Rozwód jak wojna 2 | [0] |
whiteangel | 20. Kwiecień |
grzegorz28 | 20. Kwiecień |
Starbuck | 20. Kwiecień |
oszustka | 20. Kwiecień |
rafex | 20. Kwiecień |
Mari1999 | 03:38:52 |
bardzo smutny | 07:06:13 |
makasiala | 08:36:11 |
Julianaempat... | 10:02:08 |
Matsmutny | 11:17:24 |
- Wybaczyć jest rzeczą nadludzką - bardzo trafne spostrzeżenie.
Życzę powodzenia i niezachwianej wiary.Też dałam szansę i do tej pory nie żałuję.
Życzę powodzenie zupełnie bez przekąsu, ale naprawdę ostrożnie z deklaracjami, bo tych, co sztandary zwycięstwa zwijali szybciej niż je zawiesili było sporo. Nie potrzebne są Ci słowa, te pisane przez Ciebie, ze jest świetnie i zapewnień, że super z Ciebie men. To czyny stanowią o człowieku a nie kolejne wyrazy wypowiedziane lub wklepane na klawiaturę.
Może gdyby sytuacja co płci zdradzacza była odwrotna to uwierzyłbym w ten cud ale...znając już trochę kobiety wątpię.
Choć mogę się mylić.
Cytat
Ja jestem 8 lat po zdradzie i jej wykryciu.Po ponad pieciu latach oddzielnie jestesmy razem.Mam nadzieje ,ze Tobie sie uda.Patrzac przez bagaz wlasnych doswiadczen Twoje deklaracje wydaja sie co najmniej przedwczesne.Nie wiem czy ktokolwiek z piszacych tu,zna odpowiedz chocby na pytanie dlaczego.Trudno jest przewidywac , a najtrudniej jest przewidywac przyszlosc.
Zwyciestwo czy samooszukiwanie?Mam watpliwosci czy potrafisz to teraz odroznic.Pisze to nie dlatego , zeby Cie zniechecic.
Jezeli jestes swiadom trudnosci latwiej pogodzic sie z potknieciami po drodze do celu , latwiej jest wstawac na nowo po kolejnym upadku.Niewazne jak dluga bedzie droga ,ktora wybrales.
Zeby dotrzec do celu ,jak odlegly by nie byl ,zawsze zaczyna sie od zrobienia pierwszego kroku.Piszesz , ze masz podejscie techniczne i obraz calosci , jest niekompletny bez znajomosci detali.Przyznajesz sam , ze do konca ich nie znasz.Skoro tak, to zbudowales na uzytek wlasny obraz ,ktory zgodnie z Twoim charakterem kompletny byc nie moze.Pomimo tego uwazasz ,ze wiesz wszystko.Ta niekoherentnosc upomni sie jeszcze o nalezne jej prawa.Taka podroz w strone detali kojarzy mi sie z brzegiem zbioru Mandelbrota.
http://fraktalny.net/
Cytat
O ile nie pochwalam babrania się w gównie bez końca i raczej sugeruję próbę dostrzeżenia swiatełka w tunelu, o tyle twoje wynurzenia Rocco wyglądają tak jakbyś napisał je w oderwaniu od wszelkich realiów i na dodatek będąc pod wpływem jakiejś niezidentyfikowanej substancji.
Czyżbyś się szaleju najadł?
Takkkkkkk, potoki endorfin ze zboczy wulkanu, sralis, smardalis.
Może teraz nie jesteś gotów do przyjęcia na klatę rzeczywistości, stąd twój umysł tworzy bajki z muchu i paproci, takie fanasmagorie na przeżycie....lecz w końcu, jak każdy musisz zderzyć się z rzeczywistością.
Coś mi się wydaje że nasz Rocco rzeczywiście najadł się szaleju,lub dostaje od "skruszonej" inne zioło.Kobieta po mistrzowsku opanowała sztukę maskirowki.W opinii Pań z mojego życia,nigdy nie byłem prawdziwym samcem.Mimo tego,wbrew twierdzeniu Rocco o rozwodzie zadecydowałem bez wahania.
Ta decyzja to sprawa rozumu a nie temperamentu.Mam poważne obawy czy przetrwają.Jak dla mnie to samotnie siedzi On na widowni teatru jednego widza,czyli tam gdzie zaplanowała reżyserka spektaklu - Jego żona.
Cytat
Czyżbyś się szaleju najadł?
He, he.....NIE ! nie najadł się szaleju, spokojnie, to tylko żonka go zdradziła... Nic nadzwyczajnego, przeżyje.....
Tyle, że te stany, to chyba było odbicie po traumie, bo w PS było...czy nie ?.
Jeśli by teraz jeszcze tak było, to trzeba by zazdrościć...im dłużej tym lepiej..., a szara rzeczywistość, no cóż , wcale nie ma się do czego spieszyć.....
Tezeusz,
Cytat
Też bym się wściekł, że mi coś zajęło 4 lata, a komuś 3 miesiące.....
A na serio ?......to zapał kiedyś siądzie..i oby nie prędko, ...a wtedy bez endorfin i adrenaliny, wiary,......okaże się ile udało się wspólnie wypracować....;.....i tyle.....(mniej wtedy będzie wyłazić)..........
Nikt nie zna na 100% jutra, wiemy również na bank, że umrzemy.....;...ale to nie znaczy, że przez to mamy nie cieszyć się życiem....
Rocco ma prawo do szczęścia nawet w tym związku ale niech będzie rozsądny, popada w euforię, potknięcia po okresie zachłystu, naprawdę bolą, tylko kto się uczy na cudzych błędach.
Fajnie by bylo gdyby to w co wierzysz bylo prawdziwe, moze jestescie tym wyjatkiem od reguly, ale takie myslenie to spore ryzyko, szczegolnie dla Ciebie. Powinienes pamietac o kilku sprawach.Tylko racjonalna ocena, szczere spojrzenie na to co sie stalo, z obu stron daje daje szanse na powodzenie, ale na to trzeba czasu i wyciszenia emocji a u was te emocje jeszcze buzuja. Zbyt szybko dana szansa powoduje, ze zdradzacz nie ma czasu na refleksje, ulega euforii pojednania, tylko jak ona minie moze niewiele zostac. I najwazniejsza rzecz kobiety zdradzajac najczesciej angazuja sie emocjonalnie, i to ze zona mowi Cie teraz jak bardzo Cie kocha nie oznacza wcale ze obraz tamtych emocji poszedl w niepamiec. Jesli nic z tym nie zrobiles, to wyidelizowany obraz kochanka zostanie w niej gleboko i bedzie zyla w tym niespelnieniu, a do czego to moze doprowadzic, sam pomysl. Za duzo emocji, za malo realizmu, ale zycze Ci powodzenia.
Cytat
Oj Tezeusz, specjalnie przyciąłem, bo mi inaczej nie pasowało.....
Nie gniewaj siÄ™
To na co większość zwraca uwagę jest ważne, trzeba mieć oczy z tyłu głowy, ale gdzie konkrety ?. Po niebywałych przeżyciach, gdzie niemożliwe stawało się możliwe, jakiś sceptycyzm jest potrzebny. Trzeba zwrócić uwagę na podstawowe zagrożenia. Ale szukanie dziury w całym jest zupełnie nie potrzebne.
To co uniemożliwia poskładanie wszystkiego przy właściwej postawie osoby, która zdradziła (gdzie istnieją przesłanki, że może się udać), to efekt tsunami emocjonalnego u osoby zdradzonej.
Jakieś kłopoty z kontrolą emocji u osoby zdradzającej przekładają się potem na 10x większe i nawracające u osoby zdradzonej.
I choćby wszystko rokowało technicznie jak najlepiej, to osoby zdradzone nie dają rady. Zmiany są tak głebokie, że za jakiś czas mała fala może przewrócić.
Ryzyko jest, ale ryzyko można oszacować, a wtedy pozytywne myślenie, to klucz do sukcesu, zwłaszcza wtedy, gdy emocje są jeszcze stosunkowo duże..;....chyba większość wykorzystuje je do samounicestwienia...z powodu strasznie bolącego ego...;....
Ja jestem ciekaw relacji po roku...., czy Rocco dobrze oszacował ryzyko....?.....Taka postawa w wielu przypadkach to było samobójstwo i naprawdę widać było to z daleka, ale czy w tym przypadku ?.
Jeszcze tak mi się nasunęło....;...Tezeusz gdzieś wspomniał, że zna jeden przypadek, opierając się o to forum, gdzie naprawdę się udało...;....Wcale nie dziwne, biorąc pod uwagę to, że szukają tu jakiejś pomocy osoby, które nie mogą dać rady, najczęściej też na siłę, wbrew realnej ocenie, idące pod prąd. Jakie mają potem doświadczenie, jakie mają spostrzeżenia ?
Większość osób, która tu zostaje to osoby w negatywnych emocjach, nie pogodzone ze swoim życiem, choć twierdzą wszem i wobec inaczej
To właśnie dlatego w niektórych przypadkach zaglądanie tutaj nie jest wskazane.
A jak odezwie się osoba, że jest jej w miarę dobrze po tym wszystkim, choć dużo ją to kosztowało, ale nie żałuje, to larum jakieś powstaje, że to przecież jest niemożliwe. To też już mnie nie dziwi
Co do Rocco euforia i chciejstwo to teraz za jakiś czas emocje opadną zacznie sie myślenie i może nie być tak kolorowo ważne żeby właśnie wtedy na zimno ( tak ktoś mi tu kiedyś powiedział że rozstrzelałem małżeństwo ) samemu sobie uczciwie powiedzieć że chce że warto .
A to tylko Rocco może sobie powiedzieć i oby było to uczciwe i szczere .
Ponad trzy lata po , Nie żałuje , Tak jestem szczęśliwy a jak się kiedyś zbiorę w sobie to może opisze co w ciągu tych trzech lat się wydarzyło .
Zapewne sa przypadki kiedy determinacja obu stron podzwignela caly ten chaos po zdradzie, jednak dalej sa oni w mniejszosci.
Wiele osob zostaje z zupelnie innych powodow-presja rodziny, dzieci, majatek, zaleznosc finansowa od partnera, lek przed samotnoscia, przyzwyczajenie,..itp.
Wiele osob myli to z miloscia...
Mysle, ze zeby sie dowiedziec dlaczego jestesmy w stanie-lub nie-ofiarowac zdrajcy reszte naszego zycia(lub jakas jego czesc)mimo tego co zrobil/la-trzeba by obrac zwiazek z calej materialnej otoczki, z wygod,z zadan, nadzieji i pragnien i zobaczyc siebie nawzajem 'nago'...wtedy decydowac.Pozory, pierwsza euforia, pierwsze obietnice, sumienie obudzone czyjac lza, awantura, mijaja i mijaja szybko.
Bardzo sie ciesze,z kazdego happy endu, tylko-to co dla jednego jest sufitem dla innego jest podloga.....jak widac po wszystkich tu przypadkach...
rocco ja mam nadzieje ,ze nie wylaczyles jednak myslenia...
Cytat
Ćpuny znaczy się
Cytat
He....a miłość istnieje...?....podobno nie....
Jeśli istnieje, to jest tak różna, jak różni są ludzie....i ich światy....
Takizły opisz swoja historie, tylko okop sie dobrze, bo obstrzał na pewno bedzie cięzki, ale jesli go odeprzesz, to może twoja historia bedzie jakims drogowskazem, dla tych którzy chcą spróbować. Mysle, ze wszyscy, nawet ci strzelający tęsknią za taką historia ze szcześliwym końcem, bo daje to wiare w drugiego człowieka, że nawet popełniając błedy i sięgając dna mozna sie podnieść i naprawić wyrządzone krzywdy.
Mam tylko wątpliwości, co jest porażką, przegraną, stratą, czym jest powodzenie w danym momencie ? Wspólne chwile po tarumie można traktować jako sukces lub totalną porażkę, w zależności od odniesienia..i celów do osiągnięcia. Jeśli cele na starcie są nierealne, to i zawód będzie.
Błąd może polegać na tym, że znów wbrew wszystkiemu ktoś zbudoje swój wyimaginowany świat, odstający od rzeczywistości (a emocje temu sprzyjają), następną bajkę i będzie zdziwiony za jakiś czas, że to tylko jego bajka i chciejstwo bez pokrycia.
To wielka sztuka, twardo chodzić po ziemi i jednocześnie fajne bajki wplatać w życie.
Ważne jest odpowiednie przewartościowanie świata, jeśli tego nie ma, to nie za dobrze.
Sinead dobrze zauważyła z tą otoczką, ale łatwiej jest kogoś rozebrać z ubrania niż z tej otoczki A mało to lasek leci na fajne bryki ?...a potem kocha jak cholera, aż amortyzatory piszczą..
Co do strzelania, to tylko niektórzy mają świadomość, że mogą zaszkodzić. Gdzie jest granica pomiędzy otwarciem komuś oczu a całkowitą zmianą nastawienia, zasianiem dużych niepotrzebnych watpliwości. Jedni są mniej, inni bardziej podatni na sugestie.
Są tu osoby, które bardzo celnie strzelają, ale czasami nie zadadzą sobie pytania, po co i jaki może być tego skutek, co chcą tym osiągnąć ? Czy tylko nie rozładować swoich emocji....?.
Wszystko tylko na podstawie, bo u mnie tak było i u nikogo inaczej nie będzie.
Efekt jest taki, że ludziom się nie chce dyskutować (to trudne), a tym bardziej coś udowadniać.
Tak sobie przeglądam wasze wypowiedzi od kilku dni. I wiecie co : jestem zdołowany, zdołowany nie tym że żona zdradziła bo z tym sobie już poradziłem. Jestem zniesmaczony i zdołowany waszymi wypowiedziami że nie może być dobrze bo nie może i już. Przypomina mi się ten tekst: Panie Boże dowal mojemu sąsiadowi tak jak mnie dowalono. On nie może mieć lepiej. Tak jestem szalony i nie myślący a żona dosypuje mi do jedzenia prochy dzięki którym tak szybko mi przeszło i powróciły pozytywne myśli. Tak na marginesie ; czym mam się dołować przez 3 lata jak niektórzy, no czym tym że zbłądziła popełniła błąd, przecież Ona nie jest moją bezwzględną własnością. To Ona cierpi, ona została wykorzystana za własną zgodą, ona żałuje. Ja jej pomagam przez to przejść kochając i kiedyś przebaczając. Nie będę się tym dołował to mały epizod na półmetku życia.trzeba się wspierać jeśli ta druga połowa żałuje i zrozumiała swój błąd. Nic nie mamy od życia na zawsze i na pewno a małżeństwo w sferze emocjonalnej przypomina licytację - kto da więcej w danej chwili.
Zaczynaliśmy oboje od zera bez wsparcia od rodziców, osiągnęliśmy razem bardzo wiele i wiemy po ostatnich wydarzeniach, że zawsze możemy na siebie liczyć. Kochamy się i tak wchodzimy w drugą czterdziestkę życia, wzmocnieni kryzysem.
Co do Ciebie, dluje Cie sceptyzm ludzi, ktorzy wybrali inaczej-dokladnie tak jak nas trzyma na dystans nagly wybuch milosci po kryzysie.Widzisz, o sukcesie bedziesz mogl powiedziec za kilka lat, na ile wam starczy sil, cierpliwosci i uczucia??? na ile jej starczylo do tej pory..??
Mysl.
I zebyśnie nie myslał, ze piszą tu tylko osoby, które się rozstały i zazdroszczą Ci czegokolwiek, bo przynajmniej pare osób piszących w tym watku nadal jest ze swoimi zonami, łącznie ze mną, więc tekst o Bogu i śasiedzie jest totalnie nieuzasadniony i swiadczy tylko o tym ze zachowujesz sie jak zaślepiony nastolatek, obrazony na cały swiat, za to, ze otoczenie osmiela sie być krytyczne wobec jego dziewczyny, majac ku temu podstawy, i nie podziela jego euforii, idąc w poprzek jego szczęściu. Zrozum chłopie, że nikt tu Ci źle nie życzy, ani twojej żonie po prostu przez chwile zastanów sie nad tym co napisała sinead.
jakiÅ› facet siÄ™ niÄ… zainteresuje > to
pierwsze co zrobi > przyleci z tym
do Ciebie
A Ja bym dodał do tego że,zanim przyleci z tym do męża to porządnie kopnie w klejnoty potencjalnego adoratora za brak szacunku do mężatki.
większość osób usiłuje Cię tylko ostrzec przed hura optymizmem.
Ja jestem 7 miesięcy po mamy aktualnie z moim wiaroułomnym naprawdę świetny czas, oboje dokładamy starań aby było nam razem lepiej niż kiedykolwiek. Ale oboje tez mamy świadomość tego , że jesteśmy na początku trudnej drobi a nie na jej końcu.
Ja muszę nauczyć się żyć z demonem , który już prawdopodobnie zawsze będzie czaił sie z tyłu mojej głowy i podsuwał myśli , wspomnienia , obrazy do których nigdy wolała bym nie wracać. Mam tylko nadzieję, ze będzie dawał o sobie znać coraz rzadziej.
Ja po moim dachowaniu bez zapiętych pasów ( tak określam czas po tym jak się dowiedziałam) jeszcze długo będę uważała na każdy poślizg i już zawsze będę miała zapięte pasy.
I pomimo tego ,że jesteśmy w podobnym wieku i z podobnym stażem małżeńskim jeszcze długo nie powiem jak w tytule Twojego postu : Już dawno a może wieki po.
Trzymam za Was kciuki, ale proszÄ™ zapnij pasy