jesteś nieszczęśliwa- ale już bardziej na własne życzenie moim zdaniem
Pomyślności Uśmiech
Gość: gosia zet
<
#6 | Gość: gosia zet dnia 11.05.2013 14:40
"Nie marzyłam żeby wrócił, chciałam tylko, żeby był szczęśliwy, a on postanowił się ukarać i umrzeć. Co też uczynił."

Basiu, co to za kuriozalne zdanie???

Po pierwsze wszystko wskazuje na to, ze właśnie marzyłaś, by wrócił- bo nie pogodziłaś się z rozstaniem; wnioskuje także na podstawie poprzednich postów.

Po drugie- to okropne samookłamywanie, ze "chciałaś tylko by był szczęśliwy"- blokujesz w ten sposób wszystkie negatywne emocje i cenzurujesz swoją pamięć. Czy naprawdę chciałaś, żeby był szczęśliwy, gdy Cię oszukiwał, a dzieci się go bały? Żyjesz w świecie fantazji na swój temat- w tym świecie jesteś wspaniałomyślną i wielkoduszna, ale oddam dukaty za orzechy ze nosisz w sobie tez zgoła inne emocje ( i cale szczęście ze tak jest-nieszczęściem jest, ze nie zdajesz sobie z nich sprawy).

Po trzecie, czy "wybiera się chorobę i postanawia umrzeć"??? to już wygląda na arcyabsurd wymyślony przez kobietę, która uwielbia harlekiny..Ochłoń Basiu, wróć do rzeczywistości, nie tkwij w swoich fikcjach -tylko to może Tobie pomoc...
3739
<
#7 | Deleted_User dnia 11.05.2013 14:40

Cytat

Nie marzyłam żeby wrócił, chciałam tylko, żeby był szczęśliwy, a on postanowił się ukarać i umrzeć. Co też uczynił.


Basiu,
KONIECZNIE powinnaś udać się do specjalisty inaczej, obawiam się, że obwołasz swego wiarołomnego, bezdusznego męża, świętym.
Może jakieś relikwie po nim przechowujesz, lub coś do sklonowania tegoż samego egzemplarza przy którym czułaś się tak spełniona.
Wystaw mu WIELKI pomnik, z najdroższego kamienia, taki jakiego na cmentarzu nikt inny nie był godzien.
Dziennie powinny być świeże kwiaty..by cały świat zazdrościł i mówił, "taka miłość się nie zdarza" i oczywiście taka kochająca żona.
Nie potrafię współczuć męczennicom z wyboru.
Gość: gosia zet
<
#8 | Gość: gosia zet dnia 11.05.2013 15:57
Mam tez nieodparte wrażenie, ze tak jak długo chciałaś znaleźć uznanie w oczach męża- tak teraz próbujesz znaleźć je tutaj na forum.
Błąd tkwi w tym, ze to uznanie chcesz dostać za cos, co w nas nie budzi uznania.
Natomiast my chcemy Cię szanować za cos, o czym na razie nie chcesz słyszeć.
Zastanów się, co mam na myśli.

Jedna uwaga do postu Margaret- to raczej Basia pragnie być świętą - ale siła wyparcia jest tak duża, ze może chodzi w ogóle o świętą rodzinę .
Gość: milord
<
#9 | Gość: milord dnia 11.05.2013 17:03
A ja kompletnie nie wiem o co Ci Basiu chodzi. Życie rozwiązało problem za Ciebie bo sama nie byłaś w stanie tego zrobić. Kij mu w ucho. Każdemu życzyłbym takiej żony jak Ty. Pomyśl. Przypomniał sobie zdecydowanie później po tym jak się wyprowadził. Zapal mu świeczkę na pierwszego listopada bo czasami wypada. Ale jak zaczniesz siebie katowac tym, że....? Na pamięć też trzeba sobie zasłużyć.
3603
<
#10 | Basia2010 dnia 11.05.2013 17:12
Łoj, to tak się dzieje, gdy zakładamy, że ktoś podąża naszą ścieżką, myślową.
Znam swoją wartość, odkryłam ją, gdy wyprowadził się do kochanki. Macie rację, nie potrzebnie tu piszę, pomóc mogę tylko sobie sama, forum mnie skreśł.i Pogodziłam się ze stratą, przyznaję, z trudem.
Gosiu zet - nic sobie nie blokowałam chcąc aby był szczęśliwy.
Margaret - nikogo nie chcę obwoływać świętym.
Chciałam dostać definicję żałoby, dostałam zjebkę, że niby taka jestem święta. Nie jestem i nigdy nie byłam.
I zupełnie nie rozumiem stwierdzenia:Błąd tkwi w tym, ze to uznanie chcesz dostać za cos, co w nas nie budzi uznania.
Gość: gosia zet
<
#11 | Gość: gosia zet dnia 11.05.2013 19:46
Piszesz najpierw "Teraz nie mam komu udowadniać, że jednak jestem kimś wartym miłości. Jego już nic nie boli."
a potem chyba w panice
"Znam swoją wartość, odkryłam ją, gdy wyprowadził się do kochanki"
I piszesz, ze wściekłość (jak rozumiem na męża) dala ci siłę po tym, jak się wyprowadził do kochanki - a później informujesz, ze pragnęłaś tylko szczęścia dla niego.
Ogromnie niespójne to, co myślisz -jesteś miotana ambiwalencja, do tej pory nie ułożyłaś sobie kwestii zdrady- a już najwyższy czas, moim zdaniem, mieć konsekwentniejsze zdanie na ten ważny temat, upłynęło kilka lat.
Właśnie Tobie forum, czy terapeuta jest ogromnie potrzebny moim zdaniem. Wydaje mi się, ze stoisz w miejscu. W dodatku obrażasz się słysząc inne zdanie niż Twoje i uciekasz- to nie rokuje dobrze, może zwiastować małą motywacja do zmian.
Pomyślności Uśmiech - pewnie nie wierzysz, że te komentarze są podszyte jednak życzliwością
3739
<
#12 | Deleted_User dnia 11.05.2013 20:00
Basia2010
dostałam zjebkę
Powoli,gdzie Ty tu widzisz zjebkę.Ostra ironia i może miejscami za mocno przekontrastowany obraz Twojego zachowania tak,ale nic więcej.Za Twoje ble,ble nie zasłużyłaś na żaden ochrzan czy jak wolisz zjebkę.Na tym forum na prawdziwą zjebke trzeba sobie "zasłużyć".Dzisiejszy post Margaret w stosunku do znanych nam Jej możliwości,to zaledwie łagodna morska bryza a nie zabójczy tajfun,jakim potrafi potraktować piszących niekiedy na tym forum cynicznych drani.
Piszesz też cyt:forum mnie skreśł.i Pogodziłam się ze stratą, przyznaję, z trudem".
Co Ty piszesz.Forumowym obyczajem pojechali na początku,teraz zaczną głaskać a Ty.... fochy.Uśmiechnij się.
3739
<
#13 | Deleted_User dnia 11.05.2013 20:02

Cytat

APS, nie wiem, czy powinnam się wypowiadać, bo sama jestem zakręcona jak herbatka tetley. Wrócił, gdy już się pozbierałam i zaczęłam dostrzegać zalety tego układu. Wrócił i na nowo się w środku rozsypuję. Ja wcześniej wierzyłam jemu bardziej niż sobie, on był moim portem i kotwicą. A teraz widzę faceta, który boi się swojej nowej miłości i na wszelki wypadek wrócił tam, gdzie przez 30lat był chroniony i bezpieczny. Tylko zapomniał o jednym, że to była transakcja wiązana, ja chronię ciebie, a on chronisz mnie. Przestał mnie chronić, ale sam dalej żąda ochrony. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego. A chyba najbardziej boli to, że przez tyle lat czułam, że jestem kochana tak jak ja kochałam, bezwarunkowo, bez względu na wszystko. APS pomyśl o sobie, choć wiem jak bardzo to trudne, wiem, że nie chce Ci się żyć, wiem jak cierpisz, jak bardzo nisko się cenisz. Ale wreszcie pomyśl tylko o sobie. Co lubisz robić, co zjeść, czy co przeczytać. Zaprzyjaźnij się ze sobą, warto!!!


Basia ,
Znasz autora postu ?
Może Twoja droga pomocy sobie prowadzi przez pomaganie innym.
Gość: rekonstrukcja
<
#14 | Gość: rekonstrukcja dnia 11.05.2013 20:49
Skoobi, to akurat standard. Ja też nie raz łapałam się na tym, że powinnam sama słuchać rad , których innym udzielam. Najtrudniej jest pomóc sobie, wyświechtany banał nieprawdaż?
Basiu z boku lepiej widać.Nie buntuj się więc, bo nikt Ci tu nie chce przykopać.
Powiem o sobie. Przeraziłam się trochę , jak przeczytałam temat "czym jest żałoba", bo z jednej strony był niemal zwierzęcy skowyt, a z drugiej opisana tak daleko posunięta naiwność, że szczerze mówiąc trudno cokolwiek konstruktywnego napisać, skoro "pacjentka" jest w szoku, że jedno nieostrożne słowo i tragedia gotowa. Na odległość czuć, że Twój stan jest poważny. Z tego , co czytałam inni forumowicze też bardzo ważyli słowa.
Basiu , nie będę już wnikać , czym podyktowana była Twoja szlachetność, ja bym na pewno się na nią nie zdobyła. Ubierasz faceta w szaty pokutne, czyli chorobę i zgon, którymi jakoby sam sobie wymierzył karę i to na złość Tobie. Kobieto, gdyby faktycznie tak było, to nigdy nie zwaliłby Ci się z tym wszystkim na głowę, tylko skonałby gdzieś w hospicjum. Przecież ten człowiek do końca nie miał za grosz honoru, a dla Ciebie szacunku. To jest nieludzkie w taki sposób kogoś traktować i przestań go w końcu usprawiedliwiać . Nie mnie określać granice normalności, ale podejrzewam , że każdy normalny człowiek odetchnąłby z ulgą po takiej "stracie". Bo cóż takiego się stało? Umarł potwór , wampir energetyczny i w takich kategoriach powinnaś to potraktować. Przynajmniej nie wisi już nad Tobą widmo utraty dachu nad głową, a to był kiedyś Twój problem.
3739
<
#15 | Deleted_User dnia 11.05.2013 21:48
L,
Wiem i dlatego napisałem.
Wiesz co mnie uderzyło ? Dokładnie to co napisałaś.Ty ,Margaret ,gosia,
1234554321 -elita pisząca pod jednym postem .Wspólna cecha ?Inteligencja, wrażliwość .I żadnej z Was nie uchroniło to od znalezienia się w tym miejscu.Każda miała problem żeby pomóc sobie.Ile życia , zdrowia to kosztowało.Jak doszło do związania się z nieodpowiednim człowiekiem.Jakie mechanizmy tu działają ? Dlaczego ,aż do czasu brutalnego lądowania wmawiamy sobie ,że jesteśmy na kursie i ścieżce ?
Bo przecież część z nas ignoruje , albo bagatelizuje dochodzące sygnały.
I potrzeba takiego wstrząsu jak zdrada ,żeby zmusić nas do zaakceptowania rzeczywistości.
3603
<
#16 | Basia2010 dnia 11.05.2013 22:34
Jestem w szoku? Ja więc byłam maltretowana i nie przyjmowałam tego do wiadomości?
No tak, nie przyjmowałam, tak bardzo chciałam być szczęśliwa.
Jeszcze tego nie umiem ogarnąć, ale się postaram.
Jutro jeszcze raz do tego wrócę, bo dziś jakoś nie mogę uwierzyć w to co piszecie. Gdzieś musi być consensus, bo nigdy nie jest tak, że winna jest tylko jedna strona.
Wybaczcie proszę, już nic nie wiem ale bardzo dziękuję za wsparcie, muszę się z tym przespać. Tak trudno jest mi uwierzyć, że 30 lat temu tak źle wybrałam.
Jeszcze raz dziękuję, mam o czym myśleć.
2120
<
#17 | binka dnia 11.05.2013 23:53
Basiu wypełzniesz z tego i wbrew pozorom jesteś po prostu WIELKA.
Popatrzcie jakie to dziwne, zawsze przynajmniej ja byłam zdania, że ok zakochał się ,niech nie gra na dwa fronty,niech się określi, przez szacunek dla mojej osoby ,tak? Mąż Basi to zrobił, ona nie mogła się z tym pogodzić, nie umiała przestać kochać. Dalej jak często słyszymy -jeżeli kochasz puść wolno,gdy wróci jest twoje,jeśli nie ,nigdy twoje nie było. To miłość Basi nakazywała jej puścić wolno,pozwolić odejść mimo wszystko. Wrócił, dlaczego? Bo chory ? Może. Wrócił nie z tarczą a na tarczy. Wrócił tam, gdzie wiedział, że może spokojnie i bezpiecznie zmagać się z cierpieniem choroby. Więc dlaczego nie u kochanki? Tam był obcy jednak. Czy mamy prawo napisać potwór bez godności,mógł umierać w hospicjum? To przede wszystkim człowiek, człowiek z którym Basia przeżyła szmat czasu,dobre i złe chwile,ojciec ich dzieci.Basiu dla mnie powtórzę-JESTEŚ WIELKA.
Nie nam oceniać,karać za grzechy, każdy gdzieś tam kiedyś odpowie.
3603
<
#18 | Basia2010 dnia 12.05.2013 01:48
dziękuję Binko za wsparcie.
Wiem, że muszę to ogarnąć sana bo poradę fachowca zaproponowano mi na 28 czerwca.
No dobrze, wiem, co mnie nie zabije, to mnie wzmocni.
Gość: rekonstrukcja
<
#19 | Gość: rekonstrukcja dnia 12.05.2013 01:56
Pewnie , że w jakimś sensie Basia jest wielka.
Ale to wszystko jest takie pokręcone. Mogę wypowiadać się tylko z mojego punktu postrzegania : nie pomogłabym człowiekowi, który odrzucił , sponiewierał psychicznie swoje własne dzieci. Binka , ON OGOŁACAŁ NAWET LODÓWKĘ !!! Po cichu przed rodziną, zabierał jedzenie własnym dzieciom , czy można niżej upaść? To jest taki poziom prymitywizmu, że chyba nawet zwierząt na coś takiego nie stać. Nie pomogłabym mu i nie chodzi o zemstę tylko o zasady. Bo w moim ( być może wąskim) rozumieniu, była by to zdrada tych dzieci. A patrząc na to z drugiej strony : nie potrafiłabym korzystać z pomocy osoby, której zniszczyłam życie, szczerze mówiąc to nawet nie przyszłoby mi to do głowy. Dlatego pisałam o hospicjum, wolałabym tam wśród obcych zdychać w zapomnieniu, niż zawracać głowę skrzywdzonym przez siebie. Bo to jest jakieś apogeum egoizmu i hańby.
Dla mnie ten facet , a w zasadzie jego "zasługi" są a absolutnej czołówce czerwonych stron, przebił wszystkich.
2120
<
#20 | binka dnia 12.05.2013 11:25
Ja piszę z pozycji tej , która wybaczyła. Wybaczyłam różne jak to napisałaś prymitywne zachowania, drastyczne sceny i nie żałuję. Gdy wracam wspomnieniami do tyłu, to mam też świadomość, że są sytuacje z moim udziałem , których po prostu się wstydzę teraz i wolę nie wspominać. Nawet na tym forum są wpisy z tamtego czasu i gdy się na nie natknę to zastanawiam się ,w jakich chwilach to pisałam , co takiego się wydarzyło wtedy,jakie emocje mną kierowały.
Basiu , masz rację przetrwałaś jedną żałobę i przyszło Ci się zmierzyć z następną. Wybacz mu, niech odpoczywa w spokoju. jeżeli jesteś osobą wierzącą pomódl się za jego duszę, nie noś urazy. Nie zadawaj pytań -dlaczego ja? Tak miało być, wszystko jest po coś. Zobaczysz, gdy pogodzisz się z tym ,kamień spadnie Ci z serca. Nie pamiętaj złych chwil ,nie przywołuj ,nie rozdrapuj ran . To był ,krótki epizod i jak się on ma z trzydziestoma latami wspólnie przeżytymi.
Nie znałam Twojego męża i nie wiem jakim był człowiekiem. Czy potrafił okazywać uczucia, czy był skryty, czy nie mógł przyznać się przed samym sobą ,że zrobił coś takiego.
Jednak jestem pewna ,że on też swoje przeżył ,dostał takiego kopa i nie potrafił się podnieść. On codziennie umierając po trochu musiał coś czuć, patrzył na Ciebie czuwającą, pielęgnującą,na pewno w środku dusił się z rozpaczy. Poniekąd skrzywdził Cię a teraz wyciągną rękę a Ty ją przyjęłaś, jak myślicie nic nie czuł? Może nie potrafił się przemóc,pokazać jaki jest maluczki. Nie każdy facet potrafi przyznać się do popełnionych błędów. Co to za love była, że nie chciał umierać na rękach niby ukochanej osoby (kochanki). Basiu on też swoje przeżył. Nie pielęgnuj złości i nienawiści. Masz komu okazywać swoją siłę, masz dla kogo żyć, nie jesteś sama a im szybciej się uporasz z żałobą,pogodzisz tym lepiej dla Ciebie. Życie jest takie ulotne a ludzie nie potrafią tego docenić.
3739
<
#21 | Deleted_User dnia 12.05.2013 11:52
Binko, jest ogromna różnica między wybaczeniem, a celebrowaniem układu kat-ofiara.
Wybaczenie a i owszem, jak najbardziej, z pobudek czysto egoistycznych, z potrzeby uwolnienia się od ciążących jak niepotrzebny balast, zatruwających nas emocji.
Natomiast celebrowanie przez ofiarę, układu kat-ofiara, nawet pośmiertnie, wskazuje na poważną dysfunkcję i bynajmniej nie stanowi o czyjejś wielkości, jak sugerujesz, lecz raczej poważnych deficytach, które z pewnością będą stanowić przeszkodę na drodze do szczęścia autorki i mentalnego uwolnienia się od zmarłego.
"O zmarłych nie powinno mówić się źle" - tak zwykle się mawia, lecz ja uważam, że o zmarłych powinno mówić się przede wszystkim prawdę. Prawda ma działanie oczyszczające, zmusza by zmierzyć się z realiami a nie pławić się wciąż w iluzji.
Dopiero możliwość realnej oceny tego co się z nami dzieje i dlaczego, pozwala znaleźć drogę do poznania. Kiedy nie ma poznania samego/samej siebie...błądzimy po omacku.
Oczywiście podpisuję się pod słowami rekonstrukcji.
Krzywdzenie własnych dzieci wg mnie powinno mieć swoje konsekwencje.
Gość: rekonstrukcja
<
#22 | Gość: rekonstrukcja dnia 12.05.2013 12:00
Widzisz Binka, tu nie chodzi o pielegnowanie urazy. I szerzej mówiąc nie chodzi też o pilęgnowanie czegokolwiek z zakresu ból, żal, etc., bo po co pielegnowac coś, co złe i nas zabija od środka. Ja również uważam, że Basia powinna dać temu panu odejść. I zdrowe podejście , ubranie w słowa tego, co złości ( a niewątpliwie są ku temu powody) powinno pomóc . Powinna dać sobie prawo do określenia ambiwalentnych uczuć, które w Niej drzemią , ale bez oszukaństwa, zredefiniować przyczyny ich powstania. Przecież Basia tak poprzerabiała związki przyczynowo-skutkowe , pomieszała całą logikę i ciąg tego , akcje z reakcjami, że nie może się obecnie z tym uporać i zapętla się coraz bardziej. Basiu , dlatego mówię, spójrz na to oczyma nas, ludzi z boku, bo sama jesteś w centrum cyklonu i doprawdy trudno ogarnąć od środka cały ten galimatias. Można to nazwać nabraniem dystansu, poprostu zapomnij na chwilę że jesteś Basią i stań się prawdziwą przyjaciółką Basi. Wtedy masz szansę spojrzeć na to tak , jak to faktycznie wygląda.
Gość: rekonstrukcja
<
#23 | Gość: rekonstrukcja dnia 12.05.2013 12:18
O Margaret ( chyba pisałyśmy niemal równocześnie) Uśmiech. Właśnie przeczytałam Twój post. Zgrabnie to ujęłaś : "celebrowanie układu kat-ofiara", właściwie to jest zwięzła i na 100% pełna ocena tego związku.
Spojrzenie z normalnej perspektywy na całokształt, powinno wystarczyć w zupełności, aby miast celebrować Basia rozerwała , zdegradowała , rozprawiła się raz na zawsze z tym fatalnym w skutkach układem. Takich rzeczy się nie stawia na piedestale, z nimi się walczy aż do skutku , ostatecznego zwycięstwa. Bo to jest jak hydra, nie wystarczy uciąć łba, trzeba przyładować prosto w serce.
2120
<
#24 | binka dnia 12.05.2013 19:12
Dziewczyny o czym wy piszecie? :szoook Gdzie widzicie celebrację? Jaki kat ,jaka ofiara ? :szoook Ja widzę kobietę, która kochała pomimo wszystko,kobietę która przeżywa jak sama stwierdziła kolejną załobę. Ma mieszane uczucia ,wyraża je na swój sposób. Raz się złości,raz ma żal.On odszedł bez wyjaśnień,bez słów tłumaczących czyny. Jednak czy jest jakieś tłumaczenie sensowne? Basiu ,nie dręcz się tym. Milczenie też jest odpowiedzią ,odpowiedzią człowieka, który doskonale wie co zrobił. Ty go znasz najlepiej.
Jakie są realia? Realia są takie ,że przeżyli ze sobą 30 lat. Czy dobrych ,czy złych, Basia wie najlepiej. Kilkumiesięczny romans, jak zwał tak zwał, był sprawdzianem. I może maż Basi stchórzył i nie miał odwagi przyznać się jak bardzo się mylił bo wiedział ile wcześniej złych słów padło i jakie to tłumaczenie może być beznadziejne.
Padają tutaj straszne słowa kat ,ofiara ,krzywdzone dzieci. Moim zdaniem jest to o dużo za dużo. Rekonstrukcjo tu nie ma piedestałów ale też nie widzę hydry. Jest kobieta żaląca się na swój los,ma do tego prawo,miesiąc po śmierci męża. Jest kobieta pozostawiona bez wyjaśnień człowieka, który nie mógł do końca się na nie zdobyć.
3603
<
#25 | Basia2010 dnia 12.05.2013 22:33
Binko,
znów kłaniam Ci się z wdzięcznością. Ja bym nie umiała tak się obronić, to co napisałaś jest takie prawdziwe.
Wiem, że widzimy świat przez pryzmat naszych doświadczeń.
Boleśnie doświadczyłam tego, że tak naprawdę nie znamy ludzi z którymi żyjemy. Tak naprawdę żyłam z tym jak ja go widziałam, skąd mogłam wiedzieć jak on mnie widział.
Nie, Margaret, nie było kata i ofiary. Ja zwyczajnie kochałam go z jego wadami i zaletami, ciesząc się z zalet i unikając raniących wad, do pewnego czasu uważałam, że z wzajemnością.
Wszystko istnieje tylko w naszych głowach.
Masz rację Milordzie, umarł i kłopot z głowy. Czy tak samo myślałbyś o swojej żonie?
Ja tylko proszę o jedno.
Napiszcie mi, proszę, co dla Was oznacza słowo żałoba
Gość: rekonstrukcja
<
#26 | Gość: rekonstrukcja dnia 12.05.2013 22:35
O Binka, Binka. Widzę, że nie bierzesz nawet pod uwagę, że nie było ani wyjaśnień ani nawet pocałuj mnie w doopę, bo facet był tak skoncentrowanym na sobie egocentrykiem, że zlewał Baśkę od góry do dołu. Na siłę chcesz tchnąć ducha w kogoś kto był zimnym draniem bez skrupułów. Wiem ,że trudno w to uwierzyć, ale są ludzie, którzy ludźmi nie są. Kretyńsko zabrzmiało, ale tak to w skrócie można określić. Mierzysz tego pana własną miarą, a to nieporozumienie. Skali zabrakło.
Choćby Baśka krwią płakała, to jego "serce" było zimne i jeśli do kogoś smutno wzdychał, to do kochanki , a jeśli płakał to biedaczek nad swoim jakże smutnym i nieszczęśliwym losem. Tacy kochają sucze, a wysługują Basiami. Zresztą na Baś życzenie. Jak znam życie, to Basia miała swój udział w tym, że mąż wylądował w domu po kochankowym niebycie, tzn. sama go zachęciła, żeby na dogorywanie wrócił do domu.
3739
<
#27 | Deleted_User dnia 12.05.2013 23:39
Basiu, ok, ja być może mam zgoła inną konstrukcję, stąd mój brak zrozumienia.
Ponieważ dla mnie stanowisz pewien ewenement, zechciej proszę natchnąć mnie wiedzą...dla mnie ze wszech miar tajemną, jak to jest kochać kogoś MIMO WSZYSTKO i to tak bardzo?
I jeszcze jedno pytanie:
czy w swojej bezwarunkowej miłości do męża, jednak istniała JAKAŚ granica, której przekroczenie mogłoby skutecznie tę miłość zbić? Czy jednak dla Ciebie takich granic nie było lub były daleko, poza horyzontem...nie wiesz gdzie i czy w ogóle?
Z góry dziękuję za odpowiedźUśmiech

Komentarz doklejony:
miało być zabić...nie zbić
2120
<
#28 | binka dnia 13.05.2013 00:18
Rekonstrukcjo ja nie mierzę, doskonale zdajesz chyba sobie sprawę, że w ten sam sposób mogłabym odbić piłeczkę i odnieść się do Twojej oceny i miary. Nie o to tu chodzi i uważam, że nie przystoi nawet .
Basiu żałoba to jest czas potrzebny do pogodzenia się z faktami. Mądre głowy piszą, że zdrada jest taką samą traumą porównywalną ze śmiercią kogoś bliskiego. Ty otrzymałaś takie "wash and go" . Wierzę, że poukładasz sobie powoli swój świat .
3603
<
#29 | Basia2010 dnia 13.05.2013 19:54
Margaret,
ja nie pytałam o ocenę mojego postępowania, choć wiedziałam, że jej nie uniknę.
Ale odpowiem, jak umiem. Ustaliłam bardzo jasne granice i o dziwo on się temu podporządkował. Wystarczyło, że przestał mnie ranić, a może to ja już na to nie pozwoliłam.
Nie, nie zachęcałam go aby przy mnie umarł, miałam nadzieję, że załatwi to kochanka i w końcu na coś się przyda.
Więcej nie będę się tłumaczyć.
Znamy siebie na tyle, na ile się sprawdziliśmy, sarkazm nic tu nie zmieni. A życia, to chyba nikt z nas nie zna.
Wiem, co chcesz mi przekazać: on nie wart jest żałoby.
Tyle, że to tak u mnie nie działa.
Binko,
Tylko Ty spróbowałaś odpowiedzieć na moje pytanie. Ja potraktowałam jego zdradę, jak szczepionkę. Gdyby nie to, to pewnie byłabym w jeszcze gorszym stanie niż jestem. Dzięki za wsparcie. Mam dni lepsze i gorsze, jak wszyscy.
Pewnie, że się pozbieram, kiedyś. Już postanowiłam, że będę ŻYĆ aż do śmierci (zamiast wegetować, czy umierać) i mam nadzieję, że mi się to uda.
5808
<
#30 | Nox dnia 13.05.2013 20:36
Basiu 29XI2010 /po 9msc zdrady /pytałaś jak długo trwa żałoba,teraz pytasz czym jest.Moim zdaniem żałoba to pielęgnowanie wspomnień po osobie która odeszła/czasem rodzaj umartwiania się-rezygnacja z życia towarzyskiego, stroje przesiąknięte czernią itd.+wiele mszy opłacanych przez rodzinę i sąsiadów na których wypada być/Często na tym portalu piszą osoby które kochają ,,mimo wszystko"i nie pozwalają sobie na psychiczne uwolnienie się od kogoś kto tej miłości nie chce,której nie szanuje,którą tratuje swoim postępowaniem.Mam wrażenie że Twoja żałoba to żal po niedocenieniu przez kogoś kto od 4 lat już nie był Twoim mężem ale tylko kimś z kim wzięłaś ślub.Mam nadzieję że się nie obrazisz ale myślę że jak najszybciej powinnaś skorzystać z grupy wsparcia osób uzależnionych.Może uczucia innych osób tak bardzo podobne do Twoich pozwolą popatrzeć z innej perspektywy/tym bardziej że z cytatu wyżej wynika że potrafisz spojrzeć obiektywnie-trzeba ten obiektywizm tylko umocnić .
2120
<
#31 | binka dnia 13.05.2013 21:04
Basiu z pewnością uda się Uśmiech. Jak będziesz miała doła , zawsze możesz do mnie napisać na PW. Jedno wiem na pewno. Gdybym miała pielęgnować złe wspomnienia i nimi się karmić byłabym chodzącą żgorzkniałą kobietą niezdolną wybaczyć.

Komentarz doklejony:
Dla Ciebie mój ulubiony wiersz:
Nie płacz w liście
nie pisz że los ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka --- to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz

Jan Twardowski
Gość: gosia zet
<
#32 | Gość: gosia zet dnia 13.05.2013 21:12
Pytasz, czym jest żałoba- mam wrażenie, ze Twoja jest po Twojej dobrej, ufnej miłości do męża, ale też miłości poniżonej i upokorzonej nie tylko przez zdradę, ale i przez wiele innych jego działań. Ta żałoba jest tylko pogłębiona jego śmiercią, istniała dużo wcześniej. Jesteś w żałobie od kilku lat, masz szansę być cale życie (może jak wielu z nas), jeśli mocno nie popracujesz nad sobą. I nie chodzi wcale o niepielęgnowanie dobrych wspomnień-chodzi bardziej o równowagę w tych wspomnieniach i zrobienie miejsca dla teraźniejszości i przyszłości.
3603
<
#33 | Basia2010 dnia 16.05.2013 23:07
Dziękuję Wam Wszystkim za wszystkie wpisy, które pomagają mi się z tym problemem uporać.
Binko, dziękuję za wiersz, mam nadzieję, że znajdę to okno. Na PW nie będę pisać, bo zwyczajnie nie umiem, a poza tym, nie "ulewa" mi się zbyt często, więc po co komuś robić kłopot, w końcu cztery razy na trzy lata to chyba nie przesada Uśmiech
1234554321
To nie tak, że ja się umartwiam i pielęgnuję dobre wspomnienia. To złe wspomnienia mnie prześladują. Duży wysiłek wkładam w to, aby się z nim nie kłócić.
Dziś wymyśliłam, że żałoba, to w moim przypadku, czas na przyjęcie do wiadomości faktu, że zostały sprawy niedopowiedziane do końca i trzeba o nich zapomnieć. Że zostały mi rany, które z czasem same przyschną, gdy tylko postaram się o nich zapomnieć.
Dziś znajoma powiedziała mi, że żałoba zawsze trwa rok. Że ZAWSZE mamy pretensje do tych co odeszli.
A dobrego "fachowca od duszy" też nie umiałam znaleźć. Teoretycznie samoleczenie mam opanowane, tak ja ci "fachowcy" leczenie innych. Teraz czas na praktykę. Jeśli się nie uda, to odezwę się za rok, po 8 kwietnia.
Dzięki za pomoc. Basia

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?