Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

ku przestrodze ???Drukuj

Czytałem artykuł franca i chciałbym poznać więcej tego typu opinii. Jestem dokładnie na rozdrożu i już czas podjąć jakąś sensowną decyzję ( w takich sytuacjach niestety żadna nie będzie sensowną...). Po kolei.... 12 lat temu miałem żonę, dziecko, dobrą pracę - ale jakoś się nie ukaładało. Pewnego dnia w pracy poznałem super dziewczyne, piękną, inteligentną, która również zwróciła na mnie uwagę. Na przeszkodzie stał tylko jej chłopak, z którym próbowała zerwać (tak bynajmniej tłumaczyła wtedy), więc po którymś razie, kiedy przedzwoniła, że stoi pod jej drzwiami i grozi, pojechałem i powiedziałem kolesiowi co ma zrobić. Tak zrobił. Sielanka trwała kilka lat. Drogie wczasy, obiady, kolacje w knajpach, fajny **** itp. Wkrótce urodził nam się synek. Mieszkaliśmy w domu, który budowałem z pierwszą żoną, wkrótce w imię złych wspomnień mojej miłości sprzedałem dom i zamieszkaliśmy w bloku (tak jest do dziś). Po roku zaczęło coś się psuć. Jako "nowoczesny", rozumiejący potzreby kobiet facet strałem się rozmawiać - jak grochem o ścianę. Aby ze mną nie sypiać, zaczęła się odgradzać synem, który do tej pory spał sam. Cirpiałem bardzo - miałem duże potrzeby seksualne i oziębłą kobietę. Nie zdradziłem - choć wiele razy mogłem - baaardzo ją kochałem. Nasi znajomi nie mogli wyjść z podziwu, że tyle lat tzrymamy się za rączki. Wciąż brakowało mi rozmowy, choć bardzo się starałem. Ustaliliśmy, że trochę ciężej popracuję, wybudujemy sobie super dom, super furę i kasę już miałem (co z tego:). Rozkręciłem 2 firmy, miałem odpowiedzialną funkcję społeczną - wszystko to 130 km od miejcsa zamieszkania, a wprzerwie opiekowałem się na zmianę z opiekunką moim cudownym synem (ona nie ukrywała - dzieci nie lubi a ponieważ praca była dla niej wszystkim - to ja przewijałem pampersy, tuliłem w nocy itp). W 2008 nastąpiła potężna zmiana - koniec esemesów do mnie, prowokacja do tego, abym się wkurzył i przestał dzwonić lub odzywać się (o dziwo nigdy się nie kłóciliśmy). Do pracy codziennie super bielizna, miętowe cukierki, krórych nigdy nie jadała, wychodzenie wieczorem z komórką do sklepu, pilnowanie jej, choć nigdy do niej nie zaglądałem (a błąd - ale takie miałem zasady. Jesteśmy razem bez ślubu bo się kochamy), wracanie później z pracy bo zakupy (których jakoś nie zauważyłem), dużo pracy , pilnowanie laptopa i wreszcie odrzucanie mojej propozycji do dołączenia mnie do grona znajomych na NK (kogo pierwszego się zazwyczaj zaprasza?). Wiedziałem już, że kogoś ma. Codziennie prosiłem o rozmowę, nie chciałem szpiegować, jak grochem o ścianę. Ale dopóki się kogoś nie złapie na gorącym uczynku, dopóty nie należy oskarżać - a może to zwykły kolega? Bardzo kochałem. Sprawa wydała się w kwietniu przez przypadkowego smsa. Jak myślicie kto to mógł być???? Doznałem szoku. Przyciśnięta przyznała się do "jednorazowego" skoku w bok z jej ex-chłopakiem, PRZED KTÓRYM JĄ BRONIŁEM !!!! Wyzruciłem ją z domu, ale nie odeszła, bo w chwili miłości kupiłem mieszkanie za moją kasę ale równiż na nią. Byłem załamany. Życie legło mi w gruzach. Zapeniała, że kocha tylko mnie, że to był przypadek, ze ... Dałem ultimatum - albo cała prawda - albo ja odchodzę. Zacząłem pić, ona też, ale to był jedyny sposób na rozmowę. Po miesiącu prawda wyglądała inaczej tylko 2 razy, bo on się tak zmienił !!! Taki super czuły, hotdogi jej do pracy przywoził, rozmawiał tak romantycznie no i teraz to już onią będzie ze mną walczył !!! Nie wierzyłem w to. Po roku okazało się, że nie 2 ale 3 razy. Tzry lata się męczyłem aby odzyskać choć cień zaufania do niej. Niestety wychodzę z założenia, że dopóki nie wyczyści się brudów - nie ma oczym rozmawiać na przyszłość. A prawdy zaczęły wychodzić same , często przypadkowo. Reasumując romans trwał 2 miesiące pie ****yli się wszędzie : w lesie, w samochodzie, u niego w domu, w pracy w hotelu. Kiedy?: Po pracy, a nawet w przerwie obiadowej, w soboty, kiedy pilnowałem ineresu, po zakupach itp. Najbardziej boli mnie to, że chodząc do pracy brała sobie urlop na igraszki z nim, że w święta wielkanocne zostawiła mnie i synka, a sama pojechała na cały poniedziałek do niego. Myślałem, że mi serce pęknie.... Prosiłem, żeby nie jechała. Patrząc mi prosto w oczy powiedziała, że jedzie do mamy.... Do dziś zbiera się, aby powiedizeć prawdę, tylko już nie chcę teraz znać tej prawdy. I tak kolejny raz okłamie... Urodził nam się drugi synek. Mój sprawdziłem - obraziła się ale trudno. Przez trzy i pół roku się starała - seks sensowny (raczej po pijaku, na trzeźwo nie mogłem się przełamać) inna dla dzieci, nawt pogadać było można... Od tamtego roku zmiana - zero gadki na poważne tematy, seks - raz w miesiącu itp itd czytaj zachowanie, jak kilka lat temu. Jestem strzępem człowieka, psychicznie i fizycznie. Nie ma dnia, abym o tym nie myślał. Jestem dla dzieci, bo kocham je nad życie, tylko jak długo tak jescze można i jakie są perspektywy?
3739
<
#1 | Deleted_User dnia 02.04.2013 18:15
kris0103

Smutne to ale prawdziwe.Dam tego chciałeś Grzegorzu Dy...,sorry kris0103.
Powiadają że jak Bóg chce kogoś ukarać to spełnia jego pragnienia.
Twoje jak widać spełnił co do jednego.
Wprawdzie powiadają że niech żywi nie tracą nadziei ale osobiście wątpię czy potrafisz żyć inaczej.
Wg mnie jesteś jednym z tych beznadziejnych przypadków,którym co najwyżej można zmniejszyć ból ale których wyleczyć się nie da.:cacy
2495
<
#2 | Tulia dnia 02.04.2013 18:21
Twoja zona jakos sie pozbierala chyba, kiedy ja zostawiles dla superlaski z pracy. moze ja powinienes poprosic o rade, jak to zrobic, zeby nie zwariowac w takiej sytuacji.
jesli dobrze policzylam, to dzis masz trojke dzieci. z superlaska dwoje i jedno z byla zona. o wszystkie tak samo sie troszczysz i kochasz nad zycie?
Gość: rekonstrukcja
<
#3 | Gość: rekonstrukcja dnia 02.04.2013 18:40

Cytat

12 lat temu miałem żonę, dziecko, dobrą pracę - ale jakoś się nie ukaładało. Pewnego dnia w pracy poznałem super dziewczyne, piękną, inteligentną, która również zwróciła na mnie uwagę. Na przeszkodzie stał tylko jej chłopak
A to ciekawe. W zasadzie nic się nie zmieniło od dwunastu lat, no może jakieś nieistotne detale.
3739
<
#4 | Deleted_User dnia 02.04.2013 19:09
...ku przestrodze? Coś, jak powracające ze zdwojoną siłą zło? No proszę...pomyliłam się, sądząc, że nie istnieje Z przymrużeniem oka

Gość: kris0103
<
#5 | Gość: kris0103 dnia 02.04.2013 19:12
Dzięki za pocieszenie. Zapomniełem dopisać, że w momencie, gdy poznawałem super laskę już nie mieszkałem z żoną (mam z nią cały czas dobry kontakt). To inna bajka.
A każdego ze swoich synów kocham tak samo i z tamtym również mam super kontakt, jest u nas częstym gościem. Mam 43 lata i nie jestem gówniarzem, wiec darujcie sobie. Chciałem kiedyś ułożyć sobie nowe życie i niestety chyba nie trafiłem. Człowiek po jednym przejściu ma najczęściej jeszcze tylko jeden strzał. Dlatego pudło tek boli. Proszę o sensowne poparte doświadczeniem wpisy. Ja już nie mam czasu...
2495
<
#6 | Tulia dnia 02.04.2013 19:25
no dobrze, ale skoro jednego syna nie wychowujesz, to skad ta rozpacz, ze kolejnych dwoch takze nie bedziesz?
zasada jest jedna, niezaleznie od ilosci strzalow, nie jest sie z kims, kto oszukuje. nie da sie nareperowac kogos z popsuta moralnoscia. tkwienie w nieudanym zwiazku jest zawsze glupie, pretekst w postaci dzieci jest zawsze zaden - szczegolnie w Twoim przypadku. przeciez nie zostales z zona, matka swojego pierworodnego syna, ze wzgledu na dziecko. ani w glowie Ci bylo takie poswiecenie, zwlaszcza, ze akurat "ustrzelales" superlaske z pracy. czlowiek po przejsciu (pewnie w odroznieniu od kobiet po przejsciach) trafil w pustaka. a to pech.
o tym, czy ktos jest gowniarzem, to akurat wiek nie swiadczy... wybacz. w Twoim przypadku punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia, jak widac.
pozostaje Ci, wedlug mnie, zwinac manatki, przeliczyc strzaly, tzn straty, i ukladac sobie zycie bez kobiet. chocby na jakis czas. pozostawanie z ta superlaska grozi przedwczesnym zawalem, a szkoda by bylo chlopakow pozbawiac ojca.
3739
<
#7 | Deleted_User dnia 02.04.2013 19:32
kris0103
Cyt:"gdy poznawałem super laskę już nie mieszkałem z żoną"
Dla ścisłości - byłeś wtedy po rozwodzie czy przed?

Masz 43 lata a niewiele wiesz o życiu.M.innymi tego że wszystkie super laski nad ranem jednakowo pachną.No ale to inna bajka.Dla mnie ważniejsza jest odpowiedż na powyższe pytanie.
Gość: kris0103
<
#8 | Gość: kris0103 dnia 02.04.2013 19:38
Widzisz Tulia, jak człowiek jest młody , to popełnia błędy. Byliśmy wtedy za młodzi. Rozstaliśmy się w totalnej zgodzie, o dziwo. Jak pakujesz się kolejny raz w związek, to już pomny doświadczeniem, wiesz, czego/kogo szukasz. To, że jest ładną kobietą, niczego nie zmienia, naprawdę było fajnie i baardzo kochaliśmy się. Zdrada nie powoduje, że nie jest ładna. Jest ładna, ale to nie jest dla mnie kryterium doboru osoby, z którą chcę sobie ułożyć życie. Przede wszystkim inteligencja. Poza tym nie moge tego zrozumieć. Jestem w tej grupie społecznej, dla której kasa się nieliczy. Z dwóch powodów: bo nigdy nam niczego w życiu nie brakowało oraz fakt, iż uważam, że mądry człowiek dba o wszystkie aspekty życia/związku. Mieliśmy tak wspaniałe plany i.... to naprawdę boli nawet po 5ciu latach. Proszę , jak w waszych przypadkach to się ułożyło????
Gość: kris0103
<
#9 | Gość: kris0103 dnia 02.04.2013 20:13
do sale:
Nie wiem, czy Ci odpowiadać, przecież Ty wszystko wiesz najlepiej i tylko Ty masz doświadczenie....
Zapewne jesteś z tych osób, dla których kwit decyduje za miłość. Nie dla mnie. Nie potrzeba kwitu, aby się kochać, bo miłość to coś niematerialnego. Doswiadczyłeś tego?
Odpowiem : rozwód kwitologiczny wzięliśmy kilka lat po naszym rozstaniu, wtedy, kiedy mojej eks było to potrzebne do zalegalizowania nowego zwięzku z facete (notabene spoko gość). Wcześniej nie było nam to potrzebne.
Ale Ty wiesz najlepiej. Proszę o wpisy takich osób, jak franc
2495
<
#10 | Tulia dnia 02.04.2013 20:18
kris, niezupelnie sie z Toba zgodze. w sprawach milosci i odpowiedzialnosci za drugiego czlowieka nie ma wieku. wsrod moich znajomych sa zwiazki zawarte przed dwudziestoma laty, wciaz udane. mam tez znajomych, ktorzy wiazali sie po raz drugi, trzeci - i czesto nadal popelniaja te same bledy. nie ma reguly. nawet zwiazki zawarte w dojrzalym wieku nie sa wolne od zdrady, oszustwa, dziecinnego podejscia do drugiej osoby. zgadzam sie, choc niechetnie, ze mozna w sobie milosc wypalic do cna, ze nie da sie znow wejsc z takim samym zapalem, wiara i ufnoscia w kolejny zwiazek jak kiedys. nie wydaje mi sie, zeby to bylo zwiazane akurat z plcia. zawsze mnie irytuje gdy ktos twierdzi, ze faceci w zyciu kochaja tylko raz (ewentualnie - jak w Twoim przypadku - maja jeszcze jeden "strzal"Z przymrużeniem oka. moim zdaniem odpowiada za to konstrukcja psychiczna czlowieka, nie zas te pare centymetrow wiecej pod brzuchem. chwali Ci sie, ze zakonczyles poprzedni zwiazek w zgodzie. oczywiscie o ile nie jest to tylko Twoj punkt widzenia i pobozne zyczenie. swiadomosc nieuczynienia najblizszej kiedys osobie krzywdy jest niezwykle cenna.
pytasz jak sie nam to ulozylo. niektorym udalo sie odbudowac zwiazki, czy tez zbudowac je na nowo. inni, w tym i ja, nauczyli sie budowac przyszlosc bez planow zwiazanych z druga osoba. boli, boli nawet po czterech latach od rozstania. jednak nie da sie przejsc lekko nad zdrada. Ty masz mozliwosc wybaczenia i podjecia kolejnej proby bycia razem. zdajesz sobie jednak sprawe z tego, ze najprawdopodobniej znow jestes oszukiwany lub za chwile bedziesz. prawda jest taka, ze Twoja superlaska juz Cie nie kocha. Twoja dobra sytuacja materialna paradoksalnie wikla Cie jeszcze bardziej. ona nie odejdzie z wlasnej woli, nie pozbawi sie dostepu do zycia na dobrym poziomie. to Ty musisz podjac decyzje. z tego co opowiedziales nam tu, wydaje mi sie, ze nie masz czego ratowac. jesli jest dobrze zabezpieczona finansowo niezaleznie od Twojej przy niej obecnosci, moze sie okazac, ze jej kolejny facet bedzie jej bronil przed Toba. historie lubia sie powtarzac, jak w koszmarnym snie.
7914
<
#11 | rogacz76 dnia 02.04.2013 20:21
Kris
Zwracasz się do Nas po rady to nie badź chociaż arogancki.Ok?.
Każdy ma prawo skomentować Twój wątek tak jak chce i na ile regulamin portalu pozwala.
Gość: kris0103
<
#12 | Gość: kris0103 dnia 02.04.2013 20:45
Tulia, sądzę, że Twoje uwagi mogą być cenne. W kilku zdaniach nie byłem w stanie opisać całej sytuacji. Jestem silnym psychicznie, ale czasami też "siadam". Masz dzieci, które są z Tobą? Bo to rzutuje na wiele. A to ja je wychowywałem i niestety wolne związki mają to do siebie, że nigdy ich nie dostanę... A one są dla mnie najważniejsze.
Poza tym na kolejny strzał po takich przejściach chyba się nie zdecyduję. Po co wkładać kolejny raz całego siebie w kolejny związek. Żeby się znów sparzyć? I jeszcze jedno, dla mnie rodzina to kochająca żona/partnerka, dzieci i ja, no i szczęście, miłość, szacunek, zrozumienie, rozmowy, bliskość, szczerość... długo by tu pisać. No i oczywiście zasadnicza kwestia : odejść jest prosto dla mnie bez dzieci - bez sensu, bo to one są sensem mojego życia, a mieszkać z kimś patrząc na tą osobę cały czas - to inna kwestia. Odpisz: mieszkałaś choć krótki okres czasu? i co z dziećmi? Twoja opinia może dać mi dużo do myślenia, bo piszesz z sensem
2495
<
#13 | Tulia dnia 02.04.2013 21:14
wiesz, ze nie zawsze udaje sie wychowywac swoje dzieci. wiesz to lepiej ode mnie, ja swoje wychowalam/wychowuje. irytuje mnie fakt, ze choc nie wychowujesz nastarszego syna, nie uwazasz tego za tragedie. nie bylo to dla Ciebie najwazniejsze. badz obiektywny. dla mlodszych synow mozesz byc takim samym ojcem - weekendowym - jak dla najstarszego.
moi synowie mieszkali ze mna, po rozwodzie rowniez. teraz dwaj starsi wyjechali na studia do ojca. Dwojka nadal mieszka ze mna. proba utrzymania zwiazku raczej nie zahaczala u nas o dzieci. zreszta tylko mnie zalezalo, zeby zwiazek utrzymac, moj maz mial juz nowy plan na zycie. z tego co wiem ma jeszcze jedno dziecko, nigdy go nie widzial, nie lozy na jego utrzymanie i nie bardzo go to dziecko interesuje. nie ukrywam, ze zapewne nigdy nie zdolam tego zrozumiec. mozna tak bardzo nierowno traktowac swoje dzieci?
wiem doskonale, ze dzieci nie sa zadnym spoiwem zwiazku, nie sa tez najmniejsza przeszkoda, by z niego odejsc. bywaja pretekstem do klotni, zaczepek, staja sie tez karta przetargowa w bitwie o majatek i manipulowaniu emocjami. obys umial tego uniknac. nam sie chyba udalo, przynajmniej w duzym stopniu. moi synowie maja dobry kontakt z ojcem.
dzis jestem pewna, ze mieszkanie z mezem byloby dla mnie koszmarem. jeszcze wiele miesiecy udawalo mu sie skutecznie robic mi w glowie bagno. nasluchalam sie tych wszystkich standardowych tekstow zdradzaczy. i czasu pragnal zeby sie okreslic, i o zagubieniu mowil, a nawet lykal leki na depresje, tak go bolaly moj placz i rozpacz. i przeciez nigdy nie przestal mnie kochac. wiesz, kris, nawet jesli jestes silnym czlowiekiem, to i tak dostaniesz za swoje. zycie w takim zwiazku to jak mieszkanie w domu, w ktorym kazdy sprzet jest pod napieciem i nieostrozny ruch powoduje bolesne trzepniecie. nie mozna spac, nie mozna jesc, nie mozna funkcjonowac. i gdzie w tym wszystkim wychowanie dzieci? co moga dobrego wyniesc z takiego domu? sam sie zastanow, jakby to mialo u Ciebie byc. ile mozesz zniesc, nie okazujac synom jak bardzo chora jest sytuacja.
Gość: kris0103
<
#14 | Gość: kris0103 dnia 02.04.2013 21:14
do rogacz:
Nie jestem arogancki tylko śmieszą mnie ludzie, którzy wszystko więdzą najlepiej. Na jakiej podstawie ocenisz taki radykalny wpis "wiesz o życiu niewiele. Oceń sam: więcej czy mniej.? Czym to zmierzysz????
Nieuważnie czytasz. Nie zwracam się do Was po rady, bo to jest moje życie i NIKT za mnie nie podejmie decyzji.
pProszę Was tylko o przedstawienie Waszych doświadczeń "po". To byćmoże wiele mi ułatwi. Nie wiem, jak jest dalej "po", Nie mam takich długofalowych doświadczeń, wię jeśli ktoś ma, proszę o komentarz
3739
<
#15 | Deleted_User dnia 02.04.2013 21:18
Czytając słowa, jakie to życie bez dzieci jest bez sensu, w obliczu Twojego wyboru sprzed 12 lat...trąci (wybacz) hipokryzją. Mam wrażenie, że usiłujesz tutaj nieco nami manipulować...
Ale...

Cytat

Przez trzy i pół roku się starała - seks sensowny (raczej po pijaku, na trzeźwo nie mogłem się przełamać) inna dla dzieci, nawt pogadać było można... Od tamtego roku zmiana - zero gadki na poważne tematy, seks - raz w miesiącu itp itd czytaj zachowanie, jak kilka lat temu.


Czy Ty przypadkiem nie masz do czynienia z powtórką z rozrywki? Czy, mówiąc wprost, Twoja nie żona, nie przyprawia Ci znowu tego samego?
7914
<
#16 | rogacz76 dnia 02.04.2013 21:19
Kriss
Zauważ że,opisując tu swoje historie w pewien sposób właśnie udzielamy rad także innym
Gość: kris0103
<
#17 | Gość: kris0103 dnia 02.04.2013 21:42
Do rogacz :
masz rację, udzielamy podświadomie takich rad, ale każdy przypadek jest inny, zauważ, zdrad jest wiele, ale każda inna, choć wszystkie bardzo podobne. I niestety lepiej uczyć się na czyichś błedach po to, aby uniknąć ?(sam nie jestem pewien) błędów z historii.
do Jakichwiele:
do pierwszej części się nie odnoszę - nie znasz uwarunkowań (notabene z synem miałem i mam kontakt 2-3razy w tygodniu a to już 21 letni facet).
Sparzyłem się to fakt. Jestem rozjechany, też fakt. Być może właśnie to jest/będzie powtórka, dlatego pytam bardziej doświadczonych, tyuch, którzy zaufali, czy to ma sens???? Może te resztki życia jeszcze da się jakoś zagospodarować z sensem? gdybym miał30 lat, bez dzieci, nie miałbym dylematu. Ale to ja je wychowuję, one są sensem mojego życia. Nie wiem ile masz lat, ale w pewnym wieku już nie masz miejsca na kolejny błąd. Zgadzasz się?
3739
<
#18 | Deleted_User dnia 02.04.2013 22:02
kris0103, z całym szacunkiem, komentujemy zwykle to, co przeczytaliśmy, więc "hipokryzja" w moim poście wyżej ma uzasadnienie w tym, co dotąd opisałeś.
Skoro więc wystarczał Ci kontakt ze starszym synem 2-3 razy w tygodniu, to w czym rzecz z następną dwójką? Nie bardzo rozumiem, o co właściwie pytasz, bo temat dzieci znasz z autopsji.

Gdybyś pytał o nasze zdanie na temat Twojej nie żony, IMO masz replay. I teraz dopiero zastanów się, co dalej...
3739
<
#19 | Deleted_User dnia 02.04.2013 22:28
Czytam i czytam i nadziwić się nie mogę jak ta kobieta potrafi sprawnie manipulować.
Najpierw ciebie napuszcza na swojego chłopaka. Potem z tym byłym, który jej niby groził a ty musiałeś jej bronić, zdradza ciebie.
Wy panowie obaj jak na linewce, raz jednego, raz drugiego królowa śniegu sobie przyciąga i pewnie w głos się śmieje.
Ty oczywiście zabezpieczasz jej byt, jesteś gwarantem jej stabilnej egzystencji ale pieniądze to nie wszystko jak wiesz, zatem trochę szaleństwa się jej należy.
Że nie musiała przewijać pampersów (ty wespół z opiekunką to robiłeś), nie musiała tulić dzieci w nocy, wszak deklarowała że dzieci nie lubi, czymś trzeba tą pustkę emocjonalną wypełnić.
Ponieważ widzi, że żyć bez niej nie możesz, że jesteś uzależniony od swojej królowej, zatem bimba sobie z obietnic.....ty się szarpiesz a ona ma wszystko w doopie. Natomiast wygląda na to, że ty Kris wciąż się łudzisz, że tobie się tylko wydaje i że rozbite da sie posklejać, tak aby nie było widać. Skoro dla dzieci jesteś w stanie zacisnąć zęby i udać, że dajesz radę...nie ma problemu, tylko jak długo tak pociągniesz, oto jest pytanie.
Gość: kris0103
<
#20 | Gość: kris0103 dnia 02.04.2013 22:46
Dziękuję Margaret za sensowny wpis. Właśnie siebie i Was - doświadczonych podobnym przeżyciem -pytam, jak tak długo się da? Tylko zawse nasuwa się pytanie - odejść do kogo? Nie w sensie kobiety - jeszcze nie szukam. Oszukuję sam siebie, może kiedyś porozmawia szczerze, może zmieni isę w podejściu do uczuć?
Jestem radykalnym facetem. Generalnie, ale nie w tej sytuacji. Wiem, że jak ktoś coś zrobi raz, to kolejny jest kwestią czasu. Natura tak nas skonstruowała, że jeśli choć raz pomyślimy o kimś innym, to już koniec miłości. Nawtet bez zdrady. Bo czasami zdrada psychiczna jest gorsza od fizycznej. Ciężko jest zostawić wszystko, co miało dla nas/mnie duże znaczenie. Bo odejść w pustkę? Po co? Napisałem na poczatku, że jest bardzo inteligentna, niestety. Więc proszę dalej, jakie macie doświadczenia we wspólnym życiu "po"
3739
<
#21 | Deleted_User dnia 02.04.2013 23:47
kris0103
Cyt;"bo miłość to coś niematerialnego"
Człowieku ile Ty masz lat? W dowodzie muzeum w głowie liceum.
Ps.Na pytanie nie odpowiedziałeś,pewno za trudne.
Powtórzę,spałeś z inna kobietą będąc w związku małżeńskim?
Tak czy nie?Fajne
Gość: kris0103
<
#22 | Gość: kris0103 dnia 03.04.2013 00:12
Gdzie pytałeś? I o co? Pokażw postach.... Chyba nie wiesz o co chodzi . Wyluzuj. Nie ten czas na przekamarki..... Nie o to mi chodzi...
6959
<
#23 | zgryzolowaty dnia 03.04.2013 19:44
Ależ oczywiście, masz pan ważną funcję społeczną...nie jest pan gówniarzem... qrka wodna, jestem pod wrazeniem...sam premier tusk może się schować...co ja gadam sam premier buzek tudzież albo marcinkiewicz moga się schować... widziały gały co brały... ale to zmartwienie, ze zaprosiła pana do znajomych na nk...no po prostu straszne jak mogła... ;-)... wybaczy pan, ale to mnie powala niemożliwie... superlaska pana robi w bambuko a pan nie potrafi z nia zrobić porządku...
no cóz, nie będę ukrywał, ze panu nie wierzę co do rozstania w zgodzie z poprzednią żoną...w pańska hmmmm, szlachetność tez nie wierzę... chyba mi wolno, nieprawdaż ?

Komentarz doklejony:
ale Margaret ujęła to świetnie... laska sobie robi jaja a pan kris daje kasę i jest na zawołanie... panie kriss załóż pan spodnie a nie konto na nk... bez konta na facebooku czy nk da się żyć...bez kików też...
jak pan masz kasę to proste jak konstrukcja cepa...prywatny detektyw, dowody, pozew, sprawa rozwodowa z orzeczeniem o jej winie, opieka na dziećmi... i koniec z finansami...

Komentarz doklejony:
jest literów, przepraszam, powinno być "że nie zaprosiła na nk..."
a swoją droga to dziwie sie jak ludzie potrafia funkcjonować w tym fejsbuuukuuu...wygląda na to, że jak nie masz konta na którymś z tych portali to nie istniejesz... a co z dzikusami w dżungli na Borneo czy na Jawie (chodzi mi o wyspę Jawa) nie mylić ze snem i jawą...
Gość: kris0103
<
#24 | Gość: kris0103 dnia 04.04.2013 11:37
Każdy pisze tutaj po to, by w jakimś sensie uzyskać pomoc, byćmoże nie w dosłownym sensie tego słowa, ale poprzez wyciąganie wnisków z podobnych, przeżytych już przez innych podobnych sytuacji. Zastanawiam się, skąd w niektórych ludziach - sale, zgryzolowaty - tyle jadu? Pewnie gdybym napiasł, że jestem biednym wożnym to współczulibyście. Nikt na tym portalu nie oczekuje współczucia. Ono nic nam nie da, nasze życie już legło w gruzach. Tylko jak się po tym pozbierać???
Gość: kris0103
<
#25 | Gość: kris0103 dnia 04.04.2013 11:46
zgryzolowaty
już rozumiem, nie musisz komentować, Twoje opinie zawsze będą czcze
"Nigdy nie byłem żonaty, więc nie miałem tego typu epizodów, natomiast rozmawiałem ze znajomymi..."
7291
<
#26 | emiii76 dnia 04.04.2013 22:36
rozumiem co czujesz bo moja sytuacja jest trochę podobna do twojej trochę bo chyba jest jeszcze bardziej pokręcona ,też nie mam już siły i coraz częściej zastanawiam się po co walczyć , po co się starać skoro partner tylko rani a każde wyciągnięcie do niego ręki wraca do mnie jako jeszcze większe cierpienie.
6959
<
#27 | zgryzolowaty dnia 05.04.2013 05:43
panie kolego, nie trzeba chorować na ospę, cholerę czy syfilis 9żeby je leczyć) po prostu mnie pan poraża tą swoja traumą... czytałem też drugi post z komentarzami...ta troska o dzieci, to życie z traumą, delektowanie sie niemal swoim nieszczęściem...
pan wybaczy ale ja tego nie kupuję... zwłaszcza tej troski o dzieci...gdyby pan rzeczywiście martwił się o dzieci, to nie dopuściłby do ciągłego...hmmm odświeżania traumy jaka pana spotkała...dzieci jak mało kto wyczuwaja obcość od ludzi...a w szczególności obcość między rodzicami... to jest taki poważny zgrzyt w harmonii rodziny...pan może tego zgrzytu nie słyszeć, bo jest pan zbyt zajęty podziwianiem swojej traumy... zas dzieciaki ten zgrzyt pomiędzy wami słyszą i to bardzo dobrze... zwykła cisza, separacja od siebie dała by im dużo więcej jak ta proteża rodziny która praktykujecie... na tym kończę moja czczą opowieść...
7693
<
#28 | MajkaS dnia 06.04.2013 20:33

Cytat

Jestem strzępem człowieka, psychicznie i fizycznie.

Cytat

Jestem dla dzieci, bo kocham je nad życie, tylko jak długo tak jescze można i jakie są perspektywy?

Kris0103, te dwa cytaty z Twojej wypowiedzi właściwie mówią wszystko. Zacznę od końca: Życie w takim "związku" można ciągnąć bardzo długo, dokąd tylko starczy Ci sił i wytrwałości. Jeżeli dobrze rozumiem, to żonie też, póki co, taki układ odpowiada. Ty jesteś od zapewniania jej bezpieczeństwa finansowego, komfortu, opieki nad dzieckiem, a kochanek - dostarcza fajnych emocji, seksu itp.
Ja rozumiem Twój dylemat, bo realia są takie, że pewnie po rozstaniu synek zostanie z matką i będziesz musiał dogadać się z nią odnośnie kontaktu z dzieckiem, alimentów itp., Pewnie też ciężko pogodzić się z faktem, że Twoje uporządkowane życie (dom, żona, dziecko itp.) miałoby się rozwalić. Pytanie tylko, czy koszty psychiczne, które ponosisz i jeszcze poniesiesz nie są zbyt duże. Pamiętaj też, że Twój syn będzie dorastał w tak chorej sytuacji.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?